Mam młodszą siostrę, która w tym roku poszła do drugiej klasy podstawówki. Ze względu na dużą ilość nowych uczniów, szkoła była zmuszona do wprowadzenie tzw. planu zmianowego. W większości jest on znośny, oprócz poniedziałku (kończy zajęcia o 18) i wtorku (lekcje zaczyna o 8). Na szczęście wychowawczyni była wyrozumiała i postanowiła, że w poniedziałek nie będzie zadań domowych.
Niestety pod koniec pierwszego tygodnia roku szkolnego nauczycielka siostry miała dość poważny wypadek samochodowy. Na zastępstwo została sprowadzona wiekowa pani z wieloletnim stażem pedagogicznym.
Po pierwszych poniedziałkowych zajęciach z tą panią siostra dostała następującą listę zadań domowych:
- narysować (z dopiskiem, że drukowanie jest zabronione) wybranego ssaka i opisać go na przynajmniej 100 słów
- przepisać wierszyk z książki i podkreślić wszystkie samogłoski
- obliczyć 6 prostych zadań matematycznych
- dokończyć rysunek domu rodzinnego (siostra zdążyła ledwie szkic zrobić)
Gdy to z mamą zobaczyliśmy, złapaliśmy się za głowy. Na szczęście z moją pomocą lekcje były odrobione już około 20. Przez resztę tygodnia ilość zadań domowych była podobna, ale siostra dawała radę, gdyż kończyła zajęcia wcześniej. Mama stwierdziła jednak, że jeśli w następny poniedziałek młoda również będzie miała tak dużo zadane, to pójdzie porozmawiać z wychowawczynią. Jak postanowiła tak zrobiła, gdyż zadaniem domowym siostry z tego poniedziałku było napisanie opowiadania na 400 słów (2 klasa podstawówki!).
Oto dialog między moją mamą [M] i wychowawczynią siostry [W]:
[M]: Dzień dobry chciałam porozmawiać o ilości zadań domowych jakie pani zadaje dzieciom w poniedziałek. Proszę zrozumieć, że kończą zajęcia późno, a następnego dnia rozpoczynają o 8 rano. Wątpię, że 8-letnie dziecko zdoła wykonać tyle zadań samo o tej godzinie. Na przykład gdyby syn nie pomógł siostrze z zadaniami ta skoń...
[W]: Ale przepraszam bardzo, jak to syn pomógł w zadaniu!? Zadanie domowe to jest proszę pani praca SAMODZIELNA! Ja będę musiała zmienić pani córce ocenę i wspomnę o tym na zebraniu z rodzicami. Taka pomoc w odrabianiu pracy domowej to ograniczanie nauki dziecka. To niedopuszczalne!
Mama stwierdziła, że na tak "twarde argumenty" nic nie zdziała i poszła wyłożyć sprawę do dyrekcji. Już tego samego dnia zadanie domowe siostry było o wiele krótsze i prostsze :D
szkoła
Fantastyczna postawa. A potem będziecie się dziwić, że nauczyciel nie ma autorytetu, że uczniowie nie znają pojęcia "dyscyplina". Aha, będziecie mieć pretensje do szkoły, że nie wychowuje waszego dziecka. Nauczycielka za dużo zadała? Leć z pyskiem do dyrektora, niech ją ustawi w szeregu. I te wymagania - narysować zwierzę, nie może być wydruk, no zgroza. Uczeń ma sam odrobić zadanie, coś podobnego.
Odpowiedz@Fomalhaut: A nie sądzisz, że 8 latka to koło 20 powinna iść spać a nie zadania domowe odrabiać? Spoko jakby to było jedno z wyżej wymienionych. Ale dzieci potrzebują dużo więcej snu niż my dorośli. A z tego co było napisane dziewczynka skończyła zajęcia o 18... Nim wróciła do domu było pewnie coś koło 19... a gdzie czas na chociażby zjedzenie kolacji, odrobienie lekcji, umycie się i pójście spać? Według Ciebie z czego dziewczynka powinna zrezygnować?
