Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wracam sobie spokojnie z trasy. Godzina dla mnie typowa, czyli okolice 2-3…

Wracam sobie spokojnie z trasy. Godzina dla mnie typowa, czyli okolice 2-3 nad ranem. Moje leniwe przemyślenia na temat kolejnej kawy przerwała sytuacja, która podniosła mi ciśnienie na tyle, by jakakolwiek dawka kofeiny okazała się zbędna.

Jechałam akurat odcinkiem drogi między Olkuszem a Krakowem. Nieznającym okolicy wyjaśnię, że to teren zabudowany, jednak kierowcy mają w zwyczaju śmigać tutaj dosyć szybko, zwłaszcza w godzinach nocnych. Po jednym pasie w każdą stronę, trasa na tyle uczęszczana że nawet o tej porze co jakiś czas mijałam tira czy osobówkę.

A więc jadę sobie - i nagle widzę jakiś kształt na przeciwległym pasie. Miejsce zacienione, nie byłam pewna czy mi się nie przywidziało, ale coś mnie tknęło - cofnęłam i widzę, że to człowiek. Jakiś gość rozłożył się idealnie w poprzek jezdni. Ręczny, awaryjne i wysiadam. Człek okazał się mocno pijany, jednak na szczęście na tyle kontaktowy, że udało mi się go ściągnąć na chodnik. Za parędziesiąt sekund pasem przemknęła rozpędzona osobówka. Nie mam zamiaru budować tutaj zbędnego dramatyzmu, ale nawet gdyby nie była rozpędzona, kierowca raczej nie miałby szans tego typa na czas zauważyć i uniknąć wypadku. Umówmy się, raczej nikt nie jest przygotowany na takie niespodzianki leżące na asfalcie. Gdybym wahała się choć minutę miałabym okazję być świadkiem dość traumatycznego zdarzenia, którego raczej nikt nie chciałby oglądać...

Mężczyzna wytłumaczył, że wracał z wesela i położył się, bo myślał że jest już w domu.

Kto tu jest piekielny? Nie jestem pewna, ale strzelam, że gospodarze tej imprezy, którzy wypuścili gościa w takim stanie na samotną wędrówkę wzdłuż szosy.

szosa nocą

by basso
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pinslip
20 42

Oj nie nie, piekielny jest ten pijany człowiek, który nie potrafi kontrolować siebie na tyle, żeby stwarzać zagrożenia dla siebie i dla innych. Serio uważasz, że para młoda, która ma na weselu kilkudziesięciu gości jest w stanie skontrolować, kto jest w jakim stanie i kiedy opuszcza wesele?

Odpowiedz
avatar adela845
3 27

@pinslip: Dokładnie, może jeszcze jak goście niedaleko mieszkają to każdego do domu powinni odwozić? Wesele weselem, ale dorosły człowiek powinien wiedzieć na ile alkoholu może sobie pozwolić, tym bardziej wiedząc, że jeszcze po zabawie musi do domu wrócić

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
4 24

@katem: Ja bym nawet poszedł jeszcze dalej w rozwiązaniach legislacyjnych i obarczył winą koncern alkoholowy który wypuszcza swój produkt w świat i nie kontroluje co ludzie z nim robią. Gospodarz wesela jest tu jeno pośrednikiem między wytwórcą, hurtownikiem, detalistą a użytkownikiem korzystającym z alkoholu.

Odpowiedz
avatar basso
2 16

@pinslip: Nie wiem, zastanawiam się. Poza tym gospodarzem wesela niekoniecznie jest para młoda w praktyce - to ich wielki dzień i powinni się bawić, często jest tak że ktoś inny z rodziny ogarnia wszystkie kwestie techniczne. Tak czy inaczej, ja bym kolesia półprzytomnego nie wypuściła z mojej imprezy - goszcząc kogoś czuję się odpowiedzialna za to co się dzieje. Ale przyznaję Wam rację że może po prostu moje poglądy i podejście jest nietypowe.

