Perypetii rodzinnych ciąg dalszy.
Kto czytał moje poprzednie historie, ten wie, że z rodziną kontakt mam nikły, oprócz siostry, z którą mieszkam i dziadków, którzy nas praktycznie wychowywali. W związku z tym zdziwiłem się niezmiernie, kiedy tydzień temu rano obudził mnie telefon od [K]uzynki ze strony ojca, z którą nie rozmawiałem dobre dziesięć lat...
[K]: Cześć razumichin! Bo widzisz, mi i Bartkowi córcia się urodziła, taka fajna, Martynka, trzy i pół miesiąca temu! No i teraz ochrzcić chcemy, no i pomyśleliśmy sobie, że ty byłbyś idealnym chrzestnym.
Zapadła chwila ciszy. Trybiki zaskoczyły, zebrałem się w sobie.
Ja: Wiesz K., szczerze mówiąc odpadam. Raz, że nie za bardzo trzymam się z rodzinką i nie widzi mi się z nimi zobaczyć, a dwa, że nie mógłbym z czysto formalnych względów - sam nie przyjąłem Chrztu Świętego, ani żadnego innego sakramentu. Wyślę jakiś prezent pocztą, tylko adres podaj. Dzięki za propozycję, mam nadzieję, że znajdziecie kogoś innego.
[K] chwilę pomarudziła, ale w końcu odpuściła i w zgodzie się pożegnaliśmy. Myślałem, że sprawa jest skończona.
Następnego dnia wieczorem dzwoni do mnie kolejny nieznany numer, odbieram i słyszę przymilny głosik, pani przedstawia mi się jako ciocia Gosia. Myślę intensywnie. Już wiem. Toć to matka mojej kuzynki, tej, co dzwoniła wczoraj.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, [C]iocia zaczęła litanię.
[C]: Razumichinku, bo wam tak dobrze idzie, to weź sobie chrześnicę! Fajne to takie, tyle pociechy!
Tłumaczę jeszcze raz, dlaczego nie chcę i nie mogę zostać ojcem chrzestnym córki kuzynki. Po moim monologu zapadła cisza, a po chwili nastąpił armagedon.
[C]: Ty zawsze taki byłeś! Od rodziny z daleka, wyklęty gnojek! Pieniądzmi d*pę podciera, a dzielić się nie chce! Idź w diabły, cholerny gówniarzu!
Trzask słuchawką.
Jakoś przykro mi się zrobiło, podumałem chwilę nad tym, że jedynym kryterium dla rodzinki były pieniądze, których nadmiar rzekomo posiadam.
Sprawa mogłaby się na tym zakończyć, dość już było piekielności, a jednak dzisiaj dzwoni kolejny telefon - tym razem moi dziadkowie, którym o całym zajściu opowiadałem. Odbieram telefon od mojej zdziwionej [B]abci.
[B]: Razumichinku, wiesz, dzisiaj od Eli, tej, która zna Twoją ciotkę Gosię, dowiedziałam się, że będziesz chrzestnym ich Martynki, bo tyle pieniędzy masz, że dziecko będzie dostawało fajne prezenty... A ja myślałam, że odmówiłeś!
Kurtyna.
rodzina
No i dobra, co się przejmujesz. Nie rozumiem jak można prosić nieochrzczonego człowieka o bycie chrzestnym. Trzeba być naprawdę chorym psychicznie człowiekiem.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Nie przejmuję się, tylko dzieciaka szkoda.
Odpowiedz@razumichin: "Dziecka szkoda"- Twoje dziecko? A martwisz się czasem ile milionów dzieci umiera dziennie z głodu?
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Dziennie? MILIONÓW?
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: niektórym nie chodzi o sakrament bo pewnie sami w kościele bywają rzadko. Chodzi o to "co ludzie powiedzą", "tradycję" i prezenty. Bo przecież chrzestni zawsze dają najlepsze ;). Nie spieszy mi się do posiadania dzieci ale sama chyba bym miała dylemat
Odpowiedz@PaniPatrzalska: no dobra, tygodniowo ;)
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Im przecież chodziło o pieniążki. :')
Odpowiedzwiesz jest przysłowie, Miej wyje$#%@ a będzie ci dane daj sobie spokój nie odbieraj telefonu i już Albo zablokuj numery tych pazernych ludzi.
OdpowiedzPogrzana baba nie znająca podstaw wiary. W sumie to nic dziwnego,ponieważ większość ludzi chrzci/wysyła dzieci do komunii tylko po to aby ludzie nie gadali i oczywiście dla forsy. Myślała,że bogatego jelenia co bachora wiecznie sponsorować będzie znalazła a tu zonk!!
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Większość to delikatnie powiedziane.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Nie pisz "bachora" bo przecież "dziecka szkoda". Taka zasmarkana poprawność polityczna.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: może chamskie,ale prawdziwe. Chrześni w teorii,to osoby które mają dziecko nauczyć życia zgodnego z Bogiem a w razie śmierci rodziców,swoim chrześniakem się zająć. Wszyscy sobie ubzdurali,że chrześni to sponsorzy. Albo dzieciak widzi swoich chrzestnych parę razy w życiu.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Ile jeszcze razy - poza krzewieniem wiary rodzice chrzestni nic nie mogą - to sąd wyznacza rodzinę zastępczą w razie czego i rzadko zostają nimi chrzestni. Prawo kościelne nie stoi póki co nad prawem państwa, a na pewno nie w tej kwestii. Podajcie wreszcie to dziwne źródło, gdzie napisane jest, że chrzestni w razie śmierci rodziców biorą pod swoją opiekę sierotę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 lipca 2015 o 8:53
@inmymind: to tradycja. Dlatego najlepirej by chrzestnymi zostali ludzie z najbliższej rodziny.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: jak tradycja? tradycyjnie to jedynie podaje się, że właśnie chrzestni zajmą się dzieckiem. I dla kogo najlepiej, żeby "chrzestnymi zostali ludzie z najbliższej rodziny"?
