Pracuję w knajpie, taka pubu-restauracja.
Szef uważa, że "klient nasz pan" i cokolwiek zrobi ma zawsze rację. Wczoraj przegiął (i szef i klient).
Wieczór, dzień jak co dzień. Mały ruch.
Jeden klient wypił trochę za dużo, zaczął robić różne aluzje do kelnerki, ona go grzecznie spławiała i pracowała dalej. Klient dalej pił, robił się coraz bardziej nachalny, w końcu klepnął kelnerkę w pupę, ona cały czas starała się być grzeczna. W pewnym momencie jednak złapał ją za rękę, próbował pocałować i nie chciał puścić.
Wyszedłem zza baru mówiąc, żeby ją puścił, on na chwilę skupił się na mnie, kelnerka mu się wyrwała. Dalej szedłem do niego, żeby go wyprosić, gdy klient... wyciągnął nóż sprężynowy. Odruchowo się cofnąłem, a klient zataczając się ruszył w stronę baru przy którym była kelnerka.
[K]: Chodź maleńka, usiądziesz mi na kolanach i spędzimy miły wieczór - wybełkotał.
[Ja]: Odłóż nóż!
Chciałem stanąć między nim, a kelnerką, ale facet zamachnął się nożem w moją stronę. W tym momencie z kuchni wyszedł Filip, młody chłopak, pracujący w kuchni jako pomoc od dwóch tygodni. Wyciągnął ze skrzynki pustą butelkę i rozbił ją robiąc "tulipana".
[F]: Spieprzaj, bo cię zadźgam - pełny spokój, zazdroszczę opanowania.
Facet nie zareagował, to znaczy zareagował, zaczął biec, a właściwie próbował, bo w swoim odurzeniu alkoholem raczej niekontrolowanie leciał do przodu, niż biegł. Gdy był już odpowiednio blisko wziął zamach. Filip odrzucił "tulipana" i uchylił się przed ciosem, złapał napastnika za nadgarstek ręki z nożem i uderzył go z główki w nos. Facet padł i zalał się krwią, na dokładkę dostał kopniaka w brzuch. Podbiegłem i podniosłem nóż, schowałem go za bar.
Razem z Filipem zebraliśmy gościa z podłogi i wyrzuciliśmy z lokalu z groźbą, że jeśli wróci to wezwiemy policję.
Gdy szef dowiedział się o całej sytuacji... zwolnił Filipa, a mnie i kelnerkę opieprzył, bo według niego powinniśmy załagodzić sytuację (kelnerka powinna usiąść mu na kolanach) i sprzedać facetowi następne piwo. Na koniec dodał, że odliczy Filipowi od pensji za stłuczoną butelkę.
Kocham mojego szefa :)
gastronomia
Dziewczyna jest kelnerką czy panią do towarzystwa? Co za burak z tego twojego szef... brak słów.
OdpowiedzMiałam skomentować, ale brak słów...
OdpowiedzA jesteś w 100% pewien, że nie opowiadasz tu filmu lub snu..? Cosik tak trochę zalatuje.. A jeśli nie, jak to napisała #Monika Jakubiak - nadal tam pracujecie???!!!
Odpowiedz@Jezebel: Tak, jestem pewien. Tak, pracujemy, nie stać mnie na rzucenie pracy z dnia na dzień.
OdpowiedzTrzeba było wezwać policję. Następnym razem może nie być kogoś kto uratuje jakąś dziewczynę.
Odpowiedz"nie stać mnie na rzucenie pracy z dnia na dzień." A stać Cię na utratę życia?
Odpowiedz@glan: Mogę pracować albo w wyuczonym zawodzie albo za barem. Skończyłem takie studia, po których praca w zawodzie będzie oznaczała, że 95% spotykanych osób to ludzie z wyrokami lub mocno zdemoralizowani. Przez kilka lat za barem spotkałem wielu awanturników, ale tylko jednego z nożem. Sam nie wiem gdzie bezpieczniej. A reakcja szefa 2 godziny po zdarzeniu nie wpływa w żaden sposób na bezpieczeństwo.
