Wyjechałem kiedyś z grupą znajomych na wakacyjny wypad na działkę mojego przyjaciela. Odludzie nad Bugiem, ładny i wygodny dom, piękna pogoda, normalnie sielanka. Było nas z dziesięć osób, wśród nich – nazwijmy go Maciuś. Młody, piękny pseudometal z włosami do pasa. Byłby spoko koleś, gdyby nie to, że non stop podpijał mi piwo, wystarczyło odłożyć gdzieś na chwilę butelkę, by ta magicznie znikała. Po krótkim śledztwie szybko rozgryzłem na czym polega ta magia.
Może bym się nawet specjalnie nie wkurzył, gdyby nie to, że najbliższy sklep znajdował się dwa kilometry dalej, przez pola w linii prostej, a Maciuś jakoś nigdy nie kwapił się do brania udziału w uzupełnianiu zaopatrzenia. Poza tym kilka osób też zwróciło uwagę na zbyt szybko parujące napoje. Naturalnie powstał plan, oczywisty plan...
Tej nocy, w czwórkę, nasikaliśmy do butelki po piwie i postawiliśmy ją na półce z książkami – w dość bezpiecznym i „prywatnym” miejscu. Nadszedł ranek, wszyscy się powoli budzą, wstaje też Maciuś. Dość szybko zlokalizował nasze „piwko”, zauważył że nikt się nim nie interesuje i jak gdyby nigdy nic, wziął porządnego grzdyla. Zrobił cierpką minę i patrząc na butelkę wybąknął: „Jakieś zwietrzałe...”. Potem zobaczył kilka par wlepionych w niego oczu, oczu pełnych powagi, oczu ludzi, którzy za wszelką cenę próbują nie wybuchnąć śmiechem. Do Maciusia w końcu dotarło. Jego rzyganie słychać było dobrych paręnaście minut.
Jeszcze tego samego dnia Maciuś sam targał kratę piwa, dwa kilometry, przez pola, z własnej woli.
Młodości ty nad poziomy...
W sumie,ten Maciuś to jednak równy chłop jest...
OdpowiedzHahaha. Może i wredne posunięcie ale jak najbardziej na miejscu xD
OdpowiedzNie mam słów...! Jak można w ogóle chwalić się czymś takim? Dowcipas prosto z buraczanego pola!
Odpowiedz@Armagedon: no tak. Powinni usiąść wszyscy razem przy stole i porozmawiać z Maciusiem. Najlepiej w obecności pani psycholog i pedagog.
Odpowiedz@basshunter: Nie wiem czemu ale zawsze jak widzę Armagedona jako autora komentarza to wiem, że będzie głupio... :)
Odpowiedz@basshunter: Nie wiem czemu ale zawsze jak widzę Armagedona jako autora komentarza to wiem, że będzie głupio... :)
OdpowiedzJak dla mnie, ze SWOJĄ butelką mogli zrobić co chcą...
Odpowiedz@basshunter: Nieee, no po co rozmawiać? Najlepiej przywalić bez ostrzeżenia! Za podciąganie piwa - napoić szczynami, za podkradanie kotletów - nakarmić gównem w panierce. Bym się porzygała na sam widok czegoś takiego. Ale buractwo kwiczy z uciechy. Aż trudno uwierzyć, że tyle prymitywu w narodzie. Nasrać w buty, napluć do kawy, naszczać do piwa - to ci dopiero radocha. "Psikus" z górnej półki. Właściwie trudno się dziwić. Wiocha wlazła na salony, tyle że w zabłoconych buciorach.
Odpowiedz@Armagedon: pytanie za tysiąc punktów. Mieszkałeś kiedyś w studenckim lokum ze złodziejem? Ja tak. Miesiąc po dość burzliwej rozmowie wszystko wróciło do normy, a nasze rzeczy dostały nóżek i zwiały do pokoju swoich właścicieli. Dziewoja dalej z nami mieszka, od czasu do czasu zostawiam taką "chamówę" łatwą do wyczajenia (ot, na przykład opakowanie z czarną mazią cuchnącą farbą do włosów albo zawartość buteleczki cuchnąca chlorem na kilometr), cudak trzyma się z dala od moich rzeczy-pewnie bojąc się zagrożenia ze strony całej mojej własności... ;)
Odpowiedz@Armagedon: racz zauważyć, że to nie było nasikanie do jego piwa. nalali do butelki i postawili. wlali mu to siłą do mordy? nie. podkradał wszystkim, to się przejechał na tym. nie umrze, a lepiej go to nauczy, niż ROZMOWA. pomieszkaj sobie, jak poleca fondenate, ze złodziejem.
