Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w pewnym dużym szpitalu i dzisiaj zwątpiłem w część jego personelu.…

Pracuję w pewnym dużym szpitalu i dzisiaj zwątpiłem w część jego personelu.

Otóż, koło godziny 10.00 zacząłem odczuwać narastający ból w barku, wiążący się z coraz wyraźniejszym ograniczeniem ruchu. Ponieważ urazu żadnego nie doznałem, zacząłem podejrzewać, że to jakiś stan zapalny związany z tzw "przewianiem" (przez te upały włażę wszędzie gdzie wieje i sypiam w samych gatkach przy otwartych drzwiach balkonowych). Kolega lekarz z oddziału stwierdził, że co najwyżej może mi wypisać coś przeciwzapalnego, więc poradził, żebym poszedł na SOR, bo tam mnie porządnie ktoś zdiagnozuje i zrobi od razu RTG. Zadzwonił nawet, żeby się upewnić, że nie są zawaleni robotą i będzie realna możliwość żeby mi ktoś to felerne ramię obejrzał.
Ponieważ miałem jeszcze przed sobą perspektywę dyżuru w drugiej pracy od 14.00 do 22.00, to poleciałem na SOR nawet się nie przebierając ze szpitalnego wdzianka. Faktycznie było pustawo, rejestracja szybka, dyżurny wypisał skierowanie na Rentgena i 10 minut później wróciłem do poczekalni.

No i jakby powiedział klasyk, na tym skończyło się rumakowanie. Nie miałem się zamiaru pchać na bezczelnego przed pacjentami, zwłaszcza, że wciąż było dość luźno i nikt nie był przyjmowany pilnie. Czekałem spokojnie na swoją kolej razem z resztą ludzi, a w międzyczasie "pan doktur" zrobił sobie 35 minutowa przerwę na obiad, po czym dostojnym krokiem, przez kolejne pół godziny, przemierzał SOR z prawej na lewą i lewej na prawą, a kolejka w poczekalni rosła i potężniała. W tym czasie inna lekarka przyjęła chyba z 8 osób!

Po 13-tej stwierdziłem, że to wszystko mija się z celem. Podziękowałem miłej pielęgniarce w rejestracji, wyjaśniłem, że mam inne obowiązki niż czekać aż ktoś, kiedyś, być może łaskawie mnie przyjmie i podreptałem na swój oddział, żeby się przebrać. Przebierałem się już z pomocą koleżanki, złapałem naszą lekarkę, wyprosiłem receptę i pognałem do drugiej roboty.

I tak sobie siedzę, naładowany NLPZ po dziurki w nosie, z ręką na temblaku i narastającą bolesnością i ograniczeniem stawu barkowego i zastanawiam się:
PRIMO: Czy nie trzeba było jednak wepchnąć się na chama lub poprosić mojego ordynatora żeby zadzwonił do któregoś z ortopedów?
SECUNDO: Ilu z tych pacjentów w dalszym ciągu siedzi i nie doczekało się zbadania?
TERTIO: Kto tego ciula tam zatrudnił????

No i pytanie zasadnicze: Czy urlop ordynatora SOR ma z tym jakiś związek?

słuzba_zdrowia

by WilliamFoster
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
0 26

Mój drogi. Nie pierwszy to ciul i nie ostatni, zapewniam. "Służba zdrowia" pełna jest ciulów, buców, konowałów, chamów, arogantów i dyletantów. A także alkoholików. Jeśli twoja dolegliwość to coś poważnego - przekonasz się o tym osobiście. I to, że masz coś wspólnego z opieką zdrowotną - nic ci nie pomoże. Na temat lecznictwa i jego "przedstawicieli" dobre zdanie ma tylko ten, kto nigdy nie musiał korzystać z ich - bardzo wątpliwej jakości - usług, lub korzystał sporadycznie i akurat miał szczęście. Właśnie wróciłam z wyprawy przez pół miasta. Miałam chytry plan zapisania się do gastrologa i na gastroskopię. Termin wizyty do gastrologa - kwiecień, maj 2017 r. POWAŻNIE. Termin gastroskopii - nie wiem! Sekretariat oddziału czynny do 14:00. Codziennie. Dlaczego? Bo tak! Aha. Jutro nieczynny. Bo...? Bo w sobotę jest święto!

