Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opowiem wam o takiej piekielności, która często mnie nawiedza. Na samą myśl…

Opowiem wam o takiej piekielności, która często mnie nawiedza. Na samą myśl włos mi się na głowie jeży.

Otóż mam dosyć nietypową sytuację wśród znajomych. Zaraz po ukończeniu lat osiemnastu priorytetem było dla mnie zrobienie prawa jazdy. Łatwe i tanie to nie było, ale jakoś się udało. Na domiar dobrego mama ofiarowała mi swój stary samochód. Jest więc lepiej niż najlepiej, jeżdżę gdzie chcę i kiedy chcę (o ile pozwala mi na to ilość benzyny i sam budżet).
Szybko temat został podłapany przez znajomych, którzy tego przywileju nie posiadają. Uprzedzam tutaj, że nie są oni wcale z biednych rodzin. Ot, twierdzą że lepiej wydać odkładane pieniądze na zagraniczne wycieczki lub nowe ubrania. Jak kto woli, ja osobiście zdecydowałam się myśleć o tych rzeczach popylając w moim akwarium (pieszczotliwa nazwa nadana przez znajomych siostry, odnosi się do wyglądu autka).

Zaczęło się niewinnie. A to byłam w mieście na spotkaniu i kolega mieszkający dwie ulice dalej pod koniec zapytał o podwózkę, więc czemu nie? Innym razem miałam podwieźć koleżankę na autobus wracając z uczelni, ale się zagadałyśmy, więc "w ramach praktyki" opróżniłam trochę bak aby nadrobić te dziesięć kilometrów i odstawić ją do domu. W zasadzie nic szczególnego, zwykłe akty uprzejmości na mój koszt.

Potem zaczęło być trochę gorzej. Głównie dlatego, że wyprowadziłam się od rodziców. Koszty życia wzrosły, ilość tankowanej benzyny zmalała. Przyjaciołom to nie odpowiadało.
"Co zrobi ci za różnicę odwieźć mnie do domu, skoro i tak wsiadasz do auta?", zbywające odpowiedzi nie dawały rezultatu. Tłumaczenie, że nie mam benzyny skutkowały napiętą atmosferą z której można było jednoznacznie wyczytać - "wymyśla ona, skąpa jedna". Najzwyczajniej się przyzwyczaili. Ciężko mi było to przełknąć. Nie zerwę przecież przyjaźni przez głupie zaczepki o samochód. Głupie w całej sytuacji było to, że oni nie rozumieli nawet prostych analogii (lub kwestii posiadania pojazdu).

Zaczęłam ich pokonywać taktyką historii. Zgodnie ze stanem rzeczywistym snułam opowieści o tym, jak koleżanka potrzebowała przewiezienia mebla i nie dość, że oddała mi pieniądze to jeszcze zaproponowała umycie autka. Rezultat był przeciwny do oczekiwanego. "A więc ona jest teraz także taksówką?".

Niedługo później dostałam telefon od przyjaciółki z zapytaniem czy nie przywiozłabym jej z kotem do weterynarza. Żal mi było zwierzątka, zaraz się zgodziłam. Pechowo dziewczyna mieszka pod miastem, a jej weterynarz jest prawie pod moim blokiem. Nie było mowy o żadnym "przy okazji", tłukłam się trasą trzy razy w obie strony. Rezultat? Zgadliście, żadnego "dziękuję" ani propozycji pieniędzy.
Po tygodniu na spotkaniu usłyszałam od niej ciche "No to chyba powinnam Ci postawić jakieś piwo, co nie?".

No nic. Nauczyłam się, moja wina. Powinnam sprawy benzyny mieć zawsze obgadane. Taką politykę zaczęłam prowadzić.
Przyjaciółka pozwoliła sobie na podejście drugie i zapytała o podwózkę na egzaminy trzy dni pod rząd (trasa mój dom- jej dom- uczelnia i powrót), sprawy benzyny były tutaj jednak jasne. Najpierw nie wiedziałam dokładnie jak to przeliczyć, ale po paru podejściach podałam jej kwotę. Nie obyło się bez kręcenia nosem, a nawet targowania się.

