Jestem złą matką. Okropną. Dziecku byłoby lepiej, gdybym je oddała do adopcji, może ktoś by ją kochał i wreszcie o nią zadba...
Przykłady:
1) Kleszcz. W zeszłe wakacje dziecko się budzi i informuje mnie, że "coś tu ma". Patrzę - kleszcz jak nic. Zebrałam się, złapałam, wykręciłam. Po dwóch dniach nie było śladu. Lekarz pochwalił, ale kazał obserwować. Do dziś żadnych objawów nie ma, była w międzyczasie w szpitalu, przebadana we wszystkie strony. I nic. Ale ja o dziecko nie dbam, jak można samemu kleszcza wyciągać...
2) Rygor. Podchodzę do dziecka "rygorystycznie". Czyli jak ta wredna małpa wymagam od niej, żeby przy jedzeniu zachowywała się normalnie i nie robiła min odbierających apetyt. Żeby sprzątała zabawki. W powyższych sytuacjach wystarczy głośniej się odezwać, a zaraz prababcia lub ciocia biegną na ratunek.
3) W ogóle nie poświęcam jej uwagi. Bo gdy bawi się klockami czy lalkami nie wcinam się na siłę, tylko czekam aż mnie zawoła. A może ona nie chce mojego towarzystwa? "E tam, dla ciebie każda okazja, żeby posiedzieć jest dobra".
4) Dziecko chodzi głodne. Natalka ma zdrowy apetyt, ale lubi jeść często, a małe ilości. Ja zaś staram się jej nie napychać, niech wie co to jest głód i jak sobie z nim radzić, żeby potem umiała wrócić ze szkoły do domu bez kebaba po drodze. Poza tym spójrzmy rozsądnie - jeśli dziecko jest zaokrąglone gdzie trzeba (pupcia, udo, brzuch), pyzate, ma rumieńce, jest bystre, aktywne to raczej nie chodzi głodne. A że jest wysoką a szczupła? Kiedyś będzie się tym cieszyć. Ale nie, ja głodzę dziecko, przecież ona już dwie godziny nie jadła! I poszła do prababci patrzeć jak je obiad! I o kotlecika żebrze. Nie dawać, mówię, zaraz będzie obiad, już się grzeje. Jak mam nie dać, jak głodna? To już nie grzej, może później zje... Noż ku...
Tak, najlepiej oddam dziecko do adopcji, a potem się powieszę, może wtedy moja babcia będzie zadowolona (to był sarkazm oczywiście).
Wyjaśnienie - nie mieszkamy z nimi, ale odwiedzamy często, poza tym wiem, że zarówno moja siostra, jak i moja babcia kochają Natalkę i dlatego jeżdżą po mnie. Bo dziecko zasługuje na wszystko, co najlepsze, więc powinnam się lepiej postarać.
rodzina
Skoro je odwiedzacie mimo takiego traktowania, to ty chyba po prostu to lubisz.
OdpowiedzNie chodzi o to. Moja mama miała podobnie ze swoja tesciowa. Po prostu dlaczego dziecko ma mieć ograniczony kontakt bo za młodu nie zrozumie a to matka będzie ta zła.
Odpowiedz@bloodcarver: ma nie odwiedzać rodziny bo złośliwa ? to chyba większość ludzi by była samotna...
Odpowiedz@licho13, @Toki221: Z mojego doświadczenia wychodzi, że starczy max pół roku i rodzina zaczyna się uspokajać. A zazwyczaj całkiem wystarczy "nie zgadzam się na takie traktowanie, teraz wyjdę i nie spotkamy się nim mnie przeprosisz" i nawet dnia nie trzeba czekać. No ale do tego trzeba mieć własną wolę i godność jakąś... Godność wartą więcej niż wygoda z podrzucania dziecka dziadkom itp.
Odpowiedz@licho13: toksyczne relacje sie ucina, nie pielegnuje a przynajmniej ogranicza
OdpowiedzSpoko wszystko tylko tak na powaznie to troche nieodpowiedzialne wyciagac dziecku samemu kleszcza. Jak zwymiotuje i coś bedzie we krwi to dopiero heca. Czasami zostawia też czułki
Odpowiedz@Tyzyfone92: bez przesady, miałam kleszcze kilka razy w dzieciństwie, wszystkie mama wyciągnęła i nic mi nie jest.
Odpowiedz@Tyzyfone92: Jeśli potrafi się wyciągać kleszcze, to nie ma sensu lecieć do lekarza i czekać kilka godzin przed drzwiami.
