Nie znoszę czuć się bezsilna.
W ramach wstępu - jestem młodą, ale już nie taką smarkatą dziewczyną, no i - po prostu niską. Głównie ze względu na to prawie zawsze noszę obcasy, ale bliżej mi do szarej myszki, niż do szafiarki ;) Na pierwszy rzut oka jestem nieśmiała, nie lubię być w centrum uwagi, a wyrażam się kulturalnie.
Kiedy zaczęły się upały, pojechałam odwiedzić moją mamę. Samochodem nie dysponuję, więc czekał mnie spacerek z dworca. Gorąco, więc w sukience, oczywiście na obcasach i z niewielką walizeczką na kółkach. Centrum miasta, późne popołudnie, obok duży przystanek autobusowy, ludzi mnóstwo.
Na pobliskiej ławeczce zakończył drzemkę pan żul. Raz, że pod wpływem, dwa, że tryb życia chyba uszkodził mu szare komórki - podśpiewywał głośno, zaczepiał ludzi, wywrzaskiwał do przechodzących kobiet; pachniał nieszczególnie, pluł dookoła... tacy ludzie zawsze mnie zauważą. Wyjątku nie było:
- Ej! Ej ej ej ej! Daj mi na piwo! - rzecze on.
- Przepraszam, nie mam - mówię zgodnie z prawdą.
- No to chodź ze mną na piwo! Fajnie będzie!
... i tak z 5 minut. Idzie za mną, krzyczy coraz głośniej - raz wyzwiska, raz zaproszenia, coraz bardziej natarczywie. Ja tylko powtarzam "proszę odejść, proszę mnie zostawić, niech pan się odczepi, niech pan sobie idzie"...
Kiedy mijałam przystanek, zrównał się ze mną i zaczął szarpać walizkę. Że poniesie, pójdziemy na piwko, tralala. Nie sądzę, żeby chciał mi zrobić krzywdę, raczej się ze mną droczył, ale walizkę trzyma - ja, chuchro, próbuję mu ją wyrwać, bliska płaczu, a ludzie na przystanku (z 15 osób) się gapią z rozbawieniem/ciekawością/odrazą. Chwilę to trwało. W końcu złapał mnie za ramię, a ja, doprowadzona do ostateczności krzyknęłam "sp@$%@laj ty obleśny dziadu!" Pana przystopowało, ja złapałam walizkę i chodu.
No niby nic, ale szarpię się z pijanym idiotą, o połowę ode mnie większym, jego to bawi, ludzi dookoła najwyraźniej też... Nikt się słowem nie odezwał.
Oprócz jednej starszej pani - jak ją mijałam, uciekając przed facetem, pokręciła głową i westchnęła:
- Żeby młoda dziewczyna takich słów używała...
A co mieli zrobić? Odezwać się żeby się do nich przyczepił? Ty tego nie chciałaś dla siebie więc czemu oni by mieli? A jakby ktoś siły użył, to dopiero miałby problem, że napaść. Bo dowodów, że byłaś zagrożona, nie ma. W sumie jedyny pewny dowód to gdy jesteś już pobita i w takim stanie, że na 100% zaczekasz na przyjazd karetki i policji. W przeciwnym razie każdy interweniujący naraża się na więzienie. I za co, za przepychanki po których nawet siniaka nie masz? Serio?
Odpowiedz@bloodcarver: A Ty tak serio? Według tej logiki to dziewczyna w ogóle powinna od razu podciągnąć sukienkę i wystawić tyłek - po co się szarpać, skoro "nie ma dowodów, że była zagrożona". Piep***** znieczulica.
Odpowiedz@bloodcarver: Mam nadzieję, że kiedyś jakiś dwa razy od Ciebie większy pan dopadnie Cię na ulicy i będzie próbował się dobierać, przy akompaniamencie roześmianej publiki. Może wtedy Ci coś przeskoczy w tym durnym łbie...
OdpowiedzOdnoszę wrażenie, że większości czytających ewolucja nie wykształciła dostatecznie pofałdowanego mózgowia, by zrozumieć komentarz Bloodcarvera...
