Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Życie tak się układa, że kiedy ja przyszłam na świat moja siostra…

Życie tak się układa, że kiedy ja przyszłam na świat moja siostra była już dorosłą osobą, niedługo później zmarł nasz tato i mama została sama z małym dzieckiem i dorosłą córką, która nie dała jej w tych ciężkich momentach nawet chwili spokoju. Nazwijmy ją Anna. Całe życie spokojna i poukładana dziewczyna pilnowana przez ojca i mamę teraz rozwinęła skrzydła. Zaczęło się imprezowanie, zaniedbywanie nauki, aż w końcu wpadka, szybki ślub i tak mając 4 lata zostałam ciocią Krzysia.

Ale Anna nie takie miała plany na życie, przecież jej najlepsze lata trwają, więc nie będzie bawiła się w mamusię. Mama za oszczędności, oraz to co zostało po tacie, kupiła Annie i jej mężowi mieszkanie na drugim końcu miasta. Krzyś mieszkał z nami, żeby moja siostra mogła prowadzić "normalne żywot młodej kobiety". Nadal prowadziła imprezowe życie, razem ze swoim mężem, próbowała studiować, ale trzy razy zmieniała kierunki, ponieważ prawie przy każdej sesji stwierdzała, że to nie dla niej. Oczywiście studiowała zaocznie, ale pracą się nie specjalnie hańbiła, bo po co, skoro mąż na bieżące opłaty da pieniążki, mama wykarmi, pieniędzy dołoży i dziecko wychowa.

Żyłam z Krzysiem jak rodzeństwo. Mieliśmy swój pokój, zabawki, przedstawiając się tez niemal zawsze mówiłam, że to mój braciszek. Kiedy Anna skończyła studia, Krzyś miał 7 lat i postanowiła wziąć syna do siebie do domu. Przeprowadzili się do większego mieszkania, mały dostał w końcu swój pokój i pojawiła się nowa informacja. Anna znów jest w ciąży. Wówczas w mojej siostrze odezwał się instynkt macierzyński. Urodziła się moja siostrzenica Maja. Wszystko ładnie i pięknie, charakter siostry trochę się zmienił, znalazła nie najgorszą pracę i wzięła się za wychowywanie dzieci. Krzysiek oczywiście niespecjalnie ją interesował, był dużym chłopcem w jej mniemaniu, więc sam sobie musiał dawać radę. Nie miał mamy, która posiedzi z nim nad lekcjami, niemal zawsze robiłam to trochę starsza JA, przychodząc do niego kilka razy w tygodniu żeby mu pomóc.

Obiady w stołówce, i codziennie pieniądze do ręki miały załatwić sprawę, bo przecież dzieckiem nie trzeba się interesować. Młody i tak uważał że ma dobrze, czego sobie nie zażyczył od razu dostawał, łatwiej było kupić nowy rower, komputer czy gitarę. Prezenty jednak nie zastąpią rodziców. Oczywiście z córką Anna również się przeliczyła. Kiedy nadszedł czas przedszkola, Maja stała się problemem. No bo dziecko trzeba wyszykować, nakarmić, zaprowadzić i odebrać. Mała od poniedziałku do piątku mieszkała u nas. Moja mama ją szykowała, ja prowadziłam do przedszkola i odbierałam po szkole. U mnie zaczął się okres buntu. Miałam wtedy już około 14 lat zaczęłam zauważać pewne nieprawidłowości, buntować się, bo całe życie bawiłam się w nianię. Nie miałam swoich spraw, czasu dla znajomych, pomagałam starszej mamie w domu, w pracy, bo przecież ona też musiała się z czegoś utrzymywać.

Mijały lata, Anna odnosiła sukcesy zawodowe, dzieci mieszkały już z nią. Ja kończyłam liceum. Chciałam wyjechać do innego miasta na studia dzienne, ale od siostry usłyszałam tylko "po co Ci te studia? zostań tutaj znajdź jakąkolwiek pracę, przecież ktoś musi się zająć mamą, jest już starsza", albo "Idź zaocznie i dojeżdżaj, tutaj od ręki dostaniesz jakąś pracę, np w tej biedronce co ją ostatnio wybudowali, bo szukają ludzi"

No nie dałam się. Wyjechałam! Musiałam się uwolnić. Oczywiście wiedziałam, że na pomoc starszej mamy liczyć już nie mogę. Studiowałam dziennie, pracowałam wieczorami i w weekendy, utrzymywałam się sama, skończyłam licencjat, na studia magisterskie poszłam już zaocznie, bo dostałam dobrze płatną pracę w zawodzie. Tego siostra już mi nie wybaczyła. Według niej miałam życie, którego ona nie mogła posmakować. Niemal ze mną nie rozmawia, mówiąc, ze jestem rozpuszczona i niewdzięczna, ze zostawiłam mamę i sama wyjechałam się uczyć i życie układać. Nie wiem czego mi zazdrości. Tego że nie urodziłam dziecka w wieku 20 lat? Że nie wyszłam za mąż za mężczyznę, z którym mi się nie układa? Tego że moja mama nie karmi mnie codziennie, nie daje mi pieniędzy? Czy tego, że nie dostałam i z powodu sytuacji finansowej mojej mamy nigdy od niej nie dostanę w prezencie mieszkania jak ona wcześniej?

