Sklepy zoologiczne. Często niestety temat rzeka, jeśli idzie o piekielność, ale ostatnie praktyki, o których słyszałam, zwaliły mnie z nóg. Historię opiszę z punktu widzenia miłośniczki świnek morskich, ale nie wątpię, że inne małe zwierzaki sprzedawane w tych miejscach cierpią równie mocno.
To nic, że sprzedawcy w zoologach często nie mają pojęcia o zwierzakach, którymi się opiekują. Nic to, że wciskają najtańsze, kiepskiej jakości karmy, klatki tak o połowę za małe, żeby zwierzak czuł jakikolwiek komfort. Ostatnio próbowano mi sprzedać transporter dla świnki, w którym nie miałaby się nawet jak wyprostować. Trudno.
Świnki trzymane razem z królikami? E, kto by się przejmował przenoszeniem potencjalnie śmiertelnych chorób. Świnki trzymane w akwarium? A co im przeszkadzają opary amoniaku? Sprzedaż świnki ważącej 200 gramów, gdy wolno sprzedawać dopiero od 350? Najwyżej nie przeżyje, tym lepiej, klient kupi następną. Sprzedaż zwierząt wychudzonych, przedwcześnie oddzielonych od matki, chorych... Standard. Zresztą, to wszystko można nadrobić samodzielnym poszukiwaniem informacji, i dość szybko zagwarantować zwierzakowi dobre warunki.
Ale ostatnio na pewnym forum miłośników gryzoni pojawiła się historia, jak chłopak chciał kupić swojemu samcowi kolegę (co było bardzo mądre, bo świnki to zwierzęta stadne, i źle się czują w samotności), ale sprzedawca przekonał go, że dwa samce się zagryzą, i wcisnął mu malutką samiczkę. Powiedział, że jak będą młode, to ma je przynieść do sklepu. Nie wspomniał natomiast, jak często ciąża kończy się powikłaniami genetycznymi, śmiercią młodych i matki, nawet nie pisnął słowa o tym, jak opiekować się samiczką w ciąży. I że po kilku takich ciążach pod rząd samiczka i tak padnie z wyczerpania. Tego błędu już nie da się tak łatwo naprawić.
I może nie byłoby to tak bardzo poruszające, gdyby nie to, że kilka dni temu w "Pytaniu na Śniadanie" pojawił się właściciel sklepu zoologicznego, twierdzący, że jeśli brać gryzonie w parach, to tylko samiec+samica, bo inaczej będą się gryźć. A małe świnki można oczywiście oddać do sklepu. Sklep bardzo się ucieszy - przecież normalnym hodowcom trzeba płacić, a te z domowe są darmowe. Zawsze parę złotych do przodu, zagrożone życie i zdrowie zwierzęcia jest nieistotne.
Nikt publicznie się zająknie nawet, że świnki można też adoptować. Że domy tymczasowe, w których przebywają porzucone albo uratowane z psueudohodowli zwierzaki są przepełnione. Co gorsza, adopcja jest darmowa, zatem stanowi przerażającą konkurencję dla zoologów.
Dlatego radzę, proszę i apeluję - uważajcie. Nie wszyscy, ale wielu sprzedawców ma Wam wcisnąć produkt, a nie zadbać o dobro zwierzęcia. A kto kupi dwie świnki tej samej płci, jak usłyszy, że za kilogram karmy musi zapłacić 20-30 złotych, klatka minimum 120 cm długości, a jedyne zabawki to hamaczki i legowiska, zamiast fantastycznych kołowrotków, drabinek i kul do biegania? I nawet słodkich maluchów z tego nie będzie? No właśnie.
Sklepy zoologiczne
Nie popadajmy w skrajnosc. Minimalna klatka dla dwoch swistw to setka.Trzeba tez wziac pod uwage, ze jednak wielkosc mieszkania tez ma znaczenie, a klatka 120 zajmuje naprawde duzo miejsca. (120 dlugosc, 60 cm szerokosc)
Odpowiedz@Iras: To dość sporna kwestia :) Jak zaczynałam przygodę ze świnkami (jakieś 7 lat temu), mówiło się, że minimum dla jednej świnki to klatka 60 cm długości. Dzisiaj to już by podpadało pod dręczenie zwierzaka, bo minimum to 80, a według niektórych - 100. Pytanie też o to, czy mamy warunki do robienia śwince wybiegów, bo jeśli tak, to potrzebę ruchu zaspokoi właśnie na wybiegu, klatka może być mniejsza. I kolejna kwestia - czy mamy samca 1600g, czy samiczkę 900g :p Wszystko z głową. Ale fakt, że czasem słyszy się teksty typu "W zasadzie to może być skrzynka po owocach zamiast klatki", potrafi zjeżyć włos na głowie...
