Pracuję jako recepcjonistka hotelowa (R).
Gość - kobieta (K), która jest super szychą z jakiegoś ministerstwa. Zostaliśmy poproszeni telefonicznie, żeby niczego jej nie brakowało.
Pani miała rezerwację na trzy dni, ale przychodzi do recepcji już po pierwszej nocy.
(K) Proszę mnie wymeldować. Proszę o zwrot pieniędzy za resztę pobytu.
(R) Oczywiście, wymelduję panią jeśli sobie pani życzy. Czy mogę spytać czy coś się stało?
(K) W Gdańsku nie da się spać, wszyscy są tacy głośni. Otworzyłam w nocy okno i krzyczałam do ludzi na ulicy, żeby byli cicho, ale nie chcieli, więc powiedziałam im, żeby spie***lali.
(R) Bardzo mi przykro, w takim razie proponuję zmianę pokoju.
(K) Nie! Ja dzisiaj wylatuję z tego miasta. Absolutnie nie będę tu spać. Gdańsk trzepie taką kasę od turystów, a nie potrafi dopilnować ludzi, aby byli cicho. To Wasza wina. Mieszkańcy Gdańska powinni tego pilnować. Pani powinna tego dopilnować! JA WRACAM DO WARSZAWY!!
Przyznam, że tak mnie zatkało jak się dowiedziałam, że powinnam pilnować wszystkich osób znajdujących się obecnie w Gdańsku, że słów mi zabrakło.
Pani się wymeldowała i żądała zwrotu pieniędzy, pomimo rezerwacji "bez możliwości zwrotu" poprzez serwis, w którym dokonała rezerwacji. Zwrotu nie otrzymała.
Gdańsk
Znerwicowana, klimakteryczna baba. Do tego całkiem oderwana od rzeczywistości, jak to często bywa z "szychami", które wyobrażają sobie, że cały świat jest na ich usługi. Albo inny wariant. Normalnie idzie spać po wieczornym, głębokim kielichu, więc śpi jak zabita. Tym razem musiała pilnować trzeźwości, głupio jej było zamawiać po nocy pół basa do numeru, więc nie mogła zasnąć i przeszkadzało jej nawet pierdnięcie komara. Ta druga wersja bardziej prawdopodobna, sądząc z opisu.
Odpowiedz@Armagedon: Albo typowa Warszawka.. bo my w Warszawie ;)
Odpowiedz@Armagedon: Jedno nie wyklucza drugiego. Byłem w Gdańsku w zeszłym roku w hotelu w centrum i jakoś na hałas nie narzekałem.
OdpowiedzNajprawdziwsza, elitarna Warszawianka mieszkająca w Stolycy od pokoleń, jakieś 3 lata.
Odpowiedz@Monomotapa: pół biedy jak w Stolycy, ale często mianem Warszawiaków określają się mieszkańcy Grójca czy Sochaczewa.
Odpowiedz@Kumbak: też mam krewną Warszawiankę Przez Duże WU, która wyprowadziła się spod Poznania do Pruszkowa. 5 lat temu. :)
OdpowiedzCo trzeba mieć w głowie...? Oo
OdpowiedzSzczerze podziwiam twoje opanowanie, ja po informacji, że pańcia kazała sp***dalać ludziom na ulicy po postu parsknęłabym śmiechem :D Co za idiotka.
OdpowiedzA swoją drogą, to pani szycha kojarzy mi się z moim sąsiadem - wariatem. Facet zazwyczaj jest spokojny, ale czasami jego stan się pogarsza i zaczyna mu odwalać. W chwilach pogorszenia lubi wywieszać się w środku nocy przez okno i wrzeszczeć na dresików siedzących na pobliskich ławkach. Krzyczy coś w stylu "Ch*****jeeee!!! Ja was obseeeeerwuuujeee!!!", obraża ich przeokrutnie, a dresiki nie pozostają dłużne. Po kilkudziesięciu minutach takiej słownej przepychanki sąsiadowi robi się przykro, że jest taki niekulturalny i zaczyna dresików przepraszać (oczywiście nadal przez okno i nadal drąc japę), dresiki zapewniają, że nic nie szkodzi i wszyscy szczęśliwi idą spać. Kobieta z historii powinna zamieszkać na moim osiedlu, czułaby się jak ryba w wodzie.