Odpowiedz@Fomalhaut: Moja mama chciała zwrócić uwagę tylko na ilość zadań w poniedziałek. Nie wiem czy czytałeś ze zrozumieniem, ale nawet z moją pomocą zrobienie tych zadań zajęło około półtorej godziny. Gdyby nie ja robiłaby je może nawet do 21. A gdzie czas na kolację, odpoczynek po szkole, chwilę zabawy? Poza tym przypominam moja siostra ma 8 lat i nie jest zaprawionym w bojach studentem, który potrafi zarwać kilka nocek na nauce. Plus to stwierdzenie "Leć z pyskiem do dyrektora...". Jakbyś dokładnie nie doczytał, to mama poszła najpierw do wychowawczyni, ale po treści i tonie jej wypowiedzi stwierdziła, że nic u niej nie załatwi.
Odpowiedz@Fomalhaut: A ciebie to mocno pogrzało? toż zadania typu "narysować (z dopiskiem, że drukowanie jest zabronione) wybranego ssaka i opisać go na przynajmniej 100 słów" to dopiero w czwartej klasie... w trzeciej Cora miała coś takiego ledwie parę raz. Co innego wymagać robienia zadań [popieram], a co innego wymagać cudu i ciężkiej orki do dzieci.
OdpowiedzZ tego co widzę, to kobieta nie poszła do szkoły z córką i nie wymyślała nauczycielce przy dziecku. Nie widzę więc podważania autorytetu. Zadania nawet w większej ilości miałam w 4 klasie, ale kiedy cokolwiek się działo (choroba, dłuższe zajęcia czy wyjście do tetru) to uczeń miał na nie kilka dni. Nie popadaj w skrajności.
Odpowiedz@Fomalhaut: Przeczytałeś całość? Przecież jasno jest napisane, że matka poszła NAJPIERW do samej nauczycielki. A skoro pani nauczycielka okazała się impregnowana na logikę, co miała zrobić matka? Poszła do dyrekcji, która odpowiada za to, co się w szkole dzieje. Zadawanie dzieciom dużej ilości lekcji kiedy kończą o 18:00 a rano zaczynają o ósmej jest po prostu idiotyczne - wystarczy pomyśleć, żeby wiedzieć, że ośmiolatek sam takiej ilości o takiej porze nie zrobi. Nie mówiąc już o tym, że "narysować wybranego ssaka i opisać go na przynajmniej 100 słów" to nie jest zadanie dla dziecka zaczynającego (mamy wrzesień!) drugą klasę podstawówki.
Odpowiedzbo rozmowę zaczęła od zadka strony. A potem jeszcze się głupio przyznała i podłożyła. Suche fakty: że dziecko wraca w poniedziałek około 19:00 musi zjeść kolacje, ma prawo do wieczorynki i o 21:00 być w łóżku, aby wstać przed 7:00 we wtorek. To ile czasu ma na te zadania? I nie schodzić z tematu, że chodzi tylko o zadania z PN. na WT.
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: Z tego co się orientuje nauczanie w podstawówce nastawione jest aktualnie na pracę w grupach i z pomocom rodziny, więc nauczycielka nie powinna mieć żadnych obiekcji do tego, że pomogłem siostrze w zadaniu.
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: Nie ma już wieczorynki :(
Odpowiedz@Satsu: "Z tego co się orientuje nauczanie w podstawówce nastawione jest aktualnie na pracę w grupach i z POMOCOM rodziny" Hmm. Rodzinna pomoc może być zawodna.
Odpowiedz@MaybeXX: Poprawiłbym, ale nie mam takiej możliwości. Poza tym złośliwa forma twojej wypowiedzi była zbędna. No chyba, że w życiu nie popełniłeś żadnego błędu ortograficznego w co wątpię.
Odpowiedz@MaybeXX: Może byłoby lepiej, żeby z polskim jej nie pomagał?
OdpowiedzNie rozumiem ilości minusów pod moim komentarzem. Przyznałem się przecież do błędu i stwierdziłem, że gdybym mógł to bym go poprawił. Chyba, że aż tak was kłuje w oczy wypomnienie zgryźliwego tonu komentarza MaybeXX? Potem się dziwić, że nikt nie trawi grammar nazi... A wystarczyło napisać: "W tym miejscu popełniłeś błąd. Pisze się pomocą a nie pomocom." Trudne?
