Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opowiem historię o mojej byłej teściowej. No, prawie teściowej, bo do ślubu…

Opowiem historię o mojej byłej teściowej. No, prawie teściowej, bo do ślubu finalnie nie doszło. Uprzedzam, będzie długo i z żalem.

Na studiach poznałam chłopaka, nazwijmy go Adam. Scenariusz dość standardowy - randki, zakochanie, potem plany idące dalej, jak wesele, dzieci i wspólne mieszkanie. Byliśmy młodzi, ale czuliśmy się ze sobą świetnie. Ojca Adama poznałam dość szybko. Chociaż miał wiele wad, dla mnie był w porządku i nawet się polubiliśmy.

Jakoś tak rok po rozpoczęciu tego związku, Adam postanowił zapoznać mnie ze swoją mamą, która mocno nalegała na to spotkanie. Była to dość ciężka sprawa, bo ona mieszkała i prowadziła pensjonat kilkaset kilometrów od naszego miasta. No ale dla niego wszystko - wzięłam w pracy urlop i pojechaliśmy tam na wakacje.

Nie powiem że nie, miałam dużego stracha. Głównie dlatego, że:
a) Była to kobieta z gatunku takich, które nigdy w życiu nie gotowały, nigdy w życiu nie sprzątały i nigdy w życiu nie musiały same na siebie zarabiać.
b) Miała skończone na tyle dobre i zagraniczne studia, że na ludzi mojego pokroju (studiujących na zwykłej państwowej uczelni i pracujących na swoje utrzymanie) patrzyła z góry.
c) Nigdy jeszcze nie zaakceptowała żadnej dziewczyny Adama, przez co Adam patrzył na nie mniej przychylnie i szybko się rozstawał.
d) "Nie lubiła grubych ludzi" - jak to określił Adam, zauważając, że moja waga jest lekko (serio, lekko!) wyższa, niż powinna. Jak to możliwe, skoro Adam i jego siostra byli raczej pulpetami, tego nie wiem. Na swoje dzieci pewnie nie patrzyła aż tak krytycznie.

To wszystko sprawiło, że nie chciałam jechać, ale Adam przysięgał, że tak wspaniałej kobiety jeszcze nie poznał, że jego mama tak naprawdę jest dobra, że w stu procentach mnie zaakceptuje, tak samo jak jego ojciec.

Pomimo moich szczerych chęci, nie zauważyłam akceptacji, nie zauważyłam też chęci poznania mnie, czy nawet rozmowy. Pani Teściowa patrzyła na mnie z góry od momentu, w którym dowiedziała się o zawodzie mojego ojca (hydraulik) i nie przestała do samego końca pobytu, który mocno się skrócił.

Z początku umowa była taka, że przyjedziemy na miesiąc i będziemy trochę pomagać przy motelu w zamian za pokój. Dzień później okazało się, że PT zwolniła dwie sprzątaczki, by uciąć koszty, skoro my postanowiliśmy się zająć tym miejscem. To znaczy, jak szybko PT zakomunikowała, Adam nic nie będzie robił, bo się musi uczyć. W efekcie zostałam sama na placu boju, mając na głowie pranie, sprzątanie, obsługę trzydzieściorga gości i zajmowanie się ogrodem. I to wszystko nie mając ani doświadczenia, ani przeszkolenia w hotelarstwie.

Było źle. Adam całe dnie w książkach lub nosem w telewizorze, a ja czasem do dziesiątej wieczorem zajmowałam się tym miejscem. Po dziewięciu dniach harówki, powiedziałam w końcu dość. Adamowi wyznałam prawdę, a PT powiedziałam, że pilnie muszę wrócić do pracy. Ona, jak od początku pobytu, nawet nic więcej nie powiedziała. Dopiero Adam wieczorem powiedział, że należy mi się wynagrodzenie za pracę. Co prawda nic o tym nie wspominaliśmy, w końcu przyjechałam tam odwiedzić jego rodzinne strony, a nie zarabiać jako pokojówka na usługach teściowej. On jednak naciskał, a ja w końcu skapitulowałam i uznałam, że może to i jakieś wyjście - gdy (o ile w ogóle) jeszcze się tam pojawię, to będę miała dobre alibi, by więcej pokojówki nie były zwalniane do domu. Mocno się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się, że moja praca przez 9 dni po jakieś 10 godzin była dla PT warta trzysta złotych, czyli jakieś trzy złote za godzinę. Adam szybko mi wyznał, że zazwyczaj dziewczyny robiły to wszystko szybciej (hm, może dlatego że były dwie?), a stawka 6 złotych na godzinę była w jego miasteczku na porządku dziennym. Nie byłam biedna, zarabiałam wtedy dobre dwa tysiące na czysto ze swojej etatowej pracy. Moja kariera pokojówki na szczęście dobiegła końca, wyjechałam jak wystrzelona z procy, Adam został na miejscu jeszcze przez trzy tygodnie.

