Rowerzyści w komunikacji miejskiej.
Opisałam sytuację w którymś z komentarzy, teraz rozwinę - może ktoś wyjaśni mi jaki sens ma wsiadanie ze SPRAWNYM rowerem do autobusu, zwłaszcza w godzinach "około szczytowych"?
Jakiś czas temu musiałam się przemieścić autobusem - tym konkretnym, o tej konkretnej godzinie, dosyć mi się spieszyło. Wsiadam z młodą w wózku (w krakowskich mpk jest miejsce przeznaczone dla wózków dziecięcych i inwalidzkich), a na miejscu na wózków stoi rowerzysta ze swoim "sprzętem". Autobus pełny, może nie mocno zatłoczy, ale jednak. Proszę rowerzystę żeby mi ustąpił, albo chociaż się przesunął, bo jakby inaczej postawił rower, to byśmy się zmieścili. I nic. Pokazuję na naklejkę przedstawiającą wózek, skoro nie rozumie (może obcokrajowiec, w Krakowie ich pełno). Popatrzył na mnie... i odwrócił się do okna. Awantur nie lubię, a przepchać się do kierowcy z prośbą o interwencję nie miałam jak. Trzy przystanki dalej rowerzysta wysiadł, wsiadł na rower i pojechał - czyli jego maszyna była sprawna.
Smaczku dodaje fakt, ze wzdłuż większości trasy tego autobusu jest całkiem porządna ścieżka rowerowa.
Dodatkowe piekielnostki.
Opisałam sytuację na swojej twarzoksiążce. Zdecydowana większość osób mnie poparła, ale znalazły się tez głosy, że:
- Zapłacił za bilet to ma prawo tam stać, kto pierwszy ten lepszy.
A figa, regulamin krakowskiego mpk wyraźne opisuje na jakich warunkach może być przewożony rower, a miejsca uprzywilejowane - w tym właśnie dla wózków - mają być bezzwłocznie udostępnione osobom uprawnionym. Czyli jak zapłaciłeś za bilet, to masz prawo usiąść na miejscu z naklejką "dla ciężarnych/osób z dzieckiem/niepełnosprawnych/starszych" czy stanąć we wnęce wózkowej, ale wypad jak taka osoba się zgłosi! Siedzieć i nie ustępować możesz na pozostałych, nie oznaczonych miejscach).
- Może się zmęczył, więc miał prawo odpocząć przed dalszym pedałowaniem.
To po cholerę wybrał tak długą trasę? Poza tym jak się zmęczył, niech usiądzie na ławce.
- Może wypił alkohol, więc lepiej żeby pojechał autobusem niż kogoś potrącił.
Przecież i tak wsiadł na ten rower - poza tym kto normalny pije, jeżeli przyjechał rowerem?
- Niektórzy chcą pojeździć dopiero w konkretnym miejscu, w parku albo coś i mają do tego prawo.
Wysiadł w miejscu ni z gruchy ni z pietruchy, poza tym po cholerę ta ścieżka rowerowa?
- Mogłam sama iść na nogach, a nie pchać się do autobusu, jak widzę że zajęte.
Jasne, już pędzę z dzieciakiem godzinę na nogach trasą, którą ten rowerzysta pokonałby w trymiga!
- Jestem zgorzkniałym babskiem, bo się czepiam
???
Czy ja naprawdę jestem taką roszczeniową mamuśką, że chcę stanąć wózkiem na "swoim" miejscu, gnębiąc biednego rowerzystę? Czy jednak świat oszalał?
komunikacja_miejska rowerzyści
ja jechałam 2 razy w życiu rowerem w autobusie - złapałam flaka, daleko do domu, pompki brak, a zresztą dętka poszła ;) godz.22 ;) ale był autobus pusty. drugim razem zaczęło mocno padać. ale jak weszła Pani z wózkiem to wyszłam z rowem i poczekałam na kolejny autobus :-)
OdpowiedzPiekielny jest fakt, że nie ustąpił (ba, nawet nie raczył się odezwać), zwłaszcza, że z tego co piszesz wynika, że wystarczyłoby minimum współpracy a zmieścilibyście się oboje. Ale co ma do tego krytykowanie tego, że ktoś przewozi rower w autobusie? Skoro wsiadałaś po nim, to skąd wiesz, gdzie wsiadał, że jesteś przekonana, że mógł tę trasę przebyć łatwo i szybko? A nawet jeśli mógł, to co Ci do samego faktu, że tego nie zrobił? Skoro komunikacja pozwala na przewożenie rowerów, to miał do tego prawo. Dopiero nieustępowanie specjalnie oznaczonego miejsca było piekielnością.
Odpowiedz@LittleSpitfire: Komunikacja pozwala pod warunkiem, że rower nie utrudnia przejazdu innym pasażerom. A poza tym kierowca ma prawo osobę z rowerem wyprosić z autobusu ;-)
Odpowiedz@LittleSpitfire: Poczytaj regulamin krakowskiego mpk- roweru można przewozić na określonych zasadach, a miejsce w którym stał jest DLA WÓZKÓW nie do przewożenia rowerów. Poza tym znam całą trasę tego autobusu (nie raz jechałam od początku do końca) i tam JEST dogodny przejazd dla rowerów.
