Na wstępie zaznaczę, że od kilku lat zmagam się z problemami tarczycowymi, przez co pani endokrynolog poradziła wstrzymanie się z ciążą do czasu wyleczenia, ażeby nie szkodzić dziecku.
Po ostatniej wizycie, w końcu dostaliśmy z mężem zielone światło.
Niedługo później na teście ukazały się dwie upragnione kreseczki, więc czas odwiedzić ginekologa.
Dzwonię do przychodni, jest termin na dzień następny, więc pędzę zadowolona i wchodzę do gabinetu.
Powiem od razu, że nie oczekuję, że wszyscy będą się rozczulać nad moim błogosławionym stanem i achować i ochować na wszystko co mnie dotyczy, wolałabym być traktowana w miarę hmmm... normalnie.
Wracając do wizyty, pierwszym zdaniem jakie usłyszałam od pani doktor było: "Nie lubię prowadzić ciąży."
Myślę "ok, będę grzeczną pacjentką i nie będę utrudniać sprawy."
Cytologię miałam robioną prywatnie wcześniej, więc grzecznie pokazuję wyniki, aby zaoszczędzić pani doktor pracy (i jak się chwilę później okazało również kosztów).
Następnie zaczęły się narzekania, że ciężarne to takie złe pacjentki, że dużo badań trzeba robić i że biedna pani doktor za wszystko musi płacić(!?), że ona dostanie za moją wizytę 2zł, bo ja chcę jakieś skierowanie na badania, zamiast zrobić je sobie za własne pieniądze.
No i oczywiście, że kilka razy będę musiała przyjść prywatnie bo to nie jest tak, że można sobie tylko na Fundusz Zdrowia chodzić, bo pani doktor jest bardzo zapracowaną kobietą i nie ma czasu dla osób, na których tak mało zarabia. Dodam tylko, że zarówno jak wchodziłam jaki i wychodziłam z gabinetu nie było żywej duszy w poczekalni.
W czasie tej wizyty tak się nasłuchałam, że nie dziwię się, że pusto było.
Pani doktor była niemiła, arogancka, ale w końcu te skierowanie nieszczęsne dostałam.
Chyba ze mną jest coś nie tak, ale wydaje mi się, że skoro płacę wszystkie składki na ubezpieczenie, to te badania po prostu mi się należą, a po tej wizycie poczułam się jakbym chciała kogoś oszukać i naciągnąć, a biedna pani doktor zlitowała się nade mną i "zapłaciła" za mnie za te badania.
Nadmienię jeszcze, że podczas moich wizyt u endokrynologa nigdy nie spotkałam się z jakimkolwiek narzekaniem i zawsze wychodziłam z plikiem skierowań czy też z receptami, a więc chyba jednak się da.
Tak sobie myślę, że skoro pani doktor tak mało zarabia na każdej wizycie to może powinna wziąć kredyt i zmienić pracę (skoro i tak jej nie lubi).
słuzba_zdrowia
Z jednej strony, badania ci się należą. Z drugiej strony, NFZ chętnie kara lekarzy za zlecanie (nadmiernej rzekomo) liczby badań. W przypadku endokrynologa KAŻDY pacjent ma robione badania. W przypadku ginekologa nie - więc twoje porównanie jest bez sensu.
Odpowiedz@bloodcarver: dla mnie Twój komentarz jest bez sensu, dziewczyna dobrze mówi. Jako kobiecie ciężarnej przysługuje jej pakiet badań, które lekarz ma obowiązek zlecić, zgodnie z ustawą z dn. 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Art. 13, Dz. Ust. Nr 210 z 2004 r.).
Odpowiedz@bloodcarver: Nie wszystkie pacjentki u gina to prawda.Ale wszystkie ciężarne już tak.Więc tu NFZ nie ma za co karać bo podstawy są i to bardzo solidne.
Odpowiedz@paula85: Podstawy może i tak, tylko co z tego, gdy procedura zakłada nakładanie kar przez urzędnika na podstawie statystyk, a procedura odwoławcza praktycznie nie istnieje?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2015 o 17:36
@paula85: PS urzędnik NIE MA PRAWA zobaczyć, z czym przyszedł pacjent. Tajemnica lekarska. Więc to nie takie proste. Czy lekarz pisząc odwołanie ma prawo użyć tej informacji to też wątpliwe.
Odpowiedz@bloodcarver: Myślę, że wystarczy napisać, że należało jej się to z mocy ustawy takiej i takiej. Wtedy chyba nie narusza tajemnicy lekarskiej.
