Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nadszedł czas na dłuższe podsumowanie mojej wakacyjnej pracy w punkcie wyrabiania zdjęć…

Nadszedł czas na dłuższe podsumowanie mojej wakacyjnej pracy w punkcie wyrabiania zdjęć do dokumentów. Praca ogólnie bardzo przyjemna, zdarzały się chwile zrywania boków ze śmiechu (pan o wyglądzie wikinga, z kruczoczarną brodą do pasa, marsową miną i wyglądem przyprawiającym o zimny dreszcz na kręgosłupie, proszący o przypudrowanie świecącego się na zdjęciu noska), ale było też sporo piekielnych ludzi.

Na początek, grupa:
"WIEM LEPIEJ"

Tak się złożyło, że bodajże w marcu tego roku dość znacznie zmieniły się wymagania dotyczące zdjęć do dowodu. Zrezygnowano ze zdjęć uśmiechniętych, z lewego profilu i z odsłoniętym lewym uchem na rzecz zdjęcia a'la zakład karny, gdzie nie można się uśmiechać, brwi i owal twarzy mają być całkowicie widoczne, a twarz jest ustawiona na wprost obiektywu i musi zajmować 70-80% zdjęcia (ramion już nie widać). Nie oszukujmy się, każdy wie jak się na takich zdjęciach wychodzi - każda asymetria twarzy bije po oczach, a grobowa mina nie poprawia sytuacji.

Wielokrotnie słyszałam, że się nie znam, nawet wymagania wypisane czarno na białym zarówno w programie ze wzorami zdjęć jak i w internecie nie pomagały. Czasem klienci stawiali na swoim i po kilku dniach z pretensjami wracali zrobić zdjęcie od nowa.
Niejedna niewiasta z płaczem zdjęcie odbierała.
Niejedna osoba obraziła się na mnie, że źle wyszła na zdjęciu.
Niejeden raz robiłam kilkanaście identycznych zdjęć, bo klient liczył że za którymś podejściem w końcu wyjdzie lepiej (przypominam - twarz musi być na wprost i nie można się uśmiechać, pola do manewru za bardzo nie ma). Rozumiem 3-4 zdjęcia, ale ktoś robi piętnaste takie samo zdjęcie i nadal nie widzi, że to nie za bardzo ma sens?

Grupa doskonale znana w każdej branży:
"SAM NIE WIEM CZEGO CHCĘ"

- Dzień dobry, dla mnie będą zdjęcia.
- Oczywiście, jakiego rodzaju zdjęć Pan(i) potrzebuje?
- No takie do dokumentów.
- Rozumiem, ale muszę dokładnie wiedzieć jaki to typ zdjęcia, albo do czego jest to zdjęcie potrzebne.
- No takie... Do papierów jakichś!

W bazie mamy dobre kilkaset wzorców wyrabiania zdjęć, ale niestety opcji "jakieś do papierów" nigdy nie odnalazłam. Po pewnym czasie z uśmiechem proponowałam wizę do Azerbejdżanu, która w magiczny sposób pomagała większości osób przypomnieć sobie jakie zdjęcie jest im potrzebne. Dla ścisłości - nie oczekujemy od klientów znajomości dokładnych rozmiarów i wymagań zdjęcia, wystarczy podać nazwę lub dokument do którego jest potrzebne, np. dyplomowe, do dowodu, wiza do Stanów itp.

