Jestem kierownikiem punktu z tuszami do drukarek w podwarszawskiej galerii handlowej.
Ogólnie na piekielnych klientów raczej nie trafiam, ale dziś zdarzył się ten szczególny.
Przychodzi Ważny Pan [WP], garnitur i w ogóle, świeci się jak miliony monet. Bez dzień dobry ani nic, rzuca mi tusze na ladę i mówi to samo proszę.
Dla wyjaśnienia, jest u nas na stoisku taka promocja, że gdy przyniesie się stary tusz marki, którą sprzedajemy (dawny sponsor Legii), to dostaje się na kolejną sztukę tej firmy 10% zniżki.
Pan jednak na 5 tuszy miał tylko 1 tusz naszej marki, jednak domagał się zniżki na wszystkie. Jako, że nie mam dziś nastroju, a Pan nie był zbyt miły, odmówiłem udzielenia zniżki na cały komplet.
Pan Ważny jednak twierdził, że jest stały klientem (okazało się, że wziął 2 faktury, jedną w 2012r., drugą w 2014r.) i JEMU SIĘ NALEŻY.
Niestety, nie należy i Pan wziął tylko jeden tusz ze zniżką, rzucają przy tym groźbami ze wszystkich stron i kierunków.
Teraz się pewnie zastanawiacie, o jaką kwotę tak Pan intensywnie walczył?
12zł... (brutto)
PS.
Nic mnie tak nie wkurza jak tekst, że coś się komuś należy w ramach samego istnienia, poza tym, gdyby Ważniak był miły i kulturalnie zapytał o możliwość rabatu na całość oraz dobrze zagadał, to by dostał.
PPS. Pan brał fakturę na salon Jeepa, więc raczej te 12zł nie stanowiło być albo nie być dla jego firmy.
sklepy
"Jestem kierownikiem..." no i? A nie mogłeś napisać "Pracuję w..."? Chcesz na wstępie zaznaczyć swoją wyższość nad resztą ludu? Bo tak to można odebrać, zwłaszcza że w historii nie ma nawiązania do Twojego stanowiska. Więc jest ono pustą przechwałą.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Mam wrażenie, że stwarzasz problem tam, gdzie go nie ma.
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Jeśli Cię tym uraziłem, to przepraszam, ale uznałem za stosowne podanie tej informacji, gdyby ktoś się czepiał, bo jako kierownik punktu ustalam ceny i promocje, osoby które są sprzedawcami muszą się ściśle stosować do oferty, ja mogę ją negocjować. Taka polityka firmy.
Odpowiedz@razzor91: Czyli gdyby był miły, dostałby zniżkę na wszystkie 5 tuszy? Kurczaki, nie pomyślałabym, że tak można... chyba też zacznę pytać :) Aaa... bo zapomniałam. Niby tylko 12 zł, ale gdyby ją dostał, to miałby już połowę kwoty na tusz nr 6, więc mało czy nie - opłacałoby się.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2015 o 20:57
@virus: Z tego, co słyszałam od różnych sprzedających, to jak miło się prosi o zniżkę, to jest duża szansa, że się ją dostanie. :)
Odpowiedz@Zeus_Gromowladny: Eheheheehe, napisał ZEUS GROMOWŁADNY...
Odpowiedz@razzor91: A jakie tam uraziłeś... Cenić, też się trzeba umieć.
Odpowiedzoj tam, oj tam. Jak mam szansę zaoszczędzenia choćby złotówki to dlaczego nie? Mój mąż mówi że dzięki temu jeździmy autem a nie autobusem. Grosik do grosika...
Odpowiedz@pracujacamama29: Ależ oczywiście, nikomu nie bronie, ale trzeba przy tym zachować takt i kulturę, a nie uważać, że coś się należy, za sam fakt istnienia. Często jak ktoś dobrze zagada, dostanie zniżkę i wróci, a ja z buractwem nie muszę się awanturować. Szczególnie, że tacy klienci często tworzą problemy, ale to już materiał na inną historie.
Odpowiedz@razzor91: Fakt :)
Odpowiedz@pracujacamama29: Nie wiem, czemu jesteś minusowana, skoro masz rację. Ludzie bogaci są bogaci przeważnie dlatego, że umieją i wolą kupić taniej, jeśli się da, a nie szastać kasą i żyć ponad stan - to akurat każdy głupi potrafi. Jedynym problemem tego pana było buractwo i chamstwo, a nie chęć oszczędzenia.
