Miejsce: sztuczny zbiornik wodny.
Po dopłynięciu łodzią ratunkową we wskazane miejsce spotykamy nietrzeźwych mężczyzn [A], którzy nie chcą nas dopuścić do poszkodowanej osoby. Podejmuję działania, a drugi ratownik wodny [R] odwraca ich uwagę.
A: Kim wy ku**a jesteście?
R: Ratownikami.
A: AHA, to nie wzywajcie karetki, nic się nie stało! On wszedł do wody, potknął się tylko o kamień.
Świadkowie: Widzieliśmy jak pan wskoczył z brzegu na główkę.
A: Cicho, ku**a.
Pogotowie wezwane, poszkodowany bez czucia w nogach.
Wkrótce trafiła do nas informacja ze szpitala: 3,5 promila we krwi, 50 latek, resztę życia spędzi na wózku. Głębokość wody wynosiła 30 cm!
Zbiornik_wodny WOPR
Selekcja naturalna i wszystko w temacie :)
OdpowiedzNiby tak i niby się zgadzam ale szkoda trochę człowieka. Raz ze życie zmarnowane, bo mało jest osób które są na tyle silne żeby dalej żyć pełnią sil. Ale niestety obciążenie dla reszty społeczeństwa, bo już do pracy pewnie nie pójdzie żadnej i do budżetu się nie dołoży. Ktoś może powiedzieć ze 1 osoba to nic w skali kraju, ale w ciągu roku więcej takich osób będzie, świadczenia będzie miał te same (renta pewnie zostanie przyznana), to w skali pokolenia ma wpływ.
OdpowiedzDostajesz minusy ,a sana prawda. Za głupotę się płaci. Mniejszą lub większą cenę.
Odpowiedz@Vendere: najłatwiej jest oceniać. Ciekawe ile razy Ty lub Twoi znajomi ryzykowali życiem, ale najzwyczajniej w świecie mieli szczęście.
Odpowiedz@basshunter: Miałam podobną sytuację i już oczami wyobraźni widziałam jak ratownik,który podszedł do poszkodowanego krzyczy przez megafon :"jesteś zj**any."
OdpowiedzA piekielne w tej historii jest zapewne to, że do wieku lat 50 zdążył już przekazać geny...
Odpowiedz@Grav: Wiadomo, że zachował się jak idiota, ale ocenianie człowiek po jednym uczynku, w którym krzywdę wyrządził przede wszystkim sobie, jest nie mniej dorosłe niż... skakanie na główkę do nieznanej wody.
OdpowiedzStary a głupi...
OdpowiedzJakąś mi tego idioty nie żal - na wózku wyląduje tylko i wyłącznie dzięki własnej głupocie. Bardziej wkurza mnie fakt, że jeszcze trzeba będzie takiego idiotę z podatków utrzymać. I żeby nie było - jeśli ktoś choruje/jeździ na wózku z powodu pecha życiowego/ nieszczęśliwego wypadku na który nie miał wpływu/choroby to jak najbardziej jestem za pomocą... ale jeśli ktoś własną głupotą się o to prosi i jest to pewne [skok na główkę, pijaństwo nad wodą, jazda po pijaku, zaniedbanie leczenia bez powodu itp] to jakąś nie mam ochoty.
Odpowiedz@bonsai: Jego to faktycznie mało mi żal, za głupotę się płaci, ale szkoda jego rodziny, ktoś przecież będzie musiał się teraz nim opiekować a to ciężka praca i życie często zmienione o 180 stopni...
OdpowiedzDostajesz minusy od osób które plączą teraz nad jego losem..ojoj jak mi go szkoda
Odpowiedz@chiacchierona: Ależ rodzina to zupełnie co innego! Nie ich wina, nie ich głupota, a też się męczyć będą! Rodziny to mi żal absolutnie szczerze. Opieka nad ciężko chorą osobą [jakby nie patrzeć - w wyniku własnej głupoty ten idiota opieki potrzebuje] to trudna rzecz. Tak samo trudna jeśli trzeba opiekować się idiotą jak podczas kogoś kto na wózku wylądował z powodu choroby czy wypadku [bo, np. samochód go potrącił] - pod tym względem dla rodziny nie ma różnicy.
Odpowiedz@bonsai: ciekawe ile z Was ryzykowało kiedykolwiek w jakikolwiek sposób, ale najzwyczajniej w świecie mieliście szczęście. Czy to skakanie do nieznanej wody czy chociażby "banał" jak dłuższe przesiadywanie na słońcu bez okrycia głowy. Zarówno tępe jest absolutne potępianie tego faceta jak i użalanie się nad nim.