Odpowiedz@Tyzyfone92: Straszliwe konsekwencje pozostawionej w ciele głowy/czułków kleszcza to bajka. Niecałkowite usunięcie pasożyta nie zwiększa ryzyka zakażenia boreliozą. Ogólnie kleszcza jak najbardziej należy usunąć samemu. Niczym nie smarować, nie przypalać. Ot, złapać pęsetą i wyrwać (nakaz wykręcania - nieraz ze szczegółową instrukcją, że "koniecznie przeciwnie do ruchu wskazówek zegara" to też mit ;)). Później obserwować miejsce wkłucia przez 30 dni i dopiero w przypadku pojawienia się rumienia zgłosić się do lekarza po antybiotyk. Proste.
Odpowiedz@Nietoperzyca: Nie tylko borelioza. Kleszczowe zapalenie mózgu (szczepimy się i nasze pociechy odpowiednio wcześniej) też jest groźne i czasem wystarczy samo ugryzienie by się na kzm załapać.
Odpowiedz@Tyzyfone92: Bez przesady. Dzieciakiem będąc jeździłam na obozy harcerskie. I nie było obozu bez kleszcza. Większość wyciągnęłam sobie sama. A te do których sięgnąć nie mogłam wyciągały mi koleżanki. Wystarczy wiedzieć jak to zrobić (a to nie jest wielka sztuka) i lekarz nie jest potrzebny. Bo lekarz zrobi to samo- weźmie pęsetę i tyle.
OdpowiedzA może trzeba troszkę przystopować te rodzinne wycieczki? Będzie z pożytkiem i dla Twojej rodziny i ciotko-babciów?
OdpowiedzCudze dzieci się najłatwiej wychowuje.
OdpowiedzO tak ! Szczególnie dziadkowie potrafią być upierdliwi. Ja np. ze słodyczami mam na razie spokój. Młody ma prochnice, po antybiotykach, ale słodycze pogarszają stan zębów. Mówiłam dziadkom, bez odzewu. Moja mama potrafiła bezczelnie przy mnie dac mu czekoladke, mówiąc " haha mama będzie krzyczeć Ale co tam..." Do czasu. Skoro argument, że syn waży za dużo jak na swój wiek i ja mam dosyć porównywania go do siatek centylowych i opieprzu na wizytach u lekarza ( ale nie wiem czemu patrzą tylko na wagę- wzrost dla nich nie istnieje haha) postanowiłam zapisać dziecko do dentysty. Na wizytę poszedł z dziadkami. Argument finansowy też ich nie zabolał. Dotarło po tym jak młody się darl na fotelu. Wpadł w histerię. I na tym się skończyło ich karmienie cukrem.
Odpowiedz@maba: och, doprawdy? Zapraszam do "mojego" internatu... ;)
OdpowiedzHeh. Ja mam bardzo szczupłą pasierbicę , ot taki typ źrebięcia(je dużo zielonego i dużo biega).Kiedyś ze znajomymi urzędowaliśmy w kuchni,zapytała czy może sobie kanapkę zrobić a ja jej nie pozwoliłam, do tej pory znajomi dziwnie na mnie patrzą. Obiad był 15 min później a nie chciałam żeby podjadała :) Z tym jedzeniem dziecięcym to i filozofowie by nie ogarneli...
OdpowiedzW wypadku Natalii najwięcej rozsądku wykazuje moja siostra: "Jakbym tyle biegała, to też bym była taka chuda"...
Odpowiedzwielkie brawa na zezwolenie na bycie niejadkiem mnie rodzice biciem po plecach zmuszali do jedzenia z tluszczem na brzuchu chyba umre, nawet jak mam niedowage, to jest sadlo dziekuje, rowniez w imieniu twojej coreczki...
Odpowiedz@bazienka: ćwicz ten brzuch, to nie będzie "sadła".
OdpowiedzNo i mamy prawdziwe problemy mamy:P. Nie przejmuj się tylko na każdym kroku upominaj babcię i siostrę. U mnie trochę to trwało, ale jakoś się uładziło. Mam roczną córeczkę,która od samego początku miała problemy z jedzeniem zgodnie z normami. W tej chwili jest jedynym znanym mi przypadkiem małego dziecka,u którego widać szyje:). Sposób na teściową? "Wiem, że chuda, ale w siatkach się mieści, poza tym spójrz na siebie - po prostu dziecko się do Ciebie wrodziło:)" podziałał natychmiast. Od tamtej pory babcia z dumą mówi o tym, że Mała ma jej geny:)
Odpowiedz