Odpowiedz@Pierzasta: Ja pier*lę, a może po prostu miał sraczkę? Różne rzeczy się zdarzają. Fakt, mógł współpracować, mógł jakoś się postarać, żebyście się oboje zmieścili, no ale skoro koleś przy dobrej pogodzie wiózł rower autobusem to widocznie miał powód.
Odpowiedz@basikagniezno, @Pierzasta: Przecież właśnie o tym piszę... Poprawiacie moją wypowiedź akurat pod tym kątem, w którym się z Wami zgadzam. Serio? Przecież napisałam, że piekielnością było nieustąpienie miejsca, ergo utrudnianie przejazdu innym. Ale nie rozumiem bólu o sam fakt, że w ogóle śmiał przewozić rower autobusem.
Odpowiedz@LittleSpitfire: A czy ja mam ból o to że przewoził rower w ogóle? Mnie oburzył fakt że przewoził rower w miejscu dla wózków. Faktu że rower przewoził po prostu NIE ROZUMIEM, bo zawsze wydawało mi się, że po to się wychodzi na rower, żeby na nim jeździć. pewnie jakby mi życia nie utrudniał, to bym na niego nie zwróciła uwagi.
Odpowiedz@Pierzasta: "A czy ja mam ból o to że przewoził rower w ogóle?” - tak, Z pierwszego zdania historii wynika to jednoznacznie, a kilka innych na to wskazuje (w momencie pisania tego komentarza).
Odpowiedz@Pierzasta: no ale co z tego, że jest dogodny przejazd dla rowerów? piekielne jest tylko to, że tobie nie ustąpił miejsca, cała reszta to ból dupy. a może na trasie jest wygodny chodnik dla pieszysz? po co się pchałaś do tramwaju skoro mogłaś iść? - to taki sam argument, jak twoje żale.
OdpowiedzWspółczuję tej sytuacji, a także tych palantów na fejs-żulu... To oni się czepiają, ale cóż, taka natura hejterów, robią to dla sportu...
Odpowiedzautobus... wózek... po co?
OdpowiedzPo prostu trafiłaś na chama. I nie chodzi tu o to czy stał z rowerem czy deskorolką czy czym tam. I jakie miał powody. Normalny człowiek wykonuje w stronę innych gesty uprzejmości. A cham jest chamem. Z rowerem czy bez.
OdpowiedzNiepotrzebnie przyczepiłaś się roweru. Problemem nie jest on, lecz cham, który go przewoził. Powinien ustąpić ci miejsca, lecz ty także nie powinnaś dociekać dlaczego wiózł rower oraz oceniać wagę tego powodu.
OdpowiedzJest zakaz przewożenia rowerów w krakowskich autobusach? Bo jeśli nie, to zastanawianie się dlaczegóż to ktoś wlazł do autobusu z rowerem jest bezcelowe. Może nie chciało mu się jechać, może źle się poczuł, może miał taki kaprys. Ma prawo, tak samo jak ty z wózkiem. Kto, gdzie i jak stoi to już kwestia dogadania się.
Odpowiedz@Irasiad: Jednak nie kwestia "dogadania się", bo po to są specjalnie wyznaczone miejsca, by nie trzeba się było "dogadywać".
Odpowiedz@Ara: jeśli w autobusie jest tłok, to jednak trzeba się dogadać. Specjalnie wyznaczone miejsca magicznie się nie zwolnią.
Odpowiedz@Irasiad: otoz moga sie zwolnic - wystarczy ze osoba ktora je zajmuje odsunie sie lub opusci pojazd :) a jak tego nie pojmuje do kierowca ma obowiązek interweniowac - a mowię to ja - kierowca autobusu :)
OdpowiedzChamstwo rowerzysty faktycznie dość znaczne. Ale Twoje oburzenie na osoby broniące ludzi z rowerami w autobusach cokolwiek przesadzone. Mam na uczelnię dwa autobusy, jednym tylko dwa przystanki (za długie żeby iść), więc podjeżdżam rowerem. Później wsiadam w kolejny autobus i już sobie jadę prosto na uczelnię. Ale to jest dla mnie absolutnie za daleko, żeby całą trasę przejechać rowerem. I co, nie mam prawa tak jeździć, bo komuś mój rower przeszkadza? Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno...
Odpowiedz@MsMichalina: Nie chodzi o to że bronili rowerzystów w autobusie W OGÓLE tylko że bronili tego konkretnego z założeniem, z oburzeniem że śmiałam od niego wymagać ustąpienia miejsca.
Odpowiedz@Pierzasta: Ty jedziesz po rowerzystach w autobusach ogólnie, więc i oni bronili ogólnie, proste.
Odpowiedz@MsMichalina:I co, nie mam prawa tak jeździć, bo komuś mój rower przeszkadza? Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno... A przeszkadza. Jak widać typowy sposób myślenia nie tylko niektórych rowerzystów. Ale i babć zajmujących siedzenia w środkach komunikacji nie własną częścią ciała ale siatami, osobników tłoczących się przy drzwiach w autobusie i blokujących przejście do środka gdzie zmieściło by się jeszcze z 15 osób. Bo mam do tego prawo. Tak, masz. W autobusie zmieści się i rower, i mama z dzieckiem. Wystarczy odrobina kultury osobistej i zwykłej ludzkiej życzliwości. Ale tego na studiach nie uczą. Niestety.
