Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miał być komentarz do http://piekielni.pl/67037, ale wyszło zbyt obszernie, więc będzie nowa…

Miał być komentarz do http://piekielni.pl/67037, ale wyszło zbyt obszernie, więc będzie nowa historia.

Miałem kiedyś podobną sytuację. Zaparkowałem sobie spokojnie pod blokiem, fakt faktem prawie na styk do innego auta, którego kierowca stanął jak ostatnia pi*da, zostawiając bardzo wąskie miejsce (w dodatku nie miał prawa tam stać - parking wyraźnie na dwóch znakach opisany jako "dla mieszkańców", a numery z sąsiedniego powiatu - państwo poszli do sklepu obok). Zostawiłem jakieś 5 cm luzu, przez co kierowca musiał wsiadać przez drzwi pasażera, ponieważ stał tyłem, czyli swoją lewą do mojej lewej (uprzedzając pytania, parkowałem busem, mając ciasno również z prawej spokojnie wyszedłem przez odsuwane drzwi w prawym boku).

Jakieś 40 minut później wyszedłem z domu, aby znów gdzieś pojechać. Zastałem moje auto zastawione z tyłu w poprzek autem uprzednio stojącym obok. Państwo ani myśleli odjechać, gadając jakieś bzdury o rzekomej obcierce. Spieszyło mi się, więc zadzwoniłem (będąc pewny swego) na policję, że jakieś pajace blokują mi wyjazd z parkingu. Dyżurny odpowiedział, że patrol już jedzie wezwany przez nich.

Faktycznie, za jakieś 2 minuty pojawił się radiowóz. Panowie wysłuchali bredni państwa, mojej opinii, obejrzeli auta, stwierdzili na ich aucie przykurzoną (!) obcierkę koloru mojego, odcieniu innego. Na moim aucie (fakt, leciwym, więc i nieco przyrdzewiałym na rantach nadkoli) nie znaleźli nic, co odpowiadałoby kolorowi ich auta. Pomierzyli wysokość uszkodzeń na ich aucie oraz wysokość elementów mojego i stwierdzili, że nijak nie pasują. W dodatku tor jazdy mojego auta przy wjeżdżaniu na miejsce parkingowe nie odpowiadał uszkodzeniom. Państwo się uparli, panowie policjanci nie mogli mi przypisać winy, ja się nie przyznawałem (bo i do czego), sprawa do sądu.

Pierwszy absurd jest taki, że ponieważ winy nie stwierdzono (gdyż nie stwierdzono w ogóle śladów kontaktu obu pojazdów), to niejako z automatu wnioski do sądu poszły na obu kierowców - mnie i tamtego pana. Jako, że był koniec roku, także statystycznego/sprawozdawczego, sąd błyskawicznie wydał wyrok nakazowy (czyli, po ludzku, zaoczny), żeby tylko zamknąć sprawę przed końcem roku i mieć fajną statystykę. Wyrok absurdalny: współwina. O tyle debilne stwierdzenie, że jak ja wjeżdżałem na parking, to auto państwa stało i nie było ich w aucie, a jak oni wyjeżdżali, to ja byłem w domu, a moje auto stało. Zatem nie było możliwości, aby auta były w ruchu jednocześnie, co jest warunkiem zaistnienia współwiny zdarzenia drogowego czy też szkody parkingowej.

Wniosłem sprzeciw od wyroku nakazowego, państwo nie, przez co automatycznie przyjęli karę - 400 zł mandatu, 320 zł kosztów sądowych. Wyjaśniam, że w przypadku sprzeciwu od wyroku nakazowego sprawa jest rozpatrywana w trybie normalnym, ale tylko wobec strony, która wniosła sprzeciw. Tak więc rozprawa dotyczyła już tylko mnie, a państwo byli świadkami. Oczywiście przesłuchiwani byli także policjanci, którzy potwierdzili swoją ocenę z miejsca zdarzenia - obcierka przykurzona, odcień lakieru inny, brak śladu na moim aucie, kontakt obu pojazdów bardzo wątpliwy, trajektoria jazdy raczej wyklucza "spotkanie" samochodów. Jako obwiniony (w wykroczeniach nie ma oskarżonego) mam prawo zadawania pytań świadkom - państwo.

