Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnimi czasy mam pecha do niedzielnych rowerzystów. Nie wiem czy zostałem przeklęty,…

Ostatnimi czasy mam pecha do niedzielnych rowerzystów. Nie wiem czy zostałem przeklęty, czy jakieś fatum na mnie padło, ale trzy piekielne sytuacje z cyklistami od początku tego tygodnia muszą coś znaczyć.

Poniedziałek. Idę chodnikiem, niecały metr szerokości, zaraz obok mnie rzadko uczęszczana ulica. Nagle zza siebie słyszę pełne wyrzutu "Jadę!". Kulturalnie ustąpiłem miejsca, a w zamian usłyszałem: "Święta krowa. Normalni ludzie muszą się męczyć żeby przejechać.". Chciałem powiedzieć coś o przepisach, dzwonku rowerowym, lub chociaż kulturze osobistej, niestety tej pani bardzo się spieszyło.

Wtorek. Przechadzam się parkiem. Chodnik ma około dwóch metrów szerokości, zaraz obok niego znajduje się ścieżka rowerowa. Mój spacer przerwały dość mocny ból w lewej ręce i soczysta ku**a chłopaka, który zahaczył mnie kierownicą. Niekulturalnie przerwałem jego litanię na temat mojej nieumiejętności poruszania się po chodniku i zapytałem czemu nie jechał po ścieżce rowerowej, która jest zaraz obok. Bo chodnik jest szerszy...

Czwartek. Jadę samochodem jednopasmową drogą ekspresową, gdy nagle stop. Auta przede mną jadą maksymalnie 10 km/h. Przeszkodą okazał się dziadek jadący środkiem pasa na rozpadającym się Wigry 3.

Mam nadzieję, że nie dopadnie mnie podobna klątwa związana z kierowcami samochodów (a co gorsza tirów), bo w najgorszym przypadku zostanie ze mnie mokra plama :D

rowerzyści

by Satsu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Rak77
17 17

To nie klątwa (niestety), Na rowerach jeździ coraz więcej ludzi a to pociąga za sobą konsekwencje. Niech ilość pedalarzy wśród rowerzystów jest stały i wynosi 2% to masz powód częstszego spotykania rozumnych inaczej. Niestety te 2% psuje opinię o normalnych użytkownikach. Ale tak jest w kazdej grupie, wśród kierowców mamy Froga z fanami, wsród motocyklistów mamy paru debili ścigających się w mieście , itd...

Odpowiedz
avatar Isegrim6
0 0

@Rak77: z jednym się nie zgodzę :) ilości motocyklistów ten odsetek jest ciut większy aczkolwiek dotyczy to głównie podgrupy charakteryzującej się znakiem rozpoznawczym (jak koniczynka) tj. tzw. "ścigacz" + czasem dodatkowy plecaczek, co swoją droga jest śmieszne, bo to jedyny pojazd tylko z poduchami na plecach kierowcy.

Odpowiedz
avatar dracoborg
3 9

@Rak77: Ja od tego roku też jeżdżę rowerem, bardzo często chodnikami (drogami rzadziej trochę ze strachu, a trochę dlatego, że zdarzyło mi się, że kierowcy nerwowo reagują na rowerzystów) i zawsze ustępuję pierwszeństwa pieszym. Nie wyprzedzam z dużą prędkością, uważam na zakrętach jak róg budynku zasłania mi widok, nie dzwonie dzwonkiem na ludzi i zawsze jak jest wąskie przejście, a ktoś idzie przede mną to dostosowuje swoją prędkość do pieszego (nigdzie mi się nie śpieszy, a często jak ktoś się zorientuje, że jadę za nim to ustępują). Z kolei dla pieszych na drodze rowerowej jestem bezlitosny, dzwonię już z daleka, zapieprzam swoim tempem i nie myślę ustąpić:) Tak, że w każdej grupie są czarne owce.