Odpowiedz
avatar qulqa
8 20

@Armagedon: No to ja się nie zgodzę. Jako szczęśliwa posiadaczka blizn po 7 operacjach z różnych działek medycyny, które nabyłam w ciągu ostatnich paru lat, jako szczęśliwa posiadaczka matki, która uwielbia się przewracać i coś łamać, jako była posiadaczka ciężko chorego ojca powiem krótko - JEST NIEŹLE. Naprawdę. Nie jest idealnie, ale naprawdę nie mam wielu rzeczy, których się mogę czepnąć. A autor postu zapomniał widocznie, do jakich celów powołany jest SOR. Nie do diagnozowania bolącego barku (od tego jest poradnia ortopedyczna), ale od ratowania życia. I informuję, że w wielu bogatszych krajach świata czekałby z takim barkiem w odpowiednikach SOR kilkanaście godzin, a potem jeszcze dostałby do domu odpowiedni rachunek. Jeszcze jedno - jeżeli autor postu był oburzony postawą lekarza SOR, może wartało by się w trakcie oczekiwania przetuptać do tego opieszałego dyżurnego i zapytać, o co chodzi. Nawet nie dla siebie, ale pro publico bono. Może by się okazało, że ten obiad i spacery z prawa na lewo mają jakiś sens medyczny? Może za szklanymi drzwiami leżało sobie paru nieszczęśliwców z połamanymi kończynami, których lekarz 'obrabiał'? Kto wie .... Ale marudzeniem na piekielnych raczej nie zmieni się świata na lepsze, a interwencją osobistą może ciut się da.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 sierpnia 2015 o 17:43

avatar WilliamFoster
1 17

@Armagedon: Zgadzam się w całej rozciągłości. Niemniej udało mi się do tej pory raczej dobrze trafiać. Tym razem jednak rozbiłem się o ścianę której się nie spodziewałem, zwłaszcza, że odwiedzając wcześniej SOR służbowo, widziałem jak działa zawsze na pełnej parze. Cieszę się niezmiernie, że to dolegliwość z którą można sobie poradzić. Miewałem już gorsze, swoją drogą. Problem jest w tym, że jak zależy Ci żeby nie zaniedbać swoich obowiązków i chcesz pracować pomimo jakiegoś dyskomfortu, to masz przechlapane. Może rację mają Ci, co nawet ze złamanym paznokciem idą na tydzień na L4?

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
3 15

@qulqa: Może i racja z tą interwencją...Podkreślę, że do podreptania na SOR skłoniło mnie nie wygodnictwo, ale perspektywa męczenia się z bólem w pracy. Nie udało się, to trudno, ale nie przez czyjeś lenistwo! Wiem jednak na pewno, że nie było nikogo "ostrego", kto absorbował by uwagę lekarza, bo czepiać się w takiej sytuacji byłoby buractwem. Co więcej, tuż przed moim wyjściem, zjawił się dziadek z wnuczkiem, który miał rozbitą buzię. Raczej nic poważnego ale widać było, że dziecko cierpi, więc pielęgniarka zainterweniowała i chłopiec od razu został przyjęty. Czyli nic takiego pilnego się nie działo.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 13

