Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kiedy chodziłam do wczesnej podstawówki (klasy 1-3) parę roczników wyżej była dziewczynka…

Kiedy chodziłam do wczesnej podstawówki (klasy 1-3) parę roczników wyżej była dziewczynka o imieniu Marta.
Marta była ulubionym obiektem drwin swoich rówieśników, bo miała nadwagę. Na porządku dziennym było wyzywanie jej od grubasów, wieprzy, świń, tłuściochów itp. itd. Nietrudno się domyśleć, że Marta nie miała żadnych kolegów czy koleżanek. Nieraz widziałam, że smutna spacerowała samotnie po boisku. Czasami bawiła się z maluchami (czyli między innymi ze mną), wymyślała zabawy, gry, dzieciaki garnęły się do niej jak do starszej siostry.

Parę dni przed zakończeniem roku szkolnego (Marta miała kończyć szóstą klasę) jeden z chłopaków z jej klasy, który chciał "przykozaczyć" przed pryszczatymi kolegami, dokuczał jej w wyjątkowo paskudny sposób. Rzucał jej szkolną torbą po całym boisku, nalał jej wody na książki, ogólnie próbował doprowadzić ją do płaczu. Marta straciła cierpliwość, podeszła i zaczęła go szarpać.

Całą sytuację dopiero teraz zauważyła nauczycielka, choć była na boisku przez cały czas. Podbiegła do nich i zaczęła krzyczeć na Martę, że tak się nie robi, nie wolno ZACZEPIAĆ i bić innych uczniów. Patrzyła na nią smutno i mówiła, że się zawiodła, bo zawsze miała Martę za porządną dziewczynkę. Marta próbowała wytłumaczyć, że to chłopak zaczął, zresztą nie pierwszy raz, a wiele dzieci na boisku to widziało, ale nauczycielka nie chciała jej słuchać. Powiedziała, że poruszy temat agresji Marty na radzie pedagogicznej i zastanowi się czy nie obniżyć jej oceny z zachowania. My, widząc, że Marta płacze, poszliśmy do owej belferki, ale na niewiele się to zdało, bo w ogóle nie dopuściła nas do głosu.

Nie wiem jak potoczyła się ta sytuacja dalej, bo potem Martę widziałam już tylko przelotnie, na akademii z okazji zakończenia. Poraziła mnie jednak niesprawiedliwość nauczycielki. Nie chciała wysłuchać obu stron, od razu założyła, że Marta jest winna.
Nie chcę nawet myśleć jak czuła się dziewczynka, kiedy dotarło do niej, że nie może liczyć na żadną pomoc, nawet od nauczycieli.

szkoła

by Serverina
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Drill_Sergeant
4 34

Wiadomo że nauczyciel nigdy nie ukarze klasowego byczka tylko zawsze jakąś sierotę. U nas raz chciała babka takiemu cwaniakowi zachowanie obniżyć to jej powiedział że jak nie chce mieć porysowanej przez nieznanych sprawców karoserii i wybitej szyby w domu to ma odpuścić. I odpuściła. Na ofiarę łatwo zwalić winę bo i nauczyciel się cieszy że ktoś został ukarany i uczniowie że mogą znowu dołożyć koziołowi ofiarnemu.

Odpowiedz
avatar gbdlin
9 9

@Drill_Sergeant: no i tacy nauczyciele powinni z miejsca mieć odebraną możliwość dalszego wykonywania zawodu - jeśli faktycznie takie coś nastąpiło to pierwsze co nauczyciel zrobić powinien to zgłosić to do dyrektora i omówić jak się z tym rozprawić skutecznie. Zgłaszanie rodzicom rzadko pomaga, bo rodzice takich uczniów często wychodzą z założenia, że dziecko jest grzeczne, to nauczyciel się uwziął lub po prostu pozwalają dziecku na to. Jeśli pozwalają na takie zachowanie, pomocna może być chyba tylko opieka społeczna, jeśli cały czas są przekonani, że ich dziecko jest grzeczne, zdobyć niezbite dowody, np urządzić małą prowokację - nagrać dyktafonem dokładnie to, co taki cwaniak do nauczycielki potrafi powiedzieć itp. Taką prowokację z nagraniem warto jest urządzić przed pierwszym wezwaniem rodziców do szkoły - bo później dziecko może się już pilnować, przynajmniej przez jakiś czas.