Najgorsze jest to, że mając teraz 24 lata, czuję się w domu jak obca i zdrajca. Gdy próbuję czasem zabrać głos w jakieś sprawie, słyszę zawsze od mojej siostry "Gówniarze się nie odzywają". Moja mama nigdy mnie nie broni. Anna jest dla niej ogromnym autorytetem i co powie jest najważniejsze, słucha każdych jej rad. Od mojej mamy od początku studiów dostałam może łącznie 500 zł, bo czasami mama dorzucała mi coś np na buty kiedy widziała, że stare już się rozlatują. Moja siostra twierdzi, że skoro chciałam takiego życia to mam sobie radzić sama. No cóż miałam takie dzieciństwo, że doskonale to rozumiem i wiem jak to robić.

Szkoda mi tylko jej dzieci. Są już duże. Nie mogę uczestniczyć w ich życiu. Strasznie się rozpuściły. Maja ma kilkanaście lat i problemy w szkole, Krzysiek nie zdał matury i ma problemy z prawem. Najłatwiej jest mącić innym, a swojego pod nosem nie widzieć. Ale o tym może już innym razem jeżeli zechcecie.

Ps. Też nie jest tak że zupełnie zaniedbałam mamę, jeżdżę do niej zawsze gdy mogę, ona odwiedza mnie na weekendy. Jesteśmy w stałym kontakcie, codzienne smsy i rozmowy telefoniczne kilka razy w tygodniu.

rodzina

by Solll
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar rahell
26 28

A propos Krzysia. Mój chłopak miał podobnie. Rodzice go nie wychowywali, ale hodowali. Miał co jeść, miał gdzie spać i to w sumie tyle. Rodzice nie mieli czasu, nie interesowali się synem, w dupie mieli jego potrzeby. Podobnie jak tutaj, łatwiej było kupić konsolę niż spędzić czas z dzieckiem. A jak minął czas, nastał okres gimnazjum to rodzice byli baaaardzo zdziwieni że ich syn się nie uczy, ucieka z domu i ze szkoły. Co tam, że nie miał żadnych wzorców, bo się wychował na ulicy. Minęły już lata od tego czasu, chłopak nie ma z rodzicami kontaktu żadnego. A oni do końca mieli żal że synek nie jest taki, jakiego oni sobie wymarzyli. Wiem, że masz dość bycia nianią, ale też nie spisuj tych dzieci na straty. Kiedyś może się okazać, że będą potrzebować wsparcia rodziny (bynajmniej nie finansowego), a do rodziców nie będą mogli się zwrócić.

Odpowiedz
avatar kwadrylion
22 22

@rahell: Może jest tak jak u mnie - rodzice ślepi. Może jakby 100 osób wytłumaczyło im, że to jaki jest ich syn w dużym mierze jest ich zasługą/winą, to może by załapali. A tak to żalą się, a znajomi i dalsza rodzina może tylko utwierdzać w błędnym przekonaniu.

Odpowiedz
avatar krolJulian
13 15

@rahell: Słuszne stwierdzenie żeby dzieci nie spisywać na straty. Bo nie one zawiniły, że ich rodzice nie chcą im poświęcać uwagi, nie są wzorcem. Swoją drogą, dla mnie, osoby wychowanej w typowej (zdrowej) rodzinie 2+3 gdzie niczego nie brakuje, takie sytuacje są ciężkie do zrozumienia, wręcz szokujące...

Odpowiedz
avatar kwadrylion
12 12

@krolJulian: Wiesz, nawet mi, która żyje w takiej dziwnej rodzinie ciężko jest zrozumieć niektóre rzeczy.