OdpowiedzNie wiem dlaczego bloodcaver został zminusowany za przytomne spostrzeżenie, że autorka historii nie wzywała pomocy, chociaż powinna. Jeżeli ktoś nie prosi o pomoc, to gapie mają prawo uważać, że: a) ta osoba nie życzy sobie pomocy, bo uważa że sama da sobie radę (co też nastąpiło), b) proszenie o pomoc jest poniżej godności tej osoby. W obu przypadkach nie należy narzucać się z pomocą. I proszę nie mówić, że osoby postronne powinny domyślać się, czy przypadkiem osoba nagabywana przez żula nie cierpi na problemy psychologiczne np. na patologiczną introwersję. Zdarzyło mi się już kilka razy w życiu prosić o pomoc w takich sytuacjach, i jakoś korona z głowy mi nie spadła. Praktyczna rada: najlepiej zwracać się o pomoc do konkretnego faceta, nie ogólnie do tłumu. Zawsze otrzymałam pomoc.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 września 2015 o 22:33
@zendra: Bloodcarver zwrócił uwagę na jeszcze jedno: interweniujący naraża się na problemy z prawem, zwłaszcza że SoSo nie wzywała pomocy - a jest dorosłą kobietą, więc chyba sama najlepiej wie, czy jej potrzebuje...
Odpowiedz@Hachimaro: Nie ma się co dziwić. Na piekielnych rządzi myślenie stadne. Jeśli nie współczujesz to jesteś zły i niedobry i trzeba cię wyplenić. Sam się o tym przekonałem kiedy zwróciłem fakt na pewien dość istotny szczegół który inni ominęli. Tutaj najlepiej w ogóle się nie odzywać tylko oceniać guzikiem albo przytakiwać bez-mózgom.
Odpowiedz@Magnic: Byłbym ostrożny z formułowaniem tak daleko idących osądów. Według mnie po prostu czytający odruchowo identyfikują się z narratorem historii i traktują krytykę jako atak na siebie.
Odpowiedz@Hachimaro: Ujmując twoją wypowiedź w znacznie prostszych słowach: "Czytający to idioci którym zatarła się nić między życiem ich, a czyimś". Nie cierpię ludzi za ich idiotyzm i nie mam zamiaru im tego delikatnie komunikować. Mogę przeprosić jeśli okaże się, że nie miałem racji, ale puki co na piekielnych to się jeszcze nie zdarzyło.
Odpowiedz@Hachimaro: Dobrze wiem o czym piszesz, mój brat udzielił pomocy kobiecie bitej pięściami po głowie, a w efekcie, po przyjeździe policji, zarówno bita jak i bijący zgodnie zeznawali, że brat ich napadł. Oczywiście oboje podchmieleni, ale na szczęście było wielu świadków zajścia (trzeźwych), więc policja nie dała wiary pijaczkom, jak się zresztą okazało, pijaczkom dobrze znanym policji.
OdpowiedzJeśli chcesz, żeby ktoś koniecznie Ci pomógł, musisz zwrócić się do kogoś bezpośrednio, np. do jakiegoś faceta: niech mi pan pomoże. Spoglądanie po innych, a nawet zwrot "pomocy" może nie poskutkować, bo ludzie reagują na zasadzie "to nie do mnie" i nie czują się zobowiązani zareagować. Ale jak zwrócisz się do nich bezpośrednio, to czują większą presję i prędzej właśnie w ten sposób Ci pomogą. Też nie zawsze, ale... szanse jednak wzrastają.
Odpowiedz@Patchy: Twoja opisana metoda jest dobra ale skuteczna jest tylko w przypadku wymuszenia na kimś działania w przypadku pomocy dorażnej (prośba o zadzwonienie o pomoc, lub np potrzymanie poszkodowanego w wypadku za rękę w celu uspokojenia) Ale już w przypadku gdzie istnieje ryzyko że trzeba będzie się z kimś bić takie prośby raczej nie poskutkują. Inna sprawa że ludzie byli zbyt zajęci sobą, ciesząc się że to przecież nie ich dotyczy problem, aby jakkolwiek zareagować z pomocą autorce.
