Zawsze wydawało mi się, że dowcipy i narzekania na teściową są przesadzone. Do czasu, aż dorobiłam się własnej...
Jak zostać Teściową Roku? Oto kilka podstawowych porad:
- Zacznij znajomość z synową od kłamstwa. Nie byle jakiego! Na dylemat młodych co do swojej przyszłości, zmuś synową do porzucenia dobrzej płatnej pracy na rzecz przygarnięcia ich pod swój dach. Oportunistyczne uwagi, że nie lubi gospodarstwa i nie jest to jej wymarzony raj.
- Kłam, że sprzedasz krowy, roztaczaj wizję spokojnego domku na wsi z ogrodem, byle tylko przyszła. Buntuj syna, niech ją naciska. Potem przez 2 lata podpisuj po kryjomu dotacje na krowy, a na wytknięcie ci tego urządzaj dziką awanturę pełną wyzwisk i upokorzeń, nie zapomnij o wulgaryzmach!
- Kiedy wreszcie się złamie, możesz przystąpić do dzieła. Wchodź do przydzielonego im pokoju kiedy ci się podoba, nieważne czy w dzień czy w środku nocy. Po szafkach grzeb tylko kiedy nie ma synowej w pobliżu, więcej pooglądasz! Na zwrócenie uwagi zareaguj dziką awanturą, że to twój dom i masz prawo grzebać gdzie chcesz, przecież to twoje szafki. Na propozycję wstawienia dodatkowych szafek i przeniesienia rzeczy stanowczo odmów - ty decydujesz co stoi w twoim domu i nikt nie będzie niczego przed tobą chował.
- Gotuj obiadki codziennie, w końcu młodzi pracują. Pamiętaj tylko, aby skrupulatnie i systematycznie pomijać porcję dla synowej. Zostawiaj jej resztki albo puste garnki. Jak będzie próbowała oponować i zdecyduje się na samodzielne gotowanie, karm synka przed jej przyjściem swoim obiadem, niech swoje wyrzuca.
- Wszystkie rzeczy pozostawione przez nią w lodówce wyrzucaj po jednym dniu. Nigdy nie wiadomo kiedy coś się zepsuje. Nawet zamknięty jogurt. Tłumacz się obawą przed zakażeniem zepsuciem swojej kiełbasy, nie zapomnij o wrzasku.
- Wtrącaj się w gotowanie swojej synowej, pouczaj co jak ma zrobić, jak ty to robisz, wszak jesteś mistrzynią spalonych schabowych. To nic, że nie masz pojęcia o daniach takich jak spaghetti, risotto czy lasagne, i tak to umiesz! Jeśli cię nie słucha - poczekaj aż wyjdzie, wyłącz jej gaz pod naczyniami, zgaś piekarnik i dalej rób po swojemu. Na koniec absolutnie tego nie jedz, przecież masz swój honor i nie tkniesz jedzenia zrobionego przez NIĄ... Jak cię wygodni z kuchni, siądź w pokoju obok, otwórz drzwi i wyśmiewaj ją nie przebierając w słowach. Niech wie, że jest pogruchotana, żałosna, głupia i niedostukana.
- Każdy dzień rozpoczynaj od godzinnego wyśmiewania swojej synowej przy porannej kawie. Nazywaj ją darmozjadem, pasożytem, psią samicą, ścierką, damą lekkich obyczajów. Im więcej wyzwisk, tym lepszy efekt. Pamiętaj wytknąć jej lenistwo i nieudolność, bo nie dość, że nie potrafi wydoić krowy to jeszcze nie pójdzie w pole. Co z tego, że nie chciała od początku i pracuje zawodowo? Przecież priorytety są tylko jedne!
- Wtrącaj się we wszystko, dyktuj jak należy coś zrobić, jak sobie życzysz, żeby było zrobione, kiedy młodzi mogą iść spać, wyjść na spacer, dowiaduj się wszystkiego. Nic nie może cię zaskoczyć. Przy każdej możliwej okazji spotkania rodzinnego podkreślaj swój dystans i wolną wolę młodych, niech nikt nie wie, że działasz z ukrycia.
- Bądź prawdziwą panią domu. Tylko ty potrafisz sprzątać i robisz to najlepiej. Bierz co tydzień brudną szmatę z podłogi, w którą wycierane są kalosze ze stajni, nadziej na miotłę, opłucz tak w wannie i przeleć tym białe płytki w łazience. Każdy lubi nowoczesny design. Sedes również obleć w ten sposób. Po skończonej pracy rzuć szmatę w to samo miejsce i za tydzień powtórz cykl. Śmiej się z synowej, że kąpie się w japonkach i siada na papierze do załatwienia potrzeby, paniusia jedna z miasta. Jak zacznie sprzątać, wpadnij w histerię, wrzeszcz głośno do tego stopnia, że nie idzie cię zrozumieć. Nikt cię tyle lat nie poprawiał, trafiła się flądra!
- Rób awanturę za każdym razem, gdy jej pies wejdzie do domu. Przecież to bydle tak śmierdzi, brudzi dopiero co sprzątniętą przez ciebie podłogę i paskudzi ściany. Stanowczo nie życz sobie psa w twoim domu, jak wejdzie, wal go miotłą aż potrzebna będzie wizyta u weterynarza i gips. Za to twój kotek jest taki uroczy i kochany, że nawet załatwianie większej potrzeby na środku kuchni jest idealną okazją do celebrowania tego przez cały dzień. Sika jej do butów i łazi nawet po talerzach z jedzeniem? Słodziak, nie daj go ruszyć!
- Na widok jej umierającego Ojca na wózku inwalidzkim w ostatnim stadium nowotworu, który przyjechał się pożegnać, unieś wysoko głowę, omiń go w progu bez słowa i wyjdź z domu. Przecież dziad nie przywiózł wódki! Nie będziesz rozmawiać z kimś takim? Że się rozpłakał? Pewnie zrozumiał swój nietakt...Po jego pogrzebie, wróć do domu, zaproś swoją rodzinę i zrób imprezę przy wódce, pełną śmiechów, radości i wesołej skocznej muzyki. Ściągnij synka do siebie, niech ta pinda sama siedzi na górze, wszak ponurak nie umie się bawić, a tu taka okazja do napicia się...
