Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dzisiaj smaczki z mojej pracy w xero/drukarni w bardziej egzotycznym wydaniu –…

Dzisiaj smaczki z mojej pracy w xero/drukarni w bardziej egzotycznym wydaniu – okazjonalne pomaganie w innych punktach. Ot, szef dał mi w tym i poprzednim miesiącu kilka zleceń w innych punktach w mieście. Były do tej pory dwa – Snobistyczna Wybitna Psychologiczna Szkoła i mniejszy punkcik, niedaleko jednego z kampusów Uczelni Wyższej.

Jeżeli chodzi o to pierwsze, po kilku spędzonych tam dniach zrozumiałam, czemu tak ciężko w tym punkcie o pracownika. Zwyczajnie nikt za długo nie wyrabia psychicznie.

Jest tak, że na tej uczelni wykładowcy czasami zostawiają w punkcie teczki, które studenci mogą wziąć do kserowania. Takich materiałów jest koło 150 sztuk. Nie bierzemy odpowiedzialności za to, co jest w teczce. Są one zostawiane dla studentów, studenci sobie szukają odpowiedniej, potem podają nam odpowiednie fragmenty do skserowania, ewentualnie robią zrzuty na telefon. Niestety, tworzy to pewne problemy, nawet pomimo dużej kartki z wyraźnym napisem, że nie bierzemy odpowiedzialności za zawartość teczek i wszelkie braki należy zgłaszać swoim wykładowcom.

Pewnego dnia jedna z teczek była szczególnie oblegana – jakieś ważne materiały na kolokwium, o ile mi wiadomo. Wystarczyła jedna większa przerwa (jedna osoba na obsłudze naprawdę nie upilnuje 20 osób, z których połowa przegląda materiały z półek), a z tej cennej teczki zostały zgliszcza. W tej sytuacji trafiłam na naprawdę przemiłą dziewczynę, która tego samego dnia skontaktowała się z profesorem w sprawie brakujących materiałów (dosłał je nam mailem godzinę później), ale niestety też trafiłam na dwie bardzo nieprzyjemne studentki, które stwierdziły, że moim psim obowiązkiem jest tych teczek pilnować. Dziwne, w umowie nic o tym nie było.

Kolejna przygoda w tym temacie. Dowiedziałam się od studentki, że jest u nas teczka profesora XXX na temat YYY. Sprawdziłam w spisie teczek oraz na półkach. Teczki najwidoczniej nigdy u nas nie było. Podniósł się lament, że teczka musi tutaj być i profesor sam mówił, że jest ona gotowa do skserowania, gdyby ktoś potrzebował. Jak zwykle wina moja, że nie upilnowałam.
Koniec końców okazało się, że profesor teczkę ma u siebie i nawet nie wiedział o możliwości pozostawienia jej w punkcie. Jakieś „przepraszam za pomyłkę”? Nie ma mowy.

Dalej... Xero jest firmą zewnętrzną, która wynajmuje kanciapę w budynku uczelni. Nie dostajemy żadnego dofinansowania na xero dla studentów (takie uprawnienia mają tylko wykładowcy, wtedy uczelnia reguluje ich należność za wydruki). Niektórzy niestety o tym nie wiedzą.
Przyszła do mnie studentka, wydrukowała dwadzieścia stron w kolorze, a po usłyszeniu ceny zrobiła wielkie oczy. Pomimo dużego cennika na ścianie i mniejszego na blacie, myślała, że to wszystko zawiera się w czesnym. Zapłaciła, za to ze sporym fochem i słowami, że nie po to płaci takie sumy za rok, żeby jeszcze dodatkowo bulić za wydruk. No cóż, przykro mi.

W drugim punkcie było już spokojniej, ale też zdarzyli mi się piekielni klienci.