Odpowiedz@basshunter: są wypadki, dla których nie mam żadnego zrozumienia [jazda po pijaku, pchanie się do wody po pijaku, skoki na główkę w nieznanym miejscu]... Do tego wybacz, ale od dorosłego człowieka oczekuję trochę większego rozsądku niż od jakiegoś małolata. Małolat mało o życiu wie i głupoty popełnia [np. siedzenie na słońcu ;)], za to 50-letni facet naprawdę powinien wiedzieć, że po pijaku się do wody nie pcha... i na główkę byle gdzie nie skacze!
Odpowiedz@bonsai: hajs hajsem - szkoda czasu ratowników. przydaliby się gdzie indziej.
OdpowiedzAż dziw,że "tylko" sparaliżowany. Mógł stać się warzywem,albo umrzeć
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: O ile historia jest prawdziwa - facet ZOSTAŁ warzywem. Po skoku na główkę do zbyt płytkiej wody uszkodzeniu ulega kręgosłup szyjny, a to oznacza całkowity paraliż od głowy w dół. Chyba wolałby umrzeć. Byłam kiedyś świadkiem takiego skoku. Młodzian bryknął ze stromego brzegu do osiedlowego jeziorka i nie wypływał, ale kolesie myśleli, że sobie zanurkował. Dopiero po chwili przy brzegu pokazały się jego stopy. Okazało się, trafił na duży kamień, który pod wodą był niewidoczny. Gościa nie zdążyło sparaliżować, bo wcześniej się utopił. Lekarz robił, co mógł, ale już mógł niewiele. Towarzystwo, oczywiście, było w dupę pijane. Chłopak mieszkał dwa bloki dalej, jego matka pewnie właśnie szykowała niedzielny obiad. Nikt nie miał odwagi jej zawiadomić, nawet policja, dopóki zwłoki leżały w worku obok jeziorka.
Odpowiedz@Armagedon: tak po prawdzie to nie wiadomo - wszystko zależy od tego jakie DOKŁADNIE uszkodzenie powstało. W sumie na miejscu takiego idioty też wolałabym umrzeć.
Odpowiedz@Armagedon: z ciebie to ciut nie lekarz, a moze i wróżka. Czasami lekarze bez dodatkowych badań nie wiedzą gdzie i co pękło a ty juz na odległość stawiasz rozpoznanie. Brawo
Odpowiedz@silla21: http://naratunek.elamed.pl/uploads/nar/articles/20868/str-11-15-mail.pdf cyt: "W Polsce najczęstszymi przyczynami urazów kręgosłupa są(...). Duży odsetek, tj. 10,6%, przyczyn urazów stanowią skoki do wody na głowę, będące powodem obrażeń kręgosłupa W ODCINKU SZYJNYM. http://tetraplegia.ovh.org/ cyt: "Nazywam się (...). W sierpniu 1997 roku w wyniku niefortunnego skoku do wody na "główkę" doznałem złamania kręgosłupa na ODCINKU SZYJNYM C5. Spowodowało to uraz rdzenia kręgowego i tetraplegję (paraliż czterokończynowy)." http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100721/ZDROWIE/511517727 cyt: "Po niefortunnym skoku, gdy głowa uderza o dno lub o coś twardego, co na dnie leży, następuje szok rdzenia (...). Najgorsze są skoki, w których dochodzi - mówiąc potocznie - do skręcenia karku i przerwania rdzenia na skutek zwichnięcia kręgosłupa szyjnego bądź jego złamania. Tu medycyna jest bezradna." http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul,1618745,1,glupota-lamie-zycie,index.html cyt: "... zdecydował się na skok z pomostu, ponieważ widział, że obejmującym się w jeziorze nastolatkom woda sięga po szyję. Nie wiedział jednak, że chłopak i dziewczyna klęczą. Dziś pechowy skoczek leży sparaliżowany i widzi tylko sufit." cyt: "Obrażenia, do których dochodzi w wyniku skoku „na główkę” w zbyt płytkiej wodzie są najczęściej równoznaczne ze spędzeniem reszty życia w łóżku. W pełni świadomy pacjent nie ma władzy w kończynach i nie jest w stanie wykonywać samodzielnie żadnych czynności." Oczywiście, żeby taką wiedzę posiąść należy być lekarzem, albo wróżką. Jednak, na wszelki wypadek, nie skacz na główkę do wody, bo twoje nadzieje, że uszkodzisz sobie tylko kość ogonową mogą okazać się płonne.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2015 o 12:10
@Armagedon: Zastanów się sam - czy twoje wypowiedzi jednoznacznie twierdzą, że kręgosłup nie ma prawa złamać się w żadnym innym miejscu?
Odpowiedz@bonsai: To nie są MOJE wypowiedzi, tylko cytaty. Proponuję, żebyś dalszą polemikę podjęła z ortopedą.
