Jak w wieku 26 lat zostałam starą panną i płową kobietą, która umrze samotnie pożarta przez stado kotów.
Mam dość liczną rodzinę, a co za tym idzie często zdarzają się wesela. Mam też dwie, niezbyt sympatyczne kuzynki (są siostrami). Obydwie zaręczone, planują ślub (jedna młodsza ode mnie). A więc po kolejnej informacji o rychłym weselichu, cudowna rodzinka pochyliła się nad moim jakże żałosnym i wyzbytym sensu żywotem, gdyż pozbawionym mężczyzny.
Moje tłumaczenia że nie czuję parcia na złapanie męża tylko dlatego, bo "inni już się żenią", że dzieci nie lubię i raczej nie planuję, oraz że jako introwertyk z trudnym charakterem czuję się najlepiej jako singielka, która nie musi dzielić z nikim mieszkania, pokoju oraz łóżka do nikogo nie przemawiały. Ciągle tylko słyszałam że "zegar tyka", że po 30-tce prędzej natknę się na UFO, niż znajdę faceta i po innych milusich komentarzach postanowiłam się ostro bronić.
Dzień kulminacyjny, wesele. Przyszłam z kolegą, ciotki i kuzynki po 40-tce od razu pytały kiedy ślub, dzieci, wspólne mieszkanie i najlepiej seks kiedy, bo mój wiek jest idealny do zrobienia sobie dzieciaka. No cóż, najpierw zbywałam durne pytania śmiechem, później twardo tłumaczyłam że kolega, że seksu ni chu chu, że NIE bo NIE, po czym przeszłam do kontrataku.
Ciotka pyta po raz enty kiedy ślub, ja pytam jak przebiega rozwód jej córeczki, bo na razie są w separacji i mam nadzieję, że nie będzie musiała płacić alimentów na swe dziecię. Druga przypudrowana ciotka, która ma mnie za nic, pyta, dlaczego kolega mnie nie chce? Odpowiadam, że nie biorę go, bo nie chcę by mnie zdradzał (mąż pudernicy, prawdziwej flądry, która uprzykrza ludziom życie parząc komentarzami niczym meduza, zdradzał ją ze studentką). Moja babka ubolewała, że zgromadziła aż pięć tysięcy na moje wesele ale chętnego kawalera nie widać. "Pocieszyłam" więc ją, że ma więcej czasu na gromadzenie kasy, bo za marne pięć tysi to ja mogę jedynie limuzynę wynająć na ślub.
Jak to się skończyło? Fochem, nazwaniem mnie niewychowaną smarkulą i dzieckiem wojny. Do dziś mam spokój. Stare panny górą.
wesele
Brawo. Super riposty. A co wy wszyscy macie problem z tymi kotami? Przecież są urocze.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Lepiej by było zacząć pytać te wszystkie ciotki kiedy ich kolej. Na pogrzebach.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Co koty urocze?? Kto ci naopowiadał takich bzdur to wredne dranie czyhające jedynie na twoje nogi i za to właśnie je tak lubię :)
Odpowiedz@Eander: Minusy świadczą, że inteligencja niektórych nie łapie nieco subtelniejszych żartów. Ode mnie plusik.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Dzisiaj rano nasz kot zwymiotował nieco przetrawioną mysz na tarasie przed drzwiami. Szczęśliwie jeszcze po zewnętrznej stronie. O futrze wszędzie, łącznie z kanapkami, i podrapanych meblach nawet nie ma co wspominać. Fuj ogólne. Ale Żona go kocha.
OdpowiedzPiękne! Tak trzymać :D Nie wszyscy muszą brać śluby i mieć dzieci. Nie wiem, czemu niektórym tak ciężko to zrozumieć.
OdpowiedzJak ja nienawidzę tego typu tekstów. Kurde, każdy ma swoje życie i nikomu nic do tego. U mnie też przy każdej okazji jest pytanie czy już mam chłopaka itd, a ja jeszcze nawet 18 lat nie mam! Poza tym nawet gdyby takowy był to bym go tej walniętej rodzince nie pokazała.
Odpowiedz@xxsecretx: ja się cieszę,że nie utrzymuję kontaktów z moją dalszą rodziną. W sumie,to nikt nigdy nie jęczał nad moim "staropanieństwem". Wszyscy twierdzą,że mam fajnie i chętnie by się ze mną zamienili. Cóż,skoro takich partnerów sobie wybrali...
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Tylko takie teksty padają z ust nie tylko dalekiej rodziny, ale i najbliższej. Przykład 1: Moja mama, która sama pierwszego chłopaka miała grubo po 20 urodzinach dziwi się siedemnastolatce, że nie ma chłopaka. Przykład 2: Babcia, która urodziła dziecko niewiele po 17 urodzinach, a za mąż wyszła pół roku wcześniej, mając jeszcze 16 mówi, że powinnam kogoś znaleźć. No ludzie!
OdpowiedzGórą nie górą, jedni wolą tak, inni inaczej. Ale ja myślę, że i tak byłaś miła, ja bym chyba zakatrupiła za takie teksty.
OdpowiedzTwój wybór, Twoje życie. Tylko szkoda, że w 90% tymi "singielkami z wyboru" są same pasztety, którym jak tylko stuknie czterdziestka zaczynają latać po fitnesach, kosmetyczkach i innych Chodakowskich i obracać się wśród 25-30 letnich mężczyzn (fajni starsi zajęci) bo zaczyna im czegoś w życiu brakować (obojętnie czy to wspólne wakacje czy wspólne wybieranie mleka w tesco) Reszta znajomych jest już zajęta i nie ma w ich zyciu miejsca dla samotnych znajomych. Aha i oczywiście to wszystko niby robią "dla siebie", a nie tych wstrętnych mężczyzn.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 11:53
@GuideOfLondon: przeszkadza Ci to?
Odpowiedz@jyyli: Nie, a przeszkadza Ci, że ktoś wyraża SWOJĄ opinię?
Odpowiedz@GuideOfLondon: Tyle frustracji w tak krótkim tekście.
Odpowiedz@Drago: Oho i się zaczęło jednoczenie singlowskich sił:D Frustracje to wylewa autorka, która musi wszyskim opowiedzieć, że nie ma nikogo bo coś tam coś tam o niezależności.
Odpowiedz@GuideOfLondon: weź przestań. Niektórzy po prostu nie nadają się do związków,a tym bardziej do robienia dzieci. Potem właśnie wychodzą takie "mamy małych Madzi", lub inne frustratki które znęcają się psychicznie nad potomstwem. A tak w ogole, znasz powiedzenie: "każda potwora znajdzie swego amatora?" nawet nie wiesz,jakie pasztety chodzą pod rączkę z innymi pasztetami.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Zaraz, zaraz, bo nie mogę czegoś pojąć. Najpierw bronisz singielki, a potem piszesz, że lepiej, że są singlami i nie mają dzieci, bo to psychopaci i frustraci, którzy by napieprzali głowkami sowich dzieci o podłogę? Czyli wychodzi z Twojej wypowiedzi, że singielki są singielkami bo to frustatki i teoretycznie przyszłe dzieciobójczynie. Hmmm ciekawe rzeczy opowiadasz...
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 12:46
@GuideOfLondon: Ależ ty pierd0lisz.
Odpowiedz@Krolewna: Uzasadnij proszę swój argumnet, bo ja tylko stwierdziłem fakty na podstawie danej wypowiedzi. Jeżeli Ty tego nie widzisz to znaczy, że nie jesteś na odpowiednim poziomie do rozmowy ze mną. Jeżeli uzasadnisz, swoja bardzo wylewną wypowiedź to zapraszam do dyskusji ze mną.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Widzę, że wyciągasz wnioski na siłę i doszukujesz się w nich buk wie czego. Stąd moje krótkie podsumowanie twoich wypowiedzi. Rozrysowałabym ci to, ale w komentarzu się nie da.
Odpowiedz@GuideOfLondon: chodzi mi o kobiety które dały się ponieść presji,wyszły za mąż bo co rodzina/ludzie powiedzą,bo zegar biologiczny,bo kobieta musi mieć męża i rodzić. Lub takie co myślały puśką a nie mózgiem i zaciążyły choć dzieci nie lubią i rodzą a potem mszczą się za "zniszczone" życie na dziecku. Może źle to ujełam. Jeżeli ktoś nie chce mieć dzieci to powinien zostać singlem,bo wszystko może się zdarzyć i wyjść wpadka
Odpowiedz@Krolewna: "Rozrysowałabym ci to, ale w komentarzu się nie da." rozrysuj, zeskanuj i wyślij mi na prv, albo w przeciwnym razie daruj sobie pisanie takich farmazonów. "buk wie czego" - skąd drzewo może wiedzieć czego ja się doszukuje?
Odpowiedz@GuideOfLondon: Ja trochę singielek znam i takie z nich pasztety, że jeszcze byś się zdziwił, więc to 90% wziąłeś chyba od firmy, robiącej sondaże w tefałeneie. Zresztą Ty masz prawo mieć swoją opinię, a każdy mam prawo mieć ją w poważaniu :) Tym bardziej, że ze swoich ekstra logicznych argumentów "same pasztety" przeskakujesz od razu do zarzutu wobec komentujących o "jednoczeniu singlowskich sił". Troszkę wstyd.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: widzisz @Krolewna jak można logicznie i z klasą uzasadnić swoją wypowiedź a nie bawić się w pisanie takich głupot jak w Twoim przypadku.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Brakuje ci klasy, jeśli nazywasz innych ludzi "pasztetami". Ale nie chciałam najeżdżać personalnie, przepraszam. Być może znasz takie osoby, ja raczej nie (być może mam szczęście). Ale sama jestem singielką, bo... Nie znalazłam odpowiedniego mężczyzny. Ale nie użalam się, może jeszcze się trafi. Znów - introwertyzm i nietypowe poglądy nie ułatwiają zadania. Pozdrawiam.
