Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Było o szpitalach? Było. A było o szpitalach dla nerwowo i psychicznie…

Było o szpitalach? Było. A było o szpitalach dla nerwowo i psychicznie chorych? No to będzie!

Taak, mam za sobą pobyt w takim to właśnie miłym ośrodku wypoczynkowym. Choroba psychiczna niestety nie wybiera i może dopaść każdego. Ale nie o tym będzie, a o piekielnych zaniedbaniach, głównie kwestii bezpieczeństwa.

Na oddziale, na którym byłam, pacjenci byli przeróżni. Od nieszkodliwych, mamroczących do siebie staruszek, po ludzi przypiętych pasami z ciężką schizofrenią. No i depresje. A jak to w depresji niestety bywa, także i ludzie z myślami samobójczymi... Ale nic to, przecież szpital zapewni nam "bezpieczeństwo"!

Oddział składał się z parteru i piętra. Na parterze byli ludzie ciężko chorzy i na obserwacji, po paru dniach trafiało się na piętro. Gdzie, generalnie, panowała samowolka i nikt nikogo nie pilnował... Oczywiście ze względów "bezpieczeństwa" zabierano nam ładowarki i paski od spodni, ale co widniało na ścianach? A piękne tablice korkowe, z zachęcająco wbitymi w nie pinezkami!
Nikt się nawet nie dowiedział, że jednej z pacjentek udało się taką pinezką pociąć.

Prysznic damski i męski znajdowały się w jednym pomieszczeniu, oddzielone drzwiami bez zamków - "bezpieczeństwo". I tak, mimo że kobiety nie mogły wchodzić na sale męskie i odwrotnie, kąpać się razem już mogliśmy, bo nikt nas nie pilnował...

Zdarzył się gwałt - nikt się bliżej nie zainteresował. Zdarzyła się para, która delikatnie mówiąc, poczuła do siebie miętę, i uprawiała swobodny seks bez zabezpieczenia. Facet z problemami, kobieta ciężko chora, nie do końca zdająca sobie sprawę z tego, co się wokół niej dzieje. Ktoś się zainteresował, dowiedział? A gdzie tam.

"Opieka" psychologa. Na jednej z wizyt zaczęłam snuć opowieść o pewnym traumatycznym wydarzeniu z przeszłości, pani przerwała mi po paru minutach w pół zdania i powiedziała, że dokończymy rozmowę innym razem. Po czym wyszła do pielęgniarek na kawę, gdzie radośnie opowiadała o swoim niedawnym urlopie, zajadając ze smakiem ciasteczka.
Rozmowy dokończyć nie chciałam. Nie mogła zrozumieć, dlaczego...
(nie, ta pani nie potrzebowała przerwy w pracy - byłam pierwszą osobą, której miała "pomóc")

"Terapia zajęciowa". Pomieszczenie do naszej dyspozycji, gdzie mogliśmy robić, co chcieliśmy - szydełkować, decoupage, książki, gazety, druty, robienie biżuterii... teoretycznie pod opieką terapeutki. Teoretycznie, bo pani terapeutka przeważnie piła kawkę w kuchni, paliła papieroska na zewnątrz albo plotkowała z pielęgniarkami. Wiecie - bezpieczeństwo przede wszystkim!
Nie wiem, może i jestem przewrażliwiona, ale czy zostawilibyście w pomieszczeniu panią, która mówi na przykład, że dzisiaj w nocy nas wszystkich zgwałci albo że będzie nas golić? Z nożyczkami, ostrymi drutami i szydełkami?
Taką panią można zostawić w spokoju, bo nie przeszkadza personelowi - ale już kobietę, która wstaje do pielęgniarek i mówi, że się boi spać, trzeba przypiąć pasami. "Bezpieczeństwo". Sama widziałam, jakie miała potem żywe rany na nogach, od za ciasnych ucisków...

"Opieka" nad ciężko chorymi. Kogo obchodzi, że pan przypięty pasami ma niezmienionego, śmierdzącego pampersa, albo że nikt nie pofatygował się go umyć? Nie raz słyszałam teksty do starszych pań "Boże, a ty znowu nalałaś??".

Gdyby nie to, że trafiłam na cudownego lekarza i spotkałam parę naprawdę kochanych, chętnych do pomocy pielęgniarek, straciłabym całkowicie wiarę w ludzkość.

A piekielny personel zapewniam - wariaci też swój rozum mają i doskonale zdają sobie sprawę z tego, co się wokół nich dzieje! Bo mam wrażenie, że nie wszystkie pracujące tam osoby o tym pamiętały...

słuzba_zdrowia szpital szpital_psychiatryczny

by ~wariatuncia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Fomalhaut
23 35

Ot, taki paradoks - im więcej samobójców, tym mniej samobójców.

