Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem kobietą pracującą, może nie aż tak aby nie bać się żadnej…

Jestem kobietą pracującą, może nie aż tak aby nie bać się żadnej pracy, ale jednak pracującą od lat. Zarabiam wspólnie z mężem na mieszkanie, auto, wakacje... Pomyślicie sobie co w tym dziwnego? Jak każdy przecież, ale właśnie nie każdy.

Oprócz pracy posiadam także grono niepracujących koleżanek, nie pracują, bo oficjalnie wychowują dzieci, nieoficjalnie są zwyczajnie leniwe i wygodne (nikt mi nie wmówi, że przy pięcioletnim dziecku trzeba siedzieć w domu). Sama mam dwójkę dzieci w wieku szkolnym, powoduje to zwykłe codzienne problemy, kombinowanie z opieką przy ich chorobach, kombinowanie opieki na wakacje, ferie, dni wolne od nauki, ale zaciskamy zęby i dbamy o ich opiekę i naszą pracę, dajemy radę, bo zwyczajnie musimy, nie zrzucę całego ciężaru utrzymania na męża tylko dlatego, że kosztuje mnie to wszystko zbyt wiele sił. Ale do czego zmierzam, ano do owych koleżanek.

Teksty typu "ale ci dobrze, masz nową torebkę, a ja butów sobie od roku nie kupiłam", "znowu jedziecie na wakacje? a nas nie stać, tobie to dobrze", "też bym chciała wyjść do fajniej restauracji, ale ja nie mam tyle SZCZĘŚCIA co TY" itd... Na moje sugestie, że pracuję i nic za darmo nie mam i że też mogą pracować, dzieci są duże to z ich strony jest ogromne oburzenie - ale jak to pracować! Przecież dzieci, obiad, sprzątanie! Cóż, większość kobiet robi i to i pracuje, ale fakt, że mi już brak czasu na papieroski i ploteczki na ławeczce pod blokiem... Pomyślicie, że złośliwa jestem, ale nie.

MI zwyczajnie żal mężów tych leniwych pań, bo większość z nich nawet nie pracuje, a zwyczajnie tyra od rana do wieczora na utrzymanie "gospodyń domowych" i napiszecie mi, że to ich sprawa, ich ustalenia i macie rację, ale nie zmienia to faktu, że i tak mi ich żal, bo chłopy NIC z życia nie mają. I to naprawdę piekielne ze strony ich żon.

by kijek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Vetheranka
33 49

Ależ to także wina mężów. I mi ich nie szkoda i nikt mi nie wmówi, że im też nie jest tak wygodnie.

Odpowiedz
avatar kijek
2 36

@Vetheranka: może i wygodnie, ale dwóch pierwszych z brzegu pracuje na budowach, w okresie zimowym kiedy w pracy przestój chwytaja każdą robotę jaką mogą bo co zrobią? rachunki i dzieci są. I naprawdę ciężko bardzo mi uwierzyć, że to kochają

Odpowiedz
avatar konto usunięte
55 81

@kijek: Ależ kochają. Wracają do domu i mają posprzątane, ugotowane, dziećmi się nie muszą zajmować. Gdyby ich żony pracowały, nagle obowiązki trzeba by było dzielić na pół. A jak to tak, żeby facet do domu wracał po ciężkiej pracy i jeszcze obiad gotował? Nie jest mi żal szanownych mężów ani odrobinkę.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-5 25

@Shaienne: Ja póki co, siedzę w domu z dzieckiem, bo jeszcze za mały, a do stycznia mam urlop macierzyński. Po budowach lata głównie ślubny i uwierz mi, że wolałby zostać w domu, pobawić się z dzieckiem posprzątać, bo praca, a szczególnie z ludźmi, a z kontrahentami zwłaszcza, potrafi wykończyć psychicznie. Kiedy jeszcze oboje pracowaliśmy, też dało się wszystko pogodzić, ja że lubię gotować, obiad nie stanowił dla mnie problemu, mąż mógł z grubsza ogarnąć rynek, takżę nie mów że to takie wygodne zasuwać od rana do wieczora, a do domu wrócić i słyszeć "wiesz bo Iksińscy to wycieczkę zagraniczną wykupili, a i auto nowe mają! A my co? Nic nie mamy, nawet na torebkę nową mnie nie stać"

Odpowiedz
avatar misiafaraona
24 26

Tak tak, wszyscy mają się uczyć, dokształcać i rozwijać tylko kto ci później będzie ulice zamiatał czy śmieci wywoził. Społeczeństwo złożone z samych adwokatów i dyrektorów nie będzie funkcjonować.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-2 6

@misiafaraona: Do zamiatania ulicy potrzebujesz matury ;] po zawodówce już raczej nie przyjmują

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 43

Nie każdy ma opieke dla dziecka. A jak o prace ciężko i można jedynie co znaleść za najniższą krajową? I wydawać większość na opieke dla dzieciaków i dojazdy i gówno z tego zostaje? Fajnie jak masz pracę gdzie zarobisz troche więcej i fajnie jak masz co zrobić z dzieckiem. Nie każdy ma takie możliwości niestety.

Odpowiedz
avatar bunia
14 28

@nisqa: też nie mam nikogo do opieki nad dzieckiem. Oddałam do przedszkola i jak chorują to sami sobie radzimy.

Odpowiedz
avatar fehuziom
25 49

@nisqa: Aż założyłem konto żeby ci odpisac. Kto ci broni znaleść pracę o wyższej płacy ? Kto ci broni nauczyć się czegoś przydatnego i zacząć pracować ? Kto ci broni wymyslić coś co pozwoli ci zarabiać. Mam kolegę, który zaczynał w IT sam ucząc się w domu, teraz zarabia parokrotność najniższej krajowej. Koleżanka jako że lubi gotować dorabia gotując na imprezy/dla znajomych. Ale po co się zastanowić, najlepiej narzekać że nie ma pracy i dalej "żerować" na kimś.

Odpowiedz
avatar fehuziom
7 29

@licho13: Niekoniecznie, po prostu denerwuje mnie nieróbstwo. I mówię to z perspektywy studenta który wakacje rpacował po 12h dziennie żeby móc się oświadczyć i kupić coś dziewczynie. A od brania kredytu jestem daleko :)

Odpowiedz
avatar kijek
16 32

@licho13 a kto decyduje o naszym losie jak nie my sami? sama 5 lat studiów dziennych pracowałam nocami w barze i na stacji benzynowej bo rodziców nie było stać na moje studia a też mogłam wyciągnąć łapkę po zasiłek lub znaleźć pana, który na mnie zarobi nie? jak my o siebie nie zadbamy, nikt tego nie zrobi

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2015 o 9:09

avatar fehuziom
12 22

@kijek: Zgadzam się :) Dlatego nie lubię narzekania połączonego z nieróbstwem. "Jest źle ale poczekam na cud/6 w lotka, ale sam nic nie zrobię."

Odpowiedz
avatar konto usunięte
25 31

@fehuziom: A kto powiedział, ze nic nie robię? Dziecko jest w przedszkolu a ja dorabiam. A to u kogoś posprzątam, a to jakieś korepetycje udziele itd. Ale lepszą pracę? Wiesz ile wysyłam dziennie i zanoszę cv? Na różne stanowiska. Wszędzie widzą tylko matkę z dzieckiem, które zaraz pewnie bedzie chorować. I która pewnie zaraz zrobi sobie drugie dziecko i pójdzie na l4. Więc kto mi borni? Pracodawcy.

Odpowiedz
avatar bunia
1 15

@nisqa: z twojej wcześniejszej wypowiedzi nie wynikało, że pracujesz (bo takie coś to też praca) historia dotyczy pań które nic nie robią by zmienić swoją sytuację.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 31

@bunia: A wiesz ile czasu i siły kosztowało mnie, zeby znaleść chociażby to co robię teraz? I szczerze, to gdybym miała dorabiać tylko po to zeby sobie iść do restauracji czy kupic kolejne buty to w dupie bym to miała i nie chodziła sprzątać czyiś brudów czy uczyć tumoków których teraz uczę. A każde dziecko któremu udzielam korepetycji to dziecko rodziców, które w dupie mają własne dzieci bo matki pracują żeby sobie kupić własnie kolejną parę butów, iść do restauracji czy pojechać na wakcje. I widzę różnice między nimi a dzieciakami, którym rodzicie poświęcają wiecej czasu

Odpowiedz
avatar Aniela
4 24

@nisqa: Czy znasz sytuację wszystkich tych rodzin z których te dzieciaki pochodzą? Naprawdę wszystkie dzieci są zaniedbane przez rodziców? Trochę krzywdząca twoja opinia. Po to rodzice płaca za korepetycje, żeby osoba kompetentna umiejętnie nauczyła dziecka określonego tematu. Ja zawsze podziwiałam moją Mamę, która rozkręcała własny biznes, często wracała zmęczona po 12 godzinach w pracy i jeszcze miała dla nas czas na odrobienie zadań domowych, wysłuchanie nas, ugotowanie obiadu. Wszystko robiła sama, bo ojciec nawalił w naszym życiu. Takie kobiety podziwiam. I taką kobietą chciałam być, bo moja Mama uwielbiała tę pracę i dzięki temu mogliśmy sobie pozwolić na wiele. Z czasem pracowała krócej i mogła nam poświęcić więcej czasu. Wolałabym być zapracowaną kobietą, która ma mniej czasu dla dzieci i płaci za korepetycje ale jest szczęśliwą i spełnioną kobietą i matką niż wiecznie niezadowoloną z życia matką polką. Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety, które wiecznie siedzą z dzieckiem w domu z różnych powodów zaczynają głupieć i rozleniwiać się, ale może to tylko ja znałam takie osoby...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 23

@Aniela: Każde co do jednego dziecka takiego troche więkzego, które rozumie już dużo mówi czy mówiło, że wolałoby pojechać na gorsze wakacje jak jego koledzy/koleżanki, nie potrzebuje tych wszystkich gażdżetów itd któe mają, za to woleliby rodziców, któzy poświęcają im więcej czasu niż tylko pomoc z grubsza przy lekcach, i jakas tam chwila. Zamiast iść do restauracji czy gdzieś woleliby, żeby mama siadła z nimi pograła pobawiła się itd. A nie mama która przychodzi z pracy musi ugotować, coś tam porobić, i zmęczona bo jej się nalezy leżeć przed tv czy leciec na zakupy po kolejne buty/torebke/spodnie. To co ja ich uczę na korepetycjach to są podstawy, które mogłaby im mama czy tata pokazać, wytłumaczyć. I same te dzieci mówią, ze wolałyby żeby to właśnie rodzić im tą godzinę poświęcił choćby przy nauce bo to jest czas z nimi.

Odpowiedz
avatar Aniela
5 13

@nisqa: No cóż, widocznie pechowo trafiałaś, bo nie każde dziecko, którego rodzice dużo pracują jest zaniedbane. Wiele mam to superbohaterki, które wszystko potrafią ogarnąć razem z ojcami ;) Ja osobiście wolałabym jednak kupić sobie torebkę albo wyjść do restauracji niż poświęcać wszystkie pieniądze na dzieci i być nieszczęśliwą mamą. Oczywiście, żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał, nie odjęłabym dziecku od ust, żeby sobie cokolwiek kupić.

Odpowiedz
avatar fehuziom
3 5

@nisqa: Z twojej wypowiedzi nie wynikało że pracujesz - zwracam honor. Niemniej dalej nieróbstwo mnie boli. Pracodawcy faktycznie matki z dzieckiem niekniecznie chcą zatrudniać, ale to nie znaczy że sama nie możesz zostać swoim pracodawcą :) Lubisz dzieciaczki - może pilnuj ich za drobną opłatą. Może coś z szycia, gotowania, prania ? Niestety nie znam twojej sytuacji, nie wiem co lubisz a co nie, ale nie wolno się zamykać w braku możliwości. Zdaje się że coś koło 18k można dofinansowania dostać na początek biznesu, a akurat niedługo styczeń więc nowe pieniążki będą do rozdania. Można coś pokombinować.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

@fehuziom: Próbowałam z tą opieką dzieci, ale tyle co sie nasłuchałam wymagań to tak jakby to moje dzieci byyły i ja nie miałabym się nimi opiekować tylko wychowywac. A to ile płacić chca to druga kwestia. 3 zł za godzine to przecież bardzo dużo! Poza tym musiałabym być godzin w pracy, plus dojazd to 10 godzin. A niestety ja mam swoje dziecko, którym nie ma kto się zająć a nie dam go na 10 godzin do przedszkola.

Odpowiedz
avatar soraja
4 4

@bunia: liczba miejsc w przedszkolach jest ograniczona, poza tym do przedszkoli oddaje się starsze dzieci (min. 2,5letnie), warto też dodać, że żłobki i przedszkola, w przeciwieństwie do szkół, nie posiadają gimbusów (przynajmniej ja o takowych nie słyszałam) więc samo odstawienie dziecka do placówki oddalonej o kilkanaście km (a tak bywa na wsiach) jest problemem.

Odpowiedz
avatar bunia
-3 3

@soraja: wiem jak to na wsi jest, wychowałam się na takiej bez szkoły lekarza. Ale mam tak koleżanki które dziecko odwiozą do przedszkola wracają do domu, gotują obiad i tyle. Nie mają pola, zwierząt do obrządku. Potem koło 15 odbierają dziecko. I co naprawdę nie można iść do pracy? Tylko narzekać że kasy nie ma?

Odpowiedz
avatar lektorkaaa
19 33

Piecioletnie dziecko może iść do przedszkola. Jeśli mąż pracuje i zarabia od półtora do dwóch tysięcy na budowie, to nawet jeśli żona znajdzie pracę za 1300 zł miesięcznie to wniesie kwotę do wspólnego majątku i kupi sobie te buty o których marzy. Zgadzam się z autorką historii, kobiety powinny oddać dziecko do przedszkola lub żłobka i zarabiać, no bo co jeśli mąż stwierdzi, że ma dosyć utrzymywania takiej pijawki i się rozwiedzie? Gdzie wtedy znajdzie ona pracę?

Odpowiedz
avatar PaniczKa
1 5

@lektorkaaa: A potem zdziwionko, że dzieci niewychowane, jak widują rodziców dwie godziny dziennie (a ci rodzice zapychają dziecko elektroniką, żeby nie zawracały dupy, bo ugotować trzeba, poprasować i tak dalej).