Odpowiedz
avatar rahell
26 28

U mnie w podstawówce było to samo. Uwagę do dziennika dostawał ten, co wygrał bójkę, a nie ten ci zaczął. A ja do dziś nie mogę przeboleć faktu, że to ja dostałam uwagę za przeklinanie, jak powiedziałam koledze "a ty jesteś fiut!", zaraz po tym, jak chodził i krzyczał "dziewczyny to głupie dupy!". Oczywiście jemu to uszło na sucho :P

Odpowiedz
avatar voytek
13 13

dlatego tak ważni są rodzice/opiekunowie i dyrekcja szkoły

Odpowiedz
avatar Aptekara85
28 28

Znam z autopsji prześladowanie w szkole. Ja się jąkałam nieco, kiedy się stresowałam to jąkałam sie bardziej, a dok tego miałam często używane ciuchy. Czyste, ale niemodne. Dopiero pod koniec gimnazjum nabrałam do siebie dystansu, poszłam do logopedy, ale co przeszlam po drodze... jak widzę niektórych ze swoich prześladowców z dwójka albo trójka dzieci, na zasiłku, to może jestem malostkowa teraz, ale mam jakaś taka satysfakcję... Mam nadzieję ze ta Marta z historii też się pozbierala.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 13

@Aptekara85: no niezbyt,bo masz świadomość,że mimo wszystko ich utrzymujesz.

Odpowiedz
avatar LTM87
8 8

@Aptekara85 coś w tym jest. Z moich obserwacji wynika to samo - ze wszystkich kozaków, których pamiętam z gimnazjum, ogarnęło się może dwoje. Reszta zakończyła swoją karierę edukacyjną maksymalnie w okolicy drugiej klasy zawodówki. Dziewczyny - dwójka, a nawet trójka dzieci, mąż/partner typu "prawilna morda na warunkowym" oraz kombinacje z zasiłkami, bo przecież "k..a matka jestem dzieciom, nie? Hehe". Chłopaki - klasyka: klatka, ławka, lufka, tani browar, zawodowi bezrobotni. Tak to właśnie w praktyce wygląda skrócenie się kozaka do długości mokasyna.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
6 6

@Aptekara85: Ja również byłem szkolnym popychadłem. Całą podstawówkę się bałem, nigdy się nie postawiłem i bardzo tego żałuję. Był taki długi okres gdy miałem marzenie ich wszystkich zatłuc, zmasakrować i sponiewierać. Zabić. Chciałem żeby te wszystkie sk*rwysyny i sk*rwycórki skończyły w czarnych workach... W sumie nadal czekam na klepsydry. Przynajmniej jeden już wącha kwiatki od dołu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 września 2015 o 12:00

avatar katarzyna
1 1

Jest takie przeświadczenie u niektórych, że chłopcom wolno rozmawiać, a dziewczynkom nie. Dlatego tym pierwszym uwagi często się nie zwraca...

Odpowiedz
avatar Locust
0 0

@Aptekara85: Ja tez bylam w podstawowce "ta gorsza", nie dosc, ze z biednej rodziny dotknietej alkoholem, to jeszcze mialam czelnosc zbierac dobre stopnie. W sumie nie utrzymuje kontaktow z nikim z tamtego okresu, i nie trzymam urazy. Dzieci zawsze beda dziecmi, i beda dokuczac slabszym, bo przeciez ucza sie od doroslych. A ci, ktorzy wiada prym w gnebieniu "kozlow ofiarnych", zazwyczaj w ten sposob odreagowuja jakies wlasne problemy.

Odpowiedz
avatar Bastet
19 19

Tak jest często. Nauczyciele nie zauważają niczego, żadnych zaczepek, chamskich odzywek, dopóki jakieś dziecko nie wytrzyma i nie zacznie bronić się siłą. Znajomej syn miał ten problem, chłopak nie potrafił odpyskować, szybko był wyprowadzany z równowagi. Dzieciak za nim potrafił go dziabać 15 minut na lekcji długopisem - nauczycielka poproszona o pomoc stwierdziła, że ma sobie sam radzić, wytrzymał kolejne parę minut, po czym się zerwał, złapał za krzesło i rzucił nim w tego chłopaka, zrobiła się afera i tylko jego wina oczywiście. I takich sytuacji było sporo.

