Mąż mojej siostry ma brata. Facet lat 30, dobrze zarabiający, który mimo ponadprzeciętnych zarobków i wieku, uważa za normalne, że rodzice płacą mu za mieszkanie, a matka przychodzi sprzątać 2 razy w tygodniu. Rzeczony brat ma także dziewczynę, podobno bardzo chce się żenić, ale dopiero, gdy uzbiera odpowiednią kwotę na wesele. A wesele nie byle jakie, bo na 250 gości, w pałacu, z królewskim menu i noclegiem dla wszystkich gości - tak sobie wymyślił.
Z siostrą trochę śmiałyśmy się z jej kretyńskiego szwagra i coraz to nowych historii o nim. W weekend jednak siostra zadzwoniła do mnie już nie śmiejąc się, a ostro wk*rwiona.
Moja siostra i jej mąż od kilku lat ostro oszczędzają zbierając na mieszkanie. W weekend na obiedzie u teściów siostry, pochwalili się, że zebrali już kwotę na wkład własny i będą starać się o kredyt na mieszkanie. Teściowie zaczęli wypytywać o jakie dokładnie kwoty chodzi, a gdy te zostały wymienione strasznie się oburzyli i stwierdzili, że młodzi się chyba niepoważni! Przecież braciszek planuje wesele i jemu trzeba dołożyć, a nie jakieś fanaberie, takie jak mieszkanie wymyślać! Teściowa wręcz zażądała, aby co najmniej połowę dołożyli braciszkowi do wesela. Oczywiście moja siostra z mężem odmówili równie oburzeni, a teściowa stwierdziła:
- No przecież wy macie, gdzie mieszkać, tak? A Dawidek (brat szwagra) musi się w końcu ożenić, przecież on ma już 30 lat! PRZEZ WAS nigdy rodziny nie założy!
K*rwa, serio?
rodzina
I lepiej niech nie zakłada.
Odpowiedz@monikamaria: lepiej niech sie nie rozmnaza ;)
OdpowiedzMoże jestem dziwna, ale skoro jemu i jego matce odpowiada taki układ (pomoc finansowa rodziców i sprzątanie mieszkania przez matkę ) to uj ci do tego? To samo z weselem, to nie on a teściowe zażądali pożyczki. Nie ma to jak wpier*alać się w cudze życie :)
Odpowiedz@jagababa91: Jasne, że *uj mi do tego, dlatego napisałam, że tylko się z tego z siostrą śmiałyśmy, żadna z nas się w ten układ nie wtrącała, a układ między nimi opisałam tylko po to, aby pokazać, że to kompletny maminsynek, a matka jest nim zaślepiona. I owszem, prośba o pieniądze była piekielna ze strony rodziców, dopatrzyłaś się gdziekolwiek jakiejś innej sugestii? W życiu nie opisałabym układów w tej rodzinie, gdyby nie to, że piekielność dotknęła osób mi bliskich. Aha, i to będziesz mnie pouczać o wpierd*laniu się w cudze życie, sama opisując pożycie seksualne koleżanek? Lol.
Odpowiedz@jagababa91: Ale czyim kosztem?
Odpowiedz@jagababa91: Ale wpierd.. się w życie siostry autorki. I to może ją wkurzać, no nie? W końcu to siostra. To raz. Ponadto digi51 opisała roszczeniowego gnoja i jego je%%niętych rodziców jak piekielnych. Wg mnie są jak najbardziej. A teraz mi pokaż, gdzie digi się wpierdziela w cudze życie? Tylko argumenty proszę, bo "opisała to na Piekielnych!!!!" argumentem nie jest.
Odpowiedz@jagababa91: serio? To właśnie TY czepiasz się kogoś o wpier*alanie się w cudze życie? Z pamięci jestem w stanie przywołać co najmniej dwie Twoje historie, które się na tym opierały.
OdpowiedzO pieniądzach się nie rozmawia. Nawet z najbliższą rodziną.
OdpowiedzChory uklad. Syn zyciowo niepełnosprawny tyle w temacie
Odpowiedz@mazitomasz: Ależ to najbardziej kuta na 4 nogi, cwana bestia o jakiej słyszałam. Ma nieziemski układ - rodzice wpatrzeni jak w obrazek, nieba mu przychylą. Jeszcze dołożą kaski, posprzątają. BTW czyżby najmłodszy synuś?
