Punkt sprzedaży biletów komunikacji miejskiej.
Regularnie przychodzi do mnie pani kupująca bilet miesięczny w cenie 18zł. Przy czym niezmiennie płaci banknotem 100zł. Zawsze z samego rana, kiedy mam problem z drobnymi; na pewno nie zostawię pieniędzy od dnia poprzedniego w pokoju, z którego korzystam nie tylko ja i mogą wyparować, ani nie będę nosiła ze sobą nie wiadomo jakich kwot. Kilka zł staram się mieć, ale nie ponad 80. Nie mówiąc już o tym, że jeśli nawet bym wydała, to zostaję goła i wesoła ze stówą w banku, pół dnia nie mam jak wydawać. Rozumiem taką sytuację raz, rozumiem drugi, rozumiem "Pani, nie mam drobniej, tak mi bankomat wydał". Ale babsztyl jest po prostu wredny. Złośliwy, bezczelny i głupkowato ironiczny. Ale poczekaj babo.
Zbierałam dwa miesiące drobne: 1 i 2 zł. Najbliższa wizyta owej pani, z szyderczym uśmieszkiem kładzie mi na ladzie tradycyjną stówę, a ja z firmowym uśmiechem sięgam do kasetki, wydaję dychę w papierku, coby nie było i po uprzejmej prośbie o chwilkę cierpliwości przynoszę z torebki moje pudełeczko ze złomem. Tak, babsztyl dostał 70zł bilonem.
Minął miesiąc, w piątek pojawiła się znowu. I co? - Czary - mary, pieniądze odliczone.
Dałaś jej tego tyle, ze ma zapas na kilka miesięcy hehe ^^
OdpowiedzStary sposób, już w paru historiach tutaj opisywany. Chociaż jest z nim jak z chińskim chwytem marketingowym - ważne, że działa.
Odpowiedz@flake92: Nie widziałam, a sam pomysł wpadł mi do głowy przypadkiem, jak pewnego razu w prywatnym portfelu uzbierało mi się sporo szutu
Odpowiedz@takajakas: a ja bym ci dal riposte. 18zl po 1 groszu.
Odpowiedz@pawel78: mi? czy tym za Tobą w kolejce, często spieszącym się do pracy?
Odpowiedz@takajakas: Tobie. Bo musialabys przeliczyc.
Odpowiedz@pawel78: Dalej unikasz opcji"odpowiedz"? Przy 18 zł przyjąłbym na wagę, straciłbym najwyżej złotówkę ale twoja mina była by bezcenna (tyle zbierania miedzi na darmo:))
Odpowiedz@Rak77: Paweł robi na złość użytkownikom bo administratorzy nie poprawili serwisu. Ta sama logika co dać worek grosików "bo będziesz musiał przeliczać".
Odpowiedz@Rak77: genialne!!! :D
Odpowiedz@rak77: bo nadal administratorzy nie poprawili serwisu. Nie kazdy sklep ma wage do monet. A jakby mial to wymieszalbym 1 grosz i 2 grosze.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2015 o 15:33
@pawel78: Ależ z ciebie chodzące zuooooo ...
Odpowiedz@yannika: tak. Bo nawet normalnie nie mozna na tej stronie wyslac/odebrac PW. Pod kazdym postem dowolnego uzytkownika mam tez opcje edytuj/usun. A skoro ktos nie ma wydac lub wydal tyle reszty w monetach to trzeba mu pomoc.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2015 o 15:52
@pawel78: Do mnie kiedyś tak przyszedł klient się zemścić, bo moja koleżanka mu kiedyś wydała jakoś podobnie jak autorka, zwyczajnie nie miała papierków. Moja reakcja? "Jeeej, ile grosików!" i tutaj oczka jak kot ze szreka. Ja bardzo lubię liczyć klepaki, to niesamowicie relaksujące zajęcie. Tylko klient też musi stać i czekać, aż skończę... Ha ha ha! ;)
OdpowiedzBilet MIESIĘCZNY za 18 zł ? Jak ? Gdzie?
