Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Niedawno przeczytana historia o jakości obsługi w sklepie Carrefour przypomniała mi, iż…

Niedawno przeczytana historia o jakości obsługi w sklepie Carrefour przypomniała mi, iż niewiele się w tej kwestii zmieniło od czasu kiedy ta sieć jeszcze raczkowała w Polsce.

Słowem wstępu, na studiach mój czas w okresach wiosenno-jesiennych dzieliłam pomiędzy uczelnię oraz sąd, gdzie pracowałam na zleceniówkach w czasie urlopu innych pracowników. Konieczność szybkiego i sprawnego poruszania się pomiędzy tymi dwoma miejscówkami, zwłaszcza w okresie sesji, wymusiły na mnie zakup jakiegoś środka transportu. Komunikacja miejska wymagała dwóch przesiadek, na samochód stać mnie nie było, rower niestety odpadał - kwestie zdrowotne. Mój wybór padł więc na skuter.

To były jeszcze czasy, kiedy branża sprzedaży tych wdzięcznych maszyn kulała. Otwierane były liczne wypożyczalnie, ale tylko w niektórych sklepach rowerowych można było kupić skutek, zwykle w dość wysokiej cenie. Dlatego bardzo skusiła mnie oferta promocji w sklepie Carrefour na sprzedaż małego, miejskiego skutera za kwotę 1.699 zł. Cena bardzo przystępna, możliwość sprzedaży ratalnej, więc lecę zobaczyć to cudo.

Podejście pierwsze:
Jest. Na sklepie stoi ładny, żółty skuterek, akurat z rodzaju tych na których miałam okazję jeździć. Znalazł się pracownik z kluczykiem, wszystko działa, plastiki nie latają, światła w porządku. No pewnie, że biorę.
Skuter stał w blokadzie, do której najwyraźniej nie było klucza czy innego wihajstra. Jak mi wyjaśniono, pracownik za to odpowiedzialny jest na zwolnieniu (tak, z kluczem w domu). Ma być za 2 dni.

Dwa dni później - podejście drugie:
Pracownika nadal nie ma, będzie jutro, ale w tym czasie mogę załatwić sprawy w punkcie obsługi ratalnej. Po wypełnieniu wszystkich papierków, okazało się, że mam zdolność kredytową na zakup skutera, oczywiście z obowiązkowym ubezpieczeniem. Jak przyjdę jutro wszystko będzie czekać.

A guzik - podejście trzecie: (na szczęście z rodzicem).
Pracownik od magicznego klucza jest, ale klucza nie ma. O ile dobrze pamiętam, to skuter przyjechał w takim zabezpieczeniu i nikt nie pomyślał, żeby zadbać o możliwość jego otwarcia. Na jutro jednak będzie otwarte (aha, a wcześniej nie mogło).

Idę do punktu obsługi - dokumentów z wczoraj już nie ma, bo pracownica się pomyliła. Wypełniamy jeszcze raz, o funkcji zapisz jako też nikt nie pomyślał. Weryfikacja i ZONK - nie mam zdolności kredytowej w Lukas Banku. Moja mama, która mi towarzyszyła, zgodziła się wziąć to na siebie. Udało się, ale nie wezmę kredytu i nie zakończę transakcji bez zabrania skutera ze sklepu, a to na razie niemożliwe.

Podejście czwarte:
Blokada rozpiłowana (:)), skuter stoi jakiś metr dalej niż w ciągu ostatnich moich wizyt w tym przybytku i cały jego bok jest wyraźnie porysowany. Pewnie w nocy ktoś przejechał ten bok sztaplarką. Pracownik patrzy na rysy, które chyba zrobił wściekły ryś, patrzy na mnie i z pełną powagą zadaje pytanie "To co bierze Pani?"
Szczerze - powinnam już wtedy odpuścić, ale obietnica sprowadzenia nowego skutera z magazynu przekonała mnie do kolejnej wizyty.

Podejście piąte (zadzwonili tydzień później):
W wielkim skrócie - nowy stoi, wszystko działa, rozcinają blokadę (zastanawiałam się czy to ukryta kamera), znowu wypełnianie dokumentów ratalnych - weryfikacja negatywna na moją mamę. (?) Okazało się że źle wpisywali nasze nazwisko - poprzednio też, stąd moja weryfikacja też była negatywna. Poprawiamy, a ja kwitnę z matką w tym supermarkecie już czwartą godzinę, nie wspominając o tym, że znaczną część czasu spędziłam na samodzielnym szukaniu pracowników odpowiedzialnych za różne elementy naszej niedoszłej transakcji.

Po godzinie, system zweryfikował moją zdolność kredytową - tym razem mogę wziąć go samodzielnie - bank ten sam. Wszystko teoretycznie załatwione, gdy podpiszę umowę mogę w zasadzie jechać. ALE - na umowie są inne raty - znacznie wyższe, w dodatku zamiast 16 rat na umowie jest ich 20. Suma zakupu znacznie wyższa niż wcześniej. Dobijam, już bardzo zmęczona do babki w punkcie ratalnym, a ta z rozbrajającym uśmiechem oświadcza mi, iż "Promocja na ten produkt się skończyła, od dwóch dni skuter kosztuje już 2.999 zł".

Nie wytrzymałam nerwowo - walnęłam jej dokumenty na biurko i po prostu wyszłam. A skuter i tak kupiłam - sprowadziłam używany z Niemiec.

Carrefour

by FioletowyKolnierzyk
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar PooH77
7 15

@hejter: A skąd ten zarzut...?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 7

@PooH77: Stąd, że ta historia była kilka dni temu :)

Odpowiedz
avatar basshunter
4 4

@PooH77: Bo to masz kochany fake-maker. Pisze historie o sytuacjach, które niby przydarzyły się jej w jej prawniczym życiu, a to zasłyszane anegdotki z wykładów na uczelni powtarzane co rok dziesiątkom/setkom studentów wczesnych lat studiów na wydziale prawa :))))))))

Odpowiedz
avatar imagi
2 4

Jakoś mi się nie chce wierzyć w taką mega promocję, ale czytając historię, można się nieźle zdenerwować.

Odpowiedz
avatar archeoziele
11 15

Czy mi się wydaje czy kilka dni temu była tu ta sama historia?

Odpowiedz
avatar Pierzasta
7 9

@archeoziele: Była.

Odpowiedz
avatar Mavra
0 4

to juz było.Nie kopuj tylko wymysl cos swojego

Odpowiedz
avatar FioletowyKolnierzyk
4 8

Sama nie rozumiem czemu moja historia pojawiła się po raz drugi w poczekalni. Może dlatego że edytowałam literówkę :)

Odpowiedz
avatar basshunter
0 6

O, kolejny fejk naszej "zarobionej prawniczki". Fajne masz marzenia, no ale troszkę nadal nienaturalnie wcieliłaś się w rolę kogoś, kim chciałabyś być.

Odpowiedz
avatar Smuggler
3 3

Kupowanie skutera w markecie to czysty idiotyzm, więc na własne życzenie strollowałaś samą siebie. Może próbowali Cię uchronić przed złem i celowo utrudniali zakup :P

Odpowiedz
avatar havaria
1 1

W sądzie się pracuje na zlecenie a nie na umowę na czas usprawiedliwionej nieobcności pracownika? Eeeeej......

Odpowiedz
Udostępnij