Z powyższej grupy osób wydzieliłabym jeszcze podgrupę:
"NIE CZYTAM WYMOGÓW BO PO CO"

Przodują tutaj osoby biorące udział w rekrutacji na studia. Jak pisałam wcześniej - zdjęcia do dowodów uległy zmianie. Nie mam pojęcia czy uczelnie zdają sobie z tego sprawę, jednak w większości w wymaganiach rekrutacyjnych co do potrzebnych dokumentów nadal dumnie wpisują formułkę "zdjęcie zgodne z wymaganiami obowiązującymi przy wydawaniu dowodów osobistych". Traktujemy je wtedy jako obecne zdjęcia dowodowe.
Dodatkowy myk polega na tym, że część uczelni stwierdziła, że ona jednak woli zdjęcia jak do starego dowodu, tzw. "legitymacyjne" - w rzeczywistości takie zdjęcie prawnie już nie istnieje i nie ma w żaden sposób określonych wymagań, ogólnie za zdjęcie legitymacyjne przyjmuje się teraz zdjęcie do prawa jazdy. Co więcej, dla niektórych uczelni zdjęcie "legitymacyjne" było tożsame z nowym dowodowym, co już wprowadzało zamęt absolutny. Dlatego od każdej osoby musiałam postarać się wydobyć informacje na temat rodzaju zdjęcia, a przeważnie umysły studentów nie zostały skalane myślą, aby zawczasu wymagania swej uczelni sprawdzić. Najczęściej więc dialog wyglądał w ten sposób:

- Do legitymacji studenckiej zdjęcie.
- Na wprost czy z półprofilu? (najprostsze pytanie pozwalające odsiać stary dowód od nowego, a nuż ktoś się zorientował w sytuacji i będzie wiedział czego potrzebuje?)
- ...? A to ma jakieś znaczenie?
- Tak, uczelnie mają określone w wymaganiach jaki typ zdjęcia jest potrzebny. Czy było wspominane, że ma być zgodne z wymaganiami do dowodu?
- Yyyy... No raczej nie.
- A mogłabym wiedzieć na jaką uczelnię?
- No na "X" - najczęściej była to uczelnia o której wiedziałam już, że ma wymagania "jak do nowego dowodu".
- Na tej uczelni jest wymagane aktualne zdjęcie dowodowe, na wprost, takie a takie, z tym i tym odkrytym.
- Ale ja miałam inne.
- Bardzo możliwe, wymagania co do zdjęć dowodowych zmieniły się dopiero parę miesięcy temu, obecnie wyglądają one w ten sposób (pokazuję wzór).
- Ale ja nie chcę takiego! Proszę mi zrobić takie jak miałam wcześniej!
- Nie ma problemu, cena jest ta sama. Proszę jednak pamiętać, że nie mogę zagwarantować że przyjmą zdjęcie niezgodne z wymaganiami.

I tu wychodzi niekonsekwencja uczelni - czasem takie zdjęcia były akceptowane, co powodowało kolejną falę piekielności ("bo mojej koleżance takie przyjęli, pani mi chce na złość brzydkie zdjęcie robić!"), ale najczęściej dzień czy dwa później osoba, która uparła się na zdjęcie starego typu, wracała z pretensjami, że "zrobiliśmy złe zdjęcie i go nie przyjęli". Oczywiście żądając w ramach zadośćuczynienia darmowego kompletu zdjęć, albo chociaż rabatu.

Kolejna drażliwa kwestia:
"RETUSZ"

Zdarzały się osoby pragnące usunięcia najdrobniejszych plamek i niedoskonałości, ale zdarzały się również osoby, które retuszu absolutnie nie chciały - wystarczyło powiedzieć jakie ma się wymagania, nie robiliśmy żadnych problemów. Niepisaną zasadą u nas w pracy było "ilość i jakość retuszu zależą od ilości i zdenerwowania osób w kolejce" ;) Ogólnie staraliśmy się doprowadzać zdjęcia do takiego stanu, aby nam samym się podobały - w większości nikt nie narzekał, jednak i w tej kategorii zapamiętam parę kwiatków...

Pewien pan wyszedł już z gotowymi zdjęciami, po czym wrócił i zażądał usunięcia "tych zacieków po bokach twarzy". Zaciekami okazały się kości policzkowe owego dżentelmena, których na zdjęciu dowodowym absolutnie nie mogłam usunąć (zbyt duża ingerencja w rysy twarzy) i spędziłam około 20 minut na tłumaczeniu, dlaczego szanowny pan musi się pogodzić z istnieniem własnych kości.