Odpowiedz@InuKimi: ale widzisz sama, że jakby się trafił odpowiedni to może zmieniałaśbyś swój stan. Jaknajbardziej dobre podejście, żeby nie ulegać naciskom, że musi być mąż powiedzmy przed trzydziestką. Mi chodzi o te singielki, które w wieku 20 lat stwierdzają, że są singielkami na całe zycie. Takie dziecinne troche myslenie. również pozdrawiam
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 13:27
@sapphire101: zważywszy, że singlów jest w Polsce kilka milionów pewnie, to może Twoje znajome singielki są ładne, bo wszystkie są z tych pozostałych 10%. Wątpie, że masz kilkaset tysięcy koleżanek singielek. Także Twój argument, skoro mój jest słaby, jest również do podparcia. Również troszkę wstyd.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Tylko ta wypowiedź moją nie była, a nie miałam zamiaru bawić się w adwokata Day_Becomes_Night, bo podejrzewałam, że sama uściśli swoją wypowiedź. No widzisz, kocie (pasztecie?), skanera nie posiadam, aparatu nie posiadam, więc z rysunków (pomimo moich chęci najszczerszych) nici.
Odpowiedz@InuKimi: "Brakuje ci klasy" - no tak bo ludzie, którzy piszą mi, że pier*olę to tytani intelektu i damy erudycji.
Odpowiedz@GuideOfLondon: “Buk” był specjalnie... A zresztą wydaje mi się, że każda, nawet najbardziej zatwardziała singielka zmieni zdanie jak spotka “tego właściwego”. Problem jest taki, że niektórym ciężko jest go spotkać, a “single z wyboru” dodatkowo nie mają tendencji do aktywnego szukania życiowego partnera, bo się dobrze sami czują (sama tak mam). Ale jak się trafi przypadkiem, to chyba nikt nie odmówi.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 13:41
@Zmora: Mhm. Dobrze, że się wczoraj urodziłem i Ci wierzę, że telepatycznie wyczuwasz zamiary innych użytkowników.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 13:38
@GuideOfLondon: Wiara nie zmienia faktów, wiesz? :D
Odpowiedz@Krolewna: Ty czasami czytasz co Ty piszesz? Bo jak narazie to jakiś bełkot z Twojej strony.
Odpowiedz@Zmora: Stare chińskie przysłowie mówi, że jak nie wiesz co powiedzieć to powiedz stare chińskie przysłowie, wiesz? :D
Odpowiedz@GuideOfLondon: EOT A Zmora ma rację, "buk" był specjalnie.
Odpowiedz@Zmora: "Ale jak się trafi przypadkiem, to chyba nikt nie odmówi." ale własnie o to mi chodzi. To jest właśnie normalne podejście do sprawy. Cała gównoburza dotyczy stwierdzeń smarkatych dwudziestolatek, że nigdy w zyciu mąż i dzieci. Nigdy, przenigdy. Cała mądrość ludzkości w umyśle ludzi, którzy w niektórych krajach nie mogą prawnie nawet łyka piwa się napić. To jest i smutne i straszne...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 13:54
@Krolewna: "A Zmora ma rację, "buk" był specjalnie." niech Ci będzie. EOT
Odpowiedz@GuideOfLondon: Opinia jak opinia, ale jak obliczyłeś to 90% to dla mnie zagadka. Są jakieś badania "pasztetowości" singielek oraz ich zachowań po 40 roku życia?
Odpowiedz@GuideOfLondon: Nie wyrażasz opinii tylko obrażasz samotne osoby wziętą z sufitu statystyką. Sam widocznie masz tak zaniżoną samoocenę (może rzadziej oglądaj się w lustrze ?), że w ten sposób próbujesz się dowartościować.
Odpowiedz@Face15372: "jak obliczyłeś to 90% to dla mnie zagadka" - na 10 ładnych wolnych kobiet po 30 (nie liczę wdów, rozwódek, lesbijek), jedna jest ładna. "Są jakieś badania "pasztetowości" singielek" - schemat oceniania ten sam, którym kobiety oceniają czy mężczyzna jest przystojny czy nie "zachowań po 40 roku życia" - za dużo w życiu widziałem takich "singielek" co po kilku drinkach na imprezie albo spotkaniu integracyjnym kleją się do każdego z penisem (najlepiej jak to jest facet co najmniej 10 lat młodszy). Myślę, że rozwiałem Twoje wątpliwości.
Odpowiedz@katem: no tak, bo jak ktoś jest samotny to złego słowa nie można na tę osobę powiedzieć. To jakaś ułomność, że trzeba ich jakoś specjalnie traktować?
Odpowiedz@katem: poza tym nie mam zaniżonej oceny, a dowartościowuję się uwodząc samotne kobiety, daję im namiastkę miłości i odrobinę bezpieczeństwa po czym porzucam. Ot, takie hobby sobie znalazłem.
Odpowiedz@katem: Biorąc pod uwagę liczbę odpowiedzi w komentarzach i ich treść, GuideOfLondon chyba jakieś kompleksy leczy w ten sposób :D Z jednej strony pisze u góry (parafrazując) "że każdy ma prawo do swojego zdania", a z drugiej próbuje każdego do swojej racji przekonać.
Odpowiedz@GuideOfLondon: "na 10 ładnych wolnych kobiet po 30 (nie liczę wdów, rozwódek, lesbijek), jedna jest ładna" - ponawiam pytanie kogoś powyżej, skąd żeś to wytrzasną? Jak na razie wydaje mi się, że opowiadasz raczej o swoich doświadczeniach, które mogą być mylące z powodu środowiska w którym się obracasz.
OdpowiedzJest na to prosta rada - jak na weselach zaczną pytać 'to co, ty następna?' to odwzajemniaj im się tym samym na pogrzebach. ;)
Odpowiedz@12345: Dowcip po raz pierwszy był opowiedziany chyba na weselu Mieszka I i Dobrawy...
OdpowiedzZ dalszą rodziną kontaktu nie utrzymuję, ale ostatnio moja własna matka zaczęła mnie swatać z każdym napotkanym facetem w moim wieku. Szybko przestała, jak w rewanżu zaczęłam ją pytać kiedy się w końcu rozwiedzie z tatą (działają sobie na nerwy od 20 lat). Swoją drogą niesamowicie drażni mnie takie archaiczne przeświadczenie, że szczytem ambicji każdej kobiety powinno być wyjście za mąż i wyprodukowanie paru dzieci.
OdpowiedzW stosunku do babci rzeczywiście zachowałaś się jak niewychowana smarkula.
OdpowiedzJa miałam zawsze spokój, bo choć jestem z moim partnerem ponad 5 lat aktualnie, to mam całkiem sporo starszego kuzynostwa, które jeszcze nie stanęło przed ołtarzem (i pewnie nie stanie, ale to tak btw.). Jednak ostatnio byłam na ślubie kuzynki, która jest w moim wieku. Olaboga... Rodzina robiła zakłady, na czyim weselu spotkamy się ponownie - moim czy jednej z moich kuzynek. Ona aktualnie jest w ciąży (jak wszystkie kuzynki, które w końcu wyszły za mąż, poza jedną, ale ona rozwiodła się po tygodniu), więc podejrzewam, że na jej :).
OdpowiedzHa, ja odkąd skończyłam lat 18 (czyli już dobre parę lat temu) to słucham sobie od rodzinki o facetach itp. Moja siostra w sumie jest najgorsza pod tym względem, ale rodzice wcale nie lepsi, bo ciągle wspominają o wnukach, babcie o prawnukach (jestem najstarszym dzieckiem w najbliższej rodzinie, więc wszycy liczą, że im następne pokolenie zapewnię, bo następnym najstarszym dzieckiem jest moja siostra, ale na nią to jeszcze z 8 lat by musieli czekać... a wszelkie kuzynostwo to jeszcze smarkate mocno). Mam wrażenie, że z czasem tego typu teksty będą przybierać na sile. Eh, nie rozumiem ludzi.
OdpowiedzMoim zdaniem, śmiało na wesele mogłaś przyjść sama. A co to? Obowiązkiem jest być z osobą towarzyszącą? Przecież wszyscy wiedzą, że jesteś singielką! Z kolegą to można iść do kina, ale żeby zaraz ciągać go po weselach? W końcu to jakieś zobowiązanie, narażenie na koszty (strój, podróż, prezent), no i - co tu owijać w bawełnę - SUGESTIA dla rodziny, że nie jesteś już sama. Ja tam się nie dziwię, że was kojarzono. A ty nie domyślałaś się, że zapraszając kolegę sprowokujesz pytania? To mi jednak wygląda na pewną ostentację. A tak na marginesie. Dlaczego zostałaś PŁOWĄ kobietą? I czemu miałyby pożreć cię koty? Hodujesz jakieś?
Odpowiedz@Armagedon: Oj, oj. Ja bym też uważała z tym chodzeniem z kolegą do kina, bo bardzo łatwo można kolegę stracić.