Najpierw Pan, który chciał wydrukować pracę dyplomową. Niby nic takiego, robię to ostatnio od rana do nocy. Pan studiował na małej uczelni, z której jeszcze nigdy nie przyjmowałam wydruku pracy. Na moje pytanie, czy drukujemy dwustronnie, czy jednostronnie, nabrał wody w usta. Zaczął szukać informacji, dzwonić do kolegów i googlować. Pomimo chęci, nie mogłam obsłużyć nikogo innego – to był jedyny wolny komputer, a Pan odmawiał na każdą moją prośbę poszukania tego na spokojnie i powrotu do punktu za jakiś czas. W tym czasie prosił mnie o pokazywanie różnych typów opraw i zadawał nieszczególnie sensowne pytania („Czy podpis na tych płytach z pracą wygląda dobrze? Bo jakiś brzydki. Będę musiał płacić, jeśli będę chciał nagrać nowe płyty i lepiej je podpisać?”), żebym tylko nie zajęła się nikim innym.
Informacji nie znalazł, dlatego postanowił dmuchać na zimne i wziął po trzy kopie obu opcji. Coś, co mogło zająć mi pół godziny, zajęło dwie i znacznie opóźniło kolejkę.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie koleżanka z tego punktu. Facet przyszedł do niej z reklamacją i chciał zwrócić połowę prac, bo uczelnia jednak potrzebowała tylko jednostronnych. Na szczęście reklamacja została odrzucona. Przynajmniej miała dobry humor do końca dnia, gdy przestawiłam jej szczegóły.

Ostatnia z piekielnostek...
Akurat tego dnia punkt był otwarty do 16:00. Już godzinę wcześniej wiedziałyśmy z koleżanką, że nie wyjdziemy z pracy o czasie – kolejka była ogromna. W porze zamknięcia, gdy i tak zostało dobre dziesięć osób, postanowiłyśmy wypraszać wszystkie nowe osoby, które ustawiały się w kolejce i jednocześnie informowałyśmy o innych punktach xero, które są otwarte w późniejszych godzinach. Ludzie przyjmowali to dość ciężko, jęcząc, że muszą do jutra oprawić pracę i oni nie mają czasu jeździć po całej stolicy. Z jednej strony ich rozumiałam, a z drugiej i tak byłyśmy już po godzinach, i chciałyśmy odpocząć.

Jedna z klientek jednak pobiła rekord. Weszła do punku o 16:30, gdzie zostały nam do obsłużenia cztery osoby, które ustawiły się w kolejkę jeszcze przed 16:00. Na nasze "już zamknięte, zapraszamy jutro!", usłyszałyśmy, że tak nie będzie, że ona została teraz PRZEZ NAS bez notatek, a następnego dnia ma egzamin. Na informację o innym punkcie, który jest otwarty całodobowo i dojechałaby tam w 20 minut, nie odpowiedziała nic, i dalej uparcie stała w kolejce. Nie zareagowała na powtórzenie tego samego trzy razy do innych klientów i kolejne dwa razy konkretnie do niej. Ostatniego przed nią klienta obsłużyłyśmy około 17:00, czyli godzinę później, niż powinnyśmy. Postanowiłam nie być bez serca i zapytałam, co to miał być za wydruk. Jeżeli rzeczywiście to jakieś kilkadziesiąt ratujących życie kartek, to wydrukuję, chociażby dla świętego spokoju.
Ale nie. Chodziło o skserowanie 200-stronicowej książki. W dwudziestu kopiach.

Do tej pory nie wiem, w jaki sposób miałoby to ratować jej egzamin. Ale bez najmniejszego poczucia winy wyłączyłam wtedy ostatnią maszynę i nareszcie wyszłam do domu.

xero

by clemcia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar hitman57
16 18

To bardzo przykre ze uznajesz coś co opisałeś za normalne. Rozumiem ze to co na wykładzie nie musi być na egzaminie ale studia powinny być po to żeby zdobyć konkretna wiedzę na dany temat, więc zakres literatury do egzaminu powinien być jasno podany. Uczelnie wyższe powinny być dla studentów, ale tych prawdziwych nie sciemniaczy, a nie dla starych zgrzybialych wykładowców żeby pokazywać swoją wyższość.

Odpowiedz
avatar I_Human
11 11

@Drill_Sergeant: Przez to idiotyczne podejście powstawały problemy tam, gdzie zupełnie nie powinno ich być. A PUC to już w ogóle było mistrzostwo! Chociaż nie tylko PUC, bo takich przedmiotów było zdecydowanie więcej...