Odpowiedz@malgo: Przecież nie napisała, że staje na środku przejścia z rowerem z miną 'mam prawo!', po prostu ignoruje zdanie osób czepiających się przewożenia roweru w ogóle (jak autorka tekstu).
Odpowiedz@malgo: No tak, przypie*dol się jeszcze do studentów, bo do samych rowerzystów to zdecydowanie za mało. Możesz jeszcze zawsze dopisać, że kobiety to w ogóle jakiś dziwny stan umysłu, bo przecież to jest takie istotne dla ogólnego przesłania całej sytuacji. Krew mnie zalewa jak widzę takie racjonalizacje przez uogólnianie na pewne grupy społeczne.
OdpowiedzA co to za trasa w Krakowie, że wzdłuż całej trasy są dogodne ścieżki rowerowe? Czy chodzi o Maly Plaszów do Ronda Grzegorzeckiego? a tak w ogóle to rowerzysta był piekielny, że nie ustąpił miejsca, ale jak najbardziej miał prawo przejechać sobie 3 przystanki i wysiąść tam gdzie na to ma ochotę
Odpowiedz@funmilayo: W wzdłuż większości trasy- 182. Od dworca do Mistrzejowic da się dojechać rowerem w miarę wygodnie. A niech że se jedzie nawet i 30 przystanków, ale niech nie blokuje miejsca dla wózków.
OdpowiedzA może szanowna autorka wyjaśni mi, jaki sens ma wsiadanie ze SPRAWNYMI nogami do autobusu, zwłaszcza w godzinach "około szczytowych"?
Odpowiedz@bakerinho: Czytać nie umiesz? Wózek z dzieciakiem, potrzeba dostania się w określone miejsce na określoną godzinę (lekarz), trasa której przejście zajmuje godzinę a rowerzyście na sprawnym rowerze chwilę? Kiepski troll z Ciebie.
Odpowiedz@Pierzasta: to może trzeba było samej wsiąść na rower a dziecko na fotelik lub do przyczepki? ;) W końcu i wózek i nogi sprawne ;)
OdpowiedzFacet zachował się chamsko, ale Twoje żale na rowerzystów są równie piekielnie. Regularnie wożę rower w autobusach i tramwajach w celu dojechania na obrzeża lub całkiem za miasto, żeby tam pojeździć. DDRy co prawda są, jazda po nich nie jest przyjemna. Praktycznie zawsze ktoś włazi pod koła albo trafi się na kogoś, kto snuje się środkiem DDR. Jeszcze dodać trzeba światła co kilkaset metrów. Ja jakoś nie mam ochoty niszczyć napędu przez ruszanie co chwilę, wolę robić to w przyjemniejszych okolicznościach. Mam do tego prawo i nie przestanę tak robić tylko dlatego, że ktoś ma jakieś ale.
Odpowiedz@Yumka: Dlatego zaznaczyłam w historii że wysiadł w miejscu ni z gruchy ni z pietruchy- na przystanku gdzie nie ma NIC co różniłoby DDR od tej 3 przystanki wcześniej. Żadnego "za miasta" ani parku.
Odpowiedz@Pierzasta: Ale nie wiesz gdzie wsiadał. Może przyjechał z "za miasta", a że tamten autobus nie dojeżdżał do niego przesiadł się do Twojego.
Odpowiedz@Pierzasta: Mógł wysiąść tam, gdzie miał ochotę, nie miał obowiązku ci się tłumaczyć zaś dociekanie 'dlaczego przewoził rower akurat w tym miejscu' jest nieco głupie. Mam prawo przewieźć rower nawet jeden przystanek przy idealnie równej i szerokiej drodze rowerowej, nic ci do tego. Jedyną jego piekielnością było to, że ignorował cię zamiast przesunąć swoje dwa kółka.
OdpowiedzW Gdańsku możesz wsiąśc rowerem do autobusu tramwaju jeżli jest na niego miejsce i nie zabiera on miejsca innym pasażerom. Uczciwe ? Jak najbardziej. On zawsze może poczekac na inny tramwaj gdzie jest mniej ludzi
Odpowiedz@zieziura: Idąc torem "on zawsze może poczekać", to każdy może poczekać na inny tramwaj/autobus, osoba z rowerem nie jest wyjątkiem.
Odpowiedz@katma: A dlaczego według Ciebie ma czekać osoba dla której jest przeznaczone miejsce w środku? Bo zajął je ktoś nieuprawniony? Ten nieuprawniony powinien wysiąść.
Odpowiedz@Pierzasta: Po pierwsze, przypisujesz mi słowa, których nie napisałam. Ja nie piszę o zajmowaniu miejsca dla osoby uprzywilejowanej i jak najbardziej popieram, że rowerzysta z historii zachował się jak cham. "Ten nieuprawiony" powinien ustąpić miejsca osobie uprawnionej. Natomiast, o ile nie było innych, niewymienionych w historii wskazań, nie ma powodu, aby "powinien wysiąść". Ma takie samo prawo jechać komunikacją miejską jak i Ty (tylko nie na tym miejscu, które sobie upatrzył). I właśnie do tego odnosiłam się wcześniej - pomijając kwestię zajęcia miejsca dla osoby uprzywilejowanej - to mógł poczekać na inny pojazd tak samo on, jak i jakakolwiek inna osoba. Skąd pomysł, że np. rowerzysta jadący do pracy ma czas czekać, a osoba bez roweru jadąca do parku na spacer już nie?