Odpowiedz
avatar basso
8 18

@katem: Aleś jest uprzejmy, ho ho. "Pogiąć" to może Ciebie, synek ;) Ja mam odpowiedzialne podejście do moich gości na imprezie, i taki też prywatny pogląd wyrażam w mojej osobistej historii, ale nikomu niczego nie narzucam i nie żądam. Gdzie tu widzisz żądanie? A może szukasz pretekstu, żeby się czegoś przyczepić i tak sobie poplumkać bez sensu? Negatywnie oceniam podejście gospodarzy, bo mnie się w głowie nie mieści by mieć totalnie w dupie gdzie są moi bliscy których zaprosiłam. Ale to, że mi się ów fakt nie podoba nie oznacza, że mam zamiar lub zyczenie komukolwiek coś narzucać, bo to nie moja sprawa. Pogląd wyrazić jednak mogę. Jaką zwolenniczkę jakiego rozwiązania prawnego? Meliskę wypij albo zmień dilera, bo masz najwyraźniej urojenia.

Odpowiedz
avatar archeoziele
8 14

@basso: Tyle tylko że mając kilkudziesięciu czy nawet ponad stu gości nie masz szans aby upilnować wszystkich. No bo skąd wiedzieć, czy wujek Wiesiek wyszedł na papieroska czy rzygnąć w krzaki czy poszedł do domu.

Odpowiedz
avatar basso
7 11

@archeoziele: To prawda. Ale on pewnie nie był tam sam, co więcej - strzelam, że pewnie nie tylko ludzie z którymi przyszedł, ale i spora część obecnych innych gości go znała i widziała w jakim jest stanie. Ja bym zaprotestowała gdyby taki ktoś wychodził, aczkolwiek jestem właśnie tym upierdliwym typem, który na imprezie zabiera kluczyki wypitej osobie, gdy chce jechać autem albo interesuje się nieprzytomnym żulem leżącym w rowie. Widzę, że tutaj moje podejście jest w mniejszości. Zgadzam się z tym, że cięzko upilnować masę gości jak i z powyższymi argumentami, że gość powinien być na tyle mądry by nie pić więcej niż może. To również prawda, toteż nikomu nic nie narzucam a moje podsumowanie jest wyrażone w sposób sugerujący niepewność w tej kwestii ;)

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
1 5

Sądy we Francji uznają, że pub to żłobek, a klient pubu to kretyn bez rozumu i odpowiedzialności. Jeden idiota bił rekord w liczbie wyżłopanych bań gorzały i chyba ten rekord pobił. Barman został skazany na CZTERY MIESIĄCE więzienia. Co prawda w zawiasach, ale ma już wyrok na koncie. Proszę, poczytajcie: http://time.com/3899344/man-drinks-56-shots-dies-france-bartender-manslaughter/ http://www.theguardian.com/world/2015/may/28/french-bartender-sentenced-after-customer-drinks-56-shots-and-dies

Odpowiedz
avatar archeoziele
6 8

@basso: Na to wpływa mnóstwo różnych czynników. Nam kiedyś na imprezie historycznej też wcięło gościa. Siedział przy stole ze wszystkimi i nagle go nie ma. Jak kamień w wodę. Szukaliśmy go na całym terenie imprezy i w okolicy ale gościu zniknął jak kamfora. Rano się odnalazł na terenie zamkniętym. Jakimś cudem przelazł jak płot i tam zaległ.

Odpowiedz
avatar basso
3 5

@archeoziele: To prawda, znam i takie sytuacje ;) Mój kolega, skąd inąd na co dzień poważny gość nie słynący z alko-przygód, zniknął nam kiedyś z ogniska. Ekipa poszukiwawcza wróciła z pustymi rękami, po czym przypadkowo znalazł się w... bagażniku, do którego sam wlazł. Na takich typów nie ma rady ;)

Odpowiedz
avatar pinslip
6 6

@basso: Ależ ja nie mówię w żadnym wypadku, że nie trzeba się przejmować pijanymi osobami na weselu/imprezie/spotkaniu rodzinnym, wręcz przeciwnie sama tak robię, że martwię się zawsze o wszystkich w okół, czy aby na pewno mają jak wrócić do domu, czy są w stanie itp. Tyle że, po pierwsze, tak jak napisała arceoziele, czasami po prostu się nie da, bo niektórzy tak mają, ze po alkoholu po prostu wychodzą z imprezy nikomu o tym nie mówiąc, nawet żonie, która akurat poszła zatańczyć z wujkiem, a po drugie o ile uważam, że wypada zadbać o gości, o tyle nie jest to niczyim obowiązkiem by myśleć z kogoś, a tym bardziej nie można kogoś obarczać winą za to, że ktoś inny nie panuje nad ilością wypijanego alkoholu.