Odpowiedz@Triste: to ze kwestia sporna - i owszem, co do trzymania swiniaka w klatce 60 cm - tu powinna byc jeszcze jakas logika ludzi (wiem, wiele wymagam... :/) bo jednak dorosly swiniak w klatce 60 cm ma naprawde NIEWIELE miejsca... Wybiegi - jak dla mnie oczywista sprawa. Co do iekawostek - spotkalam sie kiedys z tekstem od sprzedawcy, ze swinka morska wody nie potrzebuje....
OdpowiedzNo bo po co trzymać razem króliki i świnki - w końcu te zwierzaki się lubią i dobrze na siebie wpływają, więc lepiej trzymać je osobno!
Odpowiedz@Shakkaho: Yhym. Uwielbiają. A słyszałeś o E.cuniculi, której nosicielami jest zdecydowana większość królików? Wiesz, że dla świnki morskiej zarażenie tym pierwotniakiem może oznaczać śmierć w męczarniach? https://www.facebook.com/142044065873927/photos/a.142945569117110.35281.142044065873927/590835974328065/ Taki skrót informacji, polecam.
Odpowiedz@Shakkaho: E cuniia to jedna kwestia. Druga to chociazby roznica w budowie siersci - a konkretnie - konsekwencje zjadania - bezoar z kroliczego futra w ukladzie pokarmowym swinki morskiej = zator do usuwania operacyjnego z malymi szansami na przezycie. Siersc swinki morskiej z kolei ma taka strukture,ze moze uszkodzic krolikowi przelyk. Dodatkowo roznice w diecie itp.itd.
OdpowiedzTak samo jest ze szczurami- wmawianie że szczur może być sam, zwłaszcza samiec, bo "cośtam", wciskanie klateczek, które wielkością nawet na chorobówkę będą niezbyt, wciskanie Vitapola jako karmy.... Na grupach szczurowych cały czas uświadamiamy, tłumaczymy, pokazujemy multum domów tymczasowych ze szczurami do adopcji, ale i tak znajdą się dzieciaki z pojedynczym szczurem, w mikro-klatce z pręcikowymi półkami i kołowrotkiem (który szczurom uszkadza kręgosłup) i śmieciami do żarcia bo "pan w zoologicznym powiedział więc musi mieć rację!". Tylko zwierzaków żal...
Odpowiedz@Pierzasta: No właśnie tak to jest... Prawo nijak nie dba o tych najmniejszych, bo wymóg "świeżej wody i jedzenia", to wymóg konieczny do utrzymania zwierzęcia przy życiu, a nie zapewnieniu mu komfortu. Problem z uświadamianiem na specjalistycznych forach jest taki, że trzeba chcieć się czegoś dowiedzieć, by trafić na te informacje. A takiego szczurka może mieć każdy, kto ma parę złotych w kieszeni. Przydałyby się jakieś obowiązkowe testy z wiedzy podstawowej, zanim pozwoli się komuś na kupno zwierzęcia... Albo na zajęcie się ich sprzedażą.
Odpowiedz@Pierzasta: Teraz mi się przypomniało jak kupowałam mojemu szczurkowi kolegę do towarzystwa (kupowałam je w odstępie 3 miesięcy bo pierwszy, ktorego wzięłam, od razu zaczął chorować i się namęczyliśmy by go postawić na nogi). Poprosiłam sprzedawczynie w zoologicznym o młodego samca, ale ona próbowała mi na siłę wcisnąć samiczkę. Mówię jej, że mam samca i drugi też ma być samiec, tym bardziej, że nie chcę dorobić się gromadki młodych. "No to najwyżej pani sprzeda albo wyrzuci". Aż miałam ochotę trzasnąć to durne babsko w twarz.