Odpowiedz@icoztego: Nie po całym mieście, tylko przystankowy, z punktu a do b. plus ulga
OdpowiedzA można było 10gr dać… :P
OdpowiedzKlientka płaci obowiązującą w kraju walutą, sprzedawca ma obowiązek wydać. Jak mnie wkurza to wieczne "nie mam wydać". Tym bardziej, że kobieta płaci 18zł, a nie 18 groszy.
Odpowiedz@landora: Dlatego też nie powinna mieć pretensji kiedy dostanie resztę w bilonie- 1zł to też obowiązująca waluta w kraju.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2015 o 17:56
@landora: Wreszcie jakaś rozsądna wypowiedź. Ciekawe, czy kanar przyjąłby wyjaśnienie "nie mam bileciku, bo pani z kiosku nie miała wydać ze stówy"? Raczej by go to nie obeszło. "...na pewno nie zostawię pieniędzy od dnia poprzedniego w pokoju (...) ani nie będę nosiła ze sobą nie wiadomo jakich kwot. Kilka zł staram się mieć, ale nie ponad 80." No, faktycznie. Osiemdziesiąt złotych to "nie wiadomo jaka kwota". I wniosek nasuwa się prosty. Autorka pod koniec dnia pozbywa się jak największej ilości drobnych, bo pewnie rozlicza się w banknotach. A jeśli nawet nie - wpłaca(?) prawie wszystko, co ma, żeby "ciężkiej kasy" przy sobie nie nosić. To i nie dziwne, że drobnych rano brak. Ale, oczywiście, najlepiej mieć pretensje do klientów, którzy ZŁOŚLIWIE płacą rano grubszym banknotem, bo go CELOWO zapomnieli rozmienić poprzedniego dnia.
Odpowiedz@Armagedon: Z drugiej strony kobieta kupuje bilet miesięczny. Podkreślam słowo miesięczny. Jeśli kilkakrotnie zdarzyło się, że była proszona o drobne i sytuacja została jej wyjaśniona to zemsta autorki jest jak najbardziej na miejscu. Przecież to nie jest wielki problem, żeby (wiedząc dokładnie kiedy kończy się bilet miesięczny) odłożyć wymaganą kwotę. Taka prosta dedukcja, z którą inteligentny człowiek nie miałby problemu.
Odpowiedz@Berucian: Nie wiem, czy miała pretensje. Pretensje za to ma sprzedawczyni. A nie powinna.
Odpowiedz@Evergrey: Może próbuje nauczyć panią sprzedawczynię, że jej obowiązkiem jest mieć wydać klientce?? Przecież to nawet nie jest jakaś zabójcza kwota drobnymi, wystarczy mieć 80zł w banknotach i 2zł w bilonie...
Odpowiedz@landora: pierwsze lepsze linki w google: http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/823258,klient-i-sprzedawca-a-problem-gotowki-jakie-mamy-prawa.html http://biznes.pl/kraj/drobniej-nie-bedzie/g9k8z Ale skoro powielasz durnowate przekonania aroganckich elit społeczeństwa to zapewne nawet nie zechcesz artykułu przeczytać, o sprawdzeniu prawdziwości w ustawie nawet nie marzę. A więc, to obowiązkiem kupującego jest zapłata ceny, na którą się zgodził. Owszem, sprzedawca ma obowiązek sprzedaży, ale, jeśli sprzedawca nie ma jak wydać, uznaje się to za uzasadniony powód odmowy sprzedaży. Także na język prostacki- sprzedawca może odmówić sprzedaży jeśli nie ma jak wydać! Tak samo nikt nie ma obowiązku rozmienić pieniędzy, gotówkę rozmienia się oddziale NBP. A sprawa płacenia i wydawania reszty drobnymi- każda polska moneta i banknot będące uznawane w Polsce muszą zostać przyjęte jako zapłata. Skąd w idiotach się wzięło przekonanie, że sprzedawca nie chce sprzedać towaru, ot na złość? Przecież jak nie sprzeda to nie zarobi, więc chce sprzedać. Ale jak nie mam w kasie w jaki sposób wydać, to się nie da i koniec, z pustego Salomon nie naleje. Zazwyczaj w kasie trzyma się pewien zapas, ale to jest 200-400zł, nie więcej.