Odpowiedzmiejsce dla wózka to miejsce dla wózka a nie dla rowerzysty, który kupił se drogi rower i szkoda mu nim jeździć. Niech stanie sobie gdzieś indziej
Odpowiedz@zieziura: Na trzy części w dwóch masz rację, tylko szkoda, że piszesz to w tak nieprzyjemnej formie i z takim jadem. Owszem, rower to nie wózek. Ale przejazd komunikacją wcale nie musi być kwestią drogiego roweru, tylko np. wspomnianych już przez znajomych Pierzastej powodów.
Odpowiedz"może ktoś wyjaśni mi jaki sens ma wsiadanie ze SPRAWNYM rowerem do autobusu" "Mnie nie oburza fakt ze koleś przewoził rower W OGÓLE tylko że robił to w sposób nieregulaminowy i utrudniający mi skorzystanie z miejsca." Czy możesz się zdecydować?
Odpowiedz@katma: Bo tego że wsiada ze sprawnym rowerem rowerem NIE ROZUMIEM po prostu, a nie mnie oburza. To że blokuje miejsce mnie OBURZA. Teraz jasne?
Odpowiedz@Pierzasta: To już Ci wyjaśniam: 1. nie każdy ma kondycję by pokonać całą trasę na rowerze, a niekoniecznie jechał w celach rekreacyjnych 2. mogło mu się zrobić słabo i postanowił wrócić do domu autobusem, bo na rowerze by zemdlał czy coś. W autobusie poczuł się lepiej, więc po opuszczeniu wsiadł spowrotem na rower 3. Rower mógł posiadać usterkę, która uniemożliwia lub mocno utrudnia przejechanie dłuższej trasy, np często spadający łańcuch, zbyt mała ilość powietrza w oponach, słabe hamulce... Mógł mieć też faftylion innych, racjonalnych powodów. Może był gdzieś spóźniony i wiedział że autobusem będzie ciut szybciej (albo nawet dużo szybciej) i nie wiem co tu jest do nie rozumienia albo do oburzania się.
Odpowiedzhttp://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,rower-w-autobusie-to-przywilej-na-wyjatkowe-sytuacje,118905.html Po przeczytaniu tego nie mam wątpliwości kto jest piekielny
Odpowiedz@malgo: W podstawowym regulaminie, tym dostępnym dla mieszkańców nie ma słowa o dodatkowych warunkach przewożenia roweru. Jest tylko: '1. Pasażer może przewozić w pojazdach bagaż (w tym również rower) i zwierzęta, jeżeli istnieje możliwość umieszczenia bagażu i zwierząt w pojeździe tak, aby nie utrudniały przejścia i nie narażały na szkodę osób i mienia innych pasażerów, nie zasłaniały widoczności obsłudze pojazdu, nie zagrażały bezpieczeństwu ruchu.' Czyli mogę sobie przewozić rower także wtedy, gdy mam taki kaprys (gdy jest miejsce). Ich dodatkowa interpretacja, nijak nie ujęta w regulaminie mnie nie obchodzi, głupotą jest także wymóg jej stosowania.
Odpowiedz@sla: To nie zależy od twojego kaprysu. Tylko wtedy "jeżeli istnieje możliwość umieszczenia bagażu i zwierząt w pojeździe tak, aby nie utrudniały przejścia i nie narażały na szkodę osób i mienia innych pasażerów".
Odpowiedz@malgo: Oczywiście, że zależy od mojego kaprysu. Tylko jak we wszystkim innym, mój kaprys ograniczany jest prawami innych osób. Jeśli wiem, że codziennie na odcinku X autobusu Y są dwie osoby na krzyż, to mogę sobie nawet codziennie przewozić ten rower, bo mam taki kaprys. I nawet na miejscu dla wózka, dopóki nie pojawi się osoba z wózkiem (co przy wspomnianych dwóch osobach nie jest szczególnie częste). I nie ma to nic wspólnego z "Przewożenie roweru komunikacją miejską to przywilej na wyjątkowe sytuacje". Przytoczony przez Ciebie artykuł w 95% procentach zawiera sensowną treść - nie przewozić, jeśli utrudnia innym życie; jeśli przewozić, to tu są miejsca. Świetnie. Tylko wkurzyło mnie w nim to nieszczęsne "na wyjątkowe sytuacje". No właśnie sytuacja, gdy około południa tramwaje i pociągi (bo tym zwykle się poruszam jeśli już miejską) są prawie puste to jest "wyjątkowa sytuacja" - to norma.
Odpowiedz@malgo: I może jeszcze inaczej - sytuacja z życia. Ze dwa lata temu, średnio raz w tygodniu wracałam z rowerem komunikacją miejską, bo miałam ku temu powód właściwie z kategorii "kaprys". Czyli to zdecydowanie nie było to nieszczęsne "na wyjątkowe sytuacje". Miałam do wyboru autobus (jeden z bardziej obłożonych w tej okolicy, szczególnie w godzinach, w których wracałam) lub tramwaj / pieszo dwa przystanki + pociąg. Tramwaj przynajmniej w połowie pusty, pociąg to w ogóle świecił pustkami. Czy sytuacja, w której wybierałam pociąg Twoim zdaniem jest zła? Bo ja cały czas pod tą historią nie bronię rowerzysty z historii - zachował się jak cham i tyle. Ale mam wrażenie, że część osób (włącznie z autorem podlinkowanego artykułu) to najchętniej by zabroniło przejazdu z rowerem, o ile rower nie jest w kilku kawałkach, znaczy naprawdę zepsuty.
