Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak siedzę sobie i czytam i trafiam na kolejną historię o tym…

Tak siedzę sobie i czytam i trafiam na kolejną historię o tym jak nauczyciel nie zdzierżył i wziął gimusa za fraki, zdzielił po pysku, a potem w nagrodę został obrzucony kwiatami i biżuterią. Brakuje tylko, żeby klasa wstała i klaskała.

Przypomniało mi to czasy, kiedy to sama byłam w wieku gimbusów, choć do gimnazjum nie chodziłam - bo wtedy jeszcze tego nie było. Były to czasy, kiedy nauczyciel miał władzę absolutną. Można by odnieść wrażenie, że czytelnicy piekielnych wspominają je z łezką w oku.
W każdym razie.

Mieliśmy taką jedną chadrę, co nam prowadziła przedmiot wiodący przez 4 lata, wiec widzieliśmy ją minimum 6 razy w tygodniu.
Mieliśmy też koleżankę, która miała problem alkoholowy w domu. Z tatą. Wszyscy o tym widzieli. Wszyscy wiedzieli też, ze jej mama tak jakby uwiesiła się na niej emocjonalnie, a ona to znosiła jak mogła. Coś typu: skoro ON jest taki okropny, to przynajmniej TY będziesz mi oparciem, skoro trwam w tym małżeństwie, bo dziecko ma mieć pełną rodzinę. Czy coś w ten deseń. W każdym razie uczepiła się jej emocjonalnie i było to absolutnie wszystkim oczywiste.

Wracając do chadry. Była psychiczna i czerpała przyjemność z dręczenia ludzi pod tablicą.
Więc stoi ta koleżanka i nie umie. Nic nadzwyczajnego. Zdarza się, zwłaszcza przy naszej chadrze.
Stoi koleżanka i produkuje się jak może. Ale za dużo nie może.
No i chadra patrzy na tą swoja porażkę pedagogiczną, z błędnym poczuciem wyższości intelektu i zaczyna:
- Ja na twoim miejscu bym się wstydziła Piekielna. Twoja matka cię tak kocha, a ty takim gnojem jesteś. Nawet zadania domowego nie rozwiążesz na pamięć, jak ci zadają. Debilka. Serca nie masz dla tej swojej matki, a twój ojciec taki menel...
Itd. przy 39 osobach w klasie do laski przed tablicą.

I to nie jest tak, że my nie próbowaliśmy mieć innej nauczycielki. Składaliśmy pisma, żeby nam przydzielić kogoś innego. Ale nasz dyrektor nam odpisał, że nie ma takiej możliwości bo etaty i liczba godzin na nauczyciela itd.

I tak a propos walenia po pysku jako remedium na brak wychowania i chamstwo.
Kiedy byliśmy w maturalnej, podczas lekcji do klasy wkroczył nagle syn chadry i zażądał 100 zł. Przy nas. Powiedziała że nie da. I dostała po pysku. Od syna. Przy nas.
To nawet nie jest karma, jakby komuś wśród komentujących wpadł taki pomysł do głowy. To psychole wychowują ofiary, które stają się psycholami.
Dlatego nie zachwycają mnie opowieści o nauczycielkach plastyki, walących po pysku uczniów. Bo nic z tego dobrego nie będzie.

szkoła

by takatamtala
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar piwarium
18 34

Taka mała dygresja w kontekście tych wszystkich historii o piekielnych nauczycielach i uczniach. Osobiście jestem przeciwny stosowaniu kar cielesnych, lecz moim zdaniem należy sobie uświadomić, że kara karze nie równa. W podstawówce miałem nauczycielkę, która odznaczała się anielską cierpliwością do wszelkich gagatków. Najpierw wielokrotnie tłumaczyła co robią źle, jeśli tłumaczenie nie skutkowało, to ingerowała w oceny z zachowania czy też przedmiotu, którego nauczała. Niektórzy uczniowie mieli gdzieś oceny... 3 jedynki na jednej lekcji? Proszę bardzo, a następnego dnia jeszcze bardziej prowokowali, bo wiedzieli, że rodzice i tak wstawią się za nimi. Metodą ostateczną, podkreślam - ostateczną, było "lanie po łapach". Nauczycielka miała do tego celu specjalny patyk ;) Ja dostałem raz - za bójkę z kolegą. Kilka ciosów patykiem spowodowało, że przez kolejne pół godziny miałem możliwość odczuć konsekwencje swojego zachowania w postaci szczypiących dłoni. Mimo, że od tego czasu minęło kilkanaście lat, to nadal kilka razy bym się zastanowił przed odwaleniem jakiegoś numeru, gdybym miał tak dostać patykiem. Przez 6 lat podstawówki byłem świadkiem lania po łapach nie więcej niż 10 razy - zawsze za bójki lub podobne wybryki. W tym przypadku system był prosty - odwalasz numer, a nie skutkują na Ciebie pogadanki ani negatywne oceny, to dostajesz patykiem. I tu jest moim zdaniem granica pomiędzy "przemocą" a przemocą. Wszelkie groźby, poniżanie, ubliżanie czy też czysta agresja w postaci uderzeń w losowe miejsca (a zwłaszcza po głowie) mogą odcisnąć się na psychice. Uważam, że dobrze gdy wychowawca ma taki ostateczny argument. Tak jak w szkole obawiałem się, a raczej czułem respekt wobec patyka, tak w domu ostatecznym argumentem był pas. Przez całe dzieciństwo dostałem raz po tyłku - za naplucie ojcu w twarz, bo jako kilkulatek zobaczyłem gdzieś w filmie, że to okrutna zniewaga i ciekaw byłem jak ojciec zareaguje. Moja ciekawość została zaspokojona na tyle, że już więcej nie miałem problemu z okazywaniem szacunku rodzicom :) A tekst "uspokój się, bo zaraz dostaniesz pasem" zazwyczaj był wystarczająco skuteczny do opanowania mojego temperamentu.