Odpowiedz@Satsu: Może i nie trudne. Ale żeby dorosły człowiek popełniał ortografy? Wstyd po prostu. I to taki, że nawet "złośliwą formę wypowiedzi" wypominającej ten błąd należałoby przyjąć z większą pokorą. Ot.
Odpowiedz@Satsu: Tak bardzo mnie kłuje wypomnienie zgryźliwego tonu, że aż sam się do tej zgryźliwości dołożę. Po pierwsze, nie masz za grosz dystansu do siebie i nie dostrzegasz różnicy między zwykłym żartem, a zgryźliwością. "W tym miejscu popełniłeś błąd. Pisze się pomocą a nie pomocom." - akurat moim zdaniem takie formalne strofowanie zamiast żartobliwego zwrócenia uwagi tylko zaostrzyłoby ton wypowiedzi. Po drugie, dyskutowanie z liczbą otrzymanych minusów to prosta droga do jeszcze większej ich ilości, zwłaszcza w takiej formie, w jakiej to robisz. Minusy oznaczają po prostu, że ludzie nie zgadzają się z Twoją wypowiedzią. Powtórzenie innymi słowami bez jakiejkolwiek polemiki dokładnie tej samej treści, co w owej zminusowanej wypowiedzi, wraz z okraszeniem jej kilkoma oburzonymi komentarzami i generalizacjami co najwyżej utwierdza resztę ludzi w opinii, że owe wcześniejsze minusy były słuszne. Po trzecie, ja rozumiem, że każdy może robić błędy, ale system komentarzy ma wbudowaną autokorektę... Co innego błędy interpunkcyjne (których zresztą sam masę robię) - ale tego jaskrawego, czerwonego podkreślenia pod ortografem naprawdę nie da się nie zauważyć, chyba że się je rozmyślnie zignoruje. Trudne?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 września 2015 o 11:28
Najbardziej piekielny jest ten zmianowy system. Ośmio letnie dziecko kończące szkołę o 18:00? O tej godzinie można wrócić z zajęć dodatkowych ale nie z normalnych lekcji. To podstawówka a nie studia. Ja jestem zmęczona po popołudniowych zmianach a co dopiero takie dziecko.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Ja jestem "sową", dla mnie okropieństwem była arbitralnie ustawiona godzina 8:00 zamiast np. 13:00 Może łaskawie taką reformę w szkolnictwie, by ktoś zaproponował i przyporządkował/przetestował dzieci pod kątem takich predyspozycji. Popołudniowi nauczyciele, też się znajdą.
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: dzieci w UK zaczynają lekcje o 9:00. A pomyślał ktoś o rodzicach? Jedno ma mieć same ranki a drugie popołudniówki? Nie widzieć męża/żony przez cały dzień?
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: a potem idziesz do pracy na system trójzmianowy i masz tygodnie dzienne, nocne i popołudniowe. Możesz sobie powspominać jak fajnie było w szkole. Jeszcze lepiej jak żona/mąż mają te tygodnie kompletnie niezgrane. To można się dopiero uchachać .
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: popieram, całą szkołę cierpiałam, że nigdy mi się 2 zmiana nie tafiła...
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Nie przesadzajmy. Wieki temu sam w 1 klasie podstawówki kończyłem o 18.30. Więcej, sam do szkoły jechałem, oraz sam wracałem. A nie jak teraz odprowadzanie i odbieranie dzieci ze szkoły.
