Historia o tym jak się załatwia praktyki w DPSie...
(DPS = Dom pomocy społecznej)
Ja: Dzień dobry! Jestem studentką dietetyki i chciałabym tu odbyć praktyki.
Dyrektor: NIE!
Ja: Ale dlaczego?
Dyrektor: Bo tu są chorzy ludzie.
Ja: To dietetyk wam się nie przyda przy tych chorych ludziach?
Dyrektor: Hmmm... A przyda się. Zawołam naszego dietetyka. HALINKA!
Halinka: Dzień dobry!
Dyrektor: Halinko, tu jest pani studentka na praktyki.
Halinka: Ale ja nie mam czasu.
Dyrektor: Ale zgódź się. Pani ci pomoże.
Halinka: Ale ja muszę do kuchni.
Dyrektor i Halinka zamykają się w gabinecie. Po chwili:
Dyrektor: Nie przyjmę pani, bo to dla nas za duże koszty.
Ja: Ale te praktyki są bezpłatne.
Dyrektor: Ale ja muszę zapłacić za panią ubezpieczenie.
Ja: Uczelnia już za mnie zapłaciła.
Dyrektor: Ale ja muszę pani zapewnić szafkę i ubranie.
Ja: Szafki nie muszę mieć, a fartuch mam swój.
Dyrektor: Ale ja muszę pani przeszkolić z bhp.
Ja: Od 4 lat robię praktyki i nikt mnie nigdy nie szkolił. Zresztą odbyłam w zeszłym miesiącu szkolenie BHP i mam wpis w indeksie.
Dyrektor: To źle, że pani nikt nie szkolił. Ja znam przepisy. I nasz dietetyk się nie zgodził. To dla nas za duże koszty. DO WIDZENIA!
(I tak oto okazało się, że murzyn pracujący za darmo przez 70 godzin to za duże koszty...)
piekielny DPS w Wawie
Raczej problem jest w tym, że ZOBACZYSZ, co jedzą ci chorzy ludzie.
Odpowiedz@MaybeXX: Lub ktoś się obawia o posadkę jak wyjdzie na jaw ile umie.
OdpowiedzPewnie, bo DPS nie ma nic lepszego do robienia tylko niańczyć praktykantów.
Odpowiedz@Sharp_one: Haters gonna hate.. DPS podejrzewam ma skandalizne warunki, bo przecież o starszych, schorowanych ludzi się nie dba, a ta praktykantka która pewnie Halince mogłaby dać parę lekcji o żywieniu, mogłaby narobić smrodku. Praktykanci po to są, żeby nie ich niańczyć, ale żeby odwalali za friko brudną robotę.
Odpowiedz@mlodaMama23: Haters gonna hate.. bezpodstawnie podejrzewają to... podejrzewają tamto... nie znają się, nie byli, nie widzieli, ale wiedzą lepiej...
Odpowiedz@Sharp_one: Tak generalnie, to każda firma, państwowa, czy prywatna, ma dużo lepszych rzeczy do robienia, niż niańczenie praktykantów. ... Ale niestety, jakoś tak dziwnie się na świecie złożyło, że nikt się nie rodzi z 10-letnim doświadczeniem, każdy gdzieś musi zaczynać swoją praktyczną drogę zawodową. W prawie każdym zawodzie da się wyszczególnić proste/żmudne czynności, do których można oddelegować praktykanta.
OdpowiedzJeszcze by wyszło, że Halinka niewiele wie o dietetyce.
OdpowiedzDPS to nie Ernst&Young, ale wyobraź sobie, że są miejsca, w których nawet na bezpłatne praktyki trzeba sobie zasłużyć. Może DPS uznał, a miał takie pełne prawo, że Twoje niebywale wartościowe 70h niewolniczej pracy, nie jest dla nich warte poświęcenia żadnego czasu i najmniejszej uwagi personelu placówki.
Odpowiedz@SirCastic: Żaden student nie chce tracić czasu na praktyki w DPS, który jak zauważyłeś nie są Ernst&Young. Te praktyki są obowiązkowe, ale jednocześnie uczelnia ich nie zapewnia. Studenci muszą więc sami się błąkać po ośrodkach i szukać kogoś kto się zgodzi poświęcić czas personelu. Zresztą meritum tej historii nie jest sama odmowa. Zgadzam się, że dyrekcja mogła uznać, że takie praktyki to strata czasu. W tej historii piekielny jest jej przebieg i rozpaczliwa argumentacja dyrektorki, która nie widziała jak się wykręcić.
Odpowiedz@okrutnyb: To, że uczelnia nie zapewnia obowiązkowych praktyk - to piekielne. To, że współcześni studenci w barwny i kwiecisty sposób żalą się, że jednak nie są najważniejsi na świecie - to żałosne. To, że zamiast maści na ból d. znajdują Wasz poklask - to śmieszne.
Odpowiedz@SirCastic: To, że uczelnia nie zapewnia obowiązkowych praktyk - to faktycznie piekielne. To, że oferowanie 70 godzin darmowej pracy przez człowieka z wykształceniem określasz jako żalenie się, że jednak nie jest najważniejszy na świecie - to żałosne. To, że stajesz w obronie dyrektora, który nie był w stanie nawet logicznie uargumentować powodu swojej odmowy - to śmieszne.