Odpowiedz
avatar Solll
11 11

@rahell: oczywiście, że nie spisuję ich na straty. Nie potrafią radzić sobie w życiu. Zawsze wszystko dostawały, łatwiej było posłac je gdzieś niż się nimi zajmować. Dzieciaki nie są niczemu winne oczywiście, ja mam sama do siebie żal, że mnie tam nie ma bo kiedyś chociaż było to męczące dla mnie jakoś sobie radziły. Mam z nimi dobry kontakt, młodsza przyjeżdża do mnie czasem na weekendy, a Krzyśka uczyłam do poprawy matury w tym roku. Mam nadzieję, ze mu się udało, z narzeczonym w planach mamy (jeżeli zda maturę i dostanie się na studia) zabrać go do miasta w którym mieszkamy. Nie chcemy, żeby mieszkał z nami, bo musi się nauczyć w końcu typowej odpowiedzialności za siebie, tego, że ma wyznaczony budżet i musi go przestrzegać, że My nie damy na każde jego zawołanie. Jesteśmy w stan ie załatwić mu dorywczą dobrze płatną pracę i wiem że da radę, bo da się :) Ja dałam

Odpowiedz
avatar klara
19 25

Jeszcze poczekaj, bo może się okazać, żeś stara panna jesteś w oczach siostry. Pewnie siostra zazdrości Tobie, że tak gładko wkroczyłaś w to dorosłe życie, a ona miała (na własne życzenie) dziecko i różne problemy. Moja kochana siostra uważa za swoje największe osiągnięcie to, że ma męża i dzieci. W rodzinie rzadko mówi się, że mąż jest z nią z powodu kredytu i że zmusiła go do ślubu. Wydaje mi się, że siostra zazdrości Tobie przede wszystkim wieku. Jesteś młoda i bezzmarszczkowa, a ona w średnim wieku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 16

@klara: kredyt spłaci i się rozwiedzie. Proste. Jezu, dlaczego niektórzy zamiast głową myślą pi@ą? Już ma te dzieci,tego męża i co z tego?

Odpowiedz
avatar kwadrylion
1 7

@Day_Becomes_Night: Kredyt spłaci za jakieś 20 lat.

Odpowiedz
avatar imhotep
6 6

@kwadrylion: Wciąż zostanie mu jeszcze 30 lat życia po swojemu :)

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@Day_Becomes_Night: @kwadrylion: a dlaczego nie " rozwiedzie sie, kredytem podzieli/kaze splacic siebie"??

Odpowiedz
avatar szamanisko
20 20

Bardzo Ci współczuję i jednocześnie doskonale Cię rozumiem. Może kiedyś też opowiem historię mojego życia (wiem, zabrzmiało dramatycznie, ale nie będę ukrywał, że dzieciństwo i młodość miałem naprawdę piekielne).

Odpowiedz
avatar Fuu
21 21

@szamanisko: Opowiedz. Takie 'wypisanie się' dobrze człowiekowi robi :-)

Odpowiedz
avatar mono
0 0

@Fuu: Imho przeważnie lepiej wypisać się (czy opowiedziec) komuś znajomemu. Tutaj czasem jeden troll z drugim będą się czepiać detali i irytować.;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
25 43

Zdążyła zostać matką!!! Buhahahła!!!!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

Bo z rodziną, to nawet na zdjęciu się źle wychodzi.

Odpowiedz
avatar imhotep
16 16

Masz już swoje lata. Postaw się otwarcie siostrze. Nie jesteś dzieckiem, żeby mogła wyżyć się dając ci klapsa. To ty masz przewagę nad nią, a nie ona nad tobą, więc uświadom to sobie i... postaw się!

Odpowiedz
avatar Solll
15 15

@imhotep: Wiem, ze brzmi to naiwnie, ale często zwyczajnie nie mogę. Wszystko kręci się wokół mamy. Moja mama jest już starszą osobą, urodziła mnie mając 43 lata. Choruje i jak pisałam siostra jest dla niej autorytetem. Najzwyczajniej w świecie kiedy próbuję pyskować do siostry a mama jest świadkiem zaczyna płakać, mówić, ze mam się lepiej nie odzywać, ze muszę mieć szacunek do starszych. Siostra jest dla niej bardzo ważna, zawsze gdy mama czegoś potrzebuje np załatwić sprawę w urzędzie prosi o pomoc moją siostrę, czy zawieźć do lekarza. Gdy ja proponuję pomoc słyszę, ze sobie nie poradzę i nie dam rady. Dla nich zawsze będę dzieckiem. Kiedy moja siostra dzwoni, żebym już teraz w tym momencie przyjechała na trzy dni do domu w środku tygodnia bo ona z rodziną jedzie na wycieczkę i ktoś musi wyprowadzać jej psa i odmawiam, ze względu na pracę i że informuje mnie dzień przed, po chwili mam płaczliwy telefon od mamy, że jestem bez serca i rodzinie się pomaga. Tylko ciekawe kto pomoże mi?

Odpowiedz
avatar Solll
13 13

@imhotep: podsumowując, stawiam się, ale nie często, bo nie mogę patrzeć jak moja mama przeżywa konflikty między nami.