Odpowiedz
avatar basso
3 3

@pinslip: Jasne, zdrowy rozsądek powinien mieć tutaj zastosowanie, nie wszystkie sytuacje da się przewidzieć. Ale też zwróć uwagę, że ja tutaj nie wydaję wyroku, nie nawołuję do potępienia czy też stworzenia specjalnych ustaw, by organizatorów imprezy wsadzić za kratki ;) Oceniam, że sytuacja olania sprawy przez gospodarzy była w tym przypadku najbardziej prawdopodobna, ponieważ gość nie był w stanie nawet normalnie iść, ale to są tylko moje przypuszczenia.

Odpowiedz
avatar Agness92
2 2

@basso: Też jestem takim upierdliwcem :) Zawsze ogarniam bardziej zalanych kumpli.

Odpowiedz
avatar smal
25 27

Mówią, że palenie szkodzi. Mnie papieros uratował od zostania zabójcą, a palaczowi uratował życie.. Jechałem o 2-3 w nocy przez las, spokojnie, żywej duszy, w pewnym momencie błysnął mi ognik papierosa. Ja po hamulcach, okazało się, że dwóch pijanych, ubranych na czarno gostków, odpoczywa na środku jezdni. Szczęściem, że jeden z nich był palaczem.

Odpowiedz
avatar katem
12 12

@smal: To i ja dorzucę historyjkę z życia wsi : pewnego razu późną i ciemną nocą jechałam przez wsie świętokrzyskie na trasie Annopol-Ostrowiec Świętokrzyski. W pewnym momencie zauważyłam, że samochody przede mną dziwnie się zachowują i jadą "wężykiem". Zwolniłam więc maksymalnie - okazało się, że po jezdni idzie sobie jej środkiem zataczając się pijany facet w ciemnym ubraniu.

Odpowiedz
avatar Ara
5 11

Popieram przedmowcow. Piekielny (w tym wypadku dla siebie samego) jest tylko i wylacznie ten pijany czlowiek. Musimy pamietac, ze jestesmy dorosli i powinnismy brac odpowiedzialnosc za wlasne czyny.

Odpowiedz
avatar basso
-2 8

@Ara: On też jest piekielny. Ale czy tylko on? Widząc upitego znajomego wybierającego się na uczęszczaną drogę machnąłbyś ręką, bo przecież dorosły jest? Masz do tego prawo oczywiście, ale ja się z takim podejściem nie zgadzam i w życie go nie wprowadzam.

Odpowiedz
avatar luska
-3 11

Absolutnie nie gospodarz wesela. To nie dziecko, żeby za nie myśleć. Dorosły powinien być na tyle świadomy, by sobie zapewnić transport do domu. Zdarzyło mi się kiedyś być własnym pojazdem na weselu a że impreza była niezła i postanowiliśmy z partnerem wypić kilka drinków, to załatwialiśmy w trakcie imprezy dobrych znajomych, którzy zobowiązali się przyjechać nad ranem po nas. A będąc tzw "gospodarzem" wesela, w zasadzie to poprawin dla najbliższej rodziny i serdecznych przyjaciół pana młodego zobowiązałam się do odwożenia gości. I niestety trafił się taki jeden uparty, że mimo ustaleń i namowy postanowił do domu wracać pieszo, pijany w "trzy d*py". Nim rozwiozłam jedną grupę gości, ten zdążył się cichaczem ewakuować z lokalu. Pół godziny straciliśmy z właścicielami lokalu na poszukiwanie pijanego w środku nocy (wszak dałam słowo, że odwiozę). Miał szczęście, że udało mu się przebyć dość ruchliwy fragment trasy bezpiecznie. Na drugi dzień siostra owego gościa pytała tylko mnie, czy gdzieś nie widziałam po drodze jego roweru. Na wesele pojechał jednośladem, a wrócił późnym ranem pieszo i niczego z tej drogi nie pamięta. Rower znalazł się po kilku dniach w przydrożnym rowie. Piekielny był sam pijany, że wyłączył myślenie i tym samym naraził kierowców na niebezpieczeństwo.

Odpowiedz
avatar basso
3 5

@luska: Ale przecież chodzi mi dokładnie o to, o czym tutaj piszesz! Minimum zainteresowania - pomyślenie o odwiezieniu gości. Wiadomo, że istnieją jednostki wyjątkowo oporne, ale uwierz - ten gość nie był w stanie komukolwiek się wymknąć ani nawet normalnie iść.