@qulqa: No nie masz racji o tym czekaniu na SOR po kilkanaście godzin w cywilizowanym kraju. Byłam znajomym na emergency w Londynie. Znajomy miał silny ból w stawach kolanowych od 2 dni, radzilam iść do GP, bo takie dolegliwości to do przychodni,ale się uparł na emergency. Taka polska mentalność, a że języka nie zna to poprosił mnie o pomoc. Czekaliśmy 3 godziny, była wizyta, RTG i wypisanie recepty. Innym razem byłam na emergency, bo zakłulam się igłą w pracy (taka procedura w szpitalu) i czekałam niecałe 2 godziny. W cywilizowanych krajach prowadzi się selekcje pacjentów (triage),przy rejestracji opowiada się o swoich dolegliwościach, otrzymuje kartę z odpowiednim kolorem i czeka się w jednej z kilkunastu kolejek, według ciężkości przypadku. Zagrożenia życia leczy się w pooddziale major accidents.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 13

@Armagedon: Skoro już tak tragizujesz, to zapraszam do holenderskiego lekarza. Nie powiem, w Polsce dobrze nie jest, jeśli chodzi o służbę zdrowia, ale uwierz mi, w zestawieniu z innymi krajami Polska wypada całkiem nieźle. W takiej Holandii jak pójdziesz do lekarza po wypadku samochodowym (nie, nie przyjedzie karetka, chyba że będzie zagrożenie życia, tak samo na pogotowiu nie przyjmą, chyba że zapłacisz 350€ na wstępie , mimo posiadanego ubezpieczenia), dostaniesz paracetamol i zalecenie żeby się nie przemęczać (nie, nie zrobią żadnych badań).

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 17

@qulqa: Odnośnie akapitu pierwszego. Co masz na myśli mówiąc "jest nieźle"? Bo mnie to bardzo zainteresowało. Naprawdę. Odnośnie akapitu drugiego. "Nie do diagnozowania bolącego barku (od tego jest poradnia ortopedyczna)..." Ale zdajesz sobie sprawę, ile czasu czeka się na wizytę u ortopedy? Mnie się nie udało zapisać. Zapisy na rok przyszły będą w styczniu. Póki co - mogę łykać hurtowo środki przeciwbólowe. Które wykończą mi wątrobę. Więc już teraz powinnam zapisać się do hepatologa. Ale nie dostanę skierowania, bo PÓKI CO wątrobę mam zdrową. SOR to oddział ratunkowy, zgoda. Tyle, że nie tylko ma ratować życie, ale również zdrowie. Dlatego na SOR zgłaszasz się ze złamaną nogą, rozbitą głową, bolącym brzuchem, poparzeniem, raną ciętą i dusznościami. A pan doktor na ratunkowym jest od tego, żeby zsuwać, a nie snuć się od pielęgniarskiego do socjalnego, lub stołówki. Jeszcze trochę, a dojdziemy do tego, że pan doktor ma prawo uciąć sobie dwugodzinną drzemkę w ciągu dnia, bo się poczuł przemęczony - a pacjent niech czeka. Być może słowo DYŻUR nie dla wszystkich znaczy to samo. "I informuję, że w wielu bogatszych krajach świata czekałby z takim barkiem w odpowiednikach SOR kilkanaście godzin, a potem jeszcze dostałby do domu odpowiedni rachunek." Taaa? A konkretnie w jakich? Zresztą nieistotne. Bo chodzi o to, że zawsze mnie irytuje podawanie przykładów skądś, gdzie jest jeszcze gorzej. Jaki to niby ma cel? Równania w dół? Odnośnie akapitu trzeciego. "...może wartało by się w trakcie oczekiwania przetuptać do tego opieszałego dyżurnego i zapytać, o co chodzi." Ty chyba jesteś kosmitką. KTO cię wpuści na SOR - ot, tak sobie? KTO ci pozwoli szwędać się po oddziale i ucinać sobie z panem doktorem pogawędkę? KTÓRY lekarz będzie ci się tłumaczył? Niby 7 operacji, a doświadczenie zerowe. Widocznie jesteś z tych pacjentów, co to im wszystko pasuje, a lekarz ma zawsze rację. Jak komuś usunie zdrową nerkę zamiast chorej - no to nie celowo przecież. Każdy się może pomylić, a nieszczęsnego chirurga jeszcze pocieszyć należy, bo pewnie - biedak - ma wyrzuty sumienia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 17

@Armagedon: "Niby 7 operacji, a doświadczenie zerowe. Widocznie jesteś z tych pacjentów, co to im wszystko pasuje, a lekarz ma zawsze rację." W przeciwieństwie do Ciebie. Tobie nigdy nic nie pasuje i zawsze to Ty masz rację.