Odpowiedz
avatar Nietaka
3 3

@PaniczKa: Ja oraz wszystkie moje przyjaciółki pochodzimy z klasy średniej, oboje rodziców pracuje. Jakoś przeżyłam (one chyba też) i nie mam choroby sierocej.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
0 0

@Nietaka: "oboje rodziców pracuje" ?

Odpowiedz
avatar bunia
43 49

Ja trzy lata siedziałam w domu bo dzieci małe. Ale zaczeło mi to siadać na psychikę, brakowało mi kontaktu z ludźmi, kocham moje dzieci ale nie dawałam rady cały czas siedzieć z nimi. Starszy 3 latek poszedł do przedszkola i mu tam się podoba, dwulatek w żłobku też się dobrze czuje, a ja mam pracę na pół etatu, pensji mi starcza akurat na opłaty za przedszkole i żłobek ale ja lepiej się czuję. Mam parę groszy na swoje wydatki i nie muszę męża prosić o kasę na kosmetyk dla siebie.

Odpowiedz
avatar Skarpetka
9 9

@bunia: Gratulacje. Serio. Ja może nie dzieci, ale bezrobocie przerobiłam - po roku w domu, gdy dorabiałam tylko dorywczo, myślałam, że oszaleję. W desperacji poszłam na kasę do supermarketu, byle wyjść do ludzi, chociaż pensja starczyła akurat na bilety miesięczne i rachunek za prąd w domu :)

Odpowiedz
avatar kijek
23 29

@karusia10: informacja o liczbie dzieci jak najbardziej w historii się znajduje. Jak sobie radzimy? jeśli poważniejsza choroba jedno z nas bierze L4, mąż ma pracę na zmiany więc ma możliwość czasami grafik zmienić, ja czasami odrabiam w soboty dzień wolnego w tygodniu, czasami gdy nie mamy już wyjścia płacimy sąsiadce za siedzenie z dzieckiem 5-6 godzin, aż jedno z nas z językiem na brodzie wróci do domu itd.. kombinujemy na całego, męża rodziców nie ma w kraju, moi już wiekowi i nie fatygujemy ich do opieki, radzimy sobie. Wszystkie kombinacje w pracy tez były uproszone u szefów, wychodzone nikt nam nie ułatwił na hasło "mamy dzieci, należy nam się". Wiem, że spodziewałaś się odpowiedzi, że dzieci zostają pod czuła opieką dziadków, ale ubolewam nad tym, że nie ma tak łatwo.

Odpowiedz
avatar licho13
5 51

CHWILOWO nie pracuje,sama robię wszystko w domu i zajmuje mi to MINIMUM 6h dziennie (sprzątanie, gotowanie, zakupy, ogród, pranie, lekcje z dziećmi itd) .To chyba jak 3/4 etatu?bez wolnych week.BEZPŁATNIE. I jestem leniwa?!

Odpowiedz
avatar kijek
13 31

@licho13: nie kierowałam mojej historii do wszystkich niepracujących pań, jak zaznaczyłam w historii chodziło mi o moje znajome gdzie znam ich historie spędzania czasu, zarobków, życia itd.. nie chciałam urazić uczestniczek tego serwisu bo nic mi do tego więc proszę sobie nie brać moich słów do siebie

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
13 25

@licho13: Swego czasu taka rozmowa toczyła się na kafe. I Panie też udowadniały, ze sprzątanie zajmuje im tyle, co praca na etacie. Ale jedna np. sprzątała wykałaczką, patyczkami do uszu itp. bo inaczej uważała, ze ma brudno. A jak pracowałas, to zarastał Ci dom brudem, głodowałas, chodzilas w brudnych rzeczach, przedzieralas się przez ogród jak przez dżunglę, dzieci zgarnialy pałę za pałą, bo im nie pomagalas? Czy może miałaś sprzataczke, praczke, kucharkę, ogrodnika i nianie? Czy może po prostu przesadzasz?

Odpowiedz
avatar Aniela
5 9

@Day_Becomes_Night: To jest dopiero supermama :))) W każdym razie podziwiam takie kobiety, bo one poza etatem w pracy mają jeszcze etat w domu. Ja jestem dzieckiem takiej pracującej mamy i nigdy mi niczego nie brakowało a tym bardziej czasu, który ze mną spędzała ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 16

@nisqa: w przerwie między jedn pracą a drugą. Już bez przesady. Nie wiem,z wiekiem staję się coraz większą materialistką. Dla mnie stan konta jest na pierwszym miejscu. Najpierw trzeba się dorobić a potem zakładać rodzinę.

Odpowiedz
avatar Katka_43
12 22

@Day_Becomes_Night: Racja. I bardzo denerwuje mnie podejście takie jak użytkowniczki nisqa, z której wypowiedzi wynika, że po urodzeniu dziecka, kobieta jest już tylko i wyłącznie matką, tylko potrzeby dziecka się liczą. Nie zgadzam się z takim podejściem, mam dzieci, ale one nie przesłaniają mi całego świata. Chodziły do przedszkola i nic im nie było. Syn dorosły, po studiach, pracuje, córka w liceum. Mam z nimi świetny kontakt i w życiu do głowy by mi nie przyszło mieć jakieś wyrzuty sumienia, że nie poświęcałam im 100% mojego czasu. Ja też się liczę i mam swoje potrzeby, nie mniej ważne od potrzeb dziecka. Co do korepetycji, córka ma bardzo intensywne, ze względu na kierunek wymarzonych studiów. Ja jej z chemii nie pomogę, a licealna chemia nie pozwoli jej na osiągnięcie min 75% na maturze.

Odpowiedz
avatar kijek
5 11

@nisqa masz skrajne bardzo poglądy, nie widzisz granicy między pracującymi rodzicami, normalną rodzina a wizją wygłodzonych i nieszczęśliwych dzieci, ja piszę o moim życiu gdzie jest czas na pracę na dziecko, ale i dla mnie, proszę wybaczyć, ale lubię dobrze wyglądać, mieć świadomość, że mam coś z życia i nie zostałam przeprogramowana do funkcji chodzącego AGD i opiekunki nad mężem i dzieckiem, czy to grzech, że mój cały dzień jest na wysokich obrotach więc zwyczajnie należy mi się coś dla mnie samej? Nie mam nic przeciwko mężczyźnie, który chce aby jego żona od rana sprzątała, gotowała, czekała na jego powrót z pracy z kapciem w rękach i piwem w zębach ( żart), nie mam przeciwko takiemu panu, absolutnie nic, pod warunkiem, że będzie się trzymał z daleka ode mnie. Jak wyglądać będzie Twoje życie za 10-20 lat? gdy dzieci będą dorosłe, sprzątanie zajmie połowę mniej czasu, a Pan mąż stwierdzi, że jednak wolałby inaczej żyć? Kobiety stając sie matkami, żonami całkiem zapominają o sobie, o swoich potrzebach, a potem pobudka z ręką w nocniku bo 40 lat na karku a Pani poza jeżdżeniem na szmacie nie ma z życia nic...

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
4 6

@kijek: Jak rzadko się z Tobą zgodzę :) @Katka_43: Niby mówi się że matka która siedzi w domu to nie pracuje itp. Trochę w tym prawdy, trochę nie. Pominę. Ale zgadzam się, kobieta która zostaje matką, wciąż jest kobietą. Po urodzeniu dziecka nie staje się nagle podajnikiem na mleko, przewijaczem, usypiaczem itp. Nadal jest osobą, która potrzebuje być trochę egoistką, zrobić coś dla siebie. Iść do fryzjera, na zakupy. Dziecko jest bardzo ważne, ale jak kobieta o siebie nie zadba, będzie coraz bardziej bezużyteczna.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
1 9

@licho13: Kurczę, moja samotna mama potrafiła robić to wszystko co ty w tej chwili, PLUS realizowała się w pracy. Mamusie które nie pracują robią z siebie męczennice i superbohaterki, bo przecież one tyle robią... Zapominają jednak, że większość osób potrafi połączyć pracę zawodową z wychowywaniem dzieci i dbaniem o dom. I o dziwo, mimo wielu obowiązków nie robią z siebie pół-bogów których trzeba wielbić za to, że zrobili pranie, tak jak zostające w domu matki, które zrobienie obiadu traktują jak wielkie poświęcenie i nawał pracy. I to tym ludziom, którzy pracują i nie czekają aż "mąż da, mops da" należy się większy szacunek.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

No to moja mama to chyba jest herosem. Jakoś zajmuje się moją siostrą, pracuje, sprząta, gotuje, odwiedza mnie i mojego brata co drugi weekend (a każde z nas w innym mieście studiuje) i też wysłuchuje, że ma taak dobrze, że taaaka bogata, że ona to może na Kanary lecieć a koleżanka nie...

Odpowiedz
avatar licho13
2 4

@Grejfrutowa: kiedy pracowałam obowiązki były podzielone między wszystkimi.

Odpowiedz
avatar licho13
1 1

@Day_Becomes_Night: a kto powiedział że jestem na utrzymaniu faceta?

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
4 4

@licho13: Między wszystkimi, powiadasz. Mniemam, że ci wszyscy to ktoś więcej niż tylko Ty i mąż. Dlaczego zatem teraz tych wszystkich wyręczasz? Bo nie masz pracy i się nudzisz? Dzieci nic nie muszą? Piszesz, o lekcjach więc już są w wieku szkolnym. Umieją chyba co nieco pomóc.

Odpowiedz
avatar katem
1 3

@licho13: Swoje na wychowawczym odsiedziałam ale gdy młodsze skończyło 3 lata (między dziećmi był 1 rok różnicy), dzieci poszły do przedszkola. Podzieliliśmy zadania domowe zgodnie z możliwościami (np. ja rano budziłam, ubierały się, jadły śniadania, a mąż odprowadzał i zabierał dzieci z przedszkola, bo było ono obok jego pracy). Miałam pracę zabierającą dużo czasu, w tym kilka razy do roku wyjazd na targi, a wtedy cały tydzień mnie w domu nie było i mąż sobie spokojnie radził z dziećmi. Czasem przejechała moja mama lub tata (mieszkali pok. 200km od nas), ale było to 1-2 razy do roku. Ani dzieci, ani dom nie były zaniedbane. To tylko kwestia organizacji czasu. Prawie każdego dnia (jeśli byłam w domu)przed spaniem czytałam im, opowiadałam bajki albo po prostu rozmawialiśmy. Obiady gotowałam na kilka dni (najczęściej w weekend) i w zamrażarce miałam gotowe dania - tak, że po powrocie z pracy trzeba było tylko ziemniaki czy kaszę ugotować + jakąś surówkę zrobić, co zajmowało max. 1 godzinę (z umyciem naczyń po obiedzie). Pranie - to przecież wrzucenie, wyjęcie z pralki i powieszenie na suszarkę (ok. 15 minut)- raz na kilka dni. Prasowanie - gdy był ciekawy film w tv. Sprzątanie - godzina-dwie w weekend, przy czym angażowane dzieci i mąż - wcale nie zmuszaliśmy dzieci do tego - było to na zasadzie "a teraz razem sprzątamy". Przy gotowaniu też chętnie pomagały - traktowały to jako zabawę. I jakoś to szło. Dzieci wyrosły i nie narzekały, że mama w domu codziennie na nie nie czekała. Rozśmieszały mnie jednak panie opowiadające, jakie to one są przepracowane opieką nad dzieckiem i domem. Ja nie byłam przepracowana - w domu odpoczywałam po pracy, a w pracy - po zajęciach domowych ;-).

Odpowiedz
avatar grupaorkow
2 2

@licho13: albo masz dom 300 m2, w nim stado kóz, w ogrodzie sianokosy i dzieci, które w podstawówce chcą przerobić program do matury, albo jednak trochę przesadzasz.

Odpowiedz
avatar weronikarb
0 0

@licho13: no cóż, a dołóż do tego 8h płatne - bo tak mają kobiety pracujące - to niby one są leniwe?? Nie,dobrze zorganizowane po prostu. Choć 6h dziennie - to nie mam pojęcia co miałabym robić jakby to było moim jedynym zajęciem (dom 120m2, działka do tego ponad 1tys. metrów2)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2015 o 13:59

avatar Drill_Sergeant
-1 29

Kurde ludzie nie żeńcie się. Baby są atencyjne i myślą że jak raz na jakiś czas łaskawie rozłożą przed wami nogi to macie być szczęśliwi że locha was wybrała. Pierdyliard wymagań co do faceta, wysoki (muszę się czuć bezpiecznie przy moim misiu-pysiu), przystojny lekarz brunet z kaloryferem żeby umiał mnie zabawić i robić za klauna jak mi się będzie nudzić, ma być kreatywny i lubić podróże a jednocześnie zarabiać 5 koła minimum a ja jestę jaka jestę, nie sprubójerz nie zrozumierz, napisz a się dowierz i te bzdety. Jak się już pojawią gówniaki to klacha z koleżankami że ona zayebana pieluszkami i kupami po cycki a jej misiu to tylko praca i praca nie rozumie mnie i ogranicza, chyba go rzucę bo potrzebuję łobuza który zawiruje moim szarym życiem i kocha dzieci. A jak która nie ma dziecka to darcie ryja że co ona tam wie że nie zna życia. Babie to nigdy nie dogodzisz bo dajmy na to jak idziecie i gada ze swoim kolegą spotkanym na mieście to potem albo dostaniesz opyerdol że nie jesteś w ogóle zazdrosny o nią i nie reagujesz i nie masz jaj albo dostaniesz opyerdol że wtrącasz się w jej sprawy a to tylko kolega. A w ogóle to powinieneś się domyślić bo wysyłałam ci sygnały niewerbalne a ty typowy facet nie umiałeś odczytać mojego nastroju jesteś egoistą i nie nadajesz się do związku no i Kaśka miała rację że jesteś dziwak z tym Hłaską i Tyrmandem i żebym brała tego Sebę z siłki.

Odpowiedz
avatar licho13
2 10

@Drill_Sergeant: wiać lepsze (od tych opisanych)Cię nie chcą, ciekawe dlaczego...

Odpowiedz
avatar izycka
-2 2

@Drill_Sergeant: Błagam, mogę to wrzucić na mirko? W jednym komentarzu zamknąłeś portret jednej z najgłośniejszych z tamtejszych grup. Proponuję terapię.