Inny pan proponował mi łapówkę za zmienienie rysów twarzy przez podniesienie czoła, tak żeby go "kamery na ulicach nie rozpoznały".

Ogólnie masa osób próbująca mnie przekonać do wymazania znaków szczególnych i zmienienia wyglądu swojej twarzy w zdjęciach do wizy lub paszportu, na co oczywiście absolutnie się nie mogłam zgodzić. Nie przekonywały mnie nawet argumenty typu "Halinkę to tak obrobili że o 20 lat młodziej wygląda i nie miała nigdy problemu!".

I na koniec sprawa najbardziej mnie denerwująca.
"PRZYJDĘ JAK JUŻ BĘDĄ ZAMYKAĆ"

Wiem, że ten problem pojawia się w większości sklepów. Rozumiem też, że nie każdy zdaje sobie sprawę z tego ile trwa ustawienie osoby do zdjęcia, obróbka, przygotowanie do druku, sam druk i wycięcie zdjęć. Nie mówiąc już o kwestii wydobycia z klienta jakiego zdjęcia potrzebuje ;) Nie mam zatem pretensji do osób, które przychodziły 2-3 minuty przed zamknięciem, jednak jeden osobnik na zawsze utkwi mi w pamięci.

Minuta po zamknięciu lokalu, drukujemy i wycinamy zdjęcia do odbioru na następny dzień (można u nas wziąć zdjęcia droższe, które są gotowe w kilka minut, albo tańsze - do odbioru następnego dnia albo w jakimś późniejszym terminie), podliczamy kasę, sprzęt już wyłączony.

Do drzwi dobija się chłopak. Bardzo intensywnie. W obawie o szybę otwieramy drzwi i informujemy, że sklep już zamknięty, bardzo prosimy o przyjście jutro rano. Ale chłopak twarda sztuka, nie da się tak łatwo spławić, potrzebuje zdjęć, bardzo mu zależy. Serce mi zmiękło, odsunęłam wizję opuszczenia pracy o czasie, odpalam komputer i pytam jakich zdjęć potrzebuje.

Do dowodu, prawa jazdy, dyplomowe i paszportowe.

Już mi się na usta cisnęło pytanie jakim cudem potrzebuje tych wszystkich zdjęć naraz, do tego zapewne na teraz, skoro mu się tak śpieszy. Przemilczałam sprawę, w międzyczasie dziękując Bogu, że zdjęcia do dowodu i paszportu są teraz takie same, a do prawa jazdy i dyplomu uda się zrobić z jednego kadru.

Robimy zdjęcia, chwilę schodzi (mamy politykę, że robimy kilka ujęć, z uśmiechem, na poważnie, za patrzeniem w obiektyw i poza obiektyw, a potem klient wybiera najfajniejsze jego zdaniem ujęcie). Zdjęcia wyretuszowane, chcę zacząć drukować, a tu chłopak informuje, że on chce te zdjęcia dopiero na przyszły tydzień, bo mu w sumie teraz nie są potrzebne, a zawsze to taniej będzie. Maczeta mi się w kieszeni otworzyła.

Kraków ;)

by pandora
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Nietoperzyca
23 27

Klienci pojawiający się tuż przed zamknięciem/chwilę po nim są zmorą chyba w każdej instytucji. W 9 przypadkach na 10 takie zachowanie nie jest podyktowane wyższą koniecznością („Spieszyłem się, ale nie zdążyłem bo korki…”) tylko przekonaniem, że o tej porze nie będzie już innych petentów. A, że pracownicy też ludzie i chcieliby o przepisowej godzinie pójść do domu? A kogo to obchodzi? Natomiast co do studentów niemających bladego pojęcia o tym jakie zdjęcie życzy sobie uczelnia to tych akurat rozumiem. Idzie sobie taki szczawik świeżo po maturze, wciąż pod wrażeniem, że się dostał na wymarzoną uczelnię do punktu fotograficznego i zgodnie z enigmatyczną informacją ze strony prosi „4 zdjęcia na uczelnię”. A tu nagle jakieś pytania „Półprofil czy en face?”, „Ma być ucho czy ma go nie być?”. Borze szumiący! Ja tylko zwykłe zdjęcie chciałem!