I to był pierwszy poważny kryzys. Adam był oschły i po paru dniach wyznał mi, że matka mu powiedziała, że "nie jestem dziewczyną dla niego". Podobno nie ubieram się dość elegancko (ciekawe po co mi galowy strój do czyszczenia toalet), jestem za gruba (no dobra, 60 kilo przy 158 centymetrach to nie figura modelki, ale nie przesadzajmy), nie mam dostatecznie dobrze sytuowanej rodziny (no fakt, moja rodzina to raczej przeciętni Kowalscy, chociaż zawsze starałam się wzlecieć ponad to) i ogólnie ona ma dla niego idealną kandydatkę, która zaraz kończy (opłacone, naturalnie, przez hojnych rodziców) studia prawnicze. I tak to by się skończyło, gdyby nie to, że byłam zakochana i przekonałam go, by zignorował jej słowa. Jakoś przetrwaliśmy ten kryzys, a PT nie widziałam już więcej. Nie dostałam zaproszenia na żadne wydarzenie rodzinne i nie planowałam też się na żadnym pokazywać.

Dwa lata później, gdy Adam skończył studia i ja byłam na ostatnim roku, na moim palcu pojawił się pierścionek. I to był właśnie początek końca. Kiedy jego matka się dowiedziała o naszych śmiałych planach, próbowała najpierw rozszarpać jego "Przecież miałam dla ciebie taką fajną, SZCZUPŁĄ, wykształconą dziewczynę!", a potem mnie "Chcesz go złapać na dziecko i wydrzeć NASZE PIENIĄDZE!". Usłyszałam też sporo krępujących pytań, klasykiem było pytanie o liczbę moich partnerów seksualnych. Stuprocentowo zgodna z prawdą odpowiedź "Cztery razy mniej, niż pani syn" chyba jej nie usatysfakcjonowała. Piekło telefoniczne trwało dwa dni, aż Adam pojechał do niej na poważną rozmowę.

I ta rozmowa przesądziła o naszej przyszłości. PT prosto z mostu ogłosiła, że jeżeli weźmiemy ten ślub, oni przestają dawać Adamowi jakiekolwiek pieniądze, zostanie wydziedziczony i wystawią mu rachunek za wszystkie pieniądze utopione w jego edukację. To wystarczyło, by Adama złamać. Poprosił o zwrot pierścionka i szybko zamieniliśmy wynajmowane mieszkanie na dwa oddzielne. Więcej się nie zobaczyliśmy i może to lepiej.

Z perspektywy czasu widzę, że PT wyświadczyła mi przysługę, uświadamiając, z jakim maminsynkiem chciałam się wiązać.

I w sumie tylko jedna rzecz mnie jeszcze zastanawia - ciekawe jak PT zareagowała, gdy dowiedziała się, że starszy brat Adama jest gejem.

rodzina

by Avenile
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Avenile
28 28

@Grejfrutowa: Ale po co mi pamiątka po facecie, który rzucił mnie dla pieniędzy swojej mamy? I tak wszystkie prezenty od niego oddałam, a listy i zdjęcia spaliłam. Pierścionek tylko by mi psuł humor.

Odpowiedz
avatar Gregorius
18 20

@Grejfrutowa: Czasami lepiej nie zostawiać komuś furtek do nawiedzania nas np w celu wymuszenia oddania pierścionka.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
9 11

@Avenile: Rekompensata za, praktycznie darmową, pracę w motelu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
55 57

W życiu bym nie zaharowywała się u tej baby w motelu tym bardziej kiedy mój narzeczony siedzi i dłubie w nosie. Tego samego dnia bym wyjechała.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
39 67

Przepraszam, ale: NIE WYOBRAŻAM SOBIE by matka mojego chłopaka kazała mi charować za dwie jak jakaś niewolnica. NIE WYOBRAŻAM SOBIE, by mój chłopak miał to w dupie. NIE WYOBRAŻAM SOBIE, by później, zamiast wyjechać, chciał by jego matka dała mi pieniądze, psie pieniądze, za ciężką niewolniczą pracę. NIE WYOBRAŻAM SOBIE, bym po powrocie musiała go namawiać do dalszego bycia razem. NIE WYOBRAŻAM SOBIE, by mój już NARZECZONY zmienił zdanie przez groźbę matki. NIGDY NIE BĘDĘ W STANIE WYOBRAŹIĆ SOBIE, by po prostu ZABRAŁ MI PIERŚCIONEK. Nie oddałabym mu go. Jak można mieć takiego chłopaka, narzeczonego, a może później męża???!!!

