Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniała mi się dziś piekielna i niebezpieczna sytuacja sprzed roku. Kiedy któregoś…

Przypomniała mi się dziś piekielna i niebezpieczna sytuacja sprzed roku.

Kiedy któregoś razu szedłem na swój wydział, zauważyłem przy drodze osobę niewidomą. Charakterystyczna laska trzymana w charakterystyczny sposób. Mężczyzna oczekiwał na możliwość przejścia przez pasy. Kto kojarzy miejsce (https://www.google.pl/maps/place/Jana+Kilińskiego,+Łódź/@51.7750613,19.4824825,64m/data=!3m1!1e3!4m2!3m1!1s0x471a34cf17dede7b:0x2949bf684043e2df) wie dobrze, że jeśli się nie idzie wystarczająco szybko, to czerwone złapie nas w połowie przejścia. Ja także czekam na zielone, a gdy następuje ta chwila widzę, jak mężczyzna ten zaczyna... iść ukosem tak, że jeśli będzie kontynuował taki marsz, to skończy kilkanaście metrów od przejścia (a tam są barierki, więc nie przejdzie). Drogą tą poruszają się z ogromną prędkością ciężarówki, osobówki, a zdezorientowany niewidomy w takiej sytuacji, to przepis na tragedię.

Mężczyzna coraz bardziej oddalał się od pasów, więc podbiegłem do niego wiedząc, że zaraz zapali się dla nas czerwone, a pojazdy ruszą. Nie chcąc go wystraszyć, zanim go dotknąłem rzuciłem:
Ja - Przepraszam, ale zszedł Pan bardzo z przejścia i znajduje się pośrodku jezdni. Czy mogę pomóc Panu wrócić na chodnik?
M[ężczyzna] - Zostaw mnie, nie dotykaj mnie! Ja sam!
Ja - Dobrze, w takim razie proszę pozwolić, że chociaż pokieruję Pana na chodnik, bo stanowimy zagrożenie.

W tej chwili auta ruszyły i zaczęło się trąbienie. Niewiele myśląc, złapałem Pana za rękę i zacząłem przeciągać na chodnik. Ten jednak stawiał opór i krzyczał, żebym go puścił i najlepiej w ogóle nie dotykał. Kiedy obaj byliśmy już bezpieczni, poinformowałem go, gdzie się znajduje, opisując krótko okolicę i informując, w którą stronę znajduje się jaki charakterystyczny punkt (osoby te często poruszają się swoimi utartymi szlakami i rzucenie ich gdzieś indziej skończy się zagubieniem). Pan jednak nie słuchał, tylko krzyczał, że on nie chce pomocy. Czas naglił, poszedłem na wykład. Kiedy wracałem (troszkę ponad 2 godziny później), ten sam Pan znów był na środku jezdni, ale tym razem ściągały go już dwie dziewczyny. Podszedłem bliżej, aż wtem facet złapał za laskę i... uderzył nią dziewczynę. Znów zaczął krzyczeć, że on chce sam, że on nie chce pomocy.

Dziewczyna spojrzała na mnie, ja na nią. Jedyne, co nam zostało, to wezwać Straż Miejską. I tu się zaczyna kolejny cyrk:
Ja: - Dzień dobry, Kominek Piecykowski się kłania, chciałbym prosić o podesłanie patrolu tu i tam, bowiem znajduje się tu osoba niewidoma, która nie chce naszej pomocy, a co rusz wkracza na ruchliwą drogę.
Dyspozytor SM: - Proszę w takim razie zadzwonić na Policję.

Ok, dzwonię na Policję, przedstawiam tę samą sytuację. Odpowiedź dyspozytora "proszę dzwonić na Straż Miejską". Cóż, okej. Dzwonię na SM, znów wyjaśniam sytuację i proszę o interwencję. Dyspozytor stwierdził, że Policja ma większe kompetencje od nich i to oni muszą się tym zająć. No kur...czaki. W porządku. Dzwonię więc ponownie pod 997.
Ja: - Dzień dobry, to znów ja. Miejscy odesłali do Was, więc ostatecznie proszę o podesłanie patrolu.
Dyspozytor Policji [DP]: - Po raz kolejny tłumaczę, że tym się zajmuje Straż Miejska i tam proszę dzwonić.
Ja: - Proszę Pana, oni mówią, że Wy. Wy, że oni. Może kłóćcie się sami, a kiedy obywatel prosi, to pomóżcie?
DP :- Proszę kontaktować się z SM.
Ja: - Wie Pan, równie dobrze mogę zostawić tego niewidomego w spokoju, ale wtedy, to już pozostanie wezwanie karawanu, bo jak znowu wyjdzie na ulicę i coś go potrąci, to szans większych mieć nie będzie.
DP: - Dobrze, wysyłam patrol.

Po kilkunastu minutach pojawił się patrol... a i owszem, Straży Miejskiej. Co z tego wyszło, to już nie wiem, bo poszedłem do domu, ale Pan stawiał im równie zacięty opór, co mi i dwóm dziewczynom.

Łódź - Kopcińskiego

by kominek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pawel78
-3 5

Trzeba bylo zostawic. SM/Policja wola odwozic meneli na izbe niz zajac sie bezpieczenstwem. Albo wysylaja oznakowane patrole tam gdzie powinni cywilnych

Odpowiedz
avatar hejter
16 16

Ja rozumiem, że osoby niepełnosprawne chcą za wszelką cenę być samodzielne, ale bez przesady, ten Pan sprawiał też zagrożenie dla innych

Odpowiedz
avatar cosmopolitana
8 8

Pracuje z osobami niewidomymi od prawie dwoch lat i zauwazylam, ze dla wielu z nich niezaleznosc i samodzielnosc jest ogromnie wazna, nawet kosztem wlasnego bezpieczenstwa. Szkoda, ze w tym przypadku ten pan nie zrozumial, ze on rowniez stanowi zagrozenie dla innych poruszajac sie na srodku jezdni i ze tak bardzo wzbranial sie przed przyjeciem pomocy. Nie zdziwilabym sie gdyby mial problemy natury psychicznej.