Odpowiedz
avatar piwarium
24 34

@Akam: Przede wszystkim nie łomot tylko parę pasów wychowawczych przez spodnie - trochę zaszczypało, ale nawet się skóra nie zaczerwieniła. Tu nie chodzi o to, że nie plułem, bo bałem się pasa. Wręcz przeciwnie. Dopiero ten argument przemówił do kilkuletniego dziecka, podczas gdy słowa nie dały rady. Zrozumiałem wtedy, że nie muszę czegoś rozumieć (np. dlaczego nie wolno pluć), żeby ponieść konsekwencję swoich działań. Dodam jeszcze, że mimo swojego wieku miałem dość mocne argumenty - że jak korzystamy ze wspólnej łyżki, to i tak się ślina przenosi, że jak się plunie to przecież nie boli, że krzywdy nikomu nie robi... niby logiczne, zwłaszcza w takim wieku, kiedy to wszystko wydaje się czarne albo białe. Moim zdaniem "lekkie środki przymusu" powinny być dopuszczalne społecznie, na podobnej zasadzie jaka obowiązuje w policji. Najpierw się tłumaczy, następnie ostrzega, potem karze bez użycia przemocy (np. mandat, a w przypadku dziecka np. brak kieszonkowych), a dopiero jako ostateczność stosuje "mowę ciała" ;) I to też w takim zakresie, żeby nie wyrządzić krzywdy. Policja ma do czynienia z dorosłymi, często agresywnymi ludźmi, więc korzystają z paralizatorów, gazów łzawiących i pistoletów na gumową amunicję. I powtarzam jeszcze raz - jestem przeciwnikiem przemocy. Nie toleruję w żadnym stopniu przemocy psychicznej, bo to naprawdę może się odbić w przyszłości. Nie toleruję wszelkich form agresji, takich jak bicie po głowie, kopanie, bicie pięścią i wiele innych. Pasek czy patyk nie ma służyć do egzekwowania swoich racji. Nie ma też być formą kary za popełniane przez dziecko błędy wynikające z niewiedzy czy choćby głupoty. Po pasek, moim zdaniem, powinno się sięgnąć kiedy nie docierają żadne inne argumenty. Przychodzi mi do głowy pewien przykład, który spotkałem ostatnio. 10-latek chciał iść do kolegi na imprezę i zostać tam na noc. Okazało się, że rodzice tego kolegi gdzieś pojechali, więc młody ma wolną chatę. Został jedynie wujek mieszkający kilka domów dalej, który miał doglądać młodego. Rodzice sprzeciwili się wypadowi na noc i zgodzili się na pobyt u kolegi do 21. Oczywiście rozpętała się kłótnia, bo kolegę to rodzice na tydzień zostawiają, a on nie może wyjść na jeden dzień. Bo przecież nic się nie stanie, to dobry kolega... i wiele innych mniej lub bardziej słusznych argumentów. Próba przetłumaczenia przez rodziców możliwych zagrożeń zawsze kończyła się sprzeciwem i stwierdzeniem, że rodzice kłamią, bo przecież nic takiego się nie dzieje. Na koniec dzieciak zapowiedział, że jak mu nie pozwolą zostać na noc, to ucieknie z domu. Jak zapowiedział tak zrobił. Rodzice byli przygotowani, że może odwalić taki numer, więc po kilkunastu minutach był już zgarnięty z powrotem do domu. Oczywiście nadal nie przyjmując zdania rodziców. Nie dotarło do niego nawet to, że tak samo jak rodzice zaciągnęli go do domu, porywacz mógłby zrobić to samo. W takiej sytuacji pasek, klapsa czy opisany wcześniej patyk uważam za słuszną konsekwencję zachowania, którego dzieciak się dopuścił. Dodam jeszcze, że inne formy kary nie przyniosły rezultatu. -brak kieszonkowego - on nie potrzebuje -brak dostępu do komputera - jeszcze jest za młody, żeby korzystać nałogowo -szlaban - przecież i tak prawie nigdzie nie wychodzi... -odmowa zakupu upragnionej rzeczy - on poczeka... do świąt, przed którymi powie babci czy cioci co chciałby dostać. Uważam też, że kary cielesne opisane powyżej (bez uszczerbku na zdrowiu choćby w postaci zaczerwienienia utrzymującego się dłużej niż 10 minut), pełnią funkcję natychmiastowej konsekwencji złych zachowań. Zdecydowanej większości dzieci nie trzeba karać w ten sposób, bo jak to się mówi potocznie, są "rozumne". Ta forma ukarania powinna być przeznaczona tylko i wyłącznie dla dzieci, do których nie docierają argumenty, a same nie mają zdolności poznawczych dla konsekwencji swoich czynów w przyszłości. I znowu przykład: Dziecko uważa, że może wziąć pieniądze, które leżą na komodzie przygotowane na opłace

