Pracuję w jednym z osiedlowych sklepików z zielonym płazem. Piekielni klienci, to codzienna norma.
Godzina 5:45, podchodzę pod sklep, podnoszę żaluzje, za mną staje Pan. Uprzedzam go żeby od razu nie wchodził, bo muszę wyłączyć alarm. Przed otwarciem drzwi odwracam się i żeby się upewnić, że zrozumiał mówię "Pan poczeka na zewnątrz i ja Pana zawołam, dobrze?". Pan oburzony odpowiada, ze oczywiście że tak. Przekluczam, wbiegam, w połowie drogi do alarmu słyszę wycie, włączył się. Wracam na sklep i co widzę? Tak... tego klienta, który stoi z fochem przy ladzie, bo jemu się spieszy, on tylko papierosy chce. Noż...
6:10, w kasie mam 100 zł w bilonie. Wchodzi Pan, bierze mineralną za 99 gr, rzuca mi 200 zł. Pytam o drobniejsze, informując, że nie mam możliwości by z takiej kwoty wydać resztę. Pan krzyk i lament! Jak to tak?! On przecież mi zapłacił! On kupuję, płaci, żąda towaru i reszty! Spokojnie odpowiadam, że niestety, będzie musiał zrobić zakupy w innym sklepie. Pan podnosi głos o jeszcze kilka tonów, krzycząc, że on chce rozmawiać z kierownikiem. Mówię, że oczywiście, będzie popołudniu. Krzykom nie ma końca, robi się kolejka w sklepie, przedstawienie trwa. Łapię za guzik od alarmu i mówię Panu, że albo się uspokoi albo wzywam ochronę. Wyszedł trzaskając drzwiami.
Panowie zbieracze... niedziela, kolejka pod sklepem o 6 rano, z butelkami do skupu...
Brudne, śmierdzące butelki dopiero co wygrzebane z rowu. Odmawiam przyjęcia, bo nie mam ochoty cały dzień wąchać tego na zapleczu. Przyjęcie ich to moja dobra wola, zwłaszcza jeśli nie ma paragonu.
Butelki na wymianę oczywiście na "czystą setunie".
Zamykam sklep o 23, zdarza mi się obsłużyć jeszcze kilka osób po 23, te które zdążyły wejść zanim dobiegłam z kluczem do drzwi :) ale walenie w nie o 23:30 gdy światła mam już zgaszone, nie widać mnie, a podliczam kasę lub sprzątam, uważam za grubą przesadę. Wychodząc wysłuchuję żali dlaczego nie otworzyłam, oni tylko po piwko... strach czasem wyjść.
Sklep samoobsługowy, zazwyczaj Panowie podchodzą do kasy i "informują", że wezmą sobie piwko z lodówki. Odpowiadam, że oczywiście. Łapię ich wybiegających z owym piwem, bo "przecież Pani pozwoliła!". Już się na to nie nabieram :)
"Ja wezmę piwko, kierowniczka wyłoży za mnie, a ja jutro albo pojutrze oddam", serio?
sklepy
Co do sytuacji z 6:10 - Grozisz wezwaniem ochrony do klienta któremu odmawiasz sprzedaży produktu. Poczekaj, aż kiedyś ktoś wezwie policję do ciebie i potem zgłosi to do inspekcji handlu. Brawo brawo czekam, aż trafisz na myślącego człowieka który zadziała tak jak powinien szanujący się klient. Klienta nie interesuje to, że jesteś osobą nie odpowiedzialną i pozwalasz sobie na to aby szef dawał Ci tylko tyle gotówki.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2015 o 22:10
@andczej: Wzywać policję bo ekspedientka nie miała jak wydać? Jesteś wieśniakiem, totalnym wieśniakiem podobnie jak opisany wyżej klient. Takie awantury robią tylko ludzie, którzy w życiu i pracy dostają po dupie więc chociaż w sklepie mają możliwość wyżycia się na ekspedientce korzystając z tego, że są na pozycji "klient-pan i władca". ;)
Odpowiedz@paski: nie nie jest wieśniakiem poprostu szanuje siebie
Odpowiedz@andczej: szanujesz siebie ublizajac innym bo o 6tej rano nie mają wydać z 200 zł? Nigdzie nie ma zapisanego obowiązku kupowania w tym sklepie a i sprzedawca może odmówić w takim wypadku sprzedaży .... albo to może być Twoja najdroższa woda w życiu.
Odpowiedz@hitman57: nie nie może odmówić. Nigdzie nie napisałem, że ja bym jej ubliżał.
Odpowiedz@andczej: może. Bo nie ma w kasie pieniędzy aby wydać. Nie ma przepisu który nakazuje posiadanie jakiejś kwoty do wydawania.
Odpowiedz@hitman57: to nie jest moja sprawa czy ona ma wydać czy nie. Środkiem płatniczym w naszym kraju są pieniądze wydane przez NBP, osoba nie mająca jak wydać odmawia sprzedaży co jest zabronione.
Odpowiedz@andczej: poczytaj zanim się wypowiesz. Tak to już jest nie znam się ale się wypowiem co?
Odpowiedz@hitman57: raczej ty
Odpowiedz@paski: Jesteś idiotą, śmieszny kmiotku. Matka byłaby dumna :)
Odpowiedz@andczej: Kupując coś w sklepie masz mieć odliczone pieniądze - tak jak w tramwaju czy autobusie. Wydawanie reszty, to dobra wola sklepów.
Odpowiedz@andczej: Jesteś świetnym przykładem trolla, który na zabój będzie upierał się przy swoim nie mając żadnej wiedzy w temacie. Próbujesz przyrobić sobie gęby znawcy poprzez przywoływanie zapisów prawnych. Jednak zapominasz, że zapisy to jedno - ważniejsza jest ich prawna interpretacja, a nie Twoja. UOKiK precyzuje wyraźnie, że brak możliwości wydania reszty jest wystarczającym powodem odmowy sprzedaży. (Co jest zresztą zupełnie logiczne. Ty jednak zamiast pomyśleć stajesz na stanowisku "mam wszystko w dupie - to są pieniądze a reszta mnie nie obchodzi" co nasuwa skojarzenia, iż sam zachowujesz się pewnie jak ten roszczeniowy burak). Cała reszta to bicie piany o nic. Można się dalej zastanawiać jakby najlepiej rozwiązać problem braku reszty - drogą minimalnej uciążliwości dla każdej strony. Potrafisz tu coś konstruktywnego?