Odpowiedz
avatar Avenile
17 29

@pokrzywdzona: Cóż ja Ci mogę powiedzieć? Miłość jest ślepa, głucha i upośledzona psychicznie. Szczególnie jak jest się dwudziestoletnią dziewczyną, która myśli, że odnalazła swojego księcia...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 32

Mam 21 lat. Jestem zakochana i uważam że znalazłam swojego księcia. Ale by być księciem trzeba traktować swoją wybrankę jak księżniczkę ;). Miałam już jednego chłopaka, który jednego dnia dał mi pierścionek zaręczynowy a drugiego zażądał zwrotu, bo jego matka nie chce by wydawał na mnie tyle kasy. Poerścionek do dziś leży głęboko w szufladzie :) A mój książe? Ma gdzieś opinie innych, bo mnie kocha. I nie zamieni mnie na pieniądze od rodziców :/

Odpowiedz
avatar doktorek
22 30

Myślę, że dobrze zareagowała na wieść, że brat Adama jest gejem. W końcu to jej gej! Z "dobrej" rodziny.

Odpowiedz
avatar superhans
40 40

@doktorek: gej nie gej, byle miał bogatego chłopaka

Odpowiedz
avatar cher
28 30

Dupa nie facet :>

Odpowiedz
avatar piwekundead
43 45

Facet pozwolił, żeby jego kobieta pracowała dla teściowej siedząc w tym czasie na dupie? To jest chore, serio po takim poniżeniu chciałaś jeszcze z nim być? Ten gość nie ma jaj, jego jądra nosi chyba teściowa, bo mu było za ciężko...

Odpowiedz
avatar cher
28 30

@piwekundead: Mamusia schowała ten cenny skarb w szkatułce i odda tylko na czas produkcji wnuków z wybraną przez siebie kandydatką ;)

Odpowiedz
avatar grupaorkow
28 30

Myślę, że teściowa zareagowała pozytywnie i znalazła mu jakiegoś miłego, szczupłego i mądrego chłopca :D

Odpowiedz
avatar Manse
27 27

@grupaorkow: Również wykształconego i z dobrego domu! Koniecznie! :D

Odpowiedz
avatar Marlyn
20 20

Nie wiem, czy maminsynek, czy materialista. Przestraszył się w sumie m.in. wydziedziczenia.

Odpowiedz
avatar Pieklik
21 27

@Marlyn: Łatwo oceniać. Matka ma manię władzy oraz kontrolowania i wychowała syna w przeświadczeniu takim aby całe życie był od niej zależny. Chłopak celowo nie chciał zrobić przykrości autorce historii. Nie umiał inaczej. Matka zniszczyła mu życie. Oczywiście autorka dobrze zrobiła rozstając się.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 6

@Pieklik: Niemniej zwracam ci uwagę, że to nie ONA SIĘ ROZSTAŁA, tylko Z NIĄ SIĘ ROZSTANO, autorka jakby nie miała wyboru. Po prostu - została porzucona. Więc nie wiem, co miałaś na myśli pisząc ostatnie zdanie? Że dobrze zrobiła dając się porzucić? No, w sumie mogła drzeć szaty i grozić samobójstwem, ale nie wiem, czy toby coś zmieniło?

Odpowiedz
avatar Pieklik
3 5

@Armagedon: Pozwolenie na odejście jest też rozstaniem. Z tego co wiadomo było źle jak w pobliżu była potencjalna teściowa. Bez jej ingerencji było ok. Decyzja o rozstaniu zapadła nagle ze strony syna i przed szantażem teściowej się raczej na to nie zapowiadało. Nie jest błędem walczyć o związek gdy się widzi jeszcze szanse na szczęście. A to, że autorka nie robiła scen i oddała pierścionek właśnie świadczy o jej sensownej postawie. Czepiasz się.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2015 o 18:06

avatar konto usunięte
16 20

Dobra,jak można wystawić komuś rachunek za edukację? Mieli podpisaną jakąś umowę czy coś?

Odpowiedz
avatar Pieklik
26 26

@Day_Becomes_Night: Nie można. Rodzice nie mogą się domagać zwrotu pieniędzy za wychowanie, szkołę za czasów kiedy mieli obowiązek utrzymywać dziecko. Jedyne czego mogą później wymagać to alimenty.

Odpowiedz
avatar Pieklik
14 16

@funmilayo: Jeśli dziecko studiuje to rodzice mają obowiązek utrzymania go do 25 roku życia. Rachunek zawsze sobie można wystawiać. Na przykład ja mogę wystawić Tobie rachunek za konsultację na 100 zł. Oczywiście zrobisz to co należy - czyli wyśmiejesz coś takiego. I tak samo ma prawo zareagować dziecko jak mu rodzice wystawią rachunek za utrzymanie podczas studiów. "Jest oczywiste, że obowiązek alimentacyjny nie wygasa z chwilą ukończenia przez syna czy córkę 18. roku życia. Jeśli dziecko uczy się i studiuje, trwa on nadal. Obowiązek utrzymania i kształcenia ciąży na obojgu rodzicach. Przyjmuje się, że ustaje on dopiero wówczas, gdy dziecko osiągnie samodzielność życiową. Ta samodzielność zaś łączy się z reguły z możliwością podjęcia pracy zarobkowej." Oczywiście sprawa się komplikuje gdy rodziców nie stać. Wtedy wyrok sądu może być dla nich przychylny. Więcej informacji: http://prawo.rp.pl/artykul/420139.html

Odpowiedz
avatar didja
17 17

@funmilayo: Pieklik Ci tłumaczy, a Ty dalej swoje. Rodzice mają obowiązek utrzymywać do 18 roku życia; lub do zakończenia edukacji, jeśli ucząc się, nie możesz się utrzymać, ale nie później niż do 25 roku życia; lub dożywotnio, jeśli jesteś niepełnosprawny/niezdolny do pracy. Poczytaj sobie kodeks rodzinny.

