Pracuję w call center. Większość z Was zapewne orientuje się, jak wygląda praca w takim miejscu - każdy ma swoje biurko, na nim komputer, a po bokach wysokie, nieprzezroczyste ścianki, aby konsultanci mieli względną ciszę i spokój.
Niestety, zawsze trafi się ktoś, kto ten spokój lubi zakłócać. Tak też było w moim zespole. Pewien Chłopak ciągle przeszkadzał innym pracownikom, stukając w ścianki i biurko, klaszcząc, wydając z siebie dziwne dźwięki ... Nie skutkowały prośby, groźby, zwracanie uwagi.
Pewnego dnia wracając z przerwy obiadowej, spojrzałam w monitor aby sprawdzić czy wszystko ok. Jest dobrze, większość osób dzwoni, 3 osoby na przerwie, w tym nasz Nałogowy Przeszkadzacz. Po upływie 25 minut NP dalej na przerwie. Zdziwiło mnie to trochę, bo zazwyczaj nie wykorzystywał aż tyle przerwy naraz. Po kolejnych 15 minutach postanowiłam sprawdzić co jest grane i poszłam na drugi koniec sali gdzie siedział NP.
Owszem, siedział, ale nie przy biurku. Jego krzesło było przywiązane linką do kaloryfera pod oknem, on sam tak ściśle okręcony że nie mógł się poruszyć nawet o centymetr. Dłonie zwinięte w pięści i oklejone taśmą, tą samą taśmą zaklejone usta. Uwolniłam czerwonego ze wstydu chłopaka. Nie chciał powiedzieć co dokładnie się stało.
Nigdy nie dowiedziałam się kto za tym stoi. Wiem jedno - od tego czasu NP nigdy nie odważył się zastukać w biurko.
call_center
Za czasów gdy pracowałam jeszcze w call center, też trafił mi się taki typ (co gorsza biurko obok). Tylko, że ten lubił jeszcze rzucać płci przeciwnej zboczone teksty. Raz przegiął i jedna z dziewczyn go pobiła. W sumie czytając historię zastanawiałam się, czy nie mamy na myśli tej samej osoby, bo metody mial podobne (walenie łapami w ścianki, klaskanie, wydawanie dziwnych dźwięków).
Odpowiedz@Shaienne: Ten nie rzucał do dziewczyn zboczonych tekstów, rzucał w nie kulkami z papieru ;)
Odpowiedz@lenka: To oczywiste: za zboczone teksty został pobity, więc potem był bardziej ostrożny :-)
OdpowiedzAle wiecie, że w sumie za tę akcję to można iść na policję?
Odpowiedz@cassis: Oczywiście. Wystarczy, żeby się zachłysnął, choćby wymiocinami...
Odpowiedz@obserwator: Nie. Wystarczy samo to, że został związany.
OdpowiedzA teraz sobie wyobraźcie pracę za granicą w biurze o otwartej aranżacji wnętrza. Dwa biurka dalej koleś (Anglik) podjada chipsy mlaszcząc, po czym niebezgłośnie oblizuje palce. A ja się nie posiadam ze śmiechu, a tak naprawdę utrudnia mi to pracę. Przynosiłem mu serwetki z kącika socjalnego i dziękował. Niestety sam się nie pofatygował po takowe. Mam opowiedzieć, w jaki sposób - dość oryginalny - został pokonany?
OdpowiedzTaaak! ;)
Odpowiedz@obserwator: Taaaak! :D
Odpowiedz@obserwator: Taaaaaaak! :D
OdpowiedzNo to jedziemy z koksem. Imiona zmienione - zbieżność jest przypadkowa. Mam sąsiada Filipa, który onego czasu bardzo głośno mlaskał. Do tego stopnia, że na imprezie koleżanki podsuwały mu kanapki, żeby mieć rozrywkę. Wreszcie jest kolega Marcin - w pierwszej klasie podstawowej był klasowym klaunem. Między innymi oblizywał (a raczej wkładał do ust) całe palce, po czym się nieco głupawo uśmiechał. Oczywiście, wielu uczniów, w tym ja, miało radochę. Tutaj jednak się zgodzicie: Co można 7-latkowi wybaczyć, to nie przystoi 23-letniemu inżynierowi, nie? Pierwsza zwróciła mu uwagę studentka na praktykach. Przyłączyłem się i ja - jak najpierw miałem z jego zachowania ubaw, to potem się znudziłem. Opowiedziałem o tych osobach. Za każdym razem, gdy mlaskał, przezywałem go Philip, natomiast gdy oblizywał palce (cmokając niemiłosiernie) - Martin i kazałem się głupio uśmiechnąć - mówiłem też, że wówczas wyglądał zupełnie jak ten kolega-klown. Na spotkaniu przedświątecznym natomiast zadbałem, byśmy usiedli przy jednym stole i umówiliśmy się z kolegami, że będziemy mu podsuwali zakąski. Ubaw po pachy - gość chyba jednak zrozumiał, o co chodzi, gdyż więcej w pracy odgłosów jedzenia nie uświadczyłem!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2015 o 17:52
@pokrzywdzona: Napisałem :-D
OdpowiedzOjejku, biedne dzieciątka. W openspace'ie byś chyba umarła na przegrzanie synaps z racji natężenia bodźców. A na takiej prawdziwej goferfarmie gdzie w jednym wielkim pomieszczeniu siedzi naraz 50-100 osób ot byś chyba zaczęła mordować. Jak Wy sobie radzicie, jeśli naraz 5-10 osób rozmawia z klientami? Też się wzajemnie opieprzacie i wiążecie? Nie umie się pracować wśród ludzi, to się nie pracuje. Jak się ma taki delikutaśny attention span, że byle pukanie w biurko człowieka rozprasza, to się idzie pracować gdzie indziej.