Odpowiedz@Pierzasta: I wyciąganie z klatki/transportera za ogon! Nawet tych zwierzaków, które same się do ludzi garną i bez problemów włażą na ręce... :/
OdpowiedzRozumiem, zachowanie sprzedawców piekielne, ale jakim idiotą trzeba być żeby adoptując zwierzątko nie poszukać o nim najpierw informacji. Właśnie o tym, czy lepiej trzymać jedno czy parkę, o ciąży, o żywieniu, o dobrostanie. Dla mnie ci klienci są tak samo piekielni i nieodpowiedzialni jak sklepikarze.
Odpowiedz@lazy_lizard: Trochę w tym racji, ale wiele osób wierzy, że jak ktoś sprzedaje zwierzęta, to ma podstawową wiedzę na ich temat. Na dodatek w społeczeństwie panuje przekonanie, że taki szczur, mysz, chomik czy świnka to proste, niewymagające stworzenia, którymi każdy może się zająć. Często ludzie w ogóle nie myślą o tym, że dodatkowe informacje istnieją, i strasznie żałują, że nie wiedzieli o nich wcześniej.
Odpowiedz@Triste: Być może czasem działaja też złe wzorce - koleżanka trzyma złotą rybkę w kuli, ja też tak chcę albo kolega trzyma szczura w takiej klatce i jest ok.
OdpowiedzStwierdziłam, że nigdy więcej nie kupię zwierzaka w zoologicznym. To w jakich warunkach są tam trzymane to jedno, niewiedza sprzedawców to drugie, a to, że często te zwierzaki są obciążone genetycznie (rozmnażane między sobą) lub pozarażane różnymi paskudztwami to kolejna kwestia.
Odpowiedz@Frankenstein: Dokładnie tak. Jak ktoś kupuje sobie od razu parkę, to to najprawdopodobniej rodzeństwo. Które często jest owocem miłości innego rodzeństwa. Kupiłam w swoim życiu dwie świnki w zoologicznym, i obydwie leczyłam z grzybicy. Cieszę się, że tylko z tego...
Odpowiedz@Triste: Ja już miałam różne cyrki z moimi ogoniastymi (miłośniczka szczurów) i stwierdziłam w pewnym momencie, że nie jest to warte moich nerwów (tym bardziej, że ja strasznie przeżywam, jak coś sie dzieje moim pupilom), cierpienia zwierząt i kasy wydawanej na weterynarza. Już wolę zapłacić o wiele wiecej i kupić zwierzę z hodowli bo jakoś dziwnym trafem te z hodowli chorowały mi o wiele mniej. Niestety sklepy zoologiczne nie zaprzestaną swoich praktyk bo jednak zawsze będzie popyt na zwierzęta. :/
Odpowiedz@Frankenstein: Co więcej, kupowanie zwierzaków w zoologicznych to wspieranie tego błędnego koła. Ja raczej adoptuję - zwierzaki są przebadane przez dobrych weterynarzy, ich stan jest znany, na dodatek daje się dom zwierzakowi, który często nie zaznał jeszcze szczęścia. Właśnie w piątek trafią do mnie dwie śliczne samiczki z pseudohodowli (mieszkały w 11 świnek w jednym akwarium). Nie mogę się doczekać :)
Odpowiedz@Frankenstein: Kurcze, już Cię lubię. Pomijając Twoje poprzednie historie, humor i dystans do siebie podczas walki z chorobą 9jedna z moich bliskich osób też walczy z nowotworem, to podchodzę do tego emocjonalnie) to teraz jeszcze szczury ;-). Sama mam 9ciu facecików. Jesteś na którejś ze szczurzych grup na fb?
Odpowiedz@Triste: Sama mam kilka świnek z SPŚM ;). Pozdrawiam!
Odpowiedz@Pierzasta: Dziękuję bardzo. :) Nie, w sumie nigdy nawet nie pomyślałam o tym by się zapisać do takowej grupy. Jedynie regularnie odwiedzałam te stronę: ratteria.w.interiowo.pl
Odpowiedz@Nyanyan: O, bardzo się cieszę :) Dobrze, wiedzieć, że wszędzie znajdą się ludzie świadomi sytuacji zwierząt i chcący im pomagać. Również pozdrawiam, Ciebie i Twoje stadko :D
Odpowiedz@Triste: Mam wrażenie, że kojarzę cię z jednej świńskiej grupy, ale mogę się mylić - ostatnio sporo osób czeka na adopcję prosiaków :P
Odpowiedz@Nyanyan: Ja obecnie jestem tylko na Caviarni, i stamtąd adoptuję Jesień i Zimę od MAS ;)
OdpowiedzKołowrotek albo kula dla świnki? Nie chcę tego widzieć...