Odpowiedz
avatar Pieklik
9 11

@funmilayo: Zanim będziesz mieć dzieci poczytaj akty prawne bo możesz się niemile zaskoczyć. Nie bez powodu koszt wychowania dziecka szacowany jest tylko do 20 roku życia w Polsce na 190 000 zł. Należy sobie dodać jeszcze z 60 000 na studia (co najmniej). Mam wrażenie, że masz jakiś zator umysłowy bo albo powtarzasz to co ja napisałam albo nie czytasz ze zrozumieniem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2015 o 12:50

avatar konto usunięte
-5 9

@Pieklik: Rozumiem, że tutaj na portalu są sami specjaliści od prawa i wszystkiego. ale dlaczego te wykształcone osoby muszą dyskutować w stylu "masz zator umysłowy"?? Od wykształconych osób więcej się oczekuje.

Odpowiedz
avatar Pieklik
2 4

@funmilayo: Zator umysłowy mógł powstać od dzisiejszego upału. Współczuję jeśli to trwały stan. ;) A oczekiwań obcych osób nikt nie ma obowiązku spełniać, tym bardziej gdy nie wiedzą one podstawowych rzeczy i trzeba im je powtarzać kilkakrotnie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2015 o 19:08

avatar konto usunięte
-4 6

@Pieklik: Jeśli uważasz, że obrzucanie epitetami "zator umysłowy" (pewnie masz także bogatsze słownictwo) to pożądana forma komunikacji, to proszę bardzo. Nadal uważam, że od wykształconych osób oczekuje się kulturalniejszego zachowania,ale rób sobie co chcesz, są ważniejsze sprawy niż jakiś Pieklik, który uważa, że nie znam podstawowych rzeczy, trzeba mi powtarzać i mam zator umysłowy :)

Odpowiedz
avatar Pieklik
0 2

@funmilayo: Zator umysłowy to nie epitet. Czasami ludzie mają gorszy dzień. Ale Ty z uporem próbujesz wykazać, że nie masz gorszego dnia tylko taki sposób bycia. To już nie mój problem. A i oczywiście nie musisz dziękować, że wyjaśniłam to czego nie wiedziałaś/wiedziałeś, chociaż kulturalna osoba by tak postąpiła. Wymagasz kultury to ją sama/sam okazuj.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2015 o 20:48

avatar konto usunięte
10 12

@funmilayo: Mieli po 20 lat, więc równie dobrze mógł być jej pierwszym ;)

Odpowiedz
avatar Pieklik
5 9

@funmilayo: Na pewno liczba dzieli się przez 4 bo raczej ćwiartki czy połówki się nie liczą. :D

Odpowiedz
avatar Mantigua
11 13

@Pieklik: Nieistotne, ile ona miała, to jego liczba partnerek jest podzielna przez 4, jej może być jakakolwiek (np. ona miała 1 a on 4, ona 2 a on 8 itd.)

Odpowiedz
avatar Erica_Cartmanez
14 20

@funmilayo: Faktycznie najważniejsza rzecz w całej historii.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

@Erica_Cartmanez: Nie najważniejsza, ale pomyślałam sobie, że jeśli 4 razy mniej to licząc na skromność autorki on mógłby mieć 4,8,12 partnerek? co przy takiej kontrolującej mamusi mogloby być trudne do osiągnięcia :)

Odpowiedz
avatar Erica_Cartmanez
10 10

@funmilayo: Nie każdą partnerkę seksualną sprowadza się od razu do domu...chyba :D

Odpowiedz
avatar Avenile
8 8

@funmilayo: Mamusia mieszkała setki kilometrów dalej, Adam mieszkał ze swoim ojcem, który też miał swoje za uszami, więc wcale nie byłoby tak trudno nabić nawet większą liczbę.