OdpowiedzI tu sie mylisz. Sprzedawca nie ma obowiazku wydawac reszty. Jesli istnieje mozliwosc, ze nie moze wydac to ma prawo odmowic sprzedazy towaru. Natomiat Ty jako kupujaca masz obowiazac zaplacic dokladnie tyle, ile kosztuje produkt.
Odpowiedz@landora: Tak jak ktoś już napisał. Sprzedawca nie ma obowiązku wydać Ci reszty. Robi to bo inaczej nic by nie zarobił. Ale nie musi. A jak nie ma wydać to może odmówić. Warto się czasem zainteresować nie tylko tym jakie konsument ma prawa. Sprzedawca też je ma. Znając je możesz uniknąć kłopotów i rozsiewania fałszywych informacji.
Odpowiedz@Armagedon: A może nie tyle się pozbywa co zostają zabrane przez kierownictwo na koniec zmiany jak w większości obiektów nie licząc prywatnych sklepików a i tam czasami tak robią.
Odpowiedz@piwekundead: Nie rozumiem jednak dlaczego tak się unosisz bo sprawa wcale nie jest taka jasna i w internecie jest wiele sprzecznych opinii na ten temat. Pierwszy przykład z linków, które pominąłeś: http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/3635116,wyjdz-z-mojego-sklepu-kiedy-sprzedawca-moze-odmowic-sprzedazy-towaru-nasze-sprawy,id,t.html I na tej podstawie są ludzie co zgłaszają sprawy do Inspekcji Handlowej i rzecznika praw konsumenta. Dokopałam się do chyba jedynego sensownego bloga gdzie autor sięgnął do źródła i Inspektor Handlowy bardzo ładnie sprawę wyjaśnił. A wyjaśnił następująco: "Żaden przepis prawa nie nakłada na sprzedawców obowiązku rozmieniania pieniędzy. Zależy to od dobrej woli i organizacji pracy sprzedawcy. W świetle obowiązujących przepisów prawa sprzedawca nie może odmówić sprzedaży towaru konsumentowi bez podania uzasadnionej przyczyny. Przy czym chodzi tu o ważne przyczyny np. natury ekonomicznej - odmowa sprzedaży części towaru, gdyż sprzedawany jest on tylko w całości itp. Odmowa sprzedaży określonego towaru konsumentowi ze względu na brak drobnych do wydania reszty z pewnością nie jest uzasadnioną przyczyną takiej odmowy. Art. 135 Kodeksu wykroczeń stanowi, iż: kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny. Nieuzasadniona odmowa sprzedaży stanowi więc wykroczenie podlegające karze grzywny. Wojewódzki Inspektor Inspekcji Handlowej w Warszawie dodaje jednak do powyższego: Jeżeli jednak sprzedawca nie ma możliwości wydania reszty, to wówczas trudno przyjąć, że odmowa sprzedaży jest nieuzasadniona. Reasumując. Jak potrzebujesz drobnych i sprzedawca odmawia ci sprzedaży zapałek bo twierdzi, że nie ma wydać - można wezwać policję, by zgłosić wykroczenie, ale jeśli policja zajrzy do kasy i stwierdzi, że rzeczywiście nie ma drobnych to racja będzie po stronie sprzedawcy. Tak zdroworozsądkowo: rozumiem mały kiosk, czy inny osiedlowy sklepik, jednak od większego lokalu, który ma kilka kas, chyba można oczekiwać, że rozmieni mi pieniądze lub nie odmówi sprzedania zapałek, gdy mam w portfelu jedynie 50 zł." Źródło: http://blog.czajka.art.pl/2008/08/kapitalizm-po-polsku-ciag-dalszy.html Zatem da się wyjaśnić i przystępnie i kulturalnie. :)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2015 o 20:28
@Pieklik: Proszę podać podstawy prawne takiego stwierdzenia, że sprzedawca ma obowiązek wydania reszty.