OdpowiedzMacie prawo do swojego zdania, a ja - do swojego. Ale gdyby w mojej obecności ktoś próbował zrobić coś takiego - dostałby w ryja i tyle. Pewnych granic się nie przekracza. Zresztą, rozważania te są i tak czysto akademickie, ponieważ podejrzewam, że cała ta historyjka została wymyślona. I już mi się naprawdę nie chce tłumaczyć, dlaczego tak uważam.
Odpowiedz@Armagedon: Yyy nasikanie do SWOJEJ butelki jest wieśniackie, ale danie w ryja komuś kto sika do WŁASNEJ butelki już nie? No nie mam słów... Nie rzucałby się na czyjeś to nie byłoby problemu. Zresztą podejrzewam, że gdyby zapytał czy może, to by mu odradzili. Poza tym ostatnie zdanie nie wskazuje na to, aby kolega "Maciuś" czuł się tak urażony jak Ty. A historia fajna i świetnie napisana. Moim skromnym zdaniem.
Odpowiedz@BlueBellee: "Poza tym ostatnie zdanie nie wskazuje na to, aby kolega "Maciuś" czuł się tak urażony jak Ty." No i właśnie dlatego (miedzy innymi) sadzę, że ta super historia jest zmyślona. Ciekawe, czy ty nie czułabyś się urażona, gdybyś wychlała szczyny kilku osób? BEZ WZGLĘDU na okoliczności? Tylko mi tu nie mów, że "oczywiście, nie!" - bo ci i tak nie uwierzę. I nie ma najmniejszego znaczenia CZYJA to była butelka, bo i tak było jasne KTO zamoczy w niej dzioba! A może sądzisz, że równie dobrze mogliby tam wlać denaturat? W końcu, gdyby cudzego nie brał - nic by mu się nie stało! No i tak jeszcze wspomnę o kilku sprawach, a propos prawdziwości tej historii. Na odludzie przyjeżdża 10 osób i OCZYWIŚCIE nikt nie dysponuje samochodem. Możliwe, choć mało prawdopodobne. Jedyny sklep, 2 kilosy dalej, ale towarzystwo kupuje piwo w butelkach, chyba tylko po to, żeby było ciężej dźwigać. Codziennie ktoś inny maszeruje po piwo, zamiast udać się tam gremialnie i zakupić zapas na dłużej. Wszyscy mają w zwyczaju wypijać po parę łyków z butelki, po czym odstawiać ją byle gdzie. Butelki znikają w tajemniczych okolicznościach. W końcu ktoś przyuważa Maciusia, ale nikt mu uwagi nie zwraca. Normalka. Boją się go. Maciuś po piwo nie chodzi. Pewnie nikt go o to nie prosi. Ale nie to jest istotne, tylko rozliczenia finansowe. Bo normalnie w takich razach - po zaopatrzenie ktoś tam jedzie (idzie), ale zrzutę robią wszyscy. Jeśli Maciuś się do piwa dokładał - to również miał prawo je pić. Jeśli się nie dokładał - to dlaczego? Przecież kasę, jak się okazało miał. Może był skąpym bucem? No, ale autor nic o tym nie wspomina, zresztą uważa go za fajnego gościa. A co z żarciem? Żywił się Maciuś też na krzywy ryj? I nikomu to nie przeszkadzało? No i na koniec... Rzeczony Maciuś był alkoholikiem? Z samego rana, zamiast rozglądać się za śniadaniem, namierza otwarte, zwietrzałe przez noc piwo, by walnąć klina? No, ale taki bez popędzania latałby do sklepu, żeby pierwsze piwko wypić jak najszybciej - czyli już pod sklepem. Tyle w temacie. PS A tak mnie jeszcze zastanawia, czemu do jednej butelki lały aż cztery osoby? I czy panowie byli uprzejmi przed tym laniem umyć fiuty przepocone i nieświeże po całym dniu? Bo nie ulega wątpliwości, że każdy musiał dotknąć tym fiutem szyjki butelki... którą Maciuś potem wsadził sobie do ust.