- Na każdej rodzinnej imprezie podkreślaj jak to dużo potrafisz wypić. Nieważne czyja strona rodziny. Każdy będzie ci zazdrościł talentu. Opowiadaj jak to piłaś w pracy, ile potrafisz wypić i wsiąść na rower. Hit o upadku po pijaku z roweru w 7 miesiącu ciąży do rowu zostaw na koniec. Dopiero się zdziwią!
- Dramatyzuj przy każdej próbie zwrócenia ci uwagi. Przecież jesteś chora, nie wolno cię denerwować, w dodatku masz rację! Nie szkodzi, że choroba bliżej nie zdiagnozowana, a ty nie masz pojęcia o czym mówisz. Wrzeszcz, wyzywaj, poniżaj, jak nie zadziała, rozpłacz się i wrzeszcz jeszcze głośniej. Kiedyś się poddadzą. Po zwycięstwie chodź 2 tygodnie obrażona i ostentacyjnie trzaskaj drzwiami na jej widok. Niech zna swoje miejsce.
- Na wiadomość że twoja synowa nie wytrzymała i właśnie
się wyprowadza rozpocznij tyradę do synka jak to ta baba nic nie warta, głupia i bezczelna. Przedstaw się jako ofiara całego zamieszania, wypomnij swoje dobre chęci i uchylone jej niebo, wyrzuć całe dobro jakim ją oblałaś przez te dwa lata. Niewdzięczna gęś!
Pewnie zapytacie co mój mąż na to? Ano dałam mu wybór. Albo wyprowadza się ze mną albo zostaje z mamusią. Coż...za miesiąc rozprawa rozwodowa :)
Bardzo mi przykro, ale gratuluję odwagi, samozaparcia i napisania o takim koszmarku z takim humorem. A mąż? cóż na szczęście są faceci bez matek ;)
Odpowiedz@kijek: to nie maz a jakas nie odcieta pepowina. Ciekawe ile lat autorka znosila taka tesciowa z horroru?
Odpowiedz@Vampi: "wyrzuć całe dobro jakim ją oblałaś przez te dwa lata" :)
OdpowiedzI tak długo wytrzymałaś ;). Ale podziwiam Twój upór i samozaparcie. Ja bym już dawno trzasnęła drzwiami w takim przypadku.
Odpowiedz@loczek0blond: i tak nalezalo zrobic. po pierwszym gdzebaniu w szafkach czy wyzwisku, a maksymalnie po tygodniu takich zachowan
OdpowiedzCzytałam do końca i już chciałam walnąć komentarz dyktowany emocjami, ale po przeczytaniu ostatniego zdania kamień spadł mi z serca. Z całego serca GRATULUJĘ, że się wyrwałaś od tego wampira energetycznego i dobrze, że dzieci nie macie, dopiero by była gehenna...
Odpowiedz@Nulini: Dokładnie to samo odczucie, jak czytałam to nerw straszliwy ale ostatnie zdanie mnie uspokoiło. Życzę wszystkiego co najlepsze autorce :)
OdpowiedzDługo wytrzymałaś... Ja jestem ogromnym przeciwnikiem rezygnowania z siebie i swoich rzeczy/przyzwyczajeń/mieszkania/pracy na rzecz nacisków ze strony kogokolwiek, a szczególnie rodziny partnerów/małżonka. To się nigdy nie kończy dobrze ;) Ale całe szczęście kobiety coraz bardziej asertywne, i już nie rezygnują z siebie na rzecz męża, dla którego, jakby nie było, zazwyczaj rezygnować nie warto. Gratuluje postawienia sprawy jasno i mam nadzieje, że odżyjesz! ;) W końcu nic nie tracisz.
OdpowiedzZapamiętajcie sobie wszyscy: Nie wije się gniazda w gnieździe! Gratuluje wytrwałości. Facet przed wstąpieniem w związek małżeński nie wykazywał oznak zidiocenia przez mamuśkę? Dobrze, że dzieci z tego nie było. Cięta jestem na takich idiotów, bo moi rodzice rozstali się przez matkę ojca. Wysyłałabym ich na rok, dwa w koszary bez możliwości kontaktu z domem zbyt często.
Odpowiedz@Rehen: no właśnie,dziewczyny,ja jako kompletnie zielona osoba w tematach damsko-męskich,pytam: jak można rozpoznać czy facet jest maminsynkiem,czy po prostu troskliwym synem?
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: 1 - za często dzwoni do matki, albo matka dzwoni do niego 2 - wiele porad/wyjaśnień zaczyna "bo moja mama to..." 3 - zdecydowana większość to jedynak wychowywany przez samotną matkę jednocześnie mając powyżej 23-24 lat nadal z nią mieszka 4 - ma powyżej 30 lat i nadal mieszka z matką
Odpowiedz@matias_lok: no dobra. Z innej beczki. Wiele z was miało doczynienia z psycholami,znęcającymi się psychicznie i fizycznie. Kiedy powinna zapalić się czerwona lampka?
Odpowiedz@matias_lok: co do 4 punktu bym polemizował. Niektórych po prostu nie stać na wyprowadzkę.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: to trudno wyłapać - na pewno sygnałem ostrzegawczym jest to, że próbuje cię izolować: zabrania spotykać z przyjaciółkami, rodziną, nie pozwala iść do pracy, ingeruje w twoją prywatność czytając wiadomości jakie otrzymujesz lub wysyłasz do innych (o usuwaniu kontaktów z telefonu nie wspomnę - tu już nie czerwona lampka tylko syrena przeciwlotnicza), ew. publicznie komentuje twoje wady lub niedoskonałości, żeby cię upokorzyć. No i jest zazdrosny o każdego faceta, który próbuje z tobą nawiązać kontakt wzrokowy (nawet jeśli jest tylko listonoszem).
