Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piekielnego (do niedawna anielnego) szefa ciąg dalszy. Ewolucja trwa. Obecnie jesteśmy na…

Piekielnego (do niedawna anielnego) szefa ciąg dalszy.

Ewolucja trwa. Obecnie jesteśmy na etapie jego wpadania tylko po kasę. Zamawia nowe pieczywo po czym nie pojawia się w sklepie, nie wiadomo jak i po ile to sprzedawać. To samo warzywa, ceny teraz rosną, sezon się kończy. Dostawy przychodzą, ja sobie umiem wyliczyć cenę z rozsądną dla niego marżą, ale nie umiem tego wprowadzić do systemu, wypadało też by wydrukować etykiety cenowe. Kto ma to zrobić skoro szef siedzi cały czas w "zaprzyjaźnionym" sklepie, i nikogo tego nie nauczył, nikomu też za dodatkowe usługi nie zamierza płacić.

Dotarły do niego moje komentarze, że rzadko bywa w swoim sklepie. Odpowiedź? "ja jestem szefem i wcale nic nie muszę, mogę tylko po pieniądze przyjeżdżać". Super... ma świadomość braków kadrowych...

Osobie, która wpada w sytuacjach awaryjnych, jest dyspozycyjna według swoich potrzeb (czyli jak nie potrzebuje kasy to odmawia przyjechania do sklepu) płaci więcej niż mnie.

Nic nikomu "nie każe". Zostawiam swoje prośby odnośnie tego co trzeba zrobić "nowemu". Szefa to nie obchodzi ostatnio. Równie dobrze możemy nic nie robić poza obsługą Klienta na kasie.
Nie odbiera telefonów od pracowników. Wczoraj wszedł szczur, z ulicy. Potrzebowaliśmy trutki, pułapek, cokolwiek. Dzwoniły 3 osoby w sumie. Nie odbierał. Widzieliśmy go przez szybę, stał przy wejściu w tej "zaprzyjaźnionej" Żabce. Totalnie nas olewał.

Mam już nową pracę. Za większe pieniądze, szefowie deklarują obecność w sklepie, również przyjeżdżają na zawołanie jeśli coś się dzieje. Koleżanka z którą świetnie mi się pracuje, też tam idzie. Szef zostanie sam, z nowym kolegą co nie ogarnia. Ciekawe czy odrobinę refleksji będzie miał chociaż przez chwilę, i czy jego "przyjaciółka" z sąsiedniej Żabki tak samo ochoczo i z poświęceniem swojego biznesu, będzie wtedy jego wspierać... osobiście wątpię...

by speedymika
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
3 3

I zamiast dzwonić nie mogliście przejść się do tej żabki, skoro, jeżeli dobrze zrozumiałam, była w zasięgu wzroku, było widać tam szefa (u mnie w żabkach szyby są zaklejone ofertami) i byłyście obie na zmianie?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@Olsea: Edit: Już rozumiem. Szef pewnie zdążył już zrozumieć co źle zrobił.Późna pora nie działa dobrze na zrozumienie, a na piekielnych nie mozna zmienić komentarza...

Odpowiedz
avatar speedymika
10 10

@Olsea: owszem, kolega się przeszedł. Ale nie o to chodzi. Równie dobrze zamiast o szczura mogło chodzić o napad na sklep. Mogła się pracownica źle poczuć. Mogło się zdarzyć wiele rzeczy. Chodzi o to że szef przy swojej koleżance ostentacyjnie nie odbiera od nas telefonów. Dzisiaj już odbierał, bo koleżanka wyjechała na wakacje. Oczywiście on teraz tam rezyduje bo przecież musi jej pomagać. Szkoda że kiedy mamy braki kadrowe (ona ma komplet doświadczonych pracowników), woli siedzieć u niej. Od nich nie mamy żadnej pomocy, działa to tylko w jedną stronę.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
11 11

@speedymika: Jak masz nową prace, a koleżanka ma dołączyć, to proponuje specjalnie się nie martwić. Szef pewnie przejrzy na oczy, jak mu biznes się sypnie i mu mocno szarpnie po kieszeni. Sieć się na niego wypnie, bo jak nie on to ktoś inny poprowadzi ten punkt.

Odpowiedz
avatar speedymika
9 9

@rodzynek2: ja się nie martwię o siebie :) Mąż na tyle dobrze zarabia że nawet jak nie pracuję, to i tak dajemy radę. Pracuję bo lubię, a nie bo muszę. Serio, marzę o swoim własnym sklepiku spożywczym, wiem, zboczenia są różne a ja mam właśnie takie :) Przykro mi tylko z tego powodu że szef zanim zafascynował się przyjaciółką był naprawdę w porządku, dawałam z siebie dużo, ponadstardardowo, niby widział, niby doceniał, obiecywał bonusy za to, skończyło się na obietnicach, jak pisałam osoba wpadająca dorywczo i według własnych chęci dostawała więcej za godzinę niż ja, chociaż ani razu nie zawaliłam, nieraz rezygnowałam z wolnego dnia na jego prośbę. Przykre to wszystko.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 2

@speedymika: Tak przykra sprawa. Szkoda szefa i do tej pory dobrze prosperującego sklepu i ludzi, którzy tam pracowali, dając z siebie wszystko i mogliby nadal pracować. Biznes musiał naprawdę bardzo dobrze iść skoro ktoś, "przyjaciółka" zauważył, że drugi sklep może również przynieść zyski. Ale cóż szef jest trochę sam sobie winien skoro przestał dbać o biznes.