Odpowiedz@krogulec: Ale też kiedyś była trochę wyższa śmiertelność niż teraz ;)
Odpowiedz@imhotep: Ale za go większa samodzielność niż teraz ;)
OdpowiedzJa tu widzę też drugą piekielność, taką w tle tej historii związaną właśnie z tym systemem zmianowym...podobno przyrost mamy bardzo mały i mało dzieci się rodziło....więc z tego powodu zamykane były placówki i zwalniani nauczyciele, a teraz jest ZA DUŻO?? dzieci w szkołach i muszą upychać na 2 zmiany Oo Znów się w ministerstwie jakimś komuś coś pochrzaniło :/
Odpowiedz@hitman57: W tym roku 2 roczniki poszły do pierwszej klasy - 6-cio i 7-mio latki http://www.fakt.pl/polityka/szesciolatki-do-szkol-obowiazkowa-szkola-dla-6-latkow,artykuly,529163.html
Odpowiedz@hitman57: Poza tym, co napisała koleżanka wyżej - owszem, szkół jest za dużo, więc się je zamyka. Jednak nie są umiejscowione tak, jak powinny przez co w jednym miejscu szkołę trzeba zamknąć przez brak uczniów, w drugim zaś trzeba pracować na dwie zmiany.
Odpowiedz@hitman57: Nic się nikomu nie "pochrzaniło". Mamy niż i dlatego zamykane są szkoły - TAM, gdzie jest niż. Są natomiast takie niewielkie enklawy, gdzie dzieci jest dużo - przede wszystkim wielkie miasta i ich podmiejskie "sypialnie". I tam, niestety, brakuje miejsc w przedszkolach i szkołach. Sam mieszkam w podwarszawskim miasteczku, w którym wszystkie szkoły działają na dwie zmiany i gmina ma w planach budowę nowej podstawówki…
Odpowiedz@Eko: dobrze ale szkoły zamykano jakoś 2 lata temu wiec chyba wiedzieli co będzie za 2 lata? Sami przecież ustanowili prawo które wrzuca do systemu więcej dzieci niż on jest w stanie przyjąć
Odpowiedz@janhalb: i jak się 2 lata temu szkoła była obłożona na 100% a urodziło się x nowych dzieci to nikt nie wpadł na to żeby zacząć budować nowa placówkę albo przebudować istniejąca? To jest właśnie piekielne, nikt nie planuje takich inwestycji na lata do przodu tylko jakieś doraźne zmiany żeby wyglądało iż się coś robi :P
Odpowiedz@hitman57: Naprawdę trochę się dziwie, że wciąż doszukujesz się logiki w działaniach miłościwie nam panujących ;) Przepisy wymyślają urzędnicy - parlament/rząd/MEN, ale fizycznie za szkolnictwo odpowiadają gminy - budynki, kadra itd. Jak wspomniano powyżej regiony rozwijają się nierównomiernie - gmina jest w stanie mniej więcej określić kierunek i się przygotować - przewidzieć czy szkoły trzeba zamykać czy wdrożyć procedurę budowy nowych. Nie ma możliwości postawienia szkoły w 2 lata, a mniej więcej wtedy zaczęto mówić o 6-latkach w szkole. Samo przygotowanie projektu to wiele miesięcy. A gdzie uzgodnienia, fizyczna budowa, znalezienie odpowiedniej kadry oraz pieniędzy na budowę i utrzymanie tej kadry. Nie da się w 2 lata. O ile w dużych ośrodkach z kadrą problemu nie ma lub jest mały to już dalej stanowi to problem. Sama znam miejscowość na Zamojszczyźnie, gdzie w szkole od wielu lat angielskiego uczy Ukrainka(dojeżdża z Ukrainy), bo nie ma chętnych Polaków. Nauczycieli można być ściągnąć wysoką pensją lub darmowym mieszkaniem, ale gminy nie mają na to kasy. Nie mówiąc o tym, że protesty społeczne trwały i dość długo nie było wiadomo na czym stanie. A tak na marginesie, ciekawe czy zaraz nie okaże się, że pojawił się problem w przedszkolach, bo im odebrano 1 rocznik.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 września 2015 o 13:05
Druga klasa i kończy zajęcia o 18-tej? Przecież to dziecko wraca zmordowane do domu. I jeszcze pewnie taszczy pierdylion książek w plecaku.
Odpowiedz@Bryanka: oj popatrz Ci biedni Francuzi... u nich to na porzadku dziennym.. a Polskie dzieci to taaaakie delikatne... No nie przesadzajmy... przeciez nie ma zajec od 8 do 18 prawda ?? tylko zaczyna o 13... juz naprawde nie robcie kalek z dzieci... poza tym, placzecie ze dzieci sa za malutkie by o 18 konczyc.. bo nauka.. bo o ktorej spac pojda.. itd.. ale jakos wiekszosc dzieci itak chodzi spac po 22h jak konczy wczensiej.. bo bajki.. internet.. cokolwiek.. i wtedy jakos problemu nie ma ??