Odpowiedz@FunnyToraChan: Niestety... Nie dociera do niektórych, że świnki nie są tak ruchliwe jak mniejsze gryzonie, i takie sprzęty uszkadzają im kręgosłup. Kiedyś widziałam specjalny duży kołowrotek dla świnki. Nawet było jej zdjęcie w tym kołowrotku. Tragedia :(
OdpowiedzFaceci zostawiają swoje kobiety z dziećmi lub ciężarne. Więc z dwojga złego...
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: nie ta historia,nie mogę skasować
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: A już liczyłam, na jakąś ciekawą dyskusję a pro pos konkubinatu świnek. :P
OdpowiedzKolezanka ma dwa samce swinki morskiej i musi je trzymac osobno bo gdy sa razem gryza sie az do krwi. Gdy sa osobno sa spokoje, razem ogarnia je szal agresji
Odpowiedz@celica: To jak z ludźmi - jedni się ze sobą dogadują, a inni nie. Pewnie z innymi by się dogadali (o mniej bojowym charakterze) albo, po kastracji, z samicami (czasem trafiają się wysterylizowane)
Odpowiedz@celica: Dokładnie tak jak mówi Nyannayan :) Niektóre samce, podobnie jak niektóre samice, rzeczywiście siebie nie tolerują. Ale po pierwsze jest to zdecydowanie mniejszość wszystkich przypadków, a po drugie dużo zależy od samych metod łączenia. Często dwie świnki, które na początku się nie znoszą, da się połączyć za pomocą odpowiednich metod (zapoznawanie przez kraty, wspólne głaskanie itd.). Oczywiście, istnieją świnki aspołeczne, ale tych jest bardzo mało.
OdpowiedzStałam się o pracę w sklepie zoologicznym. Niestety nie nadaję się, bo nie potrafię wciskać ludziom zbędnych rzeczy i na dodatek nie czuję potrzeby rzucać się od razu na klienta rozumiem jak czegoś szuka i znaleźć ie potrafi, ale on nawet nie doszedł do półki Ty masz już do niego lecieć. Na dodatek dla królików i gryzoni są głównie mieszanki, dropsy, kolby, biszkopciki, jakieś ciasteczka z mąką i przede wszystkim ukochane wapienka, które przecież "pomagają" ścierać zęby o_O Nie mogłam patrzeć jak sprzedawczynie wciskały właścicielom królików wapienka lub inne bardziewia. Po grzyba to wapno? Przecież królik ma taki osad w moczu, że jak naleje na podłogę to nawet po wytarciu zostaje biała plama. Tym zębów nie spiłuje. Poza tym zazwyczaj z tyłu zęby są krzywe i przerastają jak on pogryzie te wapno z przodu to ono na tyły nie dojdzie. Nie lepiej wcisnąć korzeń mniszka lekarskiego, albo jakieś pędy? Po co na półkach tyle badziewia jeśli można zamówić dobrej firmy suszone zioła, warzywa, owoce. Królik by zdrowo jadł klient i tak by kupił, a sklep i tak by miał z tego hajs. Myślałam, że moje wykształcenie (technik weterynarii) jakoś pomoże, ale i tak moje gadanie ludzie mają gdzieś, bo wapienko jest "cudowne".
Odpowiedz@rokiowca: Brak podstawowej wiedzy + "im więcej gadżetów dla mojej Pusi tym lepiej. Ma żyć w dobrobycie"... Niestety, ale to działa przy wszystkich zwierzętach. Mi kiedyś pani w zoologicznym mówiła jak to dla psa "pedigree" (czy jakoś tak to się pisało) jest wspaniałe, odżywcze i psy się tym zajadają jak szalone, a szczeniaki to już w ogóle ubóstwiają... No, jakbym ja była małym dzieckiem i codziennie dostawała McDonald's/KFC/cokolwiek tego typu, to też bym się zajadała, bo dla dzieciaków to frajda i one nie rozumieją, co dla nich dobre a co nie... A zwierzak jest skazany na właściciela, czyli masz jeść to i koniec, więc instynkt przetrwania działa.