Odpowiedz
avatar JasniePanQrdupel
19 29

Jeżeli te panie rzeczywiście dbają o dom i dzieci, jeżeli gotują i sprzątają - to jest to jednak, może nie cały etat, ale duża część i facet mógłby im na te nowe buty jednak dać lub zabrać do restauracji. Istnieją jednak kobiety (jak moja była), które siedząc w domu dbają tylko o siebie., a posprzątać i ugotować musi facet, jak wróci z pracy. Z Twojej historii nie wynika jednoznacznie, czy Twoje koleżanki rzeczywiście dosłownie "siedzą" w domu, czy też w tym domu coś robią. W tym drugim przypadku - nie byłbym dla nich taki surowy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 25

@JasniePanQrdupel: Rozmawiałam ostatnio z kilkoma kolegami. Każdy jeden mówił, że wolałby ciężej pracować, ale żeby kobieta w domu siedziała, wychowywała dzieci, gotowała, sprzątała. Tak, żeby on mógł po pracy odpocząć, pobawić się z dziećmi a nie sprzątać, gotować i patrzeć na zmęczoną żonę.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
-2 34

@nisqa: Nie znam żadnego mężczyzny, który ma takie zdanie. Mój uważa takie kobiety za panie bez ambicji i większych pragnien. A zreszta, jak czytasz komentarze, to panie udowadniają jakie są zmęczone praca w domu. A ja też nie wiem czy to takie szczęście dla kobiety, jak przyjdzie Pan i Władca z pracy i zalega na kanapie bo on wielce zmęczony. I daj mi kobieto obiad, kapcie i dwa piwa do meczu.

Odpowiedz
avatar jyyli
1 15

@nisqa: przerażające, mam nadzieję, że sama nigdy na takiego faceta nie trafię. Nie kryję się z moimi poglądami, ale tacy Panowie i Władcy to często tacy cichociemni, szukają ambitnych, wykształconych kobiet, a potem marsz babo do garów. Więc ryzyko jest.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
2 24

@nisqa: Masz prawo do własnego zdania. Na szczęście jestem równie żałosna, bo go w pełni popieram.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 29

@Grejfrutowa: praca w domu. Codzienne sprzątanie,gotowanie i zakupy? Jaja sobie robicie? Mieszkacie z diabłami tasmańskimi,że dzień w dzień jest syf i trzeba sprzątać? Nie można zrobić obiadu na dwa dni czy dużych zakupów raz w tygodniu? Sześć godzin sprzątać chałupę? Chyba,że mieszkacie w willi. Sprzątanie kuchni i łazienki zajmuje mi gdzieś z półtorej godziny. Mojej klitki nawet nie liczę,bo to gdzieś 10minut roboty. Maluchy mogą nabroić,ale starsze siedzą przecież pół dnia w szkole. Gdybym była mężem jednej,z tych pań,też bym im nic nie kupowała. Gdzie one wychodzą,że muszą się stroić? I jeszcze wysłuchuj zblazowanego morsa, zdziczałego od siedzenia w domu...

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
9 25

@JasniePanQrdupel: "facet mógłby im na te nowe buty dać lub zabrać do restauracji". O rety, jaki litosciwy Pan, dał na buty, do knajpki zabrał. Aż sobie wyobrażam taką scene: No Krystyno, ładnie sprzatalas cały miesiąc, masz tu stowke na buty. A jak sie bardziej przylozysz to Cię gdzieś zabiorę, żebyś posmakowala czegoś innego niż twoja własna pomidorowa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 18

@nisqa: ja jestem płci żeńskiej!!!! To niech jaśnie pani idzie do pracy. A jak facet myślał,że będzie miał sprzęt AGD na nogach z funkcją dupczenia a tu lipa bo ożenił się z pasożytem, to już jego sprawa. Siostra z mężem pracują. Jak dzieciok wraca ze szkoły to jadą sobie na krótką wycieczkę lub zakupy. Oczywiście nie codziennie ale jednak. Kto twoim kolegom karze zapierniczać jak dzikim osłom? Niech zakręcą swoim zdzirom kurek z kasą,to zaoszczędzą.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
11 11

@Day_Becomes_Night: napisane jest, ze koledzy sami chcą ciężej pracować. To niech się później nie dziwią, ze baba od nich na buty ciągnie. Jak swoich pieniędzy nie ma, to z czyich ma brać?

Odpowiedz
avatar Katka_43
9 11

@nisqa: Mnie upokarzałoby żebranie o każde 100 zł:( No, ale każdy ma swoje priorytety. Tylko co się stanie z kobietą, która całe życie nie pracowała, nic nie umie, a facet ją zostawi?

Odpowiedz
avatar miroon
20 20

@JasniePanQrdupel: Ja od siebie powiem tyle, że wielu moich kumpli naprawdę woli, żeby ich żony były w domu, niż pracowały za najniższą w marketach, były padnięte wykończone, bo oprócz pracownika są jeszcze matkami/kucharkami/sprzątaczkami. Niektórzy chcą po prostu wrócić i spędzać popołudnia z żoną i dziećmi. A nie wracać z pracy i znowu- bo obowiązki na pół, sprzątanie, gotowanie, inne rzeczy w koło domu, frustracja wynoszona z obu prac. Większość moich kumpli oddaje wypłaty żonom i one dysponują budżetem domowym, i zajmują się domem naprawdę... Wszystko począwszy od dzieci, sprzątania, domu, opału na zimę, przeglądu samochodów... organizują życie całej rodzinie, a on tak ,tylko pracuje. I im to pasuje. Ja sobie takiego modelu akurat nie wyobrażam, ale ja nie mam żony, która jest już matką, ale wolałbym wracając o 16 dostać swoją partię do sprzątnięcia i zrobienia w domu, niż być takim Panem i Władcą. I też nie przeszkadzałby mi mały bałagan czy odgrzewane obiady na 2 dni, czy też od czasu do czasu dania z mikrofali... nie jestem dzieckiem, by trzeba było mi sprzątać i się mną opiekować... dom to nie muzeum tylko miejsce do fajnego spędzania czasu i odpoczywania, azyl... Wolałbym ch***ą Panią domu za kobietę, niż Perfekcyjną... A no i więcej tematów do rozmów, bo pracuje, obyta wśród ludzi... Więcej pieniędzy na spędzanie czasu w fajny sposób. Więc z autorką zgadzam się tylko po części, bo nie wiadomo, co o tym myślą ich mężowie, może im to pasuje.

Odpowiedz
avatar Katka_43
5 11

@nisqa: Rany boskie, Ty jesteś żywcem przeniesiona z czasów dawnych, gdzie rolą kobiety było rodzić i dbać o pana i władcę. To pozwól, że Ci uświadomię, że czasy się zmieniły.I powiem, jeszcze jedno, kiedy dzieci moje były w przedszkolu i wczesnej podstawówce jak ognia unikałam takich jak Ty. Ponieważ nie macie żadnego życia poza domem i dziećmi, o niczym innym nie da się z wami pogadać. Moja mama pracowała, dzieciństwo miałam fajne, chociaż nikt wtedy nad tym dziećmi się pierd...ł, lekcje odrabialismy sami i tylko w razie problemów szło się do rodziców. Nie pamiętam, żadnej rodziny, w której moim rówieśnikom matki poświęcały 100% swojego czasu. I wyrośli na normalnych ludzi.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
1 17

@Day_Becomes_Night: 6h to tak naprawdę świąteczne porządki, wiesz firany, mycie okien, trzepanie dywanów itp. Normalnie ogarnięcie mi mieszkania, z przerwami na karmienie malucha zajmuje mi ok 1,5 h. Halo, żyjemy w czasach w których maszyna odkurzy, maszyna wypierze, maszyna wysuszy pranie, żelazko wyprasuje. Zakupy można zamówić przez internet do domu. Obiad wystarczy przygotować, reszta robi się bez "stania nad garami" cały czas. Przecież już nie trzeba chodzić z tarką nad rzekę i pół dnia napieprzać prześcieradła. Ale tak to jest, bo ja muszę posprzątać, nie mogę obejrzeć Trudnych Spraw, a przez dziecko nie mogę iść na ploty przy kawie z psiapsiółą. Jestem matką, ale nie narzekam na mój los, po pierwsze sama taki wybrałam. Z mężem dzielimy się obowiązkami zarówno w domu jak i w firmie. Dajemy radę, nikt nie narzeka. Da się? A no da się.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 25

@Day_Becomes_Night: Zdzira to jesteś Ty. Dla was wszystkich kobieta nie pracująca zajmująca sie domem jest nikim. Dla waszej informacji tak, mamy życie oprócz domu. Mamy zainteresowania, mamy życie towarzyskie. mozemy rozmawiać o wszystkim. Klatka_43 "Rany boskie, Ty jesteś żywcem przeniesiona z czasów dawnych, gdzie rolą kobiety było rodzić i dbać o pana i władcę." Debile.. poprostu debile... Nie , mój maż nie jest panem i władcą. Robi w domu wszystko co potrzeba, a ja mu nie usługuję. To wy macie problem ze sobą. Żal mi was wszystkich. Bo po waszych wypowiedziać widać że od was się oczekuje usługiwania, ale wy chcecie na siłe pokazac, ze wy nie jesteście takie.

Odpowiedz
avatar kijek
5 15

@mlodaMama23: myślę, że mogłabym Cię polubić :) to straszne, że nasze matki ( jestem rocznik 80) dawały radę prać, prasować, bawić się z tetrowymi pieluchami, pracować na etacie bo trzeba bo nie mogło być inaczej, mieć po troje dzieci, które z przysłowiowym kluczem na szyi się wychowały i życie było naprawdę fajne!, teraz z dzieci robi się kaleki, które potrzebują mamy prawie całą dobę a nastolatek sobie gaci nie upierze bo mamusia leci paniczowi spod noska je usunąć... generalizuję, ale jak porównać moje dzieciństwo do tego które moje dzieci mają teraz... dwa światy

Odpowiedz
avatar Katka_43
13 15

@nisqa: Nie, mój mąż oczekuje, że będę z nim w stanie porozmawiać o wszystkim, a nie tylko co dzieci dzisiaj zrobiły czy co powiedziała pani w telewizorze. A takie są moje doświadczenia z rozmów z kobietami, które nie pracują poza domem. Niech nie pracują, tylko niech nie uważają, że to jest jedyny sposób na to, żeby dzieci były szczęśliwe, niech nie narzekają na brak pieniędzy i niech docenią to, że mają tylko dom na głowie, a nie jak wiekszość kobiet pracujących i dom i pracę. Z każdym dzieckiem siedziałam w domu rok, myślałam, że oszaleję. Niewyobrażalna rutyna i brak jakichkolwiek wyzwań. Brak kontaktu z ludźmi, dla których dom, mąż i dziecko stanowi ich epicentrum. Na spacerach unikałam innych matek, bo ileż można pierdzielić o ząbkowaniu czy pieluchach. Totalne umysłowe ograniczenie. Co ciekawe, przed wyjściem za mąż i urodzeniem dziecka, te dziewczyny były normalne, fajne, o wszystkim można było pogadać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@licho13: Ale nie ma co przesadzać w drugą stronę. Mieszkam w dosyć dużym, ponad 60-metrowym mieszkaniu i gruntowne wysprzątanie go, chyba tylko bez mycia okien, zajmuje mi góra 3 godziny, i to jak się bardzo ociągam. A, że w zasadzie zawsze staram się nie robić długich przerw między czynnościami, bo szczerze nie lubię sprzątać i chcę mieć to jak najszybciej z głowy, to wyrabiam się w krótszym czasie. I takie porządki są robione raz w tygodniu, co jest w zupełności wystarczające. Także nie ma co przesadzać, że sprzątanie jest aż tak czasochłonne, nawet, jeśli miałoby być robione codziennie. Inna sprawa, jeśli ktoś mieszka w willi o piętnastu sypialniach.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
5 5

@wildboar: Ale tak serio, czy rodzina 3 , 4 osobowa jest w stanie codziennie robić syf w 15 pokojach codziennie? Tak żeby 1/4 doby spędzić na sprzątaniu? Poza tym, jeśli mam taką willę, to mam panią która sprząta ;)

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
7 7

@kijek: No właśnie, jak to teraz jest? Czym my, współczesne kobiety, teoretycznie z mnogością ułatwień w życiu codziennym, różnimy się od babć i matek naszych? Ano tylko tym, że mamy dostępną nową technologię, której nasze matki i babki nie miały. A mimo to, moja babcia potrafiła wychować 3 dzieci, w domu gdzie wychodek był za domem, kąpiele były w balii, a rozrywka dzieci to latanie do sąsiada do sadu na owoce. Moja mama od 4 klasy podstawówki mieszkała w mieście z dziadkiem moim, on pracował od 8 - 17 w swoim warsztacie, matka musiała się ubrać sama, iść do szkoły, nikt z nią lekcji nie odrabiał, wracała do domu, musiała ugotować obiad i posprzątać mieszkanie. Nikt jej nie niańczył. Mnie też nikt nie niańczył, pierwsze lata dzieciństwa spędziłam w przedszkolu, później nie stroniłam od obowiązków domowych, rodzice pracowali. Mama mogła iść do ciotki, czy wyjść z koleżanką. Ale może dlatego że nie wychowała kaleki życiowej, na którą trzeba chuchać i dmuchać. Wystarczy dobra organizacja i zdrowe podejście do dziecka. Bo jak słyszę o 14-latku że "przecież to jeszcze dziecko" to mnie szlag chce trafić. Potem dziwić się że w wieku 17-stu lat taki kawaler czy panna nie potrafią szklanki po sobie umyć.

Odpowiedz
avatar yakhub
0 0

@nisqa: Chyba by mnie szlag trafił, gdyby mi przyszło żyć z takim dronem....

Odpowiedz
avatar weronikarb
0 0

@nisqa: "j maż nie jest panem i władcą. Robi w domu wszystko co potrzeba, a ja mu nie usługuję." to w końcu co robisz w tym domu ? Leżysz i pachniesz???

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 24

Wychowywałam sie w domu, gdzie oboje rodzice pracowali. W międzyczasie mama studiowała zaocznie. Pamiętam wycieczki, na które zabierała mnie, gdy zbierała materiały do pracy magisterskiej. Jako czterolatka chodziłam do zerówki, bo tylko takowa u mnie funkcjonowała. Rodzice nigdy nie sprawdzali czy odrobiłam lekcje, bo to i tak wychodziło na wywiadówkach. Zawsze uczyłam się dobrze, a rodzice po pracy poświęcali mi czas. Nikt nam specjalnie nie gotował i nie sprzątał. Jak byłam już w stanie zapanować nad odkurzaczem, sprzątałam gruntownie swój pokój, z czasem byłam w stanie wysprzątać całe mieszkanie i nie czuję się z tego powodu zaniedbana. Zdarzało się, że podczas choroby, po zaaplikowaniu leków, zostawałam sama w domu. Po szkole tez byłam nieraz sama w domu. Przeżyłam. Wszystko da się zrobić. Z rodzicami jestem zżyta jak z nikim innym, mimo, że wspólnie oglądaliśmy telewizję, bo wszyscy jesteśmy kinomaniakami. Na wiele rzeczy sobie nie mogliśmy pozwolic, mimo, że i mama i tata pracowali, ale i tak nikt nie narzekał. Rozumiem, że trudno o pracę, ale jestem zdania, że zawsze lepiej pracować, żeby choxiaż kilka stówek miesięcznie zarobić i nabierać doświadczenia. Może się to przydac, gdy nadejdą cięższe czasy i pensja męża będzie niewystarczająca. Wtedy podjęcie pracy będzie konieczne, a bez żadnego doświadczenia ani rusz.