Odpowiedz@archeoziele: Powyżej masz przytoczoną wypowiedź Wojewódzkiego Inspektora Inspekcji Handlowej w Warszawie powołującego się na Art. 135 Kodeksu wykroczeń. Zatem masz i podstawę prawną i jej interpetację przez reprezentanta instytucji uprawnionej do nadzoru. A jeśli nadal masz wątpliwości podobnie jak bloger możesz wysłać zapytanie do Inspekcji Handlowej albo rzecznika prawa konsumenta. Będzie to bardziej efektywne i racjonalne niż dyskutowanie na ten temat tutaj. Nie sądzę jednak, że ta odpowiedź byłaby różna od przytocznej powyżej. W sumie to nie rozumiem pytania - to chyba zrozumiałe, że jak sprzedawca weźmie 50 zł i wyda towar wart 5 zł to powinien wydać 45 zł? Mówimy o wydaniu reszty czy odmowie sprzedaży? Bo to są dwie różne rzeczy.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2015 o 21:20
@Pieklik: O wydaniu reszty. Wiem, że odmowa sprzedaży jest wykroczeniem (o ile nie wystąpiły ważne przyczyny odmowy). Natomiast nie ma przepisów które nakazałyby sprzedawcy posiadanie ilości drobnych pozwalających na wydawanie reszty. Ten inspektor z Warszawy jasno powiedział- Jeżeli jednak sprzedawca nie ma możliwości wydania reszty, to wówczas trudno przyjąć, że odmowa sprzedaży jest nieuzasadniona.
Odpowiedz@piwekundead: czy ja gdzieś pisałam, że chodzi mi o "ustawowy" obowiązek? Ten "obowiązek" wynika najnormalniej w świecie z życia w świecie, gdzie istnieje konkurencja. Tak samo sprzedawca ma obowiązek być bezwzględnie grzeczny. Jeśli sprzedawca nie ma wydać i odmówi sprzedaży, to jego strata, a nie moja. Ja mam wybór, kupię gdzie indziej - on stracił klienta. Na szczęście PRL już się skończył. Powiedz mi jak to jest, że w innych krajach sprzedawcy "mają wydać", a u nas nadal żebranie o drobne? Często w naszym kraju mam wrażenie, że sprzedawcy nie zależy na tym, by mi coś sprzedać. I wtedy idę do konkurencji. P.S. Jako "arogancka elita" przyczepię się - jeśli już tłumaczysz mi na "język prostacki", to przynajmniej rozróżnij "tak, że" od "także".
Odpowiedz@archeoziele: Nie rozumiem o co Tobie chodzi. Masz przytoczoną wypowiedź Inspektora - moja rola się na tym kończy bo wypowiedź, którą wkleiłam wyczerpuje moim zdaniem temat i kropka. Natomiast przyjęcie pieniędzy i wydanie towaru czyli zawarcie umowy kupna sprzedaży a brak wydania reszty podpada pod paragraf o przywłaszczeniu/kradzieży raczej. Nie wiem po co w to brniesz jak to jest inny temat. Co do odmowy sprzedaży sprawa jest prosta. Sprzedawca mówi - nie sprzedam bo nie mogę wydać reszty ze 100 zł. Kupujący - ale jak to widziałem w kasie, że Pan ma. Sprzedawca - mam ale nie wydam. Kupujący - to wzywam Policję. Policja przyjeżdża - sprawdza - było można wydać resztę. Niedoszły klient wysyła skargę do Rzecznika/Ispektora wypłakuje się w rękaw babci. Prosta sprawa i zrozumiała już chyba dla wszystkich kiedy sprzedawca może i kiedy nie może odmówić. Kiedy klient może mieć uzasadnione powołanie na kodeks wykroczeń a kiedy nie może. Dla mnie to koniec dyskusji bo temat jest już wyczerpany w tym zakresie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2015 o 0:06
@landora: życzę ci kiedyś pracować na stanowisku gdzie trzeba kasować, i klient kupuje coś za 50 gr płacąc 200 zł. może zmienisz zdanie.