Odpowiedz@Moby04: Komu głupio, to głupio.
Odpowiedz@Armagedon: Hmmm, a nie masz przypadkiem na imię Maciuś?;)
Odpowiedz@Armagedon: Byłaś kiedyś na jakiejś imprezie typu "jedziemy na* domek"? Może po kolei: Pewnie, że byłabym zła, ale w zasadzie na siebie. Bo kto mi kuźwa kazał tego dzioba moczyć? Zresztą ja bym zapytała czyje i czy mogę. I nie rozumiem za bardzo argumentu "bo i tak było jasne KTO zamoczy w niej dzioba!". No o to chodziło! Wcale nie mało prawdopodobne: 1) dysponowali nawet kilkoma, ale każdy pił, więc w myśl zasady "piłeś - nie jedź" woleli chodzić z buta przez pole. 2)ktoś ich zawiózł i miał po nich przyjechać. Zaliczyłam obydwie opcje po kilka razy w życiu. Piwo w butelkach jest lepsze, w dodatku mogło w promocji akurat być. Załóżmy wyjazd pięciodniowy - zwykle kupuje się piwa na tak 2 dni, a zapas i tak się kończy po 1, góra 1,5 - wtedy z dwie osoby udają sie po uzupełnienie. I tak w kółko. Tak. Często ludzie piją sobie piwo i je gdzieś odstawiają, bo akurat idą do toalety/ wbijają się w jakąś dyskusję/ tańczą/ kłócą się/ zwyczajnie mają taki kaprys. "Maciusia" nikt nie łapie za rękę/ zwraca mu uwagę/postanawia olać, bo to tylko 1 piwo. Nigdzie nie jest napisane, że składali się wszyscy. I nie jest to istotne. Czy się "Maciuś" składał czy też nie, to i tak miał prawo wypić jedynie to co sam sobie otworzył lub co ktoś mu oddał. No sorry: składam się, czyli mam prawo wypijać wszystko wszystkim? Podpowiem: no chyba raczej nie. A czemu od razu alkoholikiem? Nigdy nie piłaś klina? I skąd wniosek, że potencjalnie zwietrzałe? Mogło zostać otwarte rano. I po co miałby "dymać" do sklepu, skoro piwo(choćby czyjeś) było? Jedynie z post scriptum bym się zgodziła, gdyby nie to, że nie takie rzeczy się zdarzają, a poza tym nie trzeba w zasadzie dotykać. Naprawdę myślisz, że jeśli coś wymyka się logice, to nie ma prawa bytu? Otóż przykro mi: "wszystko się może zdarzyć" i się zdarza. Jedyne co mnie zastanawia, to Twoja pełna jadu postawa, a także chęć podciągnięcia imprezy pod jakąkolwiek logikę. Sorry, ale to tak nie działa. Spróbuj kiedyś - może wyluzujesz. Ps. Jedzenie jedzeniem, a alkohol alkoholem. * mowa potoczna
OdpowiedzDrogi Armagedonie. Nie rozumiem, o co Ci chodzi. Oni MIELI PRAWO zrobić ze SWOJĄ butelką co chcą. W dodatku nie zrobili niczego złego. Przeprowadzili tylko eksperyment, a on się udał. ;)
Odpowiedz@BlueBellee: Nie rozumiemy się. Podejrzewam, że historia jest zmyślona, lub MOCNO "podrasowana" głównie dlatego, że nie wierzę, by ktoś, kto zdał sobie sprawę z tego, co wypił - przeszedł nad tym do porządku dziennego. I jeszcze przeprosił. Ty chyba NAPRAWDĘ nie umiesz się postawić na miejscu takiego człowieka. Zresztą, widzę, większość komentujących traktuje opis jak wesołą, mało ambitną kreskówkę. Coś zupełnie nierzeczywistego. Jednak, gdyby całą sytuację ktoś nagrał - począwszy od sikania do butelki, poprzez konsumpcję płynu, aż do kilkunastominutowych, wyczerpujących wymiotów wyszarpujących flaki - i wrzucił na YT, pewnie zmieniliby zdanie. Bo już sam widok konsumowanych sików podnosi żołądek. Zdajesz sobie sprawę, że ktoś bardziej wrażliwy mógłby przypłacić taki eksperyment wieloletnią traumą i koniecznością wizyt u psychologa (psychiatry?)