Odpowiedz@andczej: Szanujesz siebie, to szanuj też innych. Większość sklepów zaraz po otwarciu po prostu nie ma wystarczającej ilości gotówki w kasie, kwoty w kasach nie przekraczają 100 zł, a to tylko ze względów bezpieczeństwa! Jest zostawiona jakaś kwota na rozruch, żeby mieć czym wydawać. W autobusie są naklejki "Pasażer chcący zakupić bilet u kierowcy winien mieć odliczoną gotówkę". Kierowca ma święte prawo nie sprzedać Ci tego biletu, jeśli zapłacisz mu banknotem 50 zł, bo zwyczajnie nie ma wydać.
Odpowiedz@andczej: Art. 535 k.c Przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę. Art. 135 k.w Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru,podlega karze grzywny. Brak możliwości wydania reszty jest uzasadnioną przyczyną. Więc zanim zaczniesz robić awantury w sklepie to radzę zapoznać się z prawem. Bo wezwana policja Tobie może klepnąć mandat.
Odpowiedz@Ara: Ara jak zwykle łazi za mną po całych piekielnych i wlepia mi minusy.
OdpowiedzZ tymi drobnymi to jest jakaś farsa. Wiecie, że rano przyjdą klienci a jednak nie dbacie o to, żeby mieć pieniądze w kasetce, żeby klientowi wydać. A co do butelek - niesamowicie mnie to wkurza. Ok, faktycznie niezbyt przyjemne wąchać zjełczałe piwo, ale wkurza mnie, że sklepy mogę sobie ot tak odmówić przyjęcia butelek. W każdym cywilizowanym kraju dba się o to, aby butelki trafiały do powtórnego użytku. U nas skupu nie uświadczysz, a sklep przyjmie butelki albo na wymianę, albo z paragonem.
Odpowiedz@GythaOgg: Otóż to, nie wiem jak w innych krajach ale w Niemczech są automaty w sklepach i nie trzeba prosić ekspedientek, przychodzi się, wrzuca i bierze się paragon a przy kasie odliczają kaucję od zakupów i dzięki temu butelki zbiera i biedny i bogaty. Trochę ma to związek ze zwrotem kaucji a trochę z faktem, że kto woli szklane butelki wyrzucać zamiast zbierać, musi w domu dostawić trzeci śmietnik specjalnie na szkło.. a tak to ma tylko dwa, na plastik i resztę :P
Odpowiedz@paski: tylko gdzieniegdzie masz tylko na dwa (skadinad nie plastiki a generalnie Wertstoffe). Czesto bio i papiery tez maja trafiac do osobnych pojemnikow. A szklo osobno biale, zielone i brazowe. I sortuj to w domu :)
Odpowiedz@GythaOgg: 100 zł w bilonie jest wystarczająca kwota drobnych na początek dnia....tylko debile przychodzą z 100/200 zł banknotem po coś za 90 gr. Wiesz po co? Bo chcą sobie rozmienic pieniądze, wiedza ze np. w autobusie żeby nabyć bilet muszą mieć odliczenia kwotę wiec idą do spożywczego kupić pierdółkę i płacą dużym banknotem. Łatwo jest zaakceptować ze w autobusie trzeba mieć odliczona kwotę a w sklepie juz oburzenie i obraza majestatu.
Odpowiedz@hitman57: Może dlatego, że bankomaty wydają często tylko wysokie nominały?
Odpowiedz@sla: w banku można rozmienic pieniądze ale bywa za to pobierana prowizja...lepiej pójść do sklepu.
Odpowiedz@hitman57: Wydaje mi się, że łatwiej jest trafić na sklep niż na bank zwłaszcza w mniej popularnych godzinach (czyli 6 rano). W sklepie także jest prowizja. W wysokości ceny wody.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2015 o 23:16
@sla: ale sklep to nie miejsce do rozmieniania pieniędzy.
Odpowiedz@hitman57: Wyjaśnij mi więc co mam zrobić, gdy chcę zrobić małe zakupy w sklepie, który nie przyjmuje kart nie mając drobnych (bo prawie nigdy ich nie mam). Mam latać po mieście i szukać banku, który mi pieniądze rozmieni? Nie uważasz, że jest to trochę bezsensowne? W mojej opinii to sklep powinien zaopatrzyć się w taką ilość drobnych, by była wystarczająca zamiast oczekiwać wyliczonej kwoty od klientów.
Odpowiedz@sla: wchodząc do sklepu możesz się spytać czy będą mieli wydać? Powiedz mi ile drobnych powinien mieć sklep...to samo pytanie zadałem gościowi poniżej? Na ile osób z banknotem 100/200 zł ma być sklepik pani jadzi gotowy? 100 zł to mało, 500? 5000? Co innego market który robi dzienny obrót rzędu 40k zł a co innego żabka robiąca 8k, nie sądzisz?
Odpowiedz@sla: druga sprawa ze nie spotkałem zabki. .... a jak się zastanowić to żadnego sklepu spożywczego bez terminala płatniczego. Ani w Kołobrzegu ani nigdzie w Trójmieście czy tez w takich miejscach jak brzesc kujawski ... gdzie są może 3-4 sklepy na krzyż.
Odpowiedz@hitman57: Trochę kiepskie. W danej chwili mogą mieć wydać, dwie minuty później już nie. Dużo zależy od lokalizacji i asortymentu sklepu. Jeśli jest to jedyny sklepik obok bankomatu to logiczne jest, że ludzie będą płacić sporymi nominałami - w samym interesie sklepu jest posiadanie wystarczającej liczby drobnych (bo jeśli klient któryś raz usłyszy, że nie ma jak wydać to więcej nie przyjdzie). Według mnie możliwość wydania z 200 zł to minimum.