Odpowiedz
avatar Mavra
20 20

Oj ile dyskusji na ten temat było na wszelkiego rodzaju portalach i nic nigdy z tego nie wynikło poza złośliwościami , obrażaniem itp. Kazdy punkt widzenia ma swoje plusy i minusy choc najbardziej zacietrzewienie nie chcą tego zobaczyć. Zastanówcie sie trochę. Każda para układa sobie tak zycie jak im jest najlepiej i tego typu dyskusje niczego nie zmienią.

Odpowiedz
avatar Bastet
10 16

@Mavra: Oczywiście, że ludzie wybierają sobie sposób na życie. Ale niech potem nie marudzą. Jeżeli siedzę w domu, bo tak mi wygodniej, tak sobie zaplanowałam - to mam czasu więcej, i nie ma co marudzić znajomym że wybrały inaczej i mają trochę więcej pieniędzy, kosztem braku czasu. Jak się nie podoba, to niech też lezie do pracy. coś za coś.

Odpowiedz
avatar Mavra
13 15

@Bastet: A kto im zabroni marudzic? Niech sobie marudza , tak samo jak pracujace marudza na cos innego co znowu wkurza nie pracujace zawodowo mamy. Nie ma co tworzyc 2 obozów. Nie sposob zycia jest wazny a to ,zeby tym sposobem nikogo nie krzywdzic i jednoczesnie byc szczesliwym.

Odpowiedz
avatar weronikarb
-1 1

@Mavra: gdyby tylko marudziły to by było ok, ale chcą emeryturę, za to że "pracowały w domu" i to mnie najczęściej wkurza

Odpowiedz
avatar pawel78
-4 10

@fehuziom: wszedzie sa prace: bez umowy o prace, za najnizsza krajowa.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
0 10

@pawel78: w historii nie jest o paniach głodem przymierajacych, które nie mają za co dzieci wykarmic. Panie mają mężowi którzy zarabiają tyle, by utrzymać rodzinę. Więc taka pani może iść za te 1300 do pracy i wszystko wydać na buty i torby, bo resztę potrzeb jej i dzieci zaspokaja mąż. Ale lepiej ponarzekać, ze kogoś stać, a mnie nie, przy czym nic nie robić, by było mnie stać.

Odpowiedz
avatar Zielonaa89
8 14

Ja właśnie wróciłam do pracy po macierzynskim. Nasz trzylatek chodzi do przedszkola, a roczniak siedzi z nami w domu. Mój dzień wygląda tak że wstaję szykuję obu do wyjścia ( mąż ma na rano), odprowadzam starszego do przedszkola, z młodym idę na zakupy, potem do domu posprzątać, zrobić obiad, położyć go spać. Potem wraca mąż, ja wychodzę do pracy, a on idzie z małym odebrać starszego. Siedzi z nimi pół dnia, kąpie ich i kładzie spać. O 23 wracam z pracy, szykuje dzieciom ciuchy na następny dzień, robię pranie i idę spać. Wolne mam tylko niedziele. Dom mi syfem nie zarasta, czasem jesteśmy zmęczeni, ale dajemy sobie radę. Pewnie że wolałbym siedzieć w domu i zajmować się dziećmi, albo mieć tylko na rano, ale nie ma takiej możliwości. Po prostu dla chcącego nic trudnego, dzielimy się obowiązkami na pół. Tylko trzeba też mieć takiego partnera który wspiera i pomaga w domu.

Odpowiedz
avatar Mavra
4 10

@Zielonaa89: Przykre ,że starszego widujesz tylko rano szykujac do przedszkola i w niedziele.

Odpowiedz
avatar Zielonaa89
3 3

@Mavra przykre ale takie są realia w naszym kraju, gdzieś mieszkać trzeba, jeść też coś trzeba. Aktualnie staram się zmienić pracę, na taką gdzie miałabym możliwości chodzenia na dwie zmiany, mam nadzieję że się uda :)

Odpowiedz
avatar Ondyna
-1 15

Zalozylam konto specjalnie by skomentowac (bez polskich znakow bo w tel brak polskiego menu i znakow dialektycznych). Jestem tzw. "Gospodynia domowa" , ktora wedlug Ciebie to len i nierob i w zwiazku z tym wspolczujesz mojemu mezowi ktory TYRA... Szkoda, ze wszystkie niepracujace kobiety umiescilas w jednym worku... Mamy 3 dzieci, maz dwie prace, zachrzania jak bury osiol zeby dzieci mialy wszystko ALE..Nie interesuje go gotowanie, sprzatanie, kto odbierze i zaprowadzi najstarszego do szkoly, kto zrobi zakupy, wykapie, nakarmi (mlodszych), przewinie, poda ten cholerny obiad, zabawi dzieci, wykosi trawnik, przekopie ogrod, itp...jednoczesnie dorobi na tzw "waciki" czyli mniej niz pensja ale wiecej niz nic ... Taki mamy podzial i nikomu nic do tego.. Nie mam czasu na ploteczki, papieroska itp... Kiedys pracowalam ale decyzja nasza wspolna, zrezygnowalam z pracy..zeby moj "biedny i styrany" maz nie musial brac na siebie jeszcze czesci obowiazkow domowych.. Nie, on nie mogl zrezygnowac bo jako specjalista w swojej branzy zarabial 2 x wiecej niz ja za biurkiem.

Odpowiedz
avatar kijek
1 17

@Ondyna: jak pisałam już wyżej, pisałam o dziewczynach KTÓRE ZNAM nigdzie nie napisałam, że WSZYSTKIE niepracujące matki to nieroby i lenie, czytajcie proszę co napisałam dobrze? byłabym zwyczajnie głupia gdybym podsumowała w ten sposób wszystkie kobiety pracujące w domu, ale JA PISAŁAM O DOBRZE ZNANYCH MI PRZYPADKACH. Swoją drogą to przykre, że tak szybko zidentyfikowałaś się z opisywanymi przez mnie paniami

Odpowiedz
avatar PaniczKa
1 1

@kijek: Odpowiedź pasywno-agresywna, bardzo nieładnie. Z twojej opowieści wynika jednak, że mówisz ogólnie, nie o szczególnych przypadkach. Sama bywam oceniana wręcz fatalnie za moje wybory życiowe (freelancerka, praca z domu - dla jednych ja nie pracuję, tylko jestem jak panie z twojej historii, dla innych - mam fanaberię pracować, ergo zaniedbuję męża i dzieci, bo powinnam im poświęcić cały czas). I bardzo nie lubię takich ocen, również kierowanych pod adresem innych ludzi. Mnie już nie możesz zarzucić, że biorę do siebie, bo nie jestem żoną darmozjadką :p

Odpowiedz
avatar Draco
-3 17

Kijek staram się zrozumieć Twój punkt widzenia, ale Ty nie bierzesz pod uwagę jednej skrajnie ważnej rzeczy, która broni tych matek siedzących w domu. Chodzi o inwestycje w dziecko. One siedząc w domu pewnie podjęły z mężami decyzje o czymś co jest bardzo dziś nie popularne. Mianowicie o pozostaniu w domu i skupieniu się na wychowaniu dzieci. To jest inwestycja wieloletnia. Polega ona na tym, że mąż na 5-10 lat skupia się na pracy i utrzymaniu rodziny, a żona na prowadzeniu domu i WYCHOWANIU dzieci. O czym mówię? O tym, że mama poświęca dużo więcej czasu dziecku. Nawet siedząc na ławce gdy dziecko się bawi na placu zabaw. Dziecko w każdej chwili może do mamy podejść i porozmawiać czy się pobawić. Taka matka może PRACOWAĆ z dzieckiem w sprawie rozwoju takich rzeczy jak mowa, zasady zachowania się itp. Później dla dziecka olbrzymim komfortem jest to, że gdy ono chodzi na kilka godzin do przedszkola i szkoły, to mama jest w domu i czeka na nie. Dziecko dostaje ciepły obiad i tyle zainteresowania ile jest mu potrzebne. Ma też pomoc w odrabianiu lekcji i zabawie. Podsumowując ten model wychowawczy kładzie nacisk na poświęcany czas dziecku i tworzenie relacji. Model w którym oboje rodziców pracuje (często spotykany z konieczności) ma wady o których z przyczyn poprawności politycznej za głośno dziś się nie mówi. Dziecko ma minimalny kontakt z rodzicami. Spędza większość czasu w przedszkolu i szkole (na świetlicach) w grupie rówieśniczej nie zawsze dającej dobre wzorce. Później już samodzielnie wracając do domu w wieku szkolnym nie ma możliwości uzyskania pomocy w lekcjach. Rodzice są po pracy zmęczeni i ich aktywność względem dziecka jest w naturalny sposób ograniczona... co często powoduje poczucie winy u rodziców. A oni żeby je zagłuszyć, zasypują dziecko prezentami. Inwestycja o której mówiłem procentuje w przypadku, gdy rodzice dobrze wychowali takie dziecko. Najczęściej ma głębszą więź z rodzicami, osiąga lepsze wyniki w nauce i ma lepszą bazę do startu w dorosłość.

Odpowiedz
avatar kijek
3 11

@Draco: pięknie to napisałeś, ale ja nie piszę o malutkich dzieciach, ale o takich, które są zwyczajnie w placówkach do godzin popołudniowych i tym samym zwyczajnie nie ma ich w domu. Sama ze swoimi dziećmi spędzam czas od godziny 15, wspólnie sprzątamy, gotujemy, odrabiamy lekcje, wieczorem mam czas na aerobik a dzieci przejmuje tata więc jak to jest? teraz matki pracujące są złe? nie uważam, aby moje dzieci były zaniedbane, uczą się dobrze są uśmiechnięte i co najważniejsze, nie siedzą cały rok na placu zabaw z utrzymującymi więź matkami plotkującymi na ławeczkach bo dzięki naszej mojej pracy jeździmy na wakacje, do muzeów na wycieczki jednodniowe itd.. naprawdę uważasz, że nie można wypracować złotego środka w obu przypadkach? zawsze musi być tylko ze skrajności w skrajność? dzieciom daliśmy świadomie życie, bierzemy pełną odpowiedzialność za naszą decyzję i robimy wszystko, aby dać im radość, a że przy okazji nadal potrafimy być kobietą i mężczyzną bez ograniczenia się tylko do roli mamy i taty pozwala nam zwyczajnie nie zwariować ;)

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
3 15

@Draco: Zawsze kiedy czytam podobne rzeczy, zastanawiam się czy wg osób z takimi poglądami, jakie zaproponowałeś, warto w ogóle kobietom chodzić do szkoły (wyżej niż, powiedzmy, gimnazjum). Po co? Jak jej zadaniem ma być siedzenie w domu, budowanie relacji z dziećmi i gotowanie obiadu. Zróbmy edukację tylko dla mężczyzn. I co do ostatniego Twojego zdania: "Najczęściej ma głębszą więź z rodzicami, osiąga lepsze wyniki w nauce i ma lepszą bazę do startu w dorosłość". Ale po co kobiecie lepsze wyniki w nauce jak i tak ma siedzieć w domu z dziećmi? Co jej po dyplomie na piątkę, który leży w szufladzie?

Odpowiedz
avatar Draco
1 7

@Grejfrutowa: A teraz jeszcze raz przeczytaj to co ja napisałem. Czytanie ze zrozumieniem chyba leży i kwiczy u Ciebie. Napisałem wyraźnie, że taki model wychowawczy to tylko pierwsze 5-10 lat życia dziecka. To tylko kilka lat, a potem powrót do pracy. @Kijek to szkoda, że nie wpisałaś tego wieku dzieci. To dość znacznie zmienia ocenę historii.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
4 14

@Draco: To spróbuj jako 25-latek urodzić dziecko i kwitnąć z nim do 35 roku życia w domu. Zobaczymy, co zaoferuje Ci po tym czasie rynek pracy.

Odpowiedz
avatar Katka_43
8 10

@Draco:5-10 lat to jest zawodowe zabójstwo. No, chyba, że (nikomu nie uwłaczając) aplikuje się na stanowisko kasjerki czy sprzedawczyni.

Odpowiedz
avatar kijek
1 3

@Draco: wpisałam....

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
0 6

Ale lepiej innym wytykać nieumiejętność czytania ze zrozumieniem, prawda, Draco?

Odpowiedz
avatar mala_zlosnica
7 9

@Draco: Z mojego doświadczenia, jako dziecka rodziców pracujących i to więcej niż 8 h dziennie, to się nie sprawdza. Niekoniecznie ważne jest ile czasu spędza się z dzieckiem w ciągu doby ale jakiej jakości jest ten spędzony czas. Za to widzę co się dzieje z kobietami, które całe życie w domu pracowały, tyle że szanowny małżonek po 20 lat stwierdza, że żona mu się znudziła. To jest prawdziwa tragedia dla tych kobiet i dla tych dzieci. Wolałabym matkę pracującą, niż przeżywającą to co obserwuję w rodzinie.

Odpowiedz
avatar mala_zlosnica
8 8

@Draco: Kobieta, która na 10 lat wyjdzie z rynku pracy ma przed sobą olbrzymią pracę by na niego wrócić, bądź by zacząć swoją przygodę od zera. Do 5 lat jeszcze rozumiem. Od momentu gdy dziecko objęte jest i tak przymusem szkolnym, dla dobra mam życzę im by do pracy poszły chociaż na pół etatu, gdy maluch na zajęciach.

Odpowiedz
avatar kayetanna
3 5

@Draco: Coś jest w tym, co piszesz. U mnie model był trochę odwrotny: najpierw oboje rodzice pracowali, potem ojciec przeszedł na emeryturę wojskową. Niczego mi nie brakowało materialnie, ale właśnie trochę czasu mi poświęconego. Tata na emeryturze zajmował się wieloma rzeczami, najmniej mną, a mama ciężko pracowała, czasem przynosiła pracę do domu.