Odpowiedz
avatar speedymika
3 3

@rodzynek2: Właśnie wszystko na odwrót :) W tej okolicy jest ponadstandardowe zagęszczenie Żabek, tamta, którą obecnie prowadzi jego przyjaciółka, jest starsza od naszej. Układ jest taki że po naszej stronie dużej ulicy są w sumie 4 żabki, jedna od drugiej nie więcej niż 300m....w tym dwie które były od dawna, przed naszą. Po drugiej stronie jest tylko jej Żabka i nie mam tam konkurencji w takiej bliskości jak to jest po naszej stronie (mamy jeszcze jeden większy market osiedlowy - za ścianą). Jej idzie świetnie, ma obok szkołę, pętlę autobusową. Nam przy takim zagęszczeniu idzie dużo gorzej. Nadrabiamy jakością obsługi, dostosowaniem oferty do Klienta (tzw. regionalka którą mamy nieźle rozwiniętą). Szef wiecznie jest "na granicy opłacalności", podczas gdy ona nie narzeka na brak kasy. Ona ma 3 doswiadczone pracownice które zwyczajnie się jej boją i pracują uczciwie. U nas jest jak napisałam w poprzedniej i tej historii. Mówiłam milion razy szefowi że musi się poświęcić, siedzieć po 12h dosłownie, dbać o każdy szczegół na sklepie, bo inaczej samo się nie rozkręci. To w jego interesie, nie w moim jest aby były pełne półki na sklepie a nie na magazynie - jak klienci wyjdą bo nie znaleźli piwa, to on straci a nie ja. Sama nie dam rady wszystkiego bez jego pomocy i bez zaangażowania współpracowników. Doradzałam mu dużo rzeczy, mam spore doświadczenie a że go polubiłam to życzyłam mu wszystkiego najlepszego - w końcu jak on więcej zarobi to może i ja też :) Grochem o ścianę. Dzisiaj był mocno zaskoczony. Nie dałam się w żaden sposób przekonać, wcześniej pokazałam mu puste półki na sklepie po moim wczorajszym dniu wolnym. I towar na magazynie. Jeszcze mi na koniec zaserwował szpilę, pytając czy skoro odchodzę to ma się spodziewać że przestanę się starać jak wszyscy inni do tej pory...ech...

Odpowiedz
avatar piotr6710
10 10

czekam na daszy ciąg jak sie zakonczy ta historia. pozdrawiam

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

Cóż, jak mu się interes sypnie, to szybko się okaże, że to wszystko wina tych złych pracowników...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

@tysenna: i będzie kolejna historia o biednym pracodawcy na piekielnych :)

Odpowiedz
avatar speedymika
8 8

@Day_Becomes_Night: oczywiście przecież to źli i niewdzięczni pracownicy go zostawią w potrzebie.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 2

@tysenna: Ale w tej historii szef jest sam sobie winien, bo zaniedbuje sklep, z którego żyje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@rodzynek2: owszem, jest. Ale jeśli facet jest na tyle inteligentny, żeby stwierdzić, że jako szef ma tylko inkasowac zyski, to sądzisz, że zauważy, że to jego wina? Czy raczej zrzuci wszystko na pracowników, że go zostawili, chociaz był taki swietny?

Odpowiedz
avatar rodzynek2
0 0

@tysenna: Od razu mówię, że moja wypowiedź nie mam na celu obrażenia kogokolwiek, a jeżeli kogoś obrażę to z góry przepraszam.Przez lat pracy w rodzinnej firmie widziałem już wiele. Wiem, że Twój szef, na początku przykładał się do prowadzenia firmy, pracując na równi, lub prawie na równi z pracownikami i to było jedną z głównych przyczyn sukcesu sklepu. Moim zdaniem Twój szef jest na tyle inteligenty, żeby nie tylko brać zyski, ale wie jak na nie ciężko się pracuje. Tylko sprawa się rypła, jak poznał "przyjaciółkę", "dzięki" której przestał się starać pracować na zyski i zostawiając sklep i swoje obowiązki na głowie pracowników. Coś takiego w znacznej większości przypadków kończy się upadkiem. Tym bardziej, jak piszesz, Ty i Twoja koleżanka się zwalniacie i zostaje tylko jeden niedoświadczony pracownik i masa kłopotów.