Odpowiedz@malgo: Przecież napisałam wyraźnie - mogę przewozić gdy mam kaprys ORAZ gdy jest na to miejsce. Nie muszę czekać na jakąś 'wyjątkową okoliczność', co próbował zasugerować ktoś w wywiadzie.
OdpowiedzJa jeżdżę z córką do parku, żeby bezpiecznie pojeździć, przy ulicy strach (ma 6 lat dopiero) i rowery idą z nami do autobusu, ale zawsze przestawiałam rower, jak ktoś się z wózkiem wbijał. Nie bo muszę, ale po prostu z minimum kultury.
OdpowiedzOsobiście, z całego serca nie cierpię "rowerzystów", szczególnie tych, którzy myślą że ulica jest ich, a samochód ma toczyć się za jaśnie panem albo wymijać bo pan jedzie.. Ludzie którzy potrafią współpracować na drodze są ok. I dobrze że autorka się oburza. Skoro wybrał sobie tak długą trasę, mógł się lepiej przygotować. Jak wiem że nie dam rady przejechać rowerem całej drogi, to po prostu nim nie jadę, proste. Tym bardziej że pokazał najwyższy poziom chamstwa i ignorancji.
Odpowiedz@mlodaMama23: Rowerzysta ma prawo poruszać się po ulicy (jeśli nie ma ścieżki) a ty masz obowiązek go wyminąć zachowując ustalony przez przepisy minimalny odstęp.
OdpowiedzSens wsiadania ze sprawnym rowerem do autobusu, może być np. taki, że kierowca jest niesprawny. Złapał mnie kiedyś taki skurcz, że nawet jak rzekomo minął to co próbowałem dalej jechać łapało znów. Co było robić? Wtarabaniłem się z rowerem do autobusu bo do domu było daleko.
Odpowiedz@Iceman1973: Znam ten ból, ale z głupoty jechałem dalej ze skurczem (pedałując jedną nogą :D)
OdpowiedzJa wiem, że PMS nieprzyjemny, ale jak wyładowujesz go na całym świecie to się nie dziw, ze traktują cię jak rozkapryszoną sukę. TAK, wyobraź sobie, panieneczko, że rowerzysta ma pełne prawo był w autobusie z rowerem. Może być CHORY, może mieć SKURCZ, może ZASŁABNĄĆ, nie tobie oceniać co kto może robić. Mniej plucia jadem to ludzi nie będą odpowiadać tym samym. Albo mózgu zacznij używać, też popłaca.
Odpowiedz@Shakkaho: A gdzie Ty do cholery widzisz plucie jadem?! Brak zrozumienia do przewożenia roweru (bo mnie to NIE oburza, tylko po prostu tego NIE ROZUMIEM, bo zawsze wydawało mi się że na rower się wychodzi na nim jeździć a nie wozić) i spokojne pytanie w jakim celu plus oburzenie z NIEREGULAMINOWEGO przewożenia (jakby nie stał na miejscu na wózków nawet bym się nie zastanowiła po co jedzie)to jest "wyładowywanie na całym świecie?. A teksty o PMSie i panieneczce to możesz do swojej kobiety a nie do mnie pisać, bo jak dotąd plujesz jadem TY a nie ja.
Odpowiedz@Shakkaho: Puknij sie w baniak. Rowerzysta ma prawo jechac autobusem. Praktycznie tylko gdy miejsce przeznaczone dla wozkow jest puste. W kaznym innym wypadku sry no nonus, przrsiadasz sie na rower.
Odpowiedz@Aranos: Błąd. Np. w autobusach komunikacji lubelskiej (nie wszystkich, któregoś typu, ale nie znam się)jest bardzo długi ciąg wolnego miejsca tuż przy oknie - tylko jego kawałek jest dla wózka i rower się spokojnie mieści obok wózka.
Odpowiedz@Pierzasta: Jeśli nie rozumiesz tak oczywistej rzeczy, to... Z grzeczności nie dokończę tego zdania, bo kiedyś Twoja pociecha mogłaby to przeczytać. Zero wyobraźni, zero empatii z Twojej strony widzę. Jedynie czubek własnego nosa widzisz. No może czubek wózka dziecięcego...
Odpowiedz"Mnie nie oburza fakt ze koleś przewoził rower W OGÓLE tylko że robił to w sposób nieregulaminowy i utrudniający mi skorzystanie z miejsca." a wyżej - "może ktoś wyjaśni mi jaki sens ma wsiadanie ze SPRAWNYM rowerem do autobusu, zwłaszcza w godzinach "około szczytowych"?" czyli jednak oburza cię sam fakt wsiadania z rowerem do autobusu - więc nie ma się co dziwić niepochlebnym komentarzom. Miejsca dla wózków zajmować nie powinien, ale jeśli przewoźnik zezwala na przewóz rowerów - to chłopak miał prawo rower zabrać, a dlaczego, to już jego prywatna sprawa. Równie dobrze jakiś inny pasażer mógłby się bulwersować, że w godzinach szczytu jakaś mamuśka pcha się z wózkiem do autobusu, zamiast na spacer z dzieckiem iść, przecież obok chodnik jest...