Odpowiedz
avatar Jorn
5 5

@Rak77: Tak, wydaje mi się, że masz rację. Z moich obserwacji wynika jednak jeszcze jeden dodatkowy czynnik. Buraki w każdej grupie użytkowników ruchu dzielą się na podkategorie. Pierwsza buraczy zawsze i bez względu na okoliczności. Druga wtedy, gdy czuje przyzwolenie (nawet, jeśli to odczucie jest nieuzasadnione). W czasach, kiedy posiadanie jakiegokolwiek samochodu było luksusem, te buraki z drugiej podkategorii podnosiły łby, kiedy znajdowały się za kierownicami swoich samochodów. Gdy przyszło iść pieszo, nagle taki pokorniał. Teraz sytuacja się zmieniła. Niemal każdego stać na jakiś samochód, za to modne stało się jeżdżenie na rowerze. Do tego piesi i rowerzyści dostali więcej praw na drodze. W efekcie w samochodach buraczą już tylko buraki pierwszej podkategorii i ci z drugiej, którzy jeszcze nie zauważyli zmian. Za to buractwo drugiej podkategorii podniosło łby maszerując pieszo lub jadąc na rowerach (zwłaszcza ci drudzy, bo buraki raczej wyżywają się na słabszych, a trudno o słabszego uczestnika ruchu niż pieszy).

Odpowiedz
avatar Devotchka
-2 8

Przy ruchliwej ulicy prowadzącej do mojego domu wreszcie wyłożyli nowy, piękny i szeroki chodnik. Jak tylko się go widzi to można oszacować, że wyminą się na nim nawet rowerzysta i wózek z dzieckiem. No i jest oczywiście bardzo problematyczna część jezdni - zakręt, podwójna ciągła, ogólna słaba widoczność, koleiny. Gdyby jakiś cudowny rowerzysta nadal nie skojarzył to przy chodniku postawili tabliczki z napisem "dozwolony ruch rowerowy". Oczywiście ani razu nie zdarzyło mi się widzieć żeby jechał jakiś rowerzysta i nie tamował ruchu na jezdni. Raz wkurzyłam się do granic możliwości, wyminęłam pedalarza i zatrzymałam samochód, a potem zawołałam. Jak wytłumaczyłam mu na czym polega problem to przeprosił (pochwalam) i wytłumaczył, że nie zauważył (nie pochwalam). Wyobrażacie sobie, żeby ktoś w aucie nie patrzył na znaki? Przecież jeśli włączasz się do ruchu na jezdni to obowiązkiem jest znać zasady.

Odpowiedz
avatar broox
1 5

Rowerzyści są przyzwyczajeni do jazdy po asfaltowych (dobrze myślę? Czy to coś innego jest w standardzie?), a nie po chodniku. Poza tym jak jedziesz po ulicy rowerem, to ciężko zobaczyć znaki po lewej stronie przy chodniku, z reguły dzielą cie od nich 2 warstwy samochodów..

Odpowiedz
avatar Isegrim6
2 4

@Devotchka: dlatego szczerze żałuję likwidację karty rowerowej :/ to przynajmniej trochę tamowało przyrost analfabetów rowerowych

Odpowiedz
avatar klemenko
1 5

@Devotchka: co to za "tabliczki z napisem <dozwolony ruch rowerowy>"? Czegoś takiego przepisy nie przewidują. Jeśli zaś chodzi o znak oznaczający chodnik (drogę dla pieszych) z tabliczką z napisem "nie dotyczy" i symbolem roweru, to rowerzyści nie mają obowiązku korzystać z takiego chodnika. Poza tym, wyminęłaś go czy wyprzedziłaś?

