Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak już wspominałem, prowadzę działalność gospodarczą, produkuję i sprzedaję sprzęt zabezpieczający przed…

Jak już wspominałem, prowadzę działalność gospodarczą, produkuję i sprzedaję sprzęt zabezpieczający przed poślizgiem, zarysowaniem czy obiciem.

Poproszono mnie o opisanie co narobili wynajmujący w mieszkaniu z poprzedniej historii. Jeżeli ktoś chce, to proszę bardzo!

Opisze to w punktach, bo po pierwsze czasu mało, a po drugie łatwiej mi będzie w tym opisie się połapać.

4. Brud, syf, Sodoma i Gomora.
Na pierwszy rzut oka, mieszkanie było "w miarę" czyste.
Jak wspominałem mieszkały u nas prawie same dziewczyny i do tej pory nie wiem jak one się załatwiały. Naprawdę. Sedes i okolica była tak zasyfiona, zakamieniała, że szok. Ja robiąc na stojąco bałem się, że we mnie ten kamień trafi. To była łazienka. W pokojach nie było lepiej. W jednym była po przypalana tapeta, w innym natomiast... to na koniec, to musi mięć oddzielny punkt. W kuchni jak chodziłeś to mlaskałeś podeszwami. Jednak syf jest zazwyczaj spotykany po wynajmujących. Pora na kolejne punkty.

3. Zniszczenia.
Mieszkanie w tamtym okresie miała w miarę nowe meble. 2 letnie łóżko i zabudowa, roczny komplet wypoczynkowy, więc standard był całkiem wysoki. Dodatkowo mieszkanie 2 lata wcześniej było po remoncie. Odnośnie zniszczeń.

- Meble, duże łoże 160/200 miało dwie dziury wielkości "pupy" w nogach, zaobserwowane dopiero po wyprowadzce studentów. Dlaczego? Łóżko było czas zasłane, nikt nie siadał i nie wiedział o tym.
Kanapa z kompletu wypoczynkowego została także uszkodzona. Też dowiedzieliśmy się po fakcie. Komplet ten użytkowałem jeszcze ja, do roku po ślubie. Kiedyś przyjechał znajomy z Gdańska, popiliśmy i trzeba było go położyć. Rozkładamy sofę i co się okazuje - że powierzchnia do spania jest złamana w pół. No i jeszcze zużyta guma leżała. Kolegę położyliśmy w drugim pokoju, a z żona spałem tam ja:) Ogólnie łóżek połamali 3.

- Pralka. To było ciekawe. Po jakimś czasie studenciaki zgłosili że siadła pralka. Pralka kilkuletnia, dobrej firmy, gwarancja minęła. Mama zawołała fachowca, fachowiec stwierdził że naprawa droga. Tyle co nowa pralka. Mama z tatą kupili nową pralkę, także dobrej niemieckiej firmy i tutaj powinno się to zakończyć. Jednak nie. Po pół roku znowu: "pralka zepsuta". Gwarancja jest, zawieźliśmy do autoryzowanego serwisu. Po godzinie diagnoza, gwarancja straciła ważność, bo ktoś grzebał przy pralce, zdjął jakieś zabezpieczenia i pralka siadła poprzez przeładowanie. Dziewczyny po awanturze zgodziły się kupić nową pralkę. W pralce grzebał ojciec jednej z dziewczyn.

- Okno. Jakim trzeba być człowiekiem żeby rozwalić zawiasy w oknie, zamknąć je, nic nie powiedzieć właścicielom i się nie martwić. Podczas generalnych porządków, otwieram okno i okno zostaje mi w ręce. Super.

- Reszta. Poobrywane szafki w kuchni, zerwana prowadnica z zabudowy stałej, czy deska sedesowa. To także miało miejsce. Czas na punkt 2.

2. Opłaty dodatkowe.
Ogólnie z opłatami nie było problemu, zawsze terminowo, pełne kwoty. Schody zaczynały się z opłatami dodatkowymi. Jako że mieszkanie wynajmowane, Mama utrzymywała niskie zaliczki w spółdzielni. Przyszło rozliczenie wody i ogrzewania i wyszło że dziewczyny grzały ciepłe środkowe mieszkanie na potęgę. Ogólnie do dopłaty jakieś 800. Mama przedstawiła rozliczenie. Tutaj jednak jedna z dziewczyn chciała żeby te rozliczenie zobaczył jej ojciec, który pracuje w spółdzielni w innym mieście. Rodziciel powiedział że według jego rozliczeń nie ma aż 800zł dopłaty tylko 400 czy 500. Mama jako pracownica spółdzielni która tym się zajmuje na innym osiedlu, tłumaczy wydruk, wylicza. Facet nie i koniec. Poszli do oddziału spółdzielni na osiedlu. Wyszło na mamy. Facet pracował w spółdzielni. Jako konserwator i to właśnie on był odpowiedzialny za zdjęcie zabezpieczeń w pralce.

1. Miss Koza.
Kto to była Miss Koza? Otóż przed samym ślubem wraz z lubą sprzątaliśmy mieszkanie żeby nadawała się do zamieszkania zaraz po wielkim dniu. Ja sprzątam jeden pokój, żona drugi i słyszę krzyk. Biegnę i słyszę: "Ty tu sprzątasz tu wszędzie są fluki". Na drugi dzień zacząłem batalie z kozami, w okularach ochronnych masce, rękawicach i ubraniu. To tak gdzie nasza Miss zostawiała swoją własność.
-pod blatem biurka
-pod szufladami
-pod kinkietem
-pod parapetem
-za telewizorem
-pod stołem
-w łóżku
-za szafkami
-pod lampką nocną.