Odpowiedz@Narisa: Dlatego ja królikowi wolę kupować żarcie przez neta, bo tutaj w okolicy mają mały wybór suszonych ziół poza tym ceny z kosmosu. Więc nawet z ta przesyłką taniej wyjdzie, a zawsze jakiś gratis dostanę. Czasami nawet za przesyłkę nie płacę jak akurat uda mi się wygrać jakiś konkurs. :D
Odpowiedz@rokiowca: Niestety, dużo sklepów stacjonarnych woli ściągać tanie badziewie. Mniej więcej z tego samego powodu w supermarketach nie znajdziesz porządnego pieczywa - stawiają na tanie rozwiązania i tyle. Z drugiej strony trafiają się miejsca wyjątkowe - 500 metrów od domu mam zoologa z przemiłą panią ekspedientką, która ma w ofercie świetnej jakości siano z ziołami. Pierwsze stacjonarnie kupione, które moja świnka-niejadka raczyła zjeść ;)
Odpowiedz@Narisa: "Ma żyć w dobrobycie, ale żeby nie trzeba było za dużo wydać" ;).
Odpowiedz@Triste: Polecam siano od p. Roberta (na fb mazurskie siano), można zamówić takie z ziołami, gałązkami i dodatkowo dostajemy ziarna, które można zasadzić :D
Odpowiedz@Nyanyan: O, dzięki, na pewno sprawdzę :)
Odpowiedz@rokiowca: czyżbyś mówiła o sieci sklepów na K.... ?
OdpowiedzMam nadzieję, że ta historia wyląduje na głównej i będzie miała wysokie notowania. Ekspierd z Pytania na Śniadanie to był dramat, a wciskanie par i odbieranie (z łaską) młodych to chyba powszechna strategia zoologów. Dla uzupełnienia dodam, że WSZYSTKIE CHOMIKI TRZYMAMY POJEDYNCZO!
Odpowiedz@ssnn: Chciałabym, żeby trafiła na główną, choć wysokie notowania nie są już ważne. Po prostu zależy mi na tym, żeby uświadomić jak największą ilość ludzi, że istnieje konkretny problem z wiedzą sprzedawców w sklepach zoologicznych. Jeśli dzięki temu choć jedna świnka, chomik, mysz, myszoskoczek, szczur itd, będzie miał/a zapewnione godne warunki bytu, to już będę szczęśliwa :)
Odpowiedz@ssnn: No właśnie, co do tych chomików. ludzie są dziwni, trzymają stadne zwierzaki typu szczur, świnka, koszatniczka pojedynczo, a chomiczki, które w parach się mogą pozabijać- razem, bo to takie słooodkie :-/. Raz weszłam do zoologa- sieciówki (normalnie unikam takich miejsc żeby szału nie dostać, ale akurat na szybko potrzebowałam poidła), a tam chomik w akwarium ze szczurami! szczury go nie atakowały, bo ewidentnie były chore (ciężko oddychały, były apatyczne). Na moje zwrócenie uwagi sprzedawczyni wydarła się, ze tak ma być, bo chomik się ze szczurkami lubi, a inne chomiki go gryzą, a szczury są zdrowe, bo do ich sklepu weterynarz przychodzi co tydzień. I ochroną postraszyła jak się nie wyniosę. Zawiadomiłam miejscowy TOZ, bo co mogłam więcej :-(.
Odpowiedz@ssnn: z jakiego dnia to Pnś? aż chciałabym to obejrzeć!
OdpowiedzBo dla takich pacanów liczy się wyłącznie zysk a nie dobro zwierzaka. Poza tym jak słyszę te pierdzielenie niektórych "ekspertów", to szlag mnie trafia. Nie żebym był jakąś alfą i omegą ale mam w domu spory zwierzyniec bo oprócz psa dobermana są papugi (rozelle królewskie i barabandy), szyszyla, rybki w 200 litrówym zbiorniku i dwie agamy brodate i trochę się w temat zwierząt wgryzłem. Ostatnio jeden ZNAFCA wciskał kumplowi agamy w formie parki. Czysty debil. Powodów jest kilka ale głównym jest to, że samiec po prostu zamęczy samicę. Na jednego samca najlepiej mieć dwie a nawet trzy samice aczkolwiek samiec musi być "z jajami" bo wtedy samice go pozamiatają. Na dodatek dla osób początkujących najlepszą konfiguracją jeśli chcą więcej niż jednego osobnika są dwie samice. Ale co ja tam wiem... wszak nie jestem ekspertem...