Odpowiedz@Armagedon: Wybacz, ale totalnie się nie zgadzam. Wesele to impreza typowo dla par i nie mówię, że to jakiś obowiązek czy przymus, żeby przyjść z kimś, ale zwyczajnie lepsza zabawa. Jak komuś się bardziej podoba solo to proszę bardzo. Jednak myślę, że większość ludzi nie przepada za gibaniem się samemu na sali wśród dziesiątek par, przy muzyce raczej do tańca w parach. Jeśli to wesele kolegi np. to zwykle można się w gronie znajomych pobawić, ale u rodziny to czasem się nawet nie zna za dobrze kuzynów, albo się ich nie ma w swoim wieku prawie wcale. A naprawdę piersze słyszę, żeby przyjście z kimś sugerowało fakt, że jest się z kimś koniecznie w związku. Tzn pewnie, że rodzinka mogła sobie pomyśleć i nawet zapytać czy są razem Jednak jest różnica między prostym pytaniem, a namawianiem kogoś do seksu (!!!) po tym jak się już usłyszało, że to tylko przyjaźń. A z tym stwierdzeniem o zobowiązaniach to dla mnie w ogóle jakiś kosmos. Po pierwsze to ekspertem nie jestem, ale pierwszę słyszę, żeby osoba towarzysząca (jeśli nie jest związana z rodziną) dokładała choćby złotówkę do prezentu. Po drugie podróż. Może do kina też się nie zapraszajmy, bo czasem ktoś musi zapłacić za tramwaj? A jeśli wesele jest gdzieś dalej to się raczej organizuje transport. Jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś komuś kazał zaproszonemu koledze z Warszawy do Gdańska jechać na swój koszt. A strój? No zwykle każdy facet jakąś parę wyjściowych gaci i jedną porządną koszulę w szafie ma. Jak nie ma i nie chce kupować, albo z innego powodu nie chce iśc to przecież zawsze może odmówić. Co za problem? Zaproszenie to zobowiązanie? W ogóle to większość ludzi, których znam raczej się cieszy z zaproszenia przez kolegę/koleżankę, bo weselicho dobra impreza. Darmowa wódka, darmowe żarcie, tańce do rana... Jak dla mnie żadna ostentacja. Ludzie są zapraszani "z osobą towarzyszącą", nie "z chłopakiem/dziewczyną" i bardzo wielu bierze kolegę czy koleżankę. Żadne to odejście od normy. A rodzina autorki po prostu chamska i zbyt dociekliwa. Dodam jeszcze, że może powiedziałam coś źle, bo nie wiem: może w moim regionie inne obyczaje panują niż gdzieś tam indziej. Bo serio np. z tym prezentem to pierwsze słyszę.
Odpowiedz@Armagedon: żal faceta trafił w friendzone :P z dekllaracją forever
Odpowiedz@Isegrim6: Dokładnie. Nie ma gorszej rzeczy w zyciu dla faceta niż freindzone. Jeżeli kobieta proponuje przyjaźń lub tylko takie sobie chodzenie do kina to może być pewna, że to jedna z ostatnich chwil kiedy widzi przyjaciela.
Odpowiedz@GuideOfLondon: mam że trzech takich bliskich przyjaciół, z którymi i na kawę i do kina chodzimy. Czy to według Ciebie friendzone? I widujemy się tak już ładne parę lat. Nie przypominam sobie, żeby któryś z nich powiedział, że w takim razie już nie będziemy się widywać. @GuideOfLondon:
Odpowiedz@GuideOfLondon: Czyli według ciebie kobieta nie może przyjaźnić się lub chociaż kolegować z mężczyzną?
Odpowiedz@rahell: przyjaciele wolni czy zajęci, bo jak zajęci to w to uwierzę, ale jak wolni to to na bank, któryś z nich skrycie o Tobie marzy. No chyba, że jesteś brzydka i masz wredny charakter, to wtedy chodzą z Tobą do kina, żeby Ci przykro nie było.
Odpowiedz@sla: kolegować tak, przyjaźnić nie, bo któreś z nich żyje w zakłamaniu.
Odpowiedz@rahell: poza tym chodzenie do kina z trzema przyjaciółmi naraz to zupełnie co innego niż pójście z jednym
Odpowiedz@GuideOfLondon: Niby czemu? Nie zakochujemy się w każdej osobie, z którą spędzamy więcej czasu, z którą się dogadujemy. Można z kimś chętnie spędzać czas, lecz nic poza - bez chęci wylądowania razem w łóżku. Sama mam kolegów, z którymi bez problemu mogę iść do kina i jakoś nie mam ochoty ich podrywać. Przyjaźń damsko - męska jest rzadka, lecz się zdarza.
Odpowiedz@sla: No tak, ale koledzy a przyjaciele to dwie różne sprawy. Może i nie masz ochoty iść z nimi do łóżka, ale nie możesz mieć tej pewności, że oni nie chcą. Facet nigdy Ci się nie przyzna, może Ci powiedzieć i 1000 razy, że nie chce a i tak nie ma co wierzyć. Poza tym nie chce Cię rozczarować, ale zawsze ktoś będzie chciał trochę więcej. Jeżeli Ty tego nie chcesz to już znasz odpowiedź. i nawet jakby Ci tak osoba i tysiąc a nawet milion razy zaprzeczyła. Piszę to z perspektywy faceta. Może i kobieta może mieć faceta przyjaciela, ale na odwrót nigdy nie będzie. Zawsze jest, że facet nawet podświadomie będzie analizował czy coś z tego może być. Powiem tak: kobieta może uważać faceta za tylko przyjaciela, facet nigdy nie będzie uważał kobiety za tylko przyjaciółkę.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 19:15
@sla: i jeszcze jedno. Jako facet mogę Wam drogie Panie powiedzieć, że nigdy nie wierzcie facetowi, który zapewnia Was, że jesteście tylko przyjaciółkami. Zawsze w pewnym momencie zaczyna się analiza każdego słowa, gestu, sytuacji. Zaczyna się analiza waszych zalet i wad, które będzie próbował przekuć w zalety. Będzie się zastanawiał czy dane Wasze słowo, gest to nie był przypadkiem jakiś znak czy sugestia. Na początku może to robić nieświadomie, ale z czasem to będzie coraz bardziej się pogłębiało. Nigdy nie będzie pewien czy dla Was to jeszcze tylko jeszcze przyjaźń. I nawet jakby za każdym razem Wam zaprzeczał to nie ma co wierzyć. Tak nigdy nie będzie. Czy tego chcecie czy nie. Ci odważniejsi będą z czasem próbowali podjąć jakieś działanie, próbować Was sprawdzić, Ci mniej odważnie z czasem będą się odsuwać w cień, zadowolając się każdą chwilą Waszej obecności, ale fakt, że nic z tego nie będzie, będzie z czasem ich coraz bardziej dołował aż w końcu całkowicie się wycofają.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 20:04
@GuideOfLondon: Łolaboga, no to po kolei. Nie chodzę z nimi naraz wszystkimi, przeważnie spotykamy się osobno. Brzydka chyba nie jestem, oczywiście to kwestia gustu, ale ani garba nie mam, ani wąsa, ani nie mam dwóch metrów wzrostu, ani sto kilo wagi. Koledzy sa wolni, ale za to ja jestem zajęta od kilku lat (tak, koledzy wiedzą, tak, znają mojego faceta, tak, on wie że się z nimi spotykam). Z jednym z przyjaciół znam się od podstawówki, z pozostałymi mniej więcej 4-5 lat. Nigdy nie było między nami niezręcznie i nikt do nikogo nie próbował się dobierać, nawet mimo tego że czasem bywamy w tym kinie tudzież siedzimy razem po pijaku. Poza tym mam taką zasadę. Jak tylko widzę, że jakis znajomy/ nieznajomy / kolega zaczyna robic w moim kierunku pewne sugestie, automatycznie ucinam temat, a także przeważnie całą znajomość. Robię tak w momencie gdy poczuję się choć trochę niezręcznie. Z nimi mi się to NIGDY nie zdarzyło.
Odpowiedz@rahell: jeżeli Twój chłopak nie ma relacji przyjacielskich z Twoimi przyjacielami to dla nich on zupełnie nie stanowi przeszkody. Po drugie: jeżeli twój chłopak pozwala Ci chodzić do kina z innymi facetami to jest to co najmniej dziwne. Widocznie mu nie zależy. Normalny facet nie wyobraża sobie, że jego dziewczyna chodzi co chwila z innym na kina. Po trzecie: "Z nimi mi się to NIGDY nie zdarzyło." - na wszystko przyjdzie czas, niektórzy mogą czekać rok, inni dziesieć Poza tym: "Poza tym mam taką zasadę. Jak tylko widzę, że jakis znajomy/ nieznajomy / kolega zaczyna robic w moim kierunku pewne sugestie, automatycznie ucinam temat, a także przeważnie całą znajomość." - serio zrywasz znajomość z każdym, kto powie Ci coś miłego? Jak dla mnie to wszystko trochę dziwne jest...
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 21:10
@GuideOfLondon: z dwoma z nich ma, z trzecim nie jest jakoś blisko, ot znajomość. Po drugie, no cóż. Nie zaprzeczam, że może wydawac się to z boku dziwne, ale my po prostu nie jesteśmy o siebie zazdrośni. W ogóle. zresztą widzimy się codziennie, a z moimi kolegami czy innymi znajomymi to raz na jakiś czas. Po trzecie, pożyjemy zobaczymy, równie dobrze możesz mieć rację, ale szczerze to nie wydaje mi się. No i w końcu po czwarte, rozrózniaj proszę "powiedzieć coś miłego" od "robić sugestie" i "czuć się niezręcznie". Jest różnica między nie wiem, na przykład: "fajną masz fryzurę", a "jesteś piękna, myślałem ostatnio dużo o tobie".
Odpowiedz@rahell: No widzisz, nigdy nie można być pewnym czegoś do końca, zawsze jest jakaś niepewność. "jesteś piękna, myślałem ostatnio dużo o tobie" - no bez przesady :D, dla mnie to zwykły miły tekst jakiegoś podciętego kolegi. Sugestią to by był tekst typu "co powiesz na kolację ze śniadaniem" itp
Odpowiedzpowiem szczerze, że nie spodziewałem się takiego minusowania wypowiedzi. Nigdy na tym forum nie dałem nikomu minusa, bo stwierdzam, że każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie, ale widzę, że niektórzy biorą sobie niektóre rzeczy mocno do serca. Rozumiem minusować historie wrzucane, ale wypowiedzi? Jak ktoś ma inne zdanie to przecież może swoich racji bronić wypowiadając się. Taki Onet się trochę tu robi...
Odpowiedz@GuideOfLondon: Pozwala jej chodzić z innymi mężczyznami do kina... bo jej ufa. Z tego samego powodu mój mąż zezwala mi na spotkanie sam na sam z kolegami. Po prostu mi ufa. Nawet, jeśli kolega pomyśli sobie zbyt dużo to bez mojej zgody do niczego nie dojdzie, także czego ma się obawiać? Że pod wpływem zalotów innego go zostawię? Bez żartów... Co więcej - nie zgodziłabym się na związek z mężczyzną, który prezentowałby poziom zazdrości podobny do Twojego. Chcę mieć autonomię i spotykać się na stopie koleżeńskiej gdzie chcę i z kim chcę.