Odpowiedz
avatar raptor321
18 18

Masakra. Faktycznie jak się to czyta to się włosy jeżą. Masz racje,ze zrobiła Ci przysługę...teraz miałabyś hrabiego i zapie.rdalałabyś na niego ;)

Odpowiedz
avatar Armagedon
46 52

No po prostu nie wierzę w to co czytam. Przede wszystkim piszesz, że "teściowa" nigdy nie musiała na siebie zarabiać. Otóż - mylisz się. Prowadzenie pensjonatu - to nie jest kasza z mlekiem. Zapewne nigdy nie pracowała fizycznie, za to pracowała głową i to - sądząc po twoim przykładzie - bardzo skutecznie. Pewnie z przydrożnego kamienia umiałaby kasę wydusić. Dlatego myślę, że pomysł zaproszenia ciebie wiązał się z planem oszczędnościowym, ale nie tylko. Przede wszystkim to ona chciała sprawdzić, jak daleko może się posunąć depcząc twoją godność. Okazało się, że owszem, daleko. Dlatego nie nabrała do ciebie ani krzty szacunku. Potraktowała cię jak służbę, a ty dałaś się tak potraktować: "...nie zauważyłam też chęci poznania mnie, czy nawet rozmowy." No, oczywiście! Przecież ze służbą się nie konwersuje. Ani nie dopytuje o życiorys. Trochę cię tłumaczy młody wiek, a pewnie także kompleksy i brak pewności siebie. Który wynikał, jak sadzę, z niewielkiego zainteresowania narzeczonego twoją osobą. Powiem krótko. Ja sobie nie wyobrażam, żeby matka mojego chłopaka zaprosiła mnie na pobyt "zapoznawczy" i kazała go "odpracowywać". Bo to tak, jakbym poszła na pierwszy, oficjalny "proszony" obiad, a gospodyni już w progu kazałaby mi zwracać jego koszty, a potem pozmywać gary. No, wybacz, ale ja nie potrafię tego pojąć! Ty tam pojechałaś poznać teściową, czy do roboty? I jeszcze cię opieprzano, że za wolno się ruszasz? Dziewczyno! Jaki ty tam miałaś status? Zapiernicz od rana do nocy za wyżywienie i miejsce do spania? Powiem uczciwie, że gdybym jeszcze przed wyjazdem usłyszała, że "mam trochę pomagać w pensjonacie" za możliwość noclegu - obśmiałabym narzeczonego i niechby jechał sam. No ale idźmy dalej. Kolejnym twoim błędem było przyjęcie pieniędzy. Utwierdziło to tylko "jaśnie panią" w przekonaniu, że jesteś osobą bez godności i honoru. Rzuciła ci ochłap - a ty go przyjęłaś. Mogłaś jej powiedzieć, żeby sobie te pieniądze przeznaczyła na jakąś bardziej twarzową kieckę, niż te w których chodzi. A dodatkowo, że na swój pobyt u niej solidnie zapracowałaś, bo miałaś taką fantazję, ale już ci się znudziło, w związku z tym pakujesz walizkę i wyjeżdżasz. Napisałam "kolejnym błędem", bo pierwszym i zasadniczym było przystanie na jej warunki. Ja bym rzekła, że przyjechałam tu jako oczekiwany gość i tak chcę być traktowana. Jeśli jest to niemożliwe - to płacę za dzisiejszy nocleg jak zwykły klient, a jutro "do widzenia się z panią". Nabrałaby do ciebie - jeśli nie szacunku - to przynajmniej respektu. I jeszcze kwestia narzeczonego. Ty wyjeżdżasz, a on siedzi sobie u mamusi jeszcze trzy tygodnie. Po jego powrocie, zamiast popędzić go na cztery wiatry, ty jeszcze przekonujesz go, by z tobą pozostał. Facet chyba ogólnie miał miękki charakter, bo się łaskawie zgodził, widocznie było mu z tobą wygodnie. Z dala od mamusi łatwiej podjął decyzję. Tyle, że NA PEWNO jej o tym nie poinformował, gdyż "Nie dostałam zaproszenia na żadne wydarzenie rodzinne...". Pewnie twój chłopak jeździł na nie sam. A prawdziwy facet powiedziałby "przyjadę z Avenile, albo wcale." I ty z takim wypierdkiem (który ci kazał zwracać pierścionek zaręczynowy) bujałaś się jeszcze dwa lata. Musiałaś go naprawdę bardzo kochać, bardzo ślepą miłością. I myślę, że wcale nie był typowym maminsynkiem. To typ wygodnickiego konformisty, który wszystko zrobi właśnie dla swojej wygody i świętego spokoju. No! Chyba, że się naprawdę szaleńczo zakocha. Ale u takich typów to rzadkość. Więc ciesz się dziewczyno, że uniknęłaś popełnienia, prawdopodobnie, najgorszego błędu w życiu. Już nie przeżywaj tak tego rozstania i broń boże nie próbuj go odzyskać. Z tej mąki chleba nie będzie. PS Z drugiego synka-geja mamuśka może się ucieszy? Bo już go jej na pewno nie zabierze jakaś nieodpowiednia pannica.