Odpowiedz@Patchy: Jakoś jak tylko usłyszałam w autobusie że dziewczyna płacze rozmawiając przez telefon że boi się jechać do pracy bo kierowniczka do niej dzwoniła że jej były który ją bił znowu tam jest i na nią czeka to nie było dla mnie trudne powiedzieć jej "mogę iść z tobą cię odprowadzić".
Odpowiedz@Gregorius: Nie do końca. Kiedyś na parkingu pod hiperem, po zmroku dwóch gości rzuciło się z nożem do starszego faceta. Grozili mu i wykrzykiwali obelgi, ale kiedy za facetem stanęło kilka osób, w tym ja i mój mąż, po prostu się zmyli. Większość natrętów zrezygnuje, kiedy zobaczy, że nękana osoba ma wsparcie. A ludzie reagują, serio.
OdpowiedzTakim wlasnie sposobem przyzwalamy tylko na znieczulice ktora panuje. Nalezy nauczyc ludzi ze nie wolno ignorowac sytuacji w ktorej ktos jest zagrozony. Nie zaleznie od tego czy o pomoc ktos sie bezposrednio zwrocil czy tez nie. W taki sposob utrzymuje sie przemoc domowa. A gdyby uczyc ludzi reagowania na takie sytuacje zamiast dostosowywac sie do ich ulomnosci to moze cos by sie w tym kraju zmienilo.
Odpowiedz"- Ej! ej ej ej ej! Daj mi na piwo! -rzecze on. - Przepraszam, nie mam" I hierarchia jest już ustalona, w dodatku przez Ciebie sama. On do Ciebie na Ty, Ty do niego per pan, on żąda, Ty przepraszasz, że nie możesz żądania spełnić. To nie ma nic wspólnego z kulturą, to zwykły brak szacunku do siebie samej. A po wszystkim sama powinnaś stanąć przed jednym z gapiów i zapytać "co cię tak śmieszy? Że jaja ci na tyle nisko nie opadły by pomóc kobiecie? Żula się boisz?". Niech się też wstydu naje.
Odpowiedz@Ara: Bardzo dobry komentarz. Dodatkowo denerwuje mnie postawa autorki - "niech ktoś coś zrobi". A dlaczego sama nie podeszła do któregoś z gapiów i nie poprosiła o pomoc, eskortę? Juz samo to najprawdopodobniej spowodowałoby odwrót żula, który zapewne bałby się dostać w pysk od faceta (w przeciwnym razie nie zaczepiłby kogoś tak bezbronnego).
Odpowiedz@Fomalhaut: Jakby się czytało ze zrozumieniem i odrobiną pomyślunku, to by się wywnioskowało, że dziewczyna jest introwertykiem i problemem jest dla niej to, co dla ciebie jest łatwe i oczywiste.
Odpowiedz@szafa: Za to za pomocą kolejnej odrobiny pomyślunku, ty byś się dowiedział/a, że introwersja nie ma nic wspólnego z brakiem asertywności i nieśmiałością. Bo to na te dwie przypadłości autorka cierpi, a czy jest introwertyczką czy nie, to już inna kwestia.
Odpowiedz@szafa: Skoro tak dobrze mnie znasz, to zapewne wiesz, że sam jestem introwertykiem i doskonale wiem jak to jest nim być. Wiem również, że introwersja to nie to samo, co brak asertywności. Introwertyk unika kontaktów z innymi ludźmi nie z powodu nieśmiałości czy strachu, ale z braku takiej potrzeby. Nad towarzystwo ludzi przedkładam dobrą lekturę, film, albo muzykę. Co nie znaczy, że miałbym jakikolwiek problem z poproszeniem o pomoc, gdybym takowej potrzebował. Jakby się miało odrobinę pomyślunku, to nie myliłoby się pojęć.