Jakiś czas później na facebooku uśmiałam się widząc posta od tej samej dziewczyny pod tytułem "Kto podwiezie mnie i kota do weterynarza? W zamian oferuję ciasto". Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła pytając "co jutro robisz?" (swoją drogą częsty trick zapędzenia w kozi róg, bo skoro jesteś wolna to ciężej odmówić) i pytanie "czy możesz zawieźć...". Niestety samochód dla tej Pani był zepsuty.
Dziś natomiast inny "przyjaciel" oznajmił, że musi jechać gdzieś niedaleko od domu i nie chce mu się chodzić, więc czy w związku z tym bym go tam nie zawiozła. Oczywiście o pieniądzach na benzynę nie wspomniał. Widać chciał jakoś złagodzić sytuację, powiedział bowiem że wyruszymy z mojego mieszkania. Dobrodziej.

Podsumuję to tak. Problemów z dalszymi znajomymi nie miałam nigdy, zawsze oferowali pieniądze za paliwo. Ci bliscy uważają natomiast, że za okazjonalne życzenia na urodziny i wychodzenia na piwo należy im się co jakiś czas nagroda w postaci mojego czasu i pieniędzy. Piszę to, bo może oświeci to kogoś z użytkowników. Samochód kosztuje, nawet bardzo dużo. Podwózka to nie jest ta sama przysługa co kupienie komuś batona w drodze na uczelnię. Dlatego jeśli jesteście młodzi i potrzebujecie pomocy w przedostaniu się od punktu A do punktu B, to zastanówcie się najpierw nad taksówką. Z chęcią podwoziłabym wszystkich, pal licho mój czas, jakoś sobie poradzę. Z pieniędzmi nie jestem już taka elastyczna. A może jestem sknerą?

samochód benzyna

by Devotchka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
11 13

Nie, nie jesteś sknerą. Moja siostra ma niezmotoryzowaną koleżankę w klasie, jest to samo, tylko że za darmową taxi robi moja mama

Odpowiedz
avatar sapphire101
18 18

Aż dziw bierze, gdy czytam taką historię. Nie dość, że ludzie "korzystają" z Ciebie jak z darmowej taxi, to w dodatku nawet grama wstydu nie mają, żeby zwykłego dziękuję nie rzucić i na kawę zaprosić... Może trzeba ich uświadomić, ile kosztuje utrzymanie auta (bo przecież to nie tylko benzyna)? Rozumiem, że głupio upominać się o pieniądze od przyjaciół, ale w powyższą sytuację aż ciężko uwierzyć. Za czasów gdy ja miałam 18 lat, a jakiś znajomy dorobił się auta, nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby prosić o darmowe taxi. Ot, jeździło się autobusem, rowerem, na piechotę, a jeśli z kimś to dorzucałam się do paliwa. Kiedyś była podobna historia, tylko dotyczyła dojazdów do pracy i dziewczyny, którą ktoś zabierał po drodze i która nie poczuwała się do obowiązku uiszczania jakiejkolwiek opłaty, gdyż "i tak tędy przejeżdżasz". Chyba łatwiej o pieniądze za przejazd od zupełnie obcej osoby, dla przykładu podwoziłam kiedyś babuleńkę spod bloków do centrum miasta - około 5km, gdzie i tak było mi po drodze i od razu chciała mi wcisnąć 20zł. Ciekawe, czy w momencie gdy znajomi dorobią się samochodów, też chętnie będą Cię wozić w ramach przysługi.

Odpowiedz
avatar rahell
17 17

@sapphire101: nie wiem ile autorka ma lat, ale podzielę się moim spotrzeżeniem. Wśród moich znajomych, w moim wieku (jestem po LO) też kompletnie nie ma zwyczaju oddawania "za wachę". Jak mnie kolega kiedyś odwiózł na drugi koniec miasta z imprezy to był bardzo zdziwiony, jak siłą mu wcisnęłam 10 zł. Za to już wśród znajomych mojego chłopaka (wszyscy po dwadzieścia parę lat) jest to na porządku dziennym, jak się prosi kogoś zmotoryzowanego o podwózkę, to koszt ustala się na samym początku. I NIKT nigdy nie narzekał, że "mnie nie podwieziesz?". Może to kwestia większego obycia, "doświadczenia"?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2015 o 8:41

avatar sapphire101
9 9

@rahell: Jasne, rozumiem - doświadczenie doświadczeniem,może nie każdy zdaje sobie sprawę, że litr paliwa w porywach nawet piątaka kosztował, a auto się psuje, trzeba je ubezpieczyć itepe, ale żeby nie podziękować? Inna sprawa - nawet jeśli nie "cenią" eksploatacji samochodu, to powinni cenić CZAS autorki.