Odpowiedz
avatar Timothy
21 21

@Solll: Polecam wizytę u psychologa. Specjalista pomoże Ci zrozumieć Twoje uczucia, ich znaczenie i ułatwić ich ocenę (czy to dobrze czy źle). Matka stosuje ewidentnie Manipulację Poczuciem Winy, a siostra wydaje się być manipulantką. NIC w w/w sytuacji nie jest Twoja winą, a odpowiedzialność niech ponoszą osoby, które działania obserwujesz.

Odpowiedz
avatar katarzyna
6 6

@Solll: powiedziałaś kiedyś mamie jak widzisz całą tę sytuację?

Odpowiedz
avatar mono
0 0

@Solll: Na Twoim miejscu porozmawiałbym z mamą samemu, bez siostry. Przedstaw swoją wersję - jako dziecko zajmowałaś się dziećmi siostry, rzadko kiedy co dostałaś i siostra za swoją "bezmyślność" i wczesną ciążę jakby dostawała nagrodę. W kontekście tego że dzień wcześniej prosi Cię o opiekę nad psem - a czy ona Ci pomaga jakoś teraz? W ostatnim roku? Na koniec powiem, że miałem kilka podobnych zdarzeń. Mocno ukróciłem kontakt, jasno przedstawiłem swoje stanowisko.. Czy wyszło mi na dobre? O tyle, że nie muszę się godzić na to co mi się nie podobało i nie czułem bym zasłużył. O tyle, że wiem, że nie mogę na nich liczyć. Nie okłamuję siebie. Może u innych lepiej działa pokorne godzenie się z losem, u mnie bardziej sprawdza się postawienie i swoje życie - bo niestety, mimo najlepszych intencji, pewnym osobom pewnych rzeczy nie wytłumaczysz, a rodziny się nie zmienia. ;)

Odpowiedz
avatar nighty
2 2

@mono: Sytuacja u mnie całkiem podobna tylko u mnie zamiast płaczu jest "Bo ja się kiedyś przez was poważnie rozchoruję, trafię do szpitala i wtedy to już naprawdę nie wiem co wy ze sobą zrobicie". Albo w momencie gdy zaczynam stawać okoniem w jakiejś sprawie to mama ma nagle migrenę i potrzebna jest jej cisza i spokój. Albo kręgosłup ją boli i koniecznie musi się położyć. Rozmowa z mamą bez siostry nie daje kompletnie nic bo mama stoi absolutnie po stronie siostry i co ona powie to jest najważniejsze. Nawet jak powiem że siostra mnie wyzywa od np. bezmózgów albo twierdzi że jestem tak brzydka że nic innego mnie nie czeka niż opieka nad rodzicami to wystarczy że siostra powie że "ona tak tylko żartowała" i że "za bardzo się wszystkim przejmuję" to mama zamiast zwrócić uwagę jej to tylko stwierdza że "wyolbrzymiam problemy". Ale chyba już wiem gdzie ja kiedyś błąd popełniłam - myślałam że skoro nie mogę dorównać siostrze ani pod względem urody ani inteligencji (siostra jest osobą ponadprzeciętnie inteligentną) to zostanę zauważona gdy będę idealnie grzeczna i będę wszystkim pomagać. Skończyło się to tak że 90% obowiązków domowych robię tylko ja bo "tak się utarło" ale gdy tylko jest jakiś poważniejszy problem, to mama od razu leci do siostry bo "ja z pewnością sie do tego nie przydam". A na wszelkie moje zarzuty że jest to cokolwiek niesprawiedliwe żeby jedna osoba ogarniała cały dom i jeszcze były do niej pretensje to słyszę że "w moim wieku to ludzie już mają własne mieszkanie i rodzinę i mają 5 razy więcej obowiązków niż ja mam tutaj". Siostra nie ma ani mieszkania ("nie stać jej") ani rodziny ("przeszkadza w karierze") ani obowiązków ("nie ma czasu bo pracuje")ale zupełnie jej nie przeszkadza by wytykać mi że jestem nieudacznicą. Z drugiej strony, ilekroć pojawia się temat mojej wyprowadzki, to pojawiają się komentarze że jestem niewdzięczna, egoistyczna, samolubna i czy planuję oddać rodziców do domu starców byle mieć "wygodne życie bez obowiązków".

Odpowiedz
avatar epikurejczyk
0 0

Bardzo współczuję piekielnej siostry i piekielnej mamy. Na szczęście rzadko się zdarza, że ktoś tak jawnie i otwarcie pokazuje, że woli jedno dziecko od drugiego, bo świat byłby okropny. Kurczę, niektórzy rodzice na głowie stają, by dzieci nie odczuły żadnej nierówności... Trzymaj się i wyzwalaj dalej od roli "pomocy do wszystkiego" w tej rodzince. Nawet nie wiem czy warto rozmawiać z matką o swoich odczuciach, popłacze się, wymusi współczucie i tyle będziesz z tego miała.

Odpowiedz
Udostępnij