OdpowiedzJesli matka chce dawac mu kase to jej sprawa ale nie moze zmuszac nikogo z rodziny aby mu kase dawali.
OdpowiedzJak słyszę takie opowieści to się zastanawiam jakim cudem niektórym rodzicom udaje się jedno dziecko wychować na ludzi a wychowanie drugiego aż tak sknocić. Najczęściej, starsze czyli pierwsze jest normalne a to młodsze rozpuszczone i niezaradne życiowo tak jakby po wychowaniu jednego drugie postanowili tylko hodować...
Odpowiedz1) Starsze jesteś, ustąp. 2) Jesteś starsze, masz być mądrzejsze. 3) Oj, nie rób już afery. 4) Daj mu, już wyrosłeś/aś z tej zabawki. 5) Ona już i tak jest pokrzywdzona, bo jest NAJMŁODSZA! - moje ulubione, przez babcię stosowane nagminnie.
Odpowiedz@singri: Ja nie wiem w ogóle, co ludzie (zwłaszcza starsze osoby) mają z tym ustępowaniem ,,najmłodszym". Najmłodsze rośnie i po kilku latach wychodzi ,,do ludzi", do przedszkola i szkoły, gdzie już nie jest najmłodszym, jest w takim samym wieku jak reszta klasy i szok, bo musi się ustawić w szeregu z resztą, a jak chce z tego szeregu wyjśc to musi się czymś wyróżnić - bo już nie ma przywilejów za sam wiek. Rodzice sami robią krzywdę dzieciom.
Odpowiedz@chiacchierona: Znam przypadki, w których było na odwrót. Starsze hodowane, bo rodzice nie wiedzieli za bardzo jak się z dzieckiem obchodzić, za to młodsze na wychowane na 5+, bo rodzice się ogarnęli.
Odpowiedz@chiacchierona: oh znam przypadek gdzie dwójka młodszych jest normalna a najstarsze 'dziecko' trochę się nie udało. Przykład? Po ślubie córka przyjeżdżała wraz z mężem do swoich rodziców, nazbierała kasy jedzenia słodyczy i zawoziła to wszystko do rodziców męża. Fuck logic :)
Odpowiedz@singri: 6) "Choć raz możesz mu ustąpić". I tak za każdym razem.
Odpowiedz@singri: Ja byłam najmłodsza w rodzinie i zawsze na wszystko byłam za mała. Za mała żeby iść sama po lody do sklepu, za mała żeby wchodzić po drabinie na strych, za mała żeby sama jechać pksem do babci, za mała żeby sobie pokroić mięso i pomidora na kanapkę, za mała na wszystko. Gdy miałam te powiedzmy 8 lat, nie mogłam iść po te cholerne lody, ale kuzynka o dwa lata starsza mogła. Czy ja za kolejne dwa lata mogłam już sobie pozwolić na taką samodzielność? Oczywiście że nie, bo byłam za mała... Wszystko miałam pod nosem, byle tylko mała Natalcia nie zrobiła sobie krzywdy na drabinie albo nie zgubiła pieniędzy w drodze do sklepu. A potem jak coś trzeba to nagle zdziwienie, że boję się wchodzić po drabinie, albo że koślawo kroję szynkę. I po dziś dzień gadanie, że jestem niemota, niezdara, nic nie umiem. Ugh! :<
Odpowiedz@singri: O tak. A z wiekiem dochodzi jeszcze "młody jest, musi się jeszcze wyszaleć". Nieważne że ma już potomstwo i 30 lat.