? Reszta wymienionych szczegółów - to są tylko drobiazgi budzące mniej, lub więcej wątpliwości. Gdyby jednak, jakimś cudem, historia była autentyczna - również wyraziłam na ten temat opinię. I nie jest to żaden JAD, tylko krytyka i oburzenie. I jeszcze coś. Gdyby mi ktoś wykręcił taki numer - podałabym go do sądu. Bo takich rzeczy się PO PROSTU NIE ROBI. Bo naprawdę są inne sposoby, by przywołać kogoś do porządku. Na przykład rozmowa. T
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2015 o 14:56
@Armagedon: Ja się zastanawiam kto Cię minusuje tak boleśnie? Chyba Ci, których śmieszą takie "dowcipy" na poziomie "American Pie" i podrastających chłystków, którzy nie wiedzą co zrobić z penisem. Dziwię się komentarzom typu "to tylko eksperyment" lub "mieli prawo robić ze swoją butelką co chcą". Czyli do butelki po szamponie mogę nalać rozpuszczalnika (słyszałam kiedyś taką historię)? No ale ja nie byłabym w stanie nawet odzywać się do kogoś kto świadomie "częstuje" mnie sikami a co dopiero "przyjaźnić" się.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 sierpnia 2015 o 19:46
@Armagedon: No nie wierzę w to co czytam, sorry. I co byś powiedziała na ewentualnej rozprawie: "Panie sędzie, a Marian nasikał do SWOJEJ butelki piwa i ja to wypiłam! Buuu(tu czas na krokodyle łzy)". No śmiechu warte. Gdyby ktoś komuś specjalnie podał ze słowami: "masz, wypij", to jeszcze rozumiem ewentualną złość, ale tak? Analogiczna sytuacja: masz alergię na orzesszki. I np. w pracy spostrzegasz czekoladę, która należy do koleżanki i leży gdzieś w okolicach jej stanowiska pracy. Zjadasz. I co, oskarżasz ją o próbę zabójstwa? No fragment o wieloletniej terapii pominę, może do tego wrócę jak tylko przestanę się turlać ze śmiechu.
Odpowiedz@BlueBellee: Z całym przekonaniem stwierdzam, że jesteś idiotką. Niepotrzebnie się wysilałam tracąc czas na bezpłodne gadki. Nie będę go nadal tracić dla kogoś, kto nie jest w stanie pojąć, że siki w mordzie - to są siki w mordzie, bez względu na to z jakiego powodu się tam znalazły. I dla kogoś komu się zdaje, że szczyny to taki rodzaj napoju - tylko może trochę mniej smaczny. I dla kogoś, kto prymitywne, chamskie zemsty poniżej pasa zalicza do subtelnych i dowcipnych aluzji, bardzo kulturalnych i na poziomie, do tego niezwykle zabawnych. I traktuje je jako jedyny możliwy sposób rozwiązywania drobnych problemów. Zakończyłam temat. Aha. Jeszcze ten twój - pożal się boże - przykład. Analogiczny to on by był, gdyby ktoś osobie podkradającej czekoladę, CELOWO podłożył taką z orzeszkami, wiedząc, że jej zaszkodzą. Tyle.
Odpowiedz@Armagedon: Argumentum ad personam? Do tego się musisz posuwać?Mówisz i masz. Rozumiem, że wyglądu poskąpiono, więc próbujesz się na mądrą robić? Przykro mi, ale Ci nie idzie. Masz jakąś traumę? Starczyło nie brać czegoś, co nie twoje. A przykład jest analogiczny. Tyle, że rozumiem, że wyznajesz zasadę "jak gdzieś leży, to znaczy, że moje".