Pytanie pierwsze: czy są pewni, że wcześniej tej obcierki nie było? Nie są. Jak wyglądała według nich sytuacja, kiedy wyszli ze sklepu i zauważyli szkodę? "Wyszliśmy z zakupami, włożyliśmy do bagażnika i jak ruszałam... tzn. mąż ruszał..." - aha, to kto w końcu ruszał? Rzekomo szkodę zauważyli dopiero, jak wyjechali z miejsca parkingowego - po co się więc zatrzymali? Moje podejrzenie: usłyszeli/poczuli, że coś przytarli. Obok auto trochę przyrdzewiałe w zbliżonym kolorze do śladu na ich lakierze? "O, będzie jeleń". No sorry, nie tym razem.

Oczywiście sąd oczyścił mnie z zarzutów. Podobno państwo mieli później spore przeboje za składanie fałszywych zeznań, ale to znam tylko z plotek, więc nie opisuję.

by timo
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Nyanyan
26 32

"w dodatku nie miał prawa tam stać - parking wyraźnie na dwóch znakach opisany jako "dla mieszkańców", a numery z sąsiedniego powiatu" a to nie można wynajmować mieszkania w zupełnie innym miejscu a jednocześnie mieć zarejestrowany samochód w swoim mieście?;>

Odpowiedz
avatar Eireika
17 23

@Nyanyan: Nie mówiąc o tym, ze samochody w leasingu są rejestrowane tam gdzie oddział.

Odpowiedz
avatar Kumbak
17 21

@Nyanyan: Albo można zwyczajnie kupić mieszkanie ale jeszcze nie mieć przerejestrowanego auta.

Odpowiedz
avatar timo
-3 11

@Nyanyan, @Eireika, @Kumbak: problemy z czytaniem? "Państwo poszli do sklepu obok". Poza tym na małym osiedlu w małym mieście zna się każdego, a wieść o każdym "nowym" przychodzi najpóźniej w dniu zakupu/wynajęcia przez niego mieszkania. Gdybym nie wiedział, że nie byli stąd, to taka informacja nie byłaby zawarta w tekście. P.S. Raczej rzadko wynajmuje się coś w sąsiednim powiecie, bo zwykle po prostu nie warto wynajmować mieszkania 20-30 km od domu (tyle zazwyczaj jest między stolicami sąsiednich powiatów).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 czerwca 2015 o 19:15

avatar Evergrey
6 6

@timo: Pochodzę z Lublina,mieszkam w Łodzi,samochód na warszawskich blachach bo zarejestrowany w miejscu zameldowania chłopaka. Zakładanie że skoro rejestracja jest z innego miasta to ktoś w danym miejscu nie mieszka jest niemądre. Skoro wiedziałeś, że nie są mieszkańcami to wystarczyło to napisać.A z Twojej historii wynika, że założyłeś że wspomniani ludzie nie są mieszkańcami na podstawie ich rejestracji (piszę to abstrahując od ich ewidentnej piekielności)

Odpowiedz
avatar timo
1 9

@Evergrey: powtórzę, bo widocznie raz to za mało, żeby przyswoić: 1) w małym miasteczku, na niedużym osiedlu, każdy wie, kto jest swój, kto obcy, kto czym jeździ itd. 2) jakby ktoś przeczytał CAŁE zdanie, to wiedziałby również, że państwo poszli do sklepu i dlatego tam zaparkowali - parking sklepu był pełny; mieszkaniec osiedla, z najdalszego bloku mający do tegoż sklepu ~250 metrów, raczej nie przyjechałby tam autem (wiem, że są leniwi ludzie, ale ze względu na układ uliczek jednokierunkowych i problemy z miejscem parkingowym tylko debil jechałby autem).

Odpowiedz
avatar Kumbak
0 8

@timo: A wziąłeś pod uwagę coś takiego, że dalsza rodzina mogła przyjechać w odwiedziny? I ten ktoś zaparkował pod blokiem bo się umówił, że zawiezie swoją babcię/ciocię/wujka do lekarza/na zakupy? Poza tym nic nie napisałeś w historii, że to małe miasto albo małe osiedle.