Odpowiedz
avatar piwarium
18 26

Prawdopodobnie ucięło mi komentarz, więc dopisuję resztę: I znowu przykład: Dziecko uważa, że może wziąć pieniądze, które leżą na komodzie przygotowane na opłacenie czynszu za mieszkanie. Uważa tak, bo pieniądze i tak się biorą od rodziców. Oni mu dają mało, a tu jest dużo. Może też nie wiedzieć, na jaki cel one są i jakie konsekwencje może mieć ich zabranie. W zdecydowanej większości przypadków, wystarczy wytłumaczyć i po sprawie. Bardziej oporne dzieci nie przyjmą argumentów, ale wystarczy gdy zrozumieją, że pieniędzy należy pilnować i nawet jeśli zobaczy pieniądze gdzieś na wierzchu to ma ich nie brać, bo na pewno do kogoś należą. Będą też dzieci, których tok myślenia zakończy się na "ale przecież one są moje - to ja je znalazłem". Uważam, że w takiej sytuacji chwilowo powinno się przyjąć rację dziecka, żeby niedługo potem te same pieniądze mu podwędzić. Na pewno odłoży do skarbonki albo gdzieś indziej, a wtedy trzeba je znaleźć - przy sprzątaniu (żeby w oczach dziecka to zachowanie było adekwatne do tego co ono zrobiło). Jak dziecko je straci, powinno odczuć na swoim przykładzie, że rodzice jednak mieli rację. Po pasek powinno się sięgnąć dopiero wtedy, gdy dziecko rozpocznie kolejną kłótnię i zażąda zwrotu "jego" pieniędzy. Lub też gdy wstępnie pogodzi się z decyzją rodziców, a następnie spróbuje te pieniądze znaleźć i zabrać. Oznacza to, że nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji swoich czynów i argumenty do niego nie przemawiają. Gdy nawet konsekwencje (kary) w formie materialnej lub w formie ograniczeń nie przynoszą rezultatów, konieczna jest kara stanowiąca konsekwencję o skutku natychmiastowym. Kary materialne (kieszonkowe) lub ograniczenia przynoszą efekty odczuwalne przez ukaranego dopiero po upływie pewnego czasu. I tutaj kolejna analogia do Państwa - łamiąc przepisy najpierw dostaje się mandat (kara materialna), potem można trafić do aresztu lub/i dostać wyrok w zawieszeniu (kara ograniczająca), a jeśli ponownie złamie się prawo, to trafia się do więzienia (kara fizyczna). Oczywiście może się zdarzyć, że forma ostateczna będzie też wykorzystana jako pierwsza w przypadku najgroźniejszych zachowań. I tutaj również jestem w stanie sobie wyobrazić przypadek, w którym dziecko zasługuje na karę cielesną bezpośrednio po negatywnym zachowaniu. Na przykład kiedy jego zachowanie bezpośrednio zagraża jego zdrowiu lub życiu, a zrobił to ewidentnie z premedytacją. (Na przykład będzie usiłowało wbiec na ruchliwą ulicę, ze stwierdzeniem, że rzuci się pod samochód, bo rodzice go już nie chcą, o czym ma świadczyć odmowa zakupu nowej zabawki). Mam nadzieję, że wystarczająco zrozumiale przekazałem co sądzę na ten temat :)

Odpowiedz
avatar Akam
-2 20

Napisałeś wcześniej że na dziecko szlaban (kara fizyczna) nie działało. Czyli poprzez analogię jak na dorosłego nie działa więzienie to trzeba go bić? Tylko jak? Tak aby zaczerwienienie nie trwało więcej niż 10 minut czy mocniej?

Odpowiedz
avatar Ara
13 13

@Akam: Zapominasz chyba o tym, że więzienie ma spełniać zadanie resocjalizacyjne dopiero na drugim miejscu. Przede wszystkim więzienie służy do odseparowania niebezpiecznej jednostki od reszty społeczeństwa. I rolę tę, z założenia, spełnia doskonale.