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
3 7

@I_Human: Pogoda pewnego razu na obronie magisterki uwalił trzech gości których był promotorem ;p

Odpowiedz
avatar natalia
2 2

@Drill_Sergeant: U nas właśnie jest ten problem, że na egzaminie zawsze jest to, co było na wykładach. Nie tylko to, bo jest jeszcze mnóstwo innych rzeczy, ale jak egzamin częściowo jest z wykładów jest wielkie "ups", bo czasami się nie wiedziało nawet, że były jakieś wykłady. I się wtedy rozpaczliwie szuka osób, które chodziły na wykłady, żeby zapytać, czy na wykładach było to samo, co w książce? W jakiej części pokrywało się z materiałem z ćwiczeń? A może ktoś ma te wykłady w jakiejkolwiek formie?

Odpowiedz
avatar I_Human
2 2

@Drill_Sergeant: No właśnie! Co za bezsens to był. Pamiętam kolesi, którzy na 9 semestrze mieli jakieś śmieszne warunki, kiedy to był moment gdzie naprawdę nikt już nie miał ochoty niczego powtarzać, tylko każdy się mniej lub bardziej uczył, żeby jednak zaliczyć i dobrnąć do końca. Zresztą, to się potem zaczęło mścić w końcu, bo jak zaczynałem to na EiT jeszcze było kilka osób na jedno miejsce, a jak kończyłem to zaczynali mieć problem z naborem. Fama szła że EiT to najbardziej zryty kierunek na AEiI i chyba coś w tym prawdy było

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
0 2

@I_Human: Najlepsze że te same miśki typu na przykład Grabarz jak wykładali na prywatnych uczelniach albo na ATH to wszystkich ładnie puszczali z piąteczkami a do nas przyszedł na laborki jeden z drugim to na dzień dobry wejściówka, pytania z dupy i wylot. Albo było też tak że zdałeś egzamin ustny który cie uprawniał do zdawania pisemnego, uwaliłeś pisemny to cię cofali z powrotem na ustny ;)) Taki Pułka powiedział mi ze trzy razy że ja się na inżyniera i nadaję i że ja tych studiów nie skończę.

Odpowiedz
avatar I_Human
2 2

@Drill_Sergeant: "do nas przyszedł na laborki jeden z drugim to na dzień dobry wejściówka, pytania z dupy i wylot" haha dokładnie, wejściówki na laborki to był klasyk. Pamiętam jedną laborkę z PTC'a gdzie każdy z nas, z sekcji pomylił na wejściówce i koleś już nas chciał wyrzucić precz. A my pytamy czy może nam tą wejściówkę rozwiązać. Najlepsze było jak sam zaczął się mylić w tych samych miejscach co my i zajęło mu to zdecydowanie więcej czasu niż zadane 5-10 minut. W końcu oczywiście rozwiązał ale przy naszych wymownych minach zdarzył się chyba cud i zostawił nas na laborkach w spokoju. Problem w tym że często te wejściówki wcale nie sprawdzały przygotowania do zajęć, tylko zawierały same chwyty i triki i nie wiadomo czemu miały służyć - chyba temu żeby się nabawić problemów ze zdrowiem, bo poziom stresu powalał. Każda niezdana kartkówka to był wylot i obniżenie oceny końcowej. Po dwóch/trzech niezdanych wejściówkach już można se było odpuścić resztę zajęć i zbierać kasę na powtarzanie przedmiotu

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
1 1

@I_Human: A na laborkach z sieci komputerowych wprowadzili nawet wyloty wstecz. Jak się nie zdało wejściówki to mało ze wyrzucali z obecnej laborki to jeszcze cofali zaliczenie poprzedniej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 14

Serio,nigdy nie myślałam że w pukcie ksero może być taki zapieprz...

Odpowiedz
avatar imhotep
23 23

@Day_Becomes_Night: Ja tam nigdy nie widziałem, żeby się w punkcie ksero obijali.

Odpowiedz
avatar clemcia
13 13

@Day_Becomes_Night: Najtańsze xero w mieście, a do tego środek sezonu na oddawanie prac dyplomowych i sesja egzaminacyjna. Zaręczam, ze czasami i o 2 w nocy są u nas kolejki. Jasne, są dni mniej zapełnione pracą, ale (szczególnie w weekendy wieczorem) czasami idzie się powiesić :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

@imhotep: wiesz, nie jestem z miasta studenckiego,uczelni u mnie nie ma. Zawsze gdy zachodziłam coś skserować, nigdy kolejek nie było. Max 3osoby.