Odpowiedz@GuideOfLondon: nie no tak szczerze, to jakby mi ktoś walnął tekstem o kolacji ze śniadaniem to potraktowałabym to jako żart i nie wzięła na serio :) no ale w każdym razie wydaje mi się, że rozmowę możemy skończyć, bo raczej żadne z nas zdania nie zmieni. Dodam tylko, że uważam, że taką postawą jaka teraz przyjmujesz bardzo ograniczasz siebie samego, skoro każdą niebrzydką kobietę traktujesz jako kandydatkę na partnerkę i nie jesteś zainteresowany zwykłymi, fajnymi znajomościami.
Odpowiedz@sla: Ja Cię rozumiem, ale Ty masz męża, a nie chłopaka. To trochę wyższy poziom relacji mimo wszystko. Spotykać się na stopie koleżeńskiej a przyjacielskiej to dwie różne rzeczy. Z osobistych przeżyć powiem Ci, że jako facet łatwo wyczułbym czy kolega mojej żony/dziewczyny chce być tylko kolegą/przyjacielem. Zresztą myślę, że każdy facet to wyczuje, bo wie co sam by próbował robić na jego miejscu. Mężczyźni tak jak kobiety mają coś w rodzaju "szóstego zmysłu", ale trochę inaczej potrafią go wykorzystać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 21:42
@GuideOfLondon: Różnica pomiędzy koleżeństwem a przyjacielstwem jest bardzo płynna i zależy od osoby. Jedna będzie nazywać przyjacielem każdego lepszego kolegę, dla innej ten termin oznacza coś o wiele większego. Kiedy mężem nie był także pozwalał :). W sumie to nawet o zdanie się nie pytałam, bo dla mnie wspólny spacer czy kino nic nie musi oznaczać.
Odpowiedz@rahell: niestety życie mnie takiego rozumowania nauczyło. Gdybym ja znał takie historie tylko z opowieści to może i zastanowiłbym się nad swoimi wypowiedziami i wnioskami, ale niestety...
Odpowiedz@sla: "Kiedy mężem nie był także pozwalał :). W sumie to nawet o zdanie się nie pytałam, bo dla mnie wspólny spacer czy kino nic nie musi oznaczać." - a nie zastanawiałaś się kiedyś, że może dla Ciebie to nie miało znaczenia, a dla Twojego jeszczeniemęża" to był dosyć ciężki okres, w którym niby nic nie mówił, niby się uśmiechał, a tak naprawdę za każdym razem czekał na Ciebie z niecierpliwością i niepokojem czy coś jednak się nie zmieniło w waszym związku? To, że pozwalał to nie oznacza, że to akceptował.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Może i piszesz z perspektywy faceta, ale takiego, który zawsze analizuje znajome kobiety pod względem przyszłego potencjalnego związku. I widocznie kilka razy poważnie się sparzyłeś, więc odreagowujesz. Bez urazy, ale istnieją faceci, którzy przyjaźnią się z kobietami i nie myślą o nich w tych kategoriach. To, że Ty takim nie jesteś, nie znaczy, e nie istnieją.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Powiedziałby mi od razu. Nigdy nie mogłam pojąć jak można być aż tak niepewnym siebie. Jeśli przez głupi spacer coś zmieni się w związku to raczej nie miał on żadnych szans na przetrwanie. Zamierzasz do końca życia trzymać kobietę przy sobie z dala od mężczyzn, bo jeszcze ktoś ci ją odbije? Bo jeszcze uzna, że ktoś jest lepszym kandydatem?
Odpowiedz@sla: Związek opiera się na obustronnym zaufaniu, ale to nie znacza, że te zaufanie trzeba wystawiać na próbę. Gdybym miał żonę i koleżanka zaprosiłaby mnie na wesele lub do kina to odmówiłbym. Z szacunku dla żony. Małżeństwo to jakieś zobowiązania, wzajemne wspieranie się, a nie, że podpisaliśmy jakiś papierek w urzędzie, ale i tak swoje będziemy robić czy to się tej drugiej osobie podoba czy nie. "Powiedziałby mi od razu." - może tak, może nie. Nigdy w jego umysł nie weszłaś.
Odpowiedz@czytanka: Sorry, ale jak facet nie szuka wśród kobiet partnerki tylko przyjaciólki, której może się wypłakać w rękaw to albo woli mężczyzn albo mu pasuje na starość być samotnym hodowcą żółwi. Ty też jak widzisz fajnego faceta to Twoją pierwszą myślą jest "ale byłby fajny z niego platoniczny przyjaciel"?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2015 o 23:01
@GuideOfLondon: No ja nie mogę, komuś poziom testosteronu podskoczył, aż mu uszami tryska. Jak facet przyjaźni się z kobieta to musi być od razu gejem albo zupełnym zerem. A ty jak widzisz kobietę, to myślisz: "ciekawe, jaka jest w łóżku"? Żałosne. Nie poszedłbyś z koleżanką do kina bo to zdrada małżeńska? Co to za podejście? A jakby żona, której nie masz, wybrała się z kolegą do kina to co? Rozwód albo oblanie kwasem?
Odpowiedz@czytanka: "A jakby żona, której nie masz, wybrała się z kolegą do kina to co? " - to bym się spytał dlaczego woli iść do kina z kolegą niż ze mną. To chyba logiczne, że każdy by zadał takie pytanie swojemu mężowi/żonie. Ja jestem bardzo spokojny, bo to tylko internetowa rozmowa. Za to po Twoich wypowiedziach i stwierdzeniach ("żałośne","tryska Ci uszami", "no ja nie mogę", "rozwód", "oblanie kwasem") to raczej Tobie chyba ciśnienie skoczyło... Poza tym myślę "ciekawa jaka jest" a nie "ciekawa jaka jest w łóżku" - trochę tu sobie sama dopowiadasz historie "Nie poszedłbyś z koleżanką do kina bo to zdrada małżeńska" - powiedz mi jaki jest sens chodzenia z koleżanką do kina jak się ma żonę? To tak jakby jeździć do pracy autobusem, mając w garażu nowe Porsche. Można, ale jaki byłby tego sens?
Odpowiedz@GuideOfLondon: Czasem nawet mając Porsche w garażu wybiera się autobus gdy jest on wygodniejszy - chociażby gdy trasa jest krótka i wygodna, zaś na miejscu docelowym kompletnie nie ma gdzie stanąć. Lub gdy jest się na mocnym kacu. I tak dalej, i tak dalej. Czemu pójść z kolegą a nie mężem? Bo mąż zajęty, bo mąż nie ma ochoty, bo mąż nie lubi takich filmów. Małżeństwo nie polega na spędzaniu czasu tylko z tą jedną, wybraną osobą. Czasem warto spotkać się i porozmawiać z innym człowiekiem, nawet przeciwnej płci. "Może tak, może nie'. Wydaje mi się, że znam go nieco lepiej niż ty, także wiem jakby postąpił. Chociażby z doświadczenia. Ja siebie nie widzę w związku, który by mnie w jakikolwiek nienaturalny dla mnie sposób ograniczał. To nie ma być klatka.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2015 o 3:19
@sla: Od razu zaznaczam, że ja nie staję po żadnej stronie, nie mam opinii. Jedni myślą tak, inni tak, a ja jeszcze inaczej pewnie. Bywa. Mam tylko pytanie co do tego zdania: "Czasem warto spotkać się i porozmawiać z innym człowiekiem, nawet przeciwnej płci." Pytanie brzmi: Od kiedy w kinie się rozmawia? :P Po prostu czepiam się logiki argumentu, nie samej opinii, zwłaszcza że jak rozumiem, wychodzenie z kolegami do kina to jedynie przykład, a przecież można z nimi wyjść w wiele innych miejsc, gdzie można rozmawiać, a dyskusja by pewnie była taka sama. Także nic do opinii jednej i drugiej nie mam.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2015 o 5:09
@sla: nie tylko warto się spotykać i rozmawiać, ale trzeba. Bycie samym jak palec nie jest zdrowe ani przyjemne. O ile mi wiadomo, człowiek to istota stadna :) I tak, to byłaby klatka. O bardo małym metrażu. @GuideOfLondon: Sam twierdzisz, że każdy facet spotykając kobietę automatycznie zaczyna oceniać ja pod kątem partnerki, więc pod tym też. I jest sens chodzenia z kolegą w różne miejsca zamiast z mężem, chociażby takie jak podała sla. Dla kolejnego przykładu, kupienie prezentu dla męża - warto zasięgnąć męskiej porady, szczególnie jeśli mają podobne gusta/zainteresowania. Bo pytanie męża przy każdej okazji (święta, urodziny, imieniny), co chciałby dostać, mija mi się z celem. I nie ma wtedy mowy o niespodziance.