Odpowiedz@archeoziele: I owszem, jeśli sprzedawca NIE MA reszty, to może odmówić sprzedaży. Ale jeśli MA ("Nie mówiąc już o tym, że jeśli nawet bym wydała to zostaję goła i wesoła ze stówą w banku, pół dnia nie mam jak wydawać") - to ma obowiązek sprzedać. Czyli "Nie sprzedam, bo nie mam drobnych" jest prawnie uzasadnione. "Nie sprzedam, bo zostanę bez drobnych" - jest bezprawne.
OdpowiedzRada dla wszystkich jak wybierają w banku pieniądze. Z reguły pracownice wydają setki i dopiero na prośbę wydają 50 albo inaczej. Albo ludzie wypłacają w bankomatach setkami bo tak łatwiej. Wybierajcie pieniądze drobniej niż w 100 to ułatwicie życie i sobie i sklepikarzom. Niestety ostatnio nagminne jest to, że wszyscy mają 100 a sklepikach, punktach gastronomicznych czy kioskach nie mają jak wydać. Śmiem twierdzić, że kiedyś tak nie było. Ludzie jakoś mieli więcej drobnych a teraz każdy chce płacić stówą za wszystko. Może jest to związane z tym, że coraz częściej używa się kart do płatności w sklepach i ludzie noszą przy sobie mniej gotówki, mniej drobnych za to zazwyczaj setki.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2015 o 18:11
@Pieklik: Komu łatwiej? Bankomatowi? U mnie nie da się czasami "wybrać drobniej", kiedy wpisuję kwotę - powiedzmy - 120 złotych, maszynka uprzejmie mnie informuje, żebym se wybrała z dostępnych opcji wypłaty, bo ona nie ma drobnych i co jej pan zrobisz. Wypluło mi kiedyś nawet 200 złotych w jednym banknocie. Nie powiem, żeby to było ułatwienie.
Odpowiedz@eulaliapstryk: Oczywiście tam gdzie się da wypłacać drobniej. No właśnie potwierdza to moje przypuszczenia, że technika komplikuje życie trochę. Nawet maszyny nie mają drobniej. ;) Ostatnio co idę do sklepu i wyciągam setkę to słyszę - "kolejna osoba z setką nie mamy drobnych". Takie czasy, że ludzie drobnych nie noszą a nie wszędzie da się kartą zapłacić albo są kwoty minimalne (podobno też niezgodne z przepisami ale to osobny temat).
Odpowiedz@Pieklik: Mało który bankomat posiada banknoty 20 zł, zwykle otrzymuje się mieszankę 50 i 100 zł w ilościach wybranych przez system. Nie da więc wybrać drobniej, bo jak? Kwota minimalna nie jest nielegalna z punktu widzenia prawa, lecz umowy z organizacjami płatniczymi.
Odpowiedz@sla: Dlatego właśnie wypłacam pieniądze w banku. Wiem, że nie każdy ma na to czas ale w ten sposób mam drobne i nie muszę się martwić odmową sprzedaży. ;) Żeby sobie ułatwić życie mam odłożone drobne monety własnie po to, że kiedy kupuję pojedyńczy bilet czy gazetę nie mam takich problemów.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2015 o 0:11
Klient nie ma obowiązku mieć odliczonej kwoty. Nie macie jakiegoś sejfu i np. 200-300 zł w kasetce? Skoro gotówka w oszałamiającej kwocie 100 zł to taki problem, zainstalujcie terminal płatniczy. Nie żyjemy już w średniowieczu i płatność kartą jest raczej powszechna
Odpowiedz@gatto31: Klient nie ma obowiązku mieć odliczonej kwoty, ale sprzedawca również nie ma obowiązku posiadania gotówki do wydania reszty. Może w takim wypadku odmówić sprzedaży. To raczej w kwestii dobrej opinii trzyma się w sklepie zapas drobnych. Punkt sprzedaży biletów raczej takiej opinii nie potrzebuje, więc nie musi robić zapasów drobnych.