Odpowiedz@Fomalhaut: Fomalhaut, co ty pier*olisz... Nie obleciał cię nigdy strach? Nie stanąłeś jak wryty? Taki z ciebie superman? Od razu byś gościa uziemił i wypiął dumnie pierś, jaki jesteś zaje*isty?
Odpowiedz@szamanisko: Czując zagrożenie poprosilbym kogoś o pomoc. Niczego przez to nie straciłbym, a gdybym tę pomoc otrzymał, zyskałbym brak uszczerbku na zdrowiu i zawartości portfela. Czy zrozumienie tego naprawdę przekracza twoje zdolności intelektualne?
Odpowiedzbloodcraver - oczywiście, masz trochę racji. Nikt dobrowolnie się w gadki z takim typem nie wdaje. I od nikogo nie oczekiwałam reakcji siłowej. W przypadku tego pana pewnie wystarczyłoby powiedzieć cokolwiek, nie sądzę, żeby chciał się wdawać w dyskusję z kimkolwiek powyżej metra pięćdziesiąt. W zasadzie chciałam się podzielić samą piekielną sytuacją, przykrą dla mnie, niekomfortową. Nie jest szałową historią na główną. Ale to jest chyba miejsce, żeby się móc po prostu pożalić. Jasne, wiem, że w razie wu należy się zwrócić bezpośrednio do kogoś. Ale tu sytuacja nie była jasna - "przecież nic wielkiego się nie stało". Nie ma zagrożenia życia. Nie mam prawa żądać pomocy. Jednak szarpię się z kimś z 10 min w sumie, a kilkanaście osób nie odwraca wzroku, tylko z uśmiechem ogląda show... To nie jest nielegalne, nawet nie jest "oburzające". Ale jest niefajne. A czy to, że nie rzucam mięsem od razu, tylko w sytuacji z każdym staram się nie schodzić poniżej pewnego poziomu, jest dowodem braku szacunku dla samej siebie...? To argument z serii "sama jesteś sobie winna". Tylko czego? Że szłam miastem popołudniu?
Odpowiedz@SoSo: Mogę tylko powtórzyć za Ara. Od początku pozwoliłaś się traktować protekcjonalnie, więc dalsze wydarzenia były konsekwencją pierwszej wymiany zdań. Jakbyś mu powiedziała, żeby sobie sam zarobił, bo nie masz pieniędzy na sponsorowanie żulów, to by się obraził i dał ci spokój. Ty chciałaś być miła, więc się ośmielił. Po drugie, zawsze jak czujesz się bezradna, PROŚ KOGOŚ KONKRETNEGO O POMOC. Prawie zawsze to da efekt. Wyrwany z szeregu facet będzie się poczuwał do interwencji, mimo, że stojąc wcześniej w tłumie myślał, że to nie jego broszka.
Odpowiedz@SoSo: Nie daj się wpędzić w poczucie winy, że źle to rozegrałaś, bo teraz to każdy może analizować tę sytuację na milion różnych sposobów. A skąd miałaś wiedzieć po pierwszym zdaniu, że facet zrobi się agresywny i zacznie Cię szarpać? Pracowałam kiedyś w sklepie monopolowym, więc historii ze wstawionymi "podrywaczami" mam aż nadto. Jedynym dobrym sposobem na takich delikwentów (z mojego doświadczenia) jest stanowczy spokój. Reagowanie agresją od samego początku nigdy nie skończy się dobrze, a to, że dziewczyna zachowała kulturę w takiej sytuacji tylko dobrze świadczy o jej wychowaniu. Ja przynajmniej nie postrzegam tego jako przyzwolenie na traktowanie się w sposób przedmiotowy (btw. polecam definicję słowa "protekcjonalny" @IPL :P).
Odpowiedz@IPL: Nie przekonuje mnie Twoja logika. "Byłaś miła, więc masz za swoje." Idąc krok dalej możnaby powiedzieć: "Ubrałaś krótką spódniczkę, uśmiechnęłaś się. Miał prawo Cię zgwałcić." Nie można nikogo wpędzać w poczucie winy, za bycie miłym i kulturalnym.
