Po dzisiejszym incydencie jestem w stanie stwierdzić z pełną stanowczością - niektórzy się z ch*jami na łby pozamieniali. Chociaż w przypadku antybohaterki tej historii byłoby to trochę trudne.
Krótka piłka - skrzyżowanie typu T: główna droga i dojazdówka do niej z pobliskiego osiedla, przy których mieści się stacja paliw. Jadę rowerem główną drogą, po swojej prawej mam rzeczony zjazd, do którego się zbliżam.
Jak dotąd fajnie, szkoda tylko, że kiedy zacząłem już go mijać, to pewna - najwyraźniej światła inaczej - kobieta w cinquecento stwierdziła, że ona jest ponad coś tak prozaicznego, jak przepisy i zdrowy rozsądek, więc... mnie wyprzedzi i natychmiast przetnie moją drogę skręcając w prawo. Gdyby nie to, że nie jechałem za szybko i miałem dobre hamulce, pewnie bym zaliczył przyspieszony kurs swobodnego lotu i spadania. Teraz najlepsze - zaoszczędziła tych cennych kilka sekund... tylko po to, żeby wjechać na wspomnianą stację paliw. Normalnie interes życia zrobiła.
Widząc to, podjechałem i spytałem wprost, co to przed chwilą miało być - występ do programu "największy idiota tygodnia", czy może program lojalnościowy "bij rekordy - zbieraj punkty - wygrywaj nagrody"?
Cóż - chyba nigdy się tego nie dowiem. Za to dowiedziałem się całej masy innych bezsensownych rzeczy, począwszy od profesjonalnego udawania Greka przez "przecież to ja miałam pierwszeństwo" kończąc na "taki gówniarz, jak ty nie będzie mi mówił, co mogę” - potem już nie miała nic do powiedzenia.
drogowi terroryści
Dlatego jak jadę z dzieckiem, to jednak wybieram chodnik. Przepisy przepisami, ale w przypadku konfrontacji z autem to ze mnie i dzieciora nie będzie co zbierać.
Odpowiedz@mrshyde: Akurat przepisy pozwalają na jazdę po chodniku, jeśli pod opieką masz dziecko do lat dziesięciu.
Odpowiedz@Miryoku: Jak czasem jadę sama to też wybieram chodnik. Już mnie raz pewien przemiły starszy pan omal nie skosił z jezdni, w sytuacji identycznej jak w powyższej historii.
Odpowiedz@mrshyde: Ja robię to samo, chyba że mam do czynienia z naprawdę bezpieczną ulicą. I bawią mnie ludzie, co Was minusują - chyba nigdy nie widzieli rozmazanego rowerzysty na ulicy.
OdpowiedzA możesz podać kolor samochodu? Ja dziś też byłem świadkiem "podobnej" sytuacji i jestem ciekaw czy może akurat to byłeś ty.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2015 o 22:53
AL 3A de asyst tggu
OdpowiedzTo zaskakujące, że tak mało kierowców zdaje sobie sprawę, jak łatwo odpadają lusterka. Oczywiście nie na stacji, na której jest monitoring. Ale w sprzyjających warunkach, jeżeli nie da się inaczej, to przydaje się ludzi warunkować, jeśli tylko to ich przestrzeże przed zabijaniem innych.
OdpowiedzJak ja się cieszę że w takich sytuacjach ludzie coraz częściej mają kamery w samochodach. Nauczka nauczką, ale mnie mama uczyła, że nie wolno ludziom niszczyć ich rzeczy. Prywatnie jestem zwolenniczką zawiadamiania policji o takich sytuacjach.
Odpowiedz@flopcia: Jedno tylko pytanie - i jaki masz dowód, że ten a ten kierowca się tak zachował? Kamerki instalować również na rowerze? I to najlepiej z przodu i z tyłu, bo w końcu samochód najpierw był za rowerem...
OdpowiedzChyba źle został zrozumiany mój komentarz albo ja jeszcze śpię:-) chodziło mi o to że dobrze że ludzie mają kamerki (akurat chodziło mi o samochody) w sytuacji gdy taki/a pan/i jak Nikorandil postanowi zerwać komuś z samochodu wycieraczkę, lusterko czy cokolwiek innego. A jeśli chodzi o kamerki na rowerach to widziałam już takie i uważam że to bardzo dobra rzecz właśnie w takich sytuacjach jak opisana. Wystarczy wysłać nagranie gdzie trzeba i jak raz czy drugi taka osoba dostanie mandat to się nauczy przepisów.
Odpowiedz@flopcia: Urwanie lusterka raczej ciężko będzie zarejestrować kamerką (za mały kąt "widzenia" większości kamerek), a jeśli ktoś podjedzie od tyłu to nagrasz tylko czyjś tyłek na siodełku co raczej jest słabym dowodem, że to akurat ta osoba urwała ci lusterko. Zostaje wtedy słowo przeciwko słowu, czyli tak jak bez kamerki :)
OdpowiedzW przypadku wymienionej w historii pani, zamiana z ww organem na głowy jest raczej technicznie niemożliwa;-p Z naciskiem na "raczej", bo teraz to różnie bywa.
OdpowiedzPo co życzysz biednemu kierowcy TIRa, żeby rozjechał kretynkę?
OdpowiedzMiałam podobną sytuację. Ja sobie jadę spokojnie w tempie adekwatnym (bo ulica na terenie zamieszkałym, krakowski Kazimierz, dużo piechurów i nagle wyskakujących babć i kobiet z wózkami spomiędzy zaparkowanych aut)... A tu nagle jakiś na gazie mnie wyprzedził i od razu przeciął drogę, skręcając w prawo, na dodatek musiał od razu wyhamować, bo na skręcie piesi przechodzili przez ulicę. Na szczęście jechałam powoli, ale i tak brakowało kilku centymetrów, żebym się od niego odbiła. Eh.
Odpowiedz@alkowiki: U mnie za miastem i przy zjeździe z wiaduktu podobna sytuacja przy większej prędkości skończyła się przejechaniem bokiem po żużlowym poboczu, kołem do wymiany, przerysowanym bokiem kolarzówki i kretynem w jakimś czerwonym aucie, który po skręceniu tuż po wyprzedzeniu mnie pognał w siną dal.
OdpowiedzTrzeba było potraktować pysk takiej kretynki z liścia.
OdpowiedzPrzecież takie sytuacje to norma! Chyba każdy kto dużo jeździ na rowerze przeżył coś takiego wiele razy. Wrrrrr...
Odpowiedz