Odpowiedz@Iceman1973: Widać, bo trzymasz samotną szylkę. ;)
Odpowiedz@Vetheranka: Kolejny/a ZNAFCA? Byłaś u mnie? Wiesz jak się mają moje zwierzaki? To zorientuj się jeszcze nieco w temacie a wtedy się dowiesz, że spokojnie może być JEDEN/JEDNA szynszyla jak się nią odpowiednio zajmujesz. Nie siedzi w klatce 10cm na 10cm a ma wybudowane pomieszczenie gdzie spokojnie sobie poskacze (a lubi). Ma kulę do wybiegania się i całkiem dobrze przyjaźni się z psem. Lubi siedzieć na ramieniu i szczypać w ucho. Tak więc samotności nie odczuwa. Tak więc swoją wiedzę z forum internetowego i stwierdzenia, że "jedna szynszyla jest nieszczęśliwa", proszę zachowaj dla siebie. Możesz uznać, że jestem niemiły ale pierdzielenie bez sensu i tym bardziej bez poparcia czymkolwiek (argumenty, konkrety) trochę mnie drażni.
Odpowiedz@Iceman1973: Oczko na końcu wypowiedzi wskazywałoby na ironię ze strony Vetheranki.
OdpowiedzCóż, dodałabym jednak notkę o kastracji. Jest ona bardzo ważna, ale większość nawet nie ma pojęcia, że gryzonie i zajęczaki da się. A co do parek-moim zdaniem to świetny wybór po kastracji, bo łatwiej jednak ją zaprzyjaźnić niż dwóch samców.
Odpowiedz@Vetheranka: Odpowiedziałam w komentarzu niżej :)
OdpowiedzJeśli świnki autorki posiadają tylko hamaczki i legowiska, to rzeczywiście życie mają ubogie... Istnieją jeszcze domki, mostki drewniane wyginane na drucie, tuneliki (można kupić materiałowy, zrobić z rury PCV albo z grubego kartonu), można zrobić labirynt z np. płotków służących do budowania wybiegu na zewnątrz. Można wsadzić siano w rurę po papierze toaletowym - zabawa murowana. Albo związać siano w snopek sznurkiem naturalnym. Wystarczy spojrzeć, jak właściciele świnek z Wlk. Brytanii czy USA urządzają wybiegi. W sklepie chińskim kupiłam domek piankowo-materiałowy, jak dla malutkiego kotka, świnie cieszą się nim jak dzieci. Często robię na dywanie lekki bałagan - tu domek, tam domek, tunelik, labiryncik - jak mi do głowy przyjdzie. A świnie mają radochę i biegają, odkrywając i pomrukując wesoło. Moim świniom zrobiłam najprostszy dupochron pod słońcem - dostałam w warzywniaku skrzynkę drewnianą po mandarynkach, posprawdzałam, czy nie ma gwoździ i innym potencjalnie groźnych rzeczy. Skrzynkę obróciłam do góry dnem, na to mały, dziecięcy kocyk polarkowy i jest domek jak się patrzy :) Co do dobrego jedzenia się zgadzam, ale tutaj opłaca się kupować w internecie większe worki, bo jest dużo taniej. Cavia Complete kosztuje 220 zł za 16 kg, starcza na 4 miesiące dla 4 świń. Pellet drewniany do klatki i kuwetek kupuję tylko na allegro (wystarczy wpisać 'żwirek drewniany' i ma się do wyboru do koloru, ja zawsze kupuję niemarkowy, 60 kg za jednym zamachem, starcza na 2,5 miesiąca). Co do trzymania świń różnej płci - istnieje coś takiego jak kastracja/sterylizacja. Ja mam kastrata + 3 baby i żyję. Młodych nie było nigdy, a facecika uratowałam przez raczej złym losem. Nie żałuję. Co do adopcji - wiele osób odrzucają zasady SPŚM, między innymi wizyta przedadopcyjna. Mnie samą w tym stowarzyszeniu denerwuje to, że nieraz świnka pokonuje długą drogę do nowego właściciela, a potem... wraca do Stowarzyszenia, bo nie dogadała się z obecną świnką opiekuna. I świniak, który często ma za sobą traumatyczne przeżycia, jest przerzucany to tu, to tam, jak piłeczka.