Odpowiedz
avatar Avenile
17 19

@Armagedon: To było 10-12 lat temu, więc z pewnością tego błędu nie popełnię znowu. Co do prowadzenia pensjonatu - bardziej chodziło mi o to, że te pieniądze nie szły na dom, czy cokolwiek innego, tylko na jej zachcianki, wszystko inne zapewniał mąż. A "prowadzenie pensjonatu" w jej wykonaniu było głównie posiadanie swojego nazwiska w akcie własności. Od przyjmowania telefonów i opieki nad gośćmi były jej dzieci lub siostra, od rozliczania wszystkiego księgowa. A co do samego harowania... Eks narzeczony powiedział mi, że on zawsze pomagał w pensjonacie, gdy przyjeżdżał do domu. Tak już było, że zajmował się głównie gośćmi, więc idea była prosta - czasami będziemy doglądać wszystkiego, czy oprowadzać pensjonariuszy, bo dobrze jak ktoś z obsługi tam 24/7 jest. Jechałam tam z zamiarem niesienia normalnej, rodzinnej pomocy, nie odstawiania damy, skoro zarówno jej synowie, jak i córka, robili to samo. Pomysł zrobienia ze mnie sprzątaczki, i to jedynej, był dla mnie jakimś kosmosem, ale raz że nie miałam dokąd wracać (mieszkałam jeszcze z rodzicami, a oni akurat zaprosili na 2 tygodnie gości, którzy mieli zająć mój pokój), a dwa że tak naprawdę nikt mi o tym nie powiedział. Najpierw była delikatna prośba, że nie ma dzisiaj sprzątaczek i czy mogłabym ogarnąc pokój, bo goście zaraz będą. Raczej w domu mnie nauczyli, by pomagać gospodarzowi, gdy o to prosi. Myślalam że to sytuacja wyjątkowa. Ale potem wyszło, że "w tygodniu jest mały przemiał, to nie ma co ich zatrudniać" i za ciepła była ze mnie klucha, by protestować natychmiast. Czemu wzięłam wtedy te pieniądze, sama nie mam pojęcia. Chyba po prostu byłam zmęczona psychicznie tą sytuacją i nie chciałam jeszcze kumulować problemów, a po drugie nie miałam pojęcia, jaka to będzie kwota.

Odpowiedz
avatar Avenile
16 16

@Armagedon: Aa, i jeszcze na sto procent byłam jego oficjalną dziewczyną, bo z jego ojcem widywaliśmy się regularnie. Co ciekawe, był wobec mnie naprawdę dobrze nastawiony, polubił się z moim ojcem. Wiem, ze facet brzmi beznadziejnie, ale przez cały nasz trzyletni związek, ta jego mamuśka to był jedyny zgrzyt. W każdej innej sytuacji traktował mnie tak, jak traktować powinien. Stąd mój upór, by jednak pracować nad tym związkiem.

Odpowiedz
avatar Pieklik
2 16

@Armagedon: Błędnie zakładasz, że jak autorka historii postawiłaby się to matka nabrałaby respektu. Nie, nie i jeszcze raz nie. Matka myślała, że stworzy chorą sytuację aby skłócić syna z potencjalną synową, która jej nie odpowiadała ze względu na brak właściwego urodzenia, koneksji i brak pieniędzy. Wiem, że trudno to zrozumieć ale są tacy ludzie. Właśnie dlatego eliminowała kolejne dziewczyny. Możnaby się było stawiać, udowadniać a i tak nic by się nie zmieniło. Jedyne rozwiązanie to było całkowite odcięcie się syna od matki, na zawsze. I albo syn w końcu to zrobił albo jest nadal singlem albo ożenił się ze wskazaną przez matkę partią. Mało prawdopodobne jednak, że jest szczęśliwy. A autorka historii zamiast rozdrapywać rany na Piekielnych niech lepiej skupi się na swoim szczęśliwym życiu. Coś sprawiło, że autorka do tej historii wróciła. Cokolwiek to jest należy się z tym szybko rozprawić i nie wracać do przeszłości.

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 15

@Avenile: No cóż... Każdy ma inne wyobrażenie na temat tego, jak powinien być w związku traktowany i co znaczy "dobrze". Ale to już są indywidualne potrzeby i oczekiwania, niektórym kobietom wystarczy, że facet "nie pije i nie bije" (nie mówię tu teraz o tobie). Aczkolwiek odnoszę wrażenie, że te trzy lata razem - to był głównie twój upór i twoja praca. Narzeczony zbyt szybko dał się przekonać, że ślub z tobą to mezalians i nieporozumienie. Nawet o ciebie specjalnie nie walczył. Jak sądzisz? Gdyby teściowa się nie wtrąciła byłabyś dzisiaj szczęśliwą mężatką z gromadką dzieci? A może byłabyś popychadłem w pensjonacie teściowej, z leniwym mężem u boku? Niestety, muszę ci uświadomić, że "teść", który tak cię lubił i zaprzyjaźnił z twoim ojcem - również nie stanął po twojej stronie. Podejrzewam, że po cichu poparł żonę. Może się jej bał, jak wszyscy wokół? Chociaż byłby ostatnią osobą, której ona mogłaby zagrozić finansowymi konsekwencjami, gdyż to on przecież utrzymywał cały dom. Więc gdyby tylko zechciał, mógłby żonce pokazać figę i wesprzeć was finansowo, w razie konieczności. A "wydziedziczyć" w dzisiejszych czasach wcale nie jest tak łatwo. Nie wystarczy do tego ślub wbrew woli rodziców. Więc akurat tego twój Adaś nie musiał się obawiać. Widocznie przeraziła go sama perspektywa życia wyłącznie na własny rachunek. A tak na marginesie. Twój powyższy wpis uświadomił mi, jak różnie w różnych domach traktowani są goście. I jakiego w sumie miałaś pecha. U teściowej byłaś gościem, a zapędziła cię do roboty. U siebie - musiałaś się ewakuować z domu, właśnie ze względu na dobro i wygodę gości, więc nie miałaś dokąd wracać. Może gdyby nie to - wszystko potoczyłoby się inaczej?

