Wizytuje jedną budowę, którą robią na mojej dokumentacji.
W ramach prac, min. mają wejść ludziom do mieszkań, podeprzeć strop belami drewnianymi, zdemontować grzejniki, skuć tynk od wewnątrz na ścianie zewnętrznej budynku, wykuć miejsce na nadproże, zamontować nadproże, zrobić ściągi na pęknięciach konstrukcyjnych, które ukażą się po skuciu tynków, zatynkować, pomalować na wybrany przez właściciela mieszkania kolor i zamontować z powrotem grzejniki.
Brzmi okropnie, ale kamienicę ktoś postawił bez nadproży. Nadproże to belka przenosząca obciążenie muru znad otworu (okna/drzwi) na ścianę miedzy otworami. Krotko mówiąc. Zazwyczaj jest to belka stalowa, łuk z cegły albo belka z żelbetu. Ktoś kiedyś uznał, że niczego takiego nie potrzebuje i wymurował ścianę nad oknami zwyczajnie, jak standardowy kawałek muru, opierając cegły na desce montażowej podczas budowy, żeby mu ściana w środek okna nie wpadła.
Uznał zapewne, że do końca jego życia wytrzyma. 140 lat i dwie wojny później kamienica pękła w dwóch miejscach przez całą wysokość, a ludziom do mieszkań gołębie bez składania skrzydeł włażą. Postanowili więc kamienicę oblepić styropianem, bo i cieplej będzie i pęknięć nie będzie widać.
Trafili jednak na mnie, a ja na widok pęknięć dostałam ataku duszności i wymusiłam na nich te nadproża. Pod słowem "wymusiłam" mieści się seria awantur, nakaz Nadzoru Budowlanego, wielokrotne wizyty na budowie, groźba porzucenia zlecenia i utraty funduszy na docieplenie oraz przeklęcie mnie do trzeciego pokolenia wstecz i do przodu.
Kierownik budowy jednak nie nienawidzi mnie płomiennie jak większość lokatorów. Jest wesoły i gadatliwy.
- Ostatnio robiliśmy w mieszkaniu Piekielnego, wie Pani. Zostawił klucze i pojechał, bo to jakiś muzyk jest. My wchodzimy, a tu przy ścianie meblościanka. Nic nie wyniósł z pokoju, nawet firanek nie ściągnął. My do niego dzwonimy, żeby wracał i przygotował pokój bo to rujnacja zupełna jest, całą ścianę drzemy. A on, że jest teraz w Krakowie. No to odstawiliśmy meble, zdjęliśmy karnisz i firanki, przykryliśmy wszystko folią i zrobiliśmy swoje. A potem on wraca i do nas z mordą, że nie ułożyliśmy mebli tak samo, tylko są poprzestawiane. I że nie odkurzone, a karnisz musi sam teraz przykręcać.
I to nie raz przyszedł, tylko z każdą pretensją osobno, z każdą na piśmie i żąda żeby mu rekompensować. Finansowo. A nowe okno dostał w ramach remontu, bo mur tak siadł, że mu się jedno nie otwierało, bo się zgniotło. A szparę to sobie pianką montażową zalał, miał po całym murze narzygane. I on chce teraz rekompensaty, bo mu zakurzyliśmy. Artysta!
W takim układzie ja dałabym mu na piśmie ,ze nalezy sie opłata za to ,ze mieszkanie nie było przygotowane d prac remontowych i pracownicy zamiast zajać się swoją praca musieli zajmować sie jego meblami itp.Przecież to nie byl ich zakres obowiązków
Odpowiedz@Mavra: nie tylko meblami, karnisz też musieli sami ściągnąć! Ech, znam światek okołobudowlany doskonale... I tak się zastanawiam co ci ludzie 100-200 lat temu do nadproży mieli? Nie pierwszy raz słyszę/widzę budynek z tego okresu bez nadproży.
Odpowiedz@bonsai: tak i dlatego napisałam "meblami itp." zeby nie wymieniac kazdej rzeczy po kolei ;)
Odpowiedz@bonsai/@takatamtala: ale zobaczcie ile takie kamienice wytrzymuja. A obecnie byle architekt spieprzy dom
Odpowiedz@pawel78: No właśnie nie wytrzymują. Wytrzymują te porządnie zrobione, a nie takie bez nadproży.
Odpowiedz@pawel78: No, to zależy co uznamy za "spieprzy". Te nasze pseudo dworki też będą stały następne 200 lat, niezależnie od tego, ze są brzydkie, niewygodne i mają błędy w wykonawstwie. Tylko pytanie czy ktoś w nich będzie chciał mieszkać. Albo raczej będzie zmuszony mieszkać.