Odpowiedz
avatar piwekundead
0 6

@Devotchka: Najlepiej w ogóle nie jeździć rowerem, raz ludzie narzekacie, że rowerzyści po chodniku jeżdżą, a jak się trafił taki co przepisowo jechał po jezdni, to go opieprzyłaś, że nie jedzie po chodniku! To gdzie ci rowerzyści mają jechać w końcu, jak nie ma ścieżki rowerowej? I tak jak napisał klemenko- dozwolenie ruchu rowerzystów na odcinku chodnika nie oznacza obowiązku jazdy tym chodnikiem. Według przepisów, które tak użytkownicy piekielnych wyznają, to miejsce rowerzysty jest zawsze na jezdni. No ku*** nie dogodzisz, tak źle i tak niedobrze

Odpowiedz
avatar Devotchka
0 4

@broox: No rzeczywiście masz rację. Przed pewnym przejściem da pieszych w moim mieście stoi latarnia, która skutecznie zasłania pieszych. Naturalnie jestem na tym odcinku zwolniona z ustępowania pierwszeństwa jadąc samochodem bo trudno jest tam kogoś zobaczyć. @klemenko: Autokorekta w telefonie (miało być, że wyprzedziłam). Istnieje taka tabliczka, nie wymyśliłam jej sobie. Dokładnie jest na niej napisane "dopuszczona jazda rowerem" i pod nią jest rysunek roweru (białe tło, czarna czcionka, generalnie jest prostokątna). Jak będę w tamtych okolicach to zrobię fotkę. @piwekundead: Okej, to rzeczywiście bardzo mądre z jego strony pakować się na siłę na drogę na niebezpiecznym odcinku mając do wyboru chodnik. Nie dogodził mi, a przecież tak mocno próbował. Biedni rowerzyści są tacy szykanowani, a jak jakimś cudem znają przepisy to zawsze wykorzystają ją nie zgodnie z logiką tylko z ich własną wygodą.

Odpowiedz
avatar klemenko
0 4

@Devotchka: dalej nie oznacza to, że rowerzyści nie mogą jechać po jezdni. Co więcej, nie jest to tabliczka zgodna z rozporządzeniem o znakach drogowych.

Odpowiedz
avatar Devotchka
-1 3

Okej, poddaję się. Głupota i brak logiki zwyciężyły. Jedź po jezdni na niebezpiecznym odcinku chociaż masz inną opcję, bo przecież MOŻESZ. Rób na złość kierowcom, zobaczymy jak długo pożyjesz.

Odpowiedz
avatar klemenko
-1 1

@Devotchka: powołujesz się na przepisy, a ich nie znasz. To czy takie a nie inne oznakowanie w tym miejscu jest mądre i logiczne czy nie, to inna sprawa. Ale miej pretensje do zarządcy drogi, a nie do rowerzysty jadącego zgodnie z przepisami.

Odpowiedz
avatar Devotchka
1 1

@klemenko: W żadnym miejscu nie powołam się na przepisy...

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
5 5

Też mnie to zastanawia. Idę codziennie do pracy tą samą drogą wzdłuż ruchliwej ulicy. Z jednej strony chodnik - dość kręty, o zmiennej szerokości, w wielu miejscach dziurawy, z płytami powypychanymi przez korzenie drzew. W najwęższym miejscu trudno się wyminąć dwóm osobom. Z drugiej strony ulicy nowiutka, elegancka ścieżka dla pieszych i rowerów - o stałej szerokości, gładka jak stół, po prostu marzenie. Doprawdy nie wiem czym kierują się rowerzyści, że nagminnie wybierają dziki slalom po zatłoczonym, dziurawym chodniku. I żeby nie było - specjalnie obserwowałam. Bardzo rzadko się zdarza by z "drogi łączonej" po drugiej stronie ulicy korzystali piesi. Średnio na jednego starszego pana z pieskiem na DDR przypada ok. 7 posuwających wężykiem po chodniku geniuszy. Wybrali żywot pełen umartwień czy co?