Odpowiedz
avatar katzschen
0 16

Armagedon, ale po co właściwie ten wykład? Autorka chyba świetnie zdaje sobie sprawę, że to była chora sytuacja, i raczej nie sądzę by jeszcze kiedykolwiek do podobnej dopuściła ;)

Odpowiedz
avatar Pieklik
-3 11

@katzschen: Popieram katzschen. Sprawa jest zakończona i pogłebione analizy nie są koniecznością. Niech autorka zajmie się teraźniejszością a historia zostanie ku przestrodze. Może jakaś niedoszła żona dzięki temu podejmie decyzję o ewakuacji jak jeszcze nie jest za późno. I nie ma co sugerować, że coś potoczyłoby się inaczej. Nie potoczyłoby się. Potoczyło się dokładnie tak jak miało się potoczyć. Drobne sprawy przełożyły się na kulę śnieżną, która tocząc się wcześniej czy później zmiażdżyłaby autorkę historii. Musiała zejść jej z drogi i to było najsensowniejsze.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

@Pieklik: Autorka bardzo dobrze zrobiła, że zakończyła związek. Teściowa zawsze traktowałaby ją jak śmiecia, zwłaszcza, że Adaś nie chciał się postawić mamusi. Niewykluczone, że związek miałby szansę, gdyby Adam odciął się zupełnie od matki, ale prawdopodobnie taki układ był dla niego wygodny.

Odpowiedz
avatar Pieklik
0 0

@funmilayo: To chyba wypowiedź nie do mnie. Bo raczej dobrze pamiętam co pisałam a napisałam to samo wyżej. Po co to powtarzać w kółko?

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 9

@Pieklik: @funmilayo: Czy wy NA PEWNO czytałyście historię ze zrozumieniem? Powtórzę się, ale to NIE AUTORKA zakończyła ten związek, zaś co do "śnieżnej kuli" - jeżeli już bawimy się w przenośnie - uważam, że właśnie NIE ZDĄŻYŁA, lub nie chciała zejść jej z drogi, udając, że jej nie widzi.

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 6

@katzschen: Chodzi o to, że moim zdaniem narzeczony Adaś był po stokroć bardziej piekielny w tej historii, niż przyszła teściowa. Matki synusiów w większości przypadków NIESTETY mają syndrom "zazdrosnej kochanki", tylko niektóre okazują to bardziej, niektóre mniej. Niektóre działają JAWNIE, niektóre podstępnie - i te są gorsze. Każda potencjalna synowa powinna mieć to na względzie. A każdy NORMALNY syn powinien narzeczoną uprzedzić przez co będzie przechodzić, ale zawsze stać murem po jej stronie, by nie czuła się obco w rodzinie. A to, czy związek się utrzyma, czy rozpadnie zależy WYŁĄCZNIE od postępowania i nastawienia synusia. Wredna teściowa zawsze będzie mieszać, nigdy jej się nie znudzi. Nawet 20 lat po ślubie. I tylko od syna zależy, jak dalece pozwoli jej się szarogęsić i jak duży mieć wpływ na całokształt małżeństwa (związku), lub wychowanie dzieci (wnuków), o ile podła babka w ogóle przyjmie do wiadomości ich istnienie.

Odpowiedz
avatar Pieklik
-1 7

@Armagedon: Nie chcę dowalać autorce. Ale ok jak się upierasz żeby ją przeczołgać przez analizy to przecież sam fakt, że wiele lat później wyciąga historię świadczy o tym, że ją jeszcze to boli. Dlatego zalecam jednak ostrożność bo czasami nie warto dla pokazania własnej mądrości rozstrząsać szczegóły nawet jeśli dowodzi się racji. Natomiast autorka historii zakończyła moim zdanim związek, pozwalając aby niedoszły mąż to zrobił. Oddała pierścionek, przestała walczyć. Czasami kończy się związek pozwalają odejść. A że autorce zależało? Nie można jej o to winić. Była młoda a młodość jest naiwna. Ta historia to coś więcej niż opowieść o maminsynku. To też opowieść o straconych złudzeniach. O tym, że życie to nie bajka i poświęcanie się nie oznacza, że będzie happy end. Uważam, że dziewczynkom zamiast bajek powinno się dawać jak najwcześniej książki o asertywności. Bo zdecydowanie kobiety w naszym kraju mają z tym problem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2015 o 15:47

avatar Armagedon
5 7

@Pieklik: "...fakt, że wiele lat później wyciąga historię świadczy o tym, że ją jeszcze to boli." No to może właśnie moje "analizy" są po to, żeby wreszcie PRZESTAŁO ją boleć? Żeby jej uświadomić, że właśnie NIE BYŁO O CO WALCZYĆ już począwszy od pierwszej wizyty u teściowej? Żeby zrozumiała, że - tak NAPRAWDĘ - nie ma czego żałować. Choć - być może - autorka już to od dawna wie, a ta historia jest tylko ostatecznym zamknięciem tamtego rozdziału.