Odpowiedz@sla: A co jeśli następna osoba przyjdzie również z 200 zl? Mam trzymać pod ladą 50 kg worek z drobnymi?
Odpowiedz@PrawdopodobnieSzczesliwa: Napisałam przecież minimum... Skoro największy obecnie nominał to 200 zł to wypada móc wydać z niego przynajmniej raz. Ciekawie będzie, gdy wprowadzą banknot 500 zł :).
Odpowiedz@GythaOgg: sklep powinien przyjąć, ale za cenę jaką sobie ustalił więc może przyjąć za 1grosz... podejrzewam, że większość nie byłaby zainteresowana, poczytaj jak to jest - cena butelki nie jest określona ustawowo
Odpowiedz@sla: Wiesz że w niektórych krajach ze strefy euro, na sklepach widać naklejki z przekreślonym banknotem o nominale 500E? I sprzedawca Ci nie wyda, bo nie i już. Drobne drobnymi, ale przychodzić z rana, żeby 200 zł zapłacić za wodę, która kosztuje 90gr to buractwo. Klient nasz pan, nosz qrwa mać. Ja pracując w sklepie nieraz miałam sytuację w ciągu dnia, że brakowało mi drobnych do wydawania, bo wszyscy przychodzili z 50, 100, 200 zł. I co ja mam wtedy zrobić? Mimo że ludziom drobne aż gacie opuszczają, nie dadzą Ci bo on musi mieć. A ja sklepu nie mogę zamknąć i latać po okolicy żeby rozmieniać.
Odpowiedz@mlodaMama23: Buractwo nawet, jeśli nie ma żadnego innego banknotu w portfelu? Ma na siłę zrobić większe zakupy czy całkowicie z nich zrezygnować?
Odpowiedz@GythaOgg: Czyli każdy ma mieć w kasie po tysiąc złotych w różnych nominałach na wypadek gdyby pierwsze 20 osób płaciło stówą czy dwusetką? Błagam...
OdpowiedzDodam, że właśnie dlatego nie znoszę małych, zwłaszcza niesieciowych sklepów. Nigdy nie wiadomo, czy terminal tym razem działa lub czy nie ma genialnej karteczki "płatność kartą od 20 zł". Wypłacisz pieniądze by mieć coś w portfelu na wszelki wypadek - jesteś burak, bo płacisz za bułkę grubym banknotem. Chcesz zapłacić kartą - jesteś burak, bo za bułkę płacisz kartą. To ja podziękuję.
Odpowiedz@sla: Bankomat wydaje duże nominały jak zażyczysz sobie dużą kwotę. Jeśli potrzeba mniejsze nominały to wybiera się opcję 50 zł lub mniej jeśli dany bankomat oferuje taką opcję.
Odpowiedz@mesing: Zapłacisz banknotem 50 zł za bułkę to także nazwą cię burakiem.
Odpowiedz@sla: Staram się nie posiadać tak wielkich nominałów w portfelu. Mam tą przypadłość, że jak rozmienię to błyskawicznie pieniądze mi znikają. Przeważnie dokonuję zakupów w punktach gdzie płacić można plastikiem bez dolnego limitu, wtedy nie mam problemu z drobnymi.
Odpowiedz@GythaOgg: Jak idziesz do tramwaju/busa/automatu z kanapkami to też płacisz banknotem 200zetowym?
Odpowiedz@GythaOgg: To nie jest wina sklepu, tylko rozwiązania systemowego. Za tzw. "komunizmu" sklepy skupowały butelki, bo wszystkie skupowane butelki były od nich odbierane, a teraz od sklepu tyle butelek odbiorą ile im dostarczono napojów w butelkach okaucjowanych, więc abstrahując od zajmowanego przez butelki miejsca, zakupione w nadmiarze butelki sklep finansuje z własnej kieszeni. Hipermarkety mogłyby to lepiej rozwiązać, ale przecież żadne przepisy im tego nie nakazują, to po co sobie dodawać pracy ?
Odpowiedz@hitman57: ze względu na opłaty za transakcję w postaci np. 0,50% wartości transakcji ale nie mniej niz ... oraz koszt wynajmu/zakupu terminala małe sklepiki (gdzie zresztą najczęściej robi się małe zakupy) wywieszają informacje, że płatność kartą od np. 20 zł, w innym przypadku, wszystkie małe zakupy (takie właśnie do 1zł) byłyby podarunkiem sklepu dla klienta.
Odpowiedz@katem: U nas nie ma ograniczenia przy płatności kartą. Możesz kupic lizaka za 40 gr i wyciągnąć kartę :)
OdpowiedzArt. 535. Przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę. Art. 5351. Przepisy niniejszego działu stosuje się do sprzedaży konsumenckiej w takim zakresie, w jakim sprzedaż ta nie jest uregulowana odrębnymi przepisami. Nie, zgodnie z prawem klient ma zapłacić środkiem płatniczym wydanym przez NBP, chyba że zostanie ustalona inna forma zapłaty. Nie ma tam ani słowa o odliczonej kwocie.
Odpowiedz@andczej: wiec może też podnieść cenę do 200 zł :P Może również odstąpić od umowy sprzedaży. Nie ma obowiązku sprzedaży komuś ktoś jest dupkiem.
Odpowiedz@hitman57: nie nie może podnieść ceny bo klienta obowiązuje cena przy której stoi produkt, nie nie może odstąpić od umowy sprzedaży ponieważ produkt został wystawiony na sprzedaż. Dupkiem jest osobą odmawiająca sprzedaży która przy tym łamie prawo.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2015 o 23:07
@hitman57: Ceny podnieść nie może jeśli na półce była inna. Z odmową sprzedaży także nie jest tak prostu - musi zaistnieć uzasadniona przyczyna. Czy jest nią klient - dupek? Raczej nie.
Odpowiedz@sla: oni i tak tego nie zrozumieją, biedna dziewczyna nie ma jak wydać, kij z Tobą kliencie to ty się martw PRL wiecznie żywy!