Odpowiedz@Sniegu: jest różnica pomiędzy rozmową telefoniczną a stukaniem na wszystkie sposoby, tak myślę ;) Mnie na przykład nie przeszkadza głośna muzyka, ale dudniące basy nawet cicho i z daleka już tak. Nie zależy to od natężenia, ale od rytmu. A jeśli takiego stukania słuchasz cały dzień, to wkurzenie na osobnika wzrasta.
Odpowiedz@Sniegu: Jak już pisałam byłam w podobnej sytuacji i mnie na przykład rozmowa koleżanki obok nie rozpraszała w ogóle, mimo że boksy były ustawione dość ciasno. Za to robienie z siebie debila, na przykład: wydawanie z siebie dzwięków á la kopulujące kojoty, czy walenie rękami w ściankę jak orangutan już potrafiło mnie wytrącić z równowagi. Ot taka subtelna różnica.
Odpowiedz@Sniegu: Jeśli 5-10 osób rozmawia nie ma problemu. Każdy jest przyzwyczajony do szumu, poza tym mając słuchawki na uszach bardziej skupiasz się na swoich rozmowach. Ale wyobraź sobie że nagle ktoś Ci zaczyna uciążliwie stukać nad uchem. Albo klaskać. Charczeć. Stękać. Czytając Twój komentarz podejrzewam że nigdy nie spotkałeś się z taką sytuacją.
Odpowiedz@lenka: Spotykałem się z o wiele gorszymi sytuacjami, i jedyne, co mogę napisać, to że zazdroszczę Ci spokojnego biura, skoro Ci takie pierdoły przeszkadzają :)
Odpowiedzlenka w jakim Ty CC pracujesz? Komuś przeszkadzało pukanie w ściankę? To żart? Tak? Pracowałem w kilku takich miejscach (czasem sytuacja życiowa do tego zmusza) i tam zawsze normą jest hałas. Miałem porównanie z pracą na sortowni Poczty Polskiej - hałas olbrzymich maszyn sortujących listy był mniejszy niż hałas mojego ostatniego CC. Samo te, że kilkadziesiąt osób naraz rozmawia powoduje niezły hałas. A do tego trzeba dodać to, że: - niektórzy pracownicy coś wykrzykują do siebie, - ktoś inny trafia na osobę słabosłyszącą i drze się do mikrofonu swoich słuchawek, - jakiś pracownik wznosi okrzyk triumfu w chwili gdy osiągną swój cel np. sprzedał coś. Do tego odgłosy chodzenia, kręcenia się na fotelach, stukanie klawiszy klawiatur i wiele innych tego typu odgłosów. Tak więc kogoś wnerwiało zwykłe pukanie w ściankę? Serio ktoś to słyszał? No chyba, że to CC typu "klient dzwoni do nas raz na pół godziny" i facet pukając przeszkadzał komuś książkę czytać. Ale takie CC z ciszą jak w bibliotece to rzadkość.
Odpowiedz@Draco: Powtórzę to co napisałam wyżej. Nie ma u nas ciszy, równocześnie na całej sali rozmawia około 20 - 30 osób. Samo pukanie w ściankę nie jest jakimś wielkim problemem. Ale jeżeli jest to uciążliwe, rytmiczne stukanie, co jakiś czas walnięcie pięścią w biurko, dzikie okrzyki które nawet ja słyszę siedząc 3 rzędy dalej? Nie sądzę żeby to było komfortowe dla osób które siedzą bliżej. Do rozmów każdy jest przyzwyczajony i po prostu już nie zwraca się na to uwagi. Trudno natomiast nie usłyszeć i nie podskoczyć na krześle jak ktoś nagle nad Twoją głową zacznie klaskać albo walić ręką w ścianę.
Odpowiedz@lenka: Może i nie komfortowe, ale normalne w większości CC. To Twoje musi być jakieś wyjątkowo spokojne. Wszędzie indziej osoby "wyrabiające 120% normy" stają się "świętymi krowami" i to właśnie one drą japy i zachowują się jak stado pawianów. Oni potrafią nawet rzucać w siebie rzeczami przez pół sali. Kiedyś w jednym z CC nad moją głową przelatywały buty.
Odpowiedz@lenka: Krzyki, walenie ręką w stół czymś strasznym? O.o Tyś niewinna jak nieobsrana łąka O.o
OdpowiedzNo to chyba powinnam się cieszyć w takim razie :D
Odpowiedz"Jego krzesło było przywiązane linką do kaloryfera pod oknem, on sam tak ściśle okręcony że nie mógł się poruszyć nawet o centymetr. Dłonie zwinięte w pięści i oklejone taśmą, tą samą taśmą zaklejone usta." Kogoś tu chyba, delikatnie mówiąc, porąbało. Jaką patologią trzeba być, żeby rozwiązywać problemy w pracy metodami z gansterskich filmów...? Macie OGROMNE szczęście, że człowiek nie zwymiotował albo nie miał akurat zatkanego nosa, bo byście mieli sprawę za zabójstwo...
Odpowiedz@Eve: wydaje mi sie, ze maks to "nieumyslne spowodowanie smierci" - art 155 kk..
OdpowiedzMiałem identyczną sytuację w firmie. Z tą różnicą, że ofiara miała duży dystans do samej siebie i oprócz rezygnacji ze stukania długopisem akcja wywoływała w niej paroksyzmy śmiechu, kiedy tylko zobaczyła kogoś z ekipy, która jej to zrobiła. Zamienił stryjek...
Odpowiedz