Odpowiedz@Armagedon: w tym wypadku to chyba z neurologiem
OdpowiedzNa słuchał się Lady Punk "Marchewkowe pole" i chciał zobaczyć jak to jest żyć głową w dół.
Odpowiedz@grruby80: Lady Pank, jeśli już.
Odpowiedz30 cm? i nie było widać dna? taka brudna ta woda? 3,5 promila i była w stanie prawidłowo skoczyć na główkę, w takim stanie to powinien lecieć 'na rozpaczliwca' albo 'na bombę' lepiej by na tym wyszedł po prostu nie pojmuję jak można, aż w tak durny sposób kaleką zostać
Odpowiedz@PiekielnyDiablik jeśli chodzi o stężenie "krwi w alkoholu" to jak wiadomo, wszystko zależy od konkretnego przypadku "smakosza" - są tacy, którzy przy 3,5 promila to już żywe zwłoki, a są i tacy, którzy wyglądają jedynie na lekko podpitych, dopiero alkomat ujawnia ich słodką tajemnicę. Podejrzewam, że dla przeciętnego Mietka spod monopolowego 3-3,5 promila to granica, przy której dopiero zaczyna odczuwać, że to co pił, to nie kranówka. Ciekawostka z pewnego wesela, na którym kiedyś robiłem zdjęcia - facet dosłownie olbrzym - śmiało ponad dwa metry wzrostu, łapa przy której moja ręka (a jestem sporym facetem) wyglądałaby jak rączka noworodka, do tego waga małej osobówki. Setkę wódki przepijał drinkiem wykonanym na oko w stosunku 50:50. Kątem oka spoglądałem, czy on przy takim systemie jeszcze żyje. Żył, bawił się, a kiedy goście podchodzili, aby zrobić sobie zdjęcie z młodymi, to on podszedł o wiele pewniejszym krokiem niż jakieś 80% uczestników imprezy o tej porze. Jak mówię - wszystko zależy od organizmu. A skok na główkę do wody sięgającej za kostki to ta sama półka co odpalanie fajerwerków wetkniętych w jakiś "otwór technologiczny" organizmu, wejście na znaczną wysokość/gwałtowny powrót z tej wysokości, próba pokonania w walce na pięści pięciu karków pod lokalnym disco, oraz wiele, wiele innych działań, które rozpoczynają się natychmiast po stwierdzeniu "Czyż ja tego nie dokonam? Drogi przyjacielu, czy mógłbyś przytrzymać mi naczynie z napojem alkoholowym i obserwować?", czyli mówiąc krótko "Co, k..a, ja nie dam rady? Potrzymaj mi browara i pa tera!" :)
OdpowiedzWiem, że to brutalnie zabrzmi, ale szkoda, że przeżył. Jeżeli komuś po alkoholu puszczają hamulce d otego stopnia, że zatraca podstawowy instynkt samozachowawczy, to nie zasługuje na to, by z życia korzystać. A tak będzie obciążeniem dla społeczeństwa, będzie korzystał z ulg i przywilejów, za które będą płacić inni ludzie. Wszystko dlatego, że facet okazał się debilem.
OdpowiedzFacet spieprzyl sobie reszte zycia, bez dwoch zdan- ale ci jego towarzysze?!? Chroncie, bogowie, przed takimi znajomymi.
Odpowiedz@Johanna: Facet spieprzył życie przede wszystkim swoim bliskim. Ilu jest takich, co dopiero po wypadku zaczynają rozumieć, co zrobili, ale już nic nie zrobią, bo są całkowicie sparaliżowani?
OdpowiedzWiele lat temu, gdy byłem w podstawówce jeździłem regularnie na basen i uczyłem się pływać. Mój trener często powtarzał, że nigdy nie skacze się do wody, jeśli nie widzi się dna. Trzymam się tego do dziś, do wody skaczę tylko w wyznaczonym miejscu na basenie, a i to bardzo rzadko.
OdpowiedzCzłowiek miał po prostu pecha. Głupota głupotą, ale jeśli miało to miejsce np. w rzece to możliwa jest zmiana głębokości. Znam człowieka, sparaliżowany po takim skoku od głowy w dół. Trzeźwy jak niemowlę, bardzo dobry pływak, poszedł pierwszy raz w sezonie się wykąpać. Miejsce znał, znana jamka w rzece, głęboko. Nie przewidział jednak tego, że rzeka rządzi się swoimi prawami i od poprzedniego sezonu naniosła tyle piasku i mułu, że wody było tam może nawet nie pół metra. Głupi? No pewnie głupi, bo nie sprawdził, ale to nie zmienia faktu, że często takie wypadki to też kwestia zwykłego pecha.
OdpowiedzWitam kolegę po fachu :)
Odpowiedz