Odpowiedz@TakaFrancuska: 8'letnie dziecko, wpuszczone do świetlicy o 7.00 rano, czekające do 12.00 na rozpoczęcie zajęć, o 15.00 ma już wszystkiego dosyć. I zabawy i szkoły i francuzów. p.s. we Francji na porządku dziennym jest również posiadanie kochanki, poślubianie zwłok czy jedzenie żab. I co?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 września 2015 o 8:54
@TakaFrancuska: Ile znasz 7-8 letnich dzieci, które chodzą spać po 22? Mój syn (8) wstaje do szkoły o 6.15, gdyby nie lądował w łóżku koło 21, za nic nie wzlekłabym go z łóżka tak wcześnie (a i tak czasem nie jest łatwo). Całe szczęście, że ma zajęcia tylko od 8 do 13.30.
Odpowiedz@TakaFrancuska: Francuzi to mogą sobie robić u siebie co chcą, a tak jak @SirCastic napisał - rodzice pracują, więc mało kto jest w stanie odprowadzać dziecko na godzinę 13tą. Najczęściej lądują rano w świetlicy. Szczęściarze mają do pomocy babcie, albo stać ich na nianię. Poza tym nawet jeśli dzieciak idzie na tą 13tą to i tak ląduje w domu powiedzmy o 19tej, a tu jeszcze zjeść i odrobić lekcje i robi się 20-21. Nie wiem który 8-latek ma siłę siedzieć jeszcze do 22giej. Będąc już starsza, jak kończyłam zajęcia np. o 19tej to też potem zasypiałam nad kolacją.
Odpowiedz@luczynka: Popieram,to od rodziców zależy,o której chodzą dzieci spać,a jak nie umieją tego ogarnąć,to mają problem,szkoda tylko,że w efekcie to nie oni odczuwają tego skutki,tylko właśnie dzieci.Mój syn(12 lat)też najpóźniej około 21-szej ląduje w łóżku,bo wstaje po szóstej,autobus szkolny ma o siódmej,a wraca przed szesnastą,czyli w szkole spędza niezależnie od ilości lekcji w danym dniu 8 godzin minimum.
OdpowiedzZa czasów podstawówki też chodziłam na takie zmiany i oczywiste było dla nauczycielki, że rodzice/dziadkowie/rodzeństwo/ktokolwiek pomogą dzieciom zrobić zadania domowe. Nie rozumiem nauczycielki. Ośmiolatek to jeszcze nie ogarnie wszystkiego sam, nie ma jeszcze wypracowanego własnego systemu nauki.
OdpowiedzTo weźmy inaczej - 3 klasa gimnazjum (czyli dzieciak 15 lat) Przez 4 dni 8 lekcji, jedynie w piątek 7. Czyli dzieciak siedzi od 8 do 15:25 w szkole, a potem ma jeszcze do odrobienia lekcje i przygotowania do egzaminu. Czyli 15-latek ma około 10 godzin pracy dziennie. Kto pracuje umysłowo, ten wie, jak tyle godzin potrafi zmęczyć...
Odpowiedz@tick: Mój ma 12 lat (6 klasa podstawówki) i cały tydzień ma 7,8 lekcji i w najlepszym przypadku jest po 14 w domu (od 8 rano) plus zadań tyle jakby chcieli ćwiczenia w pierwszym półroczu wszystkie skończyć :(
Odpowiedz@tick: Nie zapomnę jak w pierwszej gimnazjum miałam, bodajże we wtorki, chemię na pierwszej lekcji o 8 rano. Pół biedy, że to chemia była, ale nauczycielka robiła awanturę każdej osobie, która...ziewnęła. Wychodziła z założenia, że dzieciaki ziewają, bo przedmiot je nudzi. Ja to nie miałam jeszcze tak źle, bo wstawałam o 6:30, żeby zdążyć do szkoły, ale sporo osób dojeżdżało z poza miasta. Rekordzista wstawał przed 5. I spróbuj tu nie ziewać na pierwszej lekcji :P
Odpowiedz@Bryanka: Raz w życiu zdarzyło mi się mieć "zerówki". W gimnazjum, chyba w drugiej lub trzeciej klasie. Tak bezproduktywnych zajęć to chyba w życiu nie widziałaś. Uczniowie śpią, nauczycielka nie myśli. Swoją drogą, gdzieś czytałam, że mózg młodego człowieka budzi się dopiero koło 10 rano. I właśnie lekcje przypadające na godziny 10-12 są najefektywniejsze.