Odpowiedz@czytanka, @sla: no tak, bo chodzenie z kolegą do kina,a pomoc w wyborze prezentu to to samo... czyli jakm mąż nie lubi komedii to trzeba mieć przyajciela, z którym się chodz na nie do kina, jak mąż nie lubi włoskiego jedzenia to trzeba mieć przyjacilea do chodzenia do włoskich knajp. Jakby Wasz mąż nie lubił rodzinnych spotkań to na rodzinną Wigilię też byście zabrały przyjaciela zamiast męża. Bzdurne gadanie. "Warto się spotykać i rozmawiać" - to z mężem nie rozmawiacie i z nim i z przyajacielem wyjść nie możecie. Tylko to musi być sam na sam z przyjacielem? "Bo pytanie męża przy każdej okazji (święta, urodziny, imieniny), co chciałby dostać, mija mi się z celem. I nie ma wtedy mowy o niespodziance." - inni ludzie lepiej wiedzą co Twój mąż chce dostać na urodziny? Nie wiesz jaki Twój mąż na gust, zainteresowania? Może jakbyś z nim częściej rozmiawiała niż z przyjaciółmi to byś go lepiej poznała. "I jest sens chodzenia z kolegą w różne miejsca zamiast z mężem" - współczuję Twojejmu mężowi. Siedzieć w domu, a żona sobie lata po kinach, zakupach, knajpach z innymi facetami bo wasze zainteresowania się nie pokrywają. Musi być dumny. To po co Ci mąż? Dla prokreacji, łóżkowych zabaw? Było zostać w związku partnerskim skoro jesteś taka wyzwolona. Z Waszych wypowiedzi wynika, że mężowie Was ograniczają. Sami ich sobie wybrałyście i macie jeszcze pretensje. Każdy Wasz argumnet jest do podparcia, ale widzę, że nawet jakbym wrzucił zdjęcie czarnego długopisu to byście mi wmiawiały przez kilkadziesiąt postów, że jest on czerwony. Dlaczego? Bo tak. Bo racja musi być po Waszej stronie i nikt nie może mieć innej. Ja wyrażam tu tylko swoje zdanie, każdy może mieć inne, ale nalezy to jakoś uzasadnić, a nie atakować każdego z innymi poglądami. Wychodzicie z założenia: "kto nie jest z nami, jest przeciwko nam".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2015 o 9:47
@GuideOfLondon: lol ale wywołałem shitstorm jedną frazą , czyli coś tam musi być nawet podświadomie :P Ja Cię w pełni popieram, natury nie oszukasz i jak widać po wypowiedziach Pań coś tam też dociera :P Nasze piekielne drogie Panie, GuideOfLondon ma rację jeśli facet nie jest zatwardziałym gejem to czuję do was miętę i tyle czasem aż, bo czymże innym jest miłe przebywanie z kimś A natura faceta jest taka że musi zdobywać, niektórzy chcą mieć od razu a niektórzy będą czekać lata, jeszcze innym jako taka szare tło będą podpierać fizyczni i psychicznie wybrankę itp. i się mogę założyć że każdy z nich by odpowiedział anonimowo "tak" na pytanie "Czy chcesz się ze mną przespać" ... A co do wychodzenia z innymi facetami, Rany ... jeśli nie czułbym zazdrości to znaczy że przestałoby mi zależeć na mojej wybrance, bo "Miłość" jest strasznie zaborczym uczuciem :P Coś jak z narkotykami im dłużej tym większe "dawki" bierzesz. Jeśli tak nie macie to albo wasz facet jest dobrym kłamcą albo ... serio żal mi was. Moja to czasem mi specjalnie szpilę wbija bo chce ja widzieć, coś jak ostra przyprawa w szarej codzienności życia. A reszty to mi się nawet komentować nie chce, raczej bym się zastanowił czy naprawdę chce z kimś przeżyć życie czy tylko jest mi tak wygodnie
Odpowiedz@GuideOfLondon: Na siłę próbujesz wszystko przeciągnąć na stronę: "mąż - istota niezbędna do oddychania i życia, żona powinna go po nogach całować i na krok nie odstępować" Uważasz, że jak podano jeden, dwa przykłady, to każda czynność w życiu się do tego też odniesie i masz rację absolutną. Żadna kobieta nie byłaby szczęśliwa, jeśli mogłaby rozmawiać jedynie z mężem i innymi kobietami. To nie jest państwo islamskie, pragnę przypomnieć. A jeśli Ci to nie odpowiada, to się przeprowadź. Wyobraź sobie, że nie mam obowiązku znać się na survivalu, ASG czy motoryzacji. Lepiej poprosić o radę i kupić coś porządnego, a nie bubel lub coś, co mąż już ma. Z takim podejściem nie dziwię się, że żony nie masz. @Isegrim6: Tobie też testosteron skacze, naprawdę. Żal mi kobiet, które z Tobą przebywają, jeżeli każdą traktujesz jak potencjalną zdobycz. A nad zazdrością też trzeba nauczyć się panować.
Odpowiedz@Isegrim6: Dokładnie. Mnie jeszcze intersuje jedna rzecz. Z prespektywu Waszego męża. Załóżmy, że wraca do domu i oznajmia, że Ty dziś siedzisz w domu albo masz cos sobie zorganizować, bo jego seksowna przyjaciólka z którą dobrze mu się rozmawia i mają dużo wspólnych zainteresowń zaprosiła go do kina i na kolacje, bo ją właśnie chłopak rzucił i musi się komuś wypłakać. Nawet pewnie by nie zdążył dokończyć zdania, a byś stała pod jej drzwiami, żeby wydrapać jej oczy. A on zapewne byłby skazany na tygodnie spania na kanapie. Natury nie oszukacie i nie wierze w odpowiedź, że to dla Was nie byłby problem. Bo jeżeli faktycznie to nie byłby problem to znaczy, że Wam nie zależy i robicie krzywdę sobie lub komuś trwaniem w tym związku. Ponad 60 000 rozwodów rocznie nie bierze się z powietrza (dane na podstawie http://www.csopoid.pl/statystyka_rozwodow.html żeby nie było, że ktoś znowu mi zarzuci, że wymyslam jakieś statystyki). Pomyślcie Drogie Panie, że ta swoboda może działać w dwie strony.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2015 o 11:37
@GuideOfLondon: W przypadku Twojego przypuszczalnego małżeństwa (chroń Boże tę naiwną) rozwód byłby z Twojej winy lub po prostu by cię udusiła. Twoje musi być zawsze na wierzchu. Pan i władca się znalazł. Nie wróżę Ci szybkiego ożenku z takim podejściem i zazdrością. Ok, kończę dokarmianie trola :D
Odpowiedz@czytanka: Ależ czytaj z uwagą "odczuwanie","okazywanie" i "aktywne" prezentowanie zazdrości to dla mnie zupełnie trzy odrębne stopnie, jeśli ty tego nie masz i od razu wrzucasz to do jednego worka ... to przykro mi. I chyba raczej kobiety nie narzekają na moje towarzystwo :) I tak jak wspomniałem "odczuwam" szaloną zazdrość na okazywane zainteresowanie mojej partnerki do każdego samca I "okazuję" ja czasem jak przegnie :) ale ona o tym doskonale wie I nigdy jej nie zabroniłem kontaktu,czyli brak "aktywnych" działań, bo ją szanuję i traktuję jak partnera w biznesie zwanym życie. Tak samo siebie szanuję i nie zniżę się do dziecinnych zachowań Tym niemniej "dziękuję" ci za zaszufladkowanie mnie w jednej kategorii na podstawie jednej frazy, w takim razie czym TY się różnisz ode mnie?
Odpowiedz@Isegrim6: dokładnie. Czytanka ma jakiś poważny problem. Ocenia ludzi po kilku postach, wmawia im jakieś słowa, których nigdy nie napisali. Rozmowa z Tobą na zywo musiałaby być strasznie toporna. Nie uznajesz argumentów innych, szybki ludzi katalogujesz na podstawie kilku wypowiedzi. Mam ogromny szcacunek do kobiet, szkoda, że takiego nie masz do mężczyzn. Wmawiasz mi , że byłbym złym męzem, zyczysz rozwodu ,współczujesz przyszłej żonie i to wszystko na podatwie kilku wypowiedzi. Straszne. Jeżeli miałby spotkać taką kobietę jak Ty, to faktycznie nie zycze sobie żybkiego ożenku. Zbyt szanuję siebie.
Odpowiedz@Isegrim6: Dobra, zwracam honor w przypadku okazywania zazdrości. Czym innym jest taki podział (racjonalny swoją drogą), a podejście pewnego trolla, według którego jakiekolwiek wyjście z przedstawicielem płci męskiej jest zakazane i finito, nie ma dyskusji.
Odpowiedz@czytanka: I jeszcze Post Scriptum Bo dla mnie każde dziewczę :P jest potencjalną zdobyczą :) nie ukrywam że czuję się drapieżnikiem i nie mam ochoty robić z siebie modnego obecnie bezpłciowca (mierzwi mnie ta modna hipokryzja), po prostu akceptuję to co mi natura dała. Natomiast jest różnica w moim opanowaniu oraz jak masz wygłodniałego drapieżnika czy sytego :P i tu pole do popisu mojej partnerki (przy czym sytość to ogólne określenie wielowymiarowego stanu)
Odpowiedz@czytanka: jestem trolle, bo nie potrafisz sensownie odpowiedzieć na każdy mój argument tylko robisz mi jakies osobiste wycieczki lub wręcz mnie obrażasz. Faktycznie kobieta z klasą jesteś.
Odpowiedz@czytanka: wiesz ja GuideOfLondon rozumiem, jakby mi kobieta powiedziała że idzie z kolega do kina to by mnie chyba szlag trafił :) Pomijając nawet te aspekty o którym pisałem, to dla mie jest jasne że coś jest nie tak, bo: a) woli towarzystwo innego faceta ode mnie (czas) b) nie próbuje zadać sobie wysiłku by mnie do czegoś zachęcić/przekonać (czyli już nie jestem na tyle ważny by o mnie "powalczyć) Generalnie, w jej oczach spadłem w rankingu poniżej tego kolegi :) W poprzednich wypowiedziach też mnie zdziwiło to pójście na "łatwiznę" bo ty nie lubisz/nie interesujesz się czymś to ja sobie znajdę ersatz (kolegę) bo on mnie zrozumie, come on tego totalnie to ja nie rozumiem - jeśli mi na kimś zależy to tak przedstawię swoje zainteresowania by kogoś w to "wkręcić" na złapanie bakcyla, czy tylko ja tam mam że planuję przyszłość długookresowo w strategicznych punktach? - jeśli powyższe nie skutkuje to się włącza tolerancja i nadal uczestnictwo bo w ramach tego zyskuję wspólne spędzanie czasu z kimś na kim mi zależy, a to bezcenne, nie? Heh aczkolwiek jak czytam komentarze to mam wątpliwości :P tym niemniej swojego zdania nie zmienię, bo jest skuteczne.
Odpowiedz@Isegrim6: widzisz, a dla czytanki to normalne, że do każdej rzeczy musi być inny kolega. Nawet trudno to skomentować...