Odpowiedz@soraja: Ja NIE ROZUMIEM przewożenia rowerów, ale mnie NIE oburza. Oburza mnie NIEREGULAMINOWE wożenie rowerowa, tak ciężko to zrozumieć?
Odpowiedz@Pierzasta: A jakie jest wg Ciebie regulaminowe? Na plechach rowerzysty? A może na siedzeniu? Bo to, że narysowany jest tam wózek, nie oznacza że to miejsce wyłącznie dla wózków. Można tam właśnie stawiać rowery lub np większy bagaż.
Odpowiedz@Iceman1973: NIE w krakowskim mpk. Według regulaminu jeżeli pojawi się osoba z dziecięcym wózkiem lub na wózku inwalidzkim, należy niezwłocznie ustąpić tego konkretnego miejsca- więc regulaminowe byłoby gdyby ruszył tyłek i pozwolił mi "zaparkować".
Odpowiedz@Iceman1973: Uwaga bo moze Cie to zabolec. Tak. TO JEST MIEJSCE NA WOZEK INWALIDZKI I DZIECIECY. Mozesz zajac te miejsca tylko jesli obecnie w autobusie nie ma takowych do korzystania z nich. I tak jest w calej polsce.
Odpowiedz@Aranos: Ale mnie zabolało!! Ała ała....
OdpowiedzCzasami pojawia się potrzeba a raczej konieczność przewiezienia komunikacją miejską różnych rzeczy. Naprawdę, bardzo różnych... A kwestia miejsca "wózkowego"... Interpretowałabym to szerzej. Niekoniecznie jest to miejsce wyłącznie dla matek z dziećmi. Również, ale też dla wózków inwalidzkich i osób z większym bagażem. Dla osób, które z uwagi na sytuację potrzebują więcej miejsca. Po prostu. Dlatego nie uważam, że osoba z rowerem powinna szybciutko zmykać bo wsiadła osoba z wózkiem dziecięcym. To było miejsce tak samo dla niego jak i dla niej a że był tam wcześniej więc skorzystał.
Odpowiedz@sevenwishes: jest to miejsce dla wózków z dziećmi i dla wózków inwalidzkich oraz dla osób z chodzikami wspomagającymi. one mają do niego pierwszeństwo. nie dla bagażu, roweru, wielkiego psa czy przewożonych rur.
Odpowiedz@sevenwishes: Nie w krakowskim mpk, nie jest to dla rowerów i bagaży, tylko dla wózków inwalidzkich i dziecięcych (na jeden wózek dziecięcy i jeden inwalidzki lub na dwa dziecięce). I zasada "kto pierwszy" dotyczy WYŁĄCZNIE tych osób uprzywilejowanych, cała reszta ma obowiązek ustąpić.
OdpowiedzPodsumowując całą burzliwą dyskusję, ja to widzę tak. Rowerzysta chcąc się dostać z punktu A do punktu B nie planuje trasy na podstawie ścieżek rowerowych ale na rozkładzie jazdy MZK. Zawsze ma do wyboru - wedle kaprysu - albo przejechać się autobusem albo używać własnych mięśni. Takie jego prawo i nieistotne, że wg przepisów ograniczone. Inni go nie interesują, bo to tylko zawalidrogi a raczej zawaliautobusy. Mamuśki z wózkami niech drałują na piechotę bo mają do dyspozycji aż cztery kółka. A w autobusie tylko zajmują miejsce, tak potrzebne dla kółek dwóch. Bo roweru nie używa się do jeżdżenia na nim ale wożenia go w różnych dowolnych środkach komunikacji miejskiej - wedle kaprysu. W końcu wysiłek związany w wniesieniem roweru do np. autobusu jest tak wyczerpujący, że eliminuje możliwość pedałowania - logiczne. Jeśli ktoś ma inne zdanie jest co najmniej wredną suką z zaburzoną gospodarką hormonalną. Przecież racjonalnie myślącej osobie nie przyjdzie do głowy wpychać się do autobusu bez roweru. Autorka ma nauczkę i już nigdy nie napisze nic krytycznego o rowerzystach - bohaterach ścieżek rowerowych, ulic, chodników, środków komunikacji i wszelkich innych miejsc gdzie można rowerem wjechać lub go wnieść. Nie ma prawa mieć własnego zdania bo trafiła na grupę osób myślących inaczej, dla których uprzejmość i empatia jest pojęciem obcym. Bo rowerzysta to niezłomny penetrator. Wjedzie wszędzie, a jak nie wjedzie to wniesie. I żadna mamuśka nie będzie go w tym ograniczać. I nie ma bata.
Odpowiedz@malgo: Większość osób jak ja broniących rowerzystów w tej dyskusji zwraca uwagę na dwa fakty: rowerzysta ma(!) prawo przewozić rower (o ile są ku temu warunki, nie tylko w sytuacji krytycznej) i ma obowiązek(!) ustąpić osobie uprzywilejowanej. Ale najwyraźniej niektórzy wolą robić z siebie ofiary niż przeczytać dokładnie cudze wypowiedzi. Ciekawie to o nich świadczy.
Odpowiedzmiejsce dla wózków w autobusach jest dla ludzi ulubione do stania w poprzek, bo jest spore. mojej koleżance dziad nie chciał ustąpić twierdząc, że z dzieckiem w wózku ma spacerować, a nie jechać.