Odpowiedz@SirCastic: Mistrz!
OdpowiedzJeżeli gdzieś w DPS (gdzie wiecznie brakuje personelu) ktoś odrzuca propozycję darmowej pomocy, podając jako powód jakieś mało wiarygodne bzdety, to - jak dla mnie - jest to wysoce podejrzane. Myślę, że "derekcja" i pani Halinka nie życzyli sobie, by im ktoś "zglądał" po garach i po kątach. Może sądzili, że jesteś jakąś wtyką nasłaną przez rodziny pensjonariuszy? No bo kto normalny chciałby mieć praktyki w DPS, gdzie tylko same "alzheimery i demencje"?
Odpowiedzhej, jak coś to w domu emeryta wojskowego na pirenejskiej 5 czasem przyjmują, może to nie dokładnie DPS ale mi tam praktyki zaliczyli, powodzenia:)
OdpowiedzZ doświadczenia powiem, że niechęć do przyjęcia na praktyki może wynikać z samych osób nadzorujących je, czyli zwykłych pracowników. Wbrew pozorom oni także wypełniają pewną papierologię i nadzorują swoich podopiecznych, wiec obowiązków im przybywa. A jeśli dyrekcja uwzględnia ich zdanie to zwyczajnie na praktyki nie przyjmuje.
OdpowiedzKtóry DPS w Warszawie? Wolę wiedzieć kto potencjalnie tak zajmuje się moją babcią i innymi pensjonariuszami.
Odpowiedz@ieyasu: Tak - czyli jak? Poza niepotwierdzonymi wymysłami i potęgującymi się w komentarzach plotkami, na razie jedyne co wiadomo od źródła to to, że w sposób mało asertywny nie dopuścili jakiejś nie do końca kompetentnej osoby do opieki czy żywienia podopiecznych. Czy jakiegoś faktu nie doczytałem?
Odpowiedz@SirCastic: praktykant nie ma prawa "dotykać się"/zajmować/karmić pacjenta, może roznosić posiłki(nalać zupy do tależa i postawić go na stoliku), ale to też pod czyimś okiem i to jest w zasadzie jedyny kontakt z podopiecznym DPS/szpitala, chyba że jeszcze jakiś wywiad zrobi i tyle:) dodatkowo od studentów wymagane jest na czas praktyk posiadanie ważnej książeczki sanepidowskiej oraz wykupionego OC
Odpowiedz@Jocker698: talerza - błagam
Odpowiedz@Jocker698: Cieszę się że mi wytłumaczyłeś co może i co musi praktykant, jak rozumiem podczas wszystkich praktyk, w każdej placówce; natomiast jak to się ma do pytania @ieyasu co do opisywanej jednostki oraz co wzmiankowany @ieyasu miał na myśli pod enigmatycznym "tak zajmuje się" ?
Odpowiedz@SirCastic: Jak to dobrze, że za to ty nie spekulujesz o poziomie kompetencji autorki na podstawie historii.
Odpowiedz@Fithvael: Tak... z resztą cóż to za brak klasy z mojej strony - subiektywnie interpretować rozmowy, które Autorka opisała, zamiast obiektywnie wnioskować ze słów, których nie zamieściła...
OdpowiedzDPS nie ma obowiązku przyjmowania praktykantów. Piekielne było tylko tłumaczenie. Jak już pójdziesz na praktyki to zobaczysz gorsze rzeczy ;)
OdpowiedzMacie watpliwosic dlaczego nie przyjeli autorki bo gdyby zajrzala w papiery okazalo by sie podopieczni zjadaja tony masla wedlin mleka itp co wskazywaloby na bledy zywieniowe A po co weszyc skoro i podopieczni glodni nie chodza a i rodziny praciwnikow najedzone
Odpowiedz@dzidasek: oj tam błędy żywieniowe... Skoro nie chcieli przyjąć praktykanta tam na pewno jest jakaś sekta. Tak, tak, na pewno sekta. Albo produkują dopalacze. Tak, tak, na pewno dopalacze. Albo nawet to sekta produkująca dopalacze ! Ot co!
Odpowiedz@SirCastic: Dopalacze dla podopiecznych, bo całą kokainę zachowują dla siebie.
OdpowiedzNie chcą osoby z zewnątrz, bo pewnie panują tam piekielne praktyki.
OdpowiedzHalinka nie chciała by ich romans ujrzał światło dzienne. Moglas tez dobrac sie do dyrektora i stanowic jej konkurencje a ona wtedy zepsulaby mu zycie, a jego koledzy scigaja ze mna sie, bo do wyscigu kazden gotow jest.
OdpowiedzJa w dwóch aptekach usłyszałem, że nie przyjmą mnie na praktyki, bo... jestem facetem.
Odpowiedz@Hachimaro: W każdej aptece w moim mieście pracuje chociażby jeden facet, aż miło :)
Odpowiedz@Hachimaro: ćśśśś... są na tym forum siły, które wydedukować mogłyby na tej podstawie nielegalny obrót substancjami psychoaktywnymi, błędy w dokumentacji, antyczne procedury czy archaiczne sposoby przechowywania czy przygotowywania leków.
OdpowiedzWiesz...może to i lepiej dla ciebie, że dla nich to za duże koszty :D
Odpowiedz