Odpowiedz
avatar qulqa
4 12

@Armagedon: Nieźle - znaczy po prostu nieźle. 6 operacji było planowych, 1 na ostro. Planowe - rozsądne terminy, przeze mnie wybrani operatorzy (polecani przez znajomych). Efekty operacji zgodnie z oczekiwaniami, żadnych powikłań. Nikt mi nie zostawił gazy w brzuchu, nie zaraził gronkowcem stawu kolanowego. Opieka pooperacyjna w porządku, leki przeciwbólowe na zapas, mimo że bólu nie odczuwałam (były rozpisane na godziny). Nawet w słynnym szpitalu MSW w Wwie się zoperowałam (zależało mi na konkretnym operatorze, zapisałam się do niego do poradni, zakwalifikował, oczekiwanie na operację jakieś 2 miesiące). Nikt nie burczał, nie krzyczał, basen miałam podawany chwilę po zadzwonieniu, lekarze tłumaczyli, co będą robić. Pielęgniarki były raz bardziej miłe, raz mniej miłe - jak to w życiu. Jedzenie raz bardziej smaczne, raz mniej, ale nie oczekiwałam kawioru z szampanem. Zaznaczam - wszystko na NFZ, nic nikomu nie płaciłam, nic nie dawałam. Tak samo była parokrotnie operowana moja matka, tak samo lekarze opiekowali się leżącym w domu, przewlekle chorym ojcem. Ostatnio "etatowo" zapisywałam telefonicznie rodzinę do różnych poradni. Zero znajomości, numery wzięte z internetu. Onkolog - dziś czy jutro? Hepatolog - 2 miesiące, kardiolog - 2 miesiące, tomografia - 2 miesiące. Koleś z zieloną kartą - tomografia na jutro. Miejsce akcji - Warszawa. Tylko z okulistą był problem, bo kuzynce zależało na konkretnej osobie, więc jest na styczeń 2016. To wszystko chyba nie jest źle? Zdaję sobie sprawę, że Warszawa, że większy wybór ofert, ale jeśli komuś zależy, to przecież może i z Ustrzyk dojechać. >Ale zdajesz sobie sprawę, ile czasu czeka się na wizytę u ortopedy? Tak, zdaję sobie sprawę, ile czasu się czeka do ortopedy. Zimą mama złamała rękę (kość ramienna), zawiozłam ją do szpitala ortopedycznego - przyjęcie od ręki. Koleżanka miała podobny problem, jak opisany w wątku - narastający szybko ból barku z ograniczeniem ruchomości. Poradnia ortopedyczna, brak numerków, wparowała do lekarza, powiedziała co i jak - przyjęta tego dnia po wszystkich zapisanych pacjentach. >SOR to oddział ratunkowy, zgoda. Dlatego w SOR robi się triage. Pacjent zielony, bez zagrożenia życia - może czekać i czekać. >Taaa? A konkretnie w jakich? Np. Ateny - ostry atak kamicy żółciowej, wymioty, straszny ból, szpital uniwersytecki. Po 24 godzinach czekania, bez obejrzenia przez lekarza, bez jakiejkolwiek kroplówki osoba chora zrezygnowała. Albo Irlandia - koleś czekał ponad 12 godzin na przyjęcie z urazem nogi (bez krwotoku). Nawiasem mówiąc średni czas oczekiwania w irlandzkim odpowiedniku SOR dla pacjenta bez zagrożenia życia to 16 godzin (oficjalne dane). Zresztą - poczytaj sobie fora Polaków, mieszkających poza granicami. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. >KTO cię wpuści na SOR - ot, tak sobie? Przypominam, że autor wątku był w SZPITALNYM UBRANKU. Mógł więc zatem wejść i porozmawiać z lekarzem. BTW w SOR w moim szpitalu rejonowym spokojnie można wejść do części zamkniętej (nawet na czerwoną stronę) po wyłuszczeniu pielęgniarce, po co się chce tam wejść. Może mam doświadczenie zerowe, może mieszkam w innej Polsce (nie tej w ruinie), ale potwornie, przepotwornie wkurza mnie narzekactwo na wszystko. A najbardziej wkurza mnie to: >A pan doktor na ratunkowym jest od tego, żeby zsuwać, a nie snuć się od pielęgniarskiego do socjalnego, lub stołówki. Leżałam kiedyś na czerwonej stronie na SOR. Utrata przytomności z powodu odwodnienia po zatruciu pokarmowym. Leżałam wśród duszących się, krzyczących z bólu, obok pacjenta na respiratorze. Pielęgniarki i ratownicy uwijali się jak w ukropie, jedyny lekarz to samo - tyle że tego nie było widać, bo było za szklanymi drzwiami z matową szybą. I nagle wparował w te drzwi mężczyzna z głośnym 'co wy tu kur ....', rozejrzał się, powiedział 'przepraszam' i wyszedł. Nie jest idealnie. Nigdzie nie jest idealnie. Ale nie doceniamy tego, co mamy.

