Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem zdania, że klatka schodowa nie jest wystawą wózków dziecięcych, butów tudzież…

Jestem zdania, że klatka schodowa nie jest wystawą wózków dziecięcych, butów tudzież innych "przydasię".
To naprawdę żałośnie wygląda i denerwuje innych lokatorów.
Historia ta jest dosyć świeża, zdarzyła się bodajże trzy tygodnie temu.

Mieszkam w bloku, lokal na parterze zajmują państwo X, wraz z synem i synową siedzącymi na ich garnuszku. Pewien punkt regulaminu w oparciu o przepisy p-poż stanowi m.in, że wózków nie wolno trzymać na klatce schodowej, korytarzach piwnicznych. Synowa (typowa cizia z tipsami i blond czupryną) chyba nie potrafiła czytać ze zrozumieniem, gdyż regularnie stawiała ten czterokołowy pojazd z rączką pod drzwiami piwnicy, skutecznie uniemożliwiając dostęp do tejże. Z racji tego, że idealnie widziała przez judasza co dzieje się na klatce schodowej – osoba przestawiająca zawalidrogę by dostać się do piwnicy – miała robioną awanturę. Teksty o "parchatych brudnych łapach dotykających jej własność" były na porządku dziennym, a informacje, że w piwnicy jest pomieszczenie zwane wózkownią, nie działały.

Pewnej nocy wehikuł powodujący tyle krzyków zniknął. Odnaleziono go dwa dni później, w altanie śmietnikowej na drugim krańcu osiedla. Został wysmarowany czymś śmierdzącym i nadawał się do użytku dopiero po gruntownym wyczyszczeniu. Nie wiem, kto wpadł na ten pomysł, jednak po tej akcji znaleziono dla wózeczka odpowiedniejsze miejsce, niż "miejsce parkingowe" pod drzwiami piwnicy.

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ZaglobaOnufry
11 25

Ktos wkurzony do bialej goraczki bezczelnosciami najwazniejszej na swiecie roszczeniowej mamy wreszcie uskutecznil tylko samoobrone, bo na nic innego nie reagowala chyba.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
21 23

@ZaglobaOnufry: Informowano panienkę wielokrotnie,że istnieje coś takiego jak wózkownia. Nie reagowała, jak by kto rzucał grochem w ścianę - więc któryś z sąsiadów dostał nerwa i wywiózł zawalidrogę do śmietnika.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

Dziwię się tylko,że bezmózg nie zrobił rabanu na cały blok i nie wezwał policji

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@Day_Becomes_Night: krzyk był a jakże..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 21

O ile korytarz jest szeroki i nikomu to nie utrudnia życia, niczego nie zastawia - rozumiem chwilowe pozostawienie tam wózka dziecięcego. Ale buciory albo worki ze śmieciami? Br...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 listopada 2015 o 20:50

avatar Grejfrutowa
6 10

@dmd: mnie nic nie przeszkadza, o ile mogę przejść, a buty i śmieci nie czapią

Odpowiedz
avatar Draco
10 14

@dmd: Tu nie chodzi o zastawianie drogi, a o to by na korytarzach nie było co się palić. Tam nie może być nic co by się paliło. W przypadku pożaru taki wózek, szafka czy inny badziew, będzie "kulą ognia" obok której trzeba przejść i który zadymi korytarz czarnym, śmierdzącym i toksycznym dymem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Draco: Dlatego napisałam chwilowe.

Odpowiedz
avatar PaniWrzos
26 28

@the: Dlaczego od razu "wy"? przecież jasno jest napisane że uprowadzenie wózka to sprawka sąsiada. Autor( autorka?) tylko historie opisuje i pozostawia ocenę czytelnikom. A poza tym ja odniosłam wrażenie, że rozmowy z matką miały miejsce, ale nie dały efektu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 listopada 2015 o 21:24

avatar PaniWrzos
14 20

@Armagedon: Może wystarczyła by zwyczajna kultura i inne podejście do sąsiadów. Może zamiast tekstów o "parchatych łapach" wystarczyło by poprosić o pomoc, albo zwyczajnie wyjaśnić, że ganianie z wózkiem po schodach jest zbyt uciążliwe. Podejrzewam, że reakcja sąsiadów też była by odpowiednio inna. Ale może się nie znam.

Odpowiedz
avatar niepojmuje
8 8

@Armagedon: jak ktoś nie mieszka na parterze to też musi sobie radzić, a ile wózków zmieści się na korytarzu na dole? wtachanie gdzieś na piętro kilkunasto kilogramowego wózka + dziecko to też nie taka łatwizna... wolałabym już znieść do wózkowni.

