Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chciałabym serdecznie podziękować pewnej niedo*ebanej KROWIE (innych słów nie znajduję) za zniszczenie…

Chciałabym serdecznie podziękować pewnej niedo*ebanej KROWIE (innych słów nie znajduję) za zniszczenie mi dnia.

Byłam u lekarza, nad którego zaletami nie będę się roztrząsała. Chcę tylko podkreślić, że zawód swój wykonuje z powołania i nie mam mu nic do zarzucenia. Zawsze z przyjemnością go polecam.

Natomiast jego gabinet jest specyficzny - prowadzi do niego długi, wąski korytarz, a akustyka w tymże korytarzu jest tak dobra, że spokojnie można usłyszeć dźwięki dobiegające zza zamkniętych drzwi gabinetu. Głośną rozmowę słychać na pierwszych 3-4 siedzeniach, a podchodząc pod same drzwi i nadstawiając ucho słychać już wszystko, chyba, że osoby w środku rozmawiają szeptem.

Przez CAŁĄ wizytę rozmawiałam z panem doktorem. Ja, co prawda, mówię raczej cicho, ale doktor głos ma dość donośny, jestem więc pewna, że stając pod drzwiami na pewno nie dało się nie usłyszeć choćby strzępków rozmowy!

I wtem, dokładnie w połowie badania, słychać pukanie do drzwi. Doktor bardzo donośnie krzyknął "Czekać!". Po tym komunikacie słychać jak ktoś szarpnął za klamkę. Doktor robiąc wielkie oczy znów krzyknął "Czekać, mówiłem czekać!". Ale nieee... Widzę kątem oka otwierające się drzwi i tę durnowatą twarz - zapuściła żurawia, otwarła otwór gębowy w tępym zdziwieniu, po czym cofnęła się i zamknęła drzwi, jakby nigdy nic.

To było badanie ginekologiczne. Tak, siedziałam naga od pasa w dół, doktor mnie badał, a to niemyślące babsko, mimo zakazu, wsadziło łeb do gabinetu.

Uprzedzając:
1. Gdy gabinet jest wolny, drzwi do niego są otwarte na oścież. Poza tym, kultura wymaga, żeby nie włazić do tego typu pomieszczeń, jak zwierzę, bez wyraźnego przyzwolenia/wywołania.
2. W gabinecie nie ma parawanu (może się wydawać dziwne), ale pomieszczenie jest małe i nieustawne. Nawet stawiając parawan, służyłby on wyłącznie do ubierania się za nim, a i tak nie przysłonił by fotela ginekologicznego.
3. Babsztyl głuchy nie był, bo gdy wychodziłam rozmawiała szeptem przez telefon.

Jak widać PRL jest wiecznie żywy, a sceny jak z "Dnia świra" zdarzają się nadal.

gabinet lekarski

by noodleskiller
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ahmik
51 53

@piotrs72: nie, raczej jest to sytuacja intymna. Ja nie miałam nic przeciwko obecności mojego chłopaka przy badaniach, ale obca baba włażąca jak krowa do gabinetu?? No sorry... To tak jakby kompletnie nieznany żul wlazł do Twojego kibla akurat jak srasz i się gapił... Notabene wg mnie gabinety ginekologiczne od zewnętrznej strony powinny mieć jedynie nieruchomą gałkę, a otwierać się powinny kluczem(dla personelu) lub od wewnątrz- jak pacjentka wychodzi... Jest to możliwe do zrobienia, nawet przez zwykłego "janusza technicznego"

Odpowiedz
avatar sla
41 43

@piotrs72: Na basenie nikt nie ogląda moich stref intymnych.

Odpowiedz
avatar Fergi
47 47

@piotrs72: wnosząc po nicku zakładam że masz duże doswiadczenie w temacie i dokładnie wiesz jak się czuje kobieta podczas badania ginekologicznego.Gdybyś jednak nie wiedział to wyobraź sobie że taka krowa zagląda do gabinetu podczas gdy lekarz właśnie bada ci prostate.Nadal uważałbyś że to to samo co rozebrać się w przebieralni na basenie?

Odpowiedz
avatar bonsai
45 45

@Fergi: idealne porównanie ;)... Piotrs72 dodam tylko, że często kobietom w trakcie badania wkłada się różne dziwne sprzęty [np. głowicę od USG czy wziernik], kształtem możliwie do penisa zbliżone [kwestia anatomii - takie najłatwiej wejdą ;)]. Czułbyś się komfortowo jakby ktoś wsadził ci dildo w tyłek, a inna osoba weszłaby nagle popatrzeć?

Odpowiedz
avatar archeoziele
38 38

@piotrs72: Myślę że większość kobiet na basenie nie siedzi rozkraczona świecąc absolutnie wszystkimi szczegółami anatomii.

Odpowiedz
avatar Ara
34 34

@piotrs72: A Ty na basenie oglądasz strefy intymne? Jeśli tak, to muszę Ci powiedzieć, że Cię oszukano...to nie był basen...

Odpowiedz
avatar archeoziele
26 26

@Ara: Może nie basen ale też na "B".

