Przeniosłem się z miasta do małej wioski. Jak to w takich miejscach, najważniejszymi osobami są ksiądz, wójt i nauczyciel.
Dzisiaj o tym pierwszym.
Stoję w kolejce w sklepie. Przede mną w stroju roboczym chłopak od robót drogowych. Umorusany, widać, że łatwej pracy nie ma. Zamawia jogurt i drożdżówkę (ostatnią). Na to wpada do sklepu ksiądz, omija kolejkę, patrzy na podawaną drożdżówkę i tak o to prawi "hmmm moja ulubiona, też bym sobie zjadł".
Co robi ekspedientka? Zabiera chłopaki drożdżówkę, cofa ją z kasy, podaje księdzu i obsługuje go dalej nie zważając na nasze opadnięte kopary.
Powiem szczerze: zdębiałem i niestety nie zareagowałem.
Ale już sobie obiecałem, że następnym razem nie popuszczę.
ksieza
Jej sklep, jej prawo. Możesz kupować u konkurencji. Chłopak-drogowiec również.
Odpowiedz@IPL: Nie wiem czy jesteś trollem, czy po prostu idiotą.
Odpowiedz@CudakPospolity: Potrafisz coś poza obrażaniem ludzi?
Odpowiedz@IPL: bo jesteś idiotą. Jak można ominąć kolejkę i zabrać komuś drożdżówkę? Wstyd.
Odpowiedz@pokrzywdzona: Kolejna, która uważa, że inwektywa jest dobrym argumentem. Przypominam ci, że mamy niemalże kapitalizm i każdy może sprzedawać swoje legalne towary i usługi komu chce. Każdy też może nabywać je od kogo chce. Nie ma przymusu kupowania drożdżówek w tym sklepie i nie ma przymusu sprzedawania jest konkretnej osobie. Nie podoba się obsługa sklepu? Nie chodź tam. Proste.
Odpowiedz@IPL: Ekspedientka przywłaszczyła sobie bułkę która należała do innego klienta niż katabas bezczelny. I to jest co najmniej wykroczenie.
Odpowiedz@m_m_m: Nie zapłacił, więc bułka była jeszcze własnością sklepu.
Odpowiedz@IPL: odmowa sprzedaży towaru wystawionego na sprzedaż bez wyraźnej przyczyny też jest wykroczeniem.
Odpowiedz@IPL: Mylisz się. Według polskiego prawa nie można komuś tak po prostu odmówić sprzedaży wystawionego towaru. Poczytaj trochę, bo piszesz bzdury i jeszcze się wykłócasz, że masz rację.
Odpowiedz@Shaienne: Nie żebym popierał takie zachowanie, ale chyba nie zrozumieliście sytuacji. Nikt chłopakowi nie odmówił sprzedaży - bo mógł sobie wziąć następną drożdżówkę. Gdyby odmówili mu sprzedaży artykułu "drożdżówka" to właśnie byłoby niezgodne z prawem.
Odpowiedz@Ara: "Zamawia jogurt i drożdżówkę (ostatnią)" -czytamy uważniej...
Odpowiedz@Visenna: Co nie zmienia faktu że nie odmówiono mu sprzedaży artykułu "drożdżówka". I tak właśnie sytuacja zostałaby zinterpretowana przez sąd, gdyby ktoś posiłkował się przepisem przez was przywołanym. Bo to była analogiczna sytuacja do zdjecia z wystawy ostatniego artykułu, na który patrzył jeden klient, a drugi zamówił. Przy czym chłopak nawet się nie postawił. Innymi słowy tez uważam że było to chamstwo i skandal, ale przepis prawny przywołany w nieadekwatnej sytuacji. Zamiast minusować, myślimy. To nie boli.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 września 2015 o 14:18
@Ara: Drożdżówka nie była zamówiona przez proboszcza. Gdyby była, sprzedawczyni od razu poinformowałaby o tym fakcie. Tak więc odmowa sprzedaży NIE była zasadna. Sugerowanie, że wszyscy którzy Cię minusują nie myślą jest bardzo słabe.
Odpowiedz@IPL: "Co robi ekspedientka ? zabiera chłopaki drożdżówkę, cofa ją z kasy, ..." Ergo - ekspedientka zerwała umowę, jeszcze jakieś argumenty ?