Odpowiedz
avatar Pieklik
-3 3

@Armagedon: Ale autorka to wie, więc teraz w kółko to samo niepotrzebnie się mówi. I niestety autorka nie zamknęła rozdziału. Sugeruje to wstęp, gdzie pisze, że ma żal. Te wywody nie pomogą jej go zamknąć. Coś zostało, być może coś o czym autorka nam nie napisała i coś wywołało chęć opisania tej historii. Mam nadzieję, że nie jest to objaw depresji. W każdym razie autorce radzę, że jeśli coś się dzieje to zamiast czytać mało specjalistyczne analizy (w tym moje też) co zrobiła, dlaczego i jak, zgłosiła się do dobrego specjalisty. Osoby tak traktowane zazwyczaj cierpią na traumę i niekoniecznie przechodzi ona bo "zamyka się rozdział".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 września 2015 o 19:07

avatar Notorious_Cat
7 9

<tuli> Jesteś warta dużo lepszego faceta niż ten cały Adaś.

Odpowiedz
avatar Vege
12 12

Przypomniało mi się jak kolega był zaproszony przez rodziców swojej dziewczyny do nich w wakacje (ona spała w domu rodzinnym, on w jednym z pokojów dla gości co by córki pod okiem rodziców nie borsuczył - gospodarstwo agroturystyczne), przez tydzień wstawał o 3:30 bo go poprosili o pomoc w żniwach czy innych wykopkach, na koniec jeszcze rachunek za pokój i opłatę klimatyczną do zapłacenia dostał. Szanowną rodzinkę swej lubej poinformował, że w takim razie on im wystawi fakturę za zasuwanie od świtu do nocy na polu, ale po stawkach informatyka.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 5

@Vege: No! I to się nazywa zdrowe podejście. A co na to wszystko "narzeczona"? Poparła rodziców, czy chłopaka?

Odpowiedz
avatar Vege
0 4

@Armagedon: "Narzeczona" to już od 5 czy 6 lat żona, a z tego co wiem stosunki z teściami ma poprawne

Odpowiedz
avatar epikurejczyk
6 8

"Adam szybko mi wyznał, że zazwyczaj dziewczyny robiły to wszystko szybciej " Generalnie "narzeczony" jeszcze bardziej piekielny niż mamusia. Wspólczuję i życzę powodzenia

Odpowiedz
avatar aniucha0711
1 3

Autorko! Twoja waga jest prawidłowa i na pewno nie toczysz się jak kula. Ja mam 24 lata, mam 160cm i ważę 58 kg. 2 kg mniej niż Ty, a te 2 cm różnicy wzrostu to niewiele. Jestem proporcjonalna, regularnie ćwiczę ( no, staram się ) i czuję się piękna. Ty także jesteś! I niech nikt Ci nie wmówi, że 60 kg to dużo! Znam kobiety, które ważą o wiele więcej, i tak, są otyłe. Może nie wyglądamy jak ta modelka Rubik, ale mamy kształtne biodra, ładne pupy i piersi! Pamiętaj, jeśli nie zakładasz hula hop jako paska, to jest OK :)

Odpowiedz
avatar Pieklik
3 3

@aniucha0711: Biorąc pod uwagę, że kilka wieków temu przyszłe teściowe preferowały kształty rubensowskie to wtedy się czepiały, że kandydatka na żonę była za chuda! Za chuda, czyli chorowita i niezdolna do rodzenia dzieci. Był czas, że kanon piękna był zupełnie inny. Za chuda, za gruba - zawsze się coś znajdzie i nie należy się tym przejmować. ;)

Odpowiedz
avatar TheCherryShake
1 1

"ciekawe jak PT zareagowała, gdy dowiedziała się, że starszy brat Adama jest gejem" - no wreszcie, czekałam na coś na osłodę! Brawo, lepiej późno skończyć taką farsę, niż później. Niestety, synuś może i poza rodzinnym gniazdkiem troszkę na ludzi wyszedł, ale tylko jak mamcia była daleko...

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

na wiesc o tym, ze PT zwolnila obie sprzataczki bo ja mam za nie zaiwaniac, powiedzialabym " do widzenia" i tyle by mnie widzieli moze i ty powinnas, zaoszczedziloby ci to zmarnowanych 2 lat ( choc tu podziw dla chlopaka ze w ogole upomnial sie o wynagrodzenie dla ciebie)

Odpowiedz
Udostępnij