Odpowiedz
avatar bonsai
23 23

@archeoziele: może my po prostu na inne baseny chodzimy?

Odpowiedz
avatar inmymind
9 13

@piotrs72: Jednak pielęgniarka, która już się w życiu naoglądał i wrażenia na niej tego nie robi to co innego niż jakaś inna pacjentka. Poza tym wypięta du*a z kolonoskopem to nie to samo co rozkraczone nogi na fotelu ginekologicznym. Jeśli nie widzisz różnicy to już chyba nie ma sensu więcej wyjaśniać.

Odpowiedz
avatar archeoziele
11 11

@inmymind: Tylko jego dziewczynie współczuję...

Odpowiedz
avatar Ahmik
4 6

@piotrs72: sorki, chodzę na basen, zazwyczaj(jeśli jest to basen bardziej sportowy) rozbieram sie do naga pod prysznicem, chodzę nago po domu(piętrze, nie zawsze są okna zasłonięte), ale to jest zupełnie co innego niż na fotelu gin. Mniej mi przeszkadzało, że podczas porodu weszli: lekarka(pediatra), położna i lekarz(gin), a mój facet siedział obok, niż w czasie badania u ginekologa, jakby weszła jakaś obca baba(personel medyczny jest jakby bardziej obeznany z tymi sprawami i więcej widział, więc nie robi to raczej aż takiego wrażenia na nim...)

Odpowiedz
avatar natalia
2 2

@Ahmik: A to największy problem według ciebie jest w tym, że twoje strefy intymne zrobią na kimś wrażenie? Bo według mnie większym problemem jest, że ktoś obcy, zupełnie zbędny przy badaniu, naruszy moją przestrzeń osobistą. Podczas porodu pediatra, położna, lekarz to raczej osoby, których obecność jest konieczna, studenci są raczej słabo obeznani w temacie (widok mojego czy twojego krocza mógłby zrobić na nich wrażenie), ale niech niech już będą, niech się uczą, ale jakby wparowała na salę jakaś pacjentka czy choćby okulista, bo akurat miałby interes do ginekologa, to bym się wkurzyła.

Odpowiedz
avatar Habalabala
13 25

W tym, że PRL wiecznie żywy to się w Tobą zgodzę. Ale świadczy o tym to, że lekarz nawet nie pomyślał o tym, żeby przy badaniu ginekologicznym zamknąć drzwi na klucz...

Odpowiedz
avatar katem
5 9

@Habalabala: Nie wiem, co tu do rzeczy ma PRL ? Śmiem twierdzić, że osobnicy o zaniżonej kulturze trafiali się wtedy nawet rzadziej niż obecnie, zwłaszcza młodsze egzemplarze.

Odpowiedz
avatar archeoziele
4 4

@katem: Jednak to PRL-owskie zwyczaje obsługi klienta/pacjenta/petenta przeszły do niechlubnej legendy.

Odpowiedz
avatar mitzeh
21 21

Hehe, przypomniało mi się, jak raz poszłam do innej ginekolog niż zwykle ("moja" akurat miała urlop): po rzucie oka na gabinet (parawan niby był, ale ustawiony tak, że zasłaniał pacjentkę od pasa w górę :D plus rozbierać się trzeba było i tak praktycznie przy samych drzwiach...) poprosiłam panią dochtór, żeby zamknęła drzwi na klucz, bo nie mogę być pewna, że wśród pacjentek nie zdarzy się jakaś, hm, mniej dyskretna. Spotkałam się z ogromnym zdziwieniem i komentarzem na temat fanaberii :D Chociaż drzwi jednak zamknęła.

Odpowiedz
avatar Fergi
15 17

@mitzeh: Szczerze Ci powiem że po usłyszeniu komentarza na temat fanaberii wyszłabym z gabinetu.Po prostu nie potrafię zaufać nie wrażliwemu lekarzowi bez dobrych manier.

Odpowiedz
avatar bonsai
6 12

Tak sobie siedzę i się zastanawiam... Dość sporo lekarzy mi się przewinęło w życiu [po każdej przeprowadzce znalezienie dobrego lekarza to średnio 5 wizyt u różnych :/] i faktycznie większość nie zamyka drzwi na klucz. Mistrzem był lekarz, który W OGÓLE nie zamykał drzwi, bo mu się zatrzaskują - był przepiękny widok na pokój od położnej [gdzie każdy mógł wejść]. Jakąś tak akurat do tego lekarza wołami by mnie 2 raz nie zaciągnęli, mimo że wiedzę miał dobrą...

Odpowiedz
avatar ejcia
14 18

Ludzie naprawdę nie czytają, nie słuchają i nie myślą. Nie słyszą niemal wywrzeszczanego we względnej ciszy "zajęte", ale za to jeśli zostaję w gabinecie po pracy i czekam, bo do drugiej przychodni dopiero za dwie godziny, to niech tylko leciutko czymś stuknę. Zaraz połowa przychodni usłyszy sygnał, ze za zamkniętymi drzwiami ktoś jest i zaczynają się szturmy pukających, bo każdy "ale ja tylko". A co do historii - chyba lekko bym spanikowała, gdyby ginekolog zamknął drzwi na klucz. Choć zdroworozsądkowo jest to całkiem sensowne.