Odpowiedz@andczej: to właśnie Ty nie rozumiesz ze żadne przepisy nie precyzuja kto ma mieć drobne. Sprzedawca ma obowiązek przyjąć zapłatę w naszej walucie ale przepis nie mówi jasno ze sprzedawca ma mieć drobne ani ze kupujący. Zwyczajowo za małe zakupy płaci się drobnymi nominalami.
Odpowiedz@hitman57: jak to nie mówią? Poczytaj może trochę? Typowe NIE WIEM ALE SIĘ WYPOWIEM.
Odpowiedz@andczej: Sprzedawca może odmówić sprzedania towaru z uwagi na to, że nie ma pieniędzy do wydania. Co do zasady w handlu detalicznym i gastronomi nie można odmówić sprzedaży bez uzasadnionej przyczyny i jest to karane grzywną, ale brak pieniędzy do wydania jest już odpowiednim uzasadnieniem odmowy” – informuje Tomasz Ceranek Aplikant radcowski w Ceranek Kancelaria Radców Prawnych i Adwokatów Sp.p.
Odpowiedz@andczej: no to pokaz ten przepis w którym jest jasno napisane ze SPRZEDAWCA ZOBOWIĄZANY JEST WYDAĆ RESZTĘ.
Odpowiedz@PrawdopodobnieSzczesliwa: jakiś radca prawny nie jest ustawodawcą
Odpowiedz@andczej: za to ty jesteś? Ciągle czekam na ten przepis który nakazuje wydanie reszty sprzedawcy.
Odpowiedz@hitman57: nie jestem, nie mam zamiaru Ci niczego udowadniać, szkoda mi czasu na takich ludzi, kończę tą żałosna dyskusje.
Odpowiedz@andczej: Tę :)
Odpowiedz@PrawdopodobnieSzczesliwa: owszem tu mój błąd, przepraszam
Odpowiedz@andczej: no właśnie o to chodzi ze nie potrafisz bo nie masz racji. Gdybyś mi pokazał przepis to przeprosilbym i się kajal ale nie potrafisz bo w pierwszym komentarzu podałeś art 535 który precyzuje czym jest sprzedaż...jest mowa o zapłacie CENY nie ma mowy o środku. Natomiast sprzedawca może odmówić sprzedaży jeśli nie będzie mógł wydać. Nikt nie może zmusić przedsiębiorcy aby miał kwotę x od rana w bilonie. Bo ile było by adekwatne twoim zdaniem 1000 zł 10000 zł? Przecież moga 3 osoby pod rząd przyjść to prawie 600 zł ... ile według ciebie to wystarczająco? Weź pomysl czasami.
Odpowiedz@PrawdopodobnieSzczesliwa: No i super. Sprzedawca może odmówić sprzedaży towaru, wezmę więc swoje pieniądze i wydam je w innym sklepie bez problemu. Odeślij tak z kwitkiem kilkanaście osób dziennie, szef będzie wdzięczny :-)
Odpowiedz@LinaTe: Już niżej napisałam, robię wszystko by mieć możliwość wydania reszty, ale czasem pojawiają się takie sytuacje, że naprawdę nie mam jak. W takim przypadku co powinnam zrobić? Jestem tylko ekspedientką, która nie może opuścić miejsca pracy. Naprawdę z wielką chęcią zamknęłabym też przybytek na 15 min i pobiegla do banku, który jest kilkaset metrów dalej, bo to dość duże miasto, ale nie mogę.
Odpowiedz@PrawdopodobnieSzczesliwa: zgodziłaś się zacząć pracę z taką gotówką? - tak Twój problem
Odpowiedz@andczej: Mogę zacząć tak, lub nie zaczynać w ogóle i od razu iść zarejestrować się jako bezrobotna. Osoba, która mnie zastąpi bedzie miała taki sam wybór :)
Odpowiedz@PrawdopodobnieSzczesliwa: Ale nadal twierdzisz, że to klient jest piekielny?
Odpowiedz@Jorn: Tak, bo takich spraw nie załatwia się krzykiem i wyzwiskami
Odpowiedz@andczej: Hahahaha. Wygląda to na argument w stylu "Ja wiem lepiej i Ty mi tu nie pi****** " Nie jesteś w stanie udowodnić swojej racji więc "nie mam zamiaru Ci niczego udowadniać". Nawet więcej, nie przyjmujesz do wiadomości faktów przedstawionych w dyskusji. Słoma Ci z butów wystaje.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2015 o 11:00
@andczej: @sla: @hitman57: Nie może odmówić sprzedaży. I wcale nie odmawia, tyle, że nie ma jak wydać, więc sprzedaż nie dojdzie do skutku z przyczyn niezależnych. No trudno. Tzn efekt ten sam, ale to nie jest odmowa.
Odpowiedz@andczej: Masz prawo podać do sądu sprzedawcę, który odmawia sprzedaży towaru z powodu braku reszty do wydania. Z tym że w sądzie będziesz wyśmiany.
OdpowiedzCzytam wasze komentarze i oczom nie wierzę. Skąd się u was wzięło myślenie rodem z czasów gospodarki centralnie planowanej? Wy twierdzicie, że sprzedawca nie ma obowiązku przyjąć wysokiego nominału i że robi klientowi łaskę wydając mu resztę. 100 złotych w kasie na otwarcie sklepu spożywczego, do którego ludzie przychodzą po jedną rzecz to jakieś nieporozumienie. Osoba odpowiedzialna za taki stan nie ma pojęcia o handlu i obsłudze klientów. Inna sprawa, że w Polsce jest chyba za dużo banknotów o wysokich nominałach. Wybierając pieniądze z bankomatu w Holandii czy Belgii mogę sobie wybrać nominały. W wielkiej Brytanii w ogóle nie ma tego dylematu, bo najgrubszy banknot, jaki dostaniesz w bankomacie to 20 funtów. A tu chcesz stówę, dostajesz w jednym banknocie i łaź potem cały dzień, odbijaj się od kolejnych sklepów i słuchaj sfochowanych sprzedawczyń, które "nie mają rozmienić".