Odpowiedz@natalia: Natalia, czy ty czasem nie jesteś z mojej rodziny? Bo opis wręcz wyjęty z mojego życia : nie ruszaj palnika bo zrobisz sobie krzywdę, mama ci zrobi kakao. Nie ruszaj noża, potniesz się, mama ci przyszykuje kanapeczkę i pokroi kotlecika na małe kawałki. Absolutnie nie możesz wejść na drabinę (o drzewie nie mówiąc) bo spadniesz! A z mocniejszych historii : 1. W podstawówce mieliśmy tkz. zajęcia techniczne i w ramach tych zajęć mieliśmy robić sałatki - pełna dowolność co do składników! Dzieci poprzynosiły najróżniejsze warzywa, kroiły, mieszały, doprawiały. A ja...przyniosłam równiutko poszatkowaną w domu sałatę, idealnie pokrojoną w kosteczkę marchewkę i równie dokładną paprykę, wszystkie w oddzielnych pojemnikach. "Tylko zmieszaj i dostaniesz 5, noże nie są dla dzieci!". Było mi tak przykro jak zobaczyłam co mają inne dzieci że po cichu schowałam swoje czyściutkie pojemniki z równo odważonymi warzywami i powiedziałam nauczycielce że zapomniałam zabrać ich z domu. I całe zajęcia patrzyłam jak koleżanka obok kroiła swoje warzywa, prawdziwym nożem! Mamuśka stwierdziła że to skandal że nauczycielka na coś takiego pozwoliła, przecież dzieci mogły sobie zrobić krzywdę! 2. W liceum byliśmy na wycieczce w muzeum. Przed wyjściem z domu, dostałam dokładną rozpiskę jakim autobusem mam wracać, z jakiego przystanku i gdzie mam wysiąść. Ale okazało się że na przystanku obok muzeum jest przebudowa ulicy i nic nie jeździ, musiałabym się przejść dwie ulice dalej na kolejny przystanek. Mamuśka (która zadzwoniła bo według idealnych wyliczeń powinnam teraz wsiadać w autobus) wpadła nieomal w histerię, kategorycznie zakazała mi ruszać się spod muzeum, ona zadzwoni po tatę do firmy, ma mnie odebrać i zawieźć do domu. I broń Boże mam się nigdzie nie ruszać bo na tych dwóch ulicach aż roi się od zboczeńców, narkomanów, dilerów, dresiarzy, wagarowiczów, meneli i innego elementu z którym licealistka z dobrego domu nigdy nie powinna mieć do czynienia. Po powrocie mamy z pracy dostałam ochrzan że w ogóle tak niedorzeczny pomysł jak przejście samej dwóch ulic mógł mi wpaść do głowy. 3. Na samym początku liceum dostałam swój pierwszy telefon - nie w nagrodę za dostanie się do liceum ale po to bym mogła wysyłać mamie sms ilekroć będę wychodzić z domu, wejdę do szkoły, będę wychodzić ze szkoły oraz gdy wrócę do domu. Te smsy były OBOWIĄZKOWE. W innym razie mogłam spodziewać się histerycznych smsów, dziesiątek telefonów albo...wizyty w szkole, w trakcie lekcji żeby sprawdzić czy ja na pewno jestem w szkole. Bo przecież mogłam wpaść pod samochód! Autobus mógł się rozbić! Mogli mnie napaść, zgwałcić, porwać! A potem w domu ponownie było kazanie "Czy ty masz pojęcia jak bardzo ja się denerwuję i że nie mogę skupić się na pracy tylko myślę o tym czy dojechałaś bezpiecznie do szkoły/bezpiecznie wróciłaś ze szkoły". Do szkoły jechałam raptem dwa przystanki... Tak, teraz matka też twierdzi że jestem sierota, niezdara, łamaga, nic nie umiem zrobić, zupełnie nie umiem sobie radzić w życiu i mowy nie ma o wyprowadzce bo w życiu sobie nie poradzę z takim ogromem odpowiedzialności i wyzwań jakim jest własne mieszkanie. Dla porównania, mojej siostrze wolno było wszystko : iść na imprezę która trwa później niż do 21, iść do koleżanki po lekcjach, pojechać ze znajomymi pod namiot. No ale ona była zawsze "ta zdolniejsza", "ta ładniejsza", "ta bardziej przebojowa", "ta sprytniejsza", "ta bystrzejsza" "ta która sobie zawsze poradzi". (Brzmi jakbym miała kompleksy wielkości Himalajów? Istotnie, tak jest. Jak tylko otrzymam pierwszą pensję z pracy to zapisuję się do porządnego psychologa, najwyższy chyba czas zrobić ze sobą porządek bo ciężko zaczynać dzień od nienawidzenia rodzeństwa, nienawidzenia rodziców i przede wszystkim nienawidzenia siebie).