Odpowiedz@Jaca: Nie stać cię na rzucenie pracy z dnia na dzień bo jesteś białym niewolnikiem, który jest tylko potrzebny do płacenia podatków. I którego można sponiewierać. Są pewne rzeczy, których się nie odpuszcza. Np. takiej reakcji jak twojego szefa.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Myślałem, że nie stać mnie na rzucenie pracy z dnia na dzień, bo muszę opłacić czynsz, jedzenie, benzynę i tego typu sprawy. Ale Twoja koncepcja też jest ciekawa. Szef natomiast, mimo swoich odpałów, jak na tą branżę płaci bardzo dobrze. On na moje miejsce za taką stawkę znajdzie kogoś bez problemu. Ja, żeby znaleźć inną pracę z taką stawką będę się musiał naszukać. Ale to nie dlatego, że od dawna słucham narzekań szefa jednym uchem, a wypuszczam drugim i mnie nie obchodzą, ani nie dlatego, że nie odszedłem, bo zwolnił chłopaka na okresie próbnym. To dlatego, że są ludzie, którzy zgadzają się pracować za 4 złote za godzinę.
Odpowiedz@Jaca: Nie no to zdecyduj się czy szef 'mimo odpałów płaci całkiem dobrze' czy płaci 4 zł na godzinę, bo to akurat wewnętrzna sprzeczność. Nie wiem zresztą jakiemu barmanowi czy komukolwiek z obsługi lokalu płaci sie mniej niz licealiście roznoszacemu ulotki. Pracując po 20h na dobę (świadome wyolbrzymienie), przez pełny miesiąc, zarobiłbyś ok 2400 na rękę- może wtedy by starczyło na 'czynsz, jedzenie, benzyne i tego typu sprawy'- tylko jak dałbys radę to wydać? ;-) W kazdym innym wypadku (czyli w realnym zakresie godzin pracy) taki pracownik mieszka pod mostem i zywi się energia z kosmosu. W ogole cała historia to jakis surrealizm- jezeli ktos po obezwładnieniu gościa atakującego innych nożem nie wzywa policji, na dodatek ukrywając za barem dowód rzeczowy w postaci noża, to jest prawie tak samo piekielny jak sam napastnik. Lepiej dla Ciebie żebys zmyślał.
Odpowiedz@bizarrotron: Mój szef płaci dobrze, ale mojej dziewczynie dziś w innej knajpie zaproponowali 4 zł za pomoc w kuchni. Ona się nie zgodziła, ale są ludzie, którzy się zgodzą. Tak samo jak są tacy, którzy zgodzą się stać za barem za 6 zł. Dlatego są ludzie płacący uczciwe pieniądze, a są tacy, którzy dają wymienione stawki. Problem w tym, że tych drugich jest więcej, bo i tak znajdują pracowników. Dlatego znalezienie takiego, który dobrze płaci i akurat szuka barmana nie jest łatwe. Tak, to że nie wezwaliśmy policji było naszym błędem. Nie ukrywałem dowodu tylko zabrałem nóż z zasięgu rąk jego właściciela.
Odpowiedz@Jaca: Nadal zimno- niespecjalnie wierzę w taka stawkę, chyba ze w pijalni piwa "U Ziutka' w 10 tysięcznym mieście. Ty stoisz za barem za 6 zł (no bo przecież jezeli za więcej to po co miałby szef trzymac droższego skoro jest tłum chętnych na Twoje miejsce?)? Czyli 10h dziennie (dużo) to 60 zł na dzień, razy 30 dni w miesiącu (mało prawdopodobne) czyli 1800 na rękę (o ile mowimy o kwocie netto). Nadal nie sądzę abys z tej pensji opłacał to co twierdzisz, a juz na pewno nie wierzę że innej podobnej pracy nie ma w zasięgu (no chyba ze faktycznie mówimy o realiach powiatowych albo mieszkasz z rodzicami- tyle że o co wtedy chodzi z czynszem?). Natomiast powiedzenie że 'to że nie wezwaliscie policji było blędem' to tak jakby powiedzieć 'nożem można czasami zrobic człowiekowi krzywdę jak się bardzo chce'. Reszty nie mam juz ochoty roztrząsać- dla mnie to fejk, możesz minusować ile chcesz.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lipca 2015 o 0:55
@bizarrotron: Nie wiem, spytaj szefa dlaczego trzyma mnie, skoro mógłby kogoś taniej. Może po prostu uważa, że skoro na tym odpowiednio zarabia to pracownikom też należy płacić odpowiednio. Mogę Ci dać adres knajpy w Katowicach w której mojej dziewczynie zaproponowano dziś 4 zł za godzinę. Najtańsza przystawka w tej knajpie kosztuje 18 złotych. Praca 12 godzin dziennie. Jak nie wierzysz to wyślesz CV, pójdziesz na rozmowę i się przekonasz. Jeśli nie wierzysz w stawki 6 zł/h to możesz też popytać ludzi na kasach w supermarketach, albo ochroniarzy w różnych sklepach(no, oni mogą mieć 7-8). PS. Wierz lub nie, ale to nie ja Cię zminusowałem.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 lipca 2015 o 1:10
@bizarrotron: Nie rozumiem czego nie rozumiesz. Jaca zarabia Xzł/h ALE są tacy, większość niestety, którzy dają 4-6zł/h. Więc zmiana pracy mu się nie opłaca, bo może nie trafić na takiego co też da Xzł/h.