OdpowiedzHistoria to FAKE gimboateisty: nie jest możliwe wycofanie transakcji z kasy fiskalnej. Niestety, gdy zmyśla się historyjkę to trzeba dopracować wszelkie szczegóły, a czasami wiedzy brak...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2015 o 20:05
@zendra: To chyba w Biedronce mają cudowne kasy fiskalne, bo ostatnio jak tam byłam, to kobietka mi wycofała książkę...
Odpowiedz@Ronja: Mają zwykłe kasy, przepisy innych kas nie dopuszczają, po prostu twoja transakcja nie została "nabita", w sensie, że nie została zakończona, wtedy "wycofanie" jest możliwe, ale w zasadzie to nie jest wycofanie w rozumieniu anulowania transakcji, tylko usunięcie pozycji jeszcze nie zatwierdzonej. Po zatwierdzeniu ("nabicie na kasę") wycofanie jest niemożliwe - to jest jeden z problemów gnębiących sprzedawców, muszą oni prowadzić ewidencję (papierową) transakcji nabitych, ale nie zapłaconych przez klienta (bo np. klient zrezygnował z zakupu).
OdpowiedzDopóki paragon nie został zatwierdzony (a o tym autor nie napisał), możliwe jest wycofanie poszczególnych, "wbitych" artykułów. Tak - wycofanie, nie usunięcie, bo na paragonie towar pojawia się dwa razy, za drugim razem z minusem.
Odpowiedz@whateva: No właśnie, dopóki nie zostanie zatwierdzony, natomiast autor pisząc FAKE zapomniał o porządku rzeczy: sprzedawca gdy już podaje komuś towar do ręki, to ma już transakcję zakończoną (bo by się pogubił) - to po pierwsze, a po drugie: po co ekspedientka miałaby wycofywać bułkę, skoro dalej obsługiwała księdza? ("cofa ją z kasy, podaje księdzu i obsługuje go dalej"). Nie sądzisz, że to jest historyjka w modnym stylu "czarnego" humoru: przyszedł zły "czarny" i zabrał bułeczkę chłopca?
OdpowiedzPanowie, historia nie mówi na jakim modelu kasy był wystawiany paragon, w jakiej firmie pracował chłopak, ani czy ksiądz był księdzem czy wikarym, chodzi po prostu o kuriozum sytuacji... Co nie mówią przepisy, takie zachowanie jest co najmniej dziwne, a na pewno godne piekielnych.
Odpowiedz@zendra: A ja się z Tobą nie zgodzę odnośnie zakończenia transakcji. Finalizuje się ją często w momencie otrzymania gotówki a nie podania towaru do ręki klienta. A do momentu otrzymania gotówki po prostu nabija na kasie towary wskazane przez klienta. Po to jest paragon i możliwość przejrzenia co jest nabite na kasie, żeby się nie pogubić.
Odpowiedz@IPL: art 135 Kodeksu Wykroczeń "Kto(...) ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny" **ekspedientka, szczegolnie nabijajac i cofajac produkt, odmowila chlopakowi sprzedazy drozdzowki na rzecz ksiedza czyli popelnila wykroczenie
OdpowiedzJa nie wiem, nie rozumiem idei wywyższania księdza nad niebiosa. Z drugiej strony, często ksiądz wręcz żąda takiego traktowania, jak by był samym Jezusem. Sklepowa bardziej głupia, niż piekielna ale też chłopak budowlaniec mógł po prostu zrezygnować z zakupów.
Odpowiedz@Poziomeczka: Kto tam wie. Może wyszła z założenia, że chłopak jest tylko przez chwilę, a ksiądz jest miejscowy, więc z miejscowymi należy trzymać sztamę? Nie jest to jednak aż takie ważne, bo to była jej drożdżówka i mogła ją sprzedać komu chciała.
Odpowiedz@Poziomeczka: A ksiądz mógł - zorientowawszy się w sytuacji - zaprotestować i przeprosić.
Odpowiedz@IPL: zapoznaj sie najpierw z obowiazujacym prawem (art. 135 k.w. i stosownym orzecznictwem), a potem zacznij prawic swoje madrosci.
Odpowiedz@berlin: Prawo prawem a chamstwo chamstwem.
Odpowiedz@Poziomeczka: Budowlaniec powinien wezwać patrol policji.
Odpowiedz@berlin: Już widzę te sprawy sądowe w świetle fleszy i wśród kamer z powodu drożdżówki. Prawo jest absurdalne. Dlaczego państwo wpycha się między mnie, a sprzedawcę/nabywcę? Towar jest własnością sklepu do momentu dokonania transakcji.
