Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zainspirowana historią http://piekielni.pl/68045 postanowiłam opisać Wam jak według oświaty wygląda uświadamianie młodzieży…

Zainspirowana historią http://piekielni.pl/68045 postanowiłam opisać Wam jak według oświaty wygląda uświadamianie młodzieży o autoagresji (samookaleczanie się), która z roku na rok jest coraz większa wśród młodzieży.

Jako osoba, która miała z tym wiele wspólnego, postanowiłam przejść się do pedagoga szkolnego, w celu zaproponowania prelekcji dla młodzieży uświadamiającej jak, nie ukrywając, paskudną to jest chorobą.
Oto kilka rzeczy których miałam absolutny zakaz umieszczania (prelekcje miały być także dla osób z liceum i technikum):

1. Nie mogę mówić że osoby które znam, walczą z chorobą oraz że droga do wyleczenia nie była usłana różami. Przecież to przerazi młodzież, zdemotywuje. Muszę mówić, jak w sloganach dot. raka, że WYGRAŁY walkę, nieważne co się z nimi działo po drodze.

2. Żadnych zdjęć! Nawet tych niewinnych, gdzie widać delikatne ślady po samookaleczaniu się (ok, to w pełni rozumiem). I absolutnie nie mówić czym młodzież się tnie! W końcu podsunie się im pomysły. Większość jest przekonana że służy do tego tylko żyletka, ale znam przypadki, gdzie używano szkła z ulicy lub lustra, nie dbając o ryzyko zakażenia.

3. Nie wolno mówić o osamotnieniu, o depresji czy innych zaburzeniach. To tylko zniechęci młodzież do wykładu.

4. Gdy tylko wypowiedziałam magiczne słowo ANOREKSJA, pani pedagog zaświeciły się oczka i zaczęła mnie uważniej słuchać. Milusio.

5. Nie mogę podać numerów na infolinię, polecić psychologa, jeśli ktoś czuje potrzebę odwiedzenia go ani MOPR'u. Powód? Nie jestem z żadnej fundacji, wobec czego nie jestem upoważniona do poinformowania młodzieży, gdzie mogą szukać pomocy.

To tyle. Dla mnie nie jest to może piekielne, tylko bardziej absurdalne. Przez takie zasady, młodzież nie zdaje sobie sprawy o powadze tej choroby.
Pozostawiam to także Wam do ocenienia.

szkoła

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Allice
19 21

Dzieciaczki/młodzież mają przecież taką delikatną psychikę, nic im niezgodnego z ich światopoglądem powiedzieć nie można, ani na żywo ani w internecie przecież nie można! Bo zaraz się załamią, przecież to hejty, tak nie można! ;(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 18

@Allice: i będzie fala samobójstw :) Młodzi ludzie są bardzo słabi psychicznie. Niedojrzali. Oglądałam wypowiedź jednego internauty na temat tego 14letniego samobójcy. Zdaniem wypowiadającego się,chłopak prędzej czy później i tak by się zabił. Ludzi nie uczy się radzenia sobie z problemami. Nauczyciele w większości mają głęboko w dupach przypadki przemocy ns terenie szkoły.