Odpowiedz@Armagedon: kilka faktów. 1) Kiedy Maciuś wyczaił, co wypił-zwyciężył odruch wymiotny. Ciężko jednocześnie zwracać i kłócić się ;) 2) Niektórzy po fali "ty ciulu" (który mógł trwać równolegle z wizytą w toalecie) przechodzą etap analizy sytuacji. Oprócz oczywistych skutków szukają przyczyn. Tutaj ten rodzaj związku był oczywisty: chlasz cudze => chlasz szczyny. I teraz płynnie przechodzimy do... 3) wniosków. Co zrobić, żeby w przyszłości nie chlać szczyn? Odkupić swoje winy. W jaki sposób najprościej? Odkupując piwo ;)
OdpowiedzI jak sie skonczyla historia, jednak Macius to spoko koles czy jednak nie? :D
OdpowiedzJeszcze pozostaje pytanie, czy ta krata była tylko dla niego, czy jednak załapał, że był gnojkiem i was też poczęstował w ramach przeprosin.
Odpowiedz@bolsik5: Oj częstował... Ten wyjazd go mocno zmienił.
Odpowiedz@Shizoid: "Krata" piwa na 10 osób! No, no, tośta się ochlali jak bąki!
Odpowiedz@Armagedon: A gdzie jest napisane, że pili wszyscy? A poza tym co za różnica? Wybacz, ale serio nie kumam tego Twojego plucia jadem pod tą historią.
Odpowiedz@Armagedon: Wcześniej uważałem Cię za typowego trzynastoletniego trolla, teraz widzę żeś trollica... O.o
Odpowiedz@Armagedon: Oni w przeciwieństwe do Ciebie nie piją po to by się upić, a dla przyjemności. Ale każdy mierzy swoją miarą...
OdpowiedzW niekonwencjonalnej medycynie istnieje coś takiego jak urynoterapia. Miał ją gratis.
Odpowiedz@dyndns: Urynoterapia zawsze jest gratis. Delektujesz się swoją własną uryną, na tym to polega. Trudno, żebyś płacił sam sobie.
OdpowiedzA próbował go ktoś najpierw przywołać do porządku przy użyciu bardziej... werbalnej metody?
Odpowiedz@holymolly: Nie, nie próbował. Po co? Przecież chyba i bez tego gościu wiedział, że jest złodziejem i sknerą. MUSIAŁ dostać adekwatną nauczkę bez gadania. I popatrz! Widzisz jak pomogło? Od pierwszego razu skumał, czemu siki wypił. I jeszcze się odwdzięczył kratą piwa!
OdpowiedzJak rany... Wypełniony alkoholem wypad na działkę, możliwe że tylko w męskim gronie - naprawdę oczekujecie, że faceci wkurzeni tym, że sami zasuwają, prawdopodobnie w upale, po piwo, za które też płacą, powiedzą do kolegi-złodzieja: "słuchaj Maciuś, rozumiemy, że masz problem, chodź, usiądź, przegadajmy to"? Reakcja jak reakcja, w takich warunkach nie ma co oczekiwać finezji. Że złodziejowi oberwało się nieco bardziej, niż powinno - bywa, nie pchałby łap po cudze, to problemu by nie było, a skoro nie miał oporów przed nagminnym podbieraniem piwa innym, to powinien wziąć pod uwagę, że jak ktoś się zorientuje konsekwencje mogą być różne. Dowcip obrzydliwy, ale chłopak sam był sobie winien
OdpowiedzFuj, mogłeś ostrzec czy coś, to obrzydliwe.