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: myślę, że dobrym przykładem będzie ta historia http://piekielni.pl/25298
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: http://mojedwieglowy.blogspot.com/p/jakzwykle-goraco-przestrzegam-przed_8287.html
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Kumbak dobrze pisze. Oprócz tego próbuje za każdym razem wywołać u ciebie poczucie winy, że jesteś niedobrą żona/dziewczyną. Wtedy trzeba spieprzać zanim ci mózg wypierze.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Ja myślę, że każdej normalnej osobie czerwona lampka się zapala sama z siebie w odpowiednim momencie. Ja wiem, ze niektórym się nie zapala. Wiem, że potem te kobiety są katowane i mają zszargane nerwy i psychikę. Rozumiem, że to one są ofiarami. Ale po prostu nie jestem w stanie sobie wyobrazić jakim cudem one do tego dopuściły. Nie wiem, może mam ograniczoną wyobraźnię, ale po prostu brak czerwonej lampki dla mnie jest niemożliwością.
Odpowiedz@Zmora: Jakby taki idiota od razu stosował przemoc fizyczną lub psychiczną to niemal każdej zapaliłaby się czerwona lampka. Jednak zwykle jest to dość sprytny proces - najpierw rozkochać w sobie, później stopniowo niszczyć samoocenę i powoli przekraczać kolejne granice.
Odpowiedz@Zmora: Nie masz wyobraźni W OGÓLE, tak samo jak zwykłego zrozumienia, bo KAŻDA ofiara przemocy ci powie, że przemocowiec to najpierw omota, rozpieści, uzależni od siebie, a dopiero potem pokaże rogi.
Odpowiedz@Shakkaho: Może i nie mam. Ale wytłumaczcie mi proszę jak to działa. Facet rozkochuje w sobie dziewczynę i wtedy zaczyna przekraczać te granice, tak? I co, ona taka rozkochana nie zauważa, ze przekroczył granice? Zauważa i wybacza? Myśli, że to się więcej nie powtórzy? Jeśli to pierwsze, to taka kobieta ma jakieś zaburzenia związane z klarownością myślenia, zakrawające na ślepotę. Ale pozostałe dwie możliwości zakrawają już wręcz na idiotyzm. Przecież to czerwona lampka powinna już wariować jak głupia, a zamiast tego dochodzi do sytuacji, gdy dziewczyna myśli, że jest słusznie tłuczona, bo spaliła schabowego. Owszem, nie rozumiem tego. Ale może ja po prostu jestem pokręcona w drugą stronę i moja czerwona lampka jest wręcz za czuła i stąd me problemy z wyobraźnią.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: trzeba być czujnym też jeśli facet coś na Tobie wymusza, jeżeli zawsze wie lepiej, zawsze stawia na swoim... jeżeli już na początku mu ustępujesz niemalże we wszystkim to zaczyna być problem i fakt najpierw rozkochuje, są drobne nieporozumienia, kompromisy i zazwyczaj Ty odpuszczasz a później zaczyna być coraz gorzej. Warto też zwrócić uwagę ile pije i jak traktuje Cię przy swoich znajomych i jak traktuje Twoich znajomych
Odpowiedz@Jango_Fett: Ewentualnie po prostu opiekują się chorą osobą. Ja mam dość duży dom i mimo 30. na karku mieszkam z tatą, który zbliża się do siedemdziesiątki, bo po prostu nie wyobrażam sobie nie bycia pod ręką "W razie czego". Z racji na to, że dom jest duży, na codzień nie wchodzimy sobie jednak w drogę. Jakby mi ktoś powiedział że to, co robię, to oznaka bycia maminsynkiem, to bym go wyśmiał prosto w twarz.
Odpowiedz@Zmora: Może inaczej - wyobraź sobie, że poznajesz fajnego faceta. Przystojny, zadbany, samodzielny, macie te same zainteresowania, wspólne tematy. Jest szarmancki, romantyczny, itp. Spotykacie się i powiedzmy przez jakieś 6 miesięcy do roku wszystko jest ok. Potem zaczynają się drobne (na serio drobne) niesnaski typu np. on planuje wspólny weekend i nie pyta Cię o zdanie, a Ty masz akurat np. egzamin jakiś. Jak się nie zgadzasz to się lekko oburza, że to miała być niespodzianka i nie doceniłaś. I masz pierwszą lekką szpilkę wbitą + lekkie poczucie winy, bo jednak "przecież on się stara". Potem zaczynają się tel. i smsy w stylu "cześć kochanie, co robisz/gdzie jesteś". Myślisz, że interesuje się Tobą, kocha Cię. Potem przestają mu się podobać ubrania, które nosisz, ale też te szpilki są wbijane umiejętnie, więc zaczynasz się zastanawiać, że może rzeczywiście ubierasz się zbyt odważnie. Następnie on zaczyna marudzić, że Twoi znajomi go nie lubią i on się źle z nimi czuje. Pytasz znajomych, a oni być może zwrócili już uwagę, że facet jest dziwny, ale nie potrafią jeszcze określić dlaczego. Ty tego nie widzisz, więc masz to niemiłe uczucie, że się czepiają. On zaczyna przejmować coraz więcej obszarów w Twoim życiu, ale proces jest rozłożony w czasie i subtelny, więc gdy się budzisz i zaczynasz protestować to jesteś już po 2-3 latach związku i w dupie, bo on już przestaje bawić się w subtelność i zaczyna się przemoc. To jest tak trochę jak z paleniem fajek - najpierw palisz po jednym tylko dla towarzystwa, a potem coraz więcej. A rzucić nie jest łatwo.
Odpowiedz@Zmora: też tego nie rozumiem, przecież człowiek się kilka(naście) razy w życiu zakochuje i odkochuje, mi wystarczy żeby ukochana osoba mnie zaczęła olewać, a się odkocham bo mózg załapie że to bez sensu, a tym bardziej jakby jakieś mi cyrki odstawiała. jak ktoś jest dla mnie niemiły to zawsze odcinam kontakt, nie chcę sobie psuć nastroju, życie jest za krótkie na to :p
Odpowiedz@Zmora: To może spróbuj wyobrazić, że 18 lat nikt cię nie kocha, nie okazuje szacunku i mówi jaka jesteś beznadziejna. I nagle pokazuje się ktoś, kto mówi że jesteś najlepsza na świecie i że cię kocha. Długo jest to jedyny obraz jaki widzisz, a gdy zaczynają się niedogodności to nie zauważasz ich i je ignorujesz, bo nie chcesz stracić osoby która przez jakiś czas sprawiła że czułaś się ważna. Myślisz, że jak się podporządkujesz to znowu będzie super. Ale to podporządkowanie nie zmienia jego tylko ciebie. A wtedy często jest już za późno, bo wszystko co mogło mu się przeciwstawić dawno już sama w sobie zabiłaś.