Odpowiedz
avatar ZlaFranca
1 1

@Armagedon: W wielu blokach widziałam wózkownie naprzeciwko drzwi do piwnicy, więc nie musiałaby nosić niczego po schodach w takim przypadku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

@Armagedon: Fajnie, tylko co to kogo obchodzi? Może ja zacznę stawiać auto pod samymi drzwiami do klatki, bo dojście z parkingu jest dla mnie logistycznym utrudnieniem? I nic nie obchodzi mnie, że sąsiedzi przez to nie wejdą do domu. Ja wejdę prosto z samochodu, a innym od mojej własności wara.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2015 o 21:08

avatar Morog
7 7

@Armagedon: Ty chyba masz jakiś poważny problem ze sobą....

Odpowiedz
avatar PaniWrzos
16 20

Różnie bywa... pamiętam, kiedy 13 lat temu urodziła się moja mała siostra nie było innego wyjścia jak "zawalać" drogę na klatce naszym wózkiem. 4-ro osobowa rodzina w małym mieszkaniu, wąskie klatki i duży, ciężki wózek ( taki nierozkładany, starego typu) z którym trzeba było schodzić z 3 piętra. Wózkowni(czy chociaż miejsca w piwnicy) oczywiście brak. Łatwo nie było, ale sąsiedzi wyrozumiali bo jakoś trzeba było sobie radzić. Czasem ktoś pomógł wnieść lub znieść, czasem ktoś sobie przesunął i nie było problemu. Wszystko zależy na kogo się trafi.

Odpowiedz
avatar Gregorius
15 15

@PaniWrzos: Wydaje się że kluczowym elementem w tej piekielnej historii jest fakt że "Matka" darła ryja na każdą próbę przestawienia wehikułu jej bobasa, w momencie kiedy ten wehikuł zastawiał komuś drogę.

Odpowiedz
avatar PaniWrzos
5 5

@Gregorius: Zgadza się. Dlatego warto pamiętać, że w sytuacjach konfliktowych dużą role odgrywa zwykła kultura i podejście. Dlatego własnie jak już pisałam, w takich przypadkach różnie bywa.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 listopada 2015 o 23:28

avatar Isegrim6
1 1

@PaniWrzos: Dlatego trochę mi brakuje tego że na pierwszym planie historii jest usunięcie wózka (efekt piekielności matki) a nie jej darcie ryja.

Odpowiedz
avatar PaniWrzos
15 19

@MamaIngi: Też jestem w stanie zrozumieć, że przy całym tym młynie jakim jest opieka nad dzieckiem stawiała wózek tam gdzie jej wygodniej. Ale nie jestem wstanie rozumieć, że oczekiwała od otoczenia absolutnego podporządkowania się , bez najmniejszej chęci by nie utrudniać innym.

Odpowiedz
avatar Bastet
7 7

@MamaIngi: I co? Wyskakiwałaś jak diabeł z pudełka gdy ktoś próbował przejść i przestawiał wózek? Bo o to chodzi w historii - że była awantura i wyzwiska, gdy ktoś chciał wejść do piwnicy - co wózek uniemożliwiał.

Odpowiedz
avatar Habiel
7 15

Jeśli wózek blokował dostęp do piwnicy można było zasugerować zmianę miejsca. Rozumiem zostawienie wózka na parterze-jest w końcu ciężki i niekoniecznie się składa. U mnie w bloku nie ma "wózkarni", a udało nam się znaleźć rozwiązanie dla sąsiadki z maluchem-po prostu wózek stawiała pod skrzynkami na listy, gdzie było więcej przestrzeni. Trochę negocjacji i zrozumienia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

Mieszkam na górze czteropiętrowego bloku. W wejściu do klatki stoją dwa wózki (czasami jeden z nich parkuje na 3 piętrze). Zaraz po przeprowadzce do mieszkania od obu właścicielek bolidów dostałam pytanie, czy mi nie przeszkadzają. Zwykłe, kulturalne zapytanie... Nie, nikomu wózki nie przeszkadzają, a mamusie zachowują się normalnie. Błędem blondy z opisu, było po prostu roszczeniowe podejście do współlokatorów.

Odpowiedz
avatar agiis
6 6

Mam ten sam problem Tez mieszkam na parterze ale w u mnie w klatce są 2 wózki.... jeden zaparkowany przy piwnicy a drugi przy skrzynkach na listy. Jedna sąsiadka z 4 piętra jak na mnie wsiadla ze przestawiam jej wózek... Druga niedawno się wprowadziła mieszka na 1 piętrze i na szczęście raz zwrócona uwaga i jest ok. Niestety na ta z 4 piętra nie mam pomysłu. Ostatnio odwiedził mnie kurier z dużym i ciężkim kartonem Pani sąsiadka nawet nie zeszła mu z drogi Porozkladala swoje zakupy na schodach do klatki a biedny Pan kurier dostał lekkie zj..bki No ale cóż cały blok jest jej...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

Wiecie co? Dziecięciem sikającym w pieluchę będąc miałam ciężki wózek nieskładany. Moja mama wnosiła go na czwarte piętro kiedy mój ojciec nie mógł jej pomóc będąc w pracy i nie jęczała - chociaż była po cc. Kiedy miałam pół roku przypłaciła to wnoszenie wózka poronieniem. Nie wiedziała,że jest w ciąży. I ot, niosąc wózek (pusty, bo mnie wcześniej odniosła na górę) po schodach..zgiął ją mocny ból +krwawienie w pakiecie. Dalej się domyślcie. Karetka, szpital i tak oto do dziś dnia pozostałam jedynym dzieckiem.