Odpowiedz
avatar katzschen
4 4

@kijek: Nie rozumiem czemu jesteś minusowana. Komuś nie w smak, że potrafisz pogodzić pracę zawodową z wychowaniem dzieci? Mną też nie zajmowano się od rana do wieczora, sytuacja była akurat taka że to mama pracowała poza domem a tata w nim, więc żadne nie mogło mi specjalnie rozrywek organizować, byłam pod opieką cioci i... wolałam bawić się sama, a pierwszej pomocy w odrabianiu lekcji potrzebowałam dopiero z fizyką :P tak że bynajmniej nie od maleńkości. Nigdy nawet przez chwilę nie odczułam braku zainteresowania ze strony rodziców, nie byłam obsypywana prezentami dla przeciwwagi, wyniki miałam bardzo dobre, więc chyba jednak mnie rodzina nie zaniedbała :P

Odpowiedz
avatar katem
4 4

@Draco: Mimo modelu, w którym dzieci chodziły do przedszkola (córka od 3-, a syn od 4 roku życia) mam z nimi doskonały kontakt (i zawsze miałam), a dzieci bardzo dobrze się uczyły (pomocy w lekcjach nie potrzebowały) i nie sprawiały problemów wychowawczych. Nie komunikowały mi też (niewerbalnie też nie), że brak im mamusi codziennie. Miały zapewnione poczucie bezpieczeństwa, bo tatuś zawsze z przedszkola odebrał, a mamusia też po południu była do dyspozycji. Nie widzę żadnych wad modelu wychowania dzieci przez pracujących rodziców - to jedynie kwestia odpowiedniej organizacji czasu i odpowiednich metod wychowawczych. W przypadku moich dzieci ów model zadziałał doskonale. Nie miałam poczucia winy, że się nimi za mało zajmuję. Dawałam im z siebie tyle, ile mogłam, i widocznie było to dla nich wystarczające - może dlatego, że nigdy nie czułam się zmęczona zajmowaniem się nimi. Jeśli rodzice nie radzą sobie z pracą i dziećmi, to z czegoś jednak powinni zrezygnować, ale to ich wybór, ale nie powód, żeby narzucać innym swój punkt widzenia.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
1 1

@Draco: A kto po 5-10 latach bezczynnośći zawodowej taką kobietę weźmie do pracy? Po pierwsze niech urodzi dziecko mając 30-35 lat, po 10 latach jest blisko 50-tki, wiadomo jak to patrzy się na wiek w naszym kraju. Po drugie taka księgowa, przepisy podatkowe i różne inne zmieniają się co rusz, po tych 5-10 latach, może ona się zwyczajnie nie połapać. A idąc Twoim tokiem rozumowania, poświęcając 3/4 energii na wychowywanie dzieci, nie ma czasu śledzić na bieżąco zmian w ustawach. Moja księgowa po rocznej przerwie w pracy, musiała iść na krótki kurs żeby nadrobić zaległości. Fajnie się mówi, ale pracodawca nie będzie czekał 10 lat na pracownika, a nowy widząc taką dziurę w pracy podziękuje, bo będzie wolał wziąć młodego, wypoczętego pracownika zaraz po studiach, który przy okazji jest na bieżąco z tematem.

Odpowiedz
avatar Draco
-2 4

@kijek: Wpisałaś tylko o jakimś jednym "pięcioletnim dziecku" o pozostałych nie wiadomo ile mają lat. Ale oburzenie, że ktoś ma inne zdanie. ;) A ja doświadczenie czerpie z życia swojego, kolegów i koleżanek. Miałem oba te wzorce w domu. Najpierw moi rodzice musieli pracować, a gdy miałem 10 lat urodził się mój młodszy brat i mama nie pracowała przez 7 lat. Te 7 lat to był raj dla mnie w porównaniu z tym co było wcześniej. Wy chyba sobie naprawdę nie zdajecie sprawy jak to wygląda z punktu widzenia dziecka. Musiałem wstawać razem z rodzicami bardzo rano i jechać do szkoły jeszcze przed otwarciem świetlicy. Dla dziecka godzina samotnego oczekiwania pod drzwiami nie jest miła, tak samo jak to by być ostatnim odbieranym ze świetlicy. Nie jest też fajne to, ze oboje rodzice są padnięci po pracy i nie mają sił na zabawę, ani pomoc w nauce. Moi rodzice się starali i jakoś łączyli pracę z opieką nade mną, ale w przypadku kolegów i koleżanek bywało znacznie gorzej. Rodzice nie mieli dla wielu z nich czasu. To znaczy im się wydawało, że jest ok, ale dla dziecka to było za mało. Kończyło się to tym, że rodzice z poczucia winy obsypywali ich prezentami... ale oni potrzebowali czasu i uczucia. A jak to wyglądało z punktu dziecka i nastolatka którym byłem, gdy mama była w domu z młodszym bratem? Super. Obiad ugotowany, i nie musiałem robić go sam. Mogłem na mamę liczyć przy odrabianiu lekcji. A co do rozwodów i powrotu do pracy. Małżeństwo to taka z założenia porządna spółka w której oboje wspólnicy biorą odpowiedzialność za całość. Jeżeli jedno z małżonków nie ufa drugiemu to coś jest nie tak. Pozostanie jednego rodzica w domu przez kilka lat nie oznacza jego wyautowania z rynku pracy. Nikt przecież nie zabrania takiej osobie prowadzić własną działalność, czy pracować zdalnie.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-1 1

@Draco: Boże, widać że pod skrzydłami mamusi bardzo długo siedziałeś, bo o życiu to mało wiesz. Z pracą jest baardzo ciężko, przykładowo mój znajomy, po studiach o kierunku ekonometria znalazł zatrudnienie w sklepie komputerowym, i gdyby nie to, że jego ojciec od x lat pracuje w Polskim Związku Wędkarskim, nie dostałby posady ichtiologa w tamtejszej placówce, owszem, musiał zrobić podyplomowe studia z tego kierunku, ale miał zaklepaną pracę. Moja siostra cioteczna ma skończonych kilka kierunków, i tytuł magistra, skończyło się tak że najpierw pracowała na kasie w sklepie bo w urzędach czy bankach pracy dla niej nie było, a koniec końców wylądowała w Holandii. Z własną działalnością jest jeszcze gorzej, jeśli nie masz dobrego pomysłu, i wystarczającego rynku zbytu, jest źle, bo o ile jeśli nie zarabiasz nie płacisz podatku, o tyle ZUS czy tak, czy tak płacić musisz. A jeśli firma nie zarabia, nie ma kasy. Problemem jest też to, że jest bardzo dużo firm, które psują rynek. Wiem z budowlanki, jeśli ja mam cenę za m2 podwójnego malowania z gruntowaniem 7 zł, znajdzie się pan Stasiek który zrobi to za 4zł. Z pracą zdalnie też nie jest tak kolorowo. Bo ile masz zawodów do pracy zdalnej ? Księgowa, informatyk, ale to już wyższa szkoła jazdy, a i tak firm które się tym zajmuje jest mnóstwo i nie łatwo o klienta. Bo chyba nie powiesz mi, że pracę typowo biurową można zanieść do domu i tylko w domu pracować.

Odpowiedz
avatar maranocna
0 0

@Draco: A inwestycja się nie zwróci i będzie płacz... Zdarzyło mi się widzieć matki które siedzą w domu i nie mają wcale dobrego kontaktu z dziećmi bo są zbyt zajęte praniem i sprzątaniem. Dzieci potrzebują rodziców, rodziców a niekoniecznie sprzątaczek ale kogoś kto im świat objaśni i przekaże jakąś filozofię. A do tego nie trzeba z nimi siedzieć 24/7, po prostu czas musi być dobrze spożytkowany. Absolutnie nie twierdzę że ty go źle używasz chcę tylko powiedzieć że czasem można z dzieckiem spędzać wiele godzin dziennie i niczego mu nie przekazać a można poświęcić kilka godzin raz w tygodniu i wychować dziecko dobrze i mieć z nim głęboką więź bo się ma coś do przekazania, a czasem tak bywa że się to coś wykształca pracując i mierząc się z trudnymi i różnorodnymi sytuacjami. Jeśli chodzi o poświęcenie życia zawodowego żeby zawsze być tam dla dziecka. Dobrze, nic mi do tego. Ja tylko mam takie dziwne wrażenie że dziecko tego nie potrzebuje, że czasem może samo sobie z czymś poradzić, zdać sobie sprawę z tego że mama nie zawsze będzie mogła go chronić i nawet doznać przerażenia egzystencjalnego kiedy zrozumie że nie wszystko w życiu jest bezpieczne. Rozumiem że ty tego w dzieciństwie miałaś w nadmiarze i że stąd ci się to nie podoba w ogóle ale nie warto też przesadzać w drugą stronę. Nie słyszałam żeby dziecko jakiejś pracującej matki oniemiało bo z nim nie pracowano nad mową. A jeśli chodzi o te wady to mówi się o nich w co drugim amerykańskim filmie rodzinnym więc nie przesadzaj.

Odpowiedz
avatar cher
5 11

A potem płacz i zgrzytanie zębów, jak takiemu zarobionemu mężowi coś się stanie i "mama24h/d" zostanie sama z dziećmi - bez doświadczenia, od lat poza rynkiem pracy, z zardzewiałymi kwalifikacjami. Mam wokół dość przykładów małżeństw, które postarały się o dzieci nim mamusia zdążyła się zawodowo ogarnąć i naprawdę - dobrze, że mąż jest, bo po latach bez pracy większości tych dziewczyn nikt nie chce nigdzie zatrudnić, choć dyplomy wyższych uczelni leżą na półkach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Każdy kij ma dwa końce, kobiety w domu siedzą bo chcą, a facetom tak wygodniej. Z drugiej strony, pójść do pracy i wydać całą pensję na przedszkole, żłobek to też się nie widzi. Nie każde dziecko do przedszkola chcą przyjąć, bo są odpowiednie kryteria. Często to małżeństwa między sobą ustalają czy żona ma po odchowaniu dzieci iść do pracy czy zająć się domem. Pewnie nie zawsze, bo są baby którym pracować się nie chce, a są i faceci którzy wolą wrócić do domu na gotowe i nawet palcem nie kiwnąć przy sprzątaniu czy też gotowaniu. Tak czy inaczej uważam, że kobieta powinna mieć jakieś zajęcie, nawet na pół etatu bo przecież przez cały dzień w domu z tymi samymi twarzami to świra idzie dostać, no ale to moje zdanie. Mi samej marzy się jakaś praca jednak zawsze jest jakieś ale :) chwilowo najmłodszy syn ma 17 miesięcy a za 4 na świecie pojawi się wyczekiwana córcia. Jednak na tym koniec i jak tylko będzie możliwość "sprzedać" karaluszki do przedszkola to z miłą chęcią do pracy pójdę. Na razie zadowalam się szydełkowaniem, uczeniem frywolitek i innych cudów co by nie zbzikować :))

Odpowiedz
avatar Katka_43
1 7

@Enyulek: A widzisz, ja mam zupełnie inne podejście. Kiedy syn podrósł na tyle, że poszedł do przedszkola, ja zaczęłam swoją drugą pracę. Tej na studiach nie liczę, taka dorywcza "na waciki", żeby męża nie prosić. Ta druga praca bardzo rozwojowa, ale nie od razu Kraków zbudowano i nie oczekiwałam, że jako świeżak po studiach i bez doświadczenia zarobię kokosy. I prawie cała moja pensja szła na przedszkole, bo wolałam raz, że nabierać doświadczenia, a dwa nie siedzieć w domu. I cieszę się, że córka podziela moje poglądy, wprawdzie wodę na herbatę przypali i wypierze swój biały biustonosz z dżinsami, ale nie cierpi prosić nikogo o każdą złotówkę. Dorabia w weekendy i usiłuje mi nawet wciskać kasę za połowę korków:) Jesteśmy w stanie zapewnić jej wszystko, ale na ekstra ciuch czy wyjście z koleżankami młoda woli zarobić sama.

Odpowiedz
avatar mala_zlosnica
3 3

@Katka_43: Bardzo mądre dziecko. Trochę po rodzicach, trochę dzięki sobie;) Patrząc na znajomych i ich dzieci, brakuje mi takiego podejścia ale w każdym przypadku, niezmiennie to wina nadopiekuńczych rodziców.

Odpowiedz
avatar imhotep
2 4

Kiedyś z ciekawości obejrzałem kilka odcinków amerykańskiego show, którego gospodarzem jest Jerry Springer (gdzie publicznie wyciąga się brudy i oskarża partnera o różne rzeczy). 90% przypadków można tam podzielić na dwie kategorie: 1. Mąż/partner ma mało kasy. 2. Mąż/partner ma dwie prace i ma dla mnie mało czasu ;)

Odpowiedz
avatar mala_zlosnica
11 11

Obie typy kobiet rozumiem - te pracujące na etacie i te zajmujące się domem. Nie rozumiem jednak pewnego trendu, który wskazuje obecnie, że tylko zajmując się dziećmi 24h na dobę będziesz dobrym rodzicem. Wychowałam się z 3 rodzeństwa na wsi. Nikt nie miał czasu biegać za nami z chustką do nosa, gotować co nam pasuje, bawić się z każdym oddzielnie. Dzieci zajmowały się zabawą w swoim gronie. Rodzice pomagali w nauce, czytali książki itp.ale nie wisieli nad nami jak dobre wróżki usuwające pyłek spod nóg. Zastanawiam się, ile te głośno krzyczące matki zajmujące się domem, tak naprawdę z dzieckiem siedzą i jeśli siedzą dużo - po co? Dla dziecka ważny jest spokojny, kochający dom, rodzic który pomoże jak trzeba ale i ochrzani jak zasłuży. Moi dużo od nas wymagali w kwestii samodzielności. Cała nasza czwórka dobrze sobie radzi w życiu, kochamy rodziców i wdzięczna jestem, że nie skakali nad nami zbyt mocno. Obecnie niektórzy rodzice biegają za gównarzerią jak z paprzycą, bo wmawia się nam, że tak trzeba, że dziecko potrzebuje koniecznie mamusi bawiącej się w teatrzyk 3 razy w tygodniu i tatusia zabierającego na wycieczki w kolejne 3 dni. Paranoja, strach mieć dziecko bo nie jestem w stanie spełnić obecnych oczekiwań...