Odpowiedz@superhans: pierd0licie hipolicie. tu jest jak z tą żabą, co wsadzili ją do garnka z mile chłodną wodą i zaczęli powolutku podgrzewać - aż żaba się ugotowała.
OdpowiedzPozwólcie, że będę szczera, więc jak kogoś obrażę, to trudno. Wybaczcie z góry. @Bryanka: Powiem, że może brak mi perspektywy, bo nie mam doświadczenia z tak długimi związkami. Ale. Jeśli facet planuje wyjazd, a ja nie mogę, bo mam egzamin, to czemu mam się czuć winna? To moja wina, że nie spytał? Moja wina, że mam egzamin w danym dniu? Egzamin jest rzeczą, przed którą nie ma ucieczki. A jeśli bym tylko w między czasie miała się do nadchodzącego egzaminu uczyć, to sorry, ale to też uszanować trzeba. Zresztą nie rozumiem, dlaczego facet miałby o egzaminie nie wiedzieć. A gdyby zaplanował wspólny weekend wiedząc o tym, to sam sobie szkodzi. Tyle. Może bym jakieś poczucie winy miała, gdybym zamiast egzaminu była np. chora, ale chorobę też trzeba uwzględnić i uszanować. Nie ma co się facet czepiać, a jak się czepia, to ma problem... Na za dużo sms-ów można po prostu nie odpisywać. Też mi problem. Oczywiście, żeby być fair, należy uprzedzić, żeby nie przeszkadzał aż tak bardzo, bo jestem zajęta i nie mogę odpisać/odebrać, a jak dalej ciągle wydzwania/pisze, to ma problem, jak po ludzku nie rozumie, że się nie da... Ze znajomymi to samo. Ja się mam prawo spotykać z kim chcę, on się ma prawo spotykać z kim chce, nie widzę problemu. Jakby mi wprost zagroził, ze ze mną zerwie, jakbym nie przestała się z tymi znajomymi spotykać, to bym gościa wyśmiała, choćbym i wcześniej była zakochana w nim po uszy. Nie takie już sytuacje miałam, serio. Ale w innym wypadku, to co mu szkodzi? Przecież nie musi się koniecznie spotykać z moimi znajomymi. No boże. Wybacz, ale ostatni swój związek zakończyłam rozpaczając z bólu, łzy mi ciekły i głoś mi się trząsł, więc ogółem było źle. Nie chciałam go kończyć, bo facet by świetny, a ja byłam bo uszy zakochana. A wszystko poszło właśnie o niespodziewane wyjścia, które dziwnym cudem nie mogły poczekać na koniec sesji i te pretensje, że się mniej spotykamy, a ja się niby ciągle tłumaczę "sesją". No bywa. Swego czasu było mi go szkoda, ale jak takie miał podejście do mojej opinii to niech spada na bambus. A wszyscy, którzy palą to idioci. A wszyscy, którzy palą dla towarzystwa to najwięksi idioci, bo jak te głupie krowy podążają za stadem. @imhotep: Jak 18 lat tak się dzieje i 18 lat się w to wierzy, to chyba najlepszy czas znaleźć terapeutę, bo pewnie ma się depresję, a nie szukać jakiegoś gacha. Ludzie zawsze gadają, ale nie powinno to zmieniać niczyjej samooceny.
Odpowiedz@Zmora: weź przemyśl czy jesteś ytak asertywna jak ci się wydaje. Możesz sobie biuedy napytać z takim podejściem: "Zresztą nie rozumiem, dlaczego facet miałby o egzaminie nie wiedzieć. A gdyby zaplanował wspólny weekend wiedząc o tym, to sam sobie szkodzi. Tyle. Może bym jakieś poczucie winy miała, gdybym zamiast egzaminu była np. chora"
Odpowiedz@epikurejczyk: Droga osobo, której płci nie znam, a która robi mnóstwo literówek: Jak się wyrwie pół (!) zdania z kontekstu, to rzeczywiście bzdury wychodzą. Jakbym się postarała, to by zaraz wyszło, że ja jestem astronautką i mówię o związkach z Marsjanami czy inne bzdety. Sorry, ale jak już cytujesz, to dokończ chociaż zdanie albo najlepiej akapit...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 sierpnia 2015 o 13:50
@superhans: chyba mówisz jedynie o zauroczeniu...
OdpowiedzTeż uważam, że długo wytrzymałaś,ja bym się nie bawiła w japonki i papier na sedesie. Co za złośliwe babsko.. Podziwiam i gratuluję, że zamiast tylko się nad sobą użalać, podjęłaś kroki aby zakończyć ten cyrk. A mąż.. bardzo przykre, jak się to wszystko kończy, ale w sumie przy takiej teściowej i tak nie miałaś normalnego życia małżeńskiego, a pomyśl co by było jak by się pojawiły dzieci..
OdpowiedzI bardzo dobrze, nie ma co się bawić w patologię. Jak matka piła w ciąży to dziecko też będzie nierozgarnięte na całe życie.
OdpowiedzAutorka historii jest wychwalana pod niebiosa za swoje zachowanie, a ja się zastanawiam czemu aż tak bardzo. Sam pomysł wyprowadzki do teściowej pod pretekstem zamieszkania w ładnym domku, jak sprzeda sie gospodarstwo (od tego wszystko sie zaczęło) jest niepoważny. Jak dziecko uwierzyłaś w bajki i jeśli nie było widać planów spełnienia obietnicy, to trzeba było się wyprowadzić nie po 2 latach, a po 2 miesiącach. I jeśli teściowa wchodziła do was do pokoju nawet w nocy, to zgodziłaś się to tolerować przez 2 lata??? I że też mąż nie pomyślał chociażby o zasuwce na drzwi za 10zł....
