Dziś, podczas przeglądania wraz z dziewczyną jakiegoś wątku o Januszowaniu, przypomniała mi się sytuacja sprzed jakiegoś miesiąca.
Robię właśnie zakupy w sklepie z robalem w nazwie. Dochodzę do działu z pieczywem, i mym oczom ukazuje się taka oto sytuacja:
Babcia typu moherowy beret, stoi przy gablocie z pączkami... dźgając każdy z osobna palcem i wygrzebując nadzienie. Po każdym dźgnięciu oczywiście oblizując paluch. Aż mną wzdrygnęło. Podchodzę bliżej i pytam:
- Co pani robi?!
- ...
- Halo, co pani robi z tymi pączkami?! - raz jeszcze pytam, może nie usłyszała.
Nagle, babcia odwraca się, patrzy na mnie jak na demona, po czym w długą w kierunku kas, nie biorąc ani jednego z pączków, które przed chwilą wzbudziły w niej tak wielkie zainteresowanie.
Jako iż nie miałem zamiaru się z babą siłować, podchodzę do najbliższego pracownika i tłumaczę sytuację, po czym oddalam się również w kierunku kas. Babcia jakimś sposobem rozpłynęła się w powietrzu, ja zaś zastanawiam się:
Na cholerę macała te wszystkie pączki, i jak często się coś takiego zdarza?
mohery w przestrzeni publicznej
Lukier żarła, proste. Cukier po 1.99 za kg, a tu taka okazja, za darmo dajo ;)
Odpowiedz@Garrett: nie interesował jej lukier. wpychała paluchy do wewnątrz, po nadzienie.
Odpowiedz@Armageddonis: Najwidoczniej dopadł ją mały głód.
OdpowiedzTo jest obrzydliwe :( Mam kolegę na stoisku piekarniczym w markecie, na każdym kroku są foliowe rękawiczki do nabierania bądź macania pieczywa, jak kto woli. Zapytałam kiedyś, ile osób nie używa tych rękawiczek - odpowiedział, że jakieś 98%...
Odpowiedz@gretelka: Jeżeli ktoś dotyka gołą ręką tylko pieczywa, które weźmie i kupi to ja problemu nie widzę. Gorzej z macaniem czy wybieraniem. Po co macała pączki? Szukała najświeższego?
OdpowiedzNo ok, używają .... Ale np. U mnie w lidlu jest pieczywo za taką gablota z plexy. I ta foliowa rękawiczkach otwierają ta gablote
Odpowiedz@dodolinka: We Włoszech w Lidlu pieczywo jest zamknięte za pleksi i można je wyłowić plastikową "chochlą" na tacę i wtedy nie ma już odwrotu.
Odpowiedz@macaaron: To też chyba nie jest za dobrze, jak ktoś normalny chce sobie "macnąć" przez rękawiczkę, żeby sprawdzić, czy ta bułka będzie mu bardziej odpowiadała niż inna.
OdpowiedzNajlepsze, że też widziałam taką babkę, która robiła to już dwa razy, za drugim razem powiedziała "Że skoro jej nie stać na pączki, to inni nie będą jedli". Z każdym razem mówiłam kierownikowi, a on, że nie mogą nić zrobić póki nie złapią na gorącym uczynku.
Odpowiedz@Panna_User: Kamer nie mają?
Odpowiedz@sla: Może trzeba nagrać takich ludzi (jak w której poprzedniej histori o śmieceniu na przystanku) i postraszyć, że się umieści filmik/zdjęcie na internetach, w telewizji albo wyśle do Rydzyka :D
OdpowiedzMogę Cię pocieszyć, że oni tych pączków nie wyrzucą. To samo było z pootwieranymi grami które zgłosiła, że ktoś sobie kody wzął, a pudełka zostawił.
OdpowiedzDlatego ja w tego typu sklepach nie kupuje nic co mógł ktoś zmacać.
OdpowiedzDzięki wielkie. Teraz już nigdy nie kupię pączka w miejscu innym niż cukiernia... W sumie może wreszcie całkowicie przestanę żreć pączki ..
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2015 o 0:13
@Frankenstein: Po kilku podobnych sytuacjach przestałam. Tak samo przestałam pić jakiekolwiek napoje z puszek po zobaczeniu jak para żuli wybiera odpowiednią puszę napoju - każda która trafiła w ich ręce była dokładnie obejrzana i zmacana z każdej strony :D.
Odpowiedz@Nyanyan: Co do puszek to zawsze mam tak, że je czyszcze a napój przelewam do szklanki. Mam świadomość tego, że mogą być zakurzone i wielokrotnie dotykane, więc staram się uważać. :)
Odpowiedz@Nyanyan: uff dobrze żen ie używam puszkowych rzeczy @Frankenstein: Ja unikam jak ognia, wszelkich niepakowanych firmowo towarów w marketach (pieczywo w piekarni gdzie podają i pakują ekspedientki - ryzyko zminimalizowane), dzięki temu można uniknąć insektów, drobnych gryzoni jak i na podstawie tej historii i większych gryzoni :P
OdpowiedzJako osoba pracująca w takim miejscu mogę powiedzieć, że niestety podejście firmy do takich przypadków jest skandaliczne, bo oczywiście "klient ma zawsze rację". Jako pracownik mogę co najwyżej zwrócić uwagę i powiedzieć kierownikowi - a co dalej to już zależy od kierownika i ochroniarza (jak są ok to zwykle coś z tym robią). Powiem jednak, że czasem mi się nóż w kieszeni otwiera i w takiej sytuacji jak powyższa mam ochotę kazać delikwentowi zapłacić za uszkodzony towar (czego niestety nie mogę nakazać - tak mówi prawo). Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile towaru się marnuje przez takie rzucanie gdzie popadnie, bo klient się rozmyślił (ale co wymacał i pootwierał to jego). A swoją wiecie co najobrzydliwszego udało nam się znaleźć kiedyś wciśniętego w kąt? Prezerwatywę. Zużytą. I tak, znaleźliśmy później parkę na kamerach. Do dziś zastanawiam się jakim cudem udało im się ukryć i zrobić to w sklepie wielkości dwóch i pół alejki tak, że nikt nie zwrócił na nich uwagi. Sprzątał na ochotnika kolega (bo dziewczyny odmówiły, a on powiedział, że go to nie rusza).
Odpowiedz@CeresSophia: a wiesz co sie robi? zglasza czyn nieobyczajny w miejscu publicznym, jesli placili karta to idzie dojsc do danych :)
OdpowiedzSami zapędziliśmy się do rogu. Już mi się zdarzyło pokrzyczeć na delikwenta macającego bochenki chleba w biedronce. Na końcu wybrał jeden a mnie potem unikał. Najbardziej mi przykro, że nie reaguje obsługa sklepu. Oni mają wytyczne i nic nie mogą albo stracą premie/pracę. Sami sobie zrobiliśmy krzywdę traktując klienta jak świętą krowę.
OdpowiedzA może to był taki prank? Jakiś Wradęga albo inny jutuber postanowił w przebraniu babci napastować pączki w biedronce.
Odpowiedzja widzialam pania otwierajaca i degustujaca sloiki z majonezem... i druga ( tu juz bedzie obrzydliwie nieco) lizaca maslo... wiec bywa gorzej mam nadzieje, iz jejmosc zlapali i kazali zaplacic za te paczki...
Odpowiedznagrac i na jutuby. albo na wiochapeel
Odpowiedz