Odpowiedz@bizarrotron: ja pracowałam za barem za 5,5/h.. da się.
Odpowiedz@Jaca: można pracować za barem, ale u kogoś innego...A dziewczyna powinna gdzieś zgłosić, do czego szef ją namawia - to nie nocny klub...
Odpowiedz@Jaca: najniższa krajowa to ok 7.8 netto. Z tego co się orientuję, w takiej biedronce zarabiają trochę powyżej najniższej. Chyba więc przesadzasz nieco z tymi 6 złotymi...
Odpowiedz@moodlishka: Najniższa krajowa obowiązuje przy umowie o pracę. Przy umowie zlecenie możesz mieć nawet 1 grosz za godzinę. Moja kuzynka pracowała rok temu w Carrefourze za około 6,30 netto.
Odpowiedz@Jaca: Powyżej wspominasz, że skończyłeś takie studia, że większość ludzi, z którymi byś obcował to kryminaliści. I piszesz to w kontekście, że "o w życiu nie chciałbym z takimi pracować". Stąd moje pytanie: To po kij kończyłeś studia, skoro nie chcesz pracować w zawodzie i wolisz stać za barem? Po co w ogóle kończyłeś studia? Nie lepiej było czas i pieniądze zainwestować w kursy barmańskie, flairu czy innych bajerów? Nie musiałbyś teraz "barować" u takich buraków, bo "płacą nieźle". Podejrzewam, że skończyłeś resocjalizację albo coś pokrewnego. Studiowałam Resocjalizację i Profilaktykę Społeczną i (dopóki życie nie zweryfikowało moich planów) marzyłam o pracy w zawodzie...
Odpowiedz@kayetanna: Oczywiście, że idąc na studia chciałem pracować w zawodzie. "I piszesz to w kontekście, że "o w życiu nie chciałbym z takimi pracować" Nieprawda, napisałem to w kontekście: Pracując w wyuczonym zawodzie mam takie same szanse, a może nawet i większe spotkać kogoś niebezpiecznego jak stojąc za barem. O tym, że nie będę się palił do pracy w zawodzie(choć jej nie wykluczam) zorientowałem się na praktykach gdy zobaczyłem od środka jak to funkcjonuje. Tyle, że te praktyki były dopiero w 4 semestrze("coś tu chyba jest nie tak"), 5 semestrze("coś tu na pewno jest nie tak"), przerwie między 5 a 6 semestrem("tu wszystko jest bardzo nie tak"). Moim zdaniem pobyt w placówkach dla młodzieży w których miałem praktyki w 95% przypadków bardziej zaszkodzi wychowankom, niż pomoże. A rzucać studiów semestr przed obroną licencjatu nie było sensu. A, no i wychowawcy zarabiają podobnie jak ja za barem :) Ja dbam o robienie drinków, które pasują gościom, oni o wychowanie społeczeństwa więc różnica odpowiedzialności spora.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lipca 2015 o 9:00
@Jaca: No dobrze, przyjmuję Twoje wytłumaczenie :D W sumie ja rzuciłam mgr po roku, olewając sesję. Ja zdałam sobie sprawę, jak ciężko byłoby zostać kuratorem albo kimś "decyzyjnym" z pieczy zastępczej, a jako wychowawca nie chcę pracować, bo szczerze mówiąc bez chęci wychowanka nic się nie wskóra. A z tymi praktykami na 4 i 5 semestrze to nie takie głupie, w teorii w sensie: Powinieneś już coś umieć i siedzieć w temacie, aby być na tych praktykach przydatnym i coś z nich wynieść.
Odpowiedz@Jaca: pracuje w AS i zyje, jakos jeszcze nikt ani nozem ani tulipanem nie atakowal ani nie wyzywal gdy koledzy dzialali w obronie wlasnej troche szacunku do siebie, przyda ci sie
OdpowiedzChcę to jakoś skomentować, ale brak słów na idiotyzm szefa...