Odpowiedz@gatto31: Terminal posiadamy, ale pani karty już nie
OdpowiedzJa bym francy po "pisiont" groszy wydał.
OdpowiedzKiedyś pracowałam jako kasjerka w markecie i niestety znałam ten problem. Przyszłam z kasetką do pracy, od razu w kolejne ustawiły się 3 osoby. Wszystkie widziały, że dopiero przyszłam do pracy. Pierwsza zapłaciła banknotem stuzłotowym za niewielkie zakupy- przebolałam. Druga- to samo, chociaż już zadzwoniłam do kierownika zmiany i uprzedziłam, że za chwilę trzeba będzie rozmienić mi pieniądze. Gdy trzecia pani zapłaciła kolejnym grubszym nominałem, nie miałam wyjścia- na rozmienione pieniądze trzeba było poczekać kilka minut, a pani się bardzo spieszyło. Wydałam jej piątkami i złotówkami. Wielce oburzona pani rzuciła we mnie tymi monetami, zażądała przeprosin i wydania jej "normalnych" pieniędzy. Ludzie chyba myślą, że kasa jest połączona z magicznym tunelem, który wydaje nam pieniądze ;)
Odpowiedz@InnaIna90:Ale to jest problem kierownictwa, że nie zapewnia ci odpowiedniej ilości drobnych. W trakcie studiów pracowałam w markecie w UK i drobne były, kierownik miał zapas w sejfie. Jak zabrakło, to jechał do banku i rozmieniał. To naprawdę jest zadanie sklepu, a niem klientów.
Odpowiedz@landora: Czytałam kiedyś wypowiedź byłej kasjerki, która napisała jak to wyglądało u niej. Kierownictwo nie dbało o rozmienianie i miało politykę - dobra kasjerka ma zawsze drobne. Cały problem był przerzucony na kasjerki i to kasjerki miały tak robić aby zawsze mieć drobne. Jeśli kasjerka nie miała drobnych to znaczy, że sobie nie radziła. Czasami mam wrażenie, że w niektórych sklepach tak jest. Ktoś wyżej nie ma ochoty zorganizować odpowiednio rozmieniania pieniędzy i przerzuca na kasjerki problem.
Odpowiedz@landora: ile ma mieć tych drobnych? Tysiąc? Dwa? Trzy? Przecież napisała, że dostanie rozmienione, ale potrwa to kilka minut.
OdpowiedzJak pracowałam w jednym z fastfoodów wielokrotnie podbijali ludzie płacący dużymi nominałami. Hitem poranka byli klienici przychodzący chwilę po otwarciu lokalu i za jedzenie kosztujące mniej niż dychę płacili dwusetką... A że na początku dnia mieliśmy w kasach po sto złotych to ciężko było wydać. Jasne, wzywało się wtedy managera, który z trudem, bo z trudem, ale rozmieniał. Jednak zwykle było tak, że jak już wydawałam resztę (czasem w piątkach, dwójkach, czasem w dziesiątkach - bo na przykład tylko takie nominały miałam w kasie) doznawali olśnienia i przypominało im się, że jednak mają drobniejsze pieniądze/kartę.
OdpowiedzCiekawy jest opór obu stron. Klientki, która ciągle przychodziła z tym samym banknotem mimo narzekań sprzedawczyni, sprzedawca, który wiedząc o fakcie posiadania takiej klientki nie był przygotowany na wydanie pieniędzy. Dobrałyście się.
OdpowiedzJa tam mam zawsze za dużo drobnych w portfelu i kiedy mogę to tą końcówkę, powiedzmy 80 gr staram się dać. Nie tylko żeby mi było lżej, ale rozumiem jak to jest bez drobnych mimo że w mojej pracy zwykle ich nie brakowało.