Odpowiedz
avatar sla
18 28

@Fomalhaut: Niepoprawny. Bo jeden samobójca może pociągnąć za sobą kilku, którzy bez inspiracji nie zrobiliby tego. Chociażby efekt Wertera.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
7 17

@sla: Prawda, z tym, że dzisiaj twórczość Goethego zastępują fejzbukowe mody.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 28

Nie chcę tu nikogo usprawiedliwiać,ale szpitale psychiatryczne to problem międzynarodowy. W ogóle,psychologia i psychiatria są często podważane,przez niektórych traktowane jako szarlaństwo. Moja koleżanka,pracowała jako terapeuta zajęciowy w jakimś domu opieki. Mieli tam klientkę ze schizofrenią. Odsyłana co jakiś czas do szpitala na 3miesięczną terapię. Wracała wystraszona,z siniakami,jej ubrania wyglądały,jakby przez ten czas nikt ich nie prał. Często powtarzają się opinie,że personel w niczym nie różni się od pacjentów.

Odpowiedz
avatar dzialkis
-1 11

@Day_Becomes_Night: ty moze wyleczysz chroniczną grafomanie i parcie na komenty?

Odpowiedz
avatar asmok
4 12

Hmm, ciekawe. Dokładnie tak to sobie właśnie wyobrażałem.

Odpowiedz
avatar voytek
24 24

to moze sprawa warto byloby zainteresowac rzecznika praw pacjenta, wojewode czy miasto sprawujace nadzor nad tym szpitalem i co najwazniejsze lokalne media1 moze byloby to wlasciwszym zachowaniem?

Odpowiedz
avatar butterice
4 8

@voytek: to moze sprawa warto byloby zainteresowac rzecznika praw pacjenta, wojewode czy miasto sprawujace nadzor nad tym szpitalem i co najwazniejsze lokalne media1 moze byloby to wlasciwszym zachowaniem? A kto uwierzy choremu psychicznie? :/ Bez dowodów w postaci nagrań chyba się nic nie zrobi.x

Odpowiedz
avatar asmok
12 20

@Eloe: Nie zgodzę się. Osobiście nigdy nie byłem, ale też rozmawiałem z osobami które skorzystały z takich usług i część opowieści się pokrywa. Nie wszystkie i nie w całości, ale jednak.

Odpowiedz
avatar cassis
10 14

@Eloe: Popieram asmok'a - odwiedzałam kogoś bliskiego w takim przybytku w bardzo dużym mieście w Polsce. Skargi na personel i bezpieczeństwo wraz z rodziną pacjenta składałam nagminnie - nic nie dawały. A to podobno jedna z najlepszych placówek w kraju. Bród, smród, ubóstwo i samowolka pacjentów. Zero nadzoru prócz krat w oknach,a te i tak tylko na parterze i I piętrze. Personel wiecznie zamknięty u siebie w kanciapie, często zamknięty na klucz od wewnątrz, aby im nie przeszkadzać. Terapia? Pff, jaka terapia! Ktoś przyszedł, rzucił na stół kilka paczek kredek i poszedł... Oglądałam to tyle czasu, ile osoba tam była, w sumie ponad 5 miesięcy... Pacjenci sa tam traktowani jak zło konieczne. Gorzej niż zwierzęta. Jak coś, co powinno zdechnąć i nie robić kłopotu, a zlośliwie żyje i dokłada roboty. Najgorzej byli traktowani ludzie starsi, potulni i słabi - szarpani, faszerowani lekami uspokajaącymi których im nie trzeba, poniżani - bo ci się nie bronili. Do rosłego schizofrenika nikt nie podszedł, bo tamten był gotów dac w ryj [i nieraz dał w ryj] pielęgniarzom i pielęgniarkom. Ten łaził i robił co chciał, bo personel się go bał... więc w zamian za to wyzywali się na słabych, starszych i potulnych pacjentach. A kto choć dwa razy był na pogadance, szybko wyczajał co ma mówić, żeby mu w karcie wpisali że sie lepiej czuje. Te najgorsze przypadki o dziwo szybko cudownie zdrowiały i szły do domu... Szpitale psychiatryczne to fikcja!

Odpowiedz
avatar butterice
9 9

@Eloe: Miałaś szczęście... Ale takie szpitale jak w historii też się zdarzają.

Odpowiedz
avatar beta7725
13 17

Też byłam w takim szpitalu, szpital i załoga bez zarzutu, ale ci, którzy byli w innych miejscach opowiadali to samo co Ty, plus znęcanie się nad osobami, które i tak już swoje przechodzą :( Polecam szpital w Katowicach-Szopienicach. Byłam miesiąc, miesiąc temu wyszłam. Naprawdę dobra opieka.