Odpowiedz@the: Może stwierdzimy zatem, że dziadom nie wolno jeździć komunikacją oprócz sytuacji wyjątkowych? ;-)
Odpowiedz@the: Kiedyś musiałem przewieźć rower autobusem (w Krakowie, jak rowerzysta w opowieści Pierzastej). Godzina 9-10, w autobusie luźno, ale "zatoczka" na wózki, czyli teoretycznie najlepsze miejsce dla roweru (żeby najmniej przeszkadzał innym) zajęta przez dwóch stojących dziadków (mimo że wolnych miejsc siedzących nie brakowało). No to co? Usiadłem pod oknem, rower do siebie docisnąłem, a potem słuchałem komentarzy starszych osób, jaka to młodzież niewychowana...
Odpowiedzspecjalnie założyłam konto, bo liczę, że autorka tekstu to przeczyta i że da jej to trochę do myślenia. w komunikacji miejskiej (i w ogóle w ruchu ulicznym) jest tłok i tyle. wszyscy są podirytowani i szukają obiektu, na którym mogliby wyładować swoją frustrację. Ty znalazłaś rowerzystę - mimo, że nie znasz go, nie znasz jego sytuacji, zakładasz, że jechał w tłoku rowerem (co przecież nie jest wygodne dla niego absolutnie) tylko po to, żeby Ci zrobić na złość i że to on odpowiada za korek i tłok w autobusie. I nie wściekasz się na sytuację, tylko na niego - super, możemy wszyscy sobie znaleźć takie obiekty zastępcze i nawzajem wściekać się na siebie - tylko czy to sprawi, że podróżowanie stanie się prostsze albo przyjemniejsze? ja jeździłam kiedyś do pracy autobusem w Warszawie, który jechał do miejsca, gdzie jest kilka biurowców, więc przed 9 jeździło nim mnósto ludzi do pracy i był w nim tłok. Na trasie tego autobusu był park, gdzie matki spacerowały z dziećmi - więc zdarzało się, że między 8 a 9 matka z wózkiem wsiadała do zatłoczonego autobusu - a skala tłoku była zawsze taka, że część osób zostawała na przystanku. Ile się nasłuchałam sarkania pod nosem - pcha się z wózkiem a ludzie do pracy nie mogą dojechać, po co akurat teraz, nie może później, jak i tak cały dzień w domu się leni, itp Głupie? bardzo. mniej głupie niż Twoje sarkanie na rowerzystę? ani trochę.
OdpowiedzKiedyś więcej podróżowałam na rowerze. Pewnego dnia dopadł mnie ogromny ból brzucha. No może nie ból, a coś jak wzdęcie. Nic fajnego, ale ludzka rzecz. Musiałam ulicą Tamka podjechać do góry. Na samą myśl o tym robiło mi się czarno przed oczami. Wsiadłam więc do autobusu, pełnego, ale nie tłocznego i z poczuciem winy przejechałam dwa przystanki. Gdyby pojawiła się matka z wózkiem lub osoba niepełnosprawna wyszła bym i albo pojechała następnym pojazdem, albo o własnych siłach. To drugie mało prawdopodobne, bo do domu dojechałam ledwo, tęsknię patrząc na każdy tramwaj. Miałam ochotę przypiąć gdzieś rower i pojechać komunikacją, ale w końcu się nie zdecydowałam, już nie pamiętam dlaczego.
OdpowiedzSkoro jest to dozwolone to chyba przesadzasz. Do kwestii czy ustąpił czy nie się nie odnoszę ale odpowiadając na Twoje pytanie "może ktoś wyjaśni mi jaki sens ma wsiadanie ze SPRAWNYM rowerem do autobusu, zwłaszcza w godzinach "około szczytowych"" BO TAK CHCIAŁ, BO MIAŁ TAKI KAPRYS, BO MU SIĘ NIE CHCIAŁO JECHAĆ NA ROWERZE...
OdpowiedzFacet zachował się jak gnida. Choć uważam że przesadzasz. Widocznie też jestem egoistyczną świnią- wsiadłam kiedyś z rowerem do autobusu. Miałam gorszy dzień, zasłabłam, nie byłam w stanie dalej pedałować. Wstrętna jestem, rower był sprawny.