Odpowiedz
avatar piwarium
6 10

@Akam: Czytaj uważniej, proszę. Napisałem, że szlaban jest karą ograniczającą, podobnie jak areszt lub wyrok w zawieszeniu (zdajesz sobie sprawę o tymczasowości w przypadku aresztu lub jeśli chodzi o wyrok w zawieszeniu, znasz karę jaką dostaniesz w przypadku ponownego złamania prawa). Kara ta stanowi pośrednią uciążliwość pomiędzy karą materialną/finansową, a fizyczną/psychiczną. No może, że poprzez szlaban masz na myśli długoterminowe zamknięcie w piwnicy, bez dostępu do światła słonecznego, bez kontaktu ze światem zewnętrznym i reglamentowanym pożywieniem i środkami czystości. Według mnie w praktyce szlaban dla dziecka sprowadza się do ograniczenia jednego lub dwóch wyjść do kolegi czy nie zabranie dziecka na zakupy do galerii. Poza tym przyrównałeś szlaban do więzienia. Przecież to dwie zupełnie inne kary. Dorosłego człowieka w związku z pozbawieniem wolności czeka utrata pracy, brak możliwości spłaty kredytu, utrata kontaktu z rodziną, a nawet po wyjściu z więzienia pojawia się opinia społeczna oraz znacząca obniżona atrakcyjność pracownicza. Dla dziecka szlaban oznacza, że jak jeszcze trochę narozrabia, to może nie będzie musiał jechać do ciotki z rodzicami. No może, że to szlaban na komputer - wtedy trzeba poczekać aż rodzice wyjdą z domu i wyciągnąć zapasową myszkę/kabel/klawiaturę. Dla dziecka najbardziej odstraszająca jest kara cielesna. Lecz jeszcze raz powtarzam - trzeba przy tym zachować zdrowy rozsądek. Przede wszystkim kara sama w sobie, jakakolwiek by nie była, musi być przedstawiona w konkretny sposób poprzez słowne zestawienie niedozwolonego zachowania i nałożonej kary. Wina musi być także ewidentna i celowa. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której karze się dziecko na przykład za stłuczenie szklanki czy talerza. Normalne, że wystarczy chwila nieuwagi i każdemu może się zdarzyć. Natomiast działanie z premedytacją powinno być karane - adekwatnie do sytuacji.

Odpowiedz
avatar Akam
-2 4

Zgodnie z art. 67 kodeksu karnego wykonawczego, wykonywanie kary pozbawienia wolności ma na celu wzbudzanie w skazanym woli współdziałania w kształtowaniu jego społecznie pożądanych postaw, w szczególności poczucia odpowiedzialności oraz potrzeby przestrzegania porządku prawnego i tym samym powstrzymania się od powrotu do przestępstwa. Z powyższego wynika, że wykonywanie kary ma oddziaływać przede wszystkim na osobę samego skazanego. Głównym celem jest resocjalizacja skazanego mająca zapobiec jego powrotowi do przestępstwa. Pożądanym jest także, by po odbyciu kary w skazanym powstało przeświadczenie, że każde naruszenie prawa spowoduje szybką reakcję państwa, którego instytucje stoją na straży porządku prawnego.

Odpowiedz
avatar Akam
-2 6

@piwarium: Ale ja się pytam dlaczego więc nie wolno karać chłostą dorosłych których wina jest ewidentna i celowa. Oczywiście z zachowaniem zdrowego rozsądku.

Odpowiedz
avatar z_lasu
11 13

@Akam: wiesz, to jest bardzo dobre pytanie. Uważam, że publiczne wymierzanie kary za drobniejsze wykroczenia nie jest zupełnie bez sensu. Może nawet publiczna chłosta, za recydywę albo ciężkie przewinienia. Widzisz, gdyby kara była w miarę szybka i mhh... upokarzająca, niektóry zastanowiliby się 10 razy zanim dokonaliby np. aktu wandalizmu.

Odpowiedz
avatar Bryanka
10 10

@z_lasu: Z tym publicznym karaniem to nie jest głupie. Pamiętam z dzieciństwa, że największym upokorzeniem było dostać w skórę przy kolegach z podwórka :P

Odpowiedz
avatar z_lasu
9 9

@Bryanka: Pofantazjuję :) Wyobraź sobie, że np. takiego złodzieja, złapanego na gorącym uczynku w sklepie przypinałoby się gdzieś przy wejściu z tabliczką co próbował ukraść i filmem wyświetlanym nad głową jak usiłuje to zrobić. Takie społeczne naznaczenie byłoby (tak myślę) idealnym środkiem wychowawczym. I nagle okazałoby się, że ilość kradzieży gwałtownie spadła. Od lat mamy problem z "humanitarnym" wymierzaniem kar. I to zarówno na mikro jak i makro skalę. Ten humanitaryzm, poszedł tak daleko, że bardziej chronione są prawa przestępcy niż poszkodowanego.