Odpowiedz@Fomalhaut: Nigdy nie robiłam nikomu łaski, wydaje wszystkie drobne licząc na to, że może kolejna osoba przyjdzie z mniejszym nominałem. Potrafię wyciągnąć ze swojego portfela jeśli nie mam. Proponuję płatność kartą. Proszę o każdą końcówkę po to by uzbierać jak najwięcej bilonu, by następny klient mógł swobodnie zrobić zakupu, a ja bym nie denerwowala się tym, że nie mam jak wydać. Jestem zawsze miła, zawsze się przywitam, powiem "proszę, dziękuję". No ale nie jestem cudotwórcą, nie potrafię magicznymi rękoma rozmienić papierka...
Odpowiedz@PrawdopodobnieSzczesliwa: Toż nie piję do ciebie, tylko zwracam uwagę na szerzej występujące zjawisko. Po tym, jak sam na zadupiu nie mogłem rozmienić dwóch stów, już na etapie wymiany waluty proszę gościa w kantorze o mniejsze nominały. Chętnie daję "końcówki", albo wręcz odliczoną kwotę, niemniej czasem muszę zapłacić za zakupy dużym w stosunku do ich wartości banknotem. I tu juz różnie bywa - od normalnych transakcji, przez ciężkie wymowne westchnienia, po jawną odmowę.
Odpowiedz@Fomalhaut: 20 funtów, to jest więcej niż 100 zł. A np. w Belgii jest mnóstwo bankomatów, które wydają wyłącznie banknoty o nominale 50€. Więc nie tylko w Polsce jest z tym źle.
Odpowiedz@Jorn: 50 euro a 200 złotych to naprawdę różnica. Jesli chcesz w Niemczech gumę do żucia lub wodę to zapłacisz około 1 euro (pewnie mniej) a więc kasjerka wyda Ci na przykład 4 razy po 10 euro i 9 euro w drobnych. Przy sytuacji w Polsce - czyli woda za złotówke i 200 złotych dla kasjerki, nagle dych musiałoby być w kasie 19. Oczywiście są też 50 i 100, ale dalej sa to duże nominały i kasjerka musi dać 100 złotych, 50 złotych, 2 razy po 20 złotych aby wyszło tyle samo banknotów co w Niemczech kiedy wydaje najdrobniej jak się da (bo w końcu może dać też 2 razy po 20). I jeśli jeszcze raz ktos powie, że £20 to więcej niż 100 złotych to zwariuję. Naprawdę. Kupuję wodę za prawie funta, chleb za funta, oraz powiedzmy jakieś warzywa na sałatkę (tak przykladowo) wydam między 5-10 funtów. Czy Ty wydasz za te same arytuły ponad 50 złotych? Średnio to widzę. 20 funtów to nominał któy starcza i równie dobrze można to wprowadzić w Polsce. Tak jest zwyczajnie wygodniej. I nie ważne na ile dana waluta jest przeliczana. Zarobki są w funtach więc ceny także.
Odpowiedz@anonimek94: Zdaję sobie sprawę z różnic w cenach i, że podstawowe produkty kosztują 4-5 razy więcej niż w Polsce. Nie pamiętam, jak jest w Anglii, bo rzadko tam bywam, ale u nas w Belgii często spotykane są ceny typu 2,08 € (tak, kilka centów więcej niż okrągła suma; nie mniej, jak to zwykle bywa) i wydanie 47,92 € z 50 € jest co najmniej tak samo upierdliwe, jak wydanie 199,01 zł z 200 zł. I mimo, że Belgia bardzo przypomina PRL (choć bardziej ten gierkowski niż jaruzelski, a jeszcze bardziej kadarowską WRL) i klienta się tu bardzo często ma za śmiecia, który tylko sklepowym primadonnom przeszkadza, to przez prawie 10 lat jakoś nigdy mi się nie zdarzyły kłopoty z wydaniem reszty. A drobniejsze zakupy robię często rano po drodze do pracy, bo gdy jakiegoś towaru w ciągu dnia zabraknie, to absolutnie nie ma mowy, żeby został wyłożony na półkę przed zamknięciem sklepu, więc trzeba się spieszyć. I często widuję, że klienci przede mną płacą za jakieś drobiazgi pięćdziesiątkami, a mimo to kasjer ma wciąż sporo drobniaków w szufladzie. Jakoś się jednak da.
Odpowiedz@Jorn: Oczywiście, że się da. Sama byłam kasjerką w UK i polskich problemównie rozumiem. Jednak będąc na urlopie w Polsce dostałam wytłumaczenie od koleżanki - nie chce się niektórym kasjerkom później na koniec zmiany tych wszystkich drobnych liczyć. One są, ale ich nie wkładają bo im wygodniej. I teraz, powiedz kto tu jest winny, leniwa kasjerka ponieważ nie chce kończyć pracy 10 minut później, czy dziwaczny system który każe im te drobne liczyć po każdym wylogowaniu się z systemu (czy tam zaraz przed)? U nas różnica kilku funtów nie miała żadnego znaczenia, a one są straszone skarbówką. Nie wiem ile w tym prawdy ale dla mnie to tragi-komizm. I musisz przyznać, że jednak łatwiej wydać z 50 niż z 200 ;) Zwyczajnie mniej banknotów ;) Chociaż kolejna rzecz która mnie w Polsce dziwi to fakt, że wsyzstkie te baknoty są dalej w kasie - u nas zawsze szły większe nominały do specjalnej kasetki (większe czyli wszystkie 20 i większość 10). I to dlatego lepiej jest nie mieć dużych nominałó, w końcu ja w kasie miałam około 50 funtów, a w takiej kasie polskiej będzie z 400-500 złotych i to większość w grubych nominałach (więc łatwiej okraść).
Odpowiedz@Jorn: Założę się o dobre belgijskie piwo, że mieszkasz w walońskiej części Belgii. Ja zrobiłem sobie kiedyś objazd po części flamandzkiej i nie miałem żadnych problemów z poziomem obsługi klienta. Jeden jedyny raz przytrafiło mi się to na dworcu w Brukseli. I żeby nie było, że wyrabiam sobie opinię o kraju po kilkudniowej wycieczce, to jest też zdanie moich znajomych, którzy mieli więcej do czynienia z Belgią i Belgami. Zgodnie uważają oni (zarówno moi znajomi, jak i Belgowie), że przepaść mentalna jest znacznie większa od językowej.