Odpowiedz
avatar Devotchka
7 7

@sapphire101: Też było to dla mnie szokujące. Swoją drogą niedawno w ogóle zerwał mi się kontakt z tą dziewczyną. Okazało się, że jest zupełnie zadufana w sobie. @rahell: Niedługo kończę 21 lat. Pewnie ma to też coś w spólnego z roszczeniową postawą naszego pokolenia i podejściem "wszystko mi się należy". No ale... co ja mogę powiedzieć, skoro dostałam samochód od rodziców? Swoją drogą moi znajomi mają starszych którzy zachęcają ich do zrobienia prawka. Na bank dostaliby też jakieś autka typu sejczento czy inne czinkłoczento od rodziców, ale to wymagałoby minimum wysilenia się.

Odpowiedz
avatar jedendwatrzy
4 4

@dzialkis: ile energii pochłonęło wysilenie się na bezsensowny, jadowity komentarz?

Odpowiedz
avatar Moby04
2 2

@sapphire101: @Devotchka: A ja nie do końca rozumiem samą historię... W pierwszej chwili chciałem napisać, że osoby tak się zachowujące trudno nazwać "przyjaciółmi" - jak już to "znajomi". A już na pewno hasło o "rezygnacji z przyjaźni" jest mocno wyolbrzymione, bo jeśli to faktycznie przyjaźń to odmowa nie będzie miała wpływu. Potem jednak uświadomiłem sobie, że sam niejednokrotnie proszę znajomego o coś (często chodzi o drobne, bo akurat w portfelu sam przeciąg albo same banknoty a potrzebuję np. na Colę z automatu) - zwykle wręcz obcesowo stwierdzam "daj", co bez znajomości kontekstu mogłoby być wręcz uznane za chamstwo i chyba nigdy nie pojawił się temat oddania tej kasy. Ba! Jak się raz świadek zdziwił (różnice kulturowe: ja Polak, kolega Ukrainiec, świadek - też dobry znajomy - Niemiec) to kolega stwierdził, że to normalne bo wie, że jak sam będzie coś potrzebował to nawet się nie zająknę z pomocą - i w sumie nie raz to potwierdziłem. Może to więc kwestia doboru znajomych i umiejętności oceny, kto na co zasługuje z naszej strony?

Odpowiedz
avatar dzialkis
-3 3

@jedendwatrzy: Komentarz adekwatny do hipokryzji bijącej z twojego.

Odpowiedz
avatar Grav
11 11

Powiem tak - wracając z roboty jeszcze chyba nigdy nie podwiozłem nikogo, jeśli nie miałem po drodze. Jasne, mogę zboczyć o uliczkę, lub dwie, bez przesady, ale jeśli ktoś jedzie w innym kierunku, to radzi sobie beze mnie. Raz zawiozłem koleżankę na drugi koniec miasta - ale to dlatego, że pomagała mi w odbiorze samochodu mojej małżonki, więc to ona mnie wyświadczała przysługę, a ja oprócz oczywistego podziękowania oszczędziłem jej telepania się tramwajem. A jeśli ktoś potrzebuje mojej pomocy w przewiezieniu mebla, czy czegoś podobnego (mam sporego liftbacka, wchodzi dużo), to na dzień dobry ustalana jest kilometrówka.

Odpowiedz
avatar SirCastic
35 35

Kup naklejkę: "Gas, grass or ass - nobody rides for free".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 20