Odpowiedz
avatar asmok
11 19

@Nietoperzyca: A ja zupełnie nie rozumiem problemu typu "tuż przed zamknięciem". Jeśli się już nie pracuje to się podaje wcześniejszą godzinę zamknięcia. To jest powszechny problem z firmami a nie z klientami. Piszą że mają otwarte np. do 16, ale na miejscu się okazuje, że nie do 16, tylko do 15:30 bo później to siedzą tylko żeby się zająć jakimiś wewnętrznymi sprawami. No to co za problem podać prawdziwe godziny otwarcia? Później człowiek zwalnia się wcześniej z pracy, zasuwa przez pół miasta żeby zdążyć przed wyznaczoną godziną, a na miejscu całuje klamkę bo jaśniepaństwo przecież zaraz idą do domu więc już nic nie zrobią, bo kasy pozamykane. To jest zwykłe chamstwo po prostu. Jakim prawem podaje się że lokal pracuje, skoro ma już robiony raport dzienny i tak naprawdę niepracuje? Podają jako godziny otwarcia czas pracy pracowników, który nikogo nie obchodzi, zamiast czasu przyjmowania klientów a później mają pretensje że jacyś klienci ośmielają się chcieć być obsłużeni.

Odpowiedz
avatar Kumbak
2 4

@Nietoperzyca: Na studia zdaje się idą ludzie, którzy zdali egzamin dojrzałości, czyli potrafią ogarnąć tak banalne sprawy jak to, jakie dokumenty są potrzebne przy rekrutacji na uczelnię. To, że uczelnie czasami same nie wiedzą jakich zdjęć chcą, to inna sprawa.

Odpowiedz
avatar Jorn
6 6

@Kumbak: Jeśli wymogi są ścisłe określone, to tak. Jednak sytuacje typu "koleżance takie przyjęli, a mnie odrzucili" sugerują, że w niektórych przypadkach szczegółowe wymogi są przynajmniej w części wymysłem osoby przyjmującej dokumenty.

Odpowiedz
avatar Ara
-1 3

@Ara: Kochani, jak mnie zaminusujecie, to nie sprawi, że staniecie się mądrzejsi :)

Odpowiedz
avatar pandora
1 1

@asmok: proszę, czytaj uważniej - nie "tuż przed zamknięciem", tylko już w trakcie zamykania. Klient, którego opisuję, przyszedł już PO godzinach otwarcia. Napisałam też wyraźnie chwilę wcześniej: nie mam pretensji do ludzi, którzy przychodzą 2-3 min. przed zamknięciem.

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

@pandora: A to nie, takiemu to się mówi "do jutra". Oczywiście w miły sposób żeby wrócił :) Ale użyłaś właśnie sformułowania "tuż przed zamknięciem", dlatego skomentowałem. :P

Odpowiedz
avatar pandora
4 4

@misiafaraona: zapraszam do Krakowa ;) u nas retusz wliczony w cenę! :D

Odpowiedz
avatar asmok
6 6

@misiafaraona: Spotkałem się tylko z jednym jedynym punktem foto który nie robił retuszu. Ale oni ogólnie byli partaczami, więc to nic dziwnego. Poza tym wszystkie, ale to absolutnie wszystkie punkty robiły. Na dodatek w każdym mogłem komentować i mówić czy chcę bardziej czy mniej wyretuszowane.