Odpowiedz@Fomalhaut: Przegrałeś. Mieszkam w części flamandzkiej, ale tuż przy granicy z Brukselą, w której pracuję. Co do obsługi klienta, to najgorzej jest właśnie w Brukseli. Im dalej od tego brukselskiego syfu, tym lepiej, choć do cywilizowanych standardów wciąż brakuje. I rzeczywiście po stronie flamandzkiej szybciej się odczuwa poprawę niż po walońskiej. Przy czym takie sprawy, jak to, że przed południem nie ma już w supermarkecie chleba, ewentualnie są jakieś resztki, albo że nie ma możliwości, aby uzupełnili na półce towar, którego zabrakło, powszechne są w całej Belgii. A to dla mnie też wchodzi w zakres obsługi klienta. Efekt jest taki, że po duże zakupy często jeżdżę do Francji. Przepaść mentalna między Flamandami i Walonami rzeczywiście jest gigantyczna, ale przejawia się bardziej w innych sprawach. Np. w ogólnokrajowych przedsiębiorstwach takich, jak poczta czy kolej, walońscy pracownicy są dwukrotnie bardziej chorowici niż flamandzcy. Taki wniosek można by w każdym razie wysnuć na podstawie częstości brania przez nich zwolnień.
OdpowiedzJak Cię rozumiem, wcale się nie dziwię, że o 6AM nie ma wydać z 200 za towar nie warty złotówki i uważam, że osoba płacąca o takiej porze takim nominałem jest niespełna rozumu, tak Twoja interpretacja KC to po prostu wielka bzdura. Owszem, klient ma zapłacić cenę za pomocą uzgodnionych środków płatniczych, ale jego jedynym obowiązkiem jest zapewnienie tych środków w odpowiedniej wysokości. W żadnym wypadku nie oznacza to, że ruch środków musi być ilość odliczona co do grosza. Banknot 200 PLN jest prawnie obowiązującym środkiem płatniczym, a jego wartość pokrywa zdecydowanie wartość towaru, więc dając Ci go klient swój obowiązek spełnił :)
OdpowiedzPrzyjść tuż po otwarciu sklepu, wziąć małą mineralną i oczekiwać, że ekspedientka wyda z 200 zł? Poważnie ktoś uważa, że jest to normalne i winę ponosi ekspedientka? Czy was pogrzało? nie ma tyle pieniędzy w kasie, to przecież nie wyczaruje więcej. Jak mam iść do osiedlowego sklepu zrobić małe zakupy, a mam tylko 100, zawsze się pytam, czy będzie miała wydać. Jak nie ma, dziękuję i idę do innego, proste. Rozumiem, że ktoś chciał rozmienić banknot i ta woda była tylko pretekstem, ale późniejsze obelgi pod adresem autorki były zwykłym chamstwem, co to ja nie jestem i masz mi usługiwać. Ludzie!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2015 o 8:18
@czytanka: Jak na mój gust to w tym wypadku zarówno podejście klienta jak i sprzedawczyni jest nienormalne. Oboje wpadli w jakieś ekstrema. Przecież jeśli jednemu zależy żeby kupić, a drugiemu żeby sprzedać, to powinni postępować tak żeby to uprościć. A tutaj wygląda jakby ani jednemu ani drugiemu nie zależało na kupnie/sprzedaży tylko na jakiejś walce o to kto mądrzejszy.
Odpowiedz@asmok: Co ona ci poradzi jeśli nie ma jak odpowiednio wydać? Przecież nie da mu tej wody na krechę. Jak ktoś do Ciebie podejdzie i będzie chciał rozmienić (bo nie wiem, kim z zawodu jesteś to taki przykład) np. 100zł, a ty masz 50zł tylko i zacznie się na Ciebie drzeć, że jak to, dla niego nie masz jak rozmienić, to jak zareagujesz? Grzecznie mu powiedziała, że niestety będzie musiał kupić gdzie indziej, bo nie ma jak wydać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2015 o 16:56
@asmok: Niby jak miała to uprościć? Iść rozmienić drobne o 6:30 do sąsiada?
OdpowiedzW czasach kiedy jeszcze pracowałam za ladą miałam nieco podobną sytuacje .Też poranek acz nieco pózniejszy bo w okolicy 8 ,jakoś tak się złożyło że nie miałam za bardzo "papierków"tylko bilon przychodzi typ "Wiesz kim ja jestem" i tez kupuje za około 2 złote a daje 200 zł Grzecznie i z uśmiechem pytam pana czy nie ma drobniej bo ja dysponuje jedynie bilonem a nie chce go uszcześliwiac w ten sposób ... usłyszałam że "jestem jak dupa od srania" i mam mu wydać...Chamstwa nie toleruje (mam na nie alergie ) więc wydałam tak jak miałam 2 x po 10 a resztę w bilonie .Awantura jaka wybuchła przypominała mały armagedon ,3 pokolenia wstecz okazało się ze kobiety w mojej rodzinie trudniły się nierządem itp .Oczywiście wrzaski tego ..."buraka"ściagnęły ochrone,administratora budynku i zafundowały tanią rozrywkę okolicy.I teraz jestem ciekawa kogo uznacie za piekelnego....A autorowi historii życze mało "buraków",dużo cierpliwości i poczucia humoru -handel to ciężki kawałek chleba
Odpowiedz@PrawdopodobnieSzczesliwa Przeczytałam dyskusję... Ręce opadają. Sklep to nie bank, logiczne, że nie startujesz z 10k drobnych w kasie.
Odpowiedz@butterice: Że z 10k to logiczne, ale że z mniej niż największy banknot w obiegu, to już całkiem nielogiczne.