Odpowiedz@nighty: czy Twoja siostra jest młodsza?
OdpowiedzStare mądrości prawdę mówią. Młodzi po ślubie powinni jak najdalej spjerdalać od teściów.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: dokładnie tak kiedyś powiedziałam w gronie koleżanek :) może zamieniając słówko na s z innym. Spotkałam się z oburzeniem, że się ,,mądruję" i że to cudownie z rodzicami mieszkać (oczywiście z rodzicami panny młodej bo jakżeby inaczej), rodzice fajni są, obiadek ugotują, dzieckiem się zajmą ;)
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: na ślub szkoda czekać - takie odejście na swoje (nawet na takie wynajmowane swoje) wiele w życiu ułatwia. Nie wyobrażam sobie na przykład mieszkania podczas studiów z rodzicami, albo bardzo blisko rodzinnej miejscowości. Jestem niemal przekonana, że gdybym w miarę wcześnie nie oddaliła się z domu rodzinnego (bynajmniej nie dlatego, że było mi tam źle), to w tym momencie miałabym nie dość, że gorszą relację z rodzicami o jeszcze nieco mniej samodzielną sytuację :)..a nie wyobrażam sobie tworzenia poważnych związków, gdy nie ma się na głowie tych wszystkich nudnych i nieprzyjemnych obowiązków związanych z "samodzielnym prowadzeniem gospodarstwa domowego".
Odpowiedz@paski: Obie pary, i rodzice, i młodzi, powinni mieć oddzielną kuchnię, łazienkę, sypialnię, salon i osobne wejście, niezależnie jak blisko siebie mieszkają. Może to być nawet bliźniak albo piętrowy budynek, ale odrębność obu gospodarstw domowych musi być zachowana. Wspólność któregokolwiek z wyżej wymienionych, prędzej czy później wychodzi bokiem, nawet w przypadku najbardziej ugodowych ludzi. A to, jaka odległość powinna być zachowana, zależy od upierdliwości teściów i pary młodej.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: oh yes, ale od jednych i drugich, zeby bylo sprawiedliwie... bo czasem potem sa dyskusje, a bo moje to sa lepsiejsze, a twoje to cos tam, cos tam...
OdpowiedzZnałam takiego kolesia. Wykształcony, dobrze zarabiał, ale mieszkał z rodzicami. Nie dlatego, że musiał, ale po prostu wygodnie mu było. Tylko tam była taka sytuacja, że rodzice bardzo chcieli, żeby poszedł na swoje, więc usilnie szukali mu dziewczyny/żony.
Odpowiedz@Bryanka: kto poślubi mojego synka,powiadasz? :) organizowali castingi?
Odpowiedz@Bryanka: Mama ma koleżankę, starszą Panią po 70-tce. Miała 3 synów z tego 2 się pożeniła i wyprowadziła. Został jeden 38-letni rodzynek. I jego mama sprowadzała mu na spotkania przeróżne kobiety. Niestety specyficzne, bo poznane w kościelnej Oazie. Wszystkie ubrane jak cnotki, spódnice po kostki, golf po uszy :) Syn ciągle odmawia, a jego mama nie wie dlaczego.
Odpowiedz@aniucha0711: gdyby ktoś chciał znaleźć mi partnera to udusiłabym chyba...
Odpowiedz@Bryanka: bo zmuszenie synka, żeby się do rachunków dokładał to już było za trudne, nie?
OdpowiedzCastingi to może nie były, ale jak jakaś dziewczyna się z nim spotykała to czuła taką delikatną presję ze strony jego rodziny w temacie ślubu i dzieci. Czy się dorzucał do rachunków to nie wiem. Wiem, że z żadną laską nie chciał zamieszkać "bo to drogo". Ogólnie jego rodzice to bardzo mili ludzie.
OdpowiedzMoże lepiej żeby Dawidek się nigdy nie rozmnożył?