Odpowiedz
avatar Aksal
1 1

@z_lasu: Ponadto taka kara fizyczna doskonale zmienia hierarchię w stadzie - myślicie, że banda dresików chciałaby mieć w swoich szeregach kolesia, który dostał publicznie parę razy po plecach? :) a jak wiadomo - pojedynczo rycerze ortalionu nie są tacy wojowniczy :)

Odpowiedz
avatar Bryanka
14 22

Zastanawia mnie dlaczego ta historia została zminusowana... Czytając poprzednie historie myślałam sobie co bym zrobiła gdyby jakiś nauczyciel podniósł rękę na moje dziecko i stwierdziłam, że raczej bukietu z gratulacjami bym mu nie zaniosła. Wkurzyłabym się, że obcy człowiek bije mi dzieciaka. Gdyby moje dziecko zachowywało się skandalicznie na zajęciach to chciałabym o tym wiedzieć czyli zamiast tłuc mi dzieciaka wolałabym, żeby nauczyciel zadzwonił do mnie/wysłał maila, że jest taka, a nie inna sytuacja. Ja, jako matka byłabym od tego, żeby zrobić gówniarzowi jesień średniowiecza za złe zachowanie. Gdyby doszło do rękoczynów z powodu zachowania mojego dziecka to owszem ukarałabym dziecko, ale kuratorium chyba też bym zawiadomiła. Tak mnie zastanawia dlaczego na lekcjach u niektórych nauczycieli jest cisza i nawet największe gagatki milczą i słuchają? Czary jakieś, a może autorytet?

Odpowiedz
avatar Akam
-2 12

Uważasz że dziecko które dało się nakłonić do wystawienia ręki pod uderzenia "kijkiem" nie dało by się nakłonić do czegoś innego? A gdyby nie wystawiło ręki, jak nauczyciel powinien je pobić?

Odpowiedz
avatar lazy_lizard
8 8

@Indescriptible: Jak nauczyciel ma takie zszargane nerwy, że zapanować nad sobą nie umie, to raczej powinien szukać innej pracy. Chodziłam do podstawówki w patologicznej dzielnicy i widziałam zarówno nauczycieli, którzy potrafili ze spokojem ogarnąć największych gagatków, jak i takich, którzy nawet krzykiem nie potrafili wypracować sobie autorytetu. Jest tylu chętnych do pracy w oświacie, więc dyrekcja nie powinna mieć problemu z robieniem rotacji nauczycieli, którzy się do tej pracy nie nadają. Nauczyciel tknąć dziecka nie może, koniec i kropka. Skoro inaczej sobie radzić nie umie to jest zwyczajnie marnym pedagogiem.

Odpowiedz
avatar Bryanka
7 7

@Indescriptible: Mnie nie chodziło o złapanie dzieciaka "za wszarz" dla jego bezpieczeństwa, ale o strzelenie w twarz, poszarpanie, albo strzelenie w głowę i właśnie tego nie akceptuję. Jeśli moje dziecko zaatakowałoby nauczyciela fizycznie to zaakceptuję to, że nauczyciel będzie się bronił, bo to normalna kolej rzeczy. Jeśli zostanie zaatakowany werbalnie to też nie mam problemu z tym, że będzie się bronił, ale w obu przypadkach chcę o tym wiedzieć. Powtarzam - jeżeli moje dziecko zachowuje się źle to ja chcę o tym wiedzieć, żeby wymierzyć karę samodzielnie. Zamiast bić wolałabym, żeby nauczyciel wezwał mnie do szkoły w trybie pilnym. Nie jestem przeciwniczką klapsów. Jestem przeciwniczką wymierzania kar pod wpływem silnych emocji. A tutaj mamy podane proste przykłady - nauczyciel się wkurzył i przywalił.

Odpowiedz
avatar reinevan
5 5

@lazy_lizard: Prawie, że trafiłaś w sedno. Jest jedynie jedno drobne ale - postawa rodziców. Szkoła nie jest w stanie zastąpić domu, nauczyciel nie jest w stanie zastąpić rodzica. O ile szkoła ma rolę wiodącą w procesie edukacyjnym, o tyle w procesie wychowawczym największą robotę do wykonania mają rodzice, szkoła może ich co najwyżej w tej kwestii wspierać. Niestety (obserwuję tą tendencję od lat, spod tablicy) co raz większa rzesza rodziców wychodzi z założenia, że ich rola sprowadza się do "zrobienia" i ewentualnego utrzymania dzieciaka, a całą resztą powinny się zająć instytucje państwowe, bo oni: "nie mają czasu na takie pierdoły" (cytat dosłowny).

Odpowiedz
avatar JinxMaze
8 12

Cos tutaj sie nie trzyma kupy. "Skladaliscie pisma" czy wasi rodzice skladali? To jest kapke inna waga. Dwa, skoro dyrektor ignorowal sprawe, czemu nie pociagneliscie tego troche wyzej? Sa odpowiednie instytucje od teko. Zwlaszcza, ze pani podpada pod KK207 - czyli w porywach do 12 lat odsiadki. A tak bardziej na temat. Samo wychowanie bezstresowe nie jest tutaj calkowicie odpowiedzialne za ten balagan. Gra duza role, ale.... jest jeszcze jeden czynnik. Mianowicie "rodzice przyjda i zalatwia". Co z tego, ze uczen dostanie 5 pal na jednej lekcji (przez ~55 tygodni), jesli pod koniec semestru, przyjda rodzice i wyblagaja. Nawet lepiej, jesli dyrektor wymusi przepuszczenie/poprawke. Brak konsekwencji....