OdpowiedzSzanowna Autorko, jeśli cokolwiek jest piekielnego w Twojej historii, to Ty sama. Już tłumaczę, czemu tak uważam. Nie wiem, jaki jest aktualny regulamin MPK w Krakowie (nie mieszkam tam od połowy 2011), ale jakoś około 2009 zmienił się regulamin z "możliwości jechania z rowerem, gdy jest uszkodzony lub panują trudne warunki atmosferyczne" na "można jechać z rowerem" - bez jakichkolwiek obostrzeń. Skąd to wiem? bo przez kilka lat jeździłem rowerem po Krakowie i zdarzało mi się jeździć komunikacją. Tyle słowem wstępu. Wyciąg z regulaminu MPK Kraków: "3. Przewóz rowerów jest dopuszczony: - w pojazdach wyposażonych w bagażnik zewnętrzny przystosowany do takiego przewozu – wyłącznie na bagażniku zewnętrznym. W takiej sytuacji przewoźnik jest zobowiązany, aby podczas jednego kursu o każdej godzinie od godziny 9.00 do godziny 19.59 we wszystkie dni tygodnia możliwe było umieszczenie i zdjęcie roweru z bagażnika zewnętrznego na dowolnym przystanku wskazanym przez pasażera, - w pojazdach nie wyposażonych w tego rodzaju bagażnik – wewnątrz pojazdu, o ile nie zachodzą szczególne okoliczności uniemożliwiające wniesienie roweru np. znaczna ilość pasażerów w pojeździe nie pozwalająca na swobodne wprowadzenie i ustawienie roweru. (...) 3. Pasażerowie zobowiązani są umożliwić ustawienie wózka inwalidzkiego lub dziecięcego w pojeździe na stanowisku przeznaczonym do tego celu." Więcej o zaistniałej sytuacji regulamin MPK nie mówi. "wsiadł na rower i pojechał - czyli jego maszyna była sprawna." Krótkim spojrzeniem dokonałaś przeglądu technicznego, tak? Pewnie nie jesteś zmotoryzowana, bo wiedziałabyś, że pojazd może być niesprawny, ale nadawać się do jazdy. Mógł mieć niesprawne przerzutki, hamulce, odpadający pedał itd. "może ktoś wyjaśni mi jaki sens ma wsiadanie ze SPRAWNYM rowerem do autobusu, zwłaszcza w godzinach "około szczytowych"?" Chociażby w celu przetransportowania tego roweru? Może jechał do/z serwisu (sam kiedyś prawie od pętli do pętli musiałem jechać autobusem, żeby dostarczyć rower do serwisu)? Może się przeprowadzał (w zeszłym roku przewoziłem rower tramwajem)? Może jego aktualny stan zdrowia uniemożliwiał jazdę długodystansową, ale pozwalał mu na jazdę z przystanku do miejsca docelowego i dlatego właśnie wysiadł? Jasne, rowerzysta powinien ustąpić Ci miejsca, ale znamy tylko Twoją wersję wydarzeń, z wybranymi przez Ciebie okolicznościami. Z pewnością nie zachował się piekielnie, za to Ty owszem. Tak jak Ty stwierdziłaś, że rowerzysta miał sprawny rower i mógłby przejechać całą trasę na rowerze, tak ja mogę stwierdzić, że masz problemy ze wzrokiem (nie widzisz dalej niż czubek Twojego nosa) lub z układem nerwowym (pieluszkowe zapalenie mózgu).
OdpowiedzDroga autorko nie Tobie oceniać czy ktoś ma prawo przewozić rower komunikacja miejską. Dla Twojej informacji - ma takie samo prawo przewieść rower jak Ty wózek. I zapewne ustąpiłby Ci miejsca jeśli miałby taką możliwość. A skoro jak sama napisałaś, że autobus pełny to być może nie miał jak. To Cie oczywiście nie interesuje bo jest naklejka, że Ci się należy. A jak! Kolejna mamuśka z "odpieluszkowym zapeleniem mózgu". A biedak pewnie wysiadł i wsiadł na ten rower bo miał już dość Twojego kłapania dziobem.
OdpowiedzU nas w stolycy, niestety to jest nagminne. Już się śmieję zawsze pod nosem jak widzę ludzi, którzy wydali ogromne pieniądze na swój wehikuł ( raczej to można poznać )i wiozą go przez pół miasta w metrze,autobusie, bądz w tramwaju. Rozumiem, że nie wszędzie są ścieżki rowerowe, ale jak już wybieram poruszanie się po mieście rowerem to nie wożę go, tylko on ma wozić mnie;)
OdpowiedzMieszkam w Górze Kalwarii, okolice ronda. Tu krzyżują się drogi na Warszawę, Grójec, Warkę i na Mińsk Maz. (przez most na Wiśle). Autobusy PKS ,,Polonus'' i ZTM-u (linia ,,742'' p/Konstancin-Jeziorną do Metra Kabaty w Warszawie) odjeżdżają z tzw. Rynku czyli sprzed Prezydium i kościoła tzw. ,,Na Górce'' (ul. 3-ciego Maja). Ode mnie tam jest z 800 - 900 m. Zawsze pokonuję to per pedes no ale równie dobrze dla kogoś może być to za daleko (a ma sprawę do załatwienia np. w Konstancinie lub Wawie) i dlatego z domu do autobusu na rowerze a dalej z rowerem autobusem i wysiada w Konstancinie lub Warszawie i dalej na 2-óch kółkach. Na trasie ,,742'' są przystanki w miejscowości np. Wólka Załęska lub Brześce. Na tych przystankach wsiadają ludzie z tych miejscowości ale też z okolicznych wiosek, np. Podłęcze. Do Podłęcza jest z przystanku około 1 km stąd wg mnie łatwiej i szybciej jest dojechać do przystanku na rowerze, rower władować do autobusu a na docelowym przystanku wysiąść z rowerem i dalej hajda na nim. Zobaczcie na mapach Google gdzie jest Góra Kalwaria, Konstancin i okoliczne wioski a gdzie Warszawa. My, mieszkańcy Góry lub okolicznych wiosek (nie mający auta, a mający rowery) mielibyśmy pedałować 30 KM do Warszawy lub 20 KM do Konstancina TYLKO BO PIERZASTA I JEJ KLAKIERZY NIE WIDZĄ SENSU W PRZEWOŻENIU SPRAWNEGO ROWERU AUTOBUSEM??!!!!
Odpowiedz