Raz na jakiś czas wyskakujemy z mężem na kilka dni w nasze piękne polskie Góry. Zawsze wybieramy ten sam pensjonat, i zawsze z przyjemnością do niego wracamy. I tak by pewnie zostało, gdyby nie pewien "drobny" incydent.
W dniu powrotu do domu, ok godz 8 rano leżymy sobie jeszcze z łóżku, a że do końca doby hotelowej zostało nam jeszcze 4 godziny, toteż z niczym nie zamierzamy się spieszyć. Leniuchujemy więc sobie w najlepsze, gdy nagle zza drzwi zaczynają dochodzić odgłosy góralsko-brzmiącego jegomościa w towarzystwie kilku osób.
Nim zdążymy się zorientować co jest grane, słyszymy tylko szurnięcie obracającego się w zamku klucza i bach: do pokoju ładują nam się 4 osoby w przedziale wiekowym między ok 10 a 70 lat.
My od razu hyc po kołdrę, oczy jak pięć złotych, luby zdążył jedynie wydukać: "a może by tak chociaż, z łaski swojej, zapukać i zapytać, czy można wejść??"
Na co jegomość z rozbrajającą góralską szczerością odparł:
"No bo jo żek ino chcioł tymu poństwu pokój łokazać bo nom łostatnio trójka została." (tak jakoś wyszło, że mieliśmy pokój 3-osobowy)
Po czym, nie zważając na nasze protesty, pan "bardzo-scyry-Górol" zaczął bez ceregieli prezentować nowym wczasowiczom zalety naszego lokum. Po szybkich oględzinach wycieczka poszła w cholerę, nie uraczając nas nawet zwykłym dziękuję/przepraszam/pocałujcie nas w d...
Przy oddawaniu kluczy dowiedzieliśmy się tylko, że porannych wrażeń dostarczył nam sam właściciel pensjonatu (my pamiętaliśmy poprzednią właścicielkę, cudowną kobietę - tak na marginesie).
Swoją drogą ciekawe co goście w trzypokoleniowym zestawie wnusia-mamusia-babcia powiedzieliby widząc nas w innym wydaniu, niż szczelnie schowanych pod kołdrą.
góralska gościnność
Kocham góry, ale w Tatrach, a dokładnie w Zakopanem, ostatni raz byłem 15 lat temu i nie mam ochoty wracać. O ile same Tatry są piękne, to korki były straszne i dojechanie gdziekolwiek zajmowało mnóstwo czasu. Na samych szlakach też był tłok, a teraz pewnie jest dużo gorzej. A Zakopane... Nigdy żadne miasto nie zrobiło na mnie tak złego wrażenia. Wszędzie kicz, tandeta i wszechobecna pazerność górali. Pazerność posunięta do tego stopnia, że miałem poważne wątpliwości co do jakości serwowanego nam żarcia.
OdpowiedzTrzeba było nie nurkować pod kołdrę, a zamarkować numerek.
OdpowiedzFajna historia :) Szkoda tylko, że autorka ostatni raz była zalogowana 14 grudnia 2018 - 20:36. Już nie tylko wrzucają odgrzewane kotlety ale nawet zmieniają na obecną. Tylko patrzeć jak mi coś z archiwum wypłynie na główna :)))
OdpowiedzDlatego po zakluczeniu drzwi, klucze powinno się zostawiać w drzwiach. Wtedy nikt ich nie otworzy od zewnątrz i nie nakryje Was in flagrante ;)
OdpowiedzEch, pamiętam, jak czytałam tę historię ze trzy lata temu... Aż się łezka nostalgii kręci w oku... Dziękuję Ci, Adminie, za tę chwilę wzruszenia.
Odpowiedz