Odpowiedz@LenaMalena: Jestem dokładnie tego samego zdania. Jak w ogóle będąc osobą dorosłą w pełni władz umysłowych można pod wpływem namów obcej kobiety zgodzić się na przeprowadzkę na wieś, na gospodarstwo którego się nie znosi?
Odpowiedz@LenaMalena: Lepiej późno niż wcale
Odpowiedz@Eve: może chciała się wynieść od swoich rodziców (nie wiadomo jakie relacje miała z nimi) albo mieli za małe mieszkanie żeby pomieścić córke i zięcia. może nie było ich stać na własne mieszkanie, a jako małżeństwo chcieli razem mieszkać raczej, a tu jednak się okazja nadarzyła.
Odpowiedza Ty opowiadasz, jak sikasz na papierze i o tych japonkach? czy weszła i patrzy wrzeszcząc?
Odpowiedz@the: Skoro potrafiła wejść do jej pokoju w środku nocy i przeglądać szafki, to do łazienki, żeby popatrzeć, też mogła wstąpić.
OdpowiedzWiem, że jesteś teraz pewnie w trudnej sytuacji, więc wybacz, ale muszę zadać to pytanie: Dlaczego, do cholery w ogóle się zgodziłaś na przeprowadzkę do teściowej, skoro wcale nie miałaś na to ochoty? Zwabiła Cię jak to sama napisałaś "wizja domu z ogródkiem"? Czy mąż Cię siłą zmuszał? Historia bardzo piekielna, ale sama się w to piekiełko wpędziłaś. Dobrze, że przynajmniej teraz przejżałaś na oczy i tego Ci gratuluję. Lepiej późno, niż wcale.
Odpowiedz@Shaienne: Też się nad tym zastanawiam. Ja rozumiem, że życie razem to wyrzeczenia czy ustępstwa - związek/małżeństwo czasem tego wymaga ale kurde, rzucić wszystko i przeprowadzić się do znienawidzonego gospodarstwa bo ktoś obiecał je w przyszłości sprzedać? To dosyć naiwne podejście. Szczególnie, że historii jak to się młodzi do teściów (którychkolwiek) wprowadzili bo miało być sielsko anielsko a wyszło piekło jest multum. Ale dobrze, że autorce cierpliwość się skończyła i teraz jest na tyle zdecydowana i asertywna aby się z tego całego bajzlu wyplątać raz na zawsze.
OdpowiedzDziwię się, że ludzie mający sprawy sądowe w toku lub prawdopodobnie mające mieć miejsce w niedalekiej przyszłości tak lekką ręką opisują sytuację w internecie. W tej chwili to pomówienie, które łatwo może być dowodem w sądzie i to na korzyść synem jako tak zwana informacja uzupełniająca. Ludzie myślcie i opisujcie takie szczegółowe problemy jak już macie sprawy zakończone!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 sierpnia 2015 o 21:15
@Pieklik: Mnie dziwi jeszcze bardziej fakt opisania historii i okraszenia jej uśmiechniętą minką na końcu. Autorka wytrzymała tyle czasu, tyle rzekomych pogard i przykrych sytuacji, dlaczego? Każdy pomyśli, że z miłości do męża, a tutaj taka rozradowana, wręcz ironicznie, że się za chwilę rozwodzi. Hmm. Może ja po prostu nie pojmuję?
Odpowiedz@ell_nov: Jak zawsze jest to historia jednej strony i nic nie wiadomo. Nie odnoszę się do treści czy jej słuszności. Natomiast jest to łakomy kąsek dla prawnika męża. Kto potraktuje poważnie w sądzie osobę, która wywleka życie prywatne w internecie, do tego z zauważalną ironią? Albo autorka historii ma już zastępy świadków i jest pewna swego albo jest nieroztropna, albo historia jest zmyślona. Nikt normalny tak nie postępuje tuż przed rozwodem bo to zawsze jest bolesna sprawa i raczej ludzie przeżywają to w gronie najbliższych a nie w necie specjalnie zakładając konto na miesiąc przed rozprawą...
Odpowiedz@Pieklik: Autorka jest tu anonomowa.
Odpowiedz@Pieklik: Chwila, jaka korzyść, bo chyba czegoś nie rozumiem? Co on może tym zyskać? Nie ma imion, miejscowości, niczego charakterystycznego. Nikt w sądzie nie weźmie tego na poważnie, proszę. Szczególnie, że jak wpisze się w wyszukiwarkę Piekielnych hasło "teściowa", wyskoczy multum innych historii, które można by też podpiąć.
OdpowiedzAnonimowa w internecie? Dobry żart. Osoba znajoma łatwo rozpozna styl pisania. Jeśli autorka nie ukrywa IP to też łatwo pewne rzeczy sprawdzić jak ktoś się bardzo uprze. Tylko ostrzegam, żeby potem płaczu nie było. Piszcie jak postępowania sądowe są zakończone.
Odpowiedz@Pieklik: Styl pisania, tu się zgodzę. Tylko nie wiemy, czy autorka pisuje teksty inne niż smsy lub komentarze na innych stronach. Jeśli nie wyżywa się literacko, to niekoniecznie ją to zdradzi.
Odpowiedz@ell_nov: może po prostu się czara przelała?
Odpowiedz@Pieklik: IP to żaden problem. Wystarczy, że pisze np. z kafejki internetowej.