OdpowiedzJuż bym tam nie pracował. Miałbym gdzieś takie postępowanie szefa. Chciałbym za to zobaczyć jego reakcje jakby to on tam stał. Pewnie by uciekał jak mała dziewczynka bojąca się pająka.
Odpowiedzmoże nastepnym razem zamiast się szarpać z gościem i straszyć go "tulipanami" wezwij po prostu policję. Szef piekielny pupek ale wy też wcale nie zachowaliscie się rozsadnie i do tragedii było blisko .
Odpowiedz@Fergi: Nie ja się szarpałem. A cała sytuacja od momentu gdy facet wyciągnął nóż i ruszył w stronę kelnerki do momentu gdy leżał zakrwawiony na podłodze trwała tyle, że mógłbym nie zdążyć wybrać numeru. Fakt, że nie wezwanie policji na koniec było błędem.
Odpowiedz@Jaca: wydaje mi się że lepiej by było od razu po tym jak pan wyciągnął nóż "schować" kelnerkę w kuchni i wezwać policję zamiast próbować go rozbroić.Tym bardziej że większość takich typków na sam dzwiek słów "zaraz przyjedzie policja"traci rezon i czym prędzej wychodzi z lokalu .Rozumiem że łatwiej mysłec teraz niż w trakcie trwania takiej sytuacji bo to kilka minut i nie ma czasu na przemyślenie reakcji.Nie mniej jednak warto by było przygotować sobie plan postępowania w takim wypadku.Normalnie zapoznanie zalogi z planem postępowania w takim wypadku należy do obowiązków szefa, ale już ustaliliśmy że to dupek do tego niekompetentny ,a ponieważ chodzi tu o wasze bezpieczeństwo powinniście taki plan zrobić sami, bo takie zachowania klientów w takich lokalach to niestety nie jest coś niezwykłego.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 lipca 2015 o 13:58
Może szef zatrudni swoją żonę albo córkę w roli kelnerki i jak będzie taka sytuacja to niech one łagodzą klienta.
OdpowiedzTy jak ty, ale jeśli kelnerka nie rzuci tej roboty teraz, to wyjdzie na niewdxięczną, niesolidarną świnię, oraz na prostytutkę.
OdpowiedzChodź, chodź, chodź usiądź na kolankach, chodź, chodź, chodź, pokażę ci... No właśnie co ?
Odpowiedz@Rammaq: Zazwyczaj w takich sytuacjach panowie powinni pokazywać służbową kartę kredytową. ;)
Odpowiedz@eulaliapstryk: Hmm, sprytne!
OdpowiedzMasz nauczkę - od razu dzwonić po policję. Wyście go obezwładnili, a co jak w innym barze będzie tylko jedna dziewczyna i nikt inny?
OdpowiedzZróbcie szefowi psikus, skoro taki mądry to niech sam zastosuje się do swoich rad. Wynajmijcie/namówcie faceta który uda geja (oczywiście podlewajcie go shotami z wody) a on niech zacznie się przystawiać do szefa, każe mu siąść na kolanka i w ogóle. Ciekawe czy w stosunku do swojej osoby, też będzie tak otwarty na klienta.
Odpowiedzprzeczytajcie jeszcze raz tą opowieść a potem zastanówcie się chwilę nad jej wiarygodnością.....
OdpowiedzNie chce mi się wierzyć, że szef powiedział coś takiego...kazałby usiąść kelnerce na kolanach klienta który ma nóż w ręce??? Wy mieliście święte prawo go wywalić i jeszcze najlepiej policje wezwać, bo groził Wam nożem! Proponuje zmienić pracę. Przynajmniej Filip już nie pracuje z szefem idiotą i bardzo dobrze;)
OdpowiedzPowiem, że i tak kelnerka miała świętą cierpliwość. Moja koleżanka będąc kelnerką w takiej samej sytuacji, jak facet ją złapał za tyłek, odwróciła się i go spoliczkowała. Swoją drogą nie rozumiem niektórych facetów, kelnerki to nie Panie lekkich obyczajów...niech idą w inne miejsce jak chcą kogoś obmacywać :/
OdpowiedzA pan agresor spokojnie udaje się za winkiel w celu "ja wam jeszcze pokażę" i czeka spokojnie aż któreś z was wyjdzie z lokalu. Tulipanków na polskich chodnikach nie brakuje więc pozbawienie go noża niewiele zmieniło. Nie wyobrażam sobie jak można wypuścić człowieka machającego nożem w lokalu nie wzywając policji. A wiedz że się staram bardzo i wyobraźnie mam całkiem niezłą...
Odpowiedz