Odpowiedz
avatar qulqa
2 6

@qulqa: I jeszcze jedno. Jeżeli masz zastrzeżenia do pracy konkretnego lekarza czy konkretnej placówki (jak choćby opisany SOR), zawsze istnieje możliwość skargi. Do bezpośredniego przełożonego (czyli szefa SOR), do dyrektora placówki. Nie od razu z buzią, ale spokojnej skargi z wyłuszczeniem swoich racji. Może okazać się, że doktor spacerował, bo sprawdzał wyniki, ale może też się okazać, że po prostu się lenił. Nawet jeżeli w danej sytuacji skarga już nić nie da, to jeśli ktoś się lenił, w przyszłości bardziej będzie moim zdaniem jednak pilnował pracy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-4 10

@Shaienne: "Szczerze wspolczuje i rozumiem, bo rowniez mialam nieprzyjemnosc doswiadczyc na wlasnej skorze jak traktowane sa ciezarne w polskich szpitalach." "...W innych krajach w takiej sytuacji proponuje sie pomoc psychologa, obchodzi sie z taka kobieta jak z jajkiem. W Polsce funduje sie kolejne tortury. Chory kraj..." "Uwazam, ze znacznie lepiej byloby gdyby personel medyczny mial elastyczne podejscie (...). Chociaz z drugiej strony (...) w Polsce wykwalifikowany personel to chyba abstrakcja." "No tak, witamy w Polsce. Pacjent musi czekac, az jego stan bedzie na tyle zly, ze bedzie zagrazal jego zyciu, by go przyjeto." "Sytuacja, w ktorej pacjent musi czekac kolejny miesiac na zabieg jest nie do przyjecia." Wiesz co to jest? Cytaty z twoich komentarzy dotyczących polskiej służby zdrowia. Jeśli JA tragizuję - to ty również. I - zdaje się - tobie też nic nie pasuje. To dlaczego ma pasować mnie? Prawdę mówiąc, guzik mnie obchodzi holenderska służba zdrowia. Nie wybieram się tam do szpitala. Za to emigracja europejska masowo przyjeżdża leczyć się tutaj. No i faktycznie, może piać z zachwytu mając porównanie z totalną zlewką, jaką proponuje się im na obczyźnie. Ale spoko! Polski lekarz już od dawna zazdrości zachodniemu. Dlatego coraz mniej z siebie daje - a coraz więcej chce. Głównie kasy. Więc ten "zachodni model leczenia" już niedługo zawita i do nas, to poziomy się wyrównają. Bo tam, gdzie lecznictwo z założenia ma być dochodowe - liczy się wszystko, tylko nie pacjent. Zaś co do mojej "racji"... Wydaje mi się, że każdy, kto zamieszcza tu komentarz sądzi, że ma rację. A ty się niczym nie różnisz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