OdpowiedzTeściowa ci dała popalić niewątpliwie. Jednak - wybacz, że to napiszę - o wiele bardziej piekielny w tej całej sytuacji wydaje się być twój małżonek. Nie wyobrażam sobie, żeby mój MĄŻ z apetytem wpier_dalał obiadki mamusi nie dbając o porcję dla mnie. Nie wyobrażam sobie, żebym - będąc MĘŻATKĄ - musiała prowadzić osobną kuchnię tylko dla siebie, bo mężusia karmi mama, a jemu to pasuje. Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż nie zwrócił swojej matce uwagi, by nie grzebała w moich rzeczach i pozwalał jej na wyrzucanie do śmieci kupionego przeze mnie jedzenia, bicie i okaleczenie mojego psa, poniżanie mnie i wrzaski. NIE WYOBRAŻAM SOBIE, żeby pozwalał na obelgi typu dziwka(k_urwa?), suka, czy szmata. Bo to by oznaczało, że własnie takie ma o mnie zdanie, z mamusią się zgadza i ją popiera w każdym działaniu. Wreszcie nie wyobrażam sobie, by normalny mąż zostawił żonę samą po pogrzebie jej ojca i poszedł hulać w towarzystwie swojej rodzinki - nie troszcząc się ani trochę o uczucia ŻONY i stan jej ducha. Kobieto! Czy ty jesteś (byłaś?) ślepa? Jak ty to zniosłaś przez dwa lata? Przecież - obiektywnie patrząc - twój małżonek od początku zlewał cię ciepłym moczem, mając gdzieś ciebie i twoje potrzeby, depcząc twoje uczucia! Właściwie można powiedzieć, że z upodobaniem znęcał się nad tobą wespół z mamuśką - twierdząc zapewne, że przesadzasz i bagatelizując twoje uwagi i pretensje. (A może ich wcale nie miałaś?) A ty takiemu facetowi dajesz jeszcze wybór narażając się na upokorzenie? Przecież mogłaś przewidzieć, że wybierze mamusię. Trzeba go było po prostu zostawić i złożyć pozew rozwodowy bez ostrzeżenia i wyjaśnień. Rozwód za miesiąc? No, to się jeszcze okaże! Bo może on "pozwoli się przeprosić", coś ci naobiecuje i wrócisz do teściowej?
Odpowiedz@Armagedon: mnie zawsze w takich sytuacjach zastanawia jeszcze jedno - jakie to czary sie dzieją, że po slubie maz sie tak zmienia strasznie? Bo - zakladajac logicznie - zanim sie za kogos wyjdzie, to pasuje sie poznac, prawda? A skoro do slubu doszlo, to znaczy ze problemow nie bylo. Bo jednak mamisynkowatosc i rzeczy opisane w historii zwykle mozna wylapac w czasie spotykania sie, etapu bycia para, narzeczenstwem... wiem, ze czasem ludzie sie zmieniaja, ale jednak niektore rzeczy sa stale i niestety az tak nagle nie ulegaja zmianie ;/
Odpowiedz@nisza: zdarzajá sié czary, zdarzajá... poczucie komfortu, przeswiadczenie, ze ma sie zone na zawsze, niezaleznie jak mierny/ bierny/ obojetny/ nieobecny/ niedojrzaly bede. 10 lat zwiazku, rok malzenstwa, sprawa rozwodowa w toku
Odpowiedz@nisza: Dopóki nie mieszkasz z teściową pod jednym dachem - maminsynkowatość może być poczytana za troskliwość. Poza tym, na odległość synuś jest mniej podatny na wpływy mamuśki. Dramaty zaczynają się przy zbyt częstych/ścisłych/codziennych kontaktach. Matka-dominantka, lub komediantka (albo, co gorsza, podżegacz) i synuś bez charakteru - to mieszanka skutkująca rozwodem prędzej, czy później.
Odpowiedz@LittleShiloh: ale ja tutaj pisalam o podejsciu do zony i matki, ktore jednak raczej wczesniej powinno wyjsc. Chyba,ze ktos sie hajta po krotkim czasie znajomosci, ale ja osobiscie jestem zdania, ze warto poznac przyszlego malzonka przed slubem. Bo podejscie do zycia, kasy, spraw waznych jak rodzina, wiara i ogolnie takich nieraz bywajacych punktami spornymi czesto po prostu leza w charakterze czlowieka, ktory tak latwo i nagle sie jednak nie zmienia. Co prawda ja rozwodow nie uznaje, wiec tez i uwazam, ze slub trzeba brac z ta swiadomoscia, a chlopa poznac, poznac jego rodzinę i jego samego. Najpierw popatrzec jakim ktos jest po prostu czlowiekiem, a potem wchodzic w relacje damsko-meskie.. Wiem, malo romantyczna jestem :D Ale przed slubem tez trzeba pomyslec, a nie kierowac sie tylko uczuciem.
Odpowiedz@Armagedon: no cóż- MĄŻ to też człowiek- i tak naprawdę to nam się tylko wydaje, że jesteśmy w stanie tak poznać drugiego człowieka, że nas niczym nie zaskoczy. kiedy zmarł mój ojciec- byłam wtedy w wieloletnim związku z pewnym facetem, sądziłam, że go znam tak dobrze - w końcu zaręczeni ( i mieszkaliśmy też już razem od lat), że będzie dla mnie wsparciem w trudnej sytuacji. 1. na stypie poprosił o drugi obiad na wynos, bo przed nim daleka droga ( mieszkaliśmy w innym mieście niż moi rodzice) 2. dziwił się, że wieczorem po pogrzebie, nie mam ochoty iść do kina czy na jakąś imprezę, bo przecież jest sobota i w dodatku ostatki. 3. w krótkim czasie potem rozstaliśmy się, bo przecież jak tak można, że nie miałam ochoty czy nastroju na seks w tak świeżym okresie żałoby. 4. a, i jeszcze w trakcie pogrzebu- wyraził szok i niedowierzanie, że jak to, musi iść w kondukcie pogrzebowym, czy nie wystarczy, jak po prostu podjedzie na cmentarz autem, bo kto to widział tyle chodzić.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 sierpnia 2015 o 8:03
Gratuluję odwagi. Mojej mamie potrzeba było ponad 20 lat... Na szczęście rozwodem się nie skończyło tylko absolutnym pogromem mojej szanownej "babci". I potem się ludzie dziwią że nie mam współczucia dla starszych ludzi. Kiedy zaraz mam myśl że tak jak ona, zasłużyli...
OdpowiedzChciałam Cię zjechać, żeś miękka dupa, ale zakończenie mnie ucieszyło. ;) Przy takich historiach zaczynam doceniać własną teściową.
OdpowiedzBrawo za zdecydowanie działanie, lepiej późno niż wcale. Znajdziesz normalnego faceta z fajną mamuśka i będzie fajnie. Tylko nie daj się zmiękczyc! Jak powiedziałaś A to i B musisz powiedzieć
OdpowiedzTakie teściowe mają jeden słaby punkt - do pierwszego bólu się awanturują, potem jeden plaskacz, jedno spadniecie z schodów i mamusia się chowa.