Odpowiedz
avatar Zmora
22 24

@Day_Becomes_Night: Przyznam szczerze, że życie nastolatków jest ciężkie. Czasem jak sobie powspominam, to serio mi ich żal. Jak tylko nauczyciele nie słuchają to pół biedy, gorzej, że często rodzice też mają dziecko w dupie, zbywają wszystkie jego problemy i dzieciak jest pozostawiony sam sobie w świecie, który go przerasta. Oczywiście, to zależy od osoby, ale niektórzy są po prostu słabsi psychicznie, a burza hormonów i ignorowanie wcale im nie pomaga być radosnymi i optymistycznymi. Do tego dochodzą kompletnie idiotyczne pomysły typu "zostanę emo", "zostanę anorektyczką" (umyślnie!), że po prostu szkoda mówić, które tak samo są ignorowane przez dorosłe otoczenie. Bo "wymyśla", bo "marudzi", bo "robi problem z niczego", "bo nie mam czasu". Ja sama czasem się dziwię, że się już dawno nie powiesiłam lub nie popadłam w głęboką depresję za czasów nastoletnich. Od rozpoczęcia gimnazjum do końca liceum miałam z 360 przepłakanych dni w roku, z czego jedna trzecia to była już kompletna histeria. Do tego doszedł brak znajomych, niska samoocena itp. No wypisz, wymaluj depresja. Może nie straszna, ale jednak. A rodzice wszystkie wołania o pomoc zbywali, bo "wymyślasz" i bo "nie chcemy słuchać". A głupie dziecko nauczyciela o pomoc też nie spyta, bo się boi, że ten zignoruje lub postanowi wyciągnąć na światło dziennie i rozwiązać publicznie (czy też "klasowo"), co zwykle tylko się kończy pogorszeniem, wstydem i śmiechem żądnych krwi rówieśników. Do pedagoga też samo nie pójdzie, bo niektórzy są na tyle nieprzyjemni, że sugerują próbę ominięcia w ten sposób lekcji, a po godzinach gabinet zamknięty. A nawet jak nie, to przecież potem trzeba by się matce tłumaczyć, czemu się w domu później było, a ta znowu by rzucała tekstami o "wymysłach". Błędne koło. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego dopuszcza się do takich sytuacji, ale jak widzę z historii, to nie tylko w mojej okolicy takie rzeczy się dzieją. Tyle, że ja na szczęście zawsze miałam jasny obraz sytuacji i wiedziałam, czemu moje życie jest do dupy jak diabli, więc zamiast mieć myśli samobójcze skupiłam się na odliczaniu dni do momentu rozwiązania wszystkich moich problemów. Na szczęście się nie pomyliłam. I, może trochę przez kontrast, teraz jestem szalenie szczęśliwa, mimo że faceta nie mam (z różnych powodów), przyjaciół też specjalnie nie (genetyczne prawdopodobnie), pieniędzy też nie, a przyszłość widzę w czarnych barwach. :P

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2015 o 23:46

avatar Tapionvirgo
3 3

@Zmora: No proszę, nie sądziłem że zobaczę tutaj zdanie podobne do mojego. Za czasów gimnazjum też miałem niezłą deprechę, ale jakoś przeżyłem. Co do zwracania się do nauczyciela - próbowałem, naprawdę próbowałem, ale niestety to, że nauczyciel ma uczniów gdzieś nie jest wymysłem. Do psychologa nie chodziłem, bo trwałem w przekonaniu że zmarnuje tylko czas. Mam szczęście że mam 3 starsze siostry, które jak mogły to mnie wspierały. Depresja nadal mnie męczyła, ale przynajmniej w domu mogłem czuć się jako tako bezpiecznie (jako tako, bo rodzice niezbyt się interesowali). Jak teraz o tym myślę, to czasy gimnazjalne nieźle mi zjechały psychike.

Odpowiedz
avatar mitzeh
21 23

Niestety, wielu ludzi wciąż uważa, że autoagresja to "próby zwrócenia na siebie uwagi", "moda", ewentualnie jedno i drugie, a najlepszą strategią jest ignorowanie, bo "samo przejdzie i w ogóle to z takich rzeczy się wyrasta". Czasami jeszcze podśmiec*ujki z "emo". Ale duży plus dla Ciebie, że w ogóle próbowałaś.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
19 21

@mitzeh: anoreksja to przede wszystkim "wymyślone problemy bogatych i znudzonych życiem gówniar, które nie mają nic lepszego do roboty niż szukanie dziury w całym i życia nie znają". Taką opinię usłyszałam niedawno i jestem wprost zachwycona... Widać naprawdę nie mają nic do roboty, skoro co czwarty chory umiera z tych nudów...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 11

@grupaorkow: ten opis raczej pasowałby do depresji ;) jejku,jak ja się cieszę,że już dawno zakończyłam przygodę ze szkolnictwem. Jedno wielkie pasmo porażek od pierwszego dnia zerówki do matury. Brrr

