Pracuję w instytucji kulturalnej. Od ponad 2 lat prowadzimy zajęcia plastyczne dla dzieci z okolicy. Zaznaczam, że jest to nasza inicjatywa - po prostu to lubimy, ale nie należy to do naszych obowiązków, nie dostajemy też za to żadnego dodatkowego wynagrodzenia. Co ważne materiały plastyczne są finansowane przez Urząd Miasta, a zajęcia są bezpłatne. Czasem prosimy dzieci żeby coś przyniosły, ale są to rzeczy typu kubek po jogurcie, patyczki do lodów, kasztany czy szyszki.
Ostatnio zgłosiła się do nas mama jednej z uczestniczek. Najpierw zadzwoniła z pytaniem ile kosztowały zajęcia przez cały rok. Zdziwiłam się i mówię, że były bezpłatne. No ale przecież dzieci musiały przynosić różne rzeczy i ile to wszystko by kosztowało. Zaczęłam się zastanawiać czy mam problem z pojmowaniem rzeczywistości, czy powinnam sprawdzić cenę kasztanów czy szyszek na skupie. Kubek po jogurcie albo jesienny liść gorzej wycenić, a patyczek do lodów można dostać w sklepie za darmo.
Kobieta, nie uzyskawszy satysfakcjonującej odpowiedzi, pofatygowała się osobiście i nakreśliła sprawę w sposób następujący: jej córka uczęszczała na zajęcia przez cały rok szkolny, przynosiła różne materiały ona chce dostać dokładny wykaz, ile te materiały kosztowały. Oraz zaświadczenie z pieczątką.
Ciężko było mi zachować powagę i zimną krew, bo miałam ochotę zwyczajnie babę wyśmiać. Jednak spokojnym tonem wyjaśniłam jej, że przez cały rok jej córka korzystała z zajęć, na których rozwijała swoje umiejętności i miała zapewnioną opiekę ZA DARMO. Odpowiedź kobiety? "No właśnie tłumaczę, że nie za darmo, bo przecież musiała przynosić materiały!".
I tak się zastanawiam co ta kobieta chciała ugrać za pomocą tego zaświadczenia?
Przydałoby się jeszcze zakończenie historii :) jaka była ostateczna reakcja babona na brak świstka?
OdpowiedzMoże złapała jakiegoś na alimenty i stara się uciągnąć jak najwięcej?
Odpowiedz@kayetanna: To naprawdę nie jest temat do żartów. Alimenty to OBOWIĄZEK rodzica a nie coś, na co jest się "łapanym". W naszym absurdalnym systemie żeby wywalczyć godne alimenty rzeczywiście trzeba zbierać paragony za ubrania i tłumaczyć się z kupowania za drogich podpasek, ale to nie powód, by podchodzić do tego z taką ironią.
Odpowiedz@inga: i dziwnym zbiegiem okolicznosci te alimenty to zawsze musi placic mezczyzna... bo dziwnym zbiegiem okolicznosci opieke zawsze dostanie kobieta...
Odpowiedz@ugluck: Bo dziwnym zbiegiem okoliczności facetowi zwykle bez trudu przychodzi zostawienie dziecka, a kobiecie jakoś nie...
Odpowiedz@jass: W każdym jednym przypadku? Zajechało przesadnym feminizmem.
Odpowiedz@jass: za to kobiecie bez trudu przychodzi "złapać faceta na dziecko" wbrew jego woli, a potem płakać że on nie chce z niż być.
Odpowiedz@Provost: Za złapanie na dziecko jest też po części facet winien. W końcu zabezpieczać się mogą obie strony związku i tyle :) A co do alimentów to wiem, że jest tak, że kobieta będzie i tak jak najwięcej chciała ugrać na alimentach bo to ułatwi też jej życie. Alimenty powinny być teoretycznie przeznaczane na dziecko, w praktyce jest to różnie. I obowiązek utrzymywania dziecka spoczywa na obu rodzicach po równo. Tak wiem, ojciec powinien być przy dziecku itd. Czasami związki się rozpadają i tyle, ale nie zawsze facet chce unikać kontaktu. Zdarza się tak, że kobieta w ramach chorej zemsty utrudnia kontakt dziecka z ojcem (dwóch kumpli przez to przechodziło, oboje musieli walczyć w sądzie) a potem płacz, że facet taki zły i jej nie pomaga.
Odpowiedz@Provost: No to złapała czy nie złapała? Skoro facet nie chce z nią być, to chyba nie złapała, czy źle dedukuję?
Odpowiedz@Tapionvirgo: oczywiście, że nie w każdym jednym przypadku, ungluck napisał, że alimenty ZAWSZE musi płacić mężczyzna, więc odpisałam w tym samym tonie, lecąc krzywdzącym uogólnieniem @Provost, nie kobiecie a dziewczynce - jeśli ktoś robi coś tak głupiego to ewidentnie emocjonalnie nie jest dorosły
OdpowiedzJa tam bym napisała: szyszka - 0 zł kasztan - 0 zł liście - 0 zł suma: 0 zł. Bym podpisała, dała pieczątkę i życzyła miłego dnia. A jak by się rozdarła bym jej powiedziała, że dostała wykaz materiałów, które dziecko miało przynieść, więc o co chodzi? :D.
Odpowiedz@koniecznickiem: jeszcze bym poprosila paragony od tych produktow, bo nie wiem, gdzie je kupowala i ceny moga sie roznic.
OdpowiedzAlimenty - zbiera wykaz wydatków.
Odpowiedz@iks: albo jakies tam dofinansowanie z mopsu
Odpowiedz@iks: albo dzieciak naściemniał, że musi kupić blok, kredki, pędzle i mamuśka dawała na to piniondze i teraz nie bardzo kuma, o co chodzi z tymi "bezpłatnymi" zajęciami?
OdpowiedzWedług mnie to należałoby poprosić o paragony kasowe od tych materiałów...
OdpowiedzA jakie duże było to dziecko? Bo może brało od mamy pieniądze na materiały do zajęć...
OdpowiedzAlimenty albo stypendium z MOPS-u (dla niezorientowanych w temacie - nazwa "stypendium" jest trochę myląca, bo nie są to regularne, comiesięczne świadczenia, tylko zwrot wydatków poniesionych na dziecko, związanych z jego edukacją, czyli koszt zakupu książek, zeszytów, wszelkich innych rzeczy potrzebnych do szkoły, koszt różnego rodzaju zajęć dodatkowych też chyba można sobie wpisać).
Odpowiedz@Igielka: To co by wpisała w przypadku kubeczka po jogurcie? Jaki jest koszt kubeczka, po spożyciu zawartości? Czy musi udowodnić, że kupiła tylko jogurt, po to żeby mieć kubeczek, a zawartość wyrzuciła, bo w domu jogurtów się nie jada?
Odpowiedz@Katka_43: Nawet nie wiesz, jak blisko prawdy jesteś, znam osoby, które gotowe by były przysięgać na wszelkie świętości, że jogurtów się u nich w domu nie jada i został zakupiony tylko po to, żeby dziecko mogło przynieść na zajęcia kubeczek po jogurcie... oczywiście najdroższym, jaki tylko może być...
OdpowiedzNaprawdę nie wiesz, co chciała ugrać? Chciała zwrotu kosztów za przyniesione kasztany, żołędzie i liście. W końcu się nachodziła zbierając to i owo ;)
OdpowiedzKubek jednorazowy 5gr. Zapałki, 5 szt. 2gr. Wykałaczki 8szt. 1.4gr. Podsumować ją na jakieś 7 groszy, niech się cieszy.
Odpowiedz