OdpowiedzWiecie co? Czytam te wasze komentarze i jestem załamany. Wy naprawdę wykazujecie fenomenalną wprost pomysłowość w dopieprzeniu drugiemu człowiekowi, żeby "franca miała nauczkę na przyszłość". Autorce brakuje jeszcze tylko zawołania "jem przecież", na prośbę klienta chcącego coś kupić. Przekrzykujecie się kto ma rację, kiedy sprzedawca może nie obsłużyć klienta, cytujecie nawet wyjątki z ustaw. Wiem, że autorka pracuje w MPK i na wysokość jej pensji nie ma wpływu ilość sprzedanych biletów, innymi słowy "czy się stoi, czy się leży...". Niemniej zapewniam was, prawdziwy kapitalista prędzej sobie rękę ustnie, niż spławi klienta, bo ten płaci dużym nominałem. Narzekacie na biurokrację i nadmierny legalizm, a tu pokazujecie, że nawet zwykłe zakupy trzeba robić z kodeksem pod pachą. Przecież zdrowy rozsądek nakazuje sprzedawcy posiadanie odpowiedniej ilości drobnych do wydania. Sprzedawca, któremu zależy na zysku pójdzie do banku i rozmieni pieniądze, autorka beztrosko przyznaje, że "nie będzie nosiła ze sobą niewiadomo jakich kwot". I jeszcze ta satysfakcja, że dowaliła babsztylowi.
Odpowiedz@Fomalhaut: Nie z trzeba z kodeskem, trzeba z głową. Jeśli robie duze zakupy to raczej nie ma problemu, jesli kupuje cos impulsowo to staram sie dac najmniejszy nominał jaki mam. Kiedy ktos nie ma wydać to nie obrzucam go błotem, nie jestem złośliwy, nie przychodze regularnie do jakiegos miejsca z duznym nominalem kupujac cos o niskiej wartości. Kiedy nie ma wydac to proponuje platnosc karta. Czasem kasjer sprawdza w kasie obok, czasem ktos pojdzie na zaplecze rozmienic, ale nigdy przenigdy nie miałbym pretensji do kasjera. W ogóle po co mieć pretensje? W razie czego mozna zrezygnowac z zakupu. Mam pytanie, czy jestes przedsiębiorcą czy tylko kimś komu sie wydaje co powinien robic przedsiebiorca. Bo zareczam, ze ktoś kto ma 1000 koszyków dziennie, w ogole sie nie przejmie jednymi zakupami za 2.5 :P
Odpowiedz@Fomalhaut: Oczywiście, że masz rację. To całe "ustawowe" gadanie, że klient ma obowiązek mieć odliczoną kwotę jest tak głupie, że aż pusty śmiech ogarnia. Po pierwsze - ciekawe jak reagowałby kasjer, gdyby WSZYSCY mu płacili "odliczonymi kwotami" i w kasie miałby 10 kilo bilonu, który miałby obowiązek policzyć na koniec zmiany. A po drugie - wchodząc do sklepu klient nigdy nie wie za jaką dokładnie kwotę zakupy zrobi. Jak mu wyjdzie 102,70 - a ma tylko banknot dwustuzłotowy - to znaczy że kasjer ma prawo ODMÓWIĆ SPRZEDAŻY, bo nie ma wydać? No, kasjer może tak. Tylko ciekawe co by na to powiedział właściciel sklepu? A tak na marginesie. Kasjer ma OBOWIĄZEK wydać reszty klientowi, jeśli tę resztę ma. Ale często się zdarza, że nie wyda, bo "zabierze mi pani wszystkie drobne".
Odpowiedz@Armagedon: Idz popracuj w takim miejscu 2 tyg, jak Cie od najgorszych ze trzy razy zwyzywaja, bo smiec jestes ze wzgledu na to ze na kasie siedzisz i nie masz jak wydac, tzn ze trzeba bylo sie uczyc i w ogole ... Po takim doswiadczeniu czekam na Twoja opinie w tym temacie.
Odpowiedz@hitman57: Pracowałam, nikt nigdy mnie nie zwyzywał za brak drobnych.
Odpowiedz@Armagedon: Jak to co by było jakby wszyscy płacili bilonem? Byłoby wypłakiwanie się na piekielnych, że im się szuflada od kasy ugina, już z resztą ktoś się na to poskarżył. Ja na brak drobnych mam prosty sposób, omijam takie sklepy szerokim łukiem. Oni stracili upierdliwego klienta a ja unikam absurdalnej sytuacji, w której mając pieniądze biegam głodna od sklepu żeby kupić kolację bo 50 euro to ogromna suma.