Odpowiedz
avatar miroon
6 6

@mala_zlosnica: Zgodzę się. Kiedyś dzieciaków było sporo i zajmowały się sobą nawzajem. Od najmłodszych lat było wiadomo co wolno a czego nie, by "nie zginąć". Kiedyś też dużo kobiet pracowało, a dzieci zajmowały się sobą. Pomagały babki, ciotki, a teraz jakiś chory kult się wytworzył wokół tego tematu. Współczuje kobietom, bo są rozrywane pomiędzy x oczekiwań społecznych, i się po prostu gubią.

Odpowiedz
avatar miroon
0 8

@mala_zlosnica: Plus głupotą jest nie pracować i zawierzać swoje życie facetowi.A potem płacz "za co będę żyć, skoro chcesz odejść do innej". Tak wiem, są zasądzane alimenty dla niepracujących x lat żon, ale i tak pracy trzeba szukać. A wtedy albo mop albo produkcja.... I często dobrze wykształcone kobiety kończą jak "baby"...

Odpowiedz
avatar mala_zlosnica
3 5

@miroon: Takich facetów, co byłym chcą płacić alimenty jest jak na lekarstwo. Reszta zacznie prędzej na czarno pracować by tylko "wiedźmie", "nierobowi" itd. nie dać. Na dzieci płacić nie chcą a co dopiero na swoje eks... Siostrę po urodzeniu i odchowaniu dziecka również dopingowałam do powrotu do pracy, mimo że mąż zarabia świetnie. Na szczęście ona sama rozumiała, co dla niej i dla dziecka dobre, ubezpieczając się na wypadek gdyby w przyszłości mąż zniknął z ich życia.

Odpowiedz
avatar basso
11 19

Nie Tobie oceniać jak inni ludzie organizują sobie życie. Moim marzeniem zawsze było żeby moja partnerka nie musiała pracować i uwielbiam to, że teraz tak jest. W ogóle nie przeszkadza mi to, że pracuję dużo, czasem nie dosypiam, czasem długo nie ma mnie w domu bo tyle jest do roboty - ja to uwielbiam, tak samo jak wracanie potem do domu do rodziny. To nasz wspólny, świadomy wybór - chciany z każdej ze stron. Byłoby naprawdę fajnie, gdyby obcy ludzie nie wtrącali się w życie innych. Żal Ci tak strasznie tych mężów? A może chcesz się po prostu poczuć lepsza od tych "leniwych" kobiet? A może tacy mężowie mają podejście podobne do mojego i jest im w tej sytuacji po prostu dobrze?

Odpowiedz
avatar misiafaraona
6 8

Nareszcie głos rozsądku

Odpowiedz
avatar kijek
-5 9

@basso: jak mówiłam nie kieruje mną zazdrość, czym innym jest umówienie się, że zona zostaje w domu i prowadzi ten dom, a Pan ZGADZA się ją utrzymywać, a czym innym siedzenie kobiety w domu mimo iż ledwo wiążą koniec z końcem bo pani się pracować nie chce prawda? Jeśli nie chce im się pracować ich sprawa, ale po co gadać, że ja MAM SZCZĘŚCIE że na coś mnie stać? to szczęście to moje wyrzeczenia, wstawanie bladym świtem i stawanie na rzęsach, aby w gorsze dni wyrobić się ze wszystkim. Nie neguję samego siedzenia kobiety w domu jeśli to naprawdę jest życzenie obojga partnerów, jeśli jednak podwożę sąsiada na pociąg aby zdążył do roboty 25 km dalej a jego żonka śpi do 9 aby na 10 zdążyć na ploteczki pod blok to wybacz mogę wyrazić swoje zdanie. To nie są moje obserwacje, znam te kobiety, znam mężów, ciuchy po moich dzieciach oddaję im bo czasami nawet na kurtkę zimową ich nie stać. Ale oczywiście możesz nazywać to zazdrością

Odpowiedz
avatar kijek
-5 5

@basso: i nie, nie czuję się lepsza od tych kobiet czy w to wierzysz czy nie, ale to nie jest osiedle domków jednorodzinnych gdzie każdy ma swoje życie w czterech ścianach, to zwykłe małe blokowisko gdzie się o ludziach wie, gdzie każdy się zna, dzieci sąsiadek bawią się z moimi dziećmi, jedzą u mnie obiady, spędzają długie godziny, chodzimy do siebie na kawę, herbatkę i zwyczajnie rozmawiamy. Fajnie, że Twoja partnerka pracować nie musi i fajnie, że stać Cie podjąć taką decyzję, ale wierzysz czy nie są kobiety, którym się pracować nie chce i siedzenie w domu spada na barki męża i jest okupione kosztem dzieci bo zwyczajnie nie stać ich na wiele i nie wrzuciłam wszystkich niepracujących kobiet do jednego wora, opisałam ten konkretny typ, mieszkający mi za ścianą. Nie jest moim zamiarem przekabacić wszystkich na swoja stronę, fajnie jest poznać zdanie innych, ale daleko mi do zazdrości czy poczucia się lepszą bo stać mnie na więcej niż je

Odpowiedz
avatar bunia
1 1

@kijek: moja mama była taka, nie pracowała, dziećmi się nie zajmowała, ale na ploty czas miała.

Odpowiedz
avatar katzschen
2 6

@basso: Ależ te kobiety, o których mowa w historii (jeszcze raz: w HISTORII, a więc znajome autorki - a nie wszystkie niepracujące zawodowo kobiety świata) same się o tę ocenę proszą! Zauważ, że @kijek podkreśla, że irytują ją komentarze a propos JEJ pieniędzy - myślę że ma do tego prawo. Nie chodzi o to, że jedynym słusznym sposobem na utrzymanie rodziny są 2 etaty, a wszystkie pełnoetatowe mamy przegrały życie :P tylko o to, że opisanym koleżankom wygodniej jest ponarzekać niż zakasać rękawy. "Tobie to dobrze, a ja taka biedna nieszczęśliwa" - pochwalasz takie podejście? Równie dobrze można by sytuację odwrócić i opisać jako piekielne narzekania pracoholiczki, która mogłaby wprawdzie skrócić czas swojej pracy (bo cały czas mówimy o osobach, które MAJĄ MOŻLIWOŚĆ ZMIANY), ale woli siedzieć w biurze 12 godzin, a później rozpaczać, że brakuje jej czasu na rozmowę z dziećmi.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
2 4

@basso: Cudownie, nie ma nic fantastyczniejszego niż czekanie na faceta Bóg wie jak długo z obiadem, kolacją. Nie jeść też śniadań, bo rano też w robocie. Fantastyczny związek, doprawdy. Naprawdę lepszy niż wrócić po pracy koło 16 (ty i ona) zjeść coś razem lub pójść gdzieś razem (obiad, kino, zakupy). Mam nadzieję, że obie strony są szczęśliwe. I może mężom z historii dobrze, ale jak przeczytałeś, to wiesz, że kobietom chyba nie, bo je mąż nigdzie nie zabiera i na torebkę nie mają. A mogłyby mieć, gdyby im się chciało pupę do pracy ruszyć. Chociaż z drugiej strony, jeśli koniec końców nie ruszają tyłka do roboty, to chyba nie może być im aż tak źle. Wówczas powinny pozamykać jadaczki i nie jęczeć koleżance, która ma torbę za swoje zarobione pieniądze.

Odpowiedz
avatar basso
5 7

@Grejfrutowa: Dość stereotypowo do tego podchodzisz. Nie wszystkie zawody wiążą się z pracą od 8 do 16. Są profesje, przy których nie ma Cię w domu np przez tydzień (a później np przez kolejny jesteś cały czas), i to że kobitka pójdzie do pracy lub nie pójdzie to akurat niczego w tej kwestii nie zmieni. Moja kobieta ma swoje pasje i umie się zająć czymś kreatywnym zamiast "czekania z kolacją". Kompletnie nie rozumiem skąd wzięły się te chybione argumenty na początku Twojej wypowiedzi - może wystarczyłoby trochę wyobraźni, ponieważ istnieje mnóstwo sposobów na ułożenie sobie życia. Ja jestem przykładem tylko jednego z wielu z nich, dlatego zakładam że są ludzie (faceci i babki), którzy również taką drogę mogą wybrać i być szczęśliwi. A nie tacy strasznie biedni i pokrzywdzeni jak zdaniem autorki. Z zewnątrz wiele spraw wygląda inaczej. A poza tym wszystkim - śmieszą mnie ludzie, którzy wtykają nos w życie innych rodzin, mają czelność je oceniać i być przekonanym do swoich racji (tak, sąsiadka przecież "wie lepiej"). W dodatku ton wypowiedzi jest taki, że ona jest fajna bo haruje razem z mężem i dają radę ogarnąć dzieciaki, a tamte baby są be, bo siedzą w chacie i narzekają... ;) @kijek: Ahaa... czyli paniusie wpadają do Ciebie na kawkę, rozmawiacie i w ogóle koleżaneczki, a na piekielnych się żalisz że Ci torebki zazdroszczą? Uwielbiam takie laski :D

Odpowiedz
avatar basso
0 4

@kijek: W dzisiejszych czasach jeszcze kogoś bulwersuje słowo laska? Przecież nie mówię "lachon"... :D OK, mogę pisać do Ciebie Kijku per Pani, jak sobie życzysz. Nurtuje mnie jeszcze jedna sprawa - czy uważasz, że mężowie tych wstrętnych, leniwych bab są tacy głupi, że tkwią w sytuacji w której ewidentnie cierpią? A może ktoś ich zmusza? Siłą wzięli ślub? Nie mają nic do powiedzenia we własnym związku i aż sąsiadka musi się litować nad ich biednym losem? Nie wiem, w jaki sposób postrzegasz tę kwestię. Przecież facet to, mimo wszystko, istota w pewnym stopniu rozumna i jak mu źle, to dąży do poprawy sytuacji, a nie godzi się na wszystko co babka wymyśli (w drugą stronę również to działa, no nie?). Sądzę, że jednak decyzję o tym że kobieta zostaje w domu musieli podjąć wspólnie...

Odpowiedz
avatar basso
4 6

@katzschen: Nie mogę powiedzieć, czy pochwalam - w ogóle sobie nie zaprzątam głowy takimi sprawami jak ocenianie ludzi. Mogę tylko powiedzieć, że ja preferuję działanie zamiast gadania, jednak każdy może sobie żyć jak chce. Chodziło mi bardziej o te kwestie: 1. Autorka utrzymuje kontakt z kobietami, które wkurzają ją swoim narzekaniem i czepianiem się jej własnych pieniędzy, uważa te kobiety za leniwe, ale wciąż kontakt utrzymuje. Jeśli wkurza ją ich gadanie to może mieć pretensje tylko do siebie, bo sama skazuje się na ich towarzystwo ;) 2. Autorka ocenia życie innych ludzi nie biorąc pod uwagę tego, że może mężom jednak jest w ten sposób dobrze. Z komentarzy nie wynika, by ci wszyscy panowie zwierzali się jej ze swych przeżyć, zatem są to jej subiektywne wrażenia, jednak odważyła się na użycie sformułowania, że mężowie NIC nie mają z życia. Czy to aby nie gruba przesada tak wtykać piękny nosek w życie innej rodziny? ;)

Odpowiedz
avatar kijek
-3 5

@basso: nie bulwersuje, nie podoba mi się bo napisałeś to w kpiący sposób, ale mniejsza o to. Uważasz mnie za wścibską sąsiadkę i rozumiem to naprawdę. Ludzie zawsze będą mieli odmienne zdanie i inaczej skomentują przeczytaną historię, nie szukałam tu poklasku jak to napisałeś. Nie mogę wyrazić zdania, że szkoda mi faceta tyrającego od rana do wieczora sześć dni w tygodniu podczas gdy jego żona spędza pół dnia na ławce pod blokiem i narzeka, że ich nie stać? że na propozycje pracy reaguje oburzeniem bo ONA pracować nie będzie? nie wygląda na to, że to ich wspólna decyzja i masz rację NIC mi do tego, ale jak widzisz wiele osób podziela moje poglądy, wiele nie. Historia nie musi być "chwytliwa", dla poklasku, mi te wypowiedzi dały wiele do myślenia :)

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
-2 4

@basso: Mam dwie koleżanki, które mają mężów "w delegacjach". Nie powiem, by były szczęśliwe. Obie są jednocześnie na macierzyńskim. I brak im pracy, a co za tym idzie kontaktów z ludźmi i jakieś odskoczni. Więc nie pisz, proszę, że jak mąż w rozjazdach, to to, że kobieta pracuje nic nie zmienia. Może Twoja żona/partnerka chodzi na lekcje rysunku, jogi i stepowania, gra w tenisa i pływa. Ale wg mnie to bardziej opis singielki lub kobiety pozostającej w luźnych relacjach z mężczyzną niż prawdziwego związku. I kto Twoim zdaniem wściubia nos w nieswoje sprawy w historii? Bo moim zdaniem te kobiety, które zaglądają autorce do portfela i zazdroszczą jej wyjść. Niech spojrzą na siebie i zastanowią się dlaczego one nie mają na nowe torby i na wyjścia do restauracji.

Odpowiedz
avatar basso
3 5

@kijek: Tak, trochę wychodzisz na taką wścibską sąsiadkę, ponieważ jaka jest prawda wie TYLKO ktoś, kogo sprawa dotyczy. Prosty przykład - może klatkę dalej mieszka inna sąsiadka, która patrzy na Twojego męża i myśli: "Wziąłby się chłop do roboty, znalazł lepszą pracę, żeby ta biedna żona nie musiała harować tylko miała czas dla dzieci" itd. Ja sprzeciwiam się tylko ocenianiu życia innych ludzi, bo nie jesteśmy wszechwiedzący. Swoją drogą, moje prywatne "wścibskie sąsiadki" bardzo lubię, przynajmniej wiem że auto pod blokiem bezpieczne, bo obserwowane 24h :D

Odpowiedz
avatar kijek
0 4

@basso: ale ja nie krzywdzę nikogo swoją historią, to są moje przemyślenia i obserwacje i nikomu nie dzieje się krzywda. Nie chodzę do nich i nie mówię "weź się do roboty leniwa babo! To jest temat na historię, rozmowę, dyskusję, poznanie opinii innych osób, nie przyznasz, że nie jest ciekawa?

