Historia raczej zabawna niż piekielna i aż dziw bierze, że coś takiego mogło się wydarzyć.
Moi rodzice mieli sobie samochód. Jakiśtam Vw, kombiak - marka na dobrą sprawę nieistotna. Istotna za to ogólna jakość. Samochód typu "Niemiec płakał jak sprzedawał" - ale ze śmiechu, że ktokolwiek kupił ten złom.
Ogólny stan: drzwi do bagażnika z innego, nawet nieprzelakierowane, obicie drzwi (nie wiem jak to się nazywa) pozrywane, tylne siedzenia usunięte, przeżarty rdzą, a boczne szyby zawsze mnie rozwalały - w szczeliny gdzie szyby "chowają się" w drzwi były wetknięte śrubokręty, coby szyby nie latały... Za to paradoksalnie - silnik i skrzynia biegów sprawne.
No i rodzice postanowili opchnąć ten obraz nędzy i rozpaczy. Chętni się znaleźli, obejrzeli, pogadali, cenę stargowali na zawrotne 700 zł. I tu warto dodać dwie kwestie - mieszkam w stosunkowo niewielkiej miejscowości, oraz to, że panowie (trzech ich było) dwaj z nich byli łagodnie mówiąc charakterystyczni - jeden DŁUGA broda i siwe włosy do pasa, drugi z kolei z pokaźną blizną na facjacie i bielmem na oku.
No i dochodzimy do pierwszej piekielności - jazda próbna. Moi rodzice postąpili niesamowicie inteligentnie... Wzięli zaliczkę w wysokości 200 zł. i.. puścili panów samych. Oczywiście z kompletem dokumentów...
Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyśleć, że panowie nie wrócili. Po paru godzinach postanowili iść na policję, "straty" nie szkoda - bardziej chodziło o kwestię, że mordy podejrzane, a samochód w papierach nasz.
Na posterunku pogadanka, policjant daje nam do zrozumienia, że prawdopodobieństwo znalezienia tych gości graniczy z cudem - bo dobrych 5h mogą być już na niemalże drugim końcu Polski, aż dochodzi do momentu, gdy goście zostali opisani. Policjant się uśmiecha i woła do kolegi:
- Paweł, bierz Krzyśka i jedźcie zwinąć Staszka!
My w szoku - okazało się, że owi panowie mieszkają w naszej miejscowości i są policji BARDZO dobrze znani, jak i okolica w której "pracują". Samochód odnalazł się na posesji jednego z owych osobników - jeszcze nie ruszony.
Sprawa również dziwnie się zakończyła (jak dokładnie nie wiem)- Do zakończenia transakcji doszło, dopłacili brakujące pieniądze (finalizował ten, który nie był charakterystyczny - nie został aresztowany), samochód został przepisany. Prosili również o wycofanie oskarżenia, czego nie dało się tego zrobić. Żadnej rozprawy jednak nie było i ostatecznie nie było też wyroku.
Nie ma to jak inteligencja... dawać na jazdę próbną samochód, nie jadąc z kupującymi, nie biorąc nic w zastaw... a z drugiej strony kraść samochód w niewielkim mieście, będąc znanym policji i mając twarz, którą zapamiętuje się natychmiast...
Złodziej
ktoś ma chyba już mózg wyżarty tanim winem
OdpowiedzOj tam, oj tam... Przecież nie chcieli ukraść. Jazda próbna im się tylko deczko przedłużyła...
Odpowiedz