Nie jesteś sknerą- po prostu u znajomych zadziałał ten sam mechanizm, co u uczniów w szkole- ci też widzą, że jak nauczyciel daje sobie wejść na głowę, to przestają się z nim liczyć. Tu było tak samo- zobaczyli w tobie darmową taksówkę raz, drugi, nic nie mówiłaś, więc stwierdzili, że im się należy. Ale nie martw się, wszyscy mamy takich wygodnych cwaniaków wśród bliskich znajomych. Kiedy 3 lata temu zaczynaliśmy studia dojeżdżaliśmy w siedmiu. Sześciu z nas miało już prawa jazdy, pięciu samochody- swoje lub rodziców. I tak sobie jeździliśmy zmieniając się co wyjazd. Ja byłem wśród tych niezmotoryzowanych, więc się za każdym razem dorzucałem do paliwa. Ale z jednym naszym kumplem było dokładnie to samo co opisuje historia- nie zapłacił raz, nie zapłacił drugi, a potem już tylko jeździł, a na każdą wzmiankę o tym, żeby coś się dorzucił bezczelnie odpowiadał "Przecież i tak tam jedziecie więc co wam szkodzi mnie zabrać? To i tak was nic nie kosztuje". W końcu ci co jeździli stwierdzili, że kumpel kumplem, znajomość znajomością, ale tak dalej być nie może i następny raz powiedzieli mu wprost- albo płacisz, albo idź sobie na pociąg. Efekt jest taki, że zaraz na następny dzień na fejsie udostępnił płaczliwo-pretensjonalny elaborat o fałszywych przyjaciołach i zdradzie zaufania, a do nas do dziś się nie odzywa.

Odpowiedz
avatar Pieklik
12 12

Najwyższy czas nauczyć się asertywności. Przyda się to w pełni dorosłym życiu kiedy niektórzy będą się chcieli załapać nie tylko na darmową podwózkę.

Odpowiedz
avatar Vitas
7 9

Ja to rozwiązałem bardzo prosto. Stawka 2zł za kilometr i od razu mniej sępów.

Odpowiedz
avatar JaCzyliJa
6 6

Na szczęście większość moich znajomych jest zmotoryzowana, więc czasem się nawzajem podwozimy, raz ja ich, innym razem oni mnie, więc zazwyczaj nikt o pieniądzach nie mówi, bo każdy robi za taksówkę mniej więcej po równo ;) dzięki temu, że każdy wie, że utrzymanie samochodu kosztuje, naturalne jest, że w przypadku wypadów za miasto każdy się zrzuca. Ty autorko nie bój się po prostu odmawiać podwózki jeśli nie masz po drodze, a jeśli ktoś Cię poprosi znowu o zawiezienie gdzieś, to pytaj niby w żartach "a co będę z tego mieć?" :P wtedy pytający albo powie w jakiej formie Ci się odwdzięczy, albo zrezygnuje. Sprawdzone w przypadkach drobnych usług ;)

Odpowiedz
avatar Devotchka
4 4

@JaCzyliJa: Dzięki, to bardzo dobry pomysł. Grzeczny, może z moim brakiem asertywności coś zdziała.

Odpowiedz
avatar gatto31
12 12

Przyjaciele się tak nie zachowują. To są pasożyty żerujące na Twojej życzliwości i braku asertywności.

Odpowiedz
avatar Ara
12 14

Dziwi mnie że w dalszym ciągu nazywasz tych ludzi przyjaciółmi, a relacje, które was łączą przyjaźnią. Nie ma to przecież z tym nic wspólnego.

Odpowiedz
avatar Devotchka
4 4

@Ara: Wiesz, szczerze mówiąc to kontakty mocno mi się z nimi poluźniły. Nie z tego konkretnego powodu, wiele czynników miało na to wpływ. Kiedyś tak się nie działo, byli oni ludźmi z którymi naprawdę miałam dobre relację. Potem trochę dorośliśmy i nasze drogi poszły w inne strony. W gruncie rzeczy zdaje mi się, że oni zwyczajnie nie rozumieją mojej sytuacji pieniężnej. Mieszkam z chłopakiem sama, mam własny samochód. To chyba musi mnie być stać na wszystko? Tłumaczę, że nie mam ciągle pieniędzy i jest to zwyczajnie nieprzyjemne. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć jednak, że gdyby w czasie mojego mieszkania z rodzicami ktoś próbował tłumaczyć jak wygląda mieszkanie samemu to pewnie też bym nie zrozumiała. Ot, szczenięce patrzenie na świat.

Odpowiedz
avatar Ara
4 6

@Devotchka: Zgoda, ale nadal będę upierał się, że nie ma to z przyjaźnią nic wspólnego. Mam kilku znajomych którzy są naprawdę kasiaści (podkreślam - znajomych) a i tak do głowy by mi nie przyszło OCZEKIWAĆ że będą mi pomagać. A już na pewno gdyby odmówili mojej prośbie to nie obgadywałbym ich ani się nie obrażał. A są to zwykli znajomi, nie wspominając już o przyjaźni.