Odpowiedz@Isegrim6: Nie zawsze złapiesz bakcyla, mimo najszczerszych chęci. Dlatego wiele pań pozwala bawić się partnerom w bieganie z bronią, wędkarstwo, grzybobranie czy grzebanie w samochodzie bez ich udziału. Mnie na przykład, to nie bawi ani trochę i nawet tolerancja osiąga swoje granice. Pogadać z facetem o tym, jak mu minął czas na hobby - pewnie, okażę wielkie zaciekawienie i wejdę w dialog, bo on dobrze się bawi, więc mnie to cieszy. Nawet jak to nie moja bajka. Z kolei on też nie musi aktywnie uczestniczyć w moich pasjach, jeśli uznał, że to nie jego klimaty. To, że kogoś się kocha nie oznacza chodzenie za nim krok w krok i dzielenie wszystkich zainteresowań. Ale jeśli Twoja dama "wkręciła się" w Twoją pasję, to dobrze :) Kolega/przyjaciel przy zakupie byłby mi niezbędny, bo temat nie jest ogarnięty przeze mnie ze strony technicznej/praktycznej, a prezent ma być udany. Jasne, że nie poprosi się pierwszego znajomego o pomoc, a "ocykanego" w temacie. Co do wychodzenia z innym facetem do kina, to wiadomo, że istnieją ku temu powody, np. gatunek/temat filmu nie leży partnerowi, tak jak pisałam wyżej. I zmuszać nie zamierzam, co ma się przez 2 godziny nudzić i potem jęczeć. A tak po prawdzie, to głupio mi do kina chodzić w pojedynkę, w takim wypadku trzeba znaleźć towarzystwo :) Jak żadnej koleżanki się nie namówi, trzeba popytać wśród kolegów. I przecież nie pójdę z kolegą w tajemnicy, będzie o wszystkim wiedział: gdzie, kiedy i dlaczego. No i tu jest kwestia zaufania, która działa w obie strony. Jeśli na np. strzelanki chodzi również kobieta, też muszę wykazać się na tym polu. I rozumiem Twoje argumenty, Isegrim6.
Odpowiedz@GuideOfLondon: a komentuję :P to teraz tekstem niskich lotów (dla wrażliwych nie czytać :P) To dobrze, że chociaż każdy z nich jest od jednej rzeczy, przynajmniej ten od łóżka może spać spokojnie :P
Odpowiedz@Zmora: Rozmawia się przed, w trakcie reklam i po :). @GuideOfLondon: Dlaczego sam na sam? Bo nie lubię przebywać w większym gronie. Nie, mąż w mnie nie ogranicza - dlatego, że nie zachowuje się zgodnie z Twoją logiką.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2015 o 13:31
@czytanka: Powiem tak, na przykładach które podałaś to większość jest takimi by sobie "odpocząć" od baby i jej ględzenia (mechanika, paintball,grzybki i wędkarstwo - czyste stereotypy) W takim razie pytanie czy w każdym z tych zajęć facet DEKLARUJE że potrzebuje koleżankę do pomocy, bo inaczej się będzie wstydził uprawiać swoje zainteresowanie? Czy teraz rozumiesz porównanie? Dla mnie kochanie też nie oznacza łażenie krok w krok, ale jeśli coś jest ważne dla drugiej strony to i ja staram się na tyle poszerzyć wiedzę by sobie swobodnie porozmawiać w danym temacie Kino ewidentnie jest takim tematem a ponadto jeśli partnerka potrzebuje kogoś by odpowiednio przeżyć/spędzić ten czas to moim zadaniem jest spełnić ten warunek Np. Ostatnio miałem wyjście do teatru, bo chciała sobie właśnie po przeżywać :) sztuka jak sztuka, ale później otwarłem wino i przy lampce mogliśmy porozmawiać na spokojnie o tym co było na scenie i taka chwila jest bezcenna, bo niestety czas na wspólne jego spędzanie jest mocno ograniczony PS żeby nie było ma swoje babskie wieczory z przyjaciółkami i nie wnikam co tam się dzieje :P ale od potrzeby męskiego ramienia to wara :>
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2015 o 13:35
@Isegrim6: Całkowicie się z Tobą zgadzam. Lepiej tego już bardziej nie nie można zobrazować i łapatologicznie wytłumaczyć. Ale skoro kilkadziesiąt postów nie potrafiło im tego wytłumaczyć to wątpie, że coś się zmieni.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Wyjaśnij mi jedno - dlaczego chcesz cokolwiek tłumaczyć? Masz określone poglądy, niektóre zachowania są dla ciebie niedopuszczalne - ok, zaakceptowałam i zrozumiałam. Jednak nie wiesz, jak do tematu podchodzą inni, nawet mężczyźni, nie siedzisz w ich głowie.
Odpowiedz@sla: Nie to, że go bronię ale określmy od czego to się zaczęło? Od mojego stwierdzenia że kolega wpadł w friendzone :) a to dlatego że według mojej tezy jakby na to nie patrzeć w stosunku do płci przeciwnej facet nic nie robi bezinteresownie (GuideOfLondon poparł ta tezę) Wychodząc z tego założenia jeśli drugi facet pozwala swojej partnerce na występowanie zastępstwa w postaci innego "męskiego ramienia" można to tylko określić najłagodniej jako testowanie swojego szczęścia Co do reszty to mam wrażenie że jednak zdaję sobie znacznie lepiej sprawę co siedzi w głowie mężczyzny, któremu zależy :) ale no cóż są doskonali kłamcy inaczej poker by nie istniał W każdym razie życzę powodzenia, Podsumowując chyba można już zakończyć tą dyskusję strony się odpowiednio okopały na swoich pozycjach ;) Ja tam jestem szczęśliwy, partnerka też nie narzeka a reszta mnie obchodzi jak zeszłoroczny śnieg
Odpowiedz@sla: Ale po to mamy wolność słowa, żeby każdy mógł się wypwiedzieć. Przecież ja kilka razy napisałęm, że wyrażam swoją opinię i jak ktoś ma inną to niech się wypowie. To tylko internet. Aż tu nagle wpadła pewna uzytkowniczka, stwierdziła, że moje są złe, a poprawne są tylko jej, zrobiła mi kilka wycieczek osobistych, oceniła mnie na podstawie kilku wypowiedzi. Muszę przyznać, że kilka razy specjalnie próbowałem ją podpuścić swoimi wypwiedziami co tylko potęgowoło irracjonalność kontrargumentów. Oczywiście, że nie siedzę w głowie mężczyzn, ale tym bardziej nie siedzi w ich głowach ktoś, kto nim nigdy nie był. Oczywiście mógłbym skończyć dyskusję wcześniej, ale dziwna agresja do mojej osoby spowodowała, że postanowiłem jeszcze trochę pociągnąć ten kabaret.
OdpowiedzTo wyobrazcie sobie sytuacje, moj kolega poszedl na wesele ze swoja kuzynka. Kuzynka ma dwu-czlonowe nazwisko, z czego pierwsze ma takie same jak znajomy. Goscie, jak zobaczyli wpis w ksiedze gosci kowalski i nowak-kowalska, zaczeli wypytywac czemu nie byli proszeni na slub :)
Odpowiedz@GuideOfLondon: Wybacz jednak najwięcej "agresji" a może raczej "obrazy że ktoś ma inne zdanie" jest w twoich wypowiedziach i to głównie za to jesteś minusowany. Ja jestem facetem i zgadzam się tu z paniami. Związek nie oznacza chorobliwej zazdrości ale szacunek i dozę zaufania do siebie nawzajem. Jasne że nie chciał bym ani ja ani moja żona, aby któreś z nas nagminnie wychodziło z kimś innym czy to na piwo, ploty czy imprezę. Jednak ufamy sobie na tyle, że nie widzimy problemu by czasem wyskoczyć gdzieś oddzielnie. Na przykład w sytuacji gdy nie mamy z kim zostawić córeczki, a drugiej stronie bardzo zależy na jakimś spotkaniu. Co do przyjaźni z płcią przeciwną @Isegrim6 to przez jakieś 8 lat od 18 roku życia śpiewałem w chórze (dobra możecie zaczynać lincz :) ). W grupie było około 23 dziewczyn i 1 chłopak w zbliżonym wieku do mojego, plus około 8 osób sporo starszych (około 15 lat). Czy podrywałem dziewczyny? Tak. Czy wszystkie z którymi się przyjaźniłem? Nie. I nie chodzi o to że znały się nawzajem, po porostu po jakimś czasie ludzie poznali się na tyle, że wiedzieli że mimo sympatii nic trwałego z tego nie będzie. Po prostu nie zawsze pojawia się ta "namiętność" która jest pierwszą fazą miłości. Po niej powinno pojawić się "zaangażowanie" oraz "przywiązanie". Jeżeli w znajomości pojawią się tylko dwa ostatnie elementy ale bez tego pierwszego (który trwa koło dwa lata jeśli dobrze kojarzę) taki związek już raczej pozostanie tylko na stopie koleżeńskiej. Co do twojej wypowiedzi odnoście: "to czuję do was miętę i tyle czasem aż, bo czymże innym jest miłe przebywanie z kimś". Czyli mam rozumieć, że przebywając z kumplami na piwie "czujesz do nich mięte" bo przecież przebywasz z nimi mile spędzając czas? Z chwilą kiedy przestajesz traktować jakąś dziewczynę jako potencjalną partnerkę bo "za dobrze się znacie" czy próbowaliście i jednak nie wyszło ale na spokojnie wtedy taka osoba pozostaje ci bliska ale bardziej jak rodzeństwo. Czy nie jest to właśnie przyjaźń? I żeby nie było że jestem gołosłowny. Z moją żoną poznała mnie moja była i gdy ma jakiś problem, a żona nie jest w stanie się z nią spotkać (są przyjaciółkami). Druga połówka sama mnie do niej wysyła żebyśmy pogadali bo może jej coś doradzę.
Odpowiedz@Eander: Wreszcie jakiś mężczyzna tłumaczy facetom to, co ja i sla próbujemy zrobić od wczoraj i pokazuje, że da się tak zrobić. Dziękuję Ci bardzo, Eander!
