Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam tuż obok bardzo ruchliwego skrzyżowania. Podporządkowana droga gminna, ze względu na…

Mieszkam tuż obok bardzo ruchliwego skrzyżowania. Podporządkowana droga gminna, ze względu na bliskość dużego osiedla, jest bardzo uczęszczana przez mieszkańców i licznie jeżdżące autobusy komunikacji miejskiej. Ponadto jest bezpośrednią drogą prowadzącą do jednej z dwóch przepraw na drugą stronę miasta, podzielonego torami kolejowymi na jednej z częściej uczęszczanych tras osobowych i towarowych. Wiadomo, że bez względu na stopień użytkowania, drogą nadrzędną jest ta wojewódzka.

Z dzieciństwa pamiętam to, że nie było miesiąca bez stłuczki bądź wypadku. Teren mocno zabudowany starymi domami, ograniczona widoczność, ignorowanie znaków drogowych - przyczyn było mnóstwo. Nieobce były mi widoki karetek pogotowia, charakterystycznych czarnych worków, czy aut po dachowaniu. Jeden z sąsiadów ogrodzenie naprawiał pięć razy w ciągu dwóch lat. W domu obok mnie samochód ciężarowy wybił potężną dziurę w jednym z budynków gospodarczych, na szczęście. Od lat wręcz błagaliśmy o światła - nie byłam jedyną osobą, którą potrącił samochód skręcający zbyt szybko, zdziwiony, że za zakrętem może być przejście dla pieszych.

Dwa lata temu nasze prośby zostały wysłuchane - powstała sygnalizacja świetlna. Przez półtora roku nie było praktycznie żadnych wypadków, autobusy nie stały w korku, piesi byli bezpieczni. Okazało się, że można.

Pół roku temu światła przestały działać.
Pewnie jedna z częstych awarii, trzeba będzie naprawić - myśleliśmy. Gdy nic się nie działo przez miesiąc, zaczęliśmy się zastanawiać. Po wysłaniu zapytania do Urzędu Miasta sprawa się wyjaśniła - światła nie są zepsute, są wyłączone. Dlaczego? Mieszkańcy dojeżdżający z drogi nadrzędnej czuli się oburzeni tym, że muszą czekać maksymalnie minutę na skrzyżowaniu.

Powróciły problemy. Popołudniami ze świecą szukać punktualnego autobusu. Korek, spowodowany bliskością zakładów produkcyjnych dużej marki samochodowej i kolumnami ciągników siodłowych, rozjeżdżających wiadukt nad torami kolejowymi (w sumie mają nowo wybudowany specjalnie dla nich parę kilometrów dalej, sęk w tym, że został zbudowany tak, że większe samochody nie mają jak z niego zjeżdżać...) jest jeszcze potężniejszy, czasami w piątki, a na pewno przed długimi weekendami nie mogę wyjechać samochodem z własnego podwórka, bo korek ciągnie się 200 m za światłami (a nie mówimy o metropolii, tylko 30-tysięcznym mieście).

Znowu są wypadki, powoli wracamy do średniej około jednego w miesiącu. W sobotę zderzyły się 3 samochody, w jednym z nich było małe dziecko. W miejscu, gdzie odrzuciło jedno z aut, 20 minut wcześniej stało rusztowanie na którym kilkoro mężczyzn rozklejało plakat. Pewnie dojeżdżający z drogi nadrzędnej musieli bardzo się zmartwić straconymi cennymi minutami, gdy skrzyżowanie zablokowane było przez Straż Pożarną usuwającą plamy oleju.

Trochę mi przykro, że dla władz miasta cenna minuta kilkorga kierowców jest cenniejsza niż życie innych.

by Monomotapa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pawel78
-3 9

@Monomotapa wladza kocha nas jak sa wybory. Pozniej ma nas w dupie. Wielu rodakow tylko mowi, narzeka. Lecz jakos nikt nie wychodzi na ulice. Nie zada, nie naciska, itp.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 sierpnia 2015 o 13:42

avatar Zunrin
1 1

Czy ja wiem? Ja tam w regionalnym radio co jakiś czas słyszę o chodzeniu przez pasy w kółko przez zdesperowanych zorganizowanych mieszkańców. Ale to może zależy od regionu?

Odpowiedz
avatar gbdlin
8 8

Widocznie drogą nadrzędną często przejeżdża np prezydent miasta, jakiś radny albo inna "ważna" osobistość. Bo nie widzę innego powodu dla którego posłuchali narzekań kilku osób.

Odpowiedz
avatar timo
7 7

Jeśli przywołane dane są prawdziwe, to polecam zainteresować sprawą media. Podejrzewam natomiast, że historia jest przynajmniej trochę naciągana - na zmianę organizacji ruchu (a taką jest właśnie wyłączenie świateł) muszą wyrazić zgodę rozmaite instytucje. Są to często, w różnych miastach różnie zwane, komisje do spraw ruchu drogowego, biura bezpieczeństwa ruchu drogowego itp. Jest też policja, która dysponuje przecież własnymi statystykami odnośnie zdarzeń drogowych w danym miejscu i jeśli wynika z nich, że nie jest bezpiecznie, to nie zaopiniuje pozytywnie takiej zmiany.

Odpowiedz
avatar Diabelska
3 3

Swarzędz?

Odpowiedz
avatar timo
3 3

@Diabelska: też o tym pomyślałem ;) pasuje jak ulał

Odpowiedz
avatar NiebieskyPL
0 0

Swarzedz, Kórnicka. Zgadza się chociażby fakt wypadku z udziałem trzech aut. Tylko w którym dokładnie miejscu? ;)

Odpowiedz
Udostępnij