Odpowiedz
avatar Kumbak
13 13

@ejcia: Nie musi zamykać drzwi na klucz. Wystarczy, że na zewnątrz będzie nieruchoma gałka.

Odpowiedz
avatar bonsai
10 10

@Kumbak: U mojego obecnego lekarza jest zamek, który z zewnątrz wymaga klucza, w od wewnątrz jest gałka do przekręcania - naprawdę fajne rozwiązanie, z jednej strony drzwi są zamknięte [tego pilnuje lekarz, który osobiście odprowadza każdą pacjentkę do drzwi i wpuszcza kolejną], z drugiej jak mnie najdzie ochota to mogę sama wyjść w dowolnym momencie :).

Odpowiedz
avatar bialamurzynka
-2 10

Mogłabym dostać namiary na tego lekarza?

Odpowiedz
avatar dorota64
2 8

@funmilayo: Ja po kilku miesiącach na patologi ciąży i po urodzeniu dziecka nie jestem wrażliwa. Dnia mi by to nie zepsuło, ale gabinet byłby skreślony. Ba, nawet u dentysty nie cierpie takich miejsc gdzie są dwa fotele obok siebie. @funmilayo:

Odpowiedz
avatar Cille
11 15

Tego właśnie nie mogę pojąć. Przeważająca ilość osób, które spotkałam, nie potrafi korzystać z drzwi. Najbardziej widoczne było to w akademiku, gdzie nikt nie myślał o prywatności drugiej osoby - najczęściej goście pukali i od razu wchodzili, czasem po prostu wchodzili, ale równie często wchodzili po dowolnym odzewie ze środka. Zazwyczaj pytałam "kto tam", ale było to traktowane jak "zapraszam". Nie mam pojęcia, skąd biorą się te zwyczaje. A potem przekładają się właśnie na przychodnie, czy, o zgrozo, toalety publiczne.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
4 10

Kiedyś miałam coś wycinane z posladka i musiałam się wypinac na pana chirurga. Na te scenę wszedł mój sąsiad, który pracuje w rejestracji. Doniósł karty. Nie wiedzieć dlaczego wszedł przez zabiegowy zamiast normalny gabinet (pomieszczenia są przechodnie). Pani pielęgniarka przeprosiła za niezamkniete drzwi. Ale raczej dnia mi to nie zepsulo.

Odpowiedz
avatar dorota64
0 6

Dla mnie to wina lekarza. Gdyby dbał o prywtność pacjentów to nie powinien pracować w takim miejscu. Oczywiście,że za dzwiękoszczelne (w miarę) drzwi trzeba zapłacić, podobnie jak za takie z otwierane tylko od środka. A i metraż też kosztuje.

Odpowiedz
avatar noodleskiller
6 14

1. Napisałam, że ta sytuacja zepsuła mi dzień, ale nie spotkałam się ze zrozumieniem. To tak jakby ktoś Was oglądał podczas np. defekacji. Jeśli taka sytuacja nie jest dla niektórych osób krępująca, to jaka? 2. Nie winię lekarza, ponieważ krzyczał, żeby kobieta zaczekała. Zwalanie winy na lekarza to dla mnie niejako przyzwolenie na takie zachowanie tej kobiety.

Odpowiedz
avatar imhotep
8 8

A nie można po prostu postawić fotela w drugą stronę, tak by widoczna była głowa, a nie nogi?

Odpowiedz
avatar hippo
0 4

Tylko ok 20% społeczeństwa polskiego nie jest wsią, cebulą i januszostwem.

Odpowiedz
avatar Andrzej1990
0 0

@hippo: I każdy myśli, że jest w tych 20 %. ;)

Odpowiedz
avatar tomdomus
1 3

Dziewczyny! proszę zostawcie już piotrs72 w spokoju! Co prawda jestem facetem z już w miarę dorosłymi dziećmi, ale uważam tę babę za piekielną a pitrs72 za.....cóż wstawcie tam sobie co chcecie. Facet po prostu jest nie reformowalny i cokolwiek byście nie powiedziały/napisały on będzie wiedział swoje. Dajcie już spokój bo czcionki szkoda na takiego....

Odpowiedz
avatar natalia
0 0

Ale że podczas badania lekarz siedzi tyłem do drzwi, a krocze pacjentki jest skierowane do drzwi? Powinno być raczej w drugą stronę, albo chociaż bokiem... O parawanie nie wspominając. Ale baby też nie rozumiem. W ogóle nie rozumiem tego, jak ludzie pojmują funkcję pukania. Niektórzy np. w toalecie nie pukają wcale, tylko od razu ciągną za klamkę. Czasami ktoś zapuka, ale nie da ani chwili na reakcję, tylko od razu będzie szarpał za klamkę. I nie dotyczy to tylko starych bab. Dotyczy to wszystkich grup wiekowych, każdej płci, narodowości. Bo mama nauczyła, że trzeba pukać, bo to grzeczne. Ale na pukaniu nieraz dobre maniery się kończą...

Odpowiedz
Udostępnij