Jakiś czas temu na pustej działce obok naszego domu postawiono dom-bliźniak. Jedną część domu zajęli przemili państwo [A]nielscy. Ludzie kontaktowi, pomocni, szybko nawiązaliśmy znajomość. Dla równowagi druga część przypadła [P]iekielnym. [A] i [P] nie przypadli sobie do gustu, więc zaczęły się atrakcje, z których również korzystali sąsiedzi z kilku pobliskich domów. A to muzyka gruchnie nagle w środku nocy, a to jakieś petardy. Oczywiście bezpośredni adresaci mieli dużo weselej, bo byli bliżej.
Kiedy wykończyły się środki po dobroci, a konflikt wciąż narastał, [A] zdecydowali się na drogę prawną. Do każdego incydentu zaczęli wzywać policję, ci nie mogli nic ustalić, bo gdy podjeżdżali na sygnale, to u [P] gasło światło i cichły odgłosy. [P] czuli się całkowicie bezkarni, ufni w siłę pieniądza i znajomości. W końcu policja postanowiła przesłuchać świadków, czyli innych mieszkańców ulicy.
Padło między innymi na mnie i mojego męża.
Dostaliśmy wezwania na konkretny dzień, godzinę, wszystko odbyło się wyjątkowo sprawnie i w miłej atmosferze. Pani policjantka przeczytała mi protokół, który miałam podpisać. Dowiedziałam się z niego, że to [A] dokuczają [P].
- Nie, odwrotnie, to [P] są ci gorsi.
Pani trochę niepocieszona musiała zmienić zapiski, które dokładnie przeczytałam, zanim złożyłam podpis. Było już dobrze. Pomyślałam, że pani musiała być bardzo zmęczona.
Wracając spotkałam inną sąsiadkę-świadka, która była przesłuchiwana wcześniej przez tę samą funkcjonariuszkę. Jako anegdotkę opowiedziała mi o pomyłce w protokole, takiej samej jak u mnie.
Mój mąż zeznawał jako następny. Zgadnijcie... tak, to samo.
Przypadek?
policja
Czyli widzę, nic się nie zmieniło od lat 90, kiedy to jedna znana mi osoba była świadkiem sytuacji, jak pan ,,ktoś bardzo ważny w gminie" pod wpływem alkoholu wsiada do samochodu po czym usiłując wyjechać z parkingu, wjeżdża w auto sąsiada i ucieka, a zawiadomiony policjant spisuje w raporcie, że widziany był nieznany sprawca w nieznanym samochodzie. Po zwróceniu uwagi poprawia na: nieznany sprawca w samochodzie ,,kogoś bardzo ważnego w gminie". :)
Odpowiedz@paski: Dlatego właśnie KAŻDY protokół z przesłuchań, lub zeznań trzeba ZAWSZE bardzo uważnie przeczytać i złożyć podpis u dołu WSZYSTKICH zapisanych stron.
Odpowiedz@Armagedon: Wszystko, absolutnie wszystko na czym składasz swój podpis trzeba bardzo dokładnie przeczytać. Konsekwencje niedbalstwa mogą być bardzo dotkliwe.
Odpowiedz@paski: to był także dobry sposób w szkole na "poprawianie" usprawiedliwień.
OdpowiedzHuh, mi to brzmi jak materiał do zgłoszenia do wydziału wewnętrznego, bo coś tu śmierdzi machloją i kolesiostwem.
OdpowiedzJest kilka zasad życiowych gdzie mówi że; Pierwszeństwo na drodze ma ten z ważnym AC oraz ten kto pierwszy złoży doniesienie na Policje jest potencjalnym poszkodowanym ;]
Odpowiedzjak można kupić dom w bliźniaku... chyba jak ktoś lubi ryzyko i życie na krawędzi...
Odpowiedz@basshunter: najbardziej tępa nieruchomość do zakupu. Nie wiem co mają w głowach ludzie, którzy coś takiego kupują.
Odpowiedz@basshunter: Prawie jak w bloku, tylko powierzchnia większa i kawałek ogródka. I jeden rodzina sąsiadów, a nie kilkanaście.
Odpowiedz@myscha: Czyli generalnie połączone wszystkie wady mieszkania w bloku i mieszkania w domu jednorodzinnym...
Odpowiedz@Aksal: hehe dokładnie
OdpowiedzZawsze myślałam, że to polska służba zdrowia jest beznadziejna, ale od kiedy trafiłam do szpitala w UK, chwalę sobie naszą polską służbę pod niebiosa. Słowem wstępu: pięć (!) dni wymiotowałam i miałam biegunkę. Co się dosłownie ruszyłam - wymioty. Nic za bardzo nie jadłam, niby dużo piłam, ale i tak wszystko zwracałam. Próbowałam się dostać do lekarza pierwszego kontaktu, a właściwie mój chłopak i współlokator próbowali mnie do niego zapisać na wizytę, tłumaczyli sytuację, ale nie. Najpierw muszę wypełnić papiery, potem za tydzień rozmowa z pielęgniarką, by podać wszystkie dane, a dopiero mogę się umówić z lekarzem. Pal to licho. Piątego dnia już nie wytrzymałam. Byłam mocno wycieńczona, brzuch nadal niesamowicie bolał i wezwaliśmy karetkę. Panowie przyjechali, postali, pogadali i pomogli mi się zwlec na dół do karetki - ok. Zostawiono mnie na łóżku na korytarzu, mówiąc, że mam czekać. Czekałam. Z godzinę. W tym czasie mój współlokator, który przyjechał ze mną czekał w izbie przyjęć, jakieś 20 metrów dalej i nie wiedział, co się dzieje. W końcu przyszła pani lekarka, zaczęła ze mną rozmawiać i usłyszała mój akcent, więc się spytała o moją narodowość. Powiedziałam tylko, że z Polski, a ona w tył zwrot i odeszła bez słowa. Za pół godziny podszedł do mnie pielęgniarz. Okazało się, że Polak. Wezwano go, bo jestem Polką, choć nie miałam problemów ze zrozumieniem i odpowiadaniem na pytania, serio. Nie ważne. Zrobili mi test moczu (morfologia? a w życiu!), potem położyli na sali, kazali mi się przebrać w jakiś fartuch i leżeć. Poprosiłam chociaż o wodę - nie dostałam. O kroplówce przy odwodnieniu nawet nie śniłam. Po pół godziny przyszła inna lekarka, zbadała mnie, pogadała trochę ze mną i współlokatorem, któremu w końcu powiedzieli, gdzie jestem i poszła. Za godzinę przyszła i powiedziała, że nic nie wykryto, więc nie trzeba mnie hospitalizować. Z tego wszystkiego aż mi przeszło... Przepraszam, że takie długie :)
OdpowiedzBrawo, przesraliscie sobie u policji, gratuluje zmyslu spolecznego, już za pare dni, za dni pare, wezme plecak moj i gitare. Wlamia sie wam policjanci do domu i dadza wprdl.
OdpowiedzPiłeś - nie pisz.
Odpowiedz