Odpowiedz
avatar speedymika
1 1

@rodzynek2: Prawie dokładnie tak. Z tą różnicą, że wcześniej zasuwał na sklepie (zanim ja przyszłam, a potem pewnie siłą rozpędu jeszcze jakiś czas), bo nie umiał wyegzekwować od pracowników wykonywania obowiązków. Zdawał sobie sprawę że mogliby więcej zrobić, ale kończyło się tak że on wszsytko sam robił. Taka spychologia była, kto pierwszy się złamie... Jak ja przyszłam jeszcze jakiś czas dużo robił na sklepie, ale jak przychodziły nowe osoby to od początku widziałam że nie umie ich przypilnować. Nawet jak coś polecił do zrobienia, to potem nie sprawdził. Więc ludzie szybko zauważali że równie dobrze można nic nie robić. Ja jestem tylko ich współpracownikiem, nie szefem. Mogę jedynie poprosić o zrobienie tego czy tamtego, ale nie zażądać i nie wyegzekwować. Rozmawiałam z nim o tym mnóstwo razy. Obiecywał że zacznie pilnować, bezskutecznie. Ale że był wciąż w porządku (tylko "za dobry" trochę dla pracowników), to robiłam swoje i za innych, licząc że w końcu trafimy na kogoś takiego jak ja i koleżanka. Mi nie trzeba pokazywać palcem pustych półek, sama je widzę. A że lubię tą pracę, to i lubię mieć ładny zadbany sklep w którym pracuję. Zgłaszałam mu za każdym razem kiedy ktoś zaniedbywał swoją robotę i przerzucał ją na mnie, a moje rozmowy nie pomagały. Konkretnej zmiany z jego strony brak, za to coraz rzadziej bywał, coraz mniej robił aż doszliśmy do tego stanu o którym piszę.

Odpowiedz
avatar speedymika
0 0

@rodzynek2: nie mogę już zedytować więc dopisuję tak: Przyjaciółka majaczyła na horyzoncie od początku, najpierw delikatnie (ale to właśnie na jej potrzeby kilka razy rezygnowałam z wolnego dnia, bo chciał jej pomóc), z czasem coraz silniej aż do obecnego totalnego zaangażowania w nią, trwa to ok 2 mcy już. Mam odczucie, nie wiem czy słuszne, że w pewnym momencie zdał sobie sprawę że prowadzenie sklepu spożywczego (najwięcej roboty i najmniejsza opłacalność) to jednak nie jest to co Tygryski lubią najbardziej, i w jakiś tam sposób, może podświadomie, "uciekł" w zamiennik w postaci koleżanki.

Odpowiedz
avatar speedymika
2 2

@rodzynek2: a, i jeszcze bo zapomniałam, odnośnie "sukcesu sklepu". Sukcesu nie było i nie ma. Jest słabo. Umiem liczyć, znam marże dla ajentów żabek, znam dzienne/miesięczne obroty. W księgowości też pracowałam ;) I wiem że ledwo wyrabia, a nawet niewykluczone że do własnej kieszeni ma mniej niż płaci mnie. Ale tym bardziej trzeba zakasać rękawy. Inaczej lepiej nie będzie, a tylko coraz gorzej, prawda? Jak tu przyszłam dziennie ilośc paragonów oscylowała ok. 200 osób. Z całego dnia. Obecnie jeśli sklep jest dobrze zatowarowany, jest to ok. 400 osób. Nie przypisuję sobie zasługi, ale wiem też że wiele osób woli obecnie przyjść do nas, bo jest miło, czysto i sympatycznie. Do tego stopnia że wolą iść dalej, a mają bliżej żabkę, tyle że wiecznie podłoga brudna, obsługa niemiła itd. Jest o co walczyć, bo konkurencji za ścianą też zmieniła się cała obsada i z tego co wiem to na minus. Można przejąć więcej Klientów, ale trzeba mieć towar na półkach, i ciągle szukać tego co przyciągnie następnych ludzi. Niestety, inaczej to nie zadziała.

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

@speedymika: Może ma depresję albo coś? Bo dziwne zachowanie. Ja na jego miejscu, jakbym złapał taki stan "antypracowy", po prostu dałbym Ci podwyżkę i mianował kierownikiem :)

Odpowiedz
avatar speedymika
0 0

@asmok: rozmowa na ten temat nawet była, ale moja stawka go przerosła. Może nie była najniższa, ale już na tyle długo tam jestem że wiem ile jest zaległości w papierach, ile spraw jest do ogarnięcia sprzed wielu miesięcy i zwyczajnie za 2 zł podwyżki na godzinę, nie zamierzam tego robić, bo przewiduję siedzenie po 12h dziennie żeby ogarniać to porządnie i jak się należy. A to już jest dużym kosztem mojego kontaktu z córką i mężem. I niestety musi kosztować. Za to on wtedy mógłby naprawdę wpadać tylko po kasę i nic więcej. Wolał zostawić po staremu, nie próbował negocjować. Więc jest jak jest :)

Odpowiedz
avatar grupaorkow
5 5

Ciekawe, czy chociaż poderwał tą dziewczynę z innego sklepu, czy chodzi tam na darmo.

Odpowiedz
Udostępnij