Odpowiedz@Rammaq: myslisz jak muchy, zabic zanim zloza jajka i sie rozmnoza? ;)
OdpowiedzTylko nie mów, że tego dawidka dziewczyna nazywa się ewcia, bo padnę ze śmiechu.
Odpowiedzkazdy by chcial miec takich rodziców!
Odpowiedz@voytek: znasz takie powiedzenie, ze kota tez mozna zaglaskac na smierc?
OdpowiedzNie rozumiem niektórych ludzi. Moje to moje. Nie moje to nie moje. Mogę rządzić tylko swoim. Jakim prawem ktokolwiek, nawet rodzice próbują rządzić majątkiem dorosłego człowieka? I jeszcze oczekiwać darowizny?
OdpowiedzMąż siostry - Szwagier. Prościej chyba
OdpowiedzTo wszystko wina rodziców, że sobie takie kaleki wychowują. Jak słyszę historie o mamusiach, które nazbyt troszczą się o swoje pociechy, to aż mi się nóż w kieszeni otwiera. To chyba najgorsze, co może być... Byłam z facetem, którego matka miała permanentnie do mnie pretensje, że nie usługuję jej synalkowi, nie prasuję mu koszul i rzekomo nie sprzątam. Ale nie patrzyła na to, że studiowałam dziennie, pisałam pracę magisterską i pracowałam na pełen etat, i wracałam wieczorami do domu. Synalek wolał się po pracy wałęsać po kumplach, robić fotki, zamiast mi pomóc. Koniec końców facet mnie zostawił (za co jestem mu wdzięczna, bo nie frajerzyłam się jeszcze bardziej), bo byłam syfiarą, co cały czas podkreślała jego mamusia, która była bardzo niezadowolona z mojego zachowania i z tego, że nie dbam o jej synusia (sama prasowała mu koszule, robiła pranie bo on nie umiał - raz prosił sąsiadkę, jak musiał sobie coś wyprasować, a mnie nie było - i woziła 200 km do domu). A gdy już się wyprowadziłam od niego po tygodniu otrzymałam od niej telefon czy mam zamiar walczyć o jej syna. Chyba ją pogrzało.
Odpowiedz@lomka88: Chłopak wychowany jak mój ojciec. Nie posprząta, nie ugotuje, w spożywczaku prędzej się zgubi niż coś kupi ale nie musi się na tym znać bo "od tego ma babę w domu by wszystko było zrobione". On ma wrócić do domu, dostać obiad (i strzelić focha że akurat tego co jest na obiad to on nie chce), gazetę i zimne piwko. Ewentualnie tylko wskaże że jego koszulki są niedoprane/niedoprasowane, obiad był niedoprawiony a wycieraczka leży nierówno, "baby" mają to natychmiast naprawić - "od czego innego ma się baby jak nie od ogarniania domu?" (czas na zagadkę - z której części Polski pochodzi mój ojciec).
Odpowiedz@nighty: Jakbym czytał o swoim ojcu.. Wróci z domu z pracy (oczywiście tylko on pracuje reszta wokół się leni i nic nie robi), domaga się obiadu - jak nie ma to foch - jak jest i nie pasuje do aktualnej pogody/sytuacji na giełdzie/konstelacji gwiazd/humoru pana to też foch. Po prostu siądzie i odpali sobie telewizor i spędzi tak resztę dnia. Nic nie ugotuje, nie wypierze, nie poprasuje. Jak nie może czegoś znaleźć w szafie to pretensje do matki. Jak mama wyjedzie na 2 tygodnie do córki, a mojej siostry, dzieci popilnować to też mega foch, bo jak to tak kura domowa może go zostawić samego.. Zgaduje więc, że Twój ojciec pochodzi z Dolnego Śląska.. zgadłem? ;-)
Odpowiedz@nighty: Jak dobrze, że wypleniłam podobne zachowanie mojego partnera w porę!
OdpowiedzPiekielna historia ale przez ostatnie zdanie daję minus. Po co te bluzgi? całkowicie niepotrzebne dopisek.
OdpowiedzDokładnie, lepiej niech nie zakłada... piekielność przeszła na synka, a potem przejdzie na jego dzieci...
Odpowiedz