OdpowiedzAż się zalogowałam, żeby napisać komentarz. JAK Ty kobieto tak długo tam wytrzymałaś?? Ja powtarzam wszystkim młodym, którzy zaczynają wspólne życie, że najlepsze "ciasne, ale własne"!! Jak się okazało, że jestem w ciąży i stworzymy rodzinę, a nie tylko studencką parę, to wolałam mieszkać w akademiku i mieć wspólną kuchnię z dziesięcioma innymi młodymi małżeństwami, niż mieszkać z własnymi rodzicami w 3 pokojowym mieszkaniu, czy z teściową, która mieszka sama w dużym domu z ogrodem!!! Teraz we trójkę już 4 rok mieszkamy w 25 m2 kawalerce i jest to najlepsze, co mogliśmy zrobić. Chociaż też miałam przeboje z teściową, ale w porównaniu do Twojej moja to anioł!! Mój mąż również kiedyś wszystkie moje "narzekania" bagatelizował i przyjmował stronę mamusi, ale jak rozstaliśmy się na pół roku i musiał z nią zamieszkać, to jednak zrozumiał, kto wcześniej miał rację...
OdpowiedzNie mogłem się powstrzymać przed napisaniem komentarza. Przede wszystkim gratuluję zdecydowania. Jestem w podobnej sytuacji - tak zwana "żona" chce żyć z matką, a nie z mężem... Z takimi ludźmi nie da się wygrać. Wredną teściową można pokonać tylko wtedy, kiedy mamy partnera po naszej stronie. W przeciwnym razie nic nie da się zrobić. Kiedyś ci ludzie zrozumieją, że matka nie da im wszystkiego.
OdpowiedzO ja pierniczę. Pomijając resztę strasznych rzeczy, gdyby to mój pies w taki sposób ucierpiał... nie wiem czy powstrzymałabym się od rękoczynów. :/ Gratuluję decyzji, najlepsza jaką mogłaś podjąć! Brawo i trzymamy kciuki za Twoje własne, nowe życie :)
OdpowiedzNo sorry, ale przez jakiś czas (nie wiem, jaki, ale na pewno nie kilka dni) ktoś wyzywał Cię od "szmat, ku**w, darmozjadów, suk" a Ty dalej tam tkwiłaś? Umarł Ci ojciec, a Twój mąż poszedł pić ze swoją rodziną w dzień pogrzebu? Dobrze, że się ogarnęłaś, ale w żadnym wypadku nie powinnaś wcześniej rezygnować z pracy i zdać się na czyjąś łaskę... Lepiej późno, niż wcale
OdpowiedzJakbym miała zamieszkać u chociaż potencjalnej teściowej, to zapierałabym się rękami i nogami. Wychodzę z założenia, że z nimi się nie mieszka, bo to przepis na rozstrój nerwowy. A tutejsze historie utwierdzają mnie w tym przekonaniu. Poważnie wytrzymałaś dwa lata takiego traktowania?! Męża musiałaś niesamowicie kochać, a miłość ponoć ma klapki na oczach... Dobrze że ci w końcu spadły. Koleżanka miała najpierw propozycję mieszkania u teściów, ale wybiła to przyszłemu mężowi z głowy solidnymi argumentami. Budowali dom w miejscowości mamusi, ale po numerach teściowej stwierdziła, że pierdzieli budowę, koszta, ona nie wprowadzi się gdzieś, gdzie wiedźma będzie miała kwadrans spacerkiem.
OdpowiedzTwój przyszły były mąż to jakaś pi*da ;] mam nadzieje, że mój nie okaże się podobny..
OdpowiedzPodziwiam, że wytrwałaś... nie wiem ile, ale zapewne jakiś czas... W każdym razie lepiej w takich sytuacjach (już po pierwszych "symptomach" teściowizmu) od razu się wyprowadzić... Albo gość jest facetem z jajami (czyt. mężem), albo synkiem mamusi - jeśli to drugie, krzyżyk na drogę!
OdpowiedzZ każdym przeczytanym kolejnym punktem coraz bardziej chciałam zadać Ci jedno pytanie: co Ty tam jeszcze robisz? Nadzieja wstąpiła we mnie, jak przeczytałam ostatnie zdania. Dobrze robisz i szczęścia Ci życzę :)
OdpowiedzBrawo, brawo i jeszcze raz zajebiste BRAWO. Tak właśnie powinnaś postąpić! A facetem się nie przejmuj, skoro nie liczy się ani z Twoim zdaniem ani z uczuciami a po śmierci Twojego ojca idzie na balet to gość nie dorósł do związku z Tobą ani żadną inną kobietą...o ile mamusia się nie liczy. :*
OdpowiedzO kobieto, że wytrzymałaś dwa lata... Coś z mężem nie tak, ja rozumiem, kochana mama i w ogóle, ja też kocham swoich rodziców, ale takich zachowań to i ja bym nie zdzierżył, nawet gdyby to była moja matka... Musisz mieć dużo, naprawdę dużo cierpliwości...
Odpowiedzto, że ślub skończy się rozwodem było pewne po pierwszym wyzwisku teściowej. Przykro mi, znajdziesz kogoś normalnego
OdpowiedzCholernie smutna historia. Facet - dupa wołowa. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek (choćby i matka) śmiał obrażać przy mnie moją żonę.
Odpowiedzmasakra, zupełnie jakbym czytała historie mojej mamy:/ jakies 80% zgodności xd Mentalność starszych pań ze wsi chyba po prostu taka jest niestety, dokładnie takie same objawy wszedzie
OdpowiedzA to trollica. Twój facet okazał się być niezłą pierdołą. Bądź silna. Olej ich. Trzeba dbać o higienę umysłu, a z takimi wariatami u boku nie ma na to szans. Trzymam kciuki!
OdpowiedzNiedawno moja córka wyszła za mąż. Kto mi poradzi jak zostać Teściem Roku? :):):)
OdpowiedzNie wtrącać się, nie nachodzić. Pokazać że córka dobrze wybrała. To całkowicie wystarczy.
Odpowiedzmam tylko 2 pytania 1. czy KONIECZNE bylo przygarniecie sie pod dach tesciowej jesli synowa miala DOBRZE PLATNA PRACE?? 2. gdzie w tym wszystkim szanowny MAZ??!