Odpowiedz
avatar takatamtala
10 10

@JinxMaze: My jako uczniowie raz podpisana przez cała klasę a potem rodzice. Ale to były czasy wyżu demogfaficznego, było 8 klas w roczniku po 40 osób. Dyrektor powiedział, że nie ma kadry i jak się komuś nie podoba, to może dziecko wypisać. I faktycznie, rotacje mieliśmy ogromną. Pani pedagog szkolna była bezużyteczna. Ktoś tam poszedł się do niej skarżyć to był potem pytany na każdej lekcji i w końcu się wypisał.

Odpowiedz
avatar JinxMaze
1 5

@takatamtala: wlasnie o to mi chodzi. Jesli dyrektor ignorowal, pedagog okazala sie lewa, to zostal MEN i poprostu KK. To co robila nauczycielka jest odrazajace, powinno sie spotkac z ostracyzmem(conajmniej), a nie cichym przyzwoleniem. A tak Wy raz, potem rodzicie odbebnili i byl koniec sprawy? Takich rzeczy sie nie odpuszcza, "bo jest wyz". Z takimi patologiami trzeba walczyc, bo potem bedzie "bo jest czarny", "bo jest niz", "bo ni e ma co z nimi zrobic" itp.

Odpowiedz
avatar takatamtala
2 2

@JinxMaze: Nie wiem dlaczego inni rodzice nie zareagowali. Moi nic nie napisali, bo uważali, że życie jest ciężkie a ja coś sobie wymyślam. Poza tym ta nauczycielka uczyła swojego czasu mojego ojca i on to jakoś przetrwał to i ja przetrwam.

Odpowiedz
avatar takatamtala
15 19

@Lorelai: Zabawne- dokładnie to samo mówili, jak ja byłam w liceum. Podobno narzekanie na młodsze pokolenie pojawiało się już na tabliczkach z pismem klinowym.

Odpowiedz
avatar Krolewna
6 18

Jestem przeciwnikiem przemocy, ale. No właśnie ale. Do niektórych inaczej nie dociera. W gimnazjum w mojej beznadziejnej, lekko patologicznej klasie, był sobie Dawid. Nikogo nie respektował, mieszkał w domu dziecka, na lekcji potrafił wyskoczyć przez okno. I w pierwszej klasie zdarzyło się tak, że zaczepiał dziewczyny. Nie pamiętam już w jakiej formie, chyba na nie po prostu napierał ciałem, coś w tym stylu. Ani prośby, ani groźby nie działały, a wręcz go bawiły. Więc ja, pod wpływem impulsu (i z bezsilności raczej) przy kolejnym takim ataku, uderzyłam go w twarz. Przy stojących obok kolegach i koleżankach. I co? Kwiatów ani biżuterii nie było, jednak miałam spokój do końca gimnazjum. Nawet się do mnie nie odezwał. Do niektórych inaczej nie przemówisz.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 października 2015 o 11:10

avatar Akam
7 11

Twoim zdaniem była to kara czy obrona?

Odpowiedz
avatar Krolewna
9 11

@Akam: Uświadomienie. Mogły do niego nie docierać informacje, że mnie to NIE bawi, skoro klasowe idiotki dawały mu sprzeczny sygnał: "Ojej, Dawid, przestań, to nie jest zabawne, hihihi". I myślę, że niektórzy uczniowie potrzebują takiego uświadomienia przez nauczyciela.

Odpowiedz
avatar katem
-2 12

Jak widać, autorka nie widzi różnicy między opisywanymi sytuacjami, ani opisywanymi nauczycielami. Dla niej nauczyciel, który stosuje przemoc z definicji jest zły. - autorka nie rozróżnia tu też stopnia i rodzaju przemocy, ani powodu zastosowania tejże przemocy. @Piwarium doskonale opisał uzasadnione użycie "przemocy" wobec osobników, wobec których nie skutkuje inny rodzaj perswazji, nie będę więc powtarzać.

Odpowiedz
avatar Akam
-3 11

A gdzie jest ta granica? Ile uderzeń "kijkiem" to jest dobrze a ile źle. Za co można ucznia uderzyć a za co nie? Zastosowanie środków przymusu bezpośredniego wobec dorosłych nie jest karą. Gdyby było to niektórym dorosłym odeszłoby mięso od kości.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@katem: Mnie się wydawało, że był tam fragment, w którym autorka opisywała jak nauczycielka znęca się psychicznie nad uczennicą. Gratulacje jak nie rozróżniasz tych rodzajów przemocy. Podczas gdy mała ilość przemocy fizycznej zazwyczaj spowoduje niewielki uszczerbek na zdrowiu, to nawet niewielka ilość przemocy psychicznej może bardzo zniszczyć psychikę. W związku z tym przemoc fizyczna tylko jako ostateczność, a psychiczna to w ogóle nie.