Odpowiedz
avatar beta7725
15 33

Dodam jeszcze, że komentarze w stylu im więcej samobójców, tym mniej samobójców nie są śmieszne dla ludzi z depresją po próbie samobójczej :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
23 25

@beta7725: Z drugiej strony dla ludzi z depresją raczej mało jest rzeczy śmiesznych.

Odpowiedz
avatar Kurka
6 6

@beta7725: Masz rację! Uważam, że z pewnych rzeczy nie wypada żartować. Na przykład z gejów, feministek, religii, mniejszości narodowych, poglądów politycznych, płci, zarobków, gustów, stanu zdrowia, stylu ubierania się, miejsca zamieszkania, kondycji fizycznej, wyglądu, inteligencji, wykonywanego zawodu, pochodzenia, wieku, ilości znajomych, tonu głosu, wagi, rodziny, ekologii, oszczędności, mojego kota... Cytat z komiksu Macieja Łazowskiego.

Odpowiedz
avatar bloody_wheelchair
29 31

Nieważne, czy byłaś pierwszą czy piętnastą pacjentką. Przerwę robi się między pacjentami, a nie w trakcie sesji. Ewentualnie wtedy, gdy to pacjent takowej potrzebuje. Koniec kropka. Nie dziwię Ci się.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 15

"Lot nad kukułczym gniazdem".

Odpowiedz
avatar Matsurika
3 3

@Armagedon: Czytałam książkę i oglądałam film, nie wiem czy można to aż tak przyrównywać - teraz przynajmniej nikt ci nie zrobi lobotomii a i na elektrowstrząsy trzeba mieć wyraźną zgodę pacjenta i podadzą ci znieczulenie. No i film jak i książka była o tym, jak zła salowa znęcała się nad pacjentami dla swojej chorej satysfakcji a nie o piekielnych zaniedbaniach w szpitalu - wręcz przeciwnie, Ratched wykonywała wszystkie swoje obowiązki ale była potworem.

Odpowiedz
avatar superhans
5 7

byłam tylko na odwiedzinach w takim szpitalu, ale co mi się rzuciło w oczy (nos) to straszny smród. ojciec mówił, że mnóstwo ludzi się kompletnie tam nie myje. nawet się nie dziwię, bo jak mam cięższe napady depresji to też mi do prysznica nie po drodze, może powinni zainwestować w jakieś odświeżacze :p

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

@superhans: jak odświeżacz wymiesza się się z potem,to jest jeszcze gorzej. Już lepiej często wietszyć pomieszczenie.

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Zapalniczek
2 8

Moja niedoszła całe szczęście teściowa była szefową pielęgniarek w takiej placówce. Lekko opowiadała o biciu "niezdyscyplinowanych" pacjentów, właśnie o tekstach "znów się zlała, no ile można?!". Nie do pomyślenia.

Odpowiedz
avatar butterice
5 7

Wierzę, bo znajomy przez depresję spędził trochę czasu w takim szpitalu i opowiadał bardzo podobne historie. A sam do tego szpitala chciał iść... Mimo nawrotów choroby już tam się nie da dobrowolnie wsadzić.

Odpowiedz
avatar lleeoo
7 7

Moja Ś.P Mama była schizofrenikiem, pierwszy raz na odwiedzinach w tego typu szpitalu byłem gdy miałem 10 lat. Ostatni gdy miałem 35 lat. Wiele w Polsce się zmieniło ale szpitale psychiatryczne nie. Pacjent to cały czas śmieć z którym można zrobić wszystko. Matka zmarła dlatego że tak się bała szpitali że nie wyraziła zgody na zabranie przez karetkę. Dla znających temat nie była ubezwłasnowolnoana.

Odpowiedz
avatar jackskellington
6 6

Też cierpię na depresję (plus inne takie różne zaburzenia) jednak w ośrodku nigdy się nie znalazłam. Chodziłam za to na terapię ale za nim trafiłam na świetną psychiatrę, musiałam stoczyć boje z konowałami. Pierwsza babka po serii głupich pytań, zadaje kolejne: ''masz chłopaka?'' ja na to że nie mam, po czym ona stwierdza: ''no to trzeba wyjść na jakąś dyskotekę z koleżankami, wypić drineczka i zakręcić się koło jakiegoś chłopaka!'' i to mówi kobieta rzekomo doświadczona psychiatra, osobie z fobią społeczną która od pół roku z domu nie wyszła... Do drugiej poszłam po dwóch latach... Na pierwsze spotkanie przeznaczyła mi... 15minut! Jak przyszłam na wizytę to pod drzwiami była masa ludzi, pytam kto do psychiatry X: -''no, my wszyscy'' aha.... wchodzili, wychodzili, hop, siup, następny, następny, następny... W końcu ja. Mówię co mi jest, ale nie potrafię w zasadzie opowiadac o sobie obcej mi osobie, zaczynam się jąkać, pocić, płakać, trząść, jest mi ciepło, zimno, chce zniknąć itp. (niektórzy pewnie wiedzą o czym mówię) w końcu coś niecoś udało się ze mnie wydusić. Ocena psychiatry po pierwszym spotkaniu i 15 minutowej rozmowie: ''Ma pani ZABURZENIE!'' spoko...