Odpowiedz
avatar Katka_43
-2 8

Na chodniku nie ustępuję pedalarzom i koniec. Jednego (parę lat temu) niechcący potrąciłam nawet:))))))))

Odpowiedz
avatar Jorn
0 4

@Katka_43: Mieszkam w dość małym mieście blisko dużego miasta. Do dużego zwykle jeżdżę pociągiem. Drogę z domu na stację pokonuję zwykle rowerem (zawsze po jezdni), czasem jednak idę pieszo. Jezdnia ma dwa standardowe pasy ruchu (po jednym w każdym kierunku), a po bokach dodatkowe pasy do wzdłużnego parkowania samochodów. Chodniki po obu stronach są wąskie: dwóch pieszych idących z przeciwnych kierunków może się wyminąć, ale dwóch idących obok siebie ma ciasno. Na jezdni poza godzinami szczytu ruch śladowy – kilka, może kilkanaście samochodów na godzinę. Idę sobie tym chodniczkiem, na jezdni pusto, aż tu nagle słyszę za sobą dzwonek rowerowy. Zignorowałem. Pedalarz dzwoni coraz bardziej zniecierpliwiony. Wkurzyłem się bardzo, ale nie wchodziłem w dyskusje, bo spóźniłbym się na pociąg. Pedalarz w końcu poszedł po rozum do głowy i wyprzedził mnie po jezdni.

Odpowiedz
avatar Wrecky
3 5

@pawel78: a ja uważam, że należy odstrzelać ludzi, którzy mają na imię Paweł i są z rocznika 78. To wyjątkowo nieudane połączenie jak widać.

Odpowiedz
avatar Wrecky
8 8

Wszystko zależy od kultury człowieka nie czy od tego czy jedzie na rowerze, motorze czy samochodem. Ten sam rowerzysta za chwilę jest kierowcą lub pieszym i zachowuje się tak samo. Ja jeżdżę samochodem (sporo), rowerem (przynajmniej 10h tygodniowo) i oczywiście zdarza mi się też iść na piechotę. Spokojne mogę stwierdzić, że liczba baranów jest stała bez względu na sposób poruszania się. 1. Jadąc samochodem istnieje X procentowa szansa na spotkanie debila rowerzysty, który ma w nosie sygnalizowanie następnego manewru i taka sama X procentowa szansa na durnego pieszego np. bez odblasków w nocy na nieoświetlonej drodze. 2. Jadąc rowerem mam X procentową szansę, że samochód nie zachowa odstępu 1 metr bo i po co oraz taką samą na to, że za zakrętem na drodze rowerowej będzie panna z dzieckiem i pieskiem. 3. Idąc na piechotę mam znowu tą samą X procentową szansę na to, że na dwupasmowej jeden samochód się zatrzyma, żeby mnie przepuścić a drugi nie bo akurat ustanawia rekord na setkę. I znowu taką samą szansę na to, że idąc spokojnie po chodniku spotkam się z chęcią wjechania mi w tyłek przez dwóch ścigjacych się na swoich MTB baranów. Mam tylko wrażeniem, że za ten X odpowiadają dokładnie te same osoby i tylko jest kwestia co w danej chwili robią. Tak więc nie zwalajmy na kierowców / rowerzystów czy pieszych bo to tylko rola w danej chwili. Albo ktoś jest baranem i zawsze będzie zachowywał się głupio albo nie i wtedy najpewniej jeździ spokojnie i autem i rowerem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 października 2015 o 10:36

avatar kojot_pedziwiatr
3 5

Plaga tępych rowerzystów nas dopada. Sam często jeżdżę po chodniku, ale myślę sobie wtedy "Jestem gościem, to strefa pieszych, muszę się do nich dostosować". Jeśli nie dam rady kogoś ominąć to mówię "Przepraszam, przepuści mnie Pan/i?" i nie używam dzwonka, bo mam jakiś taki natarczywy dźwięk, w końcu nie jestem u siebie żeby na innych dzwonić.

Odpowiedz
avatar veravang
2 2

Ja również nie używam dzwonka, tylko głośno mówię "przepraszam" a potem "dziękuję", nigdy nikt mi nie robił problemów do wczoraj, jak zawołałam oba grzecznościowe zwroty do kobiety przede mną a ona z oburzeniem odkrzyknela "a dzwonka to nie masz?!". Nie dogodzisz...

Odpowiedz
avatar marekwoleyko
0 0

Średnio pasuje mi to do innych piekielnych historii... Trochę za słabe jak dla mnie.

Odpowiedz
Udostępnij