Odpowiedz@Satsu Jak wam się udało tą młodą zagonić do nauki o takiej porze? Moja 7-letnia siostra nawet nie umiałaby się skupić, jakby po 19 kazała jej się uczyć. O 15, czy 16 wystarczy jej powiedzieć żeby książki przyniosła i odczytywać polecenia, ale po 19 jej się już nie chce.
Odpowiedz@julin685: Młoda jest usłuchana i ogólnie lubi się uczyć i odrabiać zadania domowe, więc nie było problemów.
Odpowiedz"W większości jest on znośny, oprócz poniedziałku (kończy zajęcia o 18) i wtorku (lekcje zaczyna o 8)" - o ile rozumiem niezadowolenie z poniedziałku (to nie jest pora na kończenie zajęć dla tak małych dzieci) i zestawienia poniedziałku z wtorkiem (późno kończy, wcześnie zaczyna), to kompletnie nie rozumiem narzekania na wtorek. Na którą się mają lekcje zaczynać, jak nie na 8? Od "zawsze" tak jest w prawie wszystkich szkołach, to chyba najbardziej powszechna godzina zaczynania lekcji w Polsce.
Odpowiedz@timo: Chyba chodzi o to, że w poniedziałek kończy tak późno a we wtorek zaczyna o 8 więc ani w poniedziałkowy wieczór ani we wtorkowy poranek nie da rady odrobić lekcji. A nie o sam fakt chodzenia na 8 do szkoły :P
Odpowiedz@paski: przeczytaj jeszcze raz, tym razem ZE ZROZUMIENIEM, fragment z historii i mój komentarz.
Odpowiedz@timo: i to jest błąd, lekcje powinny zaczynać się najwcześniej o 9, o 8 mózg nie pracuje na pełnych obrotach.
Odpowiedz@timo: No chyba TY nie czytasz ZE ZROZUMIENIEM, bo z historii wynika dokładnie to, co wyżej napisałam, a nie narzekanie na wtorkową godzinę samą w sobie.
Odpowiedz@paski: z historii NIE wynika to, co napisałaś, a wręcz przeciwnie. Zacytuję jeszcze raz: "W większości jest on znośny, oprócz poniedziałku (kończy zajęcia o 18) i wtorku (lekcje zaczyna o 8)" - jeśli nadal nie rozumiesz, to chyba musisz iść do szkoły razem z tymi 6-latkami. Przerażające, że dorośli (chyba) ludzie nie potrafią zrozumieć zdania w ojczystym języku.
OdpowiedzTimo chyba sam siebie nie rozumiesz ;d
Odpowiedz@timo: Wyróżniłem tylko godzinę zakończenia zajęć w poniedziałek i rozpoczęcia we wtorek. Łatwo się domyślić, że chodzi mi tylko o to, że siostra jednego dnia kończy zajęcia późno, a drugiego zaczyna wcześnie. Gdybym chciał stwierdzić, że plan zajęć w tych dniach jest ogólnie zły, to podałbym godzinę rozpoczęcia, zakończenia i ilość lekcji dla poniedziałku i wtorku. No chyba, że z moją logiką jest coś nie tak :D
Odpowiedz@Satsu: niestety, z Twoja logika jest coś nie tak ;) ale pretensje nie do Ciebie, nie do powyższych i minusujących, tylko do systemu edukacji w Polsce, który uznał, że przedmiot zwany logiką jest w szkołach zbędny...