Odpowiedz
avatar grupaorkow
4 4

@Day_Becomes_Night: Punkty xero to piekło na ziemi. Wiem, bo sama w takim pracowałam. W sezonie na prace dyplomowe kolejki są jak za PRL w mięsnym. I dodaj do tego wszystkie piekielności z historii powtarzane kilka razy na dzień, przez różnych klientów.

Odpowiedz
avatar imhotep
3 3

@Day_Becomes_Night: Czyli zawsze jak przychodziłaś były przynajmniej 3 osoby do obsłużenia, a nie leżenie brzuchem do góry i czekanie na klienta :)

Odpowiedz
avatar nieboniebonie
0 8

@swiezewinogrono: Nie, nie jest prawidłowa. Takie słowo z słowniku języka polskiego nie istnieje.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 8

@swiezewinogrono: "Xero" jest wzięte od "Xerox", czyli pierwszej firmy produkującej kopiarki. "Ksero" zresztą tez jest od tego wzięte, ale przynajmniej zapisane po polsku.

Odpowiedz
avatar archeoziele
3 9

@Zmora: Xero też jest formą dopuszczalną. Tak samo jak np. taxi.

Odpowiedz
avatar Zmora
-1 9

@archeoziele: Nieprawda. "Taxi" w słowniku jest, a "Xero" już nie ma. Za to "ksero" jest.

Odpowiedz
avatar chwilowy
4 8

@nieboniebonie: obojętne czy jest to poprawne czy nie to każdy człowiek ma mózg - chyba i potrafi coś zrozumieć z kontekstu zdania tym bardziej ze fon etycznie brzmi tak samo jak według niektórych tak bardzo poprawna polska "nazwa".zacznijcie myśleć a nie się czepiacie. Trochę logiki nie zaszkodzi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 czerwca 2015 o 9:06

avatar LenaMalena
5 5

A propos dziewczyny, która zdziwiła się ceną za 20 kartek kolorowego ksera. Widziałam kiedyś dziewczynę, która zapyta o to co ma być drukowane powiedziała "Wszystko" i zaczęła gadać z kimś obok. Bardzo się zdziwiła, jak zobaczyła pokaźny plik kartek i cenę 20-30zł. Zapomniała, że na pendrivie miała więcej niż jeden plik

Odpowiedz
avatar LenaMalena
0 0

U mnie na uczelni nagminnie pojawia się pewna sytuacja: tuż obok ksera jest komputer należący do ksera i informacja, że minuta kosztuje kilka groszy. Ludzie szybko coś poprawiają tam w wordzie, a potem jak czekają jeszcze w kolejce, to siedzą w necie. Potem dziwią się, jak te kilka złotych (czasem 50gr,czasem 2zł) zostaje im naliczone. Inną sprawą jest to, że właściciel punktu ksero nalicza ta kwotę w ciemno-tyle, ile mu się wydaje, bo nie zapisuje od kiedy do kiedy ktoś siedzi.

Odpowiedz
avatar kwadrylion
3 3

Jeśli chodzi o teczki, to u mnie wprowadzono zasadę, że przegląda się tylko przy pracowniku ksera, bo tak jak u autorki - mądrzy studenci żałują kasy na ksero i biorą sobie oryginał, a co!

Odpowiedz
avatar voytek
-2 4

jakas dziwna ta firma??? to po cholere przyjmujcie te teczki??? i to jeszcze za darmo! co wy jacys pomyleni jestescie? macie w umowie jakis warunek i obowiazk trzymania czegos takiego? na studiach kazdy rok ma przeciez swego staroste niech on dostaje teczke od profesora i tym pozniej dysponuje! jakas pomylona ta uczelnia.. i firma...

Odpowiedz
avatar clemcia
4 4

@voytek: Żeby zarobić na tym, że studenci ją kserują. Teczek nie można wynosić, więc jest to swego rodzaju monopol na teczki wykładowcy. Kserowanie tych teczek to dobre 50% przychodów tego punktu.

Odpowiedz
avatar kwadrylion
3 3

@clemcia: Jak wyobrażasz sobie dysponowanie teczką wykładowców przez starostę? Nosi je zawsze, na wypadek gdyby jakiś kolega coś z niej chciał? Idą razem do ksera i tam robią kopię? A co jeśli teczka jest na dwie grupy, lub cały rok? Pomysł z teczkami zostawianymi w kserze jest bardzo dobry, tylko studenci źle z niego korzystają.

Odpowiedz
Udostępnij