Odpowiedz@butterice: Dla takich ludzi rozmieniających 200zł z rana powinien być specjalny worek z dziesięciogroszówkami. I powinno im się wydawać resztę w tych monetach (każdy sklep ma chyba wagę, to łatwo sprawdzić ile ile monet jest w kilogramie).
OdpowiedzPomijając fakt, czy sklep musi wydać resztę czy też nie... Trochę zdrowego rozsądku nie zawadzi. Jeśli wszedłbym do sklepu zaraz po otwarciu i został poinformowany, że nie mająmi wydać, to bym podziękował i poszedł gdzie indziej... Ale to może tylko ja taki dziwny jestem. A tak odbiegając od samej historii i nawiązując do zwrotu “ponieść głos o kilka tonów” – w języku polskim utarło się, że “podnieść głos o kilka tonów” to znaczy mówić głośniej. Jednak “ton” to wysokość dźwięku, a nie jego głośność. Jeśli podniosę głos o kilka tonów to najwyżej zacznę mówić falsetem, ale nikoniecznie glośniej. Aby zacząć mówić głośniej, należałoby podnieść głos o kilka decybeli
OdpowiedzJa sama pracowałam w zielonej sieci, raz w płazie, raz w świeżym markecie. W płazie mieliśmy 50 zł salda, i ok 30 zł, z poprzedniego dnia na start. Każdy klient wiedział, że nie ma opcji wydać za drobne zakupu z dużego nominału, to już po prostu logika. W świeżym markecie, mieliśmy 160 zł w kasie. Notorycznie przychodził chłopak o godzinie 6.10-6.30, brał gumy, albo hot-doga i rzucał mi 200 zł. Nie docierało, i nie nauczył się przez kilka wizyt że nikt mu z rana nie wyda z 200 zł, za zakup rzędu 3 zł. Nie trzyma się więcej gotówki w kasie, na wypadek włamania, w płazie zostawialiśmy nawet otwartą kasetkę, na wypadek rabusia, co by za 50 zł nie rozwalał sprzętu. Więc nie rozumiem pieniaczy którzy oburzają się że autorka nie miała wydać.
Odpowiedz@mlodaMama23: Równie dobrze on mógł tu napisać, że codziennie rano płacił 200 a do was nie docierało i się nie nauczyliście przez kilka wizyt, że trzeba mieć rano 200 a nie 160. Co to w ogóle za argumentacja. Powinniście mieć tyle żeby starczało, skoro macie stałych klientów dla których regularnie nie starcza to po prostu znaczy że mieliście za mało.
Odpowiedz@asmok: Nie, to był jeden jedyny odosobniony przypadek. Gówniarz chciał rozmieniać kasę pewnie na bilet. Każdy inny klient czy po fajki, czy po gazetę, jak przychodził, płacił max 20zł. Nawet z 50 nie byłoby problemu wydać, ale serio, płacić 200zł za gumę za 3? O 6.20 kiedy sklep dopiero otwarty? Ogarnijcie, jest na start tyle, ile potrzeba, żaden sklep nie trzyma 1000zł w bilonie na początek dnia, bo cwaniaczek przyjdzie rozmieniać kasę. Poza tym, gdybym szefowej powiedziała że dla jednego chłopaczka ma zostawiać więcej pieniędzy w kasetce, dostała by przepukliny ze śmiechu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2015 o 16:22
@asmok: A jeszcze jedno, nawet mając te 200 zł w bilonie, to serio mam pozbawić się wszystkich drobnych i zostawić sobie 3 zł, na następne 2h, bo on MUSI kupić gumę i MUSI zapłacić takim nominałem? Myślisz trochę?
OdpowiedzPracuję w saloniku prasowym. Też zawsze na start mamy 100 zł w kasie - głównie drobne i zwykle trzy dziesiątki, rzadko dwudziestka. Jak ktoś mi daje stówę, to zamieniam z poprzednich utargów (koperty robimy i zamykamy na drugi dzień), ale są dni, że po prostu nie ma jak rozmienić, bo koperty zamknięte i odebrane dzień wcześniej przez konwój. Albo kilka osób zapłaci stówą i mniejsze nominały nawet z poprzedniego utargu się wyczerpują. Żadna osoba za kasą nie jest czarodziejem i na drobniejsze nie rozmieni jeżeli nie ma, a nikt zza lady nie wyjdzie i nie pójdzie rozmieniać, bo trzeba wyprosić osobę za drzwi, zamknąć sklep i gdzieś iść szukać. Po co się oburzać? Niektórzy rozsądnie się decydują zapłacić kartą jeżeli mają, ale są ludzie złośliwi którzy nawet mając drobne upierają się na rozmienienie stówy. Przyjdzie ci takich z rana 20 osób i amen. Raz się na mnie babka obraziła, że jej wydaję w drobnych... Nie wiem, jak bardzo trzeba mieć nasrane we łbie, żeby takich prostych rzeczy nie rozumieć.
Odpowiedz@denaturat: Na mnie też facet się obruszył, gdy pomimo kilkukrotnych prób o drobniejsze (miał, bo wyciągał pieniądze z pliku nie z portfela), wydałam mu w nominałach 2 i 5 zł. Ale mówiłam, prosiłam, że nie mam inaczej. Niektórzy nie ogarniają co znaczy NIE MAM JAK WYDAĆ. Że żadna kasjerka nie kończyła Hogwartu i nie wyczaruje sobie akurat odpowiednich nominałów.
Odpowiedz"Zgodnie z kodeksem cywilnym (Art. 535) obowiązkiem kupującego jest zapłata ceny, oznacza to że musi mieć on odliczona ilość pieniędzy. " Nie. Nie oznacza. Jakby miało oznaczać że musi być odliczona ilość to by napisano, że ma być odliczona. To jest przepis a nie wiersz z metaforami. Przepis definiuje jedynie moment zawarcia umowy sprzedaży i mówi, że obowiązkiem jest przeniesienie własności i zapłacenie ceny. Żeby nie było sytuacji że ktoś "doniesie później", a później nie donosi ale stwierdza, że rzecz jest jego bo sprzedawca mu ją przecież dał dobrowolnie.