Odpowiedzautorko sama jestes sobie winna ja bym po 1 nie porzucila dobrze platnej pracy na rzecz bycia utrzymywana przez meza i tesciowa po 2 jakby mi babsko grzebalo w szafkach i obrazalo w domu w ktorym mieszkam ( co z tego, ze to jej), to po tygodniu bym sie wyprowadzila troche szacunku do siebie dziewczyno
OdpowiedzDobrze robisz, że chcesz się od tego uwolnić. A twój (jeszcze) mąż niech się buja. Za kilka lat obudzi się z ręką w nocniku i srogo pożaluje, że pozwolił matce na to wszystko.
OdpowiedzPizzzda nie facet. Mój zawsze jest za mną, chociaż na moją teściową nie mogę narzekać. Nie ma nic gorszego niż maminy synek. Dobrze że się rozwodzisz bo byłoby tylko gorzej.
OdpowiedzMamy identyczną sytuację, z tym, że to ja jestem mężem i wybrałem inną decyzję. Moja Żona jest zarazem pierwszą miłością, więc nie mogłem "przetestować" wcześniej mamuśki. Niby miała różne humory, lubiła rządzić, ale cóż, bywa... Moja mamuśka przez okres narzeczeństwa doskonale udawała. Była milutka, snuła piękne wizje wspólnej przyszłości. Im bliżej ślubu, tym było gorzej. Chwilę po ślubie mieszkaliśmy u rodziców Żony, jednak z różnych względów przeprowadziliśmy się "do mnie". Dobrze było przez 3 dni, a potem piekło, to samo co u autorki historii. Z tym, że my od początku mieliśmy w planie iść na swoje, jednak do czasu ukończenia budowy gdzieś trzeba mieszkać. Z tym, że ja postawiłem się mamuśce, nie pozwoliłem, żeby tak traktowała Żonę, a teraz jeszcze naszego Synka. Spokojnie, obyło się bez rękoczynów, ale czasem było ostro. Teraz sobie mamra sama do siebie, jaka to ona pokrzywdzona, my staramy się nie przejmować i niecierpliwie czekamy na własny domek, oby do przyszłego roku. Jest ciężko, ale wierzę, że damy rady.
OdpowiedzŻeby wytrzymać dwa lata czegoś takiego, to nie rozumiem.
OdpowiedzMoże mi ktoś tylko wyjaśnić znaczenie zdania "Oportunistyczne uwagi, że nie lubi gospodarstwa i nie jest to jej wymarzony raj." w tym kontekście? bo utkwiłem na tym na 10 minut i doszedłem do wniosku, że albo ja albo autorka nie zna znaczenia słowa "oportunistyczne".
Odpowiedzgratuluje męża, trafił ci się najlepszy chłop!
OdpowiedzZa psa to bym zabiła.
OdpowiedzPrzez Twoją opowieść bawet konto założyłam :) Muszę Ci napisać,że zawsze myślałam że to tylko ja mam problematyczną teściową a tu patrzę w komentarze a tu same takie :( Moje boroki :( sama to przechodze od 10 lat,ale juz niedlugo. Postanowilismy z mezem wyprowadzic sie z PL. Bardzo se z tego ciesze,bo nie da sie zyc,ale moj maz ma na szczescie leb na karku :)
OdpowiedzBardzo Wam wszystkim dziękuję za komentarze, te dobre i te złe. Szczególnie te dobre, to naprawdę cudowne uczucie kiedy tyle osób podnosi mnie na duchu!Trochę mi zajęło przeczytanie :) Już Wam wyjaśniam. Tak, część z Was ma rację, byłam głupia i naiwna i doskonale to dziś wiem, mea culpa. Nie, nie skusiła mnie wizja domku z ogródkiem, nie chciałam tam mieszkać od początku. Mąż przekonywał mnie, że musi zaopiekować się rodzicami i zbyt dużo pieniędzy włożył w dom. A że miłość zabiera rozum, to się zgodziłam. Brak gospodarstwa był tylko moim warunkiem. Posądzających mnie o pazerność uspokajam: domek żadne cuda, większy wkład w porządny remont niż kupno nowego mieszkania ;) Czy nie wiedziałam wcześniej? Przed ślubem teściowa była znośna, a ponieważ mieliśmy zaadaptować poddasze, miałam mieć "swoje kąty". Mój mąż? Wiecie, czasami wychodzi jednak "po". Uważałam go za spokojnego i może trochę mało asertywnego, ale przed ślubem nie miałam okazji spinać się z teściową żeby sprawdzać po czyjej stronie stanie. Staram się pisać krótkie historie, żeby nie zanudzać. Chcąc opowiadać szczegółowo, musiałabym prowadzić bloga ;) Dlaczego byłam tam tak długo? Ano dlatego, że za najniższą krajową ciężko samotnie wynająć mieszkanie i się utrzymać. A mąż wyśmiewał mój pomysł, bo dobrze wiedział, że to nierealne i zakładał, że zostanę z przymusu w tej wiecznej szczęśliwości ;) Historia nie jest zmyślona, nie zamierzam przekonywać pojedynczych osób co do swoich racji. Że ironiczna? Niestety taki mam charakter, wybacz. Nie wszystkim odpowiada i to jest normalne całkowicie normalnie, nie martw się! Że niby mam się obawiać dojścia moich danych i tego, że mąż się dowie? Hmn...no i co z tego? Uważasz, że mój mąż nie zna powodu dla którego się rozstaliśmy? I że nie mam dowodów do wglądu dla sądu, że to była prawda? Nie martw się o mnie ;) Bardzo poruszyły mnie Wasze historie, szczególnie jeśli mieliście/macie podobną sytuację. Jest mi naprawdę przykro, że jest nas tak dużo, ale z całego serca liczę na to, ze Wam się ułoży i trzymam za to kciuki!!
OdpowiedzMinus za formę poradnika.
Odpowiedz@Graviter: Minus za durny powód, by dać minus.
OdpowiedzCo to za facet z tego Twego ex jeśli nie reagował i nie stawał w twojej obronie ? Masakra . Toż to pi**a nie facet
Odpowiedz