Odpowiedz@piekielnakunegunda: Hamaczki i legowiska podałam jako przykład, podobnie jak nie wymieniłam wszystkiego, do czego pomysłowi nabywcy tych zwierzątek usiłują je zmusić. Moje mają obecnie półkę i trap na wybieg, klatka otwarta 24/7, więc większość atrakcji to bieganie po pokoju ;) Co do wypychania rolek po papierze sianem - polecam do środka włożyć ogórek, i dopiero wtedy zatkać z obu stron sianem. Zabawa jest przednia :D Sęk w tym, że to wszystko, o czym piszesz, to głównie wystrój wybiegu, jakieś wymyślne sposoby podawania jedzenia, czyli coś, co gwarantuje ograniczoną ilość czynności. Świnki jedzą, leżą, chodzą, biegają, śpią. Odpowiedzialnym właścicielom to wystarczy, i czerpią z tego radość. Sama cieszę się niesamowicie, gdy widzę, że dziewczynom się podoba nowe miejsce do leżenia, albo smakuje im nowy przysmak (ostatnio hitem jest dynia). Ale wielu ludzi oczekuje, że świnki będą zachowywać się jak szczury czy chomiki - biegać w kołowrotkach, wykonywać jakieś akrobacje, wspinać się, przynosić jakieś drobne przedmioty, czy Bóg wie co jeszcze. Dlatego sprzedawcy się do tych oczekiwań dostosowują, i sprzedają np. smycze do wyprowadzania świnek. Też już kupuję tylko w internecie, ale nie mam zbytnio miejsca, żeby trzymać 60 kg żwirku... A szkoda, bo rzeczywiście oszczędność spora. Pewnie, że kastracja jest, i choć jak zawsze niesie pewne ryzyko, to jest świetnym rozwiązaniem, gdy ktoś ma świnki oporne na łączenie z tą samą płcią, albo chce trzymać razem zżyte rodzeństwo, matkę z synem itd. W historii jednak mowa o tym, że pan sprzedawca polecał trzymać parkę bez kastracji, właśnie po to, by były młode, które potem mógłby sprzedać. I to jest w tym temacie piekielne. A ja myślę, że zasady SPŚM są bardzo dobre. Wizyta przedadopcyjna nie jest niczym strasznym, jeśli komuś zależy na dobru zwierzaka - te pół godziny można naprawdę znieść, a świnki nie trafiają do pseudohodowli (co jest szczególnie ryzykowne przy świnkach o rzadkim i pięknym umaszczeniu) ani nie zostają żywym pokarmem. A to transportowanie zwierzaków może i jest dla nich uciążliwe, ale myślę, że i tak o niebo lepsze niż siedzenie w sklepie, gdzie oprócz kiepskiej karmy i warunków, często są stresowane przez tłum, dzieci, hałasy, inne zwierzęta... A potem często trafiają do niewiele lepszych miejsc. Kolejny punkt dla wizyt przedadopcyjnych ;)
OdpowiedzA skąd w akwarium opary amoniaku mające zaszkodzić śwince morskiej?
Odpowiedz@imhotep: Z moczu ;) Akwarium ma kiepską wentylację, więc amoniak się tam gromadzi w dość dużej ilości. Tym większej, im rzadziej ktoś sprząta. Abstrahując od tego, że gryzonie mają bardzo czuły węch i jest to dla nich zwyczajnie nieprzyjemne, to duże stężenia mogą być groźne. Nie będę się tu wypowiadać dokładniej, bo się na tym aż tak dobrze nie znam, ale wydaje mi się, że mogą wynikać problemy z układem oddechowym, oczami itp.
Odpowiedz@Triste: Gdy byłam dzieciakiem (no tak ze 20-25 lat temu), wszyscy trzymali chomiczki i świnki w akwariach. I ja też chciałam mieć gryzonia w domu. I na bank też byłby w akwa. Bo wiedzę na temat opieki nad zwierzętami wynosiło się tylko z zoologicznych sklepów. Na szczęście dla tych bidul, moja mama panicznie bała się tych "szczurów" ;), zatem nie pozwoliła sprowadzić mi żadnego.
Odpowiedz