Odpowiedz@Kamisha: W historii nie przyczepiłem się do ważniaka, bo chciał rabat, tylko o to, jak się przy tym zachowywał. Wyobraź sobie, że pracujesz w sklepie, najlepiej w galerii handlowej, gdzie po prostu jest drożej, niż u Pana Kazia w Pcimiu dolnym, czy na bazarze i ktoś bez nawet dowiedzenia się o cenę z wyższością rzuca się o to, że on chce rabat, bo po prostu mu się należy, za sam fakt istnienia. Napisałem to również w komentarzu wyżej, bo sam jak kupuje też czasem zapytam o rabat czy jakąś możliwość zniżki, ale zawsze przyjaźnie i kulturalnie, bo po drugiej strony kasy też jest człowiek, o czym już mało kto pamięta...
Odpowiedz@razzor91: Chyba nie przeczytałeś mojego komentarza dokładnie. Napisałam to samo co Ty. Piekielny jest sposób wymuszenia rabatu, nie sam fakt chęci jego otrzymania.
OdpowiedzTo chyba już są nawyki. (Nie mówię akurat o buractwie, choć i to jest raczej stałą przywarą). Osoby, które na co dzień parają się handlem, często uczestniczą w negocjacjach, potrafią bezwiednie powielać te zachowania w życiu prywatnym. I dochodzi do takich absurdów, że wykłóca się o rabat rzędu dziesięciu złotych. Dosłownie kilka dni wcześniej słyszałem bardzo podobną historię od jednego prezesa dużej firmy. Oczywiście są też chorobliwe sknery, bogate a odmawiające sobie i rodzinie nawet podstawowych dóbr.
OdpowiedzZa kazdym razem, gdy slysze takie historie, bardzo mnie to dziwi, jak ludzie to robia, ze prowadza wlasne biznesy, niekiedy spore i dochodowe a jeszcze nie pojeli, ze wiecej zalatwi sie usmiechem niz gburowatoscia. A moze tacy z usmiechem podchodza tylko do ludzi, ktorzy im placa albo od ktorych sa zalezni..
Odpowiedz@paski: Wiesz co, to jest bardziej podejście typu "Ja jestem kimś, Ty jesteś nikim", gdzie groźbami i agresją można wymusić coś na sprzedawcy, wiele było tutaj historii o wyładowywaniu się na kasjerach w marketach itd. Po prostu niektórzy mentalnie nie dorośli do życia w społeczeństwie.
Odpowiedz@paski: Ależ on nie musiał prowadzić żadnego biznesu. To, że brał fakturę na firmę, nie świadczy jeszcze o tym, że jest tej firmy właścicielem.
Odpowiedz@Jorn: Racja
OdpowiedzPlusik za historię, a jeśli chodzi o resztę, co miałem powiedzieć, powiedzieli inni Komentujący. Ode mnie tylko komentarz dotyczący faktury: nie jest istotne, jaka to różnica dla firmy. Może dla człowieka duża. Może firma, jak może wrzucić w koszta cokolwiek kupowanego prywatnie przez pracownika, to wrzuca i dzieli się z nim zyskiem pod stołem? Teoretycznie wykonalne, a salon Jeepa raczej kupuje chyba więcej niż 5 tuszów naraz?
Odpowiedz@pietshaq: Nawet jeśli dzieli się z nim pod stołem, to kwota z watu nawet za cały komplet stanowiła różnice 12zł brutto, czyli licząc na szybko niecałe 3zł VAT. Co do ilości tuszu, mało kto bierze "na zapas", szczególnie, że drukarka do której brane były tusze jest z tych bardziej domowo-zdjęciowych, a nie sprzęt do drukowania umów. Chyba, że ważniak na koszty nie patrzył i drukował umowy atramentówką :)
OdpowiedzCo to, nie ma jeszcze komentarzy twierdzących, że to właśnie dzięki takiemu "oszczędzaniu" dorobił się salonu Jeepa? :D
OdpowiedzChyba nigdy z polaków (celowo małą literą) nie wypleni się postawy typu "daj, mi i tylko mi, za darmo, jeszcze przeproś i dopłać"... Dlatego na każde wybory, czy to prezydenckie, czy lokalne, patrzę z duuużym przymrużeniem oka... Podobnie hasło operatów telefonii komórkowych czy banków, że coś dostanę, że coś będę miał za darmo... Ja nie chcę, żeby ktoś mi coś dawał, czemu mam mieć coś za darmo? Ja chcę na to móc zarobić, ale czemu ktoś ma mi coś dawać??? Na piękne oczy, których nie mam? :)
Odpowiedz