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

Zamontować gdzieś pluskwę czy inną kamerkę? W sklepach detektywistycznych teraz są różne cuda w wersji mikro.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

w wiezieniu potencjalni samobojcy maja np. zabierane maszynki na czas poza goleniem to nic, ze reszta kolegow ma je w celi ;)

Odpowiedz
avatar aniucha0711
2 2

Z dwa lata temu pracowałam w szpitalu psychiatrycznym, ale na oddziale żeńskim. Był podział na płeć, na parterze był męski oddział, a na piętrze żeński. Były tam ciężkie przypadki, które zamykano przywiązane w izolatkach. Na dwa piętra był JEDEN sanitariusz, który pilnował porządku, biegał z góry na dół. Sanitariusze się nie przejmowali pacjentami, którzy chodzili tam obsikani i obsrani. Na szczęście byłam tam tylko 3 tygodnie.

Odpowiedz
avatar lavendergirl
2 2

Niestety podzielam Twoje doświadczenia. Gdy miałam 14 lat zachorowałam na depresję i trafiłam do takiego właśnie miejsca. Najbardziej brakowało mi tam po prostu człowieczeństwa, personel i lekarze traktowali pacjentów jak istoty gorsze i nieświadome. Mimo posiadanego wykształcenia, nie mieli za grosz pojęcia, jak wygląda rzeczywista choroba psychiczna. Pamiętam konsultację psychiatryczną, gdzie pani doktor stwierdziła, że "lepiej będzie jak trafię na oddział, a nie u niej siedzę, ryczę i sama nie wiem dlaczego". Kolejny lekarz kazał mi usiąść na fotelu, a sam zabrał się za notowanie- myślałam, że uzupełnia jakieś moje dane, ale on podał mi tylko receptę i się pożegnaliśmy. Z zegarkiem w ręku nie byłam tam nawet 3 minut. Takie podejście i kompletny brak empatii sprawia, że osoba chora czuje się jeszcze bardziej samotna i nierozumiana, gdyż osoby, które teoretycznie mają jej pomóc, widzą w kimś takim albo gorszego człowieka albo najzwyczajniej w świecie olewają sprawę. Choć minęło parę lat, to problem depresji dotyczy mnie wciąż i potrzebuję pomocy, bo życie w takim stanie jest po prostu udręką. Na razie z marnym skutkiem szukam specjalisty, który po ludzku podejdzie do mojej historii, zamiast starać się mnie zbyć. Jeżeli ktoś posiada namiary do takiej osoby i chciałby się nimi podzielić, byłabym bardzo wdzięczna.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
1 1

Hmmm... Ja również pracuję na oddziale psychiatrycznym i jego "konstrukcja" jest podobna. Pierwsze piętro to ścisła obserwacja i sale ogólne dla pacjentów z czynnymi objawami, drugie piętro przeznaczone dla pacjentów w lepszej kondycji psychicznej, nie wymagających już stałego nadzoru. To co pisze autorka, to dla mnie sytuacja nie do pomyślenia. I jak to już ktoś słusznie zauważył, ten stan rzeczy należy w pierwszej kolejności zgłosić rzecznikowi praw pacjenta i dyrekcji szpitala (najlepiej oficjalnym pismem). Przyznam, że sam bym nie wpadł, że pinezki z korkowych tablic mogą posłużyć do samookaleczenia, ale po przeczytaniu postu chyba zrobię w tej materii rewoltę na oddziale. Rozumiem jednak drobne niedopatrzenia, bo takie zdarzają się wszędzie, ale nie przenoszenie poza ścisły nadzór pacjenta z myślami samobójczymi!!! A tym bardziej agresywnego czy olewackiego stosunku do pacjenta. Patrząc z drugiej strony nie raz doświadczyłem roszczeniowości chorych i ich rodzin, czasem agresji czy też po prostu znużenia czyimś głośnym lub irytującym zachowaniem, ale to nie powód, aby żyć w przekonaniu, że nicnierobienie jest rekompensatą za trudne warunki pracy. Proszę Cię, @wariatuncia, zgłoś to gdzie trzeba, będzie to w interesie Twoim, innych pacjentów i tych ludzi, którzy faktycznie chcą i mogą pomóc chorym. Może wreszcie tacy tam zaczną pracować.

Odpowiedz
Udostępnij