OdpowiedzNie chcę być piekielny, ale Ta historia pachnie fake'iem na kilometr. "Tej nocy, w czwórkę, nasikaliśmy do butelki" Mam sobię wyobrazić 4-rech facetów sikających do butelki? Jakby historyja była prawdziwa, to jeden facet generuje dostatecznie dużo moczu by napełnić butelkę po piwie :)
Odpowiedz@DrStein: w szczególności po kilku piwach. Może butelka była wielkości beczki? :P
Odpowiedz@DrStein: nie wnikaj, bo się przypadkiem dowiesz że: potrzeba było, aż czterech pijanych osobników, aby nalać do butelki; jeden trzyma butelkę; drugi lejek; trzeci fujarę; czwarty szcza; no i jak tu nie powiedzieć inaczej niż, że "kolektywnie nalali" ]:->
OdpowiedzPiekielnyDiabliku, padłam :D
OdpowiedzJa mam taką koleżankę z pracy, która niemiłosiernie sempi fajki. Jest dobrze, gdy 2 razy w miesiącu przyniesie swoje papierosy, a wypala około 2-3 fajek dziennie. Raz powiedziałam co o tym myślę i miałam przez parę miesięcy kwas, przerzuciła się na kogoś innego, teraz znów próbowała na mnie. W końcu rzuciłam fajki (więc w sumie efekt pozytywny). Ale menda widzę znalazła sobie innego "żywiciela". Wiecie może, jak coś takiego wyplenić?
Odpowiedz@matias_lok: Odżałować paczkę fajek na "cele wojenne" i spreparować je z czymś (pęsetą wyciągamy tytoń, mieszamy z czym trzeba, upychamy z powrotem. Tylko delikatnie, zeby bibuły nie podrzeć. No i papierosy będą wygladały na dość sfatygowane). Długa lista świństw, które można dodać do tytoniu, i po spaleniu których delikwentowi jest mocno niefajnie. Zaczynając od mielonego, czarnego pieprzu bądź też włosów. Odradzam jednak pakowanie do środka małej petardy (znam taki przypadek...), bo można komuś zupełnie serio krzywdę zrobić. Caveat - takie figle są na poziomie mocno szczeniackim, powiedzmy późna podstawówka czy tam gimnazjum.
Odpowiedz@Pan_Siekierka: Dobre;] Ale lepiej coś, co nie ma intensywnego zapachu. Bo np. włosy powinna wyczuć po pierwszym "machu", o ile nie szwankuje jej zmysł powonienia.
Odpowiedz@BlueBellee: jako niepalący się wiążąco nie wypowiem, ale sugerował bym 1-2 włosy, a nie całą fryzurę do jednej fajki ;). Można też zrobić warstwę naszej antypatycznej substancji roboczej (w sensie - zwinięte / pocięte włosy / pieprz / co tam jeszcze) dość głęboko, tak w trzech czwartych papierosa. Zdąży się rozpędzić, a jak dojdzie do "warstwy roboczej", to będzie dawka uderzeniowa...
Odpowiedz@Pan_Siekierka: A jako paląca Ci powiem, że po Twojej wizji, aż obejrzałam dokładnie fajkę :P I z doświadczenia: nawet jednego czuć bardzo.
Odpowiedz@BlueBellee: środkami podręcznymi raczej nie da się ubić tytoniu z powrotem tak samo mocno i dobrze, jak robi to producent. Sporo zależy, jak bardzo zręczne paluszki miał preparujący, ale fajka prawdopodobnie będzie dość wymemłana. Jeśli to, co właśnie odpalasz jest jędrne i nieskalane ;) to powinnaś być bezpieczna. Jeśli miękkawe, pogniecione i wyraźnie sterane życiem, cóż, ktoś mógł przy tym grzebać. Numer opiera się na tym, że "sęp" stosuje zasadę "darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy", i odpala, byle szybciej. "Byle co, z byle kim, byle sponiewierało" ;)
Odpowiedz@Pan_Siekierka: Padłam. Było i jest "jędrne i nieskalane" ;) Odetchnęłam. A Ci powiem, że i bez ingerencji "wewnętrznej", fajki mogą wyglądać jak psu z gardła. Dużo bywa powodów, ale taki ostatni: wrzuciłam sobie 5 grubasów z biblioteki do torebki, na paczkę fajek - prawie pustą. Nie uszkodziły się, ale wyglądały jakby ktoś na nich spał. Mój wniosek: "Och, zgniotła mi się paczka" i odpalasz tego, o którym wiesz, że można tknąć bez obawy o życie ;]
Odpowiedz