@Armagedon: Nie wiem co mi chcesz udowodnić, wklejając te cytaty. Moje komentarze odnosiły się do konkretnych przypadków, gdy faktycznie służba zdrowia zawiodła. Co to ma do faktu, że tragizujesz? Skoro lekarze zawiedli 100 razy, to nie znaczy, że zawodzą ZAWSZE.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
2 14

Nie żebym źle życzył autorowi, czy obwiniał go za bajzel w służbie zdrowia, ale jest coś wyjątkowego w fakcie, że pracownik piekielnej instytucji nagle i niespodziewanie staje "po drugiej stronie" i sam na własnej skórze (albo barku) o tej piekielności się przekonuje.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
3 11

@Fomalhaut: Nie tak nagle i niespodziewanie, gdyż piekielności Opieki Zdrowotnej w naszym kraju również doświadczyłem, choć raczej bez dramatów. >=) Niemniej witki mi dziś opadły... Ja na szczęście nie musiałem tam być, współczuje tym, którzy nie mieli innego wyjścia. Ja ze swojej strony wywiązuję się ze swoich obowiązków jak mogę najlepiej i niejednokrotnie zdarzało się, że wychodziłem z pracy mając jedynie poranna kawę na koncie, bo było tyle pracy, że człowiek nawet nie myślał o sobie.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
7 15

@Nietoperzyca: Czytałaś moją historię? Bo mam wrażenie, że bez zrozumienia. Nie mam pretensji, że mnie nie przyjęto, ale że oddział stał i się korkował, bez istotnego powodu. Jak pisałem w komentarzach, ja tam być nie musiałem, więc nie pchałem się w kolejkę, postanowiłem skorzystać z możliwości, która nawet nie była moim pomysłem. P.S. Wiele razy zdarzyło mi się zaniedbać własne leczenie, bo ważniejsza była praca, a właściwie pacjenci z którymi pracuję i ponosiłem tego przykre konsekwencje. I nie chodziło o katar, gwoli wyjaśnienia. Nie oceniaj innych swoją miarą.

Odpowiedz
avatar jasiobe
-1 1

Czyżby " Frozen shoulder "?

Odpowiedz
avatar Yenefer
4 12

Dobrze zrozumiałam, że w trakcie swojej pracy zrobiłeś sobie na jakieś 45 minut wolne, by dostać się do lekarza..? ba nawet nie próbowałeś jak najszybciej się dostać (pracownicy nfz przyjmowani są bez kolejki, a przynajmniej mój tata tak ma jako pracownik szpitala) Więc kto na te czas przejął Twoje obowiązki? Czy nie zachowałeś się jak ten lekarz, który sobie dreptał te 35 minut i zostawił swoje obowiązki? Może facet musiał się przewietrzyć, rozprostować bo źle się czuł tak samo jak Ty. W końcu są upały, więc może było mu słabo czy coś... Jeśli jest inaczej, to mi to wytłumacz. Nie tłumacze zachowania lekarza, bo daje wiele do życzenia, ale może następnym razem użyj języka zamiast przesiadywać sobie dniówkę na sorze, bo sam doprowadzasz do tego, że secondo i tetrio może odnosić się również do Ciebie.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
0 6