OdpowiedzDla mnie wielką głupotą są też parkomaty nie przyjmujące banknotów. Skąd mam wyczarować drobnych na np. 6 godzin postoju jak jadę do innego miasta np. na szkolenie, czy nagły wyjazd do klienta?
OdpowiedzSprzedaję w sklepie, nie wyobrażam sobie, żebym nie zadbał o to, aby mieć odpowiednią ilość drobnych i nie móc wydać. Za to często widzę jak ze sklepików obok ludzie wychodzą bo ekspedientka nie ma wydać. Żenujące. Na półkach towaru za 30 tys, a w kasie 100zł żeby złodziej nie ukradł.
OdpowiedzDokładnie! Dzień w dzień dostawy na kilka tysięcy a z kasy nie ma jak wydać.. Bezsens totalny. A żeby nie było pracuję w knajpie i w każdy weekend robię po 3-4 kursy do rozmieniarki na myjni, bo drobne szybko się rozchodzą. To mój obowiązek żeby dbać o klienta i mieć jak wydać.
Odpowiedz@yuzu: Tylko zauważ, że w sieci z płazem, nie masz dostaw gotówkowych, tylko wystawiana jest dla Ciebie faktura proforma, a kasę za niego ściągają Ci z obrotu. Jeśli masz możliwość wyjść rozmienić, bardzo fajnie. Ale jak np jest weekend, na sklepie młyn, złodziej nie boi się monitoringu, jedna dziewczyna ogarnia kolejkę, druga dokłada towaru na półkach żeby jegomość nie darł się że "Harnaś" ciepły, to powiedz mi, kiedy iść rozmienić? Albo jak się jest samym na sklepie? Zamknąć i iść za drobnymi? Dbanie dbaniem, nie tylko o klienta chodzi ale też o nasz w jakimś sensie komfort, ale nie przesadzaj, bo kiedyś te zapasy drobnych się kończą, jeśli klient ich nie przyniesie. Knajpa to trochę inna bajka, zawsze jest jeszcze ktoś, kto ewentualnie odbierze telefon, czy obsłuży klienta, sklep trochę co innego.
Odpowiedz@marekp: To dla ilu osób masz w drobnych 199zł?
Odpowiedz"oznacza to że musi mieć on odliczona ilość pieniędzy". Nope. Chcesz, żeby to oznaczało, ale w żadnym przepisie nie ma takiego uściślenia.
Odpowiedzmarekp w naszym sklepie towaru było za znacznie więcej niż 30 tysięcy a w kasie stałe było 200 zł i naszą Prezes nie interesowało jak sobie poradzimy taki ustaliła limit dla wszystkich sklepów.
OdpowiedzPrzykro mi ale się mylisz co do kodeksu. Klient jest zobowiązany do zapłaty najniższym możliwym nominałem, czyli masz prawo zażądać zapłaty banknotem 20-złotowym za zakupy poniżej tych 20 złotych. Nie masz prawa żądać wyliczonej gotówki. Pozdrawiam, też pracuję w Żabie :)
OdpowiedzMasz bilion złociszy czy 100 zł w bilonie? Proszę poprawić błąd.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 września 2015 o 1:49
Dość długo prowadziłem swój sklep spożywczy, więc tak to u mnie było: codziennie od otwarcia miałem 2 tysie w banknotach 10-20 zł (nie w kasie, naszykowane właśnie na takie przypadki) i spore pudełko drobnych. KAŻDEMU klientowi miałem wydać, nie wnikałem w nominały, paragrafy, zwyczaje oraz czy klient chciał rozmienić kasę. KAŻDY klient wydający u mnie pieniądze nie miał nigdy problemów z resztą. Starałem się aby KAŻDY klient był zadowolony, bo zadowolony klient przyjdzie następnego dnia i znów wyda u mnie swoje pieniądze (rozmienione dzień wcześniej :) ). Proste A co to tekstu : "Zgodnie z kodeksem cywilnym (Art. 535) obowiązkiem kupującego jest zapłata ceny, oznacza to że musi mieć on odliczona ilość pieniędzy. " Oznacza to, że za towar kupujący ma zapłacić. kropka. nic więcej. nie ważne która jest godzina. nieważne jaki ma banknot czy bilon. nieważne wreszcie czy masz wydać, on płaci. wydanie reszty jest twoim problemem. Oczywiście jak nie masz wydać to nie wydasz i tyle w temacie. Ale na art 535 bym się nie powoływał.
Odpowiedz@Garrett: Jako właściciel miałeś bardzo dobre podejście do sprawy, ale nie wszyscy takie mają. Kasjerki w większości nie są właścicielami i nie zawsze mają możliwość zadbania o rozmiankę. Ostatnie zdanie jest znamienne: jeśli sprzedający nie ma jak wydać to nie wyda. I wtedy są dwie opcje: 1. odstąpienie od sprzedaży, 2. każda sprzedaż jest formą umowy, więc zawsze można -tylko za zgodą obu stron- dokonać zakupu/sprzedać towar w innej cenie niż półkowa. Na tym polega również targowanie się :)
OdpowiedzFascynuje mnie to, że jak pojawiają się teksty o piekielnych klientach, którzy nie ogarniają zasad funkcjonowania sklepu internetowego/fryzjera/recepcji, to jest okej. Ale jeśli w sklepie spożywczym ważą się mieć jakieś zasady nie idące po myśli klienta, to zaraz jest gównoburza. Jak napisałam kiedyś historię z mojego mięsnego, wyjaśniającą, czemu stosujemy takie a nie inne zasady (a stosujemy je po prostu, by sklep się mógł utrzymać bez narażania na straty przekraczające zyski) to też zaraz była gównoburza, bo klient ma prawo do wszystkiego i już. Typowa mentalność nowobogacka - to TY robisz WIELKĄ ŁASKĘ babie z marketu, że tam kupujesz i w ogóle niech ta chołota z nizin społecznych się cieszy, że w ogóle ma pracę dzięki TOBIE. A po prostu wystarczy iść do innego sklepu (teoretycznie, bo w praktyce okazuje się, że jednak będą chodzić do danego sklepu dalej)
Odpowiedz