Odpowiedz
avatar luska
4 4

@basso: eee...najwidoczniej jednak był w stanie iść, skoro znalazł się na szosie bez niczyjej pomocy i na tyle kontaktowy, że potem dał się tobie ściągnąć na pobocze. Zachciało mu się spać to się położył tam gdzie mu pasowało. Żaden pijak nie jest w stanie iść normalnie, poobserwuj sobie kiedyś, to się zdziwisz w jaki sposób pijak się przemieszcza. Nie możesz oceniać gospodarza wesela jako piekielnego, bo nie masz pojęcia, czy pijak się samodzielnie nie wymknął, tak jak ten mój, też pijany w trupa, bo nie miał pojęcia jak się do domu dostał, czy wracał z rowerem, czy bez. Może na weselu był sam i nie miał kto go przy okazji przypilnować. Czasami za łatwo wydajemy sądy, nie mając ku temu żadnych podstaw i przesłanek. Piekielny to był pijany, bo swoim zachowaniem zagroził kierowcom. Nikt mu wódy do gardła na siłę nie lał. Jeśli planował chlać, to mógł sobie zapewnić transport. Lub dostosować się do propozycji organizatora imprezy. Chlać też nie musiał. Dorosły wszak. Kiedy wreszcie przestaniemy usprawiedliwiać pijaków? W Polsce to nadal norma. Pijanego kierowcę złapała policja? Biedak a oni świnie, nie mają co robić, zamiast łapać złodziei, łapią kierowców. Pijany spowodował wypadek? Taki biedny, cały połamany, szkoda samochodu. Pijany zabił ludzi? Gdzie ta policja? Zamiast pilnować porządku, łapią w krzakach piratów drogowych. A pijanego zabójcę zabić/ wsadzić do końca życia do więzienia/ wysłać do kamieniołomów o chlebie i wodzie. Tak wygląda nasza polska ocena pijaka. Dlatego będę się wkurzać, gdy ktoś szuka winy i winnych wszędzie, tylko nie u pijaka.

Odpowiedz
avatar basso
0 0

@luska: Chyba nie doczytałaś historii do końca.

Odpowiedz
avatar reinevan
16 16

Nie wiem, może to znak obecnych czasów. W latach "przeddzietnych" bywało się na wielu imprezach, po knajpach, czy po znajomych. Towarzystwo było różne, byli i tacy, którzy doprowadzali się do stanu zbliżonego zwłokom. Nikomu jednak nigdy przez myśl nawet nie przeszło, takie zwłoki zostawić na pastwę losu. Delikwenta, tudzież delikwentkę odstawiało się do lub (z braku możliwości) pod dom i tyle, nie ważne czy komunikacją, taryfą, czy z buta. Nikomu nigdy nawet do głowy nie przyszło zostawienie samopas znajomego w stanie wskazującym na problemy z logowaniem do rzeczywistości. A dziś?? Nie dalej jak tydzień temu byłem świadkiem sytuacji, w której nie najtrzeźwiejsza ekipa zostawiła w środku nocy śpiącą dziewczynę na przystanku w środku nocy. Bo przecież to nie ich problem.

Odpowiedz
avatar Rammsteinowa
7 9

@reinevan: Tak się dzieje kiedy ma się "przyjaciół". W moim towarzystwie, kiedy ktoś "zaliczy zgona" to od razu dostaje łóżko/coś wygodnego, miskę i co chwilę jest kontrolowany czy jeszcze żyje.

Odpowiedz
avatar basso
7 9

@reinevan: Własnie o tym piszę, stąd i dodałam sprostowanie. Po samych komentarzach pod tym tekstem można stwierdzić, jakie jest podejście ludzi. "Nie mam obowiązku", "nie moja sprawa", "dorosły jest"... Cóż. Można i tak, ale ja wolę jednak po swojemu :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lipca 2015 o 15:26

avatar natalia
2 2

@reinevan: Niestety, ale trzeba wiedzieć z kim można wypić piwo, a z kim kilka piw. Ja zostałam porzucona w klubie przez moje, jak mi się wydawało, przyjaciółki. Szłam na imprezę w średnim nastroju i samopoczuciu, po jednym piwie źle się poczułam, tzn. nie upiłam się, ale zrobiło mi się słabo i zaczęło mnie coś boleć. A one uznały, że przyszły się bawić, a nie żeby się niańczyć wzajemnie, więc jak im się zachciało wyjść z klubu, to sobie wyszły, nie zwracając uwagi na obolałą mnie siedzącą przy stoliku. Na szczęście byłam w miarę trzeźwo myśląca i jakoś doczłapałam do taksówki, ale cięgle im tego nie wybaczyłam...