Odpowiedz@IPL: Płyta Ci się zdarła z tą własnością sklepu? Już osiem razy powtórzyłeś to pod tą historią, powtórz jeszcze z osiem razy, to może przyjmiemy to do wiadomości. Bo na razie, to po mojemu jest tak, że prawo nie zabrania mi również podejść do ciebie na ulicy i beknąć ci prosto w nos. Mimo to, tak bym się nie zachował. Dlaczego? Kwestia kultury (sprawdź w słowniku).
Odpowiedz@JasniePanQrdupel: Popis kultury masz we wpisach Cudaka i Pokrzywdzonej.
OdpowiedzIPL,wypraszam sobie,to co napisałeś to po prostu błąd.
Odpowiedz@pokrzywdzona: Wulgarne ataki personalne są dowodem na wysoką kulturę osobistą?
Odpowiedz@IPL: Serio musicie się kłócić o to, co "prawo" ma do powiedzenia w tej sprawie? Obawiam się, że jak ze wszystkim u nas, paragrafy zależą od interpretacji. Ale żadna normalna osoba o drożdżówkę nie będzie przecież wzywać policji. Tu głównym problemem jest kultura i tyle. A wiadomo że kultura zależy od wychowania i wielu innych czynników.
Odpowiedz@IPL: Wyszła z założenia, że drogowiec będzie u niej kupował tak długo dopóki pracuje w okolicy, a ksiądz przez kilka lat. A lepiej mieć klienta (i to bogatszego niż przeciętny obywatel), który będzie kupował przez kilka lat.
Odpowiedz@IPL: Prawo nie jest absurdalne w tej kwestii, trzeba tylko mieć odrobinę oleju w głowie, żeby zrozumieć, że to zachowanie sprzedawczyni było chamskie, nie na miejscu i niezgodne z normami. Jeśli tak się upierasz, że drożdżówka była własnością sklepu, to osobą decyzyjną nie jest ekspedientka a właściciel, a to nawet na wsi nie zawsze musi być jedna osoba.
Odpowiedzpięknie zmyślone
Odpowiedz@Morog: też tak myślę. Jest teraz swoisty hype na księży, to się pisze. Papier jest cierpliwy i wszystko przyjmie, a internet mu w tym nie ustępuje. // @historia [tak czy inaczej] - największym burakiem w tej historyjce jest... ekspedientka. Ksiądz sobie przyszedł, wepchnął się w kolejkę czy nawet ją ominął - już w tym miejscu powinna zareagować. Ksiądz podzielił się informacją, że zjadłby taką drożdżówkę (co przecież nie znaczyło: babo, weź jemu i daj mnie!), ale to kasjerka zabrała towar jednemu klientowi a dała go innemu. Piekielna jest tu więc przede wszystkim pracownica sklepu. Ksiądz jest co najwyżej na drugim miejscu.
OdpowiedzI co zrobisz następnym razem? Zabierzesz księdzu i dasz chłopakowi?
OdpowiedzA czemu nie?
OdpowiedzChłopak też "zdębiał i nie zareagował"? Poza tym - tak po prostu cofnęła drożdżówkę z kasy i nie kończąc podliczania zakupów chłopaka zaczęła obsługę kolejnej osoby? Coś ci się posypała ta historia, lepiej nie wymyślaj już nowych.
OdpowiedzNo własnie o to chodzi... cofnęła drożdżówkę z kasy, i podała księdzu, mogła przecież potem wbić na kasę...
OdpowiedzPoraża mnie fakt, że przytaczacie prawo, a nikt z was nie pomyślał, że ekspedientka może go po prostu nie znać. Sam mieszkam w małej wsi od paru lat i tutaj ze świecą szukać ludzi z wykształceniem podstawowym pełnym u dorosłych. Dzieciaki jeszcze jako tako. W okolicy jest gimnazjum ale dalej? Mało który decyduje się na dalszą edukację. A z wielbieniem księdza to norma. Tu rządzi wiara, a nie logika. Jeśli coś nie idzie po czyjejś myśli to pewnie kara boska za to, że sąsiad nie stosuje się do tego co wszyscy, albo nie chodzi do kościoła.
OdpowiedzMoże ktoś wytłumaczyć jak 5 latkowi, o co kurna chodzi @IPL?
Odpowiedz