Odpowiedz@Shaienne: Pozwoliła się traktować protekcjonalnie. Zamiast obsobaczyć za "tykanie", ona go przepraszała, że nie ma dla niego pieniędzy. Dała mu zielone światło dla takiego zachowania, bo pokazała się jako słaba, uległa kobieta. Owszem, on nie powinien, ale jej zachowanie to trochę jak z chodzeniem z szalikiem Wisły na trybunę Cracovii. Albo jak z zostawieniem na stoliku w pubie portfela i wyjściem do WC. Niby nie jest to zakazane, ale za to zdecydowanie mało rozsądne.
Odpowiedz@blahblah: To on zwracając się do niej na "ty", nie szanując jej woli i bawiąc się jej kosztem, skracając dystans, również fizyczny, nie traktował jej z góry? Patrzcie państwo, zaraz się okaże, że to był rasowy dżentelmen z nienagannymi manierami, nade wszystko ceniący sobie etykietę.
Odpowiedz@IPL: Tu nie chodziło o reakcję autorki, a o przewagę fizyczną. Myślisz, że żul tak samo szarpałby silniejszego od siebie mężczyznę? Autorka mogła żula straszyć, udawać groźną, ale to i tak by niczego nie zmieniło.
Odpowiedz@Shaienne: Zmieniłoby. Myślisz, że żule zaczepiają każdą kobietę? Ja myślę, że jego ośmieliła jej uległa, przepraszająca postawa. Wiesz o tym, że ofiarami gwałtów, częściej niż przebojowe wampy, padają szare myszki, przepraszające za to że żyją? Kobieta pokazująca się jako bierna, słaba i uległa będzie budzić w niektórych facetach chęć realizacji najgorszych instynktów. Ci sami faceci przed zaradną, stanowczą kobietą będą czuli większy respekt. Dlatego tak warto się przedstawiać.
Odpowiedz@IPL: Serio myślisz, że gwałciciela powstrzymałoby "spie*dalaj" albo bojowa postawa?
Odpowiedz@Shaienne: Owszem. Tak myślę, że część gwałcicieli liczy na to, że ofiarę sparaliżuje strach. Przemocowcy też nie wiążą się z silnymi, niezależnymi i przebojowymi kobietami, tylko preferują te zakompleksione, bierne i uległe. Ten sam mechanizm.
Odpowiedz@Shaienne: oczywiście, że by zmieniło!!! Żaden napastnik (a zwłaszcza menel z przechlanym łbem, który tak z nudów szuka zaczepki) nie jest w stanie realnie ocenić jakie możliwości ma jego ofiara. I gdy planowana ofiara okazuję się być agresywna i zbyt pewna siebie po prostu odpuszczają, bo nikt nie jest na tyle nienormalny, żeby atakować agresywnego człowieka, łatwiej napastować kogoś kto się nie broni. Widać to nawet w tej historii, jak dziewczynie puściły nerwy i sklęła faceta to nagle mu kolanka zmiękły. Mimo, że powiedzenie "spi***laj" w żaden sposób nie podniosło jej przewagi fizycznej.
Odpowiedz@SoSo: A jednak można nie schodząc poniżej pewnego poziomu nie pozwalać ludziom na zbyt dużą dozę poufałości. Ty pozwoliłaś przejść na "ty" żulowi na ulicy, przepraszałaś go że nie możesz spełnić jego życzenia - co to ma wspólnego z kulturą? Ano nic. Ma za to dużo wspólnego ze słabością co wydaje się potwierdzać dalszy rozwój wypadków, prawda? To jest właśnie taki błąd logiczny, który popełnia wiele osób - "kultura" nie oznacza pozwalać wchodzić sobie na głowę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 września 2015 o 19:22
@IPL: Zgadzałam się z większością tego co mówisz w tym wątku, aż o tego momentu: "Owszem. Tak myślę, że część gwałcicieli liczy na to, że ofiarę sparaliżuje strach." Ni jestem gwałcicielką, więc ciężko jest mi powiedzieć co taki zwyrodnialec może sobie myśleć, ale mam wrażenie, że jednak postawa bojowa i próby walki ofiary tylko takiego gnoja bardziej nakręcają. I ofiara "walcząca" według takiego gwałciciela zasługuje na "karę", trzeba ją upokorzyć i "pokazać jej gdzie jest jej miejsce", bo ośmieliła się postawić panu i władcy, podrapać go, albo wyzwać. I jakby gwałt nie był wystarczająco okropny, ofiara która się próbowała sprzeciwić, kończy poważnie pobita, pocięta, często trwale okaleczona albo nawet martwa.
