Nie będzie piekielnie, będzie dziwnie - i jeśli ktoś lubi absurdalny humor, to i zabawnie. Chcę też z góry zaznaczyć, że nie byłem a) pod wpływem żadnych substancji, b) pozbawiony snu, c) w żaden inny sposób chwilowo "upośledzony":)
No to tak. Idę sobie leniwym krokiem przez miasto. Tak się złożyło, że przechodziłem akurat obok budynku wydziału teologicznego pewnej uczelni. Ludzi brak, jak okiem sięgnąć, bo i godzina dość wczesna - o tej porze gawiedź odsypia sobotnie imprezy, ale zdarzają się też tacy, którzy o tej porze z nich wracają - tego dnia zaliczałem się do drugiej grupy.
Nagle, zza rogu wyżej wspomnianego budynku wyłoniła się starsza, elegancko ubrana, szczupła kobieta. Wiek oceniałbym na coś w granicach 60-tki; dość mocno siwiejące włosy, ale chód żwawy. Wszystko okej. I wtedy nastąpił błąd w matrixie. Otóż pani ta, przechodząc wzdłuż ściany wydziału, nagle przystanęła przy niej, uklękła na oba kolana, wyprostowała się. Ułożyła dłonie na ścianie, po czym ...pocałowała ją. Po tym wszystkim pospiesznie wstała i ruszyła nieco szybszym krokiem dalej.
A ja stałem tak przez dłuższą chwilę z opuszczoną koparą, bo nie wiedziałem co o tym myśleć. Wiadomo, że każdy ma swój poranny rytuał, ale całowania obiektów architektonicznych natury quasi-sakralnej to jeszcze nie widziałem :)
miłość_do_architektury
Kto wie, może taki fetysz i np budynki politechniki też całuje? :D
Odpowiedz@Aksal: Być może! Sytuacja strasznie surrealistyczna, nie zdziwiłbym się, gdyby pojawiły się głosy, że to zmyślone. Gdyby to była katedra, czy coś w tym stylu, to jeszcze bym zrozumiał. Ba, gdyby kobieta weszła po tym wszystkim do środka - też bym zrozumiał (trudno dziś o pracę :D). Ale ona tak po prostu sobie poszła dalej...
Odpowiedz@Aard: Nikt ci fejka nie zarzuci. Historia jest tak kuriozalna, że MUSI być prawdziwa. Z drugiej strony... Wracałeś z sobotniej imprezy wyspany i bez kaca? W dodatku wcześnie rano? To co to za impreza była?
Odpowiedz@Armagedon: Odsyłam do komentarza na samym dole, będącego odpowiedzią na podobne zapytanie użytkownika "jabuszko". :)
OdpowiedzRaczej stawiam na uwielbienie miejsca. Na przykład gdzie spotkała ukochanego, albo przeciwnie -- gdzie został zabity...
Odpowiedz@piotrs72: Zgadzam się z tobą, a prymitywne komentarze powyżej mnie jakoś zabolały.
Odpowiedz@piotrs72: W sumie prawdopodobne. Nie pomyślałem o tym w pierwszej chwili. Swoją drogą, zginąć pod wydziałem teologii? Czuję, że byłaby to niezła historia sama w sobie
OdpowiedzZginąć? Dobrze, że nie polec! Chyba wam się czasy pomyliły. Wojna się skończyła w 1945, a pani miała koło sześćdziesiątki, więc urodziła się jakieś 10 lat później. Dodać do tego ze dwadzieścia lat - coby narzeczonego mogła posiadać - i wychodzi sam środek gierkowskiego dobrobytu. Jako żywo, władza w tych czasach nie mordowała już ludzi na ulicach. Chyba, że macie na myśli jakieś przestępcze porachunki, albo napad rabunkowy, albo inne, równie romantyczne wydarzenie. Na przykład - ratował ukochaną przed pohańbieniem.
OdpowiedzBudynek jest z tej dekady, góra z poprzedniej.
Odpowiedz@Aard: No to całą romantyczną otoczkę z punku szlag trafił.
OdpowiedzElżbieta Górecka, autor napisał że nie piekielne
Odpowiedz@pokrzywdzona: Więc co tu robi ta historia? ;p
Odpowiedz@Irrelevant: Też się nad tym zastanawiam.
Odpowiedz@Zmora: Dołączam się, jeśli historia nie piekielna, a autor o tym wie, to jaki ma sens ją na tej stronie umieszczać?
Odpowiedz@Sabina90: Technicznie rzecz biorąc niby nie ma sensu, ale patrząc na to, że jednak historia została odebrana dość pozytywnie, to może jednak jest sens :)
OdpowiedzMoże zobaczyła Jezusa na tej ścianie?
OdpowiedzHaha tak jak to było w przypadku tej słynnej plamy z moczu:D
OdpowiedzNa początku piszesz, że nie byłeś pod wpływem alkoholu ani niewyspania, a potem, że wracałeś z imprezy we wczesnych godzinach rannych. Więc w końcu jak było? O_O
Odpowiedz@jabuszko: Nie każda impreza musi się kończyć zalegającymi promilami we krwi o 6 rano i kacem-mordercą :) Wiem, że znajdą się tacy, co powiedzą, że to żadna impreza... ale cóż, gdzie zaczyna się ich zdanie, kończy się mój problem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2015 o 13:30
@jabuszko: słowo "impreza" nie oznacza że musi być na niej alkohol
Odpowiedz@poetka91: Dokładnie! Ja nie pije alkoholu, ale czy to oznacza, że nie mogę chodzić na imprezy?
Odpowiedz@Aard: Oj, Aard. Wszystko gmatwasz. Nie mogłeś napisać wprost "w niedzielny poranek wracałem rześki od narzeczonej..."? I wszystko jasne, żadnych głupich domysłów...
Odpowiedz@Armagedon: Jak całą romantyczną otoczkę ma szlag trafić, to całą! :D
OdpowiedzBuehehe padłam :-)
OdpowiedzBył taki jeden, ubierał się na biało i namiętnie całował beton na pasach startowych. Może to jakaś rodzina.
Odpowiedz@Fomalhaut: Córka?
OdpowiedzMoże grala w "prawda czy wyzwanie" :-P
OdpowiedzNa TĘ ŚCIANĘ w 1979 roku spojrzał JP II podczas swojego przejazdu przez miasto. A nawet jeśli nie spojrzał i nie przejeżdżał to przecież jasne jest, że gdyby tylko przejeżdżał to by spojrzał. Jesteś po prostu nieczuły/nieczuła na duchowość pewnych miejsc :-))
Odpowiedz