Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja miała miejsce kilka lat temu. Na przeciw bloku w którym mieszkałam,…

Sytuacja miała miejsce kilka lat temu.
Na przeciw bloku w którym mieszkałam, przerobiono szpital policyjny (chyba tak, albo wojskowy, wiem że tam były badania mundurowych), na blok z mieszkaniami socjalnymi. Wiadomo kto tam został ulokowany (broń Boże nie generalizuję, ale w tym przypadku cały odsetek został tam umieszczony).

Idąc do sklepu widzę taką sytuację: na chodniku stoi rodzeństwo max 5 lat, trzymające się za rękę, z zamiarem przejścia na drugą stronę ulicy. Z prawej strony jedzie samochód, nie z zawrotną prędkością, ale te 40 km/h miał. Wyobraźnia pokazuje mi scenę, która dzieje się sekundę później. Dziewczynka puszcza się, i wbiega prosto pod koła nadjeżdżającego samochodu. Zamarłam. Dziecko odrzuciło parę metrów dalej, na przeciwny pas

Dużo nie myśląc podbiegłam, zebrałam ją z tej ulicy (wiem że nie powinno się ruszać, bo możliwy był uraz kręgosłupa, ale jechał samochód, który mógł nie wyhamować i z dziecka zostałaby plama). Z nerwów zapomniałam numeru na pogotowie. Zaraz tłum gapiów, jakaś kobita drze się na mnie że nie umiem dziecka pilnować. Szok.

Pogotowie wezwane, dziecko się drze, guz na czole potężny. Pytamy kogoś z tego bloku, czy wie gdzie jest matka. Ano wiedzą. Matka z kolejnym kochasiem, upita w trupa, kontroli zero. Dziecko zabrane na pogotowie. Pojechałam do tego szpitala, zapytać choćby czy wszystko w porządku, oczywiście pielęgniarka udzielić informacji nie mogła, ale powiedziała że prócz złamanej ręki, dużego guza i wstrząśnienia mózgu nic małej nie jest.
Ciekawostka. Prócz tej dwójki w domu było jeszcze pięcioro innych dzieci (oczywiście każde z innym ojcem), dzieci zostały matce przyznane warunkowo.

Dwa lata po zdarzeniu, trafiło mi się być w grupie w szkole zaocznej z matką tej dziewczynki. Opowiedziałam jej tą historię, a ta z rozbrajającym uśmiechem stwierdziła "Tak, to moja córka była". Brew mi tylko drgnęła, nie skomentowałam. Jaki los dzieciaków dalej, dokładnie nie wiem, ale wspominała coś że młodsze poszły do domu dziecka.

Kierowca który niefortunnie potrącił małą, wiózł żonę na porodówkę, dziwię się że nie urodziła w samochodzie.

dzieci

by mlodaMama23
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar abcd1234
3 3

Kto tam mieszkał? Menele czy cyganie?

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-2 4

Bardziej menelstwo. Cyganow nie widzialam ;)

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
2 6

czekaj... ty zdażyłaś przebiec parę metrów i zebrać leżące dziecko, a samochód by nie zdążył wyhamować/ominąć? radzę Ci to samo już kolejny raz pod kolejną historią: nie da się skutecznie zMYŚLać bez MYŚLenia.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
1 5

Nie było to daleko odemnie. Napisałam że MÓGŁ nie wyhamować, a nie że z pewnością by nie wyhamował. Wiem że ty byś pobiegła po pocorn i czekała na show, ale ja wolałam zareagować. A gdyby kierowca był zajety rozmową przez telefon, pisaniem sms albo by mu papieros spadl na podłogę? Mógł nawet nie zauważyć w porę. Skończ pluć jadem bo nudna jesteś.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-4 4

Poza tym ludzie na tej ulicy nie pruja 100 km/h

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
0 4

@mlodaMama23: "ludzie nie prują 100 km/h"... Serio nie widzisz, że właśnie potwierdziłaś moje słowa? Właśnie dlatego nie miałby problemu z wyhamowaniem. Cieszę się, że historia nie miała miejsca, bo jeśli zdarzyłoby się to naprawdę, to byłabym naprawdę wściekła na durne babsko, które naraziło zdrowie dziecka przez swoją bezmyślność.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-1 5

Dobrze, ty nie musisz wierzyć. Nawet jadac 40 na godzine, mozna nie zdążyć wyhamować. Dużo czynników mogło mieć miejsce. Naprawde już nie złości mnie, a zwyczajnie jest mi przykro, że podwazasz autentyczność prawie każdej historii. Nie będę sie przed tobą tłumaczyć, ale nie odzywaj sie pod moimi historiami. Nie doczytujesz porządnie i snujesz teorie.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
0 4

@mlodaMama23: No w sumie racja. Myślenia - w przeciwieństwie do trollowania - niestety wytrenować się nie da. Ale będę sobie od czasu do czasu poprawiać humor, bo niektóre Twoje wpadki są naprawdę przednie.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-2 4

Odp*erdol sie ode mnie. Rozumiesz co znaczy obawa przed tym że ktoś mógł nie wyhamować? Czy ja napisałam "z pewnością by nie wyhamował "? Czy raczej mógł nie wyhamować. Jesteś skończonym debilem, skoro czepiasz się takiej bzdury, a to tylko dlatego ze twoje czytanie ze zrozumieniem leży i robi pod siebie.

Odpowiedz
avatar bolo
-2 2

@mlodaMama23: No ja cię rozumiem, też mam obawy wchodząc na piekielnych że ktoś nie wyhamuje. Nie wyhamuje i wyśle tutaj taką historyjkę jak twoja. Twoje tłumaczenia są jak kłamstewka dziecka z przedszkola. Tak więc Pani już wie że jesteś wstrętnym kłamczuszkiem mlodaMama. Skończ i przeproś.

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 1

uhm. i po powzieciu info, ze matka lezy zapijaczona gdzies tam, nie zrobilas z tym nic, nie zadzwonilas do MOPSu ani pogotowia opiekunczego. brawo.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
0 0

@bazienka: Udzieliłam dziecku pierwszej pomocy, wezwałam pogotowie i policję. Resztą miały zająć się odpowiednie służby, nie będę biegać po MOPS-ach i donosić. Policja wystosowała podejrzewam odpowiednią notatkę i w sposób należyty sprawą się zajęła. Nie zbawię świata. Zrobiłam co do mnie należało, mimo wszystko, to jednak nie moje dziecko a ja mam swoje życie i swoje sprawy.

Odpowiedz
Udostępnij