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Tak szkoda dziecka bo to nie jego wina jaką ma rodzine.
OdpowiedzWystarczy powiedzieć, że owszem, czujesz się zaszczycony ale niech Ci opłacą podróż PKP bo jesteś bezrobotny i nie masz za co przyjechać. :D
OdpowiedzJa dawno w kościele nie byłam, więc może się coś zmieniło, ale zawsze mi się wydawało, że chrzestny sam musi być nie tylko ochrzczony, ale i bierzmowany. Mogłeś ew. zasugerować ciotce, że najpierw Ciebie trzeba ochrzcic i może by tak ona... Bo na kombo (chrzest + komunia + bierzmowanie), to dobrze by było dostać mieszkanie, ale samochodem też byś nie pogardził.
Odpowiedz@tysenna: do tego musi być praktykujący - same sakramenty nie świadczą jeszcze o życiu w wierze.
OdpowiedzNie ma czym się przejmować, skoro tak się rodzinka zachowuje to dobrze, że nie utrzymujesz z nią bliższych kontaktów. Historia na plus, skasuj tylko tą 'kurtynę' na końcu, bo od wielu osób dostaniesz za to minusa ;)
OdpowiedzCiemnota, zabobony i radio maryja... Jak wiadomo jaka partia wygra jesienne wybory, zostanie ustanowiony "Dzień Bogatego Chrześniaka" :)
OdpowiedzZrób tak: zadzwoń do cioci i powiedz, że przemyślałeś całą sprawę bycia chrzestnym. Potem zaproponuj spotkanie po to, by porozmawiać o poręczeniu kredytu na mieszkanie/dom/samochód. Nikt więcej nie zadzwoni.
OdpowiedzJak byłam w podstawówce - to moja katechetka podczas jednej z lekcji religii, gdy rozmawialiśmy o Chrzcie Świętym wyjechała z takim tekstem, że jak się jej urodziła córka to na chrzestnego poprosili kuzyna jej męża - bo taki sytuowany - i co i ledwo jej Kaśka pierścionek na Komunię dostała!!! KATECHETKA!!! To co się dziwić tym mniej religijnym ? :)
Odpowiedz@1001z: Nadal lepiej widziane jest olewanie spraw związanych z komunią, głośne narzekanie na całą tą "imprezę" i nie wspominanie o jej duchowym wymiarze, niż powiedzenie wprost: "Nie wierzę w Boga. Moje dziecko nie przystępuje do komunii".
OdpowiedzOj, drogi Razumichinie, wszakże tak to w życiu jest - mały pieniądz, mało chrześnic, duży pieniądz, dużo chrześnic i jeszcze więcej kłopotów rodzinnych... A wkrótce komunie, śluby, pogrzeby ;)
Odpowiedz@Swidrygajlow: Aż mi się przypomniało - lata temu, mój tata został poproszony o bycie chrzestnym dziecka krewnego z jego strony, dajmy na to, Kowalskiego. Jakiś czas później, Kowalski poprosił moją mamę o bycie chrzestną kolejnego dziecka. Zamiast poprosić ich jako parę do jednego chrześniaka, lub po prostu poprzestać na tacie jako chrzestnym, Kowalscy rozdzielali chrzestnych tak, żeby na każde dziecko przypadali nie-małżonkowie (prawdopodobnie żeby "nabijać" prezenty - nie widzę innego powodu, żeby brać oboje małżonków jako chrzestnych, ale każdego do innego dziecka. Zwłaszcza, że, jak zorientowała się mama, prośba do niej nie była "podbramkową sytuacją" w stylu "wszyscy inni odmówili, nie mamy już kogo pytać"). W każdym razie - według mnie słusznie - odmówiła. Abstrahując od historii - jest Razumichin, jest Swidrygajłow... Co tam w Petersburgu? :D
Odpowiedz@LittleSpitfire: Ciekawa, jak i całkiem skuteczna metoda, widzę, że piekielni krewni w niektórych rodzinach cieszą się inwencją. W Petersburgu nic nowego, aktualnie ubiegam się o możliwość chrześniczenia jakiejś pięknej, nastoletniej już panience; Razumichin zapewne nadal biega za swoją Sonią, może żeby ją ochrzcić? ;)
OdpowiedzWiem co się święci u mnie - brat planuje z narzeczoną dziecko i jak to bywa cała rodzina ubzdurała sobie, że to ja będę chrzestną. Dobre sobie. Nie mam bierzmowania (miałam mieć w tym roku), jestem ateistką i nie lubię dzieci. Drogi autorze nie przejmuj się, bo nie warto - nawet gdybyś chciał i mógł to i tak zbyt często byś się nie widywał z dzieckiem, a przecież nie o to chodzi.
Odpowiedz