Odpowiedz@Rammsteinowa: Owszem, nie naruszy, ale i nie przekona NFZ do cofnięcia kar. Zwłaszcza, że żadna ustawa nie reguluje komu i jakie badania kiedy konkretnie się należą. Od tego to są studia medyczne. Nawet zasady NFZ są tylko zgrubne... A jeśli powoła się, dajmy na to, na punkt X rozporządzenia Y mówiący o tym co się należy kobietom w ciąży (gdyby i takie było), to tajemnicę naruszy.
Odpowiedz@bloodcarver: Rozumiem. Chory system.
Odpowiedz@Rammsteinowa: Fakt. Lekarka z historii faktycznie nie powinna była wylewać frustracji na pacjentkę, ale wg mnie warto wiedzieć, skąd ta frustracja się bierze. M. in. po to, by potem nie dać się nakręcić przeciw lekarzom gdy walczą o mniej chore warunki i odmawiają podpisywania kontraktów.
Odpowiedz@bloodcarver: obok mojego miejsca pracy tez pracuje taka "walcząca" pani doktor niby w trosce o pacjentow, a jak swego czasu lekarze rodzinni zaczęli dostawać wiecej kasy za każdego pacjenta, to nawet w 1% nie przełożyło sie nie większa ilośc zlecenych badań itd Kasa była większa, ale pacjnet nie odczuł różnicy! Wiec jakoś cieżko mi uwierzyć, ze to "dla dobra pacjenta"!
Odpowiedz@RedChili: A czy ja gdzieś niby twierdzę, że walczą altruistycznie? Dlaczego niby lekarz nie ma mieć prawa żądać uczciwych warunków rozliczania ze swojej pracy dla swojego własnego dobra?
Odpowiedz@bloodcarver: Kary za zlecenie badań? Skąd taka informacja?
Odpowiedz@bloodcarver: Urzędnik NFZ może mieć wgląd w historię choroby (np. w takcie kontroli) pod warunkiem, że ma ważne Prawo Wykonywania Zawodu Lekarza/Lekarza Dentysty
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 lipca 2015 o 2:26
Była, niemiła .... ten przecinek jest niepotrzebny.
OdpowiedzLekarz to lekarz. Endokrynolog czy ginekolog bez różnicy. Wszyscy powinni leczyć. A tego rodzaju komentarze kierowane do ciebie nie licują z tym zawodem i źle świadczą o tej pani. Koniecznie zmień ginekologa.
OdpowiedzChyba nie masz wątpliwości, że powinnaś zmienić lekarza. W ciąży szczególnie ważne jest, by pacjentka czuła sie bezpiecznie i by lekarz otoczył ją opieką, a nie jeszcze rzucał kłody pod nogi. Po takiej lekarce nie spodziewałabym się żadnego zainteresowania ewentualnymi problemami i właściwej diagnostyki.
Odpowiedz@kasiunda: Otóż to! Autorka nie tylko ma prawo do badań, ma też prawo do zmiany lekarza. Gdy pacjenci zaczną w końcu z tego prawa korzystać, konowały w końcu będą musiały zmienić pracę, a prawdziwi lekarze zarobią więcej.
OdpowiedzPani doktor wybrała ciekawy sposób zarabiania na pensję podstawową. Odstrasza pacjentki. Dzięki temu ma pusto w poczekalni i w gabinecie, a w związku z tym czas na prasówkę, internet, pogaduchy i kawę. Za to skrzydła pani doktor rozwija prywatnie. Potwierdzi konieczność wykonania wszystkich potrzebnych badań - z poleceniem znajomego, prywatnego laboratorium. I wypisze recepty na ewentualne leki - te "lepsze", bo nierefundowane, polecane z kolei przez znajomą firmę farmaceutyczną. Ale jest jeszcze inna opcja. Pani doktor jest tak fatalna, że ani na fundusz, ani prywatnie nikt do niej chodzić nie chce. Pominąwszy ten pierwszy, pomyłkowy raz.
OdpowiedzTak, tak, jeszcze dłużej zgadzajmy się na napychanie kabzy nfztom, ministerstwom i innym cholerstwom, co to niby dbają o nasze zdrowie. Oni lubią jak pacjent się zapisze, dostaną na niego kasę i więcej nie przyjdzie. Nie muszą wtedy płacić za badania, a kaską sobie dysponują jak chcą. Tylko o tym nikt głośno nie mówi, a ciemny tłum myśli, że jak płaci to mu się należy. Owszem należałoby się, ale w normalnym kraju. W tym każdy pacjent wzmaga wymioty u lekarza.