Odpowiedz
avatar nomaki
1 5

Nie byliśmy tam i nie widzieliśmy, czemu sam wyruszył w drogę. Sama prawdopodobnie nie zostawiłabym swoich gości czy współbiesiadników bez pomocy. Ale też wesele jest od tego, żeby się bawić, a nie biegać za każdym, co wyjdzie się przewietrzyć. Może to chamsko zabrzmi, ale czemu jedni mają się bawić, a drudzy robić za niańki? Powinno się zmienić przede wszystkim podejście pijących, żeby nie chcieli sprawiać innym zbędnego kłopotu. Nigdy nie zapomnę Sylwestra, w trakcie którego zamiast tańczyć, to trzymałam koleżankę, bo inaczej by się udusiła własnymi wymiocinami. Oczywiście ten, co jej polewał, czyli jej chłopak, smacznie w tym czasie pijacko chrapał. Gdyby to się zdarzyło raz czy dwa-ok zły dzień lub nieświadomość swoich możliwości. Ale zazwyczaj są to te same przypadki, które mają gdzieś to, że inni muszą się z nimi męczyć. Znam też takie przypadki, które nagle postanawiają wyjść, a kto im stanie na drodze, to dostaje mocny łomot. Wtedy też na siłę takiego sprowadzać do pionu?

Odpowiedz
avatar basso
1 3

@nomaki: Masz sporo racji, jednak ani nie twierdzę że wiem na pewno jak było (bo mogę się jedynie domyślać), ani nie widzę sprawy w kolorach czarnym i białym. Sytuacje są różne i czasem dobre chęci niczego nie zmienią. Fakt jest jednak taki, że w komentarzach przewija się twierdzenie "jest dorosły, wie co robi". No kurcze, wszystko prawda, ale jednak czasem można być nieco mniej bezwzględnym, chyba że naszym mottem życiowym jest pozostawienie takich osób doborowi naturalnemu i niech mniej rozsądne geny same się eliminują w drodze wypadków ;) Co do niańki - no jasne, że nie powinno tak być, ale praktyka jaka jest każdy wie. Nie doprowadzajmy rzeczy do skrajności. Jednakże gdy ja jestem gospodarzem traktuję to trochę tak, że nie tylko dostarczam gościom miejsca i środków do zabawy, ale i dbam o bezpieczeństwo w pewnym zakresie. Nie każdy musi tak robić.

Odpowiedz
avatar mesiaste
1 1

Facet zrobił głupio, ale może i alkohol podsunął mu nierozsądny pomysł z człapaniem na pieszo, nogi same poniosły i wylądował akurat w tym miejscu. Tylko też jestem zdania, że jakiś znajomy, inny weselnik, no ktokolwiek powinien go powstrzymać. I ok, każdy stanowi o sobie, niby wie ile może wypić, nie można wolnej i dorosłej osoby do niczego zmuszać, no ale...serio? Przecież nie trzeba wiele, wystarczy tej osobie zadzwonić po taksówkę, dać nocleg czy nawet pozwolić się kimnąć przy stole: to moim zdaniem o wiele rozsądniejsze niż wypuszczanie kogoś samopas z nadzieją, że dotrze szczęśliwie do domu. A nawet jak gość sam dał nogę z wesela: nikt nie zauważył? nie dzwonił? ja bym jednak wolała się upewnić, gdzie poszedł wujek Mietek niż potem zgrzytać zębami. Po prostu przykro czyta się o takiej spychologii, a naprawdę sytuacja nie wymagała jakiegoś mega poświęcenia, by wszyscy byli zadowoleni i nikt się nie musiał potem martwić.

Odpowiedz
avatar pietshaq
2 2

Moim zdaniem piekielny jest sam pijany, który tak się położył. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, bo np. mając tyle w czubie mógł już się nie kontrolować, to proszę sobie wyobrazić, że gospodarze mogli mieć tyle samo w czubie (nic dziwnego na weselu). A argument "trzeba było tyle nie pić" działa tak samo w każdą stronę. Ale jakoś wolę zastanawiać się nie nad tym, kto był piekielny, tylko nad tym, że Ty zasługujesz na wzmiankę na wspaniali.pl, o ile ten człowiek ma tam konto ;)

Odpowiedz
avatar basso
0 0

@pietshaq: Dziękuję :) Ja to się raczej zastanawiam, czy on w ogóle coś będzie pamiętał z tej nocnej przygody...

Odpowiedz
Udostępnij