Odpowiedz
avatar obserwator
8 8

Belferka wysłuchała tylko jednej strony - stalinizm?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 września 2015 o 23:51

avatar ejcia
8 8

Zastanawiałam się przez chwilę, czy nie opisujesz przypadkiem mnie, pod zmienionym imieniem, bo zgadza się co do słowa. Tylko jeden szczegół nie gra. Czyli jak widać praktyka bardzo powszechna w naszych szkołach

Odpowiedz
avatar imhotep
3 3

To fajnych rodziców miała.

Odpowiedz
avatar Kosmos
6 6

Wiele lat temu SP11 Tczew - miałem praktycznie to samo. Gdy ja byłem bity i wyzywany - no problem. Gdy próbowałem się bronić -chuligan! Nagana! Wychowawczyni mimo wielokrotnego zgłaszania przeze mnie nękania ze strony innych uczniów nie reagowała na to. Bo nie. Czasem tylko interwencja mojej Mamy dawała jakiś skutek, ale zwykle w postaci pogadanki wychowawcy z agresorami bez żadnych innych konsekwencji. Ot, łatwiej zrzucić winę na większego niż dociekać przyczyn całej sytuacji...

Odpowiedz
avatar Matsurika
8 8

Wow. Czyli nie tylko ze mną tak było. Ja zawiniłam akurat nie nadwagą (bo wtedy jej nie miałam) a "paskudną mordą" bo śmiałam urodzić się z nieco za dużymi przednimi zębami i lekko garbatym nosem. Upokarzanie, bicie, czasem plucie w twarz na porządku dziennym. Kiedyś pobiły mnie na korytarzu przed wuefem - kto miał obniżone zachowanie? Tylko ja. Czasem się zastanawiam jak sobie poradzą moje dzieci w tym zoo zwanym szkołą. Ja się dopiero otrząsnęłam i dobrze poczułam na studiach...

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

ja chodzilam do klasy z corka nauczycielki techniki i zastepujacej wuefistke jej corka na jednym ze sprawdzianow co chwila szarpala mnie za rekaw, bym jej podpowiedziala. dostalam ostrzezenie od nauczycielki, wiec powiedzialam glosno i wyraznie " karolina, trzeba sie bylo uczyc" nastepnego dnia na duzej przerwie wzywa mnie wychowawczyni co sie okazalo matka karoliny opieprzala mnie przez 20 minut za to ze uwazam jej dziecko za glupie ( o.O), na moje proby odezwania sie slyszalam " zamknij sie, jestes bezczelna" dowiedzialam sie, ze 5 z wuefu mialam z litosci, potem dostalam gorsze oceny babcia karoliny pracujaca jako szatniarka wyzywala mnie od gowien za kazdym razem przekonujac, ze " jestem nikim przy karolince, nigdy jej nie dorownam" mialam wtedy z 12-13 lat

Odpowiedz
avatar fondenate
5 5

Byłam taką Martą. Nauczyłam się nie przejmować chamskimi zaczepkami, odpowiadać sarkazmem, mało tego-jeśli widziałam, że debile próbują atakować kogoś młodszego/słabszego zawsze stawałam w jego obronie (tym samym przenosząc wszelkie dalsze wypociny na siebie). Chamskie zaczepki towarzyszyły mi od przedszkola do gimnazjum (pod koniec gimnazjum zaczynały przeradzać się w plucie i rękoczyny). Dobre wyniki egzaminu gimnazjalnego pozwoliły mi wybrać LO w dużym mieście, oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów od rodzinnego, zamieszkałam w bursie, krótko mówiąc całkowicie się odcięłam. W czasie nauki w LO "wyrobiłam się" (na Fb zaczęłam dostawać dwuznaczne propozycje od tych samych debili-leciał ban za banem), znalazłam cudownego mężczyznę (mieszkamy razem od 2,5 roku), później zaczęłam studia. Wybrałam kierunek ze specjalnością nauczycielską-czasami wystarczy jeden człowiek, który nie pozwoli zamieść przemocy (chociażby słownej) pod dywan. Wystarczy, że ja miałam beznadziejne dzieciństwo-jeśli uda mi się ochronić przed tym chociaż jednego małego człowieka będę szczęśliwa ;)

Odpowiedz
Udostępnij