OdpowiedzZwiewaj od niej jak najszybciej! Lepiej od razu rozejrzeć się za porządnym lekarzem, ciąża to dość trudny okres w życiu kobiety... Dobry lekarz [zarówno pod względem wiedzy jak i podejścia do pacjentki] to bardzo ważna osoba w tym okresie. Z doświadczenia ci to mówię - też na początku ciąży trafiłam na gbura, zmieniłam lekarza odkąd facet nawrzeszczał na mnie, że nie jestem w stanie pracować [miałam bóle brzucha, przy których nie mogłam się na nogach utrzymać... i pracę fizyczną]! Teraz mam genialnego lekarza, który co prawda namawia mnie na 1 prywatne badanie, USG "połówkowe", ale tylko ze względu na kiepski sprzęt jaki ma w publicznej przychodni. No i wcale nie namawia mnie na wizytę u siebie prywatnie, tylko na wizytę tam, gdzie mi wygodnie [mój lekarz przyjmuje prywatnie w mieście obok].
OdpowiedzJa miałam to samo aż trafiłam do pani doktor która powiedziała że mam nie robić nic prywatnie bo płacę składki i mi się należy. Znajdź lepszego lekarza
OdpowiedzJak czytam jak to lekarze się nad sobą użalają, to aż mi się nóż w kieszeni otwiera... Po to płacimy te cholerne składki, które w praktyce wynoszą zdecydowanie więcej niż jakakolwiek prywatna pomoc medyczna, żeby doktorki jeszcze Ci łaskę robili, że Cię badają... Masakra.
Odpowiedz@lomka88: Pieniądze W PRAKTYCE idą do NFZ nie na Twoje leczenie :)
Odpowiedz@Bastet: W praktyce idą jednak na leczenie, a to, że jakaś cwana lekarka celowo zniechęca pacjentki, aby nabijać sobie kabzę na prywatnej praktyce, to zupełnie inne zagadnienie. Od takiego lekarza należy po prostu wypisać się, i nie zapomnieć napisać skargi do NFZ tak, by w następnym roku NFZ odmówił podpisania z panią doktor kontraktu. To ją otrzeźwi.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 lipca 2015 o 19:12
@zendra: Co do lekarki to zgoda. A co do tego ile forsy idzie na leczenie, a ile wsiąka gdzie indziej - to naprawdę nie zgodzę się z twierdzeniem, że są one dobrze wydawane i idą tam gdzie powinny.
Odpowiedz@Bastet: Na pewno system wymaga reformowania, lepszego kontrolowania - zresztą jak każdy system (np. potrzeba przesuwania finansowania z ośrodków niedociążonych do ośrodków gdzie są kolejki), ale generalnie NFZ docenia się dopiero wtedy, gdy pobędzie się trochę za granicą, wtedy okazuje się, że nie jest u nas aż tak źle. Nasz największy problem jest taki, że jesteśmy biedni jako kraj, a mamy ambicje, aby porównywać naszą opiekę zdrowotną do bogatych Niemiec. Przy takim porównaniu zawsze wypadamy blado.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 lipca 2015 o 8:16
O dziwo dostałaś się do "państwowego" gabinetu. Osobiście miałam z tym problem co skończyło się prowadzeniem ciąży prywatnie ( absolutnie nie żałuję) aczkolwiek dzwoniąc do kilku gabinetów wszędzie słyszałam, że wizyta za 3-4 miesiące i nie obchodzi ich moja ciąża bo napewno chcę szybko dostać się na wizytę żeby na becikowe się załapać:P
OdpowiedzOpisać na znanylekarz.pl, żeby ludzie wiedzieli, kogo unikać.
OdpowiedzDopóki nie zmieni się system na ten obowiązujący na Zachodzie, dopóki służba zdrowia nie będzie prywatna, czytaj: konkurencyjna, zawsze będzie syf.
Odpowiedzże biedna pani doktor za wszystko musi płacić(!?), że ona dostanie za moją wizytę 2zł, bo ja chcę jakieś skierowanie na badania, zamiast zrobić je sobie za własne pieniądze Mowisz pani doktor, że po pierwsze placisz skladki, po drugie jak jej zle niech zmieni pracę,po trzecie - zmień ginekologa.
Odpowiedz