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

@grupaorkow: anoreksja to wbrew pozorom choroba relacji w rodzinie i leczy sie to terapia systemowa

Odpowiedz
avatar Armagedon
15 21

@Fomalhaut: Fomal, młodzież dzisiaj naprawdę nie ma łatwo. Nie dość, że jej katabasy ciemnotę wciskają od przedszkola, to jeszcze ma okazję obserwować, jak te wszystkie mądre nauki mają się do rzeczywistości. I tak. Katecheci swoje, rodzice swoje, szkoła swoje, telewizja swoje - a życie swoje. No żadnego autorytetu na co dzień! Małolaty dostają kręćka, nie mają na kim się oprzeć i przestają odróżniać dobro od zła. Zatem szukają wzorców na własną rękę i na ogół nie jest to odpowiedni wybór. Uciekają w sekty, w różne subkultury, narkotyki, alkohol, prostytucję - bo potrzebują gdzieś przynależeć, czuć się częścią jakiejś społeczności. Jeżeli żadna grupa ich nie zechce - dochodzi osamotnienie i depresja, a w konsekwencji działania ekstremalne. Przestępczość, okaleczanie się, anoreksja, bulimia, samobójstwa. A to wszystko ma na celu zwrócenie na siebie uwagi. Świat się zrobił jakiś taki trudniejszy do zniesienia, bo jeszcze trzeba sprostać pewnym wymaganiom. Odpowiednio się ubierać, mieć odpowiednie gadżety, odpowiedni wygląd... inaczej - jesteś nikim. A to w dzisiejszych czasach zbrodnia największa.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
8 8

@Armagedon: I jeszcze dodatkowo trzeba być obecnym w soszial midiach, inaczej nie dość, że jesteś nikim, to w dodatku nie istniejesz. A napisz tam tylko słowo, że ci źle, to zjedzą żywcem, nawet bez popity. I masz się z tego śmiać, bo jeżeli się przejmiesz, to nie masz dystansu, delikatniś jesteś i w ogóle pipa. Oesu, jak ja się cieszę, że już jestem stara. I że kiedy byłam młodzieżą, nie było internetu tylko zeszyciki Złotych Myśli. Które, swoją drogą, też były źródłem stresu, bo jak się było niepopularnym, to nikt nie chciał się wpisywać, a już zwłaszcza TEN JEDEN, i był płacz w podusię. ;)

Odpowiedz
avatar Shakkaho
5 5

@Fomalhaut: Jak ja ci życzę, żeby nigdy ci się ta banieczka beztroski nie zbiła, bo sam skończysz właśnie tak jak opisałeś.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

wiesz co, jak widze fotki okaleczen na fejsbuniu na portalu administrowanym rzez 16latki... foteczki wrzucane z duma, a mnie ktos jedzie w komentach, kiedy pisze ze akurat powod do dumy zaden... a i w samookaleczaniu nie najwazniejszy jest widok i nie ma co sie chwalic 'sznytami' niczym moj juz-wtedy-byly kt potrafil sie pociac i zakladac koszulke z krotkim rekawem przy dzieciakach z wolontariatu... wbrew pozorom duzo bardziej i dluzej boli rozdrapanie agrafka czy zdrapanie naskorka paznokciami albo oparzenie... no i coz jesli rodzice nie gadaja z dzieciakami, to i czemu sie dziwic....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Te zdjęcia nie miały być, żeby pokazywać z dumą. Miały przerażać, jak można zdeformować sobie ciało, o bliznowcach wypukłych nie wspominając. I owszem, świat będzie dzielił się na tych, co uważają to za niewiadomo co i będą sie tym chwalić dookoła, mówiąc że sobie radzą. Jak i na tych, którzy starannie to ukrywają.

Odpowiedz
avatar Kuchareczkaa
1 1

Według oświaty czy według konkretnej pani pedagog? Bo to chyba duża różnica?

Odpowiedz
Udostępnij