Odpowiedz
avatar Evergrey
3 5

@timo: To przeczytaj uważnie co napisałam. Konstrukcja zdania, które napisałeś tworzy ciąg przyczynowo skutkowy. Parking tylko dla mieszkańców, samochód na numerach z innego powiatu, ergo Państwo nie mieszkają w tym bloku i poszli do sklepu. Z tego zdania nie wynika, że przyjechali do sklepu i zaparkowali w celu dokonania zakupów. Nacisk jest położony na fakt, że rejestracja jest z innego powiatu, co prowadzi czytelnika do konkluzji, że zakładasz na podstawie tego faktu, że nie są mieszkańcami osiedla. Nie wiem czy mogę to jakoś dobitniej i dokładniej wyjaśnić. Poza tym większość szczegółów podajesz dopiero w komentarzach. Historia mówi tylko o tym, że zaparkowali pod blokiem. Swoją drogą mieszkam na małym, zamkniętym osiedlu na obrzeżach miasta i nie mogę powiedzieć że znam wszystkich sąsiadów. Ba, czasem nie wiem nawet czy ktoś mieszka w mojej klatce, a co dopiero powiązać każdego z sąsiadów z samochodem, którym jeździ. Żeby wiedzieć dokładnie kto czym jeździ, miasteczko w którym mieszkasz musiałoby być baardzo malutkie- max 100 mieszkańców. Albo jesteś wyjątkowo wścibski.

Odpowiedz
avatar timo
-4 4

@Kumbak: powtórzę, że ci ludzie poszli do sklepu!

Odpowiedz
avatar timo
-2 2

@Evergrey: to kiepsko u Ciebie z logika, skoro taki Ci wychodzi ciąg przyczynowo-skutkowy. Z rozbiorem zdania jeszcze gorzej. Osiedle na obrzeżach dużego miasta charakteryzuje się zapewne pewną rotacją. W małych miasteczkach rotacja niemal nie występuje - jeśli zmieniają się lokatorzy, to i tak się ich zna i chcąc nie chcąc (choćby w kolejce w sklepi) słyszy się, kto, gdzie, kiedy i dlaczego. Naprawdę w takiej dziurze nie jest sztuką wiedzieć, kto gdzie mieszka, pracuje, czym jeździ, z kim utrzymuje kontakty, gdzie dzieci chodzą do szkoły albo na jakie poszły studia... I to naprawdę nie jest wścibstwo, bo totalnie mi zwisa życie innych, i tak o wszystkim dowiaduję się ostatni, nie mam pamięci do takich rzeczy, a mimowolnie kojarzę wiele zbędnych faktów. Widać, że nigdy nie mieszkałaś w takiej mieścinie...

Odpowiedz
avatar Moby04
0 0

@timo: Kiepsko to u Ciebie z wypowiedzią. 1. W historii nie zająknąłeś się, że chodzi o małą miejscowość. Ba! Nawet w komentarzach używasz ogólników typu "taka mieścina" ale nawet jej rozmiaru w mieszkańcach nie podajesz. 2. Małe miejscowości wiążą się często (niezawsze) z niewielkimi zarobkami i wydatki na paliwo za 50-60km dziennie (w dwie strony) mogą nakłonić do wynajęcia pokoiku przynajmniej w tygodniu (małe miasto -> niższe czynsze). 3. Pochodzę z względnie niewielkiego miasta, do tego z dzielnicy, która stanowiła enklawę samą w sobie i wiesz co? Nie nie znałem i nie znam wszystkich. 4. Ktoś zaparkował i poszedł do sklepu? "Na powróz i dookoła Kremla" za to!! Sam wracając z pracy autem zatrzymałbym się i 100m od domu, żeby kupić coś do żarcia dla siebie i swoich bliskich zamiast odstawiać je te 100m dalej na parkingu/w garażu i wracać pieszo ze względu na takich "szpiegów szoguna" jak Ty. To tyle odnośnie Twojej obrony. Poza tym reszta historii dowodzi (jeśli jest prawdziwa), że faktycznie coś z tym małżeństwem nie tak.

Odpowiedz
avatar tytas
10 14

Bardzo dobrze! Tępić Januszy! Może jeszcze kiedyś ten naród coś będzie sobą reprezentować, bo póki co jest to wątpliwie...

Odpowiedz
avatar PooH77
4 4

K....wa! Akapity! Bo historia dobra, tylko nieczytelna...

Odpowiedz
avatar MsciwyFrustrat
0 0

Wytoczyłeś proces cywilny o próbę wyłudzenia?

Odpowiedz
Udostępnij