Odpowiedz@Eander: "Co do twojej wypowiedzi odnoście: "to czuję do was miętę i tyle czasem aż, bo czymże innym jest miłe przebywanie z kimś". Czyli mam rozumieć, że przebywając z kumplami na piwie "czujesz do nich mięte" bo przecież przebywasz z nimi mile spędzając czas?" - to przecież logiczne, że od początku jest tu dyskusja o związkach heteroseksualnych. A Ty czujesz, że dałeś taki przykład? Poza tym jakbyś dokładnie przeczytał o czym pisałem to byś zrozumiał, że to co mi zarzucasz jest dosłownie przeciwieństwem tego co wyraziłem. Zarzucasz mi agresję i chorobliwą zazdrość, gdzie ja wielokrotnie pisałem, że podchodzę o tej dyskusji na luzie i z przymrużeniem oka, a w związku liczy się dla mnie szacunek drugiej osoby. Radziłbym poćwiczyć czytanie ze zrozumieniem (według badań Polacy są poniżej średniej wśród krajów OECD).
Odpowiedz@Eander: Co do minusowania to stwierdziłem, że to to totalna głupota. Ja nie daję minusów ani plusów. Swoje zdanie wyrażam poprzez komentarz. Ale niektórzy tak nie potrafią. Może mało czytają i słownictwo mają ubogie, naprawdę nie wiem. Ja tu nie piszę dla plusów czy minusów. Wyrażam swoje zdanie po prostu.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Nie każdy ma czas odpisać szczególnie przy dłuższych wypowiedziach i dla nich jest ta opcja aby wyrazić swoje poparcie bądź sprzeciw z treścią. Co do kwestii związków moje porównanie miało ci uświadomić że jako osoba heteroseksualna nie traktujesz mężczyzn jako potencjalnych partnerów a jej dalsza część pokazać że w niektórych przypadkach również osoby płci przeciwnej przestają być potencjalnym partnerem mimo zbieżności charakterów czy zainteresowań. W takiej sytuacji znajomość heteroseksualna może pozostać na stopie koleżeńskiej. Z góry zaznaczam, że nie oznacza to iż taka relacja (z którejkolwiek ze stron) nie może ulec zmianie na skutek jakiegoś zewnętrznego bodźca jednak tu wchodzimy w kwestie zaufania do partnera, że w przypadku zauważenia oznak iż relacje zmieniają swój charakter przerwie taki związek. Co do "agresji" czytając twoje wypowiedzi odnosi się wrażenie że denerwuje cię niezrozumienie przez pozostałych rozmówców (i jak widać nie jest to tylko moje wrażenie), a problemem jest to że opisujesz typowe zachowania osób w krótszych związkach. Na początku jest tak, że nie widzisz możliwości by inny facet kręcił się koło twojej kobiety ale z czasem to się zmienia. Jasne nie pozwolisz komuś ją podrywać ale nabierasz do drugiej strony większego zaufania i przestajesz być tak zaborczy. Wydaje mi się że to właśnie próbują ci przekazać @czytanka, @sla i ja.
Odpowiedz@Eander: i własnie w tym jest cały problem. Ja oczekuję zrozumienia co mam do przekazania (staram się pisać naprawdę prosto), a Wy oczekujecie, że zmienię zdanie i zacznę myśleć jak Wy. Tak jak już wczęśniej pisałem przyjmujecie zasadę "kto nie jest z nami, jest przeciwko nam". Takie to płytkie trochę...
Odpowiedz@Eander: W sumie dyskusję zakończyłem jak pisałem wszyscy się okopali i tyle, co do wyjścia na piwo nie chodzę z kumplami :) zdziwko? I co to ma do mojej tezy dotyczącej płci przeciwnej? Wytykasz coś takiego GuideOfLondon więc wypadałoby być bezbłędnym. Co do reszty pisz co chcesz, to kolejny internetowy shitstorm i tyle. Wyraziłem swoje zdanie, co do uwag nie nie jestem szczylem mam swoje lata i swoje doświadczenia. Sam przyznałeś że podrywałeś koleżanki czyli co w mojej tezie jest nie tak? Może ją przypomnę z ostatniego postu: "a to dlatego że według mojej tezy jakby na to nie patrzeć w stosunku do płci przeciwnej facet nic nie robi bezinteresownie" No i co podrywałeś je tak bezinteresownie? Wątpię raczej na zasadzie "koguta" (uda się nie uda ale przelecieć się warto :P) No a co do faz miłości to już pojechałeś, to jest akurat cechą osobniczą wynikającą z predyspozycji i doświadczenia :) u mnie zdecydowanie namiętność nie byłą pierwsza NA zakończenie padły tu konkretne przypadki wyjść w konkretnych sytuacjach, więc porównując jeśli faktycznie nie masz z tym problemu by zamiast żony wziąć koleżankę do kina bo samemu głupio a ona niech siedzi z dzieckiem bo akurat np. nie lubi filmów fantastycznych... No nie wiem dla mnie to wygląda abstrakcyjnie, osobiście wolę brać udział w życiu dziecka i partnerki nawet za cenę nieobejrzenia w kinie filmu (są inne sposoby) Natomiast nie widzę problemu w samych wyjściach, jak już pisałem miłość to nie chodzenie krok w krok ale jednym z jego aspektów jest chęć współdzielenia spędzanego czasu i dla mnie jest to oczywiste że chcę to zmaksymalizować PS A i mój związek jest wieloletni :) tak na marginesie
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2015 o 21:50
@Isegrim6: "nie chodzę z kumplami :) zdziwko?" - a to niby czemu mam się dziwić? Mi ostatnio też czasu na to nie starcza (uroki rodzicielstwa :) )zwróć tylko uwagę że fraza "wyjście z kumplami na piwo" oznaczająca tu spotkanie towarzyskie i tyle, a porównanie do spotkania z osobami tej samej płci miało na celu pokazanie charakteru relacji, oraz tego że takiego samego charakter nabierają relacje z osobą płci przeciwnej jeżeli nie pojawi się "namiętność". I tu przechodzimy do drugiej kwestii czy nie zdziwiło cię, że nazwy faz pisałem w nawiasach? "namiętność" - pociąg seksualny oraz stan nazywany zauroczeniem w którym nie widzi się wad partnera bądź wydają się one nieistotne, odwzajemniona prowadzi do wprowadzania do związku coraz większej dawki "zaangażowania", "zaangażowanie" - często nazywane intymnością, po osiągnięciu określonego poziomu z czasem również zaczyna opadać, zwiększające się dawki "zaangażowania" prowadzą do pojawienia się "przywiązania" "przywiązanie" - wspólne cele, wartości, akceptacja wzajemnych wad. Fazy oznaczają tu jedynie co po czym się pojawia (pojawienie się kolejnej fazy nie oznacza zakończenia poprzedniej) i jak najbardziej ich długość i intensywność zależy od indywidualnych predyspozycji danej pary. "No i co podrywałeś je tak bezinteresownie? ..." - jasne że na zasadzie "koguta" i o to mi właśnie chodzi. Z chwilą kiedy się nie udało, mimo że spróbowaliśmy, przestaliśmy na siebie patrzeć jak na potencjalnych partnerów nadal wychodziliśmy do kina bo lubiliśmy podobne filmy, nadal często gadaliśmy (pomagałem jej nawet podrywać mojego kumpla bo nie wiedziała jak zacząć znajomość :) ), ale nigdy nie pojawiła się ta "chemia". Tak dziewczyna fajna, ładna tylko jednak nie mój typ, coś jak siostra. "jeśli faktycznie nie masz z tym problemu by zamiast żony wziąć koleżankę do kina bo samemu głupio a ona niech siedzi z dzieckiem bo akurat np. nie lubi filmów fantastycznych..." - tylko że to ona sama mnie z nią wyśle "A weź że sobie idź z Kaśką, a nie mnie będziesz ciągał ;), a jak będziesz wracał to kup wino to odpracujesz :)". Chodzi mi o to że wszystko jest zależne od wielu czynników. Jasne że nie poszedł bym gdybym wiedział, że może to ją zranić czy może poczuć się zazdrosna. Takie wyjście też nie są czymś regularnym ot pojedyncze przypadki i tak to żona zawsze pierwsza usłyszy zaproszenie ale jak sam zauważyłeś nie oznacza to że zawsze musimy robić wszystko razem. PS. Czasem każdy musi odpocząć od dziecka. Już kilka razy oddawaliśmy młodą do dziadków, żeby wyskoczyć gdzieś samemu bądź ... w spokoju posprzątać szafy :).