Odpowiedz@timo: Coś mi się jednak widzi, że to ty masz nie tak z głową i czytaniem ze zrozumieniem. Ale nie ma co się kopać z koniem- tak, tak masz rację, masz rację.;)
Odpowiedz@Rammsteinowa: aha, czyli jak większość nie ma racji to i tak ma rację, bo jest większością? Kłamstwo powtórzone 100 razy staje się prawdą? Sorry, ale to nie jest moje wina, że 95% społeczeństwa w życiu nie było uczone logiki (jako przedmiotu w szkole bądź na studiach), a co najmniej 80% ma problem z rozumieniem czytanego tekstu oraz budowaniem poprawnych logicznie zdań. W dodatku takie osoby nie mają świadomości, że tworzą zdania niepoprawne logicznie, bo równie duży odsetek odbiorców, co nadawców, takich zdań nie widzi tych błędów logicznych i ich nie wytyka. Sorry, ale jeśli ktoś mnie minusuje tylko dlatego, że ja mam pojęcie o logice, a on nie, to trudno. Mogę to odebrać tylko jako zazdrość.
Odpowiedz@timo: Oj, bo pękniesz z tej swojej logistycznej dumy, wszyscy ci zazdrościmy, jesteś taki super i wcale nie przypieprzasz się o byle gówno.:*
Odpowiedz@Rammsteinowa: dumy? Raczej przerażenie, że tak duży odsetek rodaków nie potrafi się poprawnie posługiwać ojczystym językiem. I nie, nie przypieprzam się o "byle gówno", tylko o pieprzenie głupot, wynikające z elementarnych braków w wykształceniu.
OdpowiedzPodziwiam rodziców, którzy latają do nauczyciela z każdą pierdołą i robią zadania domowe za dzieci. A potem pretensje do wszystkich, że dziecko nie zdało klasy albo egzaminów.
OdpowiedzW gimbazie mamy mniej zadań, których i tak nikt nie sprawdza ;)
OdpowiedzNaciagana ta historia. Odrabialam dzis lekcje z siostrzenica, ktora jest w 2klasie. Brzmialy mnie wiecej tak: napisz dwa zdania oznajmujace, dwa zdania pytajace i dwa zdania wykrzyknikowe. Do tego byla kolorowanka z angielskiego i 1 zadanie w ksiazce, ktore polegalo na dopasowaniu miesiecy do zdan z tabelki. W drugiej klasie nie ma mozliwosci zadania czegos na 100 a juz tymbardziej 400 slow.
OdpowiedzDziecko 8-letnie nie powinno kończyć lekcji tak późno, bo potem już naprawdę nic się nie da zrobić i zaraz trzeba dzieciaka do łóżka gonić. Ale ten ból, że biedne dziecko zaczyna we wtorki o 8. rano mnie rozbawił. Nie jest to przypadkiem norma? Ja tak 12 lat miałam, a siostra młodsza już 7 rok z rzędu o 8. rano zaczyna i bólu nie ma...
Odpowiedz@Zmora: chodzi raczej o to, że idzie z popołudnia na rano. Gdyby we wtorek miała, np.na 14., zadanie mogłaby zrobić rano.
Odpowiedz@tysenna: a wtedy problem bylby w srode ...
OdpowiedzNie ma co kopać się z koniem jak właściciel mu łatwo cugle zaciągnie :)
OdpowiedzI tak się rodzą idioci. W drugiej klasie podstawówki to ja już czytałem książki podróżnicze. Robicie kaleki umysłowe z dzieci - na wzór anglosaski. Chyba się wam poprzewracało w głowach od tego amerykańskiego bezstresowego wychowania.
Odpowiedz@Fomalhaut: czlowieku, czy ty widzisz co piszesz? tutaj nie ma mowy, ze matka nie zyczy sobie praw domowych dla dziecka, tylko ze W PONIEDZIALKI, jako ze kilkuletnie dziecko konczy po 18 to fizycznie nie jest w stanie odrobic takiej ilosci zadan samodzielnie! chyba ciebie powinno sie nauczyc dyscypliny i przetwarzania informacji chocby w minimalnym stopniu, zebys czytal ze zrozumieniem i najpierw pomyslal zanim sie wypowiesz.
Odpowiedz