OdpowiedzKolejna sklepowa primadonna mająca pretensje do klientów, że pieniądze przynoszą nie tak, żeby się jaśnie sprzedawczyni było wygodniej. Myślący sprzedawca by się ten raz w miesiącu przygotował na klientów kupujących miesięczne i płacących dużymi nominałami.
OdpowiedzJak mam takie sytuacje w barze, że nie mam kompletnie jak komuś wydać i widzę, że specjalnie daje mi banknot 100 lub 200 zł po to aby choćby rozmienić pieniądze to mówię, że ile nie będę miała wydać to będzie mój napiwek:P. Skąpi są ci ludzie, zwykle znajdują wtedy drobne:P
OdpowiedzEh... wprowadzić wzorem Norwegii: na półkach ceny towarów po przecinku, ale ichnich "groszy" nie ma. wszystko zaokrąglane do pełnej kwoty.
OdpowiedzA teraz spójrz z innej strony. Bankomat wypłaca grubymi pieniędzmi. Wypłacam stowe na codzienne wydatki. Pierwszym jest bilet na pociąg, którym jeżdżę do pracy. Skąd mam wziąć drobne, którymi dam Ci odliczoną kwotę? Mogę rozmienić u kogoś innego, który podobnie będzie pluł, że za grube pieniądze. Szczerze? Nie powinno mnie to obchodzić. To Wasza robota i od tego jesteście, żeby wydawać resztę. Nawet jak zapłacę Ci dwoma stówami w banknocie kupując sobie bilet za 1.50zł.
OdpowiedzCzyli Ty musisz mieć wygodnie, drobnych nie przygotujesz, za to kobieta ma latać po innych bankomatach, czy bankach, żeby mieć pieniądze, z których łatwo wydać? Trochę tu zajeżdża hipokryzją. Twój system, że nie masz jak wydać nawet ze 100 jest po prostu niefunkcjonalny, to jego trzeba zmienić. a kobiecie się za bardzo nie dziwię. Tyle spraw na głowie, ludzie mają tyle problemów, a tu jeszcze myśleć o tym, żeby kasjerce dogodzić. Może inne podejście do tej sytuacji miałabym, gdybyś opisała, że sama się starasz, ale Ty tylko wymagasz...
OdpowiedzRęce opadają... O ile jestem w stanie zrozumieć, gdy ktoś nie ma wydać pieniędzy gdy z samego rana złoży się kilku klientów płacących stówkami za pierdoły (z pustego to i Salomon nie naleje, a trzymanie po 1000 zł w kasetkach nie jest możliwe w każdym sklepie), to nie jestem w stanie zrozumieć jakim cudem, można wkurzać się na klienta płacącego banknotem 100 złotowym za 18 zł. Pięćdziesiątka - których zwykle jest od zawalenia bo bankomaty akurat 50 zł wydają. Dyszka i dwudziestka które nie są najcięższymi banknotami do "wyżebrania" w trakcie zmiany. I dwa złote. Dwie złotówki. Cztery pięćdziesięciogroszówki. Ale nie! Dowalmy klientowi. Bo czemu nie? Dobija mnie czasem taka mentalność.
OdpowiedzWytłumaczcie mi ten fenomen - dlaczego tylko w Polsce istnieją takie problemy? Od kilkunastu lat mieszkam w Anglii i jeszcze ANI RAZU W ŻADNYM SKLEPIE sprzedawca nie miał problemu z wydaniem reszty. Jak zabrakło w kasie to w 30 sekund przynosił nową paczkę drobnych z zaplecza. Piszę oczywiście o sklepach angielskich, bo w polskich sklepach w UK problemy z wydawaniem reszty to norma. To wręcz niepojęte jak właściciele polskich sklepów lubią utrudniać sobie i innym ludziom życie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 października 2015 o 23:33