Odpowiedz
avatar basso
2 4

@Grejfrutowa: Więc pisząc o tym by kobieta poszła do pracy chodzi Ci o to, żeby miała tam koleżanki i odskocznię? Sądzę, że praca to nie jest jedyne miejsce gdzie można znaleźć towarzystwo; wręcz może być przeciwnie - można trafić na robotę gdzie ekipa nie będzie w naszym guście i co wtedy? Poza tym - czy kobieta idąca na macierzyński traci łącznośc ze światem i wszyscy przyjaciele których miała przez całe życie nagle magicznie znikają? Czemu kobieta mająca swoje pasje i nieograniczająca się do męża, który jest jej całym światem to opis singielki? A co z żonami lekarzy, pilotów, aktorów itd? Taka specyfika roboty, że męża nie ma w domu. Ok, tęsknimy za sobą jeśli jestem w trasie dłużej, ale to nie oznacza że w ten sposób nasze życie jest nieszczęśliwe. Przecież dorosły człowiek potrafi się czymś zająć gdy ma parę dni wolnego, poza tym osobiście mam wątpliwości czy ograniczanie swoich zainteresowań wyłącznie do obecności męża w domu jest tak naprawdę najlepszym wyjściem. Odpowiadając na Twoje pytanie - autorka wściubia, bo ocenia że ich mężowie mają przekichane (a przecież tego nie wie - może to tylko na zewnątrz tak wygląda?). Baby może też są piekielne, jak się interesują nieswoją kasą, ale przecież autorka mogłaby ich nie zapraszać na kawkę to by nie musiała ich słuchać, mam rację?

Odpowiedz
avatar katem
-2 6

@basso: Ciekawa jestem, czy będziesz jej płacił alimenty, gdy znajdziesz sobie ciekawszą/młodszą/ładniejszą partnerkę - niektórym panom to się zdarza, zwłaszcza tym dobrze zarabiającym i mającym partnerki/żony na utrzymaniu ;-) Niemniej jednak zgadzam się z Tobą - jeśli sobie ktoś wybiera model życia, to jest to jego sprawa i nikomu nic do tego. Niech jednak później nie żąda współczucia i pomocy, gdy się okaże, że model nie wytrzymał próby czasu.

Odpowiedz
avatar basso
0 2

@kijek: Jasne, nie krzywdzisz bo one pewnie nawet tego nie przeczytają, ale to nie o to chodzi. Chodzi mi o to, że oceniasz innych a więc patrzysz na nich przez pryzmat swojej opinii - a co jeśli się mylisz, bo nie wiesz wszystkiego? Dyskusja zawsze jest ciekawa, ale tutaj dyskutujemy o tym co Ci się wydaje, bo żeby znać 100% prawdę trzeba by przepytać mężów, żony i poznać opinię biegłego :D Pytanie, czy jest sens i potrzeba akurat debatować o życiu innych osób.

Odpowiedz
avatar kijek
-2 4

@basso: ale to już nawet nie dotyczy życia tych konkretnych osób bo zauważ, że temat dawno zszedł na to jak ludzie widzą rodzinę, jak postrzegają jej utrzymanie, wychowanie dzieci itd... I może i oceniam, ale poniekąd daję sobie do tego malutkie prawo bo przez swoją sytuacje rodzinną te sąsiadki i ode mnie pożyczają pieniądze czy artykuły spożywcze więc to nie tak, że jestem tylko obserwatorem ale zwyczajnie też biorę w tym udział

Odpowiedz
avatar basso
1 5

@katem: To nie jest śmieszne :P Nie wiem, co odpowiedzieć. A jak ona sobie znajdzie bogatszego, przystojniejszego i fajniejszego? ;) Albo nawet biednego, ale z lepszym dowcipem? Uwierz, pieniądze to nie byłby mój największy problem w takiej sytuacji... Z moich obserwacji wynika, że stan posiadania (jak i płeć) nie ma wpływu na zdrady czy porzucenia, bo da się to zaobserwować wszędzie. Są sposoby, by zabezpieczyć rodzinę i partnerkę na wypadek utraty życia/zdrowia przez osobę utrzymującą rodzinę. Ubezpieczenia, fundusze, wspólny majątek, jest tego od groma. Poza tym powstało tu założenie że ona nie utrzymując rodziny "nic" nie robi (poza obowiązkami domowymi), a to błąd, ponieważ kształci się i ma pasje, które łatwo można by przekształcić w zarobek, gdyby była taka potrzeba. Co do tego, co napisałaś na końcu również śmiem się nie zgodzić - ludzie mają prawo się mylić, popełniać błędy. Rozmawiamy tutaj bardzo ogólnikowo, ale generalnie powiem, że czasem można pomóc również wtedy gdy ktoś wpakował się w kłopoty na własne życzenie. Różne rzeczy się dzieją na niebie i ziemi, każdą - nawet najbardziej idealną i przemyślaną sytuację można zawalić.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
1 5

@basso: A czy Autorka wiedziała, zapraszając, je na kawę, że wyskoczą z tekstem o torbie? Może miały omówić przepis na pomidorówkę, a jedna z sąsiadek przyuważyła coś nowego i skomentowała? Ale jeśli sytuacja się powtarza, to zgodzę się, że Autorka powinna powiedzieć, że nie życzy sobie takich tekstów. Wówczas pewnie skończyłyby się znajomości, a chyba nie o to chodzi. Chodzi o to, by nie jojczyć na los, który się samemu wybrało, kiedy nie robi się nic, by go polepszyć jeśli nam czegoś brakuje. Ja też nie określiłam koleżanek mianem "nieszczęśliwych". Napisałam, że nie są szczęśliwe, a to nie to samo.

Odpowiedz
avatar basso
1 3

@Grejfrutowa: Autorka napisała, że wręcz pożycza im pieniądze, więc teraz już w ogóle nie kumam kto tu jest piekielny ;) To powiem inaczej - my jesteśmy w ten sposób szczęśliwi, więc da się.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
0 0

@basso: szanuję i rozumiem twój wybór, mam jednak jedno małe pytanie. Co będzie za 40 lat? Jaką twoja partnerka będzie miała emeryturę? Utrzymacie się z twojej normalnej i jej szczątkowej?

Odpowiedz
avatar basso
2 2

@Monomotapa: Absolutnie nie liczymy na emeryturę, zabezpieczamy się na własną rękę. Prawdopodobnie moja emerytura nie wystarczyłaby nawet dla jednej osoby, mimo iż zarabiam teraz dużo.

Odpowiedz
avatar soraja
4 4

Owszem, ich ustalenia i ich prywatna sprawa. Są ludzie-roboty, którzy ogarniają jednocześnie wychowanie 2 dzieci, pracę w korpo i dbają o dom, ale większość ma jednak ograniczone możliwości fizyczne i nie podoła. Więc albo facet godzi się na model partnerski - żona pracuje, ale on też pomaga w sprzątaniu, nie oczekuje wymyślnych obiadów itp., albo idzie w model konserwatywny z żoną w domu, wymyślnymi obiadkami i idealnym porządkiem, ale wtedy liczy się z "harowaniem" na rodzinę. Ich prywatna sprawa. Pomijając już kwestię bezrobocia i opłacalności - jeśli ktoś nie może znaleźć żadnej pracy lub znajduje tylko jakąś słabą poniżej najniższej krajowej i ma całą pensję przeznaczyć na opiekunkę do dziecka (bo liczba miejsc w żłobkach i przedszkolach jest ograniczona), to imho lepiej zająć się tym dzieckiem samemu. Koleżanka pracowała na zmywaku za 6zł/h, opiekunce płaciła 5zł/h - sama bałabym się zostawić swoje dziecko z opiekunką, której płacę takie grosze.

Odpowiedz
avatar basso
3 5

@soraja: Szczerze mówiąc, jeśli w grę wchodzi kiepsko płatna praca, to możnaby się zastanowić czy nie lepiej byłoby zacisnąć pasa, a jednego rodzica zostawić w domu ponieważ ten czas spędzony z dzieciakami jest jednak wart więcej niż pieniądze (a praca za niską stawkę i tak sytuacji domowej nie zrewolucjonizuje). Ale to już kwestia indywidualnej decyzji. Upieram się jednak przy tym, że obcy ludzie nie powinni oceniać innych, bo nic im do tego jak żyją... Szkoda, że to takie częste i znajduje tyle poklasku (co widać po komentarzach).

Odpowiedz
avatar kijek
-4 6

@basso: to nie poklask a zwykła dyskusja wiesz taka rozmowa podczas której ludzie wymieniają się własnym zdaniem i cieszę się, że ma miejsce bo ludzie mają różne poglądy i warto poznać czyjeś zdanie, Twoje poznałam, ale niewiele wniosło, szkoda

Odpowiedz
avatar katzschen
0 0

@basso, w teorii masz rację z nieocenianiem... ale taki jest sens tego portalu: ludzie opisują sytuacje, które oceniają jako piekielne. Oczywiście można mieć różne zdania na temat tego, co jest piekielne a co nie - i to jest ok - natomiast nie wydaje mi się w porządku, że połowa komentujących sama sobie dospiewala co tak naprawdę myśli Autorka, podczas gdy ona zwróciła uwagę wyłącznie na NIEKONSEKWENCJĘ wspomnianych pań. Nie na wybory życiowe same w sobie.

Odpowiedz
avatar Agness92
10 12

Ech... Kobieta pracuje i nie zajmuje się dziećmi = wyrodna matka. Jak nie pracuje tylko zajmuje się domem i dziećmi to wisi na mężu i w ogóle kto to widział,żeby kobieta miała taką niefeministyczną postawę. I weź tu dogódź wszystkim naokoło...

Odpowiedz
avatar basso
5 5

@Agness92: Sęk w tym, że im szybciej wybijemy sobie z głowy pomysł dogadzania wszystkim naokoło, tym lepiej :)

Odpowiedz
avatar Agness92
0 0

@basso: Niestety taka nasza natura, że obchodzi nas "co ludzie powiedzą"

Odpowiedz
avatar basso
0 0

@Agness92: Nie wiem czy to natura, bo ja mam na odwrót właśnie. Nikt za nas życia nie przeżyje w końcu, no nie?

Odpowiedz
avatar Austenityzacja
5 13

Komentarze mnie rozwaliły. Szczególnie te "facet woli, jak wraca do domu i ma wszystko zrobione i może spędzać czas z rodziną". No kurna, ja bym też tak chciała. Jak bym wracała z pracy i wszystko byłoby zrobione przez męża, a na stole stałby gotowy obiad... A, racja, dla kobiety nie ma takiej opcji. To co mnie jeszcze interesuje, to co te wszystkie cudowne mamusie, które poświęcają 100% życia dzieciom i mężowi, mają zardzewiałe mózgi od bezrobocia robią, gdy mąż traci zdolność do pracy/umiera. Bo wydaje mi się, że widzę takie przypadki co roku przy okazji akcji "Szlachetna paczka". Dla mnie żona i matka niepracująca to skrajny brak odpowiedzialności i totalna bezmyślność. Niestety - wszystko się może wydarzyć i trzeba mieć zawsze "plan B". Co do "matka zajmująca się dzieckiem 24/7 to inwestycja" - niesamowite, akurat w życiu widzę zupełnie odwrotny skutek takiego wychowania. Znam ludzi w moim wieku, którzy byli tak wychowywani i często są skrajnie niesamodzielni, z jakiegoś powodu wcześnie przerywają edukację i siedzą na utrzymaniu rodziców o wiele dłużej niż inni. Jak nie masz zawsze pod ręką mamusi, która robi 9/4 etatu podlewając kwiatki i gotując obiady, a musisz sobie poradzić z zadaniem domowym to kombinujesz, myślisz, aż w końcu się uda to rozwiązać.

Odpowiedz
avatar basso
6 6

@Austenityzacja: Bywa taka opcja dla kobiety, znam ze dwie tego typu rodziny - wszystko kwestia dogadania się. Bo niby czemu nie może tak być? Chyba ludzie powinni być zgodni w tak waznych kwestiach zanim wezmą ślub itd? Po co sytuacja, że jedna ze stron się w związku męczy? Żona niepracująca to skrajna nieodpowiedzialność? Cholerka, muszę uprzedzić moją babcię i mamę że sobie do kitu życie ułożyły ;) Słuchaj, jest tak dużo sposobów zabezpieczenia się na historie losowe, że wydaje mi się niewiarygodne by o tym nie pomyśleć. Każdy powinien dostosować swój tryb życia do możliwości i tego, co chce w życiu robić. Dla mnie nie ma nic "niefeministycznego" w fakcie, że babka zostaje w domu bo chce. Przecież właśnie o to chodzi, żeby mogła robić to, o czym marzyła - niektóre marzą o byciu przy rodzinie 24/7 i zaakceptujmy to. A to, że znasz osoby niesamodzielne... no ok, znasz, i co z tego? Ja znam niesamodzielne, których oboje rodzice pracowali, kasy było dużo, więc dzieciak nigdy nie musiał o nic się starać. Medal ma dwie strony i nie można uogólniać, bo się widziało jeden czy dwa przypadki. Na tę kwestię wpływa tak dużo czynników, że nie można formułować ogólnych reguł, które sprawdzą się w każdym przypadku.

Odpowiedz
avatar kijek
2 2

@basso: zapytam inaczej, załóżmy że nie zarabiałbyś tak dobrze jak zarabiasz, tak czysto hipotetycznie dobrze? masz dwójke dzieci, mieszkanie, rachunki, wydatki, nie chciałbyś, aby żona jednak poszła do pracy i zwyczajnie pomogła Ci w utrzymaniu WSPÓLNEGO gospodarstwa domowego? aby Wasze dzieci miały lepsze kurtki, lepsze zabawki? nawet gdyby mogła iść na pól etatu nie powiedziałbyś jej tego? Rodzina to dwie osoby i wychodzę z założenia że utrzymanie rodziny to zarówno obowiązek mężczyzny jak i kobiety, co w tym złego?

Odpowiedz
avatar basso
4 4

@kijek: Uważam, że trzeba być elastycznym i działać tak, jak wymaga tego sytuacja. Kiedyś oboje pracowaliśmy. Nie uważam, że obowiązkowy jest ten czy inny model rodziny - chodzi mi o to, że każdy jest dobry, pod warunkiem że ludzie go chcą i dobrze się w nim odnajdują. Mam kumpla, który poszedł na "tacierzyński" a później zrezygnował z pracy zupełnie, bo poczuł powołanie by być z dzieciakami 24h na dobę; mama robi karierę w korpo. I super, bo oboje są szczęśliwi, jednak wiem że on spotyka się czasami ze skrajnymi reakcjami obcych ludzi - typu "co to za facet na którego żona zarabia" itd itp. Dlatego między innymi tak mnie to obce ocenianie ludzi wkurza, bo można kogoś zwyczajnie skrzywdzić.