Odpowiedz
avatar Taczer
10 10

Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Złą stroną bardzo silnej pozycji nauczyciela przed laty było tolerowanie zachowań podobnych do tych, jakie opisujesz. Nie były powszechne, ale się zdarzały. Dobrą stroną było bardzo szybkie i skuteczne neutralizowanie zachowań niepożądanych ze strony uczniów. Nie dochodziło do nagminnych obecnie sytuacji, że jakiś dzieciak dzień po dniu dezorganizuje lekcje - łazi gdzie chce, siada gdzie chce, bije uczniów a wszystko co szkoła zaoferuje ofiarom jego zachowania (czyli przede wszystkim niczemu niewinnym uczniom) to pogadanka i rola grupy terapeutycznej dla niewychowanego w domu osobnika. Rodzice widzą, że szkoła i nauczyciele mają związane ręce w stosunku do takich dzieci. Stąd zgoda na zastosowanie metod dalece wykraczających poza normy prawne - bo skoro za niedopuszczalną przemoc wobec dziecka uznaje się siłowe sprowadzenie go do parteru, kiedy kopie, gryzie i rzuca krzesłami, to strzelenie go w pysk będzie równie dopuszczalne. Tak to działa, bo przynajmniej część rodziców zaczyna pojmować, że jak jego dziecko stanie się ofiarą szkolnego agresora, to te ograniczenia sprawią, że nauczyciel nie będzie w stanie skutecznie agresora powstrzymać ani w momencie ataku, ani, co ważniejsze, zapobiec żeby atak się nie powtórzył.

Odpowiedz
avatar Devotchka
5 9

Zły nauczyciel to zły nauczyciel. Jak napisałaś, klasa się z tą Panią wyraźnie nie lubiła i raczej wątpię, żeby to mogła być jakkolwiek wina dzieci. Nauczycielka plastyki z tamtej historii była najwyraźniej pipką, która potrafiła sobie wejść na głowę i najwyraźniej nie radziła sobie z własnymi emocjami. Dla przykładu, miałam w szkolę nauczycielkę która robiła podobnie. Był chłopak którego ciężko było poskromić, ale inni nauczyciele dawali sobie z tym radę. Ona natomiast nie umiała nic powiedzieć. Któregoś razy nie wytrzymała, rzuciła w niego kluczami i się popłakała. Wyobrażacie sobie widzieć takie coś? To jest śmieszne. Nie możemy zakładać, że każdy kto nauczycielem chce być POWINIEN nim być. Cały problem zaczyna się od sposobu zatrudniania w szkole, na zachodzie takie problemy występują bardzo rzadko bo tam nauczyciela rozlicza się z umiejętności nauczania.

Odpowiedz
avatar Bryanka
9 9

@Devotchka: U mnie w szkole był taki nauczyciel z problemem. Przez pierwsze pół roku w ogóle kompletnie nie reagował gdy ktoś rozrabiał na lekcjach. Na siłę prowadził zajęcia nie zmieniając tonu głosu w ogóle, aż w końcu na jednych zajęciach zaczął wrzeszczeć, a potem się rozpłakał i wybiegł z klasy.

Odpowiedz
avatar Devotchka
5 5

@Bryanka: Dokładnie o tym mówię, takie przykłady się mnożą. Co jeśli na lekcji takiej osoby dzieciak się poślizgnie i rozwali sobie głowę o kant stołu. Też nie będzie wiedziała jak zapanować nad emocjami bo zobaczy morze krwi? A jak ogarnie resztę dzieci kiedy one wpadną w panikę? Nie mam dzieci, ale gdybym posłała je do szkoły to wolałabym żeby nauczycielka miała stabilną psychikę i potrafiła w każdej sytuacji zachować zimną krew.