@Yenefer: Moje obowiązki bynajmniej nie zostały w powietrzu. Zanim wyszedłem skończyłem co miałem w planach na ten dzień a gdyby coś wyskoczyło, to miał mnie ktoś zastąpić. Z resztą, ból i tak powoli uniemożliwiał skupienie i efektywną pracę. No i to jest właśnie dylemat: Pchać się, żeby jak najszybciej wrócić do pracy, czy uczciwie odsiedzieć swoje? Chyba nie czułbym się komfortowo jako pacjent, gdybym widział, że ktoś z personelu jest przyjmowany poza kolejnością. Problem polega na tym, że uczciwie siedząc w kolejce powinienem być zdiagnozowany w ciągu max 40 minut (taki był ruch), bo przede mną był jeden pacjent (też po zdjęciu). Kiedy wychodziłem, w poczekalni było już 10 osób.

Odpowiedz
avatar Yenefer
1 7

@WilliamFoster: Ok, czyli jeśli zaczynasz prace o godzinie 6 a do 9 wyrobisz wszystkie swoje obowiązki, to możesz iść do domu czy jednak musisz siedzieć na swoim stanowisku pracy? Ja nie widzę dylematu, szczególnie u osoby która jest w prac a ma taki przywilej, czy to z powodu pracy w nfz czy bycia honorowym dawcą krwi. Problem polegał też na tym, że mogłeś do lekarza podejść i zapytać kiedy Cię przyjmie, tylko chyba języka w gębie brakło. Kolejna sprawa to mając taki ból chyba czeka się aż lekarz przyjmie, do skutku a do drugiej pracy dzwoni, że ma się ból który uniemożliwia skupienie i efektywną prace i przyniesie zwolnienie. Nie wyobrażam sobie mieć pracowników, którzy przez prawie godzinę siedzą sobie w poczekalni u doktora w czasie pracy. Rozumiem nie wpychanie się z przywilejów w kolejkę jak się nie jest w pracy, ale opuszczanie stanowiska pracy bo wszystko zrobiłem, bo zastępstwo w razie czego jest? A jakby nagle szef przyszedł i dołożył pierdyliard innych zdań to liczyłbyś że ktoś zrobi swoje i Twoje obowiązki? Przepraszam, nie chce być uszczypliwa - po prostu śmierdzi mi tu trochę hipokryzją. Lekarz też mógł zrobić tylu pacjentów ilu miał zaplanowanych... Sam się nie śpieszył na powrót do gabinetu tak jak Ty na swoje stanowisko pracy... Rozumiem fakt , że była jedna osoba przed Tobą,ale po 10 minutach bym poszła do rejestratorki czy lekarza zapytać czemu to tak długo trwa.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 6

@WilliamFoster: No i masz za swoje! Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. I tak źle, i tak niedobrze. Jak byś nie postąpił - znajdziesz krytykanta.

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
2 6

@Armagedon: Jak się nie odwrócisz, du*a zawsze z tyłu...

Odpowiedz
avatar WilliamFoster
2 6

@Yenefer: Niestety w drugiej pracy nie miał mnie absolutnie kto zastąpić, a w tej pierwszej akurat tak. Wybrałem mniejsze zło, jednak trochę się przeliczyłem w swoich oczekiwaniach. Poza tym, gdyby była potrzeba, wystarczyłby jeden telefon i w ciągu 3 minut jestem na swoim oddziale. To chyba lepiej niż zostawić nieobsadzony dyżur i albo skazać kogoś z rannej zmiany na kiblowanie 16h albo ściąganie innego w dzień wolny? A co do mniejszego lub większego "awanturowania się" o przyjęcie, to nie mam takiego charakteru. A tak na marginesie... Na oddział ratunkowy wysłał mnie zastępca ordynatora, więc byłem tam za zgodą przełożonego.

Odpowiedz
avatar hukasz
2 2

Polecam Ci rozwinąć sobie skrót SOR i przemyśleć, czy rzeczywiście powinieneś się tam znaleźć...

Odpowiedz
Udostępnij