Odpowiedz
avatar martka89
0 0

@pandora: gdzie w Krakowie jesteście? może kiedyś skorzystam :)

Odpowiedz
avatar inga
5 5

@pandora: Czasem brak retuszu jest lepszy niż zły retusz ;) Kiedyś pani, zamiast powiedzieć mi, żebym poprawiła grzywkę, bo zrobił się brzydki prześwit, zrobiła zdjęcie i finezją słonia dofotoszopowała mi brakujące pasemko. Z "załamaniem" w połowie długości, bo jej się rączka na myszce omsknęła.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
3 3

@inga: To jeszcze nic! Mi przy zdjęciu legitymacyjnym grzywka trochę zasłoniła oko. Pan fotograf zamiast kazać mi odgarnąć włosy, postanowił naprawić problem "po fakcie". Domalował mi połowę oka NA włosach. Trzy lata w szkole średniej łaziłam z takim zdjęciem :)

Odpowiedz
avatar martka89
0 0

@lady0morphine: I dlatego trzeba popatrzeć od razu przy odbiorze czy wszystko ok ;)

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Zapalniczek
16 16

Niedaleko mnie jest taki superelegancki krawiec. Otwarte codziennie do 19. O 18.30 pojawia się kartka "mierzenia na nowe zamówienia dziś już nie wykonujemy". I rozwiązany problem zostawania po godzinach :) Szkoda, że większość pracodawców na coś takiego by się nie zgodziła.

Odpowiedz
avatar pandora
-2 4

@Zlodziej_Zapalniczek: mój szef był miłośnikiem zasady zostawania do ostatniego klienta jeśli tylko można. Nie zawsze docierało do niego, że w punkcie pracuję tylko na pół etatu, a w domu czeka na mnie jeszcze druga praca (zdalna, ale bardziej dochodowa), głodny chłopak i masa typowo codziennych domowych czynności...

Odpowiedz
avatar asmok
14 16

@pandora: Głodny chłopak w domu? No to chyba dobrze? Miał kto zrobić obiad i nie musiałaś się spieszyć :)

Odpowiedz
avatar pandora
0 0

@asmok: podejrzewam, że pół Krakowa poszłoby z dymem, a my skończylibyśmy z zatruciem pokarmowym :D

Odpowiedz
avatar grisznik
-2 2

Akurat rabat mógłby być dobrym pomysłem, żeby np. i tak punkt polecali albo wrócili. Bo w założeniu mieliście na nich zarobić raz, a wrócili. Czyli jest jakaś dodatkowa korzyść. Ale też zależy ile Was kosztuje wyprodukowanie zdjęcia.

Odpowiedz
avatar pandora
3 3

@grisznik: rabaty były dodatkowo rozdawane w formie ulotek ;) poza tym cena za komplet zdjęć ekspresowych nie przekraczała u nas 20 zł. A jak się komuś nie spieszyło, to nawet 8 zdjęć dyplomowych mógł wyrobić za dyszkę (na następny dzień). Na brak klientów absolutnie nie narzekaliśmy, wręcz przeciwnie, urwanie głowy było niezłe ;)

Odpowiedz
avatar imitacja
9 9

Byłam ostatnio zrobić zdjęcia do dowodu. Jako, że są nowe z odsłoniętymi brwiami właśnie- robimy. Problem był taki, że mam grzywkę delikatnie schodzącą na bok. Starszy Pan zrobił mi zdjęcie, pognałam do urzędu- Pani mówi, że nie przejdzie, bo ok. 0,5 cm mojej grzywki spada na brew. Poszłam więc znów do Fotografa- powiedział, że nie ma problemu, zrobi mi nowe za darmo. Tym razem ulizałam grzywkę bardziej :) Swoją drogą, głupotą są te przepisy... Przecież brwi można zmienić/narysować/zgolić. A uszy raczej zostają całe życie takie same.