Odpowiedz
avatar z_lasu
13 13

Żeby było jasne, jestem przeciw znęcaniu się fizycznym i psychicznym nad kimkolwiek. Czy to dziecko, czy dorosły. Ale... No właśnie. Jestem również za tym, żeby każdy, czy to mały, czy większy człowiek ponosił konsekwencje swoich czynów. Jestem stary piernik, chodziłem jeszcze do 8-klasowej podstawówki. I "za naszych czasów" było tak, że jeżeli się nie uczyłeś, wagarowałeś, rozrabiałeś, musiałeś liczyć się z obniżonymi stopniami z zachowania, brakiem promocji do następnej klasy. Nauczyciel też człowiek, jak mu się ręka omsknęła po którymś tłumaczeniu "matołkom" czego i dlaczego nie wolno, to lepiej było w domu się nie przyznawać, bo mogła być poprawka. A w chwili obecnej, w szkołach jest tak, że nauczyciel mówi, ale młody człowiek nie ponosi żadnych konsekwencji. Bo odkąd moje dzieci zaczęły uczęszczać do szkoły nie zdarzyło się, aby jakiś dzieciak nie zdał do następnej klasy. Za to wszystkie rozwydrzone bachory mają orzeczenia o dys-, mają ADHD i inne papiery, które usprawiedliwiają brak pracy wychowawczej rodziców. Przypuszczam, że wiele dysfunkcji i nadpobudliwości udałoby się wyleczyć, nawet nie samym kijkiem co jego wizją na własnej dupie. Jedyna kara z jaką spotkałem się u moich dzieci w szkole to przesunięcie trudnego małolata do klasy równoległej. Więc tak naprawdę konsekwencja żadna, bo nie traci się roku. I właśnie taki niewychowany matołek trafił w tym roku do klasy młodszej córki. Jestem rodzicem, więc nikt mam wokół innych rodziców, których dzieci bywały mocno energiczne, wymagały większego wkładu pracy w wychowanie. I nikt mi nie wmówi, że nie da się dzieciakowi przez 9 lat życia wpoić prostych zasad: że nie kradnie się kanapek, że nos wyciera się w chusteczkę a nie w rękaw, że publicznie nie ściąga się spodni i nie pokazuje gołego tyłka. A to tylko wierzchołek jego zachowań. To, że nikogo nie słucha, robi co chce, nie pracuje na lekcjach, przeszkadza tym, którzy chcą pracować to kolejne problemy. I nie sądzę, że dziecko jest opóźnione. Po prostu nie musi się starać zachowywać norm społecznych, nie musi się uczyć, bo nie grożą mu za to żadne konsekwencje. Przepchną go do następnej klasy, najwyżej zmieni kolegów, którym będzie przeszkadzał. Dwa lata temu też dostaliśmy takie "przesunięcie". Chłopak był agresywny. Jedna dziewczynka spędziła tydzień w szpitalu, bo gnojek sprowokował wypadek, innej dziewczynce wbił długopis w rękę, dwóch chłopców zepchną ze schodów. Dodatkowo, kłamał i manipulował.I choć dzieciaki miały przykazane, trzymanie się od niego z daleka, opowiadał jak bardzo mu dokuczają. I jego słowo było ważniejsze niż całej klasy. A matka wariatka robiła awantury w szkole, jak to jest źle traktowane jej dziecko. Każda rozmowa, próba rozwiązania problemu kończyła się wielkim krzykiem dyrekcji i pedagoga, o tym jacy my wredni i nietolerancyjni rodzice jesteśmy, bo to chore dziecko jest i JEMU należy się zrozumienie i pomoc. To nic, że nasze dzieci były zagrożone. Po wielkiej awanturze opartej o kuratorium skończyło się na indywidualnym nauczaniu. Ale myślę, że te dwa przypadki idealnie leczyłaby wizja kijka :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@z_lasu: Ta sytuacja wyjaśnia moją sytuację. Jestę se typowym gimbusem, co trolluje tylko wtedy jak widzi idiotów... U mnie w podstawówce mówiłam prawdę na godzinie wychowawczej, ale nauczycielka mi nie wierzyła i nawet nie dała mi skończyć, bo ktoś inny się zgłaszał i kłamał na moją niekorzyść... Czyli, że to dzięki tym kłamcom?

Odpowiedz
avatar nuclear82
7 7

U mnie w podstawówce był nauczyciel który dość szybko tracił temperament. Młody byczek koło 26 lat może, mentalność dresiarza. Nie mam pojęcia kto go wpuścił do szkoły podstawowej. Darcie ryja na cały regulator na nieszczęsne 10-letnie dzieci było codziennością. Przesadził jak z całej siły trzepnął w kogoś metalowymi kluczami. Trwałych obrażeń na szczęście nie spowodował ale wyleciał z hukiem. Kilka lat później spotkałem go w autobusie, pracował jako "kanar" :)

Odpowiedz
avatar Pani_swiata_i_okolic
-5 9

Może jestem dziwna, ale jakby MNIE nauczyciel uderzył w twarz to bym oddała. Za to, że mnie upokorzył, ja upokorzyłabym go. Oko za oko, ząb za ząb.

Odpowiedz
avatar dodolinka
6 6

Przypomniała mi się historia superniani i jej syna. W sumie dosyć często spotykam się z tym, że pedagog nie potrafi dziecka samego wychować. Nie są to jakieś ekstremalne sytuacje ( np. jedna terapeutka syna zwierzyla się, że miała rozmowę z przedszkolanka jej dziecka, bo synek bardzo rozpieszczony i z wszystkim na NIE. A Ona po prostu nie widziała tego, ze coraz bardziej wchodzi jej na głowę, bo było to rozłożone w czasie.) Także, haha, sytuacja przerażająca, ale nie wcale taka rzadka

Odpowiedz
avatar Isegrim6
3 3

i co dała w końcu tą stówę? Szczerze potem to bym się zapytał czy da piątkę czy chce w pysk :)

Odpowiedz
Udostępnij