Odpowiedz@Eander: Nie czy zauważyłeś, ale po akapicie w którym opisujesz fazy, sam sobie zaprzeczasz, bo niby "namiętność" szybko padła (tak jak ją określasz) a zaraz piszesz masz kontakt (wspólne wypady) czyli "przywiązanie" cytując: "... wspólne cele, wartości, akceptacja wzajemnych wad" bo nadal z koleżanką chodzisz do kina czy gdzie tam ponieważ dokładnie wszystkie te trzy rzeczy występują - więc jak to jest z tymi fazami? Gdzie się podziało "zaangażowanie"? Można sobie jakieś pominąć? Przypomnę tylko nie zawsze występuje tzw miłość od pierwszego wejrzenia która pasuje do tej twojej "namiętności" Przypominam, że teza dotyczyła płci przeciwnej, chyba wyraziłem to dosyć klarownie, co najwyżej się zgodzę że dla tej samej w przypadku homoseksualistów :P I na koniec nie wszystko sprowadzam do mianownika = łóżko. Ja bym się raczej zastanawiał że jeśli partnerka nie spełnia moich oczekiwań (i nawet nie ma zamiaru ich spełniać) to po kiego grzyba z nią jestem. Co do PSa :) To tylko potwierdza moją "druga" tezę że jak się jest w związku na poważnie to się chce zmaksymalizować czas spędzany z sobą, bo przecież nigdzie nie piszesz, że dziecko do dziadków żona z kolega na imprezę potańczyć bo np ty nie lubisz a ty w z koleżanką na piwo czy do kina - czujesz różnice? Sam piszesz razem coś robić (w sumie nieważne co moglibyście nawet kleić modele nie wnikam) istotą jest wspólnie dzielić czas i od n-postów zwracam na to uwagę, gdzie nasze "wyzwolone" panie się buntują :P W sumie przestaje mnie dziwić tyle pisania o toksycznych związkach itp :P jak się nie dba o to co się ma to korozja się pojawia
Odpowiedz@Isegrim6: "Nie czy zauważyłeś, ale po akapicie w którym opisujesz fazy, sam sobie zaprzeczasz ..." - właśnie o to chodzi że nie zaprzeczam, zaczęliśmy się spotykać bo i ona i ja nikogo nie mieliśmy, dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie czemu nie spróbować? Tylko że relacja która powstała między nami nigdy nie rozwinęła się do "miłości", głupie pocałunki czy trzymanie się za ręce wydawały się nam wręcz wymuszone, bo skoro jesteśmy razem to przecież powinniśmy. W tej chwili obydwoje się z tego cieszymy bo widzimy że nigdy do siebie nie pasowaliśmy tak mamy podobne zainteresowania ale do życia ze sobą potrzeba czegoś więcej. Nieprawdą jest również że fazy o których mówię odnoszą się tylko do związków typu "miłość od pierwszego wejrzenia". Rodzaj (czy też dynamikę) związku określa czas oraz tępo narastania poszczególnych faz. We wspomnianym wyżej przypadku, dwie pierwsze fazy najczęściej występują w bardzo krótkim okresie po sobie i bardzo szybko narastają. W innych przypadkach mogą one trwać nawet kilka lat więc twój zarzut jest trochę bezzasadny. Oprócz tego jest to jedynie model (uproszczenie) dużo bardziej złożonego procesu aby łatwiej było go zrozumieć, dlatego zawsze będzie on nie do końca dokładny. "Przypominam, że teza dotyczyła płci przeciwnej" - a ja przypominam że chodzi mi o pokazanie że istnieją relacje międzyludzkie nie opierające się na związku uczuciowym zwanym miłością. Jeżeli porównanie do przyjaciół tej samej płci tak ci przeszkadza, to innym tego przykładem jest rodzeństwo. Pomimo że to osoby różnej płci nie traktują się jak potencjalni partnerzy (tak na marginesie tyczy się to też często osób niespokrewnionych ale razem się wychowujących). Czy możesz mi powiedzieć w którym miejscu "wszystko sprowadzam do mianownika = łóżko"? Bo może po prostu coś niejasno wytłumaczyłem i źle mnie zrozumiałeś. "To tylko potwierdza moją "druga" tezę..." a gdzie ktoś sugeruje że jest inaczej? Jak dla mnie cała dyskusja tyczy się istnienia relacji nie dążącej do głębszego związku, a pozostania na stopie przyjaźni, nie zaś czy należy pielęgnować swój związek i stawiać go na pierwszym miejscu. Jak dla mnie przytoczone przez panie przykłady mają mieć charakter epizodyczny (raz na jakiś czas) i nie mają nigdy zabierać wspólnego czasu partnerom, oraz nie tyczą się każdej osoby a jedynie pojedynczych przypadków.
OdpowiedzNie pojmuję tak mocnego minusowania GuideOfLondon. Nie ze wszystkim co napisał się zgadzam, ale generalnie ma rację - kobieta nigdy nie wie o czym tak naprawdę facet marzy. Zauważcie, GuideOfLondon krytykowały wyłącznie kobiety, bo faceci dobrze wiedzą co on miał na myśli. Kobiety, a zwłaszcza młode dziewczyny są święcie przekonane że istnieje przyjaźń między kobietą a mężczyzną, bo one mają przyjaciela, umawiają się co drugi dzień i wszędzie z nim chodzą, i są "tylko przyjaciółmi". Mógłbym napisać "a róbcie sobie co chcecie", ale po prostu mi szkoda facetów, którzy po cichu w głębi serca marzą o kobiecie, a ta w ogóle tego nie zauważa. Czym innym jest paczka znajomych, a czym innym regularne widywanie się z samotnym facetem bez jakichkolwiek planów wobec niego. Ten demotywator ujmuje to w jednym zdaniu: http://img1.demotywatoryfb.pl//uploads/201206/1341060648_5rj6dc_600.jpg
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 listopada 2015 o 0:54
@mooz: Zgadzam sie. Dodam tylko, ze"przyjaciol" mezczyzn miewaja tylko ladne dziewczyny.
OdpowiedzA Ty kiedy znajdziesz kogoś? A kiedy ślub? Kiedy zrobicie sobie dziecko? A kiedy kolejne dziecko? - to są moim zdaniem pytania naruszające sferę osobistą każdego człowieka i osoba, która je zadaje, jest po prostu wścibska, bez kultury i bardzo źle wychowana. Mam partnera, powoli planujemy ślub, dzieci jeszcze nie, na wszystko przyjdzie czas i moja bliższa rodzina jakoś jest w stanie to zrozumieć. Kiedyś ktoś z dalszej rodziny też mi powiedział, że "najwyższy czas na dziecko" na co otrzymał stosowną odpowiedź w stosownym do sytuacji tonie i strzelił focha. Jakoś wcale mi nie przykro, warto narazić się na focha jeśli dzięki temu chociaż kilka osób oduczę zaglądania komuś do łóżka. A tak poza tym kompletnie nie rozumiem parcia na to, żeby kobieta brała pierwszego lepszego faceta, byleby dał się zaciągnąć przed ołtarz. Ja byłam uczona, że lepiej już nie mieć żadnego niż byle jakiego. I tą wiedzę przekazały mi kobiety, które wcale starymi pannami nie zostały ;)
Odpowiedz@paski: W 100% się z Tobą zgadzam. To, że czyjeś 'koleżanki z rocznika' są mężate, dzieciate (a niektóre to już się pewnie rozwieść zdążyły :P) nie powinno nikogo obchodzić, a już tym bardziej stanowić podstaw do podłych docinków wobec świadomej decyzji autorki. A co najzabawniejsze w tym wszystkim, jeśli udzielisz 'błędnej' odpowiedzi ciotuni czy tam babci, to od razu jest foch śmiertelny, nieskończony i przekraczający granice wszechświata, jaka to Ty jesteś niewychowana i bezczelna.
OdpowiedzTia, najlepiej wszyscy powychodźmy za mąż za byle kogo byle gdzie, byle jak, naróbmy sobie tłum dzieci a potem słuchajmy jacy to my nie odpowiedzialni jesteśmy itp. itd. A tak poważnie, nikomu do tego kiedy kto i z kim się chajtnie. Jest to sprawa osobista i guzik reszcie do tego.
OdpowiedzWciskanie na siłę chłopaka/dziewczyny irytuje mnie bardziej niż roszczeniowe staruszki w autobusach. Nie ma nikogo to nie ma, jak trafi się ktoś dobry to będzie mieć. Tak samo wkurvvia mnie, gdy ludzie reagują świętym oburzeniem, że nie widziałam jakiegoś filmu, wg. nich z klasyki. Naprawdę dajmy ludziom mieć swoje zdanie, świat będzie piękniejszy ;)
OdpowiedzJa nie wiem, co z tym parciem na ślub. Połowa znanych mi ludzi, która ślub wzięła po dwudziestce z wielkiej miłości i "to już najwyższy czas" już jest po rozwodach. Ja mam 32 lata, żyję w związku (czyli prawnie jestem konkubiną) od lat pięciu i ślub wezmę, kiedy mi przyjdzie ochota albo wcale, bo znaczenie ma dla mnie uczucie, a nie podpisy i deklaracje. Ileż to ja się nasłucham, że mój partner sobie użyje i mnie zostawi, bo przecież wszystko ma już przed ślubem to po co ma go brać? Że mu piorę, gotuję i sprzątam za darmo (gotujemy, sprzątamy i pierzemy na spółkę, a ślubu nie uważam za zadośćuczynienie za codzienne obowiązki). Wydaje mi się, że takie myślenie pokutuje w starszych pokoleniach, gdzie jak ślub to po grób - pije, bije, nie dogadują się, wiecznie kłócą - nieważne, bo ślub był, to na zawsze. Nie te czasy, na szczęście. I kota też mam.
Odpowiedzdobrze dziala tez do starszawej ciotki na pytanie- 'a kiedy slub?' odp- 'a kiedy pogrzeb?' ;) ale opcje z rozwodami alimentami i inne tez fajne, dzieki za pomysly ;)
Odpowiedzejjj nie mozna dodac do ulubionych, bu. :(
Odpowiedzbrawo! i najwyzzsza pora zerwac kontakty z taika rodzina, kto ci w ogole kaze uczestniczyc w rodzinnych spotkaniach? wesela? przeciez to kosztuje - dziekuje nie mam czasu lub stac mnie i koniec...
OdpowiedzCzasem prawie żałuję, że moje kontakty z dalszą rodziną są mocno ograniczone (jak przeciętny polski wyborca, hehe). Na pytanie o żonę - z szelmowskim uśmiechem zacząłbym opowiadać o swoim chłopaku :P
OdpowiedzNa szczęście z zasady nie uczęszczam na wesela/chrzciny/komunie itp. I na szczęście Ryan nie mówi ani słowa po polsku, bo by się biedak nasłuchał i mocno zdziwił :D
OdpowiedzTeż nie lubię dzieci i jestem introwertyczką. Wiem co czujesz, bo przechodzę przez to samo, ludziom jakoś nie potrafi się wbić do głowy, że nawet kobieta może nie lubić dzieci. Oburzają się nie wiadomo o co, tak samo z tą drugą połówką której trzeba się non stop tłumaczyć, mówić gdzie się chodzi co się robi i z kim. Do tego zazdrość, kłótnie i inne duperele... eee to nie dla mnie :) Pozdrawiam
Odpowiedz