Tyle pamiętam. A teraz jak już to wspomniałem uciekam, bo nie chce tego pamiętać. Tego ostatniego najbardziej.

by Nyord
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar katem
12 14

Co to są "fluki" ?

Odpowiedz
avatar Rehen
14 14

@katem: Kozy z nosa.

Odpowiedz
avatar khartvin
-2 2

@Rehen: co to są kozy z nosa?

Odpowiedz
avatar jmc
4 4

@khartvin: fluki

Odpowiedz
avatar katzschen
11 15

Historia piekielna, ale... w okularach ochronnych do sprzątania smarkow?! :D

Odpowiedz
avatar GoshC
4 4

Weź mnie nie strasz; ja od października będę wynajmować mieszkanie i aż się boję po tych wszystkich historiach...

Odpowiedz
avatar paski
4 6

@pokrzywdzona: Ale rzadko ;)

Odpowiedz
avatar mihihih
0 0

Wynajęłam mieszkanie, to co zobaczyłam w nim przy pierwszym wejściu (wielkie sprzątanie z mamą i siostrą) było najgorszą rzeczą na świecie. Samą łazienkę siostra sprzątała 4 godziny. Rzeczy typu grzyb w rogach kredensu po wyciągnięciu szuflady i wiele wiele innych.Coś śmierdziało w szafce- naprawa kolanka w wykonaniu poprzednich wynajmujących: jeżeli kolanko cieknie, wystarczy podłożyć pod nie papier a na kolanko naciągnąc gumową rękawiczke... Całego mieszkania nie dałyśmy rady sprzątnąc w jeden dzień (45m2), siostra na drugi dzień przyjechała i wzięła sie za toaletę, ktora ma niecałe 2m2- sprzątała 2h. Najlepsze było to, że znałam poprzednią wynajmującą, pare dni przed przekazaniem mieszkania zapytałam kiedy dokładnie mogę wpaść - zależało mi na czasie- żeby jak najszybciej posprzątać i się wprowadzić, znajoma odpowiedziała: 'nie masz za dużo do sprzątania, sprzątałam mieszkanie ostatnie 4 dni...'

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
-1 17

Niby panuje stereotyp że to faceci są świniami i flejtuchami ale jednak baby to są fleje do kwadratu. Kurde facetowi to po pokoju walają się co najwyżej jakieś stare koszulki zespołów metalowych i świerszczyki, a wejdziesz do mieszkania dowolnej laski to nawalone majtek, pończoch, lokówek, prostownic, szpilek, tamponów, kubeczków menstruacyjnych, pudełek do dekupażu a w łazience to lustro całe obstawione baterią perfum i szminek w kolorze ecru i lilaróż a facet to nie ma nawet gdzie dezodorantu "Bond" położyć. I w kuchni więcej rozwalają niż faceci bo jak koleś jest głodny to zrobi se hotdoga w mikrofali a baba to musi pół dnia jakieś kuropatwy w beszamelu i potem kupa garków do mycia pod sufit. A do kibla to facet idzie sam a kobiety to we dwie chodzą za rękę i wiadomo że we dwójkę generuje się więcej śmieci niż w pojedynkę, jeszcze jak obie zmieniają tampon, wymalują się jak szczur na otwarcie kanału albo jedzą po kryjomu czipsy bo na widoku nie wypada bo się jedna z drugą odchudza.

Odpowiedz
avatar GoshC
2 4

@Drill_Sergeant: trochę racji w tym jest, ale wymieniając śmieci męskie pominąłem 56 puszek i 87 butelek po piwie, o butelkach po mocniejszych trunkach nie wspomnę ;-)

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
1 13

@GoshC: Butelek po piwie nie liczę za śmieci tylko za lokatę kapitału.

Odpowiedz
avatar superhans
3 3

@Drill_Sergeant: z wymienionych rzeczy posiadam tylko majtki i to w szufladzie a nie na środku pokoju :P więc baby takie nie są, nie wiem jak tam twoja kolekcja szminek

Odpowiedz
avatar tick
0 2

@Drill_Sergeant: Mieszkanie obok mojego wynajmują dwie dziewczyny. Ogólnie, na hałas czy coś w tym rodzaju nie narzekam. Same kobitki - również uprzejme. Ale... podczas upałów zostawiały otwarte drzwi wejściowe (wewnętrzny zamykany osobno korytarz na piętrze) - no cóż... ubrania walają się wszędzie, gdzie możliwe puszki po piwie, brudne naczynia...

Odpowiedz
avatar Vani
0 0

@superhans: Mieszkałam przez rok w akademiku i największy syf we wspólnych kuchniach robiły dziewczyny. Nie wiem co miały w pokojach, ale do kuchni czasem nie dało się wejść, bo cała była zastawiona garami (zlew, blaty, kuchenka, czasem nawet PODŁOGA). Dodatkowo w zlewach różne przyjemności typu torebki po herbacie, resztki jedzenia (bo tak trudno spłukać po sobie), parę razy nawet pety. Przy gotowaniu coś się wylało/wykipiało? Niech egzystuje na kuchence, sprzątaczka sprzątnie, co z tego, że śmierdzi jak się przypala. Także jestem w stanie uwierzyć, że "baby takie są" i cieszę się, że mnie mama nauczyła sprzątania po sobie :)

Odpowiedz
avatar Litterka
4 4

Bleee... Powiedz mi tylko, po co tym razem wstęp o Twojej pracy zawodowej? Nie ma nic wspólnego z tą konkretną historią.

Odpowiedz
Udostępnij