Odpowiedz
avatar Draco
15 15

To jest temat stale obecny w przypadku bloków. Niestety ludzie w tym wypadku są wyjątkowo odporni na wiedzę. Przez dwa lata pracowałem w administracji Wspólnot Mieszkaniowych i przedstawię jak to wygląda na przykładach: 1. Strażacy nie wymyślili sobie przepisów p.poż dla jaj. Na drogach ewakuacyjnych nie może być nic, co mogłoby się palić. Takimi drogami są właśnie korytarze, schody i klatki schodowe. W razie pożaru wszystkie wózki dziecięce, szafki, buty, rowery oraz inne rzeczy będą płonąć wydzielając czarny i śmierdzący dym. Wyobraźcie sobie, że musicie uciekać z płonącego budynku. Chyba lepiej gdy na drodze ewakuacyjnej nie ma kłębów czarnego dymu i co chwila nie trzeba omijać "słupów ognia" powstałych z płonących rzeczy. 2. Gdy rzeczy są tak pozostawiane, możliwe jest ich uszkodzenie lub kradzież. Pewna pani zostawiła przed swoim mieszkaniem dwa rowery. Nie przypięła ich w żaden sposób i wyjechała na dwa tygodnie. Po powrocie rowerów już nie było. Oskarżyła o kradzież sąsiadów, o niezabezpieczanie jej mienia zarząd wspólnoty, firmę administrującą i firmę ochroniarską. Na szczęście sąd na pierwszej rozprawie stwierdził, że jest głupia bo rowerów w żaden sposób nie zabezpieczyła. 3. Możliwe jest też ich przypadkowe uszkodzenie takie jak: - sąsiad wychodził z psem na spacer i pies podbiegł i nasikał do stojących butów sąsiadki. - sąsiadka wracała z psem ze spaceru i pies nagle podbiegł do butów sąsiadów i je pogryzł. - była impreza nastoletnich dzieci jednych z mieszkańców. Dużo gości. Rano pól klatki schodowej było zarzygane. Wózki, buty i szafeczki też. - pewien pan wracał mocno pijany z imprezy. Szedł po schodach do swojego mieszkania, gdy nagle zachciało mu się wymiotować. Rzygnął sobie do pierwszego napotkanego "pojemnika jakim był wózek. Wytarł się kocykiem, a całość swojego "pawia" tym kocykiem okrył. 4. Możliwe jest też zablokowanie drogi służbom ratunkowym. - rodzina trzymała swoje graty przed mieszkaniem rowery, wózek itp. Wychodzili z założenia, że skoro oni są w stanie się przecisnąć to wszyscy dadzą radę. Coś się stało z najmłodszym dzieckiem i wzywali karetkę. Ratownicy tracili ceny czas żeby przecisnąć się do mieszkania a potem przesunąć to wszystko by dziecko wynieść do karetki. - podobnie jak wcześniej zagracony korytarz. Starsza pani przysnęła coś gotując i szybko pojawiła się w mieszkaniu czarny dym. Sąsiedzi zawiadomili jej dzieci (które były w pracy) i straż pożarną. Strażacy się nie pieścili z gratami tylko je wywalili przez barierki schodów. W końcu biegli ratować ludzie życie.

Odpowiedz
avatar 123tomek
-1 1

Najprościej napisać idiotyczny regulamin z nieżyciowymi przepisami i na jego podstawie egzekwować głupotę. Zostawianie wózków czy rowerów na półpiętrze czy na parterze przy wejściu do piwnicy było niegdyś normą w każdym budynku. Bardziej bezmyślnego przepisu z wózkownią chyba nie dałoby się wymyślić no może poz tym by wózek trzymać na strychu. Tak jak ktoś pisał wcześniej wózek jest zwykle używane wielokrotnie w ciągu jednego dnia i ciągłe zamykanie go w śmierdzącej, zatęchłej a czasem i zapchlonej czy zaszczurzonej piwnicy to jakaś kpina. Do tego jak matka miałaby zanosić ten wózek do tej piwnicy?! Zostawić dziecko na pastwę losu w mieszkaniu czy chodzić z nim po piwnicach?! Wózki do lekkich też nie należą. Widać wymyślił to jakiś yntelygent, który sam nigdy dzieci nie miał i nie musiał w pojedynkę tarabanić się z wózkiem na spacer. Większość komentujących to też banda kretynów nie znających realiów codziennego życia i sami pierwsi poszliby wysmarować gównem wózek temu niewinnemu dziecku. Argument o pożarze też mało trafiony, pewnie połowa z Was spłonęłaby z nosem w smartfonie nie zauważając, że jest jakikolwiek pożar.

Odpowiedz
Udostępnij