Odpowiedz
avatar Ara
3 3

@imitacja: No chyba że je stracisz w wyniku jakiegoś wypadku...bywa i tak ;) Wbrew pozorom zdarza się to dość często. Mam w pracy znajomego któremu za nastoletnich lat pies odgryzł ucho (własnie lewe) i dzięki szybkiej interwencji lekarskiej udało się je przyszyć. Nie wygląda teraz tak samo, jak przed wypadkiem, są różnice.

Odpowiedz
avatar imitacja
8 8

@Ara: To fakt, wypadki się zdarzają, ale ucho i tak pozostaje z nami dłużej, niż brwi. Dla mnie to kompletna głupota, bo brwi non stop się mogą zmieniać, a ucho właśnie w takich poważniejszych wypadkach. Chociaż szczerze mówiąc bardziej podoba mi się moje zdjęcie z przodu twarzy, niż z profilu, bo wybierali wtedy lewy profil, czyli mój ten "gorszy" ;)

Odpowiedz
avatar pandora
10 10

@imitacja: mam takie same odczucia co do brwi - nieraz robiłam zdjęcie paniusi z brwiami narysowanymi od zera. Jutro już będzie miała inne. Pojutrze może nawet inny kolor. Cóż robić, takie przepisy ;) A z tymi brwiami jest koszmar, dziewczyny nie dają sobie przetłumaczyć, że muszą być odsłonięte, bo "jak one wtedy będą wyglądały?!"... Grzywka na bok jeszcze pół biedy, mamy wsuwki, można podpiąć... Najgorzej jest z prostą grzywką zasłaniającą brwi ;) dziewczyny ani nie chcą jej wziąć na bok, ani podpiąć do góry, a ja muszę tak kombinować, żeby zdjęcie jednak nie wróciło do nas jako niepoprawne :D i też mamy zasadę, że jeżeli zdjęcie jest niepoprawne z naszej winy (czasem się zdarza że nie sprawdzimy dokładnie wszystkich wymogów a program też nie da znać że coś jest nie tak), to oczywiście kolejny komplet jest za darmo.

Odpowiedz
avatar imitacja
3 3

@pandora: Cóż, niektóre dziewczyny pewnie wolałyby zrobić sobie zdjęcie z ręki i takie wstawić do dowodu. Bo "ładniej" wyglądają wtedy.. ;) Dodatkowo, by widać im było biust i uwydatnić usta. Szczerze nawet podoba mi się to nowe zdjęcie do dowodu, mimo, iż widać, że nos lekko skrzywia mi się w prawą stronę. Ale przynajmniej wyglądam tak,jak wyglądam. I Pan nawet nie pytał, czy retuszować, a ja nie nalegałam. Moje poprzednie dowodowe zdjęcie wyglądało jak jeden wielki retusz, nawet grzywka była zamazana (rozmycie +200)

Odpowiedz
avatar notaras
7 7

@imitacja: "Swoją drogą, głupotą są te przepisy... Przecież brwi można zmienić/narysować/zgolić. A uszy raczej zostają całe życie takie same." Z tego co się orientuję, to zdjęcie en face jest robione dla różnych informatycznych systemów rozpoznawania twarzy, a nie dla człowieka. Takie oprogramowanie mierzy różne parametry, typu rozstaw oczu, odległość oczu od nosa itp. Zgaduję, że wymóg odsłoniętych brwi ma ułatwić takie pomiary (np. zostawiając dużo wolnego miejsca wokół oczu).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2015 o 0:17

avatar Jorn
4 4

@notaras: Zapewne tak właśnie jest. Tyle, że uczelnie najprawdopodobniej nie zainwestowały w takie systemy automatycznego rozpoznawania (bo i po co?), więc wymaganie dokładnie takich, a nie innych zdjęć świadczy o tym, ze osoba ustalająca zasady nie przemyślała tematu.