Odpowiedz@lady0morphine: mylisz się. najczęsciej ofiarami gwałcicieli padają 'szare myszki'. Gwałciciel to najczęściej facet bojący się kobiet, zwłaszcza stanowczych i silnych - tylko wobec "przepraszam że żyję" ma odwagę się "zemścić" za upokorzenia (najczęściej źródłem tychże jest matka).
OdpowiedzNiemiłe wydarzenie, ale też cenna nauczka. Następnym razem usadzisz takiego żula już na wstępie, a za trzecim razem wystarczy sam wzrok, a żul ominie Cię z daleka. (Chyba że przejdziesz na Level Extreme i zaczniesz pierwsza zaczepiać żuli :) )
Odpowiedz@Poison_Ivy: I sępić od nich pieniądze na piwo. :-D
Odpowiedz@IPL: A może to właśnie ta metoda, która będzie działać? Trzeba kiedyś wypróbować :D
OdpowiedzTeż jestem raczej chuchrowata i nie lubię być niemiła dla ludzi, ale ponad dwadzieścia lat życia nauczyło mnie, że są sytuacje w których ludzi trzeba albo olewać albo traktować "z buta", bo inaczej włażą na głowę. Radzę ćwiczyć groźną minę :).
OdpowiedzGaz pieprzowy i przetrenuj gdzieś (np. poszukaj gdzie są w pobliżu warsztaty wendo) kwestię asertywności i ewentualnej odpowiedzi siłą na agresję. Bo z doświadczenia wiem, że nieśmiałe osoby potrzebują to przetrenować albo je "przyblokuje".
Odpowiedz@yannika: Chyba żul mając do wyboru brzydkie słowa albo gaz pieprzowy wolałby jednak wyzwiska. ;) Problemem w tej historii było to, że przekaz dla żula od początku nie był wystarczająco jednoznaczny. Jeśli w takich sytuacjach większość ludzi sięgałaby po gaz pieprzowy to nie dałoby się przejść przez ulicę bez maski gazowej. Autorka historii niepotrzebnie przejmuje się tylko uwagą starszej pani, która może mieć początki demencji i nie być w stanie realnie ocenić sytuacji. ;)
Odpowiedz@Pieklik: Ja sięgam jak tylko ktoś za mną idzie bez mojej wyraźnej zgody - jak choćby żul ze swoim "pisiont groszy pani kerowniczko". Nie oznacza nie. Co ciekawe, użyłam gazu jak dotąd całe 2 razy, zazwyczaj sam widok trzymanego odpowiednio, w zaciśniętej pięści że nie wyrwiesz, powoduje gwałtowne przemyślenie koncepcji przypieprzania się do osoby stosującej tę subtelną aluzję.
Odpowiedz@yannika: Firma, w której kiedyś pracowałem, wynajęła raz trenera, który koleżankom zorganizował szkolenie z "samoobrony". Jedna z nich postanowiła raz pochwalić się, czego się na tam nauczyła i zaprezentować "techniki obronne". Najwyraźniej twórca technik nie wziął pod uwagę, że facet może być po prostu dużo większy od drobnej kobiety, bo żadna z technik wypróbowanych na mnie nie zadziałała, mimo iż ja jej wcale nie przeszkadzałem ograniczając się do braku współpracy.
Odpowiedz@Jorn: Jakiś kijowy kurs. Ja miałam zawsze mówione, że technika techniką, ciosy ciosami ale w razie realnego zagrożenia nie patyczkować się, kop w jaja albo kolano ew. cios w krtań i spieprzać.