OdpowiedzAutorko, czy to jakiś kompleks? konieczne było naposanie Caps,em że pani wraca do Warszawy? Pomijam już fakt tego, że wraca nie oznacza od razu "pochodzi z...". Prosiłabym nie obrażać w komentarzu od razu wszystkich mieszkańców tego miasta. Ja np. jestem notorycznie poddawana próbom naciągania lub kradzieży W ZAKOPANEM, a mimo to nie uogólniam ;-) Dodam tylko, że najczęściej w Warszawie źle zachowują się mieszkańcy napływowi z małych mieścinek -bo czują soę spuszczeni ze smyczy. "Tu mie nikt nie zna to ja se tera poszaleje". Smutne acz prawdziwe. Bo człowiek może wyjść ze wsi, ale wieś nie musi wyjść z człowieka - i jest to stan mentalny. Pomijam już fakt, że rodowitych Warszawiaków prawie nie ma przez wojnę. Ja mam tej historii rodzinnej cztery pokolenia wstecz, ale ile jest takich osób? Znam jedną. I raptem 5 których dziadkowie są z mojego miasta. To daje dwa pokolenia... Tym niemniej - bardziej to Warszawiacy niż studenciaki po pierwszej sesji czy lemingowo po dwóch wypłatach ;-) Pozdrawiam z głośnego Śródmieścia - sypiam znskomicie ;-)
Odpowiedz@cassis: być może pani specjalnie w swojej wypowiedzi podkreśliła "Warszawy" i autorka właśnie to chciała pokazać.
Odpowiedz@cassis: Uderz w stół... A tak serio - 100% racji w tym, co napisał Kumbak. Caps Lock nie służy wyłącznie do podkreślania poglądów autora, to narzędzie także do opisywania sposobu mówienia, popularne w książkach. Skoro autorka miała sytuację z panią z WARSZAWY (też podkreślone z tego samego powodu, który wspomniał przedmówca), to chyba nie powinna pisać o Wrocławiance, n'est pas? Sama wspomniałaś - ludzie z kompleksami zjeżdżają do Stolicy i udają królów życia, ponieważ to jest właśnie w Warszawie powszechne, to nie masz co się oburzać, bo najwyraźniej ciebie to nie dotyczy. Mnie wkuropatwiają mieszkańcy mojego miasta, ale gdy opisują pomnikowych fanatyków, nie czuję się dotknięta.
Odpowiedz@cassis: Caps Lock'iem chciałam podkreślić to zdanie, ponieważ ta pani je podkreśliła, co z resztą zauważyli przedmówcy. Caps Lock służy najczęściej do wyrażania krzyku. Absolutnie nie mam nic do warszawiaków i nie wydaje mi się, żebym obraziła wszystkich mieszkańców tego miasta albo uogólniała. W którym miejscu? I tak z czystej ciekawości. Wielokrotnie spotkałam się z podkreślaniem, że "ja jestem rodowitym warszawiakiem", a "ten to przyjezdny". Nie dotyczy to żadnego innego miasta i ciężko mi zrozumieć z czego to wynika. Czy to taka ogromna różnica?
Odpowiedz@cassis: chciałabym się jeszcze zapytać, dlaczego słowo "kompleks" jest najczęściej używanym przez warszawiaków słowem. Mierzycie innych swoją miarą?
OdpowiedzPrzecież jest to oczywistość, że na prowincji wszyscy się kładą spać z kurami lub jeśli nie, to siedzą cicho, szczególnie jak na miasto spada zaszczyt i przyjeżdża ktoś z samej Warszawy...
Odpowiedzzawsze bawią mnie te kompleksy wiochmenów do Warszawy ;)
OdpowiedzGdańsk, moje miasto takie piękne a turyści tacy czasem głupi :) Na praktykach turystycznych i w życiu codziennym spotkałem parę przypadków "wielkich problemów" typu nie znam się bo chciałem wysłać panią na ślub Kate i Williama do UK a przecież wiadomo, że ślub ma się odbyć w Australii :D albo za głośnej muzyki w radiu (siedząc 20 cm od radia ledwie rozróżniałem gatunek a pani twierdziła, że radio ja zagłusza ) możesz powiedzieć w jakim hotelu pracujesz?
Odpowiedz@Kacek3city: Raczej nie przyznam się w jakim hotelu pracuję (de facto właśnie kończę pracę), bo myślę o wrzuceniu jakiejś historii o piekielnym szefie. Mogę tylko powiedzieć, że jest na Starym Mieście. :)
Odpowiedz