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 9

@cosmopolitana: Też z nimi pracowałam. Niewidomi poruszają się po mieście, i owszem. Ale jeśli ktoś myśli, że dotrą pod wskazany adres sami, bez pomocy, jadąc gdzieś po raz pierwszy - są w grubym błędzie. Każdy niewidomy musi się drogi NAUCZYĆ. 1. Z domu - na przystanek. Tu mały problem. Trzeba kogoś zapytać o numer podjeżdżającego pojazdu, no i trafić do drzwi. Nie zawsze pomogą. Następnie, jeśli trasa jest dłuższa, niewidomy liczy przystanki. 2. Potem, po wyjściu z pojazdu, z przystanku - do miejsca docelowego i z powrotem. Takich tras niewidomy może nauczyć się kilku. Nie jest to wcale proste. Trzeba liczyć kroki od zakrętu do zakrętu, od punktu do punktu, liczyć stopnie schodków, zapamiętać ile razy i w którą stronę skręcić. Czasami nauka trwa kilka dni. Najpierw w towarzystwie osoby widzącej, potem z jej podpowiedziami, potem już tylko z milczącą asystą z pewnej odległości, głównie w celu zapewnienia bezpieczeństwa. Jeśli niewidomy trzykrotnie pokona daną trasę bezbłędnie, bez podpowiedzi - można uznać, że poradzi sobie sam. Moim zdaniem ten pan uczył się samodzielnego przechodzenia przez tę, akurat, ruchliwa ulicę - tam i z powrotem. Rozumiem, że próbował robić to samodzielnie, bo chciał się nauczyć. I pewnie zwątpił już w to, że się nauczy, bo za każdym razem ktoś deklarował się z pomocą. Niewidomy ROZUMIE zagrożenie, WIE, że jadący samochód jest niebezpieczny - bo go tego nauczono. Natomiast NIE UMIE sobie tego wyobrazić, gdyż nigdy nie widział rozpędzonego tira, nie widział skutków wypadku, pokiereszowanych zwłok. I sądzi, że skoro JEST WIDOCZNY na ulicy dla kierowcy, bo wszedł na zielonym, to nie ma prawa stać mu się krzywda. No i tak właściwie powinno być. Aha, jeszcze jedno. Jeśli chcemy pomóc osobie niepełnosprawnej, należy najpierw ją zapytać, czy sobie tego życzy. Jeśli odmówi - jej sprawa. Niepełnosprawny nie jest osobą niedorozwiniętą, lub ubezwłasnowolnioną. Sam podejmuje decyzje i jest świadom ich skutków. Gdyby z premedytacją udusił człowieka - pójdzie siedzieć jak każdy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

Ten sam człowiek, dwie godziny później, na tym samym przejściu, dość agresywnie odmawia pomocy. Może trochę za mocno doszukuję się piekielności, ale może on chciał zostać potrąconym, żeby wymusić odszkodowanie i dlatego specjalnie co rusz właził na to przejście? A może wcale nie był niewidomy, tylko udawał? Ludzie różne mają pomysły. Już bywały historie o takich, co im nagle odrastały nogi i wstawali z wózków inwalidzkich, żeby odjechać do domu swoim BMW...

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 3

@Strychnine: Bredzisz...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

W POlskim prawie, jest, że kierowca musi ZAWSZE przepuścić niepełnosprawnego przez jezdnię nie ważne czy na pasach, czy jest czerwone światło itp.

Odpowiedz
avatar bloody_wheelchair
2 2

@Komandos1990: Od kiedy??? Jestem osobą niepełnosprawną, poruszam się na wózku i powiem szczerze, że o czymś takim nie słyszałam. Przeciwnie - na nauce jazdy instruktor wyraźnie powiedział, że osobę niepełnosprawną/starszą należy przepuścić, jeśli weszła NA ZIELONYM na światłach i nie zdążyła przejść, ale zakaz wchodzenia na czerwonym obowiązuje go jak każdego! Jedynym wyjątkiem jest przechodzenie przez jezdnię w miejscu nieoznakowanym, ale tylko w wypadku, gdy w miejscu oznakowanym osoba niepełnosprawna nie może przejść (np. wysoki krawężnik) i tylko jeśli nie stwarza zagrożenia!!! To nie jest tak, że niepełnosprawnym wszystko wolno!

Odpowiedz
avatar samezrp
-2 2

A wiecie co? Ja powtórzę to co kiedyś przeczytałem w jednej książce: Najlepszym sposobem na podniesienie swojej samooceny jest... pozwolenie innym być tak głupimi jak tylko chcą; I ta sama wersja mojej koleżanki: (delikatniej) pozwólmy ludziom popełniać ich własne błędy. A ja dodam: każdy dobry uczynek zostanie przykładnie ukarany.

Odpowiedz
avatar katarzyna
1 1

Ja też miałam nieprzyjemną sytuację z osobą niewiadomą, której chciałam pomóc. To była starsza pani poruszająca się dość nieporadnie. Rozumiem nadmierną potrzebę samodzielności i stanowczą odmowę, ale nie atakujacą nieuprzejmość. Zwłaszcza, że z mojej pomocy na początku skwapliwie korzystała, a potem... Się jej odwidziało.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 czerwca 2015 o 9:49

Udostępnij