OdpowiedzMialam bardzo podobna sytuacje. Wracal pociagiem do domu gdy na przedostatnim przystanku wsiadl pijany jegomosc i usiadl obok mnie. Naprzeciwko siedzial inny mezczyzna, ktory wydawal sie sympatyczny. Niezbyt zadowolona z nowego towarzystwa postanowilam je ignorowac jednak ten zul byl batdzo natarczywy. Zaczal mnie w pewnym momencie dotykac na co protestowalam a pana na przeciwko interesowaly drzewa za oknem. W koncu przesiadlam sie a zul za mna. Gdy zaczal mi wkladac reke pod spodnice cala we lzach ucieklam do lazienki na samym poczatku pociagu obok przedzialu konduktorow i tam spedzilam reszte podrozy. Zadzwonilam po taksowke spod dworca zeby jak najszybciej uciec zboczencowi. Ludzi wokol bylo pelno. Nikt mimo moich dosc glosnych krzykow nie reagowal. Ta sytuacje zapamietam do konca zycia...
Odpowiedz@astowna: Ale konduktorowi nie zgłosiłaś incydentu?
OdpowiedzTeż jestem niska i kiedyś miałam obsesję na punkcie obcasów, jednak po pewnym czasie zaakceptowałam swoją wadę, pozbyłam kompleksów i jednak zamieniłam szpilki na wygodne trampki i airmaxy. Szkoda kręgosłupa i zdrowia tylko po to aby wyglądać na wyższą.
Odpowiedz@Shineoff: :) Jako facet też uważam, że zdrowie ważniejsze od paru centymetrów obcasów.
Odpowiedzna takiego chu** to nie tylko każdych słów można użyć, ale powinno być dozwolone użycie jakiegoś noża czy coś. skur****.
OdpowiedzSkoro wyglądasz tak, jak opisujesz i jak sama piszesz często przytrafiają ci się takie akcje, może najwyższa pora nosić gaz w torebce?
OdpowiedzNo dobra, ale jaką rolę w tej historii mają wspomniane na wstępie szpilki...? :-)
Odpowiedz@wwj1: Pewnie chciała zasugerować, że nie mogła po prostu uciec...
OdpowiedzSugeruję zakup gazu pieprzowego, ceny zaczynają się już od 15 złotych.
OdpowiedzNie znasz zasad? UMIESZ LICZYC LICZ NA SIEBIE.
OdpowiedzGaz pieprzowy nie jest złym rozwiązaniem, ale ma jedną zasadniczą wadę. Najlepszym przyjacielem kobiety nie są diamenty tylko paralizator. Solidny, nie chiński, przetestowany i noszony cały czas w torebce. Zamiast gadać z żulem naciskasz guzik i w nogi. O ile nie ma rozrusznika serca nie jest to niebezpieczne. A zresztą to jest samoobrona. Dziła nie tylko na żuli, także na złe psy i innych złych ludzi. Polecam
Odpowiedz@Garrett: gaz ma jeszcze jedną wadę - nie da się do użyć w pomieszczeniu ani w dużym zbiorowisku ludzi. Chyba, że mamy plan doprowadzenia do łez i kaszlu całej najbliższej okolicy, ale to kiepski plan. Marnie też przedstawia się używanie gazu w deszczu i na silnym wietrze. Wyjątkiem są oczywiście te, które mają formę żelu, ale tym trzeba umieć trafić (najlepiej w kogoś kto już jest częściowo obezwładniony) i mają zastosowanie raczej dla służb mundurowych, a nie do samoobrony.
Odpowiedzzaraz... PRZEPRASZASZ manela, ze nie dasz mu pieniedzy na chlanie? czegos tu nie rozumiem...
OdpowiedzDziwicie się, że panuje znieczulica? Winne jest prawo! Tkniesz takiego menela, a odpowiadasz jak za pełnowartościowego człowieka pracującego dla dobra Ojczyzny. Co zatem możecie dla Niej zrobić? Pomaszerować do urn 25 października 2015 roku. Weźcie własne, nieznikające długopisy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 września 2015 o 1:11