Odpowiedz
avatar obserwator
6 6

Ci koledzy nie umieją najwidoczniej liczyć: Zrzuta na paliwo kosztuje mniej, niż autobus, a komfort i szybkość jak w taksówce!

Odpowiedz
avatar melomanka
3 3

Nie jesteś żadną sknerą. Koszty auta są ogromne, pomijając benzynę dochodzą do tego również OC, przegląd, części, czyszczenie auta, no i najważniejsze: Twój cenny czas. Ja kiedyś miałam podobnie, przyjaciółka mojej mamy traktowała mój samochód(osobowy Fiat Siena) jako dostawczak. Musiałam wozić jej truskawki w koszyczkach do jej warzywnego sklepu(taki był sajgon, że z chłopakiem czyściłam go kilka godzin), oczywiście obiecywała i zarzekała się, że oczywiście zapłaci za czyszczenie foteli i całego samochodu. Efekt? Drugi rok czekam na czyszczenie lub jakieś pieniądze. Gdy znowu zaczęła prosić po prostu zaczęłam odmawiać, mimo jej fochów ja mam spokój, nie robię za darmowe taxi a i samochód mam czysty. ;)

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
4 4

Nie wiem, może to głupia taktyka, ale może spróbuj tankować przy nich. Łatwiej zagadać o zwrot, gdy pasażer widzi, że płacisz za paliwo na jego podróż; dla niektórych może sam widok paragonu w kokpicie będzie wskazówką.

Odpowiedz
avatar Trepan
-3 3

Uważaj na to z kasą, prawo mamy pogibane. Jeśli się dasz złapać ITD to mandat będzie taki, że auto sprzedasz i jeszcze drugie tyle będziesz potrzebować żeby go opłacić jeśli Ci dopną przewóz osób bez licencji. Rada techniczna: nie chwal się tym w internecie, za paliwo rozliczajcie w ramach jazdy na stację i pasażer leje i płaci, albo o wiele lepiej poza jazdą.

Odpowiedz
avatar ElPieso
4 4

Bzdury gadasz. Musi być dość dobrze udowodnione ze to przewóz komercyjny. Usługa sąsiedzka czy koleżeńska się nie kwalifikuje. Nawet Blabla nie podpada i się wybronił.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

no to slabych masz tych "przyjaciol"... za kazdym razem prosto z mostu- auto na wode nie jezdzi, wiec zrzutka na paliwo. i spokoj. stawiasz warunki, ktos sie na nie godzi albo nie, jego decyzja. nie masz obowiazku byc czyims prywatnym szoferem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 września 2015 o 19:52

avatar bazienka
1 1

swoja droga PRZYJACIELE? serio?! SĘPY chyba...

Odpowiedz
avatar minionek0
2 2

Kiedyś, siedząc wieczorem z chłopakiem w domu zadzwonił do mnie znajomy, bo nie ma jak wrócić z miasta z dziewczyną i czy bym ich nie podwiozła. Powiedział, że się odwdzięczy. Do celu miałam 10km. W sumie do przebycia 20 km w obie strony. Zajechałam na miejsce, a oni stoja z pudełkiem pizzy i czekają na mnie. Droga przyjemna, podziękowania, że im z nieba spadłam. Dojechaliśmy na miejsce i kolejne podziekowania, wyrazy wdzięczności i pytanie...czy chce kawałek pizzy. Zanim zebrałam szczenkę z podlogi, oni usmiechnięci po mojej odmowie wyszli z samochodu i tyle ich widziałam. Nie bylo mi ani po drodzę, bo specjalnie musiałam po nich jechać. Na pizze było ich stać, ale na taxi juz nie.

Odpowiedz
avatar dzialkis
0 2

@minionek0: czyli znajomy siedział w domu z chłopakiem i zadzwonił do ciebie, ze nie ma jak wrócić z miasta z dziewczyną i czy byś ich nie podwiozła? Kto cie puścił na maturze?!!!

Odpowiedz
avatar Werchiel
0 0

Sknerą nie jesteś ale masz fatalny gust przy doborze ludzi z którymi spędzasz czas.

Odpowiedz
Udostępnij