Odpowiedz
avatar kijek
2 2

@basso: ale Ty wciąż piszesz o sytuacjach kiedy jedno z małżonków zarabia wystarczająco tyle, że mogą sobie pozwolić aby jedno zostało w domu, a ja piszę o sytuacji kiedy tych zarobków zwyczajnie nie ma, kiedy matki chętnie przyjmują ciuchy dla dzieci od koleżanek, kiedy nie mają nic przeciwko aby dzieci jadły obiad u jednej czy drugiej sąsiadki, że obiady w szkole finansowane a i opieka społeczna pomaga ( i nie na litość nie pisz że wypominam, bo jak mogę to pomagam zwłaszcza dzieciom). Mam wrażenie, że mamy całkiem inny pogląd na życie ze zwykłej różnicy wychowania ( i finansów) Ciebie i Twoich znajomych zwyczajnie stać na to aby utrzymywać współmałżonka i być może dlatego nie możemy dojść do porozumienia

Odpowiedz
avatar basso
4 6

@kijek: Wiesz co, ale ja właśnie o tym piszę - model rodziny powinien być dostosowany do chęci i sytuacji. Chodzi mi tylko o to, by nie zakładać z góry że ten czy inny jest najlepszy a pozostałe są złe - życie nie jest aż tak proste. Na dodatek poruszasz tutaj ważną sprawę - w historii jest o tym, że koleżanka chciałaby nową torebkę; teraz piszesz o jedzeniu dla dzieci. To są sprawy odmiennej wagi, przynajmniej dla mnie. Nie mam pewności, czy poglądy wynikają z różnicy finansowej... wiesz, dobrze pamiętam czasy gdy było bardzo źle pod tym względem. I chyba nigdy nie zapomnę jak to jest, choć liczę że w życiu taka sytuacja nie wróci.

Odpowiedz
avatar soraja
3 3

@Austenityzacja Po pierwsze, że mąż umiera nie oznacza z automatu, że zostawia rodzinę bez grosza - osobiście znam przypadek, gdzie mąż zatroszczył się o byt swojej rodziny przed śmiercią. Kwestia odpowiednich zarobków po drugie - sprzątając czy zmywając naczynia wiele nie zarobisz, a dla potencjalnego pracodawcy w danej branży mimo wszystko większą wartość przedstawi osoba niepracująca ale z bogatym portfolio, branżowym doświadczeniem w wolontariatach i dobrymi kwalifikacjami (czyli to co możesz zdobyć nie pracując zawodowo). Jeśli ktoś nie jest zdesperowany finansowo, to imho lepiej stawiać na rozwój, niż wykonywać pracę bez satysfakcji i możliwości rozwoju. Po trzecie - w polskim prawie chyba nadal istnieje emerytura po zamrłym małżonku, więc "cudowne mamusie" nie zostają na lodzie Po czwarte, dla kobiet opcja "ja zarabiam, a mąż zajmuje się domem" jak najbardziej istnieje - wystarczy znaleźć odpowiednią pracę i odpowiedniego męża.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
0 2

@soraja: Tak, znowu odpowiednie zarobki, a co jeśli mąż ma przykładowo 3tys na rękę, kredyt na mieszkanie do spłacenia, rachunki nie znikają, dzieci co sezon muszą mieć nowe ciuchy, i powiedz mi z czego miał odłożyć te kokosy na zabezpieczenie rodziny? Żona nie pracującą, są takie które wykształcenia nie mają bo partner od początku na nie łożył. Nie emerytura, tylko renta rodzinna, moja siostra cioteczna po swoim zmarłym tacie dostała zawrotne 470 zł renty. A czynsz za mieszkanie 450 zł. I co? I wtedy nie można narzekać że na kasie nie spełnię się zawodowo, że to nie moje aspiracje, ale jak nie chcesz żeby dzieciaki przymierały głodem, zakasujesz rękawy i heja do roboty, nawet bujać się na mopie. Kobieta powinna być przezorna, ubezpieczona. Naprawdę nie wiesz czy nie zdarzy się wypadek, czy mąż nie zakocha się w koleżance i postanowi z nią ułożyć sobie życie. Nawet dostają alimenty, to są śmieszne kwoty, i tylko z nich, wyżyć się nie da.

Odpowiedz
avatar BananUst
0 0

@mlodaMama23: To wtedy rodzi się pytanie, dlaczego w takich warunkach decydowali sie na dziecko? A jeżeli to wpadka, to gdzie zostawili mózgi, że się nie zabezpieczyli?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Oczywiście, jak komuś pasuje taki układ, że mąż pracuje, a żona zajmuje się domem i dziećmi, to okej. Ja jednak jestem zdania, że trzeba mieć na uwadze różne zdarzenia losowe, które ten układ mogą zaburzyć. Znam takie przypadki. Po kilkunastu latach zajmowania się domem, kobieta musi iść do pracy. I nagle się okazuje, że jest to zwykła praca fizyczna, nierzadko na nocną zmianę, kiepsko płatna. I wielkie rozczarowanie. A na utrzymaniu dorastające dzieci, przyzwyczajone do luksusów. Niestety, ale życie pokazuje, że rezygnacja ze zdobywania wykształcenia, które może dać jakikolwiek zawód, czy później rezygnacja z pracy, nawet mało płatnej, ale dającej doświadczenie, na dłuższą metę może się okazać decyzją niemądrą. Nie mówię, że zawsze jest to decyzja głupia, nikomu też nie życzę, żeby się o tym przekonał.Warto jednak, nawet jeśli finansowo takiej potrzeby nie ma, starać się jakoś zabezpieczyć na wypadek ciężkich czasów.

Odpowiedz
avatar kijek
1 1

@wildboar: dokładnie, życie niesie różne historie nie zawsze te dobre, owszem można oszczędzać, ale jak skoro na życie niewiele zostaje z jednej wypłaty? praca zawodowa żony nawet za 1300 zł to stabilizacja, stała praca źródło utrzymania i przede wszystkim jej własna świadomość, że nie jest od nikogo zależna ( nawet jeśli to wg niektórych pań kwota na waciki)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@kijek: A porzucając już sprawę przeżycia rodziny za jedną pensję, nawet, jeśli ta jedna pensja wystarcza na w miarę komfortowe życie, czy nie miło by było raz na jakiś czas zabrać rodzinę na wspólne wakacje w ciekawe miejsce? Pokazać dzieciom kawał świata? A może za jakiś czas kupić samochód, nie musząc zaciągać w tym celu kredytu? Dlatego jestem jednak zdania, że w rodzinie oboje rodzice powinni pracować. Szanuje ludzi z odmienną opinią, ale swojej nie zmieniam.

Odpowiedz
avatar katem
3 7

Piękna dyskusja się rozwinęła ! Dorzucę jeden kamyczek jeszcze do tego ogródka - mężczyzna niepracującej kobiety powinien opłacać jej składki emerytalne i zdrowotne. Ona pracuje na rzecz jego i ich dzieci i podatków nie płaci, a to z podatków finansowana jest służba zdrowia. Dlaczego więc pracujące kobiety mają płacić na niepracujące? Od byle jakiej umowy zlecenia należy zapłacić przynajmniej składkę zdrowotną i podatek, to czemu od żony pracującej w domu tego sie nie robi ? ;-)

Odpowiedz
avatar archeoziele
6 8

Nie rozumiem ani tej historii ani dyskusji. To nie moje życie, nie moi mężowie i nie moje dzieci. Skoro komuś pasuje taki układ to nic mi do tego. A jak nie pasuje i małżeństwo się rozsypie to tym bardziej nie mój interes.

Odpowiedz
avatar weronikarb
-1 1

@archeoziele: no jednak ja myślę inaczej, jeśli te osoby korzystają z opieki społecznej, dopłat do obiadów, lekarza - ponieważ nie rzadko jedna pensja męża daje im możliwość ubiegania się o te dodatki - to jak myślisz z czyich pieniędzy to idzie? Także z Twoich

Odpowiedz
avatar Katka_43
-2 8

Dyskusja zacna. Tylko nie padło ani jedno słowo na temat" Jak taka kura domowa poradzi sobie jak męża zabraknie?" No jak? Ja mam jej ze swoich ciężko wypracowanych pieniędzy pomagać? A czemu? Bo niuni największym osiągnięciem było urodzenie dzieci? I jakim prawem taka bladź jak nisqa sugeruje, że dzieci nad którymi rodzice się pierdzielą, jakby te dzieci były upośledzone, są w lepszej sytuacji niż te wychowywane normalnie?

Odpowiedz
avatar havaria
0 2

To pomyślcie o mnie: sama gotuje, sprzatam, piorę, odbieram i zaprowadzam dziecko, odrabiam z nim lekce i tym załatwiam multum spraw urzedowych (jeszcze ostatnio psa odziedziczyłam). Mąż pracuje w innym mieście (300 km dalej) niż ja, jest w domu gościem - robi kariere, ja chyba tez, zadne z nas nie chce się przpeprwadzic do drugiego. Jestem zmęczona często. I czesto mam zal, bo dziecko chcielismy miec oboje. A robie przy tym sama. I proszę o prosbe, co mam rzucić: pracę, czy męża?:)

Odpowiedz
avatar kijek
0 4

@havaria: odpowiedzieć sobie na pytanie po co Wam ten związek skoro żadne z Was nie jest gotowe na poświęcenie i przeprowadzenie się. Nie napiszę, które powinno tak zrobić bo wiadomo każde z was ma powód aby mieszkać tu gdzie mieszka, mąż ma pewną pracę 300 km od domu, a Ty mieszkasz sama z dzieckiem, które też pewnie chciałoby mieć tatę dla siebie, a w tym wypadku obydwoje jesteście zwyczajne egoistami, że dziecko widuje tatę od święta choć mogłoby codziennie. Trzeba złotego środka znaczy się wypada szczerze pogadać :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 października 2015 o 14:08

avatar havaria
0 0

Ale to nie jest tez tak, ze ta kasa, ktora zarabiamy nie jest nam potrzebna! Jest niezwykle niezbędna i nie możemy sobie pozwolić na zarabianie ani grosza mniej, bo wychodzimy (jeszcze) na zero :P Dziecko musiałam oddac do złobka w wieku 1 roku (urlop rodzicielski nie jest płatny w 100%, juz nie mowiac o wychowawczym wiec nie było opcji): opłaty, raty, rachunki.Maż mowi, ze bardzo by chciał zarabiac tyle, zebym, nie musiała pracowac. Nie wiem, czy bym skorzystała, lubie swoja pracę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 października 2015 o 14:51

avatar havaria
0 0

@kijek: Musze uzupełnić wypowiedź:maż od lat kilku aktywnie szukał pracy na miejscu, ale jego wykształcenie i ścisła specjalizacja to uniemożliwiają. Na miejscu udaje mu sie co prawda dorobić parę stówek jako zleceniobiorca i to tyle (ale tez jest to pieniądz, któy pozwala nam spiąć budzet jako tako). Ale na buty mam. Czasem:)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 października 2015 o 15:14

avatar BananUst
0 0

@kijek: a wzięłaś pod uwagę, że ona może nie móc sie przeprowadzić z powodu, że ma pracę w tym miejscu? I ma rzucić ta pracę i szukać innej, w tym czasie klasyfikując się do Twojej kategorii leniwych matek siedzących w domu?

Odpowiedz
avatar Bialy_Lis
2 4

*wzdycha ciężko* Gdyż albowiem ponieważ mój styl życia jest najlepszym i jedynym dobrym, a każdy inny jest zły i okropny! Bo właśnie moja racja jest racja najmojsza! Naprawdę, to, jak dwoje dorosłych ludzi podzieli między siebie obowiązki, to wyłącznie ich sprawa, nie widzę powodu, by się w to mieszać i kogokolwiek oceniać. Rozumiem irytację, gdy ktoś ciągle jojczy nad uchem, że "ja też bym chciał", a nic nie robi w kierunku zdobycia danej rzeczy. Ale z drugiej strony, bardzo często jest to po prostu uwaga, którą rzucamy mimochodem, bo coś nam się na przykład spodobało. Sama wiele razy wzdychałam lepiej uczącej się koleżance, że też chciałabym mieć tak dobre oceny, jak ona. I doskonale wiedziałam, że ma je, bo spędza nad książkami znacznie więcej czasu niż ja i szczerze ją za to podziwiałam. Tego rodzaju teksty naprawdę nie zawsze oznaczają "bo ty dostałaś tak o, za darmo, a ja nie".

Odpowiedz
avatar Austenityzacja
1 1

@Bialy_Lis: No sorry, ale uwaga "Ale masz SZCZĘŚCIE" kiedy zapie*dalasz 8h dziennie, a potem kolejne 8h w domu, żeby mieć pieniądze na te różne wydatki potrafi zirytować.

Odpowiedz
avatar Bialy_Lis
0 0

@Austenityzacja: Przecież napisałam, że rozumiem irytację. I zrozumiałabym powiedzenia koleżance wprost, że takie uwagi są z jej strony po prostu głupie i denerwujące. Ale po co całe to narzekanie, że ktoś tam nie procuje, tylko siedzi w domu? Jeśli rodzina ma się z czegoś utrzymać i taki układ wszystkim odpowiada - po co się w to wtrącać? Równie dobrze ktoś mógłby zacząć narzekać, jakie to złe są pracujące matki, bo dzieci zaniedbane, bo dom zaniedbany, bo mąż zaniedbany...! Jaki jest sens takiego mierzenia wszystkiego własną miarą i oceny wyłącznie według tego, co mi wygodne?

Odpowiedz
avatar manson1205
-1 1

A mi ich nie żal. Sami się wpakowali, widziały gały co brały. Jak ktoś jest idiotą pozwalającym na sobie żerować to widocznie to lubi.

Odpowiedz
avatar Bialy_Lis
2 2

@manson1205: A może oni wcale nie chcą, żeby ktokolwiek im współczuł? Może w ogóle nie uważają, że są po temu powody? Mam znajomego, który upiera się, że utrzymanie rodziny jest wyłącznym obowiązkiem rodziny. Kobieta może pracować, jeśli chce, ale to z zarobków męża mają być, jego zdaniem, pokrywane wszelkie rachunki i opłaty. Z drugiej strony, znam też parę, gdzie żona pracuje, a mąż w domu zajmuje się dzieckiem (zdecydowali się na to, bo po prostu ona lepiej zarabiała). Jeśli dwoje dorosłych ludzi wspólnie ustala, jak ich związek ma wyglądać, to po co oceniać ich i decydować, czy "głupie, czy nie głupie"? Co dobre dla jednego, nie musi być dobre dla drugiego.

Odpowiedz
Udostępnij