Odpowiedz
avatar notaras
0 0

@Jorn: Uczelnie wymagają zdjęć "jak do dowodu", ponieważ przez ostatnie 20 lat wymagały zdjęć "jak do dowodu". Osoba ustalająca zasady najprawdopodobniej wpisała dokładnie to, co było rok temu i nie myślała o tym za wiele. Poza tym o wiele prościej i pewniej jest napisać "jak do dowodu", niż określać dokładne wymagania, bo parametry zdjęcia do DO są określone w ustawie/rozporządzeniu.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
12 12

Skoro uczelnie sam nie widzą jakie mają oczekiwania odnośnie zdjęć, to trudno, żeby studenci wiedzieli.

Odpowiedz
avatar pandora
1 3

@grupaorkow: jeżeli w wymaganiach piszą "zdjęcie legitymacyjne", nawet nie zdając sobie sprawy że takie zdjęcie już nie istnieje, to jak najbardziej się zgadzam. Jednak nie można się zasłaniać tą wymówką, kiedy w papierach jasno stoi: zdjęcie zgodne z wymaganiami do dowodu. A tak jest na wszystkich głównych uczelniach w Krakowie, tylko mało komu chce się to sprawdzać ;) pół biedy jak usłyszą, że takie są wymagania i zrobią zdjęcie wg. zasad. Częściej podnosi się lament, że takie zdjęcie jest brzydkie, że on/ona miał wcześniej na studiach inne, że na pewno w wymaganiach nie ma nic o dowodzie! Wtedy zawsze w miarę możliwości pokazywałam na stronie uczelni wymagania (czasem wymagania były ukryte na USOSie i nie można ich było zobaczyć bez logowania, innym razem po prostu na takie rzeczy nie było czasu). Nawet to nie pomagało i sporo osób stawiało na swoim, a potem wracało zrobić kolejne zdjęcie. Swoją drogą ciekawe ile osób poszło do innych zakładów fotograficznych, psiocząc na nas że nie jesteśmy w stanie zrobić dobrego zdjęcia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 października 2015 o 13:10

avatar grupaorkow
1 1

@pandora: wiesz, moja uczelnia, też podobno chciała zdjęcia do dowodu, a przyjęli takie robione wg. starych wymagań - nie miałam pojęcia, o tym, że zdjęcia dowodowe się zmieniły i wysłałam im takie robione kilka miesięcy temu. I jestem przekonana, że informacja o zmianie w zdjęciach do dokumentów babki z dziekanatu zaskoczyłaby tak samo jak Twoich klientów. Uczelnie same wprowadzają chaos.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 października 2015 o 21:17

avatar emilyana
-1 1

Nie rozumiem dlaczego ludziom tak zależy, żeby wyjść ślicznie na fotach do dokumentów. Co innego np. zdjęcie w CV czy (jak ktoś korzysta)na profilu portalu randkowego itd. Ale w paszporcie dajmy na to? Przez całe 10 lat spojrzy na nie kilka osób i to i tak mając nasze prawdziwe facjaty również przed ocza

Odpowiedz
avatar emilyana
-1 1

Nie rozumiem dlaczego ludziom tak zależy, żeby mieć śliczne foty do dokumentów. Co innego zdjęcie w CV czy np. na profilu portalu randkowego. Ale np. w paszporcie albo dowodzie? Przez te 10 lat ważności spojrzy na nie kilka czy kilkanaście przypadkowych ludzi i to i tak mając przed oczami nasze prawdziwe facjaty, więc zobaczą sobie na żywo czy jesteśmy ładni czy nie. Ostatnio mama chciała mnie wygonić na zdjęcia, bo musiałam wyrobić nowy dowód i miałam w zapasie jakąś fotkę ale wg.niej brzydko wyszłam. Serio nie wiem czemu bym się tym miała przejmować.

Odpowiedz
avatar pandora
1 1

@emilyana: przychodziły do nas całe tabuny osób, które PRZED CHWILĄ zrobiły sobie zdjęcie w innym punkcie fotograficznym ale nie przypadło im do gustu. Kto bogatemu zabroni? :)

Odpowiedz
Udostępnij