Odpowiedz@pawel78: no właśnie te byle jak zrobione domy/kamienice z tego okresu są często w gorszym stanie niż starsze budynki. Mieszkałam w domu, który ostatni udokumentowany porządny remont miał w latach 1910-1920 [teraz już dokładnie nie pamiętam], a był w lepszym stanie niż budynki w tamtym okresie w ogóle postawione... Fakt, kupę pracy wymagał, ale tylko 1 ściana była do naprawy - ta, na którą od jakiś 200 lat napierał stok [teren górzysty]. Reszta remontu to położenie przeróżnych instalacji [bo wodę czy prąd w domu jednak chcieliśmy] i ogólny remont jakiego raz na parędziesiąt lat KAŻDY budynek wymaga.
Odpowiedz@bonsai: ja mam teorię, ze to dlatego, że wtedy był duży napływ ludzi ze wsi do miast. Rewolucja przemysłowa itd., u nas były duże inwestycje militarne. Więc budowało się szybko i tanio kamienice czynszowe dla tej napływowej ludności. Jak się poczyta powieści pozytywistów, to jest tam dużo o warunkach w jakich się mieszkało. Nie tylko nadproży było brak.
OdpowiedzI na podstawie takiej historii można tłumaczyć pseudo-liberałom, których ostatnio sporo się namnożyło, po co jest nadzór budowlany, po co pozwolenia na budowę i dlaczego nie mogę "na swojej ziemi postawić, czego chcę". Bo własnie znajdzie się jakiś Janusz, który nie rozumie, że nadproża są potrzebne, bo na lekcjach fizyki, gdy było o siłach i równowadze to grał w kropki i wzdychał, że "takich niepotrzebnych rzeczy go uczą". A jak pod projektem musi postawić pieczątkę architekt i czterech urzędników, to jest duża szansa, że jeden z nich okaże się być ogarnięty i zawoła - hej, coś mi tu nie gra!
Odpowiedz@JasniePanQrdupel: Ale o wuj Ci chodzi? Jak chce sobie wybudować domek bez nadproży i zginąć w katastrofie budowlanej to ktoś mi ma to zabronić? Z jakiej racji? Co innego budynki użyteczności publicznej/bloki/kamienice. Bo fakt kupując/wynajmując mieszkanie raczej nie chce umierać w katastrofie budowlanej. ALE OD MOJEJ WŁASNOŚCI WARA!
Odpowiedz@babubabu89: Jakbyś sam miał zginąć w tej katastrofie budowlanej to jeszcze pół biedy. Problem w tym, że zazwyczaj ludzie nie mieszkają sami, tylko z rodziną. Poza tym czasami ma się gości, czasami budynki się sprzedaje, czasami dziedziczy... Albo akurat będziesz dorabiał do emerytury wynajmując pokoje i poza Tobą umrą ciężko uczący się na przyszłych noblistów studenci. Więc to nie jest kwestia tylko TWOJEGO bezpieczeństwa. To kwestia bezpieczeństwa wszystkich którzy przebywają w budynku i obok niego. Poza tym głupie budowanie powoduje konkretne koszty społeczne: np. zła wentylacja powoduje zagrzybienie a za tym astmy, raki i takie inne. Poza tym budynek stoi w jakimś otoczeniu i swoim wyglądem oddziaływuje na wartość obiektów sąsiednich. Np. jeśli umrzesz z własnej głupoty w katastrofie budowlanej poszkodowany będzie również twój sąsiad, bo przez sąsiedztwo ruiny jego dom traci na wartości, a nawet może popękać kiedy Twój dom z bliżej nieokreślonych powodów się załamie do środka. Albo- tak jak w przypadku tej kamienicy- twój walący się budynek będzie zagrażał ruchowi pieszych i ruchowi drogowemu, oraz ludziom korzystającym z usług lokalów na parterze. O szkodach krajobrazowych wywołanych takim podejściem a'la wolna amerykanka nawet nie wspomnę. Podsumowując: pseudo liberałowie powinni pamiętać, że nie są sami na tym świecie.
Odpowiedz@takatamtala: Mnie zastanawia, że ci ludzie byli świadomi, że ściany nośne składają im się "do okien", a mimo to nie chcieli tych nadproży? Chcieli popełnić zbiorowe samobójstwo?
Odpowiedz@zendra: Szczerzę wątpię, czy właściciel tam mieszkał. Ta kamienica to była kiedyś oficyna, która przez przekształcenia ulic wylądowała nagle jako pierzeja placu. Właściwa kamienica zniknęła w czasie wojny. Powiedziałabym, ze to był raczej szybki interes właściciela głównej kamienicy. 140 lat przestało. To co miał inwestować.
OdpowiedzMój facet pracuje przy ociepleniach bloków na Śląsku. Wymieniają z zewnątrz wszystko łącznie z oknami. No i właśnie po wstawieniu tychże okien okazało się, że na balkonach od ściany do ramy okna zostało 2 cm a tu jeszcze trzeba ocieplić. No więc jaki styropian używamy? Dwu centymetrowy? Nie! 10cm który musi być przycinany do 